Ocena wątku:
  • 3 głosów - średnia: 3.67
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sumienie
#1
UWAGA: Tekst zawiera wulgaryzmy // Lillith


Jest taka część nas, z którą nie da pójść się na kompromis. To sumienie.
Chyba, że je ogłuszysz. Ale wtedy przestaniesz już być człowiekiem.

- Archanioł

Nie wiedziałem jak to się stało, ale zostałem psychologiem więziennym. Gdy wchodząc do brzydkiego, okratowanego miejsca mojej pracy, zastanowiłem się co mnie tutaj przywiodło, bez wahania zaznaczyłem pole z odpowiedzą: rodzice. Mogli opatrznie zrozumieć te kupowane od czasu do czasu książki o psychice człowieka i działaniu tego niesamowitego kłamcy jakim był mózg.
Ale przymus posłania mnie na studia jakoś mi do nich nie pasował.
Irytowało mnie to, że nie mogłem znaleźć jasnej odpowiedzi. Ale tego dnia moja pamięć była w opłakanym stanie. Taki właśnie był urok pracy z dziwakami. Stres zwyczajnie mnie dobijał, czułem się jak pęknięty balon. Nawet nie pamiętałem jakim cudem znalazłem się na krześle przed ubranym w białą kamizelkę od garnituru facecie, który mierzył mnie uważnym spojrzeniem spod przetłuszczonej grzywki.
Zerknąłem na jego CV, jak raczyłem nazywać wszelkie dane odnośnie życia „pacjentów”. Zaciekawiło mnie to, że wszystkie rubryki były puste, prócz nakreślonego pośpiesznie przezwiska Archanioł, które brzmiało dziwnie znajomo.
Odstawiłem dokumenty na bok i przyjrzałem mu się uważnie.
- No cóż. Może, na dobry początek, się przedstawię. Jestem Piotr Kamiński, psycholog więzienny. Przyszedłem tutaj z tobą porozmawiać… - odczekałem grzecznie chwilę. – A ty jak się nazywasz?
- Piotr Kamiński – powtórzył głucho morderca, choć spojrzenie miał całkiem trzeźwe.
- Nie, nie. – Palce wskazujące wymierzyłem we własną pierś. – To ja się tak nazywam. A ty jesteś… - Zajrzałem do notatek. - Archanioł, mam rację?
- Co to za różnica? – wypalił nagle, jakby budząc się z letargu.
Nie mogłem dobrać żadnej adekwatnej strategii.
- No tak. Zatem Archaniele, czy chcesz… mi coś powiedzieć, coś…?
- Ile razy pieprzył pan swoją żonę?
Tylko siłą woli nie pozwoliłem szczęce powędrować w dół.
- Słucham?
Nikt mnie na takie rozmowy nie przygotowywał.
- Zadałem pytanie. Ile razy pieprzył pan swoją żonę?
Miał wysoką barwę głosu, całkiem podobną do mojego.
- Ja… yyyy… nie rozumiem.
Nachylił się nad stołem patrząc przenikliwie.
- Ile razy gził się pan ze swoją samicą?
- To chyba… - urwałem nagle, zdawszy sobie sprawę z tego, że nie odpuści. Musiałem chwycić przynętę. – Dlaczego chcesz wiedzieć?
- To całkiem proste. Chcę wiedzieć czy ją pan kochał. No, chyba nie chce mi pan wmawiać, że tu chodzi o miłość. Jest pan facetem, pański mózg preferuje pociąg fizyczny, no a to sprowadza się do jednego.
Pokręciłem szybko głową.
- Przecież to by było, n-nie wiem, zboczenie jakieś.
- Zboczenie? – uśmiechnął się wyrozumiale jak ojciec wykładający dziecku, że dwa i dwa to nie pięć. – To nie byłoby nawet odstępstwo od normy. Chyba, że te sex – shopy, eksponowanie narządów płciowych przez statystycznych Kowalskich, noosfera zapierdolona trzema iksami i co piąty internauta śliniący się przy pornosach, to dla pana bajka. – Ten jego niemiły uśmiech nagle jeszcze się poszerzył. – Wiem, że pan nie zaprzeczy. Bo to by godziło w pańską dumę tłumacza ludzkich emocji. – Znowu nachylił się nad blatem, wywołując u mnie skurcze w żołądku. – Bo wtedy ja byłbym realistą, a pan tylko idealistą.
Nie pozostawił mi nic innego jak jedno krótkie:
- Nonsens…
- Nonsens? – Miał irytującą tendencje do powtarzania moich słów. – Proszę wyjść na ulicę, przejść się trochę. Ile kurew pan spotka po drodze? No, ile?
W tym momencie musiałem mu przyznać rację.
- No dobrze, ale co to zmienia? Przecież nie muszę być dokładną kopią reszty społeczeństwa? Nie muszę być taki jak oni.
Spojrzał w sufit, jak pedagog znudzony tępotą ucznia.
- Jest pan szczęśliwy?
- Tak – odparłem, zanim pomyślałem nad rolą pytania w rozmowie. Wyciągnąłem dłoń przed siebie i zacząłem zaginać palce. – Mam rodzinę, dom, dobrą pracę… – Po samych oczach widziałem, że czeka na więcej. – Psa, samochód, ogródek, komputer.
Chwila ciszy i nagły ruch głowy tego popaprańca.
- …I?
Rozłożyłem bezradnie ręce.
- A potrzeba czegoś więcej?
Spojrzał na mnie szeroko rozwartymi oczami kobiety tłumaczącej oczywistości.
- Sensu?
Kompletnie zbił mnie z tropu. I nie wiedziałem, czy to sumienie, czy wyuczona podświadomość podsunęła mi odpowiedź.
- Przecież on jest. Zawarty w tym wszystkim.
- Nie rozumiem dlaczego ludzie utożsamiają szczęście ze stanem posiadania. Oszukują przecież sami siebie, bo w końcu… dlaczegóż to miałby pan pić, gdyby własność była naprawdę satysfakcjonująca? – Rozsiadł się wygodnie w fotelu, dokładnie naśladując moją pozę, gdy tylko kosztowałem pierwszy łyk. – Po co pan ucieka w tą błogą nieświadomość, ha?
- Skąd… skąd wiesz? – zdobyłem się by zadać najistotniejsze pytanie.
- Bo jestem Piotrem Kamińskim. – Spojrzałem nań zdziwiony, on nagrodził mnie uśmiechem cwaniaczka kradnącego pieniądze z tacy w kościele. – Tak, jak wszyscy inni. Wszyscy, którzy pomylili życie z trwaniem. Nie, pan... – Wytknął mnie palcem. – … nie jest taki jak oni. To oni są tacy jak pan. Alkohol, komputer, używki… co za różnica? Zawsze ucieczka, ucieczka przez korytarz samozatrzaskujących się drzwi bez klamek. Biegnie pan, choć każdy próg oznacza brak odwrotu. – Przeżuł ślinę w ustach i przejechał językiem po wnętrzu policzka. – Jedna – Wielka – Pa – Ra – No – Ja. Więc, proszę nie mówić, że świat pana nie dotyczy. Tylko powiedzieć wreszcie, czy pieprzył pan swoją żonę.
- Tak, kocham ją – przetłumaczyłem na swoje.
To chyba było przeczucie, może jakaś inna forma instynktu, ale wiedziałem, tak po prostu, że następne pytanie mną wstrząśnie. Już zanim otworzył usta zacząłem się bać.
- A co by było, gdyby zginęła?
Ten skurwysyński uśmiech był niczym innym jak czystą kpiną. Zdecydowanym ruchem sięgnąłem do teczki i namacałem foliowe opakowanie. Cisnąłem je na stół i wskazując, zapytałem:
- Ty masz w tym spore doświadczenie, nieprawdaż Archanioł?
Całkiem spokojny kiwnął w stronę broni z zaschniętą krwią.
- Ja tego nie zrobiłem.
- A kto?
- Pan.
Na chwilę zapomniałem, że zaczerpnąłem powietrza. Wraz z wymuszonym wydechem opadła ze mnie wzbierająca złość.
- Jeżeli w ten sposób chcesz udowodnić swoją niepoczytalność, to marnie ci to idzie.
- Doprawdy? – wypalił ni z gruchy, ni pietruchy. Był szczerze zdziwiony. – Naprawdę do tej pory nie miał mnie pan za szaleńca?
Tak, miałem – mówiło serce.
- Moje subiektywne odczucia nie są w tej chwili istotne… - kazał powiedzieć wyćwiczony rozum.
- Ha! Prowadzą źli po strzale dobrych do własnej bramki! – Oparł się łokciem o blat stołu i przyjrzał mi uważnie. – Proszę mi powiedzieć, dlaczego nie są takie ważne? Jak człowiek, który zabił moją rodzinę może mówić, że subiektywne odczucia nie są ważne? – Machnął dłonią, kreśląc kąt prosty. – Może to chłodna kalkulacja pana do tego zmusiła?
W tym momencie zrezygnowałem. Chwyciłem za teczkę i zacząłem wstawać.
- Widzę, że się nie dogadamy…
- A jak się miewa Matylda? – Zamarłem. Serce zrobiło fikołka i ruszyło do opętańczego biegu. – Ta mała, słodka blondynka? Tatuś ją kocha?
- Matylda? – powtórzyłem. – S-skąd wiesz?
- A co by było, gdyby zginęła? – zapytał jak skretyniały gówniarz.
- Ani mi się waż jej dotknąć, skurwielu! Bo własnoręcznie zabiję! – wypaliłem przez zaciśnięte zęby.
- Śmiało. – Wskazał nóż. – Ma pan czym. No, proszę bardzo. Będzie pan miał spokój na całe życie. Wystarczy pchnąć, no już.
Oczy. To jego oczy się śmiały.
- Nie. Nie, nie zniżę się do twojego poziomu, Archanioł. Nawet o tym nie śnij.
Kajdanki na jego nadgarstkach zagrzechotały, gdy pchnął nóż w moją stronę.
- Oj, mógłbyś, Piotrek. Przypomnij sobie jak to było z moją rodziną. Chyba nagle nie wzięło cię na wyrzuty sumienia. No, śmiało.
- Jesteś chory! Niepoczytalny! – zaskomliłem.
- Czy to ja krzyczę? – zapytał unosząc brew.
Opadłem na siedzenie. Musiałem się uspokoić, stłumić wszelkie emocje, bo to była tylko gra, tylko zabawa psychopaty, który męczy swoją ofiarę swoim brakiem zahamowań. Musiałem…
- Masz taką ładną siostrę. Ach, te nogi. – Zamlaskał głośno.
Rąbnąłem pięściami o stół i poderwałem się z miejsca.
- Skąd ty to wszystko, kurwa, wiesz, ha? Myślisz, że podglądanie ludzi ujdzie ci na sucho? Że cię nie udupię, chuju? Skąd ty to, kurwa, wiesz? SKĄD?!
Nachylił się i dalej całkiem spokojny, wyjaśnił.
- Bo jestem Piotrem Kamińskim. I wiesz, dziwię ci się. Jak ty w ogóle możesz protestować, skoro zatłukłeś mi rodzinę? Jak możesz w ogóle tego nie pamiętać? Jak możesz bluźnić, mówiąc, że kochasz żonę, skoro ona nie żyje?
- Ty pokurwiony…
Pokręcił głową.
- Nic nie wiedziała o romansie. Bo nawet jej nie powiedziałeś. Stchórzyłeś.
Wstałem, odwróciłem się doń plecami. Zarzuciło mną, oparłem się o krzesło.
- Ewa? – zapytałem, czując swędzenie na twarzy.
- I Matylda też.
- M-m-moje dziecko…
I wtedy nadeszła ona - rozpacz. Najprawdziwsza rozpacz.
- Jak mogłeś zapomnieć? – wciąż pytał Archanioł. – Ile razy mówiłeś im, że je kochasz? No, ile? Przyznaj się chociaż do tego.
Odwróciłem się, patrząc na niego szklanymi oczami człowieka, który nagle dowiaduje się, że rzeczywistość odebrała mu wszelkie marzenia.
- Ty! Ty! Ty…!
- No dalej – rzucił, podbródkiem celując w nóż. – Śmiało. Uderz. Zabij mnie.
Spojrzałem na ostrze zaciskając dłonie na oparciu krzesła. Nagle zawył alarm. Przeciągły, świdrujący wizg.
- No już. Na co czekasz? Uderz mnie, pijaku. Nie wahaj się. Uderz mnie! No już! UDERZ MNIE!
Nagle wybuchł, oślepiając mnie. Lawina srebrzystych klocków opadła na komodę z ponurym trzaskiem. Lustro patrzyło na mnie krzywym, pełnym pretensji spojrzeniem. Zawartość butelki wsiąkała właśnie w nowy dywan.
Popędziłem do kuchni, wołając żonę po imieniu. Wpadłem przez drzwi, ciesząc się, że nie widzę nikogo. Paroma krokami znalazłem się w salonie i tam upadłem na ziemię. Na podłodze leżała Ewa, z całunem promienistych włosów. Gdzieś nieopodal zwinięta w kłębek Matylda, zastygła w tej agonalnej pozie.
Płakałem. Płakałem jak nigdy, łykając łzy, kiwając się to w przód i w tył, z rękoma obejmującymi kolana, jak sierota porzucona przez świat. Nie wiedziałem ile czasu minęło. Rozrzucałem wszystko co było pod ręką. Cały ten misternie budowany światek, moja oaza, nagle runęła. I cały ten syf, ten marmur, to drewno gówno już znaczyło.
Nagle z całej siły, zacisnąłem pocięte dłonie w pięści. Ruszyłem w stronę komody, chcąc rozwiązać zagadkę, kim był ów Archanioł, który zabił całą moją rodzinę w urojonym odwecie.
Już przed lustrem zrozumiałem. Jak oddalające się echo, raz po raz rozbrzmiewał jego głos:
- Jestem Piotrem Kamińskim. – I miałem wrażenie, że śmieje się przez łzy, w tych krzywych odbiciach popękanego zwierciadła. – Teraz widzisz, jak zabiłeś moją rodzinę. A później widziałeś, jak człowiek zabija w sobie człowieka.
Płakałem dokąd tylko mogłem. Ściśnięty w kłębek przed rozbitym lustrem. Płakałem dokąd tylko pamiętałem.
Bo śmierć nie tolerowała łez.
Odpowiedz
#2
Jesteś kłpotliwym autorem, Archaniele. Twoich tekstach bardzo trudno czepić się czegokolwiek. Piszesz bezbłędnie, skubańcu, jakbyś nad każdym zdaniem dumał tygodniamiSmile
Mistrzowsko wręcz opisałeś stan psychiczny i zdezorientowanie bohatera.
Motyw więźnia/czubka - cwaniaka przywodzi mi trochę na myśl "Zieloną Milę", a trochę "Lot nad kukułczym gniazdem".

"Nachylił się nad stołem patrząc przenikliwie.
- Ile razy gził się pan ze swoją samicą?"

Ten fragmet brzmi wręcz filmowoSmile Dobrze to świadczy o Twoim stylu - piszesz bardzo obrazowo.

Świetny tekst, gratulujęSmile
Odpowiedz
#3
Literacko jest genialnie. Praktycznie żadnych błędów. Nawet tam, gdzie chciałem się przyczepić, po chwili znajdowałem poprawność. Piszesz niesamowicie. Gratuluję!

Co do samego pomysłu, to muszę powiedzieć że miałem niegdyś bardzo podobny. Jednak nawet nie zacząłem tego pisać i chyba lepiej, że tak się stało, bo i tak nigdy bym tobie nie dorównał w przekazie informacji, niesamowicie plastycznych opisach, zapierających dech w piersiach dialogach. Świetnie ukazałeś uczucia bohatera. Chociaż wydaje mi się, że jest to motyw nieco oklepany, to napisałeś to tak, że wszelkie motywy bledną. Brawo Smile
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
Odpowiedz
#4
Łoł łoł łoł!

Już, stop, moment!
Smile dosyć pochwał, bo obrosnę w piórka. Nawet trochę się nie spodziewałem takiej reakcji. Mówicie o świetnych dialogach, a całą rozmowę pisałem o 12 w nocy, na papierze podaniowym (pierwszy raz!) i poszła bez żadnych poprawek. Później tylko dorobiłem narrację i... tyle.

Spokojnie, to wcale nie jest aż takie dobre Smile Stać mnie na więcej.
No i skromność przede wszystkim Wink

Pozdrawiam!
Odpowiedz
#5
"Stać mnie na więcej." - to jest dopiero podejście! Wink chciałbym mieć taką pewność, co do wartości swojej pracy, jak Ty. Chciałbym mieć do tego takie podstawy, jak Ty...Big Grin
Odpowiedz
#6
Panowie nie róbmy z igły widły. To jest tekst, po prostu tekst, nic cudownego Smile

Ja nie rozumiem tego zachwytu Big Grin
Ale jest mi cholernie miło.

Pozdrawiam
Odpowiedz
#7
Archaniele... Czytając każdy twój tekst można się po prostu wyłączyć i płynąc z nurtem tekstu. Gratuluję Ci takiej swoistej płynności, możliwości porwania czytelnika do samiutkiego końca. To jest talent w najczystszej postaci.

Sumienie... Niesamowite opowiadanie. Do samego końca trzyma w niepewności.
Ja po prostu... Nie wiem, co napisać po za pochwałami!

Gratulacje!
Cytat:Kiedy wypuszczam z papierosa dym
chcę poczuć to znów.
Bo nie wiem gdzie teraz jesteś Ty,
a chciałbym chyba byś była tu.
Odpowiedz
#8
Błagam, niech ktoś zjedzie ten tekst Big Grin

Ero, dziękuję za tę opinię. Wiele osób czepia się mnie z powodu przeskoków w opisach, ale jak patrzę nie wszystkim to przeszkadza, bądź nie każdy to odczuwa. W każdym razie jeszcze raz viele danke.

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#9
Do dupy ten tekst, takiego syfu dawno nie czytałem... boshe... (może być ? Big Grin)

A serio to poprzednicy już chyba wszystko napisali, pozostaje pogratulować Smile
Odpowiedz
#10
Już miałem nadzieję...

Umówmy się, że to była tylko wprawka, coś nowego niedługo raczej podrzucę jak uporam się z opkiem na HW 2010.

Smile w każdym razie całkiem miło słuchać tylu pochlebstw (niezasłużonych) ale jednak Smile

Pozdrawiam
Archanioł
Odpowiedz
#11
Przepraszam, jestem tu nowy, nie chcę wprowadzać chaosu. Tekstu nie zredaguje bo słaby jestem w te klocki. Tekst rewelacyjnie napisany ale... Powiem jak reżyser scenariopisarzowi. Tak na sucho. Za szybko dał się wymanewrować przez siebie samego. Jeśli naprawdę był więziennym psychologiem, widział gorsze rzeczy. Może wiedział jak sam siebie szybko podejść? Ja (ze swoją nieumiejętnością pisania) pociągnąłbym dłużej rozmowę. Leciutko poszerzył wymamrotaną postać. Bardziej zahartował tą rzeczywistą. Ale ogólnie zajebiste. Chociaż tak jak ktoś mówił było już kilka takich pomysłów, ja od dawna w sztuce nie widziałem nic nowego. Więc dlatego i tak gratuluje.

P.S. To nie krytyka, tylko może mała podpowiedź.
jestem nikim i niczym
Odpowiedz
#12
Dlatego oczywiście dziękuję - zdrowo przedstawione zastrzeżenia to najlepsze rady, nie obrażają a wnoszą coś nowego.

W skrócie chodzi Ci zapewne, że wszystko przeszło za łatwo? Że jako psycholog powinien być bardziej odporny? Może i racja. Myślę, że mogę się z tym zgodzić.

Pomyślę nad tym czy coś się da zmienić. W każdym razie, jeszcze raz wielkie dzięki.

Pozdrowienia
Archanioł
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz
#13
Dodam od siebie, że mam bardzo podobne odczucia jak Tajm, czyli ogólnie daje radę, ale w pewnych momentach portret bohatera jest nieprawdopodobny, zwłaszcza tu:

- Ile razy pieprzył pan swoją żonę?
Tylko siłą woli nie pozwoliłem szczęce powędrować w dół.
- Słucham?
Nikt mnie na takie rozmowy nie przygotowywał.

On jest nowym psychologiem pierwszy raz w pracy? Wink

Ogólnie dobrze napisane, ale skoro dopominasz o zjechanie :p Razi mnie jedna rzecz, mianowicie tego typu zdania, są aż dwa:

Odwróciłem się, patrząc na niego szklanymi oczami człowieka, który nagle dowiaduje się, że rzeczywistość odebrała mu wszelkie marzenia.

Płakałem jak nigdy, łykając łzy, kiwając się to w przód i w tył, z rękoma obejmującymi kolana, jak sierota porzucona przez świat.

Chodzi mi oczywiście o porównania, szczególnie pierwsze jest takie na siłę, można by chyba uprościć całe zdanie Wink
Odpowiedz
#14
Jadę dalej z Archanielską prozą. Smile



W szczególe:
  • „Gdy wchodząc do brzydkiego, okratowanego miejsca mojej pracy, zastanowiłem się co mnie tutaj przywiodło, bez wahania zaznaczyłem pole z odpowiedzą: rodzice.” – luźna sugestia: nie byłoby lepiej, żeby „zastanowiłem” i „zaznaczyłem” zastąpić „zastanawiałem” i „zaznaczałem”? W tej chwili informujesz czytelnika o tym, że bohater ni stąd ni zowąd nagle wziął i przemyślał swoje życie zawodowe. Nie wiadomo dlaczego akurat teraz, ale nastąpiło to raz. A wiesz: jak człowiek coś robi i nie bardzo wie, dlaczego robi akurat to, to tego typu refleksje zdarzają mu się może nie często, ale od czasu do czasu. Ot, czasem taka myśl nachodzi w stylu „co ja tu właściwie robię?”. Myślałem o tym, że tym zdaniem można by na coś takiego wskazać. Ale jak mówiłem: to zupełnie luźna sugestia – bądź co bądź, zmienia się nieco sens zdania, a do tak daleko posuniętej ingerencji w Twój tekst, jakby nie patrzeć, jako czytelnik nie mam prawaWink
  • „Mogli opatrznie zrozumieć te kupowane od czasu do czasu książki o psychice człowieka i działaniu tego niesamowitego kłamcy jakim był mózg.” – ale tu już mam^^ Albo „opacznie” (czyli na opak, niewłaściwie), albo „nieopatrznie” (czyli nierozważnie). W tym kontekście doskonale pasują oba słowa, ale na pewno nie „opatrznie”. Takie słowo nie istnieje.
  • „Nawet nie pamiętałem jakim cudem znalazłem się na krześle przed ubranym w białą kamizelkę od garnituru facecie (...)” – bój się Boru, on tak w samej kamizelce siedział?! oO Seryjny morderca, który świeci pisiorem przed psychologiem? xD Wiesz – ze zdania tak można wywnioskować, bo zwracasz uwagę – w sumie nie wiedzieć czemu – akurat na kamizelkę, pomijając resztę garderoby jakby nie istniała^^ Nie mówię, że masz opisywać jego ubiór, tego mam dość w prozie dziewcząt;P Ale skoro chodzi Ci tylko o kamizelkę, to może stąd to w ogóle wyrzucić, zostawiając tylko info o grzywce, a kamizelkę dorzucić na przykład gdzieś w rozmowie, że nie wiem – strzepnął niewidzialny pyłek z białej kamizelki od garnituru, że poprawił kamizelkę, rozumiesz: coś takiego dorzucić, żeby stworzyć pretekst do wspomnienia o kamizelce, jednocześnie bez takiego wyodrębniania jej i eksponowania^^
  • „(...) który mierzył mnie uważnym spojrzeniem spod przetłuszczonej grzywki.” – yay! Emo-morderca! XD
  • „Zerknąłem na jego CV, jak raczyłem nazywać wszelkie dane odnośnie życia „pacjentów”. Zaciekawiło mnie to, że wszystkie rubryki były puste, prócz nakreślonego pośpiesznie przezwiska Archanioł, które brzmiało dziwnie znajomo.” – chcesz powiedzieć, że on zerknął do tej teczki i zobaczył, że rubryki są puste dopiero teraz? Stojąc już przed półnagim mordercą? Nie wydaje Ci się to trochę nieprofesjonalne? Chyba powinien się przygotować trochę przed tym spotkaniem, no nie?Tongue
  • Odstawiłem dokumenty na bok i przyjrzałem mu się uważnie.” – czyli zrobił coś takiego:
    [Obrazek: classroom-band-folder-standing-new.jpg]
    ...tak?^^
    Luźna sugestia: nie byłoby bardziej naturalnie, gdyby jednak „odłożył” dokumenty?
  • „- Nie, nie. – Palce wskazujące wymierzyłem we własną pierś. – To ja się tak nazywam. A ty jesteś… - Zajrzałem do notatek. - Archanioł, mam rację?” – kompletnie nie znam się na pracy psychologa więziennego, ale to mi brzmi bardziej jak próba nawiązania kontaktu z kilkulatkiem, a nie z groźnym mordercą. Wiesz, poznajemy się przez zabawę, skłaniamy dziecko, żeby nas naśladowało i tak dalej. „Ja jestem Nae Mair, a ty? Nie, głuptasie, to ja jestem Nae Mair, ty nazywasz się inaczej” – i oczywiście obowiązkowo trzeba pokazywać palcem, bo przecież dziecko jest wzrokowcem. XD
  • „Nie mogłem dobrać żadnej adekwatnej strategii.” – to jego pierwszy dzień pracy, no nie? Bo jeśli gościu zamienia z przestępcą jedno zdanie, przestępca radośnie i podskokach nie współpracuje (dziwne, doprawdy!), a ten już wpada w [KLIK] „Łot tu du, łot tu du”, to ja nie kupuję, że ten gościu ma jakiekolwiek doświadczenie w zawodzieTongue
  • „Nikt mnie na takie rozmowy nie przygotowywał.” – a na jakie? oO O pogodzie, czy może o wynikach ostatniego meczu?
  • „Chyba, że te sex – shopy (...)” – tu bez spacji po „sex” i przed „shopy” i krótki myślnik... zaraz, to jakoś się tam nazywa... dywiz czy coś takiego. Myślę, że przy jednej wielkiej paranoi też należałoby to w ten sposób zmienić.
  • „- Ty masz w tym spore doświadczenie, nieprawdaż[,] Archanioł?” – zwroty do rozmówców wydzielamy przecinkiem. Zawsze. Zazwyczaj to robisz, więc to chyba tylko niedopatrzenie.



W ogóle:
  • Bohaterowie – morderca niezły. To znaczy po prostu przekonujący. Natomiast psycholog... Na Bór zielony i cienisty, ten koleś się zachowywał jak facet wzięty z ulicy z zaskoczenia i zaciągnięty do więzienia z rzuconym mimochodem „Stary, wejdziesz tam i pogadasz z mordercą”. Ich dialog owszem, jest dość naturalny, ale jak dialog przestępcy z zupełnie przypadkowym poczciwcem, a nie z psychologiem więziennym. Przykro mi, ale tego psychologa położyłeśTongue
  • Warsztat – myślniki do poprawki (dialogi zaczynają się krótkimi, a słowa rozdzielasz długimi – to na odwrót ma być;P), a tak poza tym, no to jakieś pojedyncze rzeczy... Całość, jak to u Ciebie, sprawia dość poprawne wrażenie i pozwala zagłębić się w historię bez potykania się o błędyWink
  • Fabuła – biorąc pod uwagę tego nieszczęsnego psychologa i w ogóle pierwsze dwie strony opowiadania, chciałem już powiedzieć, że to jak na razie najsłabszy Twój tekst, jaki czytałem. Cóż... Obawiam się, że dalej tak twierdzę, ale ratujesz „Sumienie” zakończeniem. Na szczęście i tutaj pojawił się ciekawy pomysł, sumienie-morderca. Bez niego opowiadanie do niczego by się nie nadawało w obecnej postaciTongue



Podsumowując:
Chciałeś, żeby ktoś Ci to „zjechał”, no to masz xD Sam wsadzasz czytelnikowi broń do ręki, pisząc o takim „psychologu”Tongue Stać Cię na więcej. Wiem to, bo czytałem inne Twoje opowiadania. Zdecydowanie stać Cię na więcej, a to trzymaj sobie jako przestrogę „jak nie tworzyć bohaterów”;] Aha, ważna rzecz jeśli piszesz o takim, dość jednak specyficznym zawodzie, jak na przykład psycholog więzienny: przed przystąpieniem do dialogu dowiedz się o tymże zawodzie jak najwięcej. Popytaj może kogoś, poczytaj coś, a choćby i pooglądaj (niekoniecznie filmy, ale może jakieś programy na Discovery czy gdzieś, nie wiemWink ). Nie rzucaj się na pisanie w ciemno, bo wyjdą Ci absurdy.
~~~ Na emeryturze było nudno ~~~
Wróciłem więc. Tak trochę.
Odpowiedz
#15
Nae, muszę zgodzić się z wytkniętymi tutaj błędami, ale... nie byłbym sobą, gdybym nie odpowiedział w sprawie psychologa.

Psychologią interesuję się od dawna, więc, gdyby trzeba było, pan pseudopsycholog opisany by został prawidłowo. Więc dlaczego nie został? Bo on jest takim psychologiem wziętym z ulicy! Przecież to pijak, który ma jakąś określoną wariację umysłu, nie znający się na psychologii nawet ciutkę. To jest wizja - nie jego realny zawód, który powrócił do niego, gdy zabił własną żonę i dziecko. To pic! Mam nadzieję, że trochę wyjaśniłem, że to zamierzone było Big Grin
Jeżeli myślisz, że Twój tekst jest dobry, napisz do mnie.
Wszystko da się naprawić.

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości