Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sobótka
#1

Na ulicy Świętojańskiej w Gdyni, jak co roku w Noc Kupały odbyło się kilka koncertów i innych imprez im towarzyszących. Tłumy ludzi zgromadziły się, aby posłuchać na żywo muzyki, spotkać się ze znajomymi lub coś zjeść, korzystając z usług licznych budek, oferujących ciepłe posiłki. Poszedłem w towarzystwie Szarego „Pod Pokład”, gdzie czekali na nas: Gruby i Mariusz. Przywitaliśmy się, po czym usiedliśmy razem przy stole. Po chwili kelner przyniósł nam cztery szklane kufle wypełnione piwem.
- Za naszą kapelę! - Gruby wzniósł toast.
Wszyscy wypiliśmy po kilka łyków złotego płynu.
- Właśnie - spojrzałem na Mariusza, który oprócz gry na gitarze zajmował się również promocją naszej muzyki. - Czy jest jakiś odzew w sprawie demo?
- Nic - odpowiedział. - Nie odebrałem żadnego telefonu, nie otrzymałem też poczty od jakiejkolwiek wytwórni płytowej.
Zmarkotnieliśmy. Wydaliśmy wszystkie nasze oszczędności, aby wejść do studio i nagrać kilka utworów. Demo brzmiało naprawdę dobrze, więc rozesłaliśmy je do kilku wydawnictw muzycznych. Niestety, żadne nie odpowiedziało.
- W chuj tam - powiedział Szary, przerywając ciszę. Uniósł kufel i wzniósł toast. - Będziemy napierdalać dalej!
Zderzyliśmy się naczyniami, wydając przy tym okrzyki niczym piraci dokonujący abordażu. Po wypiciu odpowiedniej ilości alkoholu, poszliśmy w kierunku sceny, gdzie za chwilę miał grać Kult. Zanim tam dotarliśmy, zdążyliśmy jeszcze wypalić dwa jointy. Poczułem, jak zmysły wyostrzyły mi się. Kolorystyka ulicy wydawała się barwniejsza niż przed kilkunastoma minutami.
- Szary, co to za jaranie? - zapytałem.
- Zajebiste, co? - Zadowolony wyszczerzył zęby. - Jeden koleś przywiózł mi z Amsterdamu. Ganja nazywa się „Wiosenny Wiatr”, podobno najnowszy krzyk mody w Holandii.
- Kurwa, pojebało mnie jak kota po walerianie - odezwał się Mariusz.
Cała nasza czwórka zaczęła rechotać. Po jakimś czasie zebraliśmy się do kupy i podeszliśmy bliżej sceny.
- Po koncercie Kultu wracam do domu - poinformowałem.
- Nie zostaniesz z nami dłużej? - zapytał Gruby.
- Muszę jutro pomóc ojcu. Jak się za mocno napierdolę, to będę zdychał przez cały dzień - wyjaśniłem.

Kiedy Kult zakończył występ, wypiłem szybko browara oraz wypaliłem jointa. Potem pożegnałem kolegów i poszedłem w kierunku przystanku autobusowego. Spojrzałem na uliczny zegar, który wskazywał za kwadrans północ.
„O, w mordę, ale jestem nawalony” - pomyślałem. W drodze dopadła mnie potrzeba oddania moczu. Niestety, nie było żadnego, nadającego się do tego miejsca, więc postanowiłem nieco zboczyć z obranego kursu i pójść do parku. Chwilę później znalazłem się pośród zieleni, tworzącej jeden z największych ogrodów w Trójmieście. Wyszukałem odpowiedni zakątek, otoczony wysokimi krzakami. Stanąłem w rozkroku i skupiłem się na czynności, z powodu której tutaj przyszedłem.
- Mógłbyś się trochę przesunąć? - usłyszałem cichy, piskliwy głos.
Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie zauważyłem.
- Powinieneś poszukać źródła dźwięku nieco niżej. - Ponownie się odezwał.
Spojrzałem w dół, na trawę znajdującą się w miejscu, gdzie zamierzałem oddać mocz. W słabym świetle wypatrzyłem trzęsącą się roślinę. Przykucnąłem i powiedziałem do potencjalnego rozmówcy:
- Czy to ty do mnie mówisz?
- A widzisz tu jeszcze jakąś postać, którą mógłbyś obsikać? - odpowiedziało zielsko.
- Nie - przyznałem. - Tylko nigdy nie spotkałem gadającego krzewu. W przeszłości czytałem o gorejącym krzaku, który potrafił mówić. Czy jesteś Bogiem?
- Co za idiota! - Roślina warknęła poirytowana - Oczywiście, że nie. O Kwiecie Paproci szanowny pan nie słyszał?
- Fakt, jest bajka taka. Ty, zielsko - dodałem. - To ty musisz teraz moje życzenie spełnić, co nie?
- Taa, jasne. Już się rozpędzam.
- Co? Nie będzie czary-mary? - spytałem zaskoczony.
- Spieprzaj dziadu!
- Tak? To zobaczymy co powiesz na to! - stanąłem nad paprocią, wyciągnąłem fiuta i skierowałem w kierunku gadającej rośliny.
- Co robisz? - zapiszczał kwiat.
- Jeśli nie spełnisz mojego życzenia, to się na ciebie odleję - zagroziłem.
- To szantaż!
- Nazywaj sobie, jak chcesz. Wybór jest prosty: spełnienie życzenia albo „złoty deszcz”.
- Terrorysta!
- Liczę do trzech, a potem będzie „big pissing”. Raz, dwa...
- Dobra, niech ci będzie. Spełnię twoje życzenie, a teraz schowaj giwerę i powiedz, czego chcesz?
- Chcę, żeby w końcu jakaś jebana wytwórnia płytowa wydała muzykę mojej kapeli. Zielsko zrozumiało, czy powtórzyć?
- Masz mnie za debila? - odpowiedział Kwiat Paproci. - Pewnie, że rozumiem. Twoje żądanie zostanie spełnione, a teraz odejdź już, mam ochotę pobyć samo.
- Nie ma sprawy. Trzymaj się, krzaku - pożegnałem roślinę. „Muszę się wreszcie gdzieś odlać” - pomyślałem.

Potrzebę fizjologiczną załatwiłem pod drzewem, rosnącym obok pokrytej żwirem ścieżki. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem stojącego w niewielkiej odległości ode mnie owczarka husky. Był sporych rozmiarów. Wydawał mi się nawet trochę za duży, jak na psa tej rasy.
- Co tam piesku? Gdzie twój pan, pewnie go szukasz? - zwróciłem się do zwierzaka.
- Kurwa, nie wierzę... Ja ci dam pieska, głąbie - odpowiedział.
- Ja pierdolę. Najpierw gadające zielsko, a teraz owczarek. Wymiękam - rzekłem.
- Jestem wilkiem - oznajmił... wilk. - Powiedz mi, po jaką cholerę szwendasz się nocą po lesie?
- Przecież jesteśmy w gdyńskim parku - zaoponowałem.
- Gdzie? Czy widziałeś kiedykolwiek wilki w parku? - zapytał.
- Nie. W zasadzie to miałem okazję tylko raz obserwować wilki, w oliwskim zoo. Ale były nieciekawe, jakieś takie nieruchawe, stały i gapiły się gdzieś...
- A jak ty byś wyglądał, gdyby cię zamknąć w klatce, mądralo? - przerwał mi. - Poza tym nie odpowiedziałeś, co tutaj robisz o tej porze?
- Znalazłem Kwiat Paproci, który obiecał spełnić moje życzenie. Teraz wracam do domu - wyjaśniłem.


- No, tak. Wszystko jasne - stwierdził wilk - Jest sobótka, zielsko potrafi nieźle namieszać w
głowie .
- Jakie zielsko? - obruszyłem się. - Nie wiem o czym mówisz.
- Miałem na myśli paproć, którą zauważyłeś - spojrzał na mnie przekrzywiając mordę, jakby w uśmiechu - Czas na mnie. Żegnam.
- Zaraz, momencik - zatrzymałem go. - Zdradź tajemnicę i powiedz, co tutaj robisz?
- To żaden sekret. Czekam na Czerwonego Kapturka - zaśmiał się głośno, po czym minął mnie, śpiewając przy tym piosenkę:

Łapy, łapy cztery łapy,
A na łapach wilk kudłaty.
Kto dogoni mnie? Kto dogoni mnie?
Może ty? Może on? Chyba jednak nie.


Zbliżałem się do bramy wyjściowej z parku. Chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce, kiedy nagle ktoś wybiegł zza drzewa i zderzył się ze mną.
- Jak chodzisz, cioto! - Blondynka o niebieskich oczach, zwróciła mi uwagę. Jej twarz była pokryta makijażem, w nosie tkwił kolczyk. Ubrana była w czerwony dres z kapturem.
- Kim jesteś? - zapytałem.
- Blacharą - odpowiedziała, po czym dodała - A jak kurwa myślisz, leszczu? Jestem Czerwonym Kapturkiem. Pewnie, że wolałabym teraz robić loda jakiemuś łysolowi w jego czarnym BMW, ale nie, kurwa! Muszę zapierdalać po lesie i ganiać się z pojebanym wilkiem.
„Ile ona gada? Napierdala jak M-16” - pomyślałem obserwując jej „dodowe”, huśtające się piersi. Wyglądały, jak element gestykulacji dziewczyny.
- Poza tym - kontynuowała - muszę dźwigać w plecaku żarcie dla babki, w chuj z takim życiem!
- Przecież gajowy cię uratuje i poślubi, prawda?
- Ten pedał!? - wrzasnęła. - Wolałabym już wilkowi dawać, a w ogóle...
- Przepraszam - przerwałem jej. - Jestem zmęczony i chciałbym już się oddalić.
- To spierdalaj! - warknęła i ruszyła ścieżką, śpiewając przy tym:

Całe czerwone, to barwy niezwyciężone,
Całeee czeerwoonnee, to barwy niezwyciężone!

„Kurwa, co za pojebana noc” - pomyślałem. Chwilę później minąłem bramę wyjściową, wydostając się poza teren parku. Przeszedłem kilka gdyńskich ulic i znalazłem postój taksówek. Wkrótce dotarłem do domu.

**********

Obudził mnie głos mojej matki.
- Marcin, wstawaj! Telefon jest do ciebie.
- Już... idę. Moment. - odpowiedziałem.
Jakiś czas potem pojawiłem się przy aparacie telefonicznym.
- Słucham?
- Cześć. Mariusz z tej strony. Co ty, Bocian, jeszcze śpisz? - zapytał.
- Obudziłem się przed chwilą. Stary, miałem taki popierdolony sen, że mózg staje. To chyba skutki uboczne wczorajszego zielska.
- Niezły sprzęt, co? Szary pewnie jeszcze coś załatwi i to nie raz. Ja nie o tym chciałem. Wyobraź sobie, że dzisiaj zadzwonił do mnie Piotrek z „QQRYQ” i zaproponował nagranie płyty. Bocian, kumasz? Nagrywamy krążek, kolego! Marcin, słyszysz mnie? Powiedz coś... .

Nie mogłem wydusić ani słowa. Stałem z rozdziawioną gębą w przedpokoju, oparty o komodę i wpatrzony w ścianę . Po plecach przebiegł mnie zimny dreszcz, a twarz błyskawicznie pokryły kropelki potu.
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#2
"Nie odebrałem żadnego telefonu"- mi to brzmi, jakby ktoś dzwonił, ale on nie odebrał ;p nie lepiej napisać, że nie dostał żadnego telefonu?

"Wyszukałem odpowiedni zakątek, otoczony wysokimi krzakami."- chyba zbędny przecinek.

Nie wiem, większych błędów nie dostrzegłem, może ktoś inny to zrobi. Sam tekst średnio mi się podoba, taka "napierdalanka" przekleństwami... A dialogi jednak trochę sztucznie brzmiąWink Domyślam się, że jakaś kontynuacja będzie, więc czekam.

Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#3
Witam,

Dziękuję za uwagi. Zgadzam się w stu procentach z Twoimi uwagami; trudno jest jest znaleźć wszystkie błędy we własnym tekście, dlatego został umieszczony na portalu.

Pozdrawiam
Odpowiedz
#4
Cytat:aby posłuchać na żywo muzyki
Nie lepiej "muzyki na żywo"?
Cytat:- W chuj tam - powiedział Szary, przerywając ciszę. Uniósł kufel i wzniósł toast. - Będziemy napierdalać dalej!
Nie wiem czemu, ale już go lubie. Big Grin
Cytat:- Nie - przyznałem. - Tylko nigdy nie spotkałem gadającego krzewu. W przeszłości czytałem o gorejącym krzaku, który potrafił mówić. Czy jesteś Bogiem?
Zamień miejscami krzaku i krzewu i będzie git.
Cytat:- Spieprzaj dziadu!
Czerpiesz nawet cytaty z wysoko postawionych źródeł! Brawo!
Cytat:- Jestem wilkiem - oznajmił... wilk.
Istnieją powtórzenia, które nimi nie są.
(Zagadnienie dla filozofa: "Istnieją rzeczy, które trzeba zwalić by stały")
Cytat:- Nie. W zasadzie to miałem okazję tylko raz obserwować wilki, w oliwskim zoo. Ale były nieciekawe, jakieś takie nieruchawe, stały
Po "nieruchawe" słowo "stały" mnie dobiło.

Czy wilk też coś palił?

Cytat:- Jak chodzisz, cioto! - Blondynka o niebieskich oczach, zwróciła mi uwagę.
Jak nic Złotowłosa
Cytat:Jestem Czerwonym Kapturkiem.
Buuuuu!

W Czerwonym kapturku brakuje tylko takiego dialogu
Cytat:- Kurwa!
-Słucham?

Fajne, mam tylko nadzieję że Administracja nie skarci za bluzgi.
Tekst świetny. Czekam na dalej.
Odpowiedz
#5
Nie rozumiem, co Bonhart07 widzi w tym tekście świetnego. Ja osobiście nie widzę w nim nic pozytywnego. Ot, głupawa historyjka o "szałowej młodzieży", dla której nic poza chlaniem i jaraniem się nie liczy. Chociaż w sumie nie, jeszcze muzyka się liczy... Tongue No dobra, jakby nie było, trochę z nich degeneruchy takie. I te bluzgi... sądziłeś, że są ozdobą Twojego tekstu? Trzeba mieć umiar w tej kwestii, bo łatwo można czytelnikowi swój tekst obrzydzić. Mnie go obrzydziłeś niestety. Nie podoba mi się ani trochę.
Odpowiedz
#6
Dzięki wielkie za przeczytanie opowiadania i wyszczególnienie pomyłek. Bluzgi nie miały być "ozdobą tekstu", zdawało mi się, że dialogi przez to będą bardziej naturalne, ale być może byłem w błędzieSmile. Cieszy mnie, że Bonhartowi się podobało. Rozumiem również, że Disaster ma inny gust.

Pozdrawiam

P.S. Administrację z góry przepraszam za bluzgi, nie napisałem tekstu, żeby prowokować, czy wszczynać jakieś awantury. Historia powstała, żeby rozbawić. Ot, coSmile
Odpowiedz
#7
W kwestii dialogów - nie jest źle.

Raczej masz lekki problem ze słownictwem, ale konstrukcja i wszystko inne - nie są wcale takie "do bani" Angel

No i generalnie opowiadanie nie jest wcale takie złe. Choć ja bym je zaliczył do fun-fiction Big Grin
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
http://www.rw2010.pl
Rewolucja wydawnicza nadeszła!
Odpowiedz
#8
Dziękuję maciejslu,

Z tymi dialogami to tajemnicza rzecz, bo kilkakrotnie słyszałem krytykę z powodu ich nienaturalności, niestety. Zresztą komentujący jako pierwszy - Haniel -również zwrócił na to uwagę. Może niebawem zamieszczę jakiś inny tekst. Wtedy się zobaczySmile.


P.S. Fun-fiction? Podoba mi sięBig Grin
Odpowiedz
#9
Zaiste, dialogi jak z drewna.
Bluzgi walą cały text.
Tematyka?
Żadna.
Jakieś gadki - szmatki o niczym.
To nie niesie żadnego przesłania, żadnej głębszej treści, którą czytelnik mógłby docenić.
Jakbym tego posłuchał nagranego na dyktafonie, jeszcze bym może zniósł, ale jako utwór literacki to żenada.
Odpowiedz
#10
Dzięki za opinię, mike. Negatywną, ale szczerą. Pozdrawiam
Odpowiedz
#11
Hmm, hmm, hmm, hmm. Dałeś mi powód do rozmyślań kolego drogi. Tekst jest tak naprawdę o niczym. Dialogi jak już mówiono drewniane. Nie ukrywajmy - przekleństwa tego nie poprawiają.
Co do rozmyślań. Nurtuje mnie czy Ty na serio to pisałeś czy usiadłeś i pomyślałeś: "Napiszę se historyjkę. Nie wiem o czym, najlepiej o niczym".
Nie obraź się, ale tak to moim zdaniem wygląda.

PS
Jakoś mnie ten tekst jednak nie rozbawił...
Odpowiedz
#12
Nie, zupełnie nie tak. Tekst jednak o czymś tam jest, prawda? Nie rozbawił, to nie rozbawiłSmile. Mnie też niektóre dowcipy bawią, a inne nie. Pozdrawiam
Odpowiedz
#13
Ale skwasiłeś tym, co Ci wytknęliśmy.
Naprawdę to nie jest złośliwość - uwierz.
Czasem trza posłuchać dobrych rad.
I tekścior wyjdzie z tego tęgiSmile
Odpowiedz
#14
Spoko, obczajam i chętnie posłucham dobrych rad. Gdyby to były złośliwości to portal nie miałby racji bytu. Powiedz mi lepiej, co mam zrobić, aby dialogi były bardziej naturalne? To się staje moją zmorąDodgy
Odpowiedz
#15
Już ktoś napisał, wczuj się w postacie. Czytaj też dialogi innych autorów, możesz zacząć od moich w "Poza życiem" i ocenić czy też są drewniane, czy nie Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości