17-08-2010, 10:50
Narzekania na bezustanny brak środków, odwieczne apele o zaciskanie pasa, nie wytrzymują krytyki i są śmieszne, gdy widzi się, że jednocześnie stać nas na ponoszenie kosztów nagminnych malwersacji. Toteż zaczynam wątpić w rozsądek naszych władz. Od lat nic się nie zmienia; partyjny ping - pong trwa bez końca i powoli staje się naszym zwyczajem, tak jak nonszalancka maniera nieodpowiadania na listy.
Zastanawiam się, kiedy zaczniemy myśleć w sposób racjonalny, to znaczy - ekonomiczny. Kiedy zacznie się nam opłacać zdrowy rozsądek? Czy nastanie za naszego życia i wreszcie przestaniemy być swawolnymi utracjuszami? Może władza nie jest zainteresowana prawidłową działalnością, ale zabawą w przeciąganie ideologicznej liny? Dzieleniem włosa na cudzej głowie za pomocą demagogicznej siekiery? Szerzeniem nienawiści do tych, którzy jej nie popierają?
Mam wrażenie, że powołana jest tylko i wyłącznie do cynicznego rozkładania bezradnych rąk, a obywatel jest traktowany jak zło konieczne, zawalidroga, oszust i pieniacz żerujący na jej uczuciach. Nie jest zainteresowana polepszeniem państwa, lecz woli o nim dyskutować nadając mu kolejne numery, dzieląc je krzyżami, tablicami, patriotyzmem A i patriotyzmem B.
Po cóż ja to mówię? Mówię po to, by uświadomić różnym politykom, że źle się bawią: nie ma w nich tej świadomości, że polityk, to nie nos, ale tabakierka; polityk, to nie Pan i Władca; polityk to nie funkcja dożywotnia i dziedziczna; polityk, to SŁUŻĄCY; np. ja go powołałem i ja mogę go odwołać, gdyż to ja opłacam mu liberię.
Zastanawiam się, kiedy zaczniemy myśleć w sposób racjonalny, to znaczy - ekonomiczny. Kiedy zacznie się nam opłacać zdrowy rozsądek? Czy nastanie za naszego życia i wreszcie przestaniemy być swawolnymi utracjuszami? Może władza nie jest zainteresowana prawidłową działalnością, ale zabawą w przeciąganie ideologicznej liny? Dzieleniem włosa na cudzej głowie za pomocą demagogicznej siekiery? Szerzeniem nienawiści do tych, którzy jej nie popierają?
Mam wrażenie, że powołana jest tylko i wyłącznie do cynicznego rozkładania bezradnych rąk, a obywatel jest traktowany jak zło konieczne, zawalidroga, oszust i pieniacz żerujący na jej uczuciach. Nie jest zainteresowana polepszeniem państwa, lecz woli o nim dyskutować nadając mu kolejne numery, dzieląc je krzyżami, tablicami, patriotyzmem A i patriotyzmem B.
Po cóż ja to mówię? Mówię po to, by uświadomić różnym politykom, że źle się bawią: nie ma w nich tej świadomości, że polityk, to nie nos, ale tabakierka; polityk, to nie Pan i Władca; polityk to nie funkcja dożywotnia i dziedziczna; polityk, to SŁUŻĄCY; np. ja go powołałem i ja mogę go odwołać, gdyż to ja opłacam mu liberię.