Nie jest to Plagiat. Jest to moja własna wizja Silent Hill. Moja fabuła i tym podobne.
Prolog
Była zimna Grudniowa noc w mieście Rengard. Na dworze szalała śnieżyca , a wszyscy byli schowani w swych ciepłych domach krzątając się dookoła , nie mogąc znaleźć żadnej roboty dla siebie. Tylko nieliczni siedzieli przy kominkach czytając książki lub bawiąc się razem ze swą rodziną.
I właśnie tu zaczyna się całą historia... W jednym z domów ... Nasz bohater nazywa się Matt Carlson... Jest samotnikiem. Wygląd Matta nie jest szczególny... Długie rude włosy , wysoki mężczyzna o smukłej sylwetce. Matt jest szanowanym profesorem i znawcą zjawisk paranormalnych. Jego atutem są duchy i rzeczy temu podobne. Ale dosyć o Mattie. Cała sytuacja rozgrywa się w nocy. Jest godzina 4.00 nad ranem. Matt siedzi w fotelu zasypany książkami o duchach , zjawach i życiu po śmierci, lecz nagle całą nostalgie przerywa telefon. Matt wstaje z fotela podchodzi do telefonu i mówi zaspanym głosem:
- Tak , słucham.
- Dobry Wieczór Panie Carlson , Czy przeszkadzam? –Odrzekł tajemniczy głos.
- A z kim mam zaszczyt rozmawiać?
- Nazywam się Jacob Donewhew , jestem profesorem historii. Mam do Pana bardzo ważną sprawę... Lecz... Nie jest to rozmowa na telefon.
- Emmm, Dobrze. Ale gdzie mamy się spotkać i kiedy?
- Wolałbym jak najszybciej. To sprawa życia i śmierci.
Matt stał ze słuchawką przy uchu całkowicie zdezorientowany i nie wiedział co ma powiedzieć. Lecz nagle odrzekł:
- Dobrze... Więc dzisiaj o godzinie 12.00 będę wolny. Gdzie się spotkamy?
- Wolałbym abyśmy spotkali się u mnie na uczelni. Czy mógłby Pan przyjechać do Jeilstone ?
- Emmm, Tak mógłbym. Więc jutro o 12.00 będę u pana.
- Dziękuje bardzo. – Odrzekł mężczyzna, po czym szybko się rozłączył.
Po tym wszystkim Matt stał tam myśląc:
- O co chodziło temu mężczyźnie? Co to za sprawa życia i śmierci?
Jego myśli stłumił dźwięk gotującej się wody. Matt poszedł do kuchni , wypił herbatę po czym położył się spać. W końcu o 12.00 czekała go podróż do Jeilstone.
Rozdział 1 – Spotkanie
Godzina 12.00 Jeilstone , uczelnia profesora Jacoba Donewhew. Matt dojeżdża na miejsce spotkania z tajemniczym mężczyzną. Pierwszy widok jaki widzi mężczyzna to wielki gmach uczelni , wspaniałe korynckie kolumny pięknie zdobione różnymi wzorami. Na samym dziedzińcu rośnie wiele wspaniałych roślin i drzew. Matt wkracza przez wielkie drzwi uczelni do jej środka. Budynek w środku wcale nie różni się od zewnętrznej części. Na wysokich schodach stał mężczyzna... Czarne jak u kruka włosy , niskawy , mężczyzna o tęgiej budowie ciała. Jego oczy były tak przejrzyste że zobaczyć można było dusze tego mężczyzny. Po chwili mężczyzna podszedł do Matta i odrzekł:
-Witam Pana na mojej uczelni Panie Carlson. Nazywam się Jacob Donewhew. To ja do Pana dzwoniłem rano.
-Witam także. Miło mi Pana poznać. A więc, o jaką ważna sprawę chodziło? – odrzekł Matt.
-Wolałbym o tym porozmawiać w bardziej „skromnym” miejscu. Proszę za mną.
Prof. Jacob prowadził Matta przez wiele korytarzy... W niektórych klasach odbywały się wykłady , a w niektórych uczniowie rozmawiali na różne tematy. Szli tak aż w końcu zatrzymali się przy jednym z pokoi.
-O to mój gabinet. Zapraszam – mężczyzna zaprosił Matta ręką po czym wszedł za nim.
Pokój prof. Wyglądał na całkiem skromny. Niebieskie ściany , małe drewniane biurko, obrazy na ścianie. Lecz jeden widok przyciągnął uwagę Matta. Był to kawałek ściany na którym wisiały zdjęcia pewnego miasteczka. Wyglądały na dosyć stare zdjęcia. Mężczyzna podszedł do ściany aby obejrzeć owe zdjęcia. Widniały na nich sklepy , szpital , szkoła i domy. Nic niezwykłego. Tylko... Dlaczego nie było na nich żadnych osób?
-Widzę że zainteresowały Pana moje zdjęcia – odrzekł Prof. Jacob.
-Tak są bardzo... zaskakujące.
-Tak... Właśnie w tej sprawie Pana tu wezwałem.
-A, co to ma związanego ze mną?
-Profesorze Carlson, Czy słyszał Pan kiedyś o miasteczku zwanym Sillent Hill ?
-Nie nie słyszałem. A powinienem ?
-Hmmm... Nie , nie powinien Pan , lecz sądzę że powinien Pan znać historie Sillent Hill.
Opowiem Panu co tam się zdarzyło. Proszę usiąść – odrzekł mężczyzna pokazując na fotel.
Matt usiadł i zaczął słuchać.
-Miasteczko Sillent Hill , było miasteczkiem górniczym położonym nad jeziorem Toluca w stanie Wirginia Zachodnia. Lecz w roku 1898 , wybuchł podziemny pożar w tamtejszej kopalni. Zginęło całe miasto. Nikt nie ocalał. Pożar ten trwa tam do dziś dnia. Lecz od pewnego czasu zaczęły dziać się tam dziwne rzeczy. Stacje radiowe odbierają dziwne sygnały SOS , ludzie przejeżdżający obok tego miejsca odbierają szokujące telefony w których słychać płacz małej dziewczynki , krzyki ludzi oraz wycie syren strażackich. Ludzie widzą zjawy pałętające się przy bramie wjazdowej do miasta. Najgorszą informacją jest to że... 2 dni temu wysłałem tam mojego przyjaciela aby zbadał całą sytuacje , lecz ... On nie wrócił stamtąd. I tu potrzebuje Pana pomocy.
Matt wyrwany jakby z transu mówi:
-Ale jak ja tu mogę Panu pomóc?
-Musi Pan tam pojechać , zbadać całą sytuacje , odnaleźć mojego przyjaciela i ... Wrócić żywym.
Matt całkowicie zszokowany opowiadaniem i prośbą profesora odpowiada:
-Ale co ja tu mogę zdziałać?
-Podobno jest Pan profesorem od zjawisk paranormalnych. Specjalizuje się pan w duchach i magii.
-No tak to prawda... Ale nie miałem jeszcze nigdy miałem szansy aby rozwikłać taką sprawę.
-Rozumiem Pana... Ale tylko Pan może mi w tym pomóc. Błagam Pana z całego serca. Niech mi Pan pomoże.
-Ehhhh... No dobrze. Pomogę Panu. Ale co ja z tego będę miał?
-Jeśli chodzi o pieniądze to nie grają tu one żadnej roli.
-Dobrze... Pojadę tam. Jutro z samego rana wyruszę.
-Dziękuje Panie Carlson. Doceniam to. Proszę , Oto dokumentacja o miasteczku Sillent Hill. Mapa, historia, zdjęcia i... Kamera. Proszę wszystko nagrywać co Pan tam znajdzie.
-Tak, postaram się. – powiedziawszy to Matt udał się ku wyjściu.
-Mój przyjaciel nazywa się Donten Andrew.
-Dobrze nie zapomnę o tym. Do widzenia Panu.
Matt obejrzał mapę drogi do miasta po czym obmyślił trasę podróży. Wsiadł do samochodu i pojechał do domu. Jutro czeka go tajemnicza i zapewne niebezpieczna podróż. Trzeba się do niej przygotować.
Prolog
Była zimna Grudniowa noc w mieście Rengard. Na dworze szalała śnieżyca , a wszyscy byli schowani w swych ciepłych domach krzątając się dookoła , nie mogąc znaleźć żadnej roboty dla siebie. Tylko nieliczni siedzieli przy kominkach czytając książki lub bawiąc się razem ze swą rodziną.
I właśnie tu zaczyna się całą historia... W jednym z domów ... Nasz bohater nazywa się Matt Carlson... Jest samotnikiem. Wygląd Matta nie jest szczególny... Długie rude włosy , wysoki mężczyzna o smukłej sylwetce. Matt jest szanowanym profesorem i znawcą zjawisk paranormalnych. Jego atutem są duchy i rzeczy temu podobne. Ale dosyć o Mattie. Cała sytuacja rozgrywa się w nocy. Jest godzina 4.00 nad ranem. Matt siedzi w fotelu zasypany książkami o duchach , zjawach i życiu po śmierci, lecz nagle całą nostalgie przerywa telefon. Matt wstaje z fotela podchodzi do telefonu i mówi zaspanym głosem:
- Tak , słucham.
- Dobry Wieczór Panie Carlson , Czy przeszkadzam? –Odrzekł tajemniczy głos.
- A z kim mam zaszczyt rozmawiać?
- Nazywam się Jacob Donewhew , jestem profesorem historii. Mam do Pana bardzo ważną sprawę... Lecz... Nie jest to rozmowa na telefon.
- Emmm, Dobrze. Ale gdzie mamy się spotkać i kiedy?
- Wolałbym jak najszybciej. To sprawa życia i śmierci.
Matt stał ze słuchawką przy uchu całkowicie zdezorientowany i nie wiedział co ma powiedzieć. Lecz nagle odrzekł:
- Dobrze... Więc dzisiaj o godzinie 12.00 będę wolny. Gdzie się spotkamy?
- Wolałbym abyśmy spotkali się u mnie na uczelni. Czy mógłby Pan przyjechać do Jeilstone ?
- Emmm, Tak mógłbym. Więc jutro o 12.00 będę u pana.
- Dziękuje bardzo. – Odrzekł mężczyzna, po czym szybko się rozłączył.
Po tym wszystkim Matt stał tam myśląc:
- O co chodziło temu mężczyźnie? Co to za sprawa życia i śmierci?
Jego myśli stłumił dźwięk gotującej się wody. Matt poszedł do kuchni , wypił herbatę po czym położył się spać. W końcu o 12.00 czekała go podróż do Jeilstone.
Rozdział 1 – Spotkanie
Godzina 12.00 Jeilstone , uczelnia profesora Jacoba Donewhew. Matt dojeżdża na miejsce spotkania z tajemniczym mężczyzną. Pierwszy widok jaki widzi mężczyzna to wielki gmach uczelni , wspaniałe korynckie kolumny pięknie zdobione różnymi wzorami. Na samym dziedzińcu rośnie wiele wspaniałych roślin i drzew. Matt wkracza przez wielkie drzwi uczelni do jej środka. Budynek w środku wcale nie różni się od zewnętrznej części. Na wysokich schodach stał mężczyzna... Czarne jak u kruka włosy , niskawy , mężczyzna o tęgiej budowie ciała. Jego oczy były tak przejrzyste że zobaczyć można było dusze tego mężczyzny. Po chwili mężczyzna podszedł do Matta i odrzekł:
-Witam Pana na mojej uczelni Panie Carlson. Nazywam się Jacob Donewhew. To ja do Pana dzwoniłem rano.
-Witam także. Miło mi Pana poznać. A więc, o jaką ważna sprawę chodziło? – odrzekł Matt.
-Wolałbym o tym porozmawiać w bardziej „skromnym” miejscu. Proszę za mną.
Prof. Jacob prowadził Matta przez wiele korytarzy... W niektórych klasach odbywały się wykłady , a w niektórych uczniowie rozmawiali na różne tematy. Szli tak aż w końcu zatrzymali się przy jednym z pokoi.
-O to mój gabinet. Zapraszam – mężczyzna zaprosił Matta ręką po czym wszedł za nim.
Pokój prof. Wyglądał na całkiem skromny. Niebieskie ściany , małe drewniane biurko, obrazy na ścianie. Lecz jeden widok przyciągnął uwagę Matta. Był to kawałek ściany na którym wisiały zdjęcia pewnego miasteczka. Wyglądały na dosyć stare zdjęcia. Mężczyzna podszedł do ściany aby obejrzeć owe zdjęcia. Widniały na nich sklepy , szpital , szkoła i domy. Nic niezwykłego. Tylko... Dlaczego nie było na nich żadnych osób?
-Widzę że zainteresowały Pana moje zdjęcia – odrzekł Prof. Jacob.
-Tak są bardzo... zaskakujące.
-Tak... Właśnie w tej sprawie Pana tu wezwałem.
-A, co to ma związanego ze mną?
-Profesorze Carlson, Czy słyszał Pan kiedyś o miasteczku zwanym Sillent Hill ?
-Nie nie słyszałem. A powinienem ?
-Hmmm... Nie , nie powinien Pan , lecz sądzę że powinien Pan znać historie Sillent Hill.
Opowiem Panu co tam się zdarzyło. Proszę usiąść – odrzekł mężczyzna pokazując na fotel.
Matt usiadł i zaczął słuchać.
-Miasteczko Sillent Hill , było miasteczkiem górniczym położonym nad jeziorem Toluca w stanie Wirginia Zachodnia. Lecz w roku 1898 , wybuchł podziemny pożar w tamtejszej kopalni. Zginęło całe miasto. Nikt nie ocalał. Pożar ten trwa tam do dziś dnia. Lecz od pewnego czasu zaczęły dziać się tam dziwne rzeczy. Stacje radiowe odbierają dziwne sygnały SOS , ludzie przejeżdżający obok tego miejsca odbierają szokujące telefony w których słychać płacz małej dziewczynki , krzyki ludzi oraz wycie syren strażackich. Ludzie widzą zjawy pałętające się przy bramie wjazdowej do miasta. Najgorszą informacją jest to że... 2 dni temu wysłałem tam mojego przyjaciela aby zbadał całą sytuacje , lecz ... On nie wrócił stamtąd. I tu potrzebuje Pana pomocy.
Matt wyrwany jakby z transu mówi:
-Ale jak ja tu mogę Panu pomóc?
-Musi Pan tam pojechać , zbadać całą sytuacje , odnaleźć mojego przyjaciela i ... Wrócić żywym.
Matt całkowicie zszokowany opowiadaniem i prośbą profesora odpowiada:
-Ale co ja tu mogę zdziałać?
-Podobno jest Pan profesorem od zjawisk paranormalnych. Specjalizuje się pan w duchach i magii.
-No tak to prawda... Ale nie miałem jeszcze nigdy miałem szansy aby rozwikłać taką sprawę.
-Rozumiem Pana... Ale tylko Pan może mi w tym pomóc. Błagam Pana z całego serca. Niech mi Pan pomoże.
-Ehhhh... No dobrze. Pomogę Panu. Ale co ja z tego będę miał?
-Jeśli chodzi o pieniądze to nie grają tu one żadnej roli.
-Dobrze... Pojadę tam. Jutro z samego rana wyruszę.
-Dziękuje Panie Carlson. Doceniam to. Proszę , Oto dokumentacja o miasteczku Sillent Hill. Mapa, historia, zdjęcia i... Kamera. Proszę wszystko nagrywać co Pan tam znajdzie.
-Tak, postaram się. – powiedziawszy to Matt udał się ku wyjściu.
-Mój przyjaciel nazywa się Donten Andrew.
-Dobrze nie zapomnę o tym. Do widzenia Panu.
Matt obejrzał mapę drogi do miasta po czym obmyślił trasę podróży. Wsiadł do samochodu i pojechał do domu. Jutro czeka go tajemnicza i zapewne niebezpieczna podróż. Trzeba się do niej przygotować.
"Jestem zimowym kwaitem, schowanym głęboko w ziemi,
Czekającym na pierwszą krople letniego deszczu,
A ty jesteś jak zmienne pory roku,
Wiem że zawsze wrócisz."
Mati74316
Czekającym na pierwszą krople letniego deszczu,
A ty jesteś jak zmienne pory roku,
Wiem że zawsze wrócisz."
Mati74316