Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Stalker; recenzja
#1
Niewielu ludzi w dzisiejszych czasach pamięta, że Stalker to nie tylko tytuł popularnej gry komputerowej, której akcja umieszczona jest w Czarnobylu, ale także jeden z najważniejszych filmów w historii kinematografii. Dzieło Andrieja Tarkowskiego, pomimo upływu ponad 30 lat od premiery, wciąż zachwyca niepowtarzalną, oniryczną atmosferą i perfekcją wykonania, równocześnie wciąż pozostając aktualne dzięki uniwersalności przesłania. Trudno byłoby streścić na paru stronach tak ogromne dzieło, przypomnę więc jedynie, że tytułowy stalker, to jurodiwy; wywodząca się z prawosławnej tradycji postać „szaleńca Chrystusowego”, człowieka, którego drogą do świętości jest ujawnianie grzechów innych ludzi i bycie dla nich duchowym przewodnikiem. Głównym wątkiem filmu jest wędrówka dwóch mężczyzn: pisarza i profesora, którym towarzyszymy w wędrówce przez Strefę (zonę), miejsce w którym kilka lat wcześniej doszło do kontaktu z pozaziemską cywilizacją. Ludzie wierzą, że w głębi Zony znajduje się komnata, w której spełniają się wypowiedziane ze szczerego serca życzenia. Wiara w ten cud zdaje się być ostatnią nadzieją dla ogarniętych przez zwątpienie pielgrzymów. W tym filmie nic nie jest jednoznacznie powiedziane i dzięki temu każdy widz ma inne spostrzeżenia po jego obejrzeniu. To właśnie wielość interpretacji stanowi o sile przekazu dzieła Tarkowskiego, jak i o jego uniwersalności przywołującej nieodparte skojarzenie z prozą Dostojewskiego, czy nawet przypowieściami biblijnymi. Dopełnieniem religijno filozoficznego wizerunku filmu są typowe dla kolorowych obrazów Tarkowskiego zdjęcia, same w sobie będące dziełem sztuki. przez pierwsze minuty filmu, kiedy akcja toczy się w naszym świecie, oglądamy obraz w sepii, co podkreśla monochromatyczność egzystencji w obliczu braku wiary, albo raczej braku czegoś, w co można by wierzyć. Z kolei kiedy akcja przenosi się do zony obraz nabiera barw. Wszystko wydaje się być przejaskrawione, a przepiękne, choć odrealnione krajobrazy z porośniętymi soczystą roślinnością szczątkami socrealistycznych budowli i zakładów przemysłowych budują atmosferę senności i oniryzmu. Od wizualnej strony film przypomina zagłębianie się w coraz bardziej mroczne zakamarki ludzkiej duszy, gdzie na próbę wystawieni zostają nie tylko bohaterowie, ale także psychika widza. Pod koniec filmu pojawiające się na ekranie obrazy są już do tego stopnia przytłaczające, że naprawdę pragniemy się obudzić z tego strasznego snu. Samo zakończenie właściwie nie jest zakończeniem. Jest niejednoznaczne i zupełnie niczego nie wyjaśnia. Jak już wspominałem to właśnie uniwersalność stanowi o ponadczasowości i sile przekazu tego arcydzieła.
Na podsumowanie stwierdzę jedynie, że moim zdaniem jest to jedno z największych osiągnięć nie tylko radzieckiej, ale z czystym sercem powiem, że także światowej kinematografii i nawet nie będąc fanem Tarkowskiego po prostu wypada go obejrzeć.
Odpowiedz
#2
Jak dla mnie trochę zbyt ogólnikowo. Piszesz, że ilu widzów, tyle spostrzeżeń, ale brakuje mi tu trochę Twoich własnych. Analizę filmu od strony plastycznej można pewnie znaleźć w każdej innej recenzji.
Poza tym, należałoby też chyba wspomnieć o autorach powieści, od której cała rzecz się zaczęła. Tarkowski może i stworzył autonomiczne dzieło, ale sam jednak wszystkiego nie wymyślił.
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#3
Cytat:przez pierwsze minuty filmu

Brak wielkiej bukwy.

Cytat:Dopełnieniem religijno filozoficznego wizerunku filmu są typowe dla kolorowych obrazów Tarkowskiego zdjęcia, same w sobie będące dziełem sztuki.

Religijno-filozoficzny. Tak trzeba napisać.

Co do tekstu: słabszy jako recenzja, ale dobry jako taki zachęcacz do ponownego obejrzenia. Bo tak z tym filmem jest: odbiera się go trudno, a przez swoją ślimaczość wręcz odpycha zwolenników czystych emocji. Takie kino trzeba lubić, ew. należy bardzo się zaprzeć, by obejrzeć.
Nie zmienia to faktu, że zgadzam się z puentą: to arcydzieło kinematografii, warte tego, by każdy je obejrzał. Choćby po to, by wyrobić sobie własne zdanie.

Ogólnie: fajny tekst, podoba mi się. Tylko aż trzy razy podkreślasz oniryczność, ja bym tego nie powtarzał. Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości