Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Silent Hill
#1
Nie jest to Plagiat. Jest to moja własna wizja Silent Hill. Moja fabuła i tym podobne.

Prolog
Była zimna Grudniowa noc w mieście Rengard. Na dworze szalała śnieżyca , a wszyscy byli schowani w swych ciepłych domach krzątając się dookoła , nie mogąc znaleźć żadnej roboty dla siebie. Tylko nieliczni siedzieli przy kominkach czytając książki lub bawiąc się razem ze swą rodziną.
I właśnie tu zaczyna się całą historia... W jednym z domów ... Nasz bohater nazywa się Matt Carlson... Jest samotnikiem. Wygląd Matta nie jest szczególny... Długie rude włosy , wysoki mężczyzna o smukłej sylwetce. Matt jest szanowanym profesorem i znawcą zjawisk paranormalnych. Jego atutem są duchy i rzeczy temu podobne. Ale dosyć o Mattie. Cała sytuacja rozgrywa się w nocy. Jest godzina 4.00 nad ranem. Matt siedzi w fotelu zasypany książkami o duchach , zjawach i życiu po śmierci, lecz nagle całą nostalgie przerywa telefon. Matt wstaje z fotela podchodzi do telefonu i mówi zaspanym głosem:
- Tak , słucham.
- Dobry Wieczór Panie Carlson , Czy przeszkadzam? –Odrzekł tajemniczy głos.
- A z kim mam zaszczyt rozmawiać?
- Nazywam się Jacob Donewhew , jestem profesorem historii. Mam do Pana bardzo ważną sprawę... Lecz... Nie jest to rozmowa na telefon.
- Emmm, Dobrze. Ale gdzie mamy się spotkać i kiedy?
- Wolałbym jak najszybciej. To sprawa życia i śmierci.
Matt stał ze słuchawką przy uchu całkowicie zdezorientowany i nie wiedział co ma powiedzieć. Lecz nagle odrzekł:
- Dobrze... Więc dzisiaj o godzinie 12.00 będę wolny. Gdzie się spotkamy?
- Wolałbym abyśmy spotkali się u mnie na uczelni. Czy mógłby Pan przyjechać do Jeilstone ?
- Emmm, Tak mógłbym. Więc jutro o 12.00 będę u pana.
- Dziękuje bardzo. – Odrzekł mężczyzna, po czym szybko się rozłączył.
Po tym wszystkim Matt stał tam myśląc:
- O co chodziło temu mężczyźnie? Co to za sprawa życia i śmierci?
Jego myśli stłumił dźwięk gotującej się wody. Matt poszedł do kuchni , wypił herbatę po czym położył się spać. W końcu o 12.00 czekała go podróż do Jeilstone.

Rozdział 1 – Spotkanie
Godzina 12.00 Jeilstone , uczelnia profesora Jacoba Donewhew. Matt dojeżdża na miejsce spotkania z tajemniczym mężczyzną. Pierwszy widok jaki widzi mężczyzna to wielki gmach uczelni , wspaniałe korynckie kolumny pięknie zdobione różnymi wzorami. Na samym dziedzińcu rośnie wiele wspaniałych roślin i drzew. Matt wkracza przez wielkie drzwi uczelni do jej środka. Budynek w środku wcale nie różni się od zewnętrznej części. Na wysokich schodach stał mężczyzna... Czarne jak u kruka włosy , niskawy , mężczyzna o tęgiej budowie ciała. Jego oczy były tak przejrzyste że zobaczyć można było dusze tego mężczyzny. Po chwili mężczyzna podszedł do Matta i odrzekł:

-Witam Pana na mojej uczelni Panie Carlson. Nazywam się Jacob Donewhew. To ja do Pana dzwoniłem rano.
-Witam także. Miło mi Pana poznać. A więc, o jaką ważna sprawę chodziło? – odrzekł Matt.
-Wolałbym o tym porozmawiać w bardziej „skromnym” miejscu. Proszę za mną.

Prof. Jacob prowadził Matta przez wiele korytarzy... W niektórych klasach odbywały się wykłady , a w niektórych uczniowie rozmawiali na różne tematy. Szli tak aż w końcu zatrzymali się przy jednym z pokoi.
-O to mój gabinet. Zapraszam – mężczyzna zaprosił Matta ręką po czym wszedł za nim.
Pokój prof. Wyglądał na całkiem skromny. Niebieskie ściany , małe drewniane biurko, obrazy na ścianie. Lecz jeden widok przyciągnął uwagę Matta. Był to kawałek ściany na którym wisiały zdjęcia pewnego miasteczka. Wyglądały na dosyć stare zdjęcia. Mężczyzna podszedł do ściany aby obejrzeć owe zdjęcia. Widniały na nich sklepy , szpital , szkoła i domy. Nic niezwykłego. Tylko... Dlaczego nie było na nich żadnych osób?

-Widzę że zainteresowały Pana moje zdjęcia – odrzekł Prof. Jacob.
-Tak są bardzo... zaskakujące.
-Tak... Właśnie w tej sprawie Pana tu wezwałem.
-A, co to ma związanego ze mną?
-Profesorze Carlson, Czy słyszał Pan kiedyś o miasteczku zwanym Sillent Hill ?
-Nie nie słyszałem. A powinienem ?
-Hmmm... Nie , nie powinien Pan , lecz sądzę że powinien Pan znać historie Sillent Hill.
Opowiem Panu co tam się zdarzyło. Proszę usiąść – odrzekł mężczyzna pokazując na fotel.
Matt usiadł i zaczął słuchać.

-Miasteczko Sillent Hill , było miasteczkiem górniczym położonym nad jeziorem Toluca w stanie Wirginia Zachodnia. Lecz w roku 1898 , wybuchł podziemny pożar w tamtejszej kopalni. Zginęło całe miasto. Nikt nie ocalał. Pożar ten trwa tam do dziś dnia. Lecz od pewnego czasu zaczęły dziać się tam dziwne rzeczy. Stacje radiowe odbierają dziwne sygnały SOS , ludzie przejeżdżający obok tego miejsca odbierają szokujące telefony w których słychać płacz małej dziewczynki , krzyki ludzi oraz wycie syren strażackich. Ludzie widzą zjawy pałętające się przy bramie wjazdowej do miasta. Najgorszą informacją jest to że... 2 dni temu wysłałem tam mojego przyjaciela aby zbadał całą sytuacje , lecz ... On nie wrócił stamtąd. I tu potrzebuje Pana pomocy.

Matt wyrwany jakby z transu mówi:

-Ale jak ja tu mogę Panu pomóc?
-Musi Pan tam pojechać , zbadać całą sytuacje , odnaleźć mojego przyjaciela i ... Wrócić żywym.
Matt całkowicie zszokowany opowiadaniem i prośbą profesora odpowiada:
-Ale co ja tu mogę zdziałać?
-Podobno jest Pan profesorem od zjawisk paranormalnych. Specjalizuje się pan w duchach i magii.
-No tak to prawda... Ale nie miałem jeszcze nigdy miałem szansy aby rozwikłać taką sprawę.
-Rozumiem Pana... Ale tylko Pan może mi w tym pomóc. Błagam Pana z całego serca. Niech mi Pan pomoże.
-Ehhhh... No dobrze. Pomogę Panu. Ale co ja z tego będę miał?
-Jeśli chodzi o pieniądze to nie grają tu one żadnej roli.
-Dobrze... Pojadę tam. Jutro z samego rana wyruszę.
-Dziękuje Panie Carlson. Doceniam to. Proszę , Oto dokumentacja o miasteczku Sillent Hill. Mapa, historia, zdjęcia i... Kamera. Proszę wszystko nagrywać co Pan tam znajdzie.
-Tak, postaram się. – powiedziawszy to Matt udał się ku wyjściu.
-Mój przyjaciel nazywa się Donten Andrew.
-Dobrze nie zapomnę o tym. Do widzenia Panu.

Matt obejrzał mapę drogi do miasta po czym obmyślił trasę podróży. Wsiadł do samochodu i pojechał do domu. Jutro czeka go tajemnicza i zapewne niebezpieczna podróż. Trzeba się do niej przygotować.
"Jestem zimowym kwaitem, schowanym głęboko w ziemi,
Czekającym na pierwszą krople letniego deszczu,
A ty jesteś jak zmienne pory roku,
Wiem że zawsze wrócisz."
Mati74316
Odpowiedz
#2
Jak na tak krótki fragment, ciężko cokolwiek powiedzieć o fabuleSmile Co zaś do samego warsztatu, to niestety nie jest najlepiej. Po pierwsze używasz dość szybkiej narracji, Matt to, Matt tamto, niestety imho niezbyt dobrze to wychodzi. Do tego nieco zbyt wiele tych "Mattów", warto czasem pominąć imię lub je czymś zastąpić. Czytając miałem wrażenie, że to wszystko takie „szarpane” nieco. Na przykład, rzucasz kilka słów opisu bohatera, potem rzucasz „że dość już o nim”, tak jakby poprzedzone to było przydługim opisem postaci, ubioru czy zachowania. Dość już tego, a ja nadal poza kilkoma ogólnikami nic o nim nie wiemSmile Dotyczy to sporej części tego tekstu, przeskakujesz od zdarzenia do zdarzenia, mam wrażenie, że czasem próbujesz na siłę popędzić akcję, czasem absolutnie niepotrzebnie. Poniżej to co wyłapałem:

„a wszyscy byli schowani w swych ciepłych domach krzątając się dookoła , nie mogąc znaleźć żadnej roboty dla siebie.” – cały ten opis miast brzmi sztucznie, może na początku „skryli się w…” i czemu krzątanie się to substytut czytania lub zabawy z rodziną (czemu nie z dziećmi). Imho całość wymaga przeredagowania. Do tego przecinek po spacji, przed znakami przestankowymi nigdy nie ma spacji.

„Wygląd Matta nie jest szczególny...” – Ale czemu? Jeśli chcesz użyć archetypu, to niepotrzebnie go uzupełniasz w następnym zdaniu. I nadal mierzi mnie ten czas „teraźniejszy”Big Grin

„Jego atutem są duchy i rzeczy temu podobne.” – atutem? Tu chyba raczej złe użycie tego słowaBig Grin Może jego „domeną”?

„- Emmm, Dobrze. Ale gdzie mamy się spotkać i kiedy?” – druga część zdania troszkę mi nie pasuje. Raczej bez „Ale” bo ono sugeruje, że zostały już poczynione jakieś ustalenia co do spotkania, a tak nie jest.

„Lecz nagle odrzekł:” – czemu „lecz nagle” – nie widzę powodu pojawienia się owego „lecz” i czemu „nagle” – próbujesz imho na siłę przyśpieszyć akcję.

„- Wolałbym abyśmy spotkali się u mnie na uczelni.” – od czego by „wolał” inne miejsce nie pojawiło się w rozmowie. Raczej „chciałby”, „prosiłbym” itp.

„W końcu o 12.00 czekała go podróż do Jeilstone.” – tu raczej dałbym „z samego rana” bo wszak skoro to długa podróż, to nie powinna zacząć się minutę przed spotkaniem.

To tyle jak na razie, zobaczymy co będzie dalej. A jeszcze propos tytułu, może jednak jakaś mała wariacja była by tu wskazania, sam piszę coś na kształt „alternatywy” tyle, że nazywa się to „2012,5”Big Grin, może „Quiet Hill”.
Just Janko.
Odpowiedz
#3
Cytat:I właśnie tu zaczyna się całą historia... W jednym z domów ... Nasz bohater nazywa się Matt Carlson... Jest samotnikiem. Wygląd Matta nie jest szczególny... Długie rude włosy , wysoki mężczyzna o smukłej sylwetce.

Po co te ciągłe wielokropki? Czytając to miałem wrażenie, że narratorem jest jakiś stary dziadek, który musi co chwila łapać powietrze w płuca, żeby wypowiedzieć te kilka słów i zaraz znów się zachłysnąć. Źle się to czyta i powinieneś to poprawić. Nawet jeśli byłyby same kropki zamiast wielokropków to i tak źle by to brzmiało. Taka wyliczanka jest kiepskim przedstawieniem postaci, powinieneś nad tym popracować.
Aha no i właśnie, gdy opisujesz postać, opisuj ją w czasie przeszłym. Opisy w czasie teraźniejszym nie dają rady krótko mówiąc, źle się to czyta i ciężko się wczuć w klimat tekstu.

Cytat:Ale dosyć o Mattie.
Pomijam już błąd wymieniony przez Janko, ale tutaj wydaje mi się, że jest zła odmiana imienia. Może "Matt'cie"? Albo nawet zdrobniale "Mattim"?

Cytat:nostalgie
nostalgię

Cytat:- Tak , słucham.

Chyba raczej "Tak, słucham?" Przecież to nie jest zdanie oznajmujące, nie oznajmia się, że się słucha, lecz pyta się w przypadku odbierania telefonu.

Cytat:- Dobry Wieczór Panie Carlson , Czy przeszkadzam? –Odrzekł tajemniczy głos.

Po co dobry wieczór z wielkich liter? To nie jest nazwa własna więc samo "dobry" powinno byc z wielkiej. Tak samo "Czy". Wielką literą piszemy pierwszą literę pierwszego wyrazu w zdaniu, więc nie rozumiem skąd ci się to wzięło.

Cytat:- Wolałbym jak najszybciej. To sprawa życia i śmierci.
Matt stał ze słuchawką przy uchu całkowicie zdezorientowany i nie wiedział co ma powiedzieć. Lecz nagle odrzekł:
Typowe. Tutaj akurat nie ma błędu, lecz zwykły brak logiki. Powinieneś to jakoś inaczej rozwinąć, niewiele osób o zdrowych zmysłach wyszłaby z ciepłego domu w środku nocy, bo zadzwonił do niej jakiś oszołom. To się nie trzyma kupy.

Oprócz tego piszesz godziny cyframi. W opowiadaniach nie piszemy cyfr, wszystko ma być słownie. Oprócz dat Tongue

Jak na pewno zauważyłeś, nie wymieniłem tych błędów które wyłapał Janko. Nie chciałem ich powtarzać. Jak na razie jest dość kiepskawo. I jeśli chodzi o warsztat, i jeśli chodzi o fabułę. Ciągle opisujesz w czasie teraźniejszym co wybija z rytmu czytelnika i choćby opowiadanie było najlepsze na świecie, to i tak w czasie teraźniejszym będzie słabsze niż jakikolwiek przeciętniak napisany poprawnie. Fabuły za dużo na razie nie zdradziłeś, przyznam, że ten opis ani trochę mnie nie wciągnął. Zobaczymy co będzie potem.
No cóż, następnym razem pisz dłuższe rozdziały i wrzucaj już poprawiony tekst ^^

Btw. przeczytaj ten poradnik Triss o pisaniu dialogów, przyda ci się. Pisanie dialogów by Triss
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
Odpowiedz
#4
Rainbow 
Muszę się zgodzić z błędami wytkniętymi przez przedmówców. Od siebie dodam, że strasznie mnie razi w oczy amatorszczyzną i grafomanią ten fragment:
"Po tym wszystkim Matt stał tam myśląc:
- O co chodziło temu mężczyźnie? Co to za sprawa życia i śmierci?"
Nie tylko forma (dialogu), ale w ogóle, jakoś tak... prostacko napisany, no offence.
Poza tym fragment rzeczywiście za krótki, żeby cokolwiek powiedzieć o stylu, fabule czy treści. Nie wspominając o grozie, której w horrorze powinno być pod dostatkiem. Pozdro!
Odpowiedz
#5
Nadal szarpana narracja, naprawdę, moja rada – zrezygnuj z narracji w czasie teraźniejszym a do tego bezpośredniej, kiepsko sprawdza się w niemal każdym języki, a już na pewno w polskim. Do tego jej poprawne użycie wymaga sporych umiejętności (nie chcę robić tu za guru, ale ja bym się na to nie porwał). Akcja nadal niespójna i szarpana. To czego się czepiłem poniżej:

„Pierwszy widok jaki widzi mężczyzna” – „pierwsze co zobaczył” – i widok i mężczyzna absolutnie przy takim zwrocie zbędne.
„korynckie kolumny pięknie zdobione różnymi wzorami.” – „różne” zbędne.
„Na samym dziedzińcu rośnie wiele wspaniałych roślin i drzew.” – a drzewa to nie rośliny? Trzeba to mocno przeredagować. I czemu „samym” co to wnosi?
„Budynek w środku wcale nie różni się od zewnętrznej części.”- ke? Jakoś nie widziałem budynku nie różniącego się fasadą od wnętrza Big Grin To trzeba zminić.
„Na wysokich schodach stał mężczyzna...” – „wysokich schodach” zmieniłbym na „szczycie schodów”
„mężczyzna o tęgiej budowie ciała.” – a po co tu „mężczyzna” – czytelnik już wie, że to samiecBig Grin
„Jego oczy były tak przejrzyste że zobaczyć można było dusze tego mężczyzny.” – nie rozumiem wywodu o oczach no i trzeci raz na przestrzeni 2-3 zdań mamy mężczyznę (tylko zwisające klejnoty mogły by to potwierdzić) bo naprawdę już wszyscy zorientowali się, że to samiec…
„Po chwili mężczyzna podszedł do Matta i odrzekł:” – 4 raz mężczyzna… już nawet na złośliwość mnie nie stać…
„w bardziej „skromnym” miejscu.” – po co cudzysłów, a w tym kontekście o niebo lepsze było by „ustronne miejsce” – bo nie jak utylitarna miałaby być tu skromność.
„W niektórych klasach odbywały się wykłady , a w niektórych uczniowie rozmawiali na różne tematy.” – dałbym spokój z klasami i zmienił je na sale, do tego skąd wiadomo o czym rozmawiali „słuchacze” bądź „studenci” (uczniowie brzmi nienaturalnie w tym otoczeniu – wszak to podstawówka), nawet jeśli rozmawiali o „różnych” tematach. Może sobie to lepiej darować?
„Pokój prof. Wyglądał na całkiem skromny.” To nie wiem czemu po prof. z dużej litery. Zresztą tytuł jest tu absolutnie imho zbędny.
„Lecz jeden widok przyciągnął uwagę Matta.” – czemu „lecz” i czemu akurat ten „widok” (nieszczęśliwe określenie btw)?
„Był to kawałek ściany na którym wisiały zdjęcia pewnego miasteczka.” – po co „pewnego”, jeśli już to „nieznanego”, „tajemniczego”. I czemu kawałek ściany? Może po prostu „ściana na której…”?
„Wyglądały na dosyć stare zdjęcia.” – po co „zdjęcia”?
„Mężczyzna podszedł do ściany aby obejrzeć owe zdjęcia.” – tu wada wybranej narracji, n-ty raz mężczyzna… to już zaczyna wywoływać niemal fizyczny ból przy czytaniu. No i już wiemy gdzie wiszę i wiemy że to zdjęcia. Czyli niepotrzebne „powtórzenia”.
„Dlaczego nie było na nich żadnych osób?” - a to takie dziwne? Na większości widokówek nie ma tłumów. Tu jednak dałbym jakąś tajemniczość… przygląda się, widzi detale ale żadnego człowieka. No i „osób” w tym kontekście wymieniłbym na „ludzi”.
„Nie , nie powinien Pan , lecz sądzę że powinien Pan znać historie Sillent Hill.” – to znaczy miasta nie kojarzy, ale historię o nim znać powinien. Szyte tak grubymi nićmi że nie przejdą przez żadne oko igielne. Nie trzyma się to „kupy”.
„-Miasteczko Sillent Hill , było miasteczkiem górniczym położonym nad jeziorem” –po co powtórzenie „miasteczko”, da się to na 100 sposobów napisać bez tego powtórzenia.
„Zginęło całe miasto. Nikt nie ocalał” – od podziemnego pożaru w kopalni? Delikatnie mówiąc „nadużycie semantyczne”. Po drugie zostawiłbym tylko informację, że nikt w mieście nie ocalał. Tak mamy „powtórzenie zdarzeniowe”.
„Stacje radiowe odbierają dziwne sygnały SOS ,” – SOS to SOS tu nic dziwnego nie da się wpleść, inaczej nie jest to SOS. Dałbym spokój Morsowi i zmienił to na „wezwania pomocy”, „wołania o pomoc” itp.
„Matt wyrwany jakby z transu mówi:” – czemu „jakby”?
„Ale nie miałem jeszcze nigdy miałem szansy aby rozwikłać taką sprawę.” – a skąd on wie „jaka to sprawa”? Może po prostu „nigdy nad czymś podobnym nie pracowałem…”

Ufff… sporo tego jak na tak krótki fragment, a to jest tylko to co chciało mi się pisać. Nie ukrywam, że nadal mi się nie podoba. Pędzisz gdzieś z akcją, wszystko dzieje się w jakimś „powietrzu” bez zahaczania o rzeczywistość realną. Wszystko dzieje się tu i teraz, na szybko. Nie wciąga to, jest bezpłciowe i w sumie chyba już teraz wiem co się stanie dalej. Używasz dziwnych sformułowań a do tego masy powtórzeń (zbędnych). No i te przecinki… Ale zobaczymy jak się to rozwinie…
Just Janko.
Odpowiedz
#6
"Nazywam się Jacob Donewhew , jestem profesorem historii. Mam do Pana bardzo ważną sprawę... Lecz... Nie jest to rozmowa na telefon." - te wielokropki tu nie pasuja. Bardziej by pasował przecinek przed lecz.

" Pierwszy widok jaki widzi mężczyzna to wielki gmach uczelni "- widok, widzi, może zamiast widzi wstaw zobaczył?

"Czarne jak u kruka włosy , niskawy , mężczyzna o tęgiej budowie ciała." - Kruk nie ma włosów. Może kruczoczarne? Po niskawy nie powinno być przecinka.

"-Witam Pana na mojej uczelni Panie Carlson. Nazywam się Jacob Donewhew. To ja do Pana dzwoniłem rano.
-Witam także. Miło mi Pana poznać. A więc, o jaką ważna sprawę chodziło? – odrzekł Matt.
-Wolałbym o tym porozmawiać w bardziej „skromnym” miejscu. Proszę za mną." - Za dożo kropek, zastąp je przecinkami.

"Prof. Jacob prowadził Matta przez wiele korytarzy... "- nie rozumiem, po co tu wielokropek.

"Pokój prof." - ten skrót sam nie pasuje.

"Lecz jeden widok przyciągnął uwagę Matta." - nie zaczyna się zdania od lecz.

"Wyglądały na dosyć stare zdjęcia. Mężczyzna podszedł do ściany aby obejrzeć owe zdjęcia." - powtórzenie.

"Widniały na nich sklepy , szpital , szkoła i domy. Nic niezwykłego. Tylko... Dlaczego nie było na nich żadnych osób? "- to zdanie nie ma logiki. Widziałem setki zdjęć budynków(normalnych), na których nie ma ludzi. Wymyśl oś lepszego.


"-Ehhhh... No dobrze. Pomogę Panu. Ale co ja z tego będę miał?
-Jeśli chodzi o pieniądze to nie grają tu one żadnej roli.
-Dobrze... Pojadę tam. Jutro z samego rana wyruszę. "- w tym momencie postać dużo straciła w moich oczach. Skoro ryzykuje dla pieniędzy, to może by się chociaż potargował? Może wymyśl jakiś lepszy powód, dla którego powinien tam pojechać?

Bardzo banalny tekst. Rozumiem, że chciałeś stworzyć coś od siebie, ale wyszło tak jak we wszystkich innych Silent Hillach. Nic nowego nie dodałeś. Dialogi kuleją i to strasznie.
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#7
Hm. Ciężko cokolwiek powiedzieć o twojej powieści oceniając ją po tak małym tekście. Widzę, że koledzy wyłuskali już wszystkie możliwe błędy. Ja dodam od siebie, iż nie potrzebnie stosujesz tyle wielokropków w opisach postaci. One nie pomagają, raczej rażą. To tak jak byś nie wiedział do czego właściwie mają służyć owe kropeczki. To tak jakby lektor zacinał się nie wiedząc co tak właściwie ma powiedzieć. Unikaj takich rzeczy. Narrator musi znać historię od deski do deski. Zwłaszcza jeśli stosujesz go w trzeciej osobie. Stoi z boku. Jest tu osobą, która wie wszystko. Jeśli twój narrator nie będzie potrafił opowiedzieć historii to nikt w nią nie uwierzy. Wink Nadaj mu więcej pewności siebie, bo ja po tych kropeczkach uznałam, że on sam nie wie co mówi. Wink Fajnie, że masz własną interpretację znanej historyjki. Miło jest zobaczyć to oczami widza. Daj kolejny tekst. Zobaczymy co z tego wyniknie dalej.

Ocena:

4/10
Nie wszyscy mogą być aniołami, ale każdy może być człowiekiem.

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości