Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Spalić niebo
#1
PROLOG

26 czerwca, 2002 rok
Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie.
Miałam wtedy siedem lat. Siedziałam w ogrodzie, na schodkach, które prowadziły do ogrodu. Moje wszystkie włosy wiatr zwiał na lewe ramię; odsłonił przez to mój prawy profil twarzy. Jakiś chłopiec z działki naprzeciwko wpatrywał się w moje czarne, rozbawione oczy. Znęcałam się nad mrówką, zagradzając jej drogę grubym patykiem od loda, a w końcu przygniotłam ją i zabiłam. Zbierało się na ulewę. Zarzuciłam na głowę mój kaptur od czarnej bluzy, przez co wyglądałam jak ‘młoda stara’.
Nagle zza domku wyłoniła się jakaś postać. Był to brat dziewczynki, który z taką ciekawością się mi przyglądał. Starszy brat uśmiechnął się do mnie, odsłaniając swoje białe zęby. Nie widziałam jego twarzy, ale był wysoki; nie mogłam oderwać od niego wzroku.
Chłopak objął swoją młodszą siostrę za ramiona i powiedział:
– Chodź, Ellie, ona jest niebezpieczna.
I zabrał dziecko do domku.
Rozzłościłam się jeszcze bardziej. Popłynęła mi łza po twarzy. Ludzie zawsze mieli mnie za dziwoląga, nie chodziłam do przedszkola, ponieważ mama chciała oszczędzić mi przykrości.
Rzuciłam się na płot przeskakując przez niego, a później napadłam na starszego chłopaka, przy którym wyglądałam tak jak człowiek wygląda przy wysokich budowlach wybudowanych w Tokio.
– Wcale, że nie jestem niebezpieczna! – krzyczałam – Jak śmiesz tak mówić?! – rozpłakałam się.
Chłopak złapał mnie za ręce, obezwładniając mnie i pociągnął mnie do mojej działki, odprowadzając do mamy.
– Coś ty narobiła? – mówiła mama już w naszym domku – Kochanie, ludzie są dziwni, ale to ty jesteś ta normalna, ta piękna i ta najbardziej urodziwa. Ludzie ci zazdroszczą – posadziła mnie na blacie kuchennym – Zawsze będę cię kochać, pamiętaj, jesteś moim skarbem. Nie ważne, co ludzie o tobie mówią, to ty będziesz żyć wiecznie, to ty masz władze! Prawda? – otarła kciukiem łzę spływającą mi po policzku
– Prawda… – odpowiedziałam.
Mama miała racje. Byłam najpiękniejsza. Miałam czarne, małe oczy, w wieku 7 lat już miałam 1,50 cm wzrostu, czarne włosy do pasa, które zawsze nosiłam rozpuszczona, od urodzenia; co było dość dziwne; miałam lekko różowe pasemka, które z roku na rok robiły się coraz mocniejsze i bardziej widoczne, małe usta, z równymi, bialutkimi zębami, piękny nos i bladą karnację.
– Mam dla ciebie niespodziankę, Arriane – powiedziała, wzięła mnie za rękę i posadziła z tyłu samochodu na siedzenie.

Po 30 minutach jazdy

Wjechałyśmy do lasu, kierując się w stronę ogromnych gór. Jechałyśmy krętą drogą, a po bokach leżało pełno zabitych zwierząt, gdzieniegdzie było widać złote oczy sarny lub daniela. Las wydawał się być czarny i mroczny. Z daleka było słychać grzmoty, więc mama pogłośniła muzykę, abym się nie bała, ale to i tak nic nie dawało. Nazwałam to miejsce ‘Lasem Umarłych’, ponieważ takie sprawiało wrażenie, jakby był tu cmentarz.
Po pewnym czasie mama stanęła i zaczęła rozmawiać ze strażnikiem, który pilnował wjazdu na parking.
Nagle jakaś czarna postać pojawiła się przez przednią szybą samochodu i napisała krwią, coś, czego nie rozumiałam.
– Mamo! – wykrzyknęłam i wypadłam z samochodu jak z procy. Podbiegłam do niej i powiedziałam z oburzeniem, że ktoś jest śmiały naruszać moją prywatność.
– Słoneczko, co się stało? – zapytała lekko rozbawiona – No co?
– Tam! – wskazałam palcem na szybę, mówiąc oskarżycielskim głosem – Tam!!
Moja rodzicielka podeszła w stronę samochodu.
– O ***** – zaklęła cicho – Wsiadaj do samochodu, Arriane – krzyknęła, wyjęła z torbki złoty naszyjnik, ze złotym serduszkiem i założyła mi go na szyję – Nie ściągaj go nigdy, nawet podczas snu, a teraz, do samochodu.
Wsiadłam posłusznie do samochodu, a mama zamknęła wszystkie zamki w aucie i rozmawiała jeszcze przez chwilę ze strażnikiem. Po chwili wróciła i zaparkowałyśmy przed wejściem białego budynku. Co za paranoja, biały budynek w czarnym lesie!
Przeszłyśmy mnóstwo korytarzy, jechałyśmy windą, a w końcu matka rozkazała mi usiądź, a sama usadowiła się na krześle obok mnie.
W całym holu wiło się pełno dzieci. Niektóre wychodząc z jakiegoś pokoju płakały, a zdenerwowane matki ciągnęły je szybko za rękę, chcąc jak najszybciej wyjść z tego budynku. Na taki widok uśmiech sam nasuwał mi się na usta.
– Następny skarbek proszony – powiedziała młoda kobieta, blondynka o niebieskich oczach. Miała upięty kok, czerwoną szminkę na ustach, różowe policzki i schludne ubranie; długą, granatową spódnicę, od biustu do kolan, w białe groszki i białą bluzkę na ramiączka, z mocnym dekoltem oraz czarne, bardzo wysokie szpilki; w ręce trzymała zeszyt i co chwilę coś w nim bazgroliła. – Może ty, co? – wskazała na mnie swoim długim, żółtym ołówkiem, który wcześniej gryzła.
– Jak pani woli – odparłam, a zacna kobieta poprowadziła mnie i moją matkę do pokoju, z którego dzieci wychodziły z płaczem. Wzięła mnie za rękę, a ołówek włożyła z tyłu za spódnicę.
– Arriane Hitchcock, nieprawdaż, maleńka? – zapytała.
– Em, tak…
Blondynka zapukała do pokoju, a ktoś ze środka odkrzyknął ‘no dawaj, skarbie’.
– Proszę, pani dyrektor, o to pani oczekiwany gość – powiedziała i wyszła.
– Proszę, proszę – wycedziła kobieta siedząca za biurkiem. Miała czarne włosy z takimi samymi pasemkami jak ja, tylko bardziej bladymi – Will – wstała i przywitała się z moją matką, a następnie wróciła za biurko – Usiądź, proszę… Nazywasz się Arriane, prawda?
– Tak… ma pani takie same pasemka jak ja – zainteresowałam się, siadając po turecku na szerokim krześle – I takie same ładne oczy – puściłam oczko.
– Oj, tak, tak – roześmiała się – Mama ci mówiła kim jestem?
Obie skierowałyśmy wzrok na moją matkę, która siedziała przy oknie, trzymając moją kurtkę.
– Nie raczyła – odpowiedziałam – Powie mi pani?
– Jestem dyrektorką Liceum Amelii Dyer, nazywam się Abby Smith. Podoba ci się tu?
– Ten las jest dziwny, proszę pani, nie podoba mi się. Nie polubiłam go – spojrzałam za okno. Mama popatrzyła uważnie na mnie, czekając co dalej powiem. Dyrektorka wstała i podeszła do ogromnego okna.
– Oj, tak, tak… nie jest on przyjemny. – odwróciła się i uśmiechnęła – I jeszcze ta dzisiejsza pogoda, nieprawdaż?
– Prawdaż, prawdaż – opowiedziałam – Mamo, możemy już iść?
– Oj, ale dlaczego? – zapytała Abby Smith – Nie podoba ci się?
– Po prostu ten pokój jest taki… dziwny. – rozejrzałam się dookoła. Na każdej ścianie wisiał portret jakiejś kobiety, o konkretnych rysach, lekko brzydkiej i bardzo starej. Każdy obraz był szary, a więc też zapewne stary – Kto to jest?
– Amelia Dyer, patronka naszego liceum.
– Kim ona była? – zainteresowałam się.
– Interesujesz się historią? – zapytała – Żyła w XIX wieku, w przeciwieństwie do swoich rówieśników była bardzo wykształconą dziewczynką, potrafiła pisać i czytać. Pomogło jej to w dalszej edukacji, została pielęgniarką, a następnie położną. Dyer przygarniała pod swój dach ciężarne, samotne kobiety. No niestety, marnie skończyła.
– Jak?
– Marnie – uśmiech zniknął z jej ust – A więc, Arriane… chciałabyś chodzić do tej szkoły?
– Może kiedyś…
Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie, a Abby Smith nic nie powiedziała. Wymieniła tylko z moją matką porozumiewawcze spojrzenia
– Widzimy się później – uśmiechnęła się dyrektorka i zawołała blondynkę, która teraz żuła gumę – Holly, wyrzuć, słoneczko tą gumę, źle to wygląda. I odprowadź te panie oraz zawołaj następnych ludzi – uśmiechnęła się jeszcze raz i pomachała mi, kiedy Młoda Holly nas odprowadzała.
– Jak ja jej nie znoszę! – furknęła dziewczyna, po czym wyjęła z kieszeni długiego papierosa i zapaliła go.
– Dlaczego? – zapytałam – Ja ją lubię.
– Jest taka wkurzająca, słońce – odparła.
Odprowadziła nas do windy, pocałowała mnie w policzek, po czym dodała:
– Odwiedź nas jeszcze, maleńka – pomachała mi – Tęsknie.
– Ja też, proszę pani – powiedziałam, a drzwi od widny się zamknęły, a ja i mama wyjechałyśmy z kraju.
Odpowiedz
#2
Cytat:Siedziałam w ogrodzie, na schodkach, które prowadziły do ogrodu.

??


Cytat:Moje wszystkie włosy wiatr zwiał na lewe ramię; odsłonił przez to mój prawy profil twarzy.

Z tym zdaniem też jest coś nie tak.

Cytat:Jakiś chłopiec z działki naprzeciwko wpatrywał się w moje czarne, rozbawione oczy. Znęcałam się nad mrówką, zagradzając jej drogę grubym patykiem od loda, a w końcu przygniotłam ją i zabiłam. Zbierało się na ulewę.

Takie skakanie od jednego do drugiego elementu mi się nie podoba.

Cytat: Nagle zza domku wyłoniła się jakaś postać. Był to brat dziewczynki, który z taką ciekawością się mi przyglądał.

Brat jakiej dziewczynki?

Cytat:Popłynęła mi łza po twarzy.

"Łza popłynęła mi po twarzy".

Cytat: Rzuciłam się na płot (,) przeskakując przez niego, a później napadłam na starszego chłopaka, przy którym wyglądałam tak jak człowiek wygląda przy wysokich budowlach wybudowanych w Tokio.


Cytat:– Wcale, że nie jestem niebezpieczna! – krzyczałam – Jak śmiesz tak mówić?! – rozpłakałam się.

a) Polecam wyrzucić "że".
b) Lepiej "krzyknęła", można dodać np. "pełnym wyrzutu głosem".
c) Jakoś nie widzi mi się słowo "śmiesz" wypowiadane przez siedmiolatkę.

Cytat: Chłopak złapał mnie za ręce, obezwładniając mnie i pociągnął mnie do mojej działki, odprowadzając do mamy.

"pociągnął mnie NA moją działkę i odprowadził do mamy".

Cytat: – Coś ty narobiła? – mówiła mama już w naszym domku – Kochanie, ludzie są dziwni, ale to ty jesteś ta normalna, ta piękna i ta najbardziej urodziwa. Ludzie ci zazdroszczą. – Posadziła mnie na blacie kuchennym – Zawsze będę cię kochać, pamiętaj, jesteś moim skarbem. Nie ważne, co ludzie o tobie mówią, to ty będziesz żyć wiecznie, to ty masz władze! Prawda? – otarła kciukiem łzę spływającą mi po policzku.

Po co pisać "mówiła"? To wskazuje na to, że robiła to wiele razy, a tak nie było. Można po prostu "powiedziała", albo "zapytała".
Dalej, nie podoba mi się kolejne zdanie, kończące się źle zapisanym dialogiem.
Wreszcie, "władzĘ"!

Cytat:Mama miała racjĘ. Byłam najpiękniejsza. Miałam czarne, małe oczy, w wieku 7 lat już miałam 1,50 cm wzrostu, czarne włosy do pasa, które zawsze nosiłam rozpuszczona, od urodzenia; co było dość dziwne; miałam lekko różowe pasemka, które z roku na rok robiły się coraz mocniejsze i bardziej widoczne, małe usta, z równymi, bialutkimi zębami, piękny nos i bladą karnację.

Ten fragment byłby pożywką dla ludzi uwielbiających gnębić. Powtórzenia, brak Ę (nie tylko tutaj), dalej, zamiast 1,50 cm w prozie o wiele lepiej wygląda "półtora metra", albo jeszcze lepiej "jak na swój wiek, miałam nienaturalnie wysoki wzrost".

Cytat: – Mam dla ciebie niespodziankę, Arriane – powiedziała, wzięła mnie za rękę i posadziła z tyłu samochodu na siedzenie.

Nie powinno być "Arianne"?
Kolejny raz skaczesz od jednego do drugiego.

Po 30 minutach jazdy

Cytat:Wjechałyśmy do lasu, kierując się w stronę ogromnych gór. Jechałyśmy krętą drogą, a po bokach leżało pełno zabitych zwierząt, gdzieniegdzie było widać złote oczy sarny lub daniela.

Wait, wait, wait.
- Jechałyśmy krętą drogą, po bokach której leżało pełno zabitych zwierząt. Gdzieniegdzie było widać (blablabla).

Cytat:Las wydawał się być czarny i mroczny.

IMO czarny nie jest zbyt dobrym określeniem lasu.

Cytat:Z daleka było słychać grzmoty, więc mama podgłośniła muzykę, abym się nie bała, ale to i tak nic nie dawało.

Nagle mówisz o burzy. No i nie POGŁOŚNIŁA, tylko PODGŁOŚNIŁA.

Cytat: Nazwałam to miejsce ‘Lasem Umarłych’, ponieważ takie sprawiało wrażenie, jakby był tu cmentarz.

Nazwała w momencie, gdy działa się akcja, czy nazywała od zawsze?

Cytat: Po pewnym czasie mama stanęła i zaczęła rozmawiać ze strażnikiem, który pilnował wjazdu na parking.

IMO "W końcu mama zatrzymała samochód, wjechała na nieznany mi parking i zaczęła rozmawiać z pilnującym go strażnikiem".

Cytat:Nagle jakaś czarna postać pojawiła się przez przednią szybą samochodu i napisała krwią, coś, czego nie rozumiałam.
– Mamo! – wykrzyknęłam i wypadłam z samochodu jak z procy.

IMO cały "horrorystyczny" fragment mocno nieprzerażający. Nadaje się do przebudowy.

Cytat:Podbiegłam do niej i powiedziałam z oburzeniem, że ktoś jest śmiały naruszać moją prywatność.

Z oburzeniem, nie z przerażeniem?

Cytat: – Słoneczko, co się stało? – zapytała lekko rozbawiona – No co?

"No co?" IMO zupełnie niepotrzebne.

Cytat: – Tam! – wskazałam palcem na szybę, mówiąc oskarżycielskim głosem – Tam!!

Tu znowu brakuje kropki po "głosem". Jeśli jeszcze raz coś takiego zauważę, nie będę już tego przytaczać.

Cytat: – O ***** – zaklęła cicho – Wsiadaj do samochodu, Arriane – krzyknęła, wyjęła z torbki złoty naszyjnik, ze złotym serduszkiem i założyła mi go na szyję – Nie ściągaj go nigdy, nawet podczas snu, a teraz, do samochodu.

Wystarczy napisać "o cholera" i nic nie trzeba cenzurować. Dalej dwa razy brak kropki - ale o tym już miałem nie mówić.

Cytat: Wsiadłam posłusznie do samochodu, a mama zamknęła wszystkie zamki w aucie i rozmawiała jeszcze przez chwilę ze strażnikiem. Po chwili wróciła i zaparkowałyśmy przed wejściem białego budynku. Co za paranoja, biały budynek w czarnym lesie!

IMO fragment do przebudowy.

Cytat: Przeszłyśmy mnóstwo korytarzy, jechałyśmy windą, a w końcu matka rozkazała mi usiądź, a sama usadowiła się na krześle obok mnie.

USIĄDŹ?
IMO "mnie" na samym końcu niepotrzebne.

Cytat: W całym holu wiło się pełno dzieci. Niektóre wychodząc z jakiegoś pokoju płakały, a zdenerwowane matki ciągnęły je szybko za rękę, chcąc jak najszybciej wyjść z tego budynku. Na taki widok uśmiech sam nasuwał mi się na usta.

To teraz mamy problem, czy mama z córką usiadły w jakiejś poczekalni, czy gabinecie? Bo ja sobie wyobrażałem, że w gabinecie, zdecydowanie należy to uzupełnić.

Cytat: – Następny skarbek proszony –

IMO to nie jest dobre zdanie.

Cytat: powiedziała młoda kobieta, blondynka o niebieskich oczach. Miała upięty kok, czerwoną szminkę na ustach, różowe policzki i schludne ubranie; długą, granatową spódnicę, od biustu do kolan, w białe groszki i białą bluzkę na ramiączka, z mocnym dekoltem oraz czarne, bardzo wysokie szpilki; w ręce trzymała zeszyt i co chwilę coś w nim bazgroliła.

Cały ten opis rozbudowałbym o dodatkowe czasowniki, a podkreślony ciąg jest już w ogóle - przepraszam - fatalnie napisany. IMO bazgrała, nie bazgroliła.

Cytat: – Może ty, co? – wskazała na mnie swoim długim, żółtym ołówkiem, który wcześniej gryzła.

Ale nigdzie o tym nie wspomniałaś.

– Arriane Hitchcock, nieprawdaż, maleńka? – zapytała.

Czy to nazwisko, to jest:
a) tylko zbieg okoliczności
b) nie ma znaczenia
c) Arianne / Arriane jest powiązana krwią z wiadomą postacią?

Cytat: Blondynka zapukała do pokoju, a ktoś ze środka odkrzyknął ‘no dawaj, skarbie’.

Nie żyjemy w Wlk. Brytanii, stosujemy taki cudzysłów: "blabla".

Cytat: – Tak… ma pani takie same pasemka jak ja – zainteresowałam się, siadając po turecku na szerokim krześle – I takie same ładne oczy – puściłam oczko.

Nie pasuje mi tu "zainteresowałam się".

Cytat: Obie skierowałyśmy wzrok na moją matkę, która siedziała przy oknie, trzymając moją kurtkę.

...o czym wcześniej nie wspomniałaś.

Cytat: – Kim ona była? – zainteresowałam się.

Ekhem...

Cytat: – Interesujesz się historią? – zapytała – Żyła w XIX wieku, w przeciwieństwie do swoich rówieśników(,) była bardzo wykształconą dziewczynką, potrafiła pisać i czytać. Pomogło jej to w dalszej edukacji, została pielęgniarką, a następnie położną. Dyer przygarniała pod swój dach ciężarne, samotne kobiety. No niestety, marnie skończyła.

Interpunkcja w tym fragmencie jest... toaletowa.


Cytat: – Dlaczego? – zapytałam – Ja ją lubię.
– Jest taka wkurzająca, słońce – odparła.

Nie wiem, czy wyżalanie się siedmiolatce ma sens.


Dodam jeszcze, że cała rozmowa na końcu ma średni poziom, ale błędów w niej zawartych już nie przytaczałem. Musisz poszukać sobie na tym forum tematu z zasadami zapisywania dialogów i poćwiczyć to. Zdarza się, że tekst już na początku robi wrażenie okropnie chaotycznego, w Twoim przypadku tak nie jest, dzięki czemu nieco łatwiej się czyta.

I tak jeśli chodzi o STYL , interpunkcję, ortografię i gramatykę, to ta druga kompletnie "leży", głównie jeśli chodzi o zapisywanie dialogów właśnie, innych błędów z tej kategorii jest mniej, w związku z czym trzeba to poćwiczyć (aj, powtarzam się XD). W paru miejscach wstawiłaś e, zamiast ę, innych błędów ortograficznych i gramatycznych nie znalazłem. . Natomiast, co denerwujące w Twoim stylu, zdecydowanie za często stosujesz znak ;, zarówno jako zamiennik dla kropki, przecinka, jak i dwukropka. Radzę tego unikać, bo to śmierdzi to próbą zakamuflowania na dłuższą metę krótkich i prostych zdań. Denerwuje także, że w wielu miejscach zdecydowanie za szybko przeskakujesz od jednej do drugiej czynności, a czasem niepotrzebnie zwalniasz, pozwalając sobie na szczegóły, bez których tekst by się obył.

Jak rozumiem, jest to prolog, więc trudno jednoznacznie ocenić FABUŁĘ. Nie mogę powiedzieć, że tekst specjalnie wciąga, czyta się go lekko, ale też nie odpycha. Wydarzenia w nim przedstawione spowite są pewną mgiełką niedomówień, wątpliwości i rozczarowania (bo można powiedzieć, co pisało na szybie samochodu). Jak na razie jest ŚREDNIO.

Moja ocena tekstu to (wybacz): 4/10
Gdyby nie kłopoty z tym wszystkim co opisałem jako "styl", byłoby nieco lepiej. Tym niemniej na razie polecam ćwiczyć, czytać, ćwiczyć, czytać. Bez interpunkcji itd. daleko nie zajdziesz.

Pozdrawiam i zapraszam do mnie :d


EDIT: Twój tekst NIE odpycha od samego początku.
Odpowiedz
#3
Cytat:Siedziałam w ogrodzie, na schodkach, które prowadziły do ogrodu.
Powtórka ogrodu.
Cytat:Moje wszystkie włosy wiatr zwiał na lewe ramię; odsłonił przez to mój prawy profil twarzy. Jakiś chłopiec z działki naprzeciwko wpatrywał się w moje czarne, rozbawione oczy.
Zaimkomania.
Cytat:Był to brat dziewczynki, który z taką ciekawością się mi przyglądał.
Kolejność. Mi się przyglądał.
Cytat:Chłopak złapał mnie za ręce, obezwładniając mnie i pociągnął mnie do mojej działki, odprowadzając do mamy.
Zaimkomania 2
Cytat:Co za paranoja, biały budynek w czarnym lesie!
Tak! To gorsze od tego gościa piszącego krwią po szybie.

Słabiutko. Pisanie to rzeczywiście nie taka prosta sprawa. Jest w głowie pomysł, rozwija się w ciąg wydarzeń, może nawet interesujący, a potem wszystko się sypie na kartce papieru. Uważam, że każdy może nauczyć się przyzwoicie pisać, na tyle dobrze, by przyciągnąć uwagę czytelnika.
Ćwiczyć tylko trzeba.
Odpowiedz
#4
Drugi mój komentarz w ciągu dwóch dni - hohoho, cóż za szok i zaskoczenie!
Dobra, czas wziąć się do roboty.
No, nie będę ukrywał że jest źle i to mocno. Nawet bardzo. Jak napisał hillwalker - czasem ma się pomysł, ale wszystko się sypie przy pisaniu, bo nie można tego zrealizować w sposób odpowiedni do jakości tegoż pomysłu. Ja tak mam i ty jak widać też.

Na początek powiem coś na temat sfery językowej. Co tu dużo mówić, jest marnie. Niezgrabne i nie pasujące do całości sformułowania, utrudniające odbiór i sprawiające że nie miło się to czyta... Widać, że miałaś to, co chciałaś opisać przed oczami, ale nie szło ci znalezienie odpowiednich słów, stąd większość problemów i błędów językowych. Też mam z tym problemy, aczkolwiek odpowiednio długa praktyka sprawiła, że są znacznie mniejsze niż na początku - i tylko to mogę tobie w tej sprawie poradzić. Praktyka czyni mistrza.

Teraz fabuła.
No... tutaj też jest kiepsko. Problemem są typowe dla nie do końca przemyślanych fabuł błędy logiczne... ot, choćby napisanie czegoś krwią na szybie, co było... hmm... bezsensowne? Nie chodzi mi o sam fakt dziwnego zdarzenia, ale gdyby to miało być straszne to powinno się to pojawić na zaparowanej szybie (tak samo z siebie), albo tak samo z siebie napisane bez czegokolwiek po drugiej stronie. A tak... no bez urazy, ale to bardziej jest akt wandalizmu i nie jest ani straszny, ani nawet... nazwijmy to "niewłaściwy" w sensie czegoś co nie jest typowo straszne, ale budzi w człowieku uczucie pt. "coś tu jest nie tak". To jest po prostu śmieszne... w sumie to to nawet nie jest śmieszne, niestety.
Lecim dalej.

Cytat:Żyła w XIX wieku, w przeciwieństwie do swoich rówieśników była bardzo wykształconą dziewczynką, potrafiła pisać i czytać.
Em, ja się zasadniczo mogę mylić, ale to chyba nie są Wieki Ciemne, nie? Podejrzewam, że to nie było chyba nic TAK niezwykłego, nie? Nawet jeśli to była dziewczyna? Zresztą wtf, od kiedy szkoły nazywane są imionami takich ludzi? Gdyby to była F. Nightingale to jeszcze, ale... hmm...

Dalej nie czytałem, prawdę mówiąc. Przynajmniej nie na tyle, by wyszukać błędy, bo szczerze mówiąc wymiękłem.
Nie chodzi o to, że jest beznadziejnie, bo nie jest. Oh, to opowiadanie rzeczywiście jest nie do odratowania, ale w porównaniu z moimi pierwszymi dziełkami nie jest złe. Podejrzewam że większość twórców tak zaczynała... Zresztą wciąż pamiętam, że pierwsze tygodnie tego forum były czymś takim wypełnione. Ogółem należy trenować, trenować, trenować i jeszcze raz trenować, a za jakiś czas będzie lepiej. I robić ćwiczenia w stylu posadzenia czterech liter na krześle w pokoju i próby opisania w myślach (ale w stylu pisarskim) tego co się widzi, jak najbardziej szczegółowo i innych tego typu ćwiczeń (zresztą na internecie mnóstwo jest poradników), a za jakiś czas będzie lepiej. Gwarantuję ci to.
A i należy jeszcze koniecznie robić PORZĄDNĄ korektę przed wrzuceniem, bo tutaj tego brakuje. Albo sama przeczytaj opowiadanie parędziesiąt razy i popraw zauważone błędy, albo poproś na forum kogoś kto publikował coś w dziale w którym ty chcesz opublikować swoje dzieło i poproś go/ją o opinię. Naprawdę oszczędza to wielu zawodów i niepowodzeń.
A teraz przejdźmy do oceniania.
Zaczynam, jak zwykle od 50 punktów. -15 za przeszkadzające w czytaniu błędy i niezgrabność opisów. -15 za błędy logiczne w fabule i brak straszności (co w horrorze jest bardzo złe). Zostaje nam 20, więc moją oceną będzie 2/10
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości