Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Iwanow
#1
     Iwa­now był. 
     W zasa­dzie tylko był, bo czy żył? Z dru­giej jed­nak strony tro­chę żył. Miał jakieś tam miesz­ka­nie, miał jakieś tam pie­nią­dze i żonę miał. Co prawda, żona za gra­nicą poby­wała i pie­nią­dze tylko od Iwa­nowa odbie­rała, ale jed­nak była. Na papie­rze. Więc Iwa­now, tak po praw­dzie, nie bar­dzo wie­dział co z tą żoną. No niby pisała, dzwo­niła i strasz­nie tęsk­niła. Iwa­now też tęsk­nił, szcze­gól­nie gdy naszły go wspo­mnie­nia, jak to się z żoną swoją pozna­wał. A nie było to łatwe doświad­cze­nie. Wręcz prze­ciw­nie, droga do związku była usłana roz­ża­rzo­nymi węglami po któ­rych Iwa­now musiał kro­czyć boso. Po pierw­sze teścio­wie jakoś nie polu­bili Iwa­nowa. Zaw­sze mówili, że jest nie­obecny, zamy­ślony i w ogóle córuś nasza co Ty będziesz z takim urzę­da­sem za życie maiła. Ani to bogaty, ani to biedny, jakiś taki … Ale Iwa­now nie słu­chał wie­dział, że to jego miłość życia i że z nią wła­śnie chce spę­dzić resztę swo­ich dni. Więc zapro­sił wybrankę na roman­tyczną kola­cję. W kie­szeni oczy­wi­ście zarę­czy­nowy pier­ścio­nek. Nie stać go było na bry­lanty, więc kupił naj­pięk­niej­szy jaki tylko zna­lazł, ze szcze­rego złota a przy oka­zji prze­cud­nie gra­we­ro­wany w jakieś del­finki czy inne ssaki wodne. W każ­dym razie śliczny był. Tak więc sie­dzi Iwa­now przy sto­liku w dobrej, dro­giej restau­ra­cji w cen­trum mia­sta i czeka na swoją drugą połówkę jabłka. Czeka i myśli. A myśli miał w gło­wie miliony. Od tych naj­po­myśl­niej­szych do tych mrocz­nych gdzie uko­chana zja­wia się na kola­cję z rodzi­cami. To byłby kosz­mar. Tak do końca Iwa­now nie był jesz­cze pewien, czy aby się oświad­czyć, czy może lepiej uciec i dać sobie spo­kój z tym całym żenie­niem się, jed­nak miłość zwy­cię­żyła. I oto do sali wcho­dzi jego wybranka. Może i nie była za uro­dziwa. Może tu i ówdzie wle­wał się tłusz­czyk, ale Iwa­now wie­dział, że kocha­nego ciała ni­gdy za dużo i to kochane ciało kocha także jego. Przy­naj­mniej tak mu się zda­wało. Więc grzecz­nie dosu­nął krze­sło, aby przy­szła narze­czona wygod­nie usia­dła, zamó­wił szam­pana, potem jakąś przy­sta­weczkę i zupkę, a jakże pomi­do­rową, oraz danie główne. I roz­ma­wiał Iwa­now z wybranką o róż­nych rze­czach. Raczej gadał, paplał jak najęty aż w pew­nym momen­cie kel­ner przy­niósł rachu­nek. Trwoga wstą­piła w Iwa­nowa. Koniec bie­siady a on jesz­cze pier­ścionka nie nało­żył wybrance na palec. Na szczę­ście wybranka chyba zro­zu­miała w czym rzecz i zamó­wiła … butelkę wódki oraz prze­ką­skę. I dalej tak sie­dział Iwa­now, gadał jak najęty a z każ­dym kie­lisz­kiem wybranka serca sta­wała się i pięk­niej­sza i zabaw­niej­sza i coraz bar­dziej się w niej zako­chi­wał. Wresz­cie gdy widać już było dno butelki, wstał, wyjął pier­ścio­nek i łamią­cym się gło­sem na całą salę powie­dział: 
– Chcesz moja dro­ga… czy nie chcesz? – i wycią­gnął przed sie­bie owo cudo z ssa­kami mor­skimi. 
Ule­gła. Zgo­dziła się a dwa tygo­dnie póź­niej już byli mał­żeń­stwem. I Iwa­now nie wie­dział czy to szczę­ście, czy w nie­bie jest, czy w pie­kle. Nie wie­dział czy aby to nie sen. W ogóle nic nie wie­dział. Nawet co do sie­bie miał wąt­pli­wo­ści, czy aby jest. Bo że był, to nie ule­gało wąt­pli­wo­ści. Pozo­sta­wione, nie­do­myte kubki, jakieś skar­pety dziu­rawe poroz­rzu­cane po całym miesz­ka­niu, jakieś błoto na wycie­raczce, wszystko to świad­czyło, że jed­nak Iwa­now był. A przy­naj­mniej przez kilka chwil ist­niał w tym wła­śnie miej­scu. Cza­sami gdy budził się zlany potem, oglą­dał się za sie­bie i … widział swoje odbi­cie w lustrze powie­szo­nym po dru­giej stro­nie pokoju. A tam zupeł­nie inny świat. Bar­dziej żywy, kolo­rowy praw­dziw­szy niż ten tutaj, niż sam Iwa­now. Więc leżąc tak i patrząc w to lustro, Iwa­now myślał, że być może jest tylko jakimś odbi­ciem tego dru­giego Iwa­nowa i że, tam­temu jest o wiele lepiej i że, tam­ten Iwa­now jest. Smu­tek jakiś ogar­niał wtedy Iwa­nowa. A gdzie smu­tek tam i nostal­gia. A gdzie nostal­gia tam i tęsk­nota. Wielka nie­wy­obra­żalna, głę­boko zako­rze­niona w duszy tęsk­nota za domem. Za rodziną, zna­jo­mymi i za papie­rową żoną. Za nią chyba naj­bar­dziej. Bo Iwa­now mimo, że był, to jed­nak miał serce. I to cał­kiem mięk­kie. Za mięk­kie. Tu komuś cos pomógł. tam komuś cos napra­wił, gdzieś kogoś podwiózł. Zaw­sze bez­in­te­re­sow­nie, zawsze za uśmiech. A jak mówił mędrzec jeden – gdy masz mięk­kie serce to musisz mieć twardą dupę. A Iwa­now dupę tez miał miękką. A wszystko to przez dziwny zbieg oko­licz­no­ści. Otóż Iwa­now miesz­ka­jąc jesz­cze wtedy w swoim wiel­kim kraju, co to mie­dzy Europą a Azją się roz­po­ście­rał a w daw­nej prze­szło­ści nawet i o Ame­rykę zaha­czał, pra­co­wał jako naj­zwy­klej­szy urzęd­nik. Sie­dział sobie za biur­kiem prze­kła­dał tony doku­men­tów i cał­kiem nie­źle mu się żyło. Nawet miesz­ka­nie dostał z przy­działu. Nie było to coś wiel­kiego, dwa pokoje jakaś kuchenka, na pięt­na­stym pię­trze w bloku z wiel­kiej płyty z wido­kiem na mia­sto i wiecz­nie psu­jącą się windą, co jed­nak Iwa­nowowi nie prze­szka­dzało bo dla zdro­wot­no­ści od czasu do czasu dobrze było się po scho­dach prze­spa­ce­ro­wać. Pen­sję też miał nie­zgor­szą, star­czało na życie we dwoje i jesz­cze co nieco można było do poń­czo­chy odło­żyć. Ale pew­nego listo­pa­do­wego poranka wszystko się zmie­niło. Awans. Tak, Iwa­now dostał awans. Miał być od grud­nia kimś, kim ni­gdy nie był. Przed­sta­wi­cie­lem han­dlo­wym mini­ster­stwa na kraje Europy środ­ko­wej z sie­dzibą w jed­nym z sate­lic­kich kra­jów. W tym z naj­bar­dziej uko­cha­nym z kra­jów, któ­rego jego kraj umi­ło­wał ponad życie. Nie­stety bez wza­jem­no­ści. Tak więc wyca­ło­wał Iwa­now swoją żonę, spa­ko­wał walizki i ruszył w podróż swo­jego życia … Nie, nie aż tak słodko, tylko na dwu­ty­go­dniową wyprawę aby zapo­znać się z warun­kami i przy­go­to­wać grunt pod zało­że­nie przed­sta­wi­ciel­stwa. Wsiadł wiec Iwa­now do samo­lotu i pole­ciał, zupeł­nie nie spo­dzie­wa­jąc się tego co się zda­rzy.
Odpowiedz
#2
Na początek garść technikaliów: szwankuje interpunkcja i czcionka zabójczo mała Smile To fragment większej całości? Wolałabym, by historia zamknęła się jednak w miniaturze... Ale zakończenie takie... Niewykończone Tongue
Całość podoba mi się bardzo, sprawnie, z pazurem. Fajny ten główny bohater, mimo ze trochę Iwana Denisowicza czy też Denisa Iwanowicza mi przypomina...
Później rozwinę tę myśl, bo wrócę tu na pewno.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
W ogóle  jakoś  dziwnie  się tutaj  tekst rozkłada  .  Interpunkcja  to mój znak rozpoznawczy Big Grin  Ale  od  czego są  korektorzy w wydawnictwach ( w razie jak będzie całość  i trza  będzie  wydać )  Big Grin  Niech też zarobią Big Grin Nie  wiem  czy  większej całości ... może  ....  plan  jest  ale ...
Odpowiedz
#4
Jak na początek czegoś, zapowiada się bardzo interesująco. Zobaczymy, co będzie dalej.

Pozdrawiam.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Ano. Miranda pamięta i wróci. To pewne jak... "Daj pani złotówkę, ja się o zdrowie pani modlić będę".
Teraz nie rady nawet modlitwa.
Wrócę...
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#6
Historia o everymanie, czy raczej zaczątek historii - po kolejnym czytaniu widzę już wyraźnie zarys szerszej fabuły.
Z mojej strony 4/5 Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#7
(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): Iwa­now też tęsk­nił, szcze­gól­nie gdy naszły go wspo­mnie­nia, jak to się z żoną swoją pozna­wał.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): Wręcz prze­ciw­nie, droga do związku była usłana roz­ża­rzo­nymi węglami (przecinek) po któ­rych Iwa­now musiał kro­czyć boso. Po pierw­sze teścio­wie jakoś nie polu­bili Iwa­nowa.
Brak przecinka i bliskie powtórzenie.


(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a):  Zaw­sze mówili, że jest nie­obecny, zamy­ślony i w ogóle córuś nasza co Ty będziesz z takim urzę­da­sem za życie maiła.
Wypowiedź dobrze wyróżnić cudzysłowem. A maiła i maiła, tylko co? Big Grin Częsta literówka zapewne z automatycznego poprawienia w Wordzie.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a):  Ale Iwa­now nie słu­chał (przecinek) wie­dział, że to jego miłość życia i że z nią wła­śnie chce spę­dzić resztę swo­ich dni.
Podkreślone słowa proszą się o przestawienie miejscami.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): W każ­dym razie śliczny był. Tak więc sie­dzi Iwa­now przy sto­liku w dobrej, dro­giej restau­ra­cji w cen­trum mia­sta i czeka na swoją drugą połówkę jabłka.
Pomieszanie czasów. Mi osobiście nie przeszkadza, ale profesjonalni korektorzy padliby na zawał Big Grin


(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): potem jakąś przy­sta­weczkę i zupkę, a jakże (pauza?) pomi­do­rową, oraz danie główne.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): Raczej gadał, paplał jak najęty (przecinek) aż w pew­nym momen­cie kel­ner przy­niósł rachu­nek. (...)
Bar­dziej żywy, kolo­rowy(przecinek) praw­dziw­szy niż ten tutaj, niż sam Iwa­now. (...)
Wielka(przecinek) nie­wy­obra­żalna, głę­boko zako­rze­niona w duszy tęsk­nota za domem. (...)
Sie­dział sobie za biur­kiem(przecinek) prze­kła­dał tony doku­men­tów i cał­kiem nie­źle mu się żyło. (...)
Nie było to coś wiel­kiego, dwa pokoje(przecinek) jakaś kuchenka, na pięt­na­stym pię­trze w bloku z wiel­kiej płyty(przecinek) z wido­kiem na mia­sto i wiecz­nie psu­jącą się windą, co jednak Iwa­nowowi nie prze­szka­dzało(przecinek) bo dla zdro­wot­no­ści od czasu do czasu dobrze było się po scho­dach prze­spa­ce­ro­wać. (...)
Nie, nie aż tak słodko, tylko na dwu­ty­go­dniową wyprawę(przecinek) aby zapo­znać się z warun­kami i przy­go­to­wać grunt pod zało­że­nie przed­sta­wi­ciel­stwa. Wsiadł wiec Iwa­now do samo­lotu i pole­ciał, zupeł­nie nie spo­dzie­wa­jąc się tego(przecinek) co się zda­rzy.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): Koniec bie­siady a on jesz­cze pier­ścionka nie nało­żył wybrance na palec. Na szczę­ście wybranka chyba zro­zu­miała w czym rzecz i zamó­wiła … butelkę wódki oraz prze­ką­skę. I dalej tak sie­dział Iwa­now, gadał jak najęty a z każ­dym kie­lisz­kiem wybranka serca sta­wała się
Trochę za dużo tej wybranki.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): (...) niż sam Iwa­now. Więc leżąc tak i patrząc w to lustro, Iwa­now myślał, że być może jest tylko jakimś odbi­ciem tego dru­giego Iwa­nowa i że, tam­temu jest o wiele lepiej i że, tam­ten Iwa­now jest. Smu­tek jakiś ogar­niał (go) wtedy Iwa­nowa.
A tu Iwanowa.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): Tu komuś cos pomógł. tam komuś cos napra­wił, gdzieś kogoś podwiózł. (...) A Iwa­now dupę tez miał miękką.
Literówki.

(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): Tak więc wyca­ło­wał Iwa­now swoją żonę, spa­ko­wał walizki i ruszył w podróż swo­jego życia ...
Wielokropek powinien zacząć się zaraz po słowie.

Na wstęp do czegoś większego to ok, ale jeśli to zamknięta całość to tak jakoś... słabo. Styl poprawny niezgrzytliwy, choć roi się od błędów, od literówek po zaimkoze i powtórzenia. Historia (jej zarys?) mnie niestety nie wciągnęła. Bohater też specjalnie nie przekonał.
Z fajerwerków to to zdanie spodobało mi się najbardziej, ze względu na ładnie rozbudowany eufemizm:
(01-03-2018, 19:02)BJKlajza napisał(a): Otóż Iwa­now miesz­ka­jąc jesz­cze wtedy w swoim wiel­kim kraju, co to mie­dzy Europą a Azją się roz­po­ście­rał a w daw­nej prze­szło­ści nawet i o Ame­rykę zaha­czał, pra­co­wał jako naj­zwy­klej­szy urzęd­nik.

Patrze do gwiazdkowego schematu i od siebie mogę dać 2.

Pozdrawiam
Zły Wilk Big Grin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości