26-03-2011, 15:34
Gdy się obudziłem, stałem na środku pokoju. Byłem zlany potem i co najdziwniejsze miałem na sobie przemoknięte i pobrudzone buty. Rozejrzałem się uważnie i powoli po pokoju. Zegar pokazywał godzinę siódmą rano, a ja czułem się nadal zmęczony i niewyspany.
„Gdzie ja byłem całą noc? Czyżbym przeholował z alkoholem? Jeżeli cały się rozebrałem to dlaczego zostawiłem buty i dlaczego stałem na środku pokoju?”
Te myśli wirowały mi w głowię jak szatańska karuzela, kiedy kładłem się jeszcze na chwilę na kanapę. Zdjąłem buty, przykryłem się kocem i zasnąłem. Tym razem chyba już nic mi się nie śniło.
Była godzina trzynasta po południu gdy obudził mnie telefon. Z nadal dziwnym mętlikiem w głowie, z oczami zamkniętymi do połowy wstałem i poczłapałem do niego. Moja prawa dłoń sięgnęła zimnej słuchawki.
„Jak to piekielnie głośno dzwoni!”
- Detektyw Moor. Słucham?-
-Moor, tu starszy sierżant O’Conel. Jest sprawa.-
Policja rzadko posługiwała się prywatnymi detektywami, zresztą sama dysponowała swoimi ludźmi w niemałej liczbie. Dlatego od razu otrzeźwiałem.
- Tak sierżancie?-
-Jesteś zainteresowany przeprowadzeniem oględzin miejsca zbrodni? Sporządzisz raport i go nam przekażesz. Nic wielkiego.-
Jego głos był ożywiony. Śpieszył się i nie zamierzał nawet tego ukrywać.
- Nie macie nikogo kto…-
- Moor do cholery! Wszyscy uganiają się za tym Porywaczem, podobno znowu kogoś dopadł. Barnaky zarządził pełną mobilizacje i każda wolna ręka pracuje teraz nad tą sprawą.-
- Z cały szacunkiem Sierżancie, ale często znikają kobiety i nikt nie robi wokół tego wielkiego szumu.-
W słuchawce usłyszałem głęboki wdech.
-Słuchaj Moor, tym razem zginęła żona Lorda Maloy’a.-
W słuchawce rozległa się długa cisza. „No to teraz się porobiło” pomyślałem. Skoro już nawet zaginęła i prawdopodobnie została zabita żona jednego z Lordów, czyli jakby nie patrzeć osoba publiczna. Sprawa zaczęła wymykać się spod kontroli.
-Dobra, gdzie jest to miejsce i kto zginął?-
- Na ulicy Highgate 12 c. Ludzie mówią że to samobójstwo. Nasza jednostka jest już na miejscu i zabezpiecza teren.
- Wiadomo kto i w jakich okolicznościach?-
- Skoczek. A kto? Tego właśnie musisz się dowiedzieć. Póki co życzę miłej służby i jak tylko dostaniemy raport, Ty dostaniesz kasę. Wszystko jasne?-
-Nadal urzędujecie w posterunku nr.24?-
-Tak-
-No to do usłyszenia!-
Sierżant się rozłączył a ja jeszcze przez chwilę wsłuchiwałem się w piszczenie słuchawki.
„To lepsze niż czekanie na zbawienie i płacenie rachunków powietrzem”
Potem zapaliłem papierosa, ubrałem się w szary garnitur i narzuciwszy na siebie płaszcz wyszedłem po samochód.
Gdy schodziłem po schodach spotkałem Ją. Kobieta ubrana w wyzywającą czerwień. Jej ciemne blond włosy spadały kaskadą na delikatnie ramiona ukryte pod żakietem.
- Detektyw Moor jak sądzę? –
Czerwona szminka uwydatniała jej usta, oczy jakby złote… .
- Do usług, a Pani to zapewnie Patricia Mc'Douel.-
Kształt bioder i delikatne linie dekoltu uwypuklone na czerwieni… .
- Tak, zgadza się Panie detektywie.-
Po chwili nastała cisza, nie mogłem się skupić. Wymówić ani jednego słowa. Doszła do mnie naglę ta straszliwa prawda.
„Już dawno nie miałem kobiety”
- To może jednak pogadamy w pańskim biurze, tak? To chciał właśnie Pan mi zaproponować, prawda?-
Jej uśmiech… .
-Tak, jak najbardziej! Proszę tędy.-
Słyszałem jej kroki, spokojne i powolne. Jej obcasy jakby za każdym razem uderzały w moją czaszkę. Gdy doszliśmy do biura nawet nie zdjąłem z siebie płaszcza, usiadłem od razu na fotelu wskazując miejsce dla Klientki dłonią.
-Proszę usiąść, wyjąć zdjęcia i opowiedzieć mi co nie co o wydarzeniach związanych z Pani mężem.-
-Już od jakiegoś dobrego czasu mój mąż Lord Mc’Douel zaczął wychodzi na spotkania ze znajomymi. Nic nie było by w tym dziwnego gdyby nie to, że za każdym razem wraca co raz to później. Tłumaczy to tym że dobra zabawa, że czasami też obmyślają jakieś strategie ekonomiczne dla kraju i inne takie bzdety.-
- Bez urazy, ale póki co to nie wygląda podejrzanie.-
Zarzuciła nogę na nogę, jej sukienka napięła się. Jeszcze trochę a zobaczę jej… .
- Panie detektywie, właśnie też tak pomyślałam gdyby nie pewne zdarzenie kilka tygodni temu. Otóż mój mąż wyszedł wieczorem w swoim ulubiony niebieski garniturze, a nad ranem zauważyła że wrócił w czarnym, który pierwszy raz na oczy widziałam.-
-Może się oblał alkoholem czy coś?-
-Panie detektywie? Spodnie, koszula, marynarka, kamizelka, nawet cholerne buty miał inne. Zresztą to był jego ulubiony garnitur, nie wrócił by bez niego.-
-A zapytała się Pani o to?-
-Tak, odpowiedział w ten sam sposób jaki Pan zasugerował. Dodał jeszcze że niedługo go odzyska jak pokojówka jego kolegi mu go upierze. A póki co, na oczy go jeszcze nie widziałam.-
„No cóż, to musi mi wystarczyć na dobry początek.”
-No dobrze, widzę że ma pani zdjęcie. Też się przyda. No więc przejdźmy teraz do konkretów. Gdzie pani mieszka i w jaki sposób mam się z panią kontaktować najlepiej? Proszę też podpisać tą klauzurę że zgadza się Pani na rozpoczęcie prowadzenia śledztwa, w razie czego.
- Ulica BradField nr. 4. Najlepiej będzie jak będę do Pana telefonowała co tydzień, powiedzmy w każdą środę o 16. Może być?-
„Idealnie” Biorąc pod uwagę że dzisiaj jest właśnie środa mam tydzień do pierwsze raportu. Widać że babka wie czego chce, miejmy nadzieje że moja praca będzie czegoś warta.
- Może być, teraz tylko kwestia zapłaty…-
Nie zdążyłem nic powiedzieć, była ode mnie szybsza.
-Chce Pan teraz całość czy po śledztwie?-
-Jeżeli mógłbym prosić o zaliczkę dwustu funtów, to resztę przekaże mi Pani po zleceniu.-
-Resztę czyli tak jak w ogłoszeniu sześćset funtów ? –
-Jak najbardziej!-
Odpowiedziałem spokojnie i przyjąłem zaliczkę. Jej uśmiech nadal był anielski i spokojny. Czemu tacy ludzie jak Lord Mc’Douel robią takie rzeczy? Mam tylko nadzieje że okaże się że ten człowiek nie zdradza tak pięknej kobiety, bo wtedy byłby zupełnym głupcem.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, potem wyszła zostawiając po sobie zapach perfum który świdrował mi mózg. Była godzina czternasta kiedy wreszcie wsiadłem do samochodu i dojechałem na ulicę Highgate 12 c.
Na miejscu był starszy posterunkowy i jego pomocnik. Stali przy samochodzie rozglądając się we wszystkie strony i rozmawiając o jakiś pierdołach. Mżawka była delikatna i na swój sposób przyjemna, natomiast te chmury… .
- Detektyw Moor, przyjechałem na oględziny. –
- Tak jest, spodziewaliśmy się Pana.-
-To jak, dowiedzieliście się czegoś w czasie kiedy mnie nie było?-
- Denat wynajmował pokój numer szesnaście na ostatnim piętrze. Pani Staloud jest właścicielką tego budynku, mieszka na parterze i nigdy nie skarżyła się na tego młodego człowieka. Jak sama powiedziała „był spokojnym i kulturalnym młodym człowiekiem”. No i jak sam Pan widzi, skoczek jak nic.-
Fakt. Przede mną na chodniku leżało ciało młodego mężczyzny. Rozwalona głowa, w tym kawałki czaski i mózgu na chodniku sugerowały że mężczyzna specjalnie skoczył na główkę. Uszkodzony, zdeformowany kręgosłup też przemawiał za tą teorią. Spojrzałem w górę jakieś piętnaście metrów. Musiał zdawać sobie sprawę że zginie. Popatrzyłem jeszcze raz na denata. Schludnie ubrany, dżinsy, koszula i marynarka.
-Dobra, idę na górę. Aha, ktoś jeszcze tutaj mieszka oprócz tej babki i skoczka?-
-Nie, Panie detektywie. –
„No cóż, tyle pokoi i tylko jeden najemca? W dodatku wybrał sobie ostatni pokój na najwyższym piętrze?”
Gdy byłem już na górze, podszedłem do miejsca w którym skoczem mógł się znajdować przed dokonaniem tego felernego wyboru. Ku mojemu zdziwieniu zrozumiałem że okna w tym miejscu nie da się otworzyć, a denat był dosłownie pod nim. Nie było żadnych śladów próby zbicia czy czegokolwiek. Tak jak by denat przeszedł przez szybę i oddał skok.
„Dach. Mógł skoczyć z dachu”
Gdy zapytałem właścicielkę na temat poddasza, czy wejścia na dach. Odpowiedziała że nigdy nie było tutaj nic takiego. Zresztą dach jest tutaj niski i nie potrzeba było robić tutaj żadnego wejścia.
Wszystkie Inne okna w pomieszczeniach wychodziły na różne strony, ale żadne w kierunku miejsca upadku denata. Natomiast gzyms po którym skoczek mógł przejść aby się usadowić i oddać ostatni krok, bym zbyt cienki.
„No cóż, zobaczmy więc pokój który wynajmował ten młody człowieka”
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mnóstwo zdjęć różnych osób, przypiętych na tablicach korkowych… .
„Paparacci?”
„Gdzie ja byłem całą noc? Czyżbym przeholował z alkoholem? Jeżeli cały się rozebrałem to dlaczego zostawiłem buty i dlaczego stałem na środku pokoju?”
Te myśli wirowały mi w głowię jak szatańska karuzela, kiedy kładłem się jeszcze na chwilę na kanapę. Zdjąłem buty, przykryłem się kocem i zasnąłem. Tym razem chyba już nic mi się nie śniło.
Była godzina trzynasta po południu gdy obudził mnie telefon. Z nadal dziwnym mętlikiem w głowie, z oczami zamkniętymi do połowy wstałem i poczłapałem do niego. Moja prawa dłoń sięgnęła zimnej słuchawki.
„Jak to piekielnie głośno dzwoni!”
- Detektyw Moor. Słucham?-
-Moor, tu starszy sierżant O’Conel. Jest sprawa.-
Policja rzadko posługiwała się prywatnymi detektywami, zresztą sama dysponowała swoimi ludźmi w niemałej liczbie. Dlatego od razu otrzeźwiałem.
- Tak sierżancie?-
-Jesteś zainteresowany przeprowadzeniem oględzin miejsca zbrodni? Sporządzisz raport i go nam przekażesz. Nic wielkiego.-
Jego głos był ożywiony. Śpieszył się i nie zamierzał nawet tego ukrywać.
- Nie macie nikogo kto…-
- Moor do cholery! Wszyscy uganiają się za tym Porywaczem, podobno znowu kogoś dopadł. Barnaky zarządził pełną mobilizacje i każda wolna ręka pracuje teraz nad tą sprawą.-
- Z cały szacunkiem Sierżancie, ale często znikają kobiety i nikt nie robi wokół tego wielkiego szumu.-
W słuchawce usłyszałem głęboki wdech.
-Słuchaj Moor, tym razem zginęła żona Lorda Maloy’a.-
W słuchawce rozległa się długa cisza. „No to teraz się porobiło” pomyślałem. Skoro już nawet zaginęła i prawdopodobnie została zabita żona jednego z Lordów, czyli jakby nie patrzeć osoba publiczna. Sprawa zaczęła wymykać się spod kontroli.
-Dobra, gdzie jest to miejsce i kto zginął?-
- Na ulicy Highgate 12 c. Ludzie mówią że to samobójstwo. Nasza jednostka jest już na miejscu i zabezpiecza teren.
- Wiadomo kto i w jakich okolicznościach?-
- Skoczek. A kto? Tego właśnie musisz się dowiedzieć. Póki co życzę miłej służby i jak tylko dostaniemy raport, Ty dostaniesz kasę. Wszystko jasne?-
-Nadal urzędujecie w posterunku nr.24?-
-Tak-
-No to do usłyszenia!-
Sierżant się rozłączył a ja jeszcze przez chwilę wsłuchiwałem się w piszczenie słuchawki.
„To lepsze niż czekanie na zbawienie i płacenie rachunków powietrzem”
Potem zapaliłem papierosa, ubrałem się w szary garnitur i narzuciwszy na siebie płaszcz wyszedłem po samochód.
Gdy schodziłem po schodach spotkałem Ją. Kobieta ubrana w wyzywającą czerwień. Jej ciemne blond włosy spadały kaskadą na delikatnie ramiona ukryte pod żakietem.
- Detektyw Moor jak sądzę? –
Czerwona szminka uwydatniała jej usta, oczy jakby złote… .
- Do usług, a Pani to zapewnie Patricia Mc'Douel.-
Kształt bioder i delikatne linie dekoltu uwypuklone na czerwieni… .
- Tak, zgadza się Panie detektywie.-
Po chwili nastała cisza, nie mogłem się skupić. Wymówić ani jednego słowa. Doszła do mnie naglę ta straszliwa prawda.
„Już dawno nie miałem kobiety”
- To może jednak pogadamy w pańskim biurze, tak? To chciał właśnie Pan mi zaproponować, prawda?-
Jej uśmiech… .
-Tak, jak najbardziej! Proszę tędy.-
Słyszałem jej kroki, spokojne i powolne. Jej obcasy jakby za każdym razem uderzały w moją czaszkę. Gdy doszliśmy do biura nawet nie zdjąłem z siebie płaszcza, usiadłem od razu na fotelu wskazując miejsce dla Klientki dłonią.
-Proszę usiąść, wyjąć zdjęcia i opowiedzieć mi co nie co o wydarzeniach związanych z Pani mężem.-
-Już od jakiegoś dobrego czasu mój mąż Lord Mc’Douel zaczął wychodzi na spotkania ze znajomymi. Nic nie było by w tym dziwnego gdyby nie to, że za każdym razem wraca co raz to później. Tłumaczy to tym że dobra zabawa, że czasami też obmyślają jakieś strategie ekonomiczne dla kraju i inne takie bzdety.-
- Bez urazy, ale póki co to nie wygląda podejrzanie.-
Zarzuciła nogę na nogę, jej sukienka napięła się. Jeszcze trochę a zobaczę jej… .
- Panie detektywie, właśnie też tak pomyślałam gdyby nie pewne zdarzenie kilka tygodni temu. Otóż mój mąż wyszedł wieczorem w swoim ulubiony niebieski garniturze, a nad ranem zauważyła że wrócił w czarnym, który pierwszy raz na oczy widziałam.-
-Może się oblał alkoholem czy coś?-
-Panie detektywie? Spodnie, koszula, marynarka, kamizelka, nawet cholerne buty miał inne. Zresztą to był jego ulubiony garnitur, nie wrócił by bez niego.-
-A zapytała się Pani o to?-
-Tak, odpowiedział w ten sam sposób jaki Pan zasugerował. Dodał jeszcze że niedługo go odzyska jak pokojówka jego kolegi mu go upierze. A póki co, na oczy go jeszcze nie widziałam.-
„No cóż, to musi mi wystarczyć na dobry początek.”
-No dobrze, widzę że ma pani zdjęcie. Też się przyda. No więc przejdźmy teraz do konkretów. Gdzie pani mieszka i w jaki sposób mam się z panią kontaktować najlepiej? Proszę też podpisać tą klauzurę że zgadza się Pani na rozpoczęcie prowadzenia śledztwa, w razie czego.
- Ulica BradField nr. 4. Najlepiej będzie jak będę do Pana telefonowała co tydzień, powiedzmy w każdą środę o 16. Może być?-
„Idealnie” Biorąc pod uwagę że dzisiaj jest właśnie środa mam tydzień do pierwsze raportu. Widać że babka wie czego chce, miejmy nadzieje że moja praca będzie czegoś warta.
- Może być, teraz tylko kwestia zapłaty…-
Nie zdążyłem nic powiedzieć, była ode mnie szybsza.
-Chce Pan teraz całość czy po śledztwie?-
-Jeżeli mógłbym prosić o zaliczkę dwustu funtów, to resztę przekaże mi Pani po zleceniu.-
-Resztę czyli tak jak w ogłoszeniu sześćset funtów ? –
-Jak najbardziej!-
Odpowiedziałem spokojnie i przyjąłem zaliczkę. Jej uśmiech nadal był anielski i spokojny. Czemu tacy ludzie jak Lord Mc’Douel robią takie rzeczy? Mam tylko nadzieje że okaże się że ten człowiek nie zdradza tak pięknej kobiety, bo wtedy byłby zupełnym głupcem.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, potem wyszła zostawiając po sobie zapach perfum który świdrował mi mózg. Była godzina czternasta kiedy wreszcie wsiadłem do samochodu i dojechałem na ulicę Highgate 12 c.
Na miejscu był starszy posterunkowy i jego pomocnik. Stali przy samochodzie rozglądając się we wszystkie strony i rozmawiając o jakiś pierdołach. Mżawka była delikatna i na swój sposób przyjemna, natomiast te chmury… .
- Detektyw Moor, przyjechałem na oględziny. –
- Tak jest, spodziewaliśmy się Pana.-
-To jak, dowiedzieliście się czegoś w czasie kiedy mnie nie było?-
- Denat wynajmował pokój numer szesnaście na ostatnim piętrze. Pani Staloud jest właścicielką tego budynku, mieszka na parterze i nigdy nie skarżyła się na tego młodego człowieka. Jak sama powiedziała „był spokojnym i kulturalnym młodym człowiekiem”. No i jak sam Pan widzi, skoczek jak nic.-
Fakt. Przede mną na chodniku leżało ciało młodego mężczyzny. Rozwalona głowa, w tym kawałki czaski i mózgu na chodniku sugerowały że mężczyzna specjalnie skoczył na główkę. Uszkodzony, zdeformowany kręgosłup też przemawiał za tą teorią. Spojrzałem w górę jakieś piętnaście metrów. Musiał zdawać sobie sprawę że zginie. Popatrzyłem jeszcze raz na denata. Schludnie ubrany, dżinsy, koszula i marynarka.
-Dobra, idę na górę. Aha, ktoś jeszcze tutaj mieszka oprócz tej babki i skoczka?-
-Nie, Panie detektywie. –
„No cóż, tyle pokoi i tylko jeden najemca? W dodatku wybrał sobie ostatni pokój na najwyższym piętrze?”
Gdy byłem już na górze, podszedłem do miejsca w którym skoczem mógł się znajdować przed dokonaniem tego felernego wyboru. Ku mojemu zdziwieniu zrozumiałem że okna w tym miejscu nie da się otworzyć, a denat był dosłownie pod nim. Nie było żadnych śladów próby zbicia czy czegokolwiek. Tak jak by denat przeszedł przez szybę i oddał skok.
„Dach. Mógł skoczyć z dachu”
Gdy zapytałem właścicielkę na temat poddasza, czy wejścia na dach. Odpowiedziała że nigdy nie było tutaj nic takiego. Zresztą dach jest tutaj niski i nie potrzeba było robić tutaj żadnego wejścia.
Wszystkie Inne okna w pomieszczeniach wychodziły na różne strony, ale żadne w kierunku miejsca upadku denata. Natomiast gzyms po którym skoczek mógł przejść aby się usadowić i oddać ostatni krok, bym zbyt cienki.
„No cóż, zobaczmy więc pokój który wynajmował ten młody człowieka”
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to mnóstwo zdjęć różnych osób, przypiętych na tablicach korkowych… .
„Paparacci?”
https://horyzontrpg.com
System fabularny space-apo. Indi.
System fabularny space-apo. Indi.