Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ta cholerna, romantyczna białoruskość
#1
Czym jest Ta magiczna, niemalże mityczna białoruskość? Czym jest To, co u jednych wywołuje łzy wzruszenia i szybsze bicie serca, a u innych wstyd? Dlaczego są nawet nieliczni, dziwni ludzie, którzy w ogóle negują Jej istnienie, mimo że dla innych jest wręcz namacalna? Czują Jej smak. Czują Jej zapach. Mogą spędzić całe życie na obcowaniu z Nią, a i tak nie odkryją wszystkich Jej sekretów.
Pierwsze białoruskie słowa, czy raczej ich podlaskie warianty, zostały zasłyszane we wczesnym dzieciństwie. Dzieciaki na osiedlu tak hawaryli i wydawało się to czymś zwyczajnym, czymś normalnym. Dopiero słuchając ludzi z podsokólskich wsi, podświadomie zaczęło się rodzić pytanie, czym jest ta tajemnicza mowa. Jakieś ziarenko zostało w sercu zasiane, lecz ja nie byłem tego świadom. Nie zastanawiałem się też, czy jest to polska gwara, czy białoruski dialekt. Wtedy była to nasza lokalna mowa i nie sądziłem, że może sięgać gdzieś dalej.
Przez całe moje młode życie, czułem się głównie Podlasiakiem. Czasami odzywała się polskość wyniesiona z domu rodzinnego, lecz dominował głównie patriotyzm lokalny. Później, gdy przyszedł czas na studia i nadeszła przeprowadzka do Białegostoku, poznałem bardziej zarówno podlaskich Białorusinów, jak i tych z Republiki Białoruś. Pojawiła się Natasza – miłość mojego życia, a wraz z miłością do niej, rosła miłość do najpiękniejszego z języków. Ziarenko, które kiedyś zostało we mnie zasiane, cały czas rosło, dorastało wraz ze mną, a wkrótce miało w pełni zakwitnąć.
Ten tajemniczy i piękny kwiat zakwitnął, kiedy pewnego ranka obudziwszy się, zamiast jak zwykle pomyśleć „kurwa mać, znowu poniedziałek”, pomyślałem „suka bliać, znou paniadzielak”. Od tego czasu, myśli moje zaczęły coraz częściej wyrażać się w tym, jak to ujął wielki wieszcz, Adam Mickiewicz, najpiękniejszym i najbardziej słowiańskim ze wszystkich języków.
Jako że miłość do białoruskości rozwijała się identycznie jak miłość do prawdziwej kobiety, próbując Ją pojąć, zrozumiałem, że Białoruś jest właśnie kobietą. Jest to piękna kobieta o oczach błękitnych jak bezchmurne niebo, oraz włosach koloru dojrzewającego zboża. Na głowie ma wianek, a na sobie zwykłą, ludową sukienkę. Jest ona dobra, niewinna, bezinteresowna, troskliwa i opiekuńcza. Nigdy nie zrobiła nikomu żadnej krzywdy. Nikogo nie najeżdżała, nie dręczyła, ani nie prześladowała. Wobec obcych zaś zawsze była gościnna i dla każdego miała kawałek pachnącego, świeżego chleba. Nawet jeżeli przychodziła bieda, a spichlerz świecił pustkami.
Niestety, takie piękne i niewinne kobiety, często są wykorzystywane przez złych mężczyzn. I choć wielu dobrych ludzi o czystych sercach, walczyło o Nią, to przegrywali w starciu z tępymi osiłkami. Ci, robili z Nią co chcieli, traktowali jak swoją własność i nieustannie krzywdzili. Tak jest i teraz. Łukaszenka powiedział, że Białoruś jest jego żoną, lecz nie szanuje Jej tak, jak mąż powinien szanować małżonkę. Jest nawet gorszy, niż jego poprzednicy. Zdemoralizował Ją, upodlił, zeszmacił i wysłał na ulicę.
Choć to może być szokiem, zwłaszcza dla bojowników walczących o wolną Białoruś, to jest pewien plus tego, że Białoruś nigdy nie mogła stać się niepodległa na dłużej niż pięć minut. Państwa mają to do siebie, że nie są idealne. Przeważnie są psute przez skorumpowanych, lub nieudolnych polityków. Bardzo często, ludzie walczący o niepodległość jakiegoś kraju, po wywalczeniu owej niepodległości, nie byli z niej zadowoleni, a państwo, o które walczyli nie było takie, jak w ich snach. Wielu Polaków jest zawiedzionych Polską, która odzyskała suwerenność w 1989 roku, kiedy to upadł komunistyczny reżim, podobnie jak sporo Polaków było zawiedzionych Polską, która powstała w 1918 roku, po stu dwudziestu trzech latach niewoli i serii przegranych powstań. Dzięki temu, że Białoruś nie okazała się być elementem szarej rzeczywistości, pozostaje nieskażona. Dalej jest utopią, rajem, romantycznym marzeniem, snem, o którym ludzie mogą śnić co noc, z uśmiechem na ustach. Snem za którym będą gonić przyszłe pokolenia. Być może to właśnie ta romantyczność jest w Niej tak pociągająca?
Moja białoruskość nigdy nie kłóciła się z polskością. Wręcz przeciwnie. Bardzo się ze sobą zgrywały, a nawet uzupełniały. Polacy i Białorusini nie są nawet sąsiadami, bo sąsiadów dzieli płot. Polaków i Biełarusów nigdy zaś nie dzieliły płoty, czy inne granice, lecz zawsze żyli między sobą. Nie są to żadni sąsiedzi, a bracia. Czasem nawet wydaje mi się, że bliźniacy. W końcu przez wieki tworzyliśmy razem Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Mamy wspólną historię, wspólnych bohaterów narodowych. Ci sami wielcy ludzie budowali kulturę obu narodów, a obydwa języki są do siebie podobne, jak żadne inne.
Lecz mimo to, coś mnie czasem męczy. Czy to kiedy ktoś zadaje mi pytanie „kim ty właściwie jesteś?”, czy w bezsenne noce, kiedy sam się tym zadręczam. Najłatwiej, czy może najbardziej dyplomatycznie, byłoby odpowiedzieć, że „ja Tutejszy”. Ale czy stojąc na rozwidleniu dróg, nie wiedząc, w którą stronę iść, nie stanę się nijaki? Albo od biedy Białorusinem gorszej kategorii, czy może tandetnym Polakiem? A może wtedy Polacy będą nazywać mnie Białorusinem, a Białorusini Polakiem, a ja jak głupi będę się miotać między jednym i drugim, nie wiedząc gdzie moje miejsce i żyć bez tożsamości. A może żem Homo cresovius, jak Kastiuszka, Mickiewicz, Kalinouski, Piłsudski czy Bałachowicz? Można tak w nieskończoność miotać się od Polaka Kresowego, do podlaskiego Białorusina, co jakiś czas dla świętego spokoju zaczepiając się po prostu o Podlasiaka.
Ta cholerna białoruskość. Moja miłość. Moja obsesja. Moja klątwa.

Odpowiedz
#2
ok, to już chyba trzeci tekst dokładnie o tym samym. Promo lokalnej kultury, z którą utożsamić się mogą tylko mieszkańcy tegoż właśnie regionu. Qrde jakby sobie tak każdy pisał takie felietoniki rozdziabując swoją lokalną kulturę to
a) mogło by to wywołać wrażenie jak by w ogóle coś takiego jak nacjonalizm istniało tylko przy okazji wspierania reprezentacji sportowej.
b) wszyscy by się zatrzasnęli we własnej entropii.
Dość. Ok, każdy już mniej więcej na poziomie podstawówki zaczyna ogarniać, że są słowa, pojęcia, zachowania przypisane tylko danemu regionowi i tak już jest. Nikt nad morzem do turystów nie mówi 'panocku', masz swoje tej, ej, aj, oj, jo, nie, co nie, prawda, jako zastępstwo przecinka i przerywnik na oddech, które są jakimś swoistym wyznacznikiem, po którym można poznać skąd ktoś jest. Częstochowa ma pielgrzymki, Toruń pierniki, Kraków smoka a Białystok Kononowicza. Nie ma sensu się nad tym tak cackać i babrać, by wchodzić w serię felietonów o tym samym. Ba, nawet sobie pseudonim artystyczny promocyjny zrobić, żeby już nikt nie miał wątpliwości ocb. Jeden raz, ok. Dwa razy, no dobra, ok. Trzy razy, to już wmuszanie. Oczywiście w odpowiedzi można zawsze powiedzieć: nie chcesz nie czytaj. Jednak w przypadku takiej oto passy monotematyczności prędzej czy później czytać będą tylko znajomi z regionu, bo reszta już będzie wiedzieć, że to znowu to samo o tym samym z tym samym i w tym samym stylu. Tak to się nigdy progresu nie osiągnie, imho.
Pozdrawiam Smile
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#3
Jakiej do cholery lokalnej kultury? Człowieku, co Ty w ogóle wygadujesz?
Dziesięciomilionowy naród to dla Ciebie lokalna kultura?

"ok, to już chyba trzeci tekst dokładnie o tym samym."
Trzeci? Chyba coś przegapiłem, bo to pierwszy.

" Ok, każdy już mniej więcej na poziomie podstawówki zaczyna ogarniać, że są słowa, pojęcia, zachowania przypisane tylko danemu regionowi"
Więc jakie słowa, pojęcia i zachowania są przypisane "regionowi" od Białegostoku po Smoleńsk?

"Częstochowa ma pielgrzymki, Toruń pierniki, Kraków smoka a Białystok Kononowicza. Nie ma sensu się nad tym tak cackać i babrać, by wchodzić w serię felietonów o tym samym"
Kompletnie nie rozumiem, co mają te polskie miasta wspólnego z kulturą białoruską.

Edit.
No oprócz Białegostoku,
Odpowiedz
#4
widzę, że dialog z Autorem jest już w tym momencie bezproduktywny.
należy sobie zadać jedno pytanie:
jestem z Polski czy z Białorusi? I mogę Autorowi zaręczyć, ze ani Ślązacy ani Wielkopolanie nie zadają sobie pytań czy mają więcej z Niemca czy z Polaka. A ich lokalna kultura ma pełno naleciałości z jednej i z drugiej strony.
Poza tym, ja tam dobrze za bardzo mapy historycznej nie pamiętam, ale czy te rejony przypadkiem jeszcze 200 lat temu nie należały do Ukrainy? To co, to się nie liczy? Albo lepiej, zacznijmy rozkminiać ile ze Słowaka jest w Czechu a ile z Czecha w Słowaku. A ile z Czecha i Słowaka jest w Polskim Góralu. OMG, może zmierzmy genetycznie jaki procent Polaka jest w Polaku, ale nie indywidualnie na etapie śledzenia drzewa genealogicznego, tylko poprzez historię regionu. Bo przecież kij z tym, że były po wojnie relokacje, i połowa ludzi z danego regionu Polski po wojnie już jest z innego regionu Polski. Ciekawe czy jak autor (tak się obnoszący, że już nawet nie pamięta ile felietonów umieścił na forum) prześledzi własne drzewo genealogiczne to się okaże, że ma tyle z Białorusina co ostatnie 70 lat na kartach historii. Mhm, ok. Tak w ogóle to mama mojej Babki jest z Nowogródka, i wtedy to była Polska, tam się urodziła moja Babcia też. Tyle ze mnie Białorusin, że Babka wyszła za Ślązaka, którego rodzina przed relokacją mieszkała gdzieś pod Kielcami. Dzięki II Wojnie światowej nie ma takiej opcji, żeby w genach jednego mieszkańca regionu była tylko i wyłącznie natura, kultura i 'krew' tego jednego regionu. Nawet jeśli rodzice są od urodzenia z regionu, to ile rodzin w takim regionie jest, że wszyscy z pokolenia na pokolenie są tylko z okolic. Nooo Waaaay. Więc jak ja widzę takie kminienie to mnie się słabo robi.
Trochę pokory
pozdrawiam Smile
ps.
raz: http://www.via-appia.pl/forum/watek-nasz...nie-horsza
dwa: http://www.via-appia.pl/forum/watek-mick...a-kopernik
i teraz jest trzy. Temat ten sam: genetyka polsko biaoruska.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#5
"jestem z Polski czy z Białorusi?"
To akurat nie ma żadnego znaczenia

"ale czy te rejony przypadkiem jeszcze 200 lat temu nie należały do Ukrainy?"
A cóż to za bzdury?
Jeżeli dalsza część komentarza również zawiera takie głupoty, to już wiem, że nie warto czytać.
Odpowiedz
#6
tą samą filozofię mógłbym odnieść do zaistniałych felietonów, ale jednak...
poczekam aż ktoś się wychyli.
Niemniej jednak Autor (niczym znany Austryiak) stara się tu krzyczeć 'to mój region, nie jesteśmy gorsi'. Problem polega na tym, że nikt nigdzie nie wyszedł z założenia, że jest inaczej. Nie tu na tym forum, i nie gdzie indziej. Więc Autor dementuje 'plotkę', której tu nikt nie doznał. Więc... Edward z założenia wszczyna konflikt, imho.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#7
"stara się tu krzyczeć 'to mój region, nie jesteśmy gorsi'"
Pokaż mi palcem w którym miejscu.

No i co się przyczepiłeś do tego regionu? Przeca nie o tym to mowa, a ogółem o białoruskości.


"Edward z założenia wszczyna konflikt"
Jaki do cholery konflikt? Spytam jeszcze raz: co ty człowieku wygadujesz?
Odpowiedz
#8
Autor ewidentnie nie przyjmuje co się do niego mówi, z argumentów wyjmuje dwa zdania, które sobie podpina pod własny pretens. Tak jak wspominałem wcześniej, wszelki dialog z tego typu Autorem jest bezcelowy. Niech idzie się spytać Babki albo Pani w Bibliotece na ile w nim Białoruskości (czy Kresowości, czy łotewa czym się tam mieni) a na ile przypadkowości. Ja nie mieszkam obecnie na Białorusi, ale jakbym tam teraz wjechał z ankietą: ilu członków twojej rodziny pochodzi z Rosji a ilu z Polski? Dżizas, Hitler też krzyczał 'nie jesteśmy horsi'. Ale może się przesłyszałem, może to było 'horse shit'. Man, wyluzuj, Ese, bo jak tak dalej będziesz jechał, to mało kto będzie Ci poświęcał uwagę. Ja się tylko staram pomóc. Odczekaj kilka dni, przeczytaj co napisałem, może dotrze. pzdr
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#9
Odpowiedz na moje pytania, bardzo proszę.

Doczytałem jeszcze coś o genetyce, a to przecież nie ma nic do rzeczy. A Ty wyskakujesz tu z jakimiś ile procent kogoś jest w kimś, no proszę Cię Smile. Kompletnie nic nie zrozumiałeś. Chodzi o to, jak ktoś się czuje.
Tekst ogółem jest o Białorusi, a dylematy pogranicza wtrąciłem przy okazji, nadając temu jednak bardziej osobisty ton.


"wszelki dialog z tego typu Autorem jest bezcelowy"
No to nie rozmawiaj, z kimś innym podyskutuję chętnie na takie tematy. Jeżeli mnie nie interesuje artykuł na temat gospodarki nepowskiej, to o tym nie rozmawiam.
Odpowiedz
#10
Obaj dostajecie słowne ostrzeżenie. Jak temperatura nie spadnie będą warny.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#11
Nie przesadzasz Fitełu? Przecież nikt nikogo nie obrażał.
Odpowiedz
#12
Tekst zaiste mickiewiczowski, znaczy się ładny ale zalatuje naftaliną. Osobiści czuję się obywatelem Ziemi, gdyż granice to sztuczny wytwór zachłannych władców. Posiadając skompilowaną genealogię (pradziadek Włoch, prababka Chorwatka, dziadek Ukrainiec, ojciec Polak) w Polsce trzyma mnie jedynie grawitacja i długi skarbowe. Chociaż jak mawia mój przyjaciel "lepiej mieć długi niż ...krótki". Mówię po Polsku i priczam za Hrwatski ale żyć mógłbym wszędzie, zarówno wśród falujących łanów zbóż, jak i wśród chylących się nad błękitną laguną palm, a właściwie wszędzie gdzie nie ma wojny. Dla mnie granicą jest brak środków, a nie miłość do chrząszcza brzmiącego w trzcinie, oscypków i śliwowicy łąckiej.
Z tym ostatnim żartowałem, bez łąckiej nie potrafiłbym żyć.

Serdecznie pozdrawiam
Prawda jest jak dupa, każdy ma własną.
https://www.facebook.com/Waldemar.Biela.rysunek/?ref=hl
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości