Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sen cię ukoi
#1
Bardzo proszę o konstruktywne uwagi, głównie co do poprawności i sprawności językowej oraz timingu. Zastanawiałem się, czy wprowadzenie nie powinno być dłuższe. Często mam wrażenie, że za ostro prę do przodu Smile

-------------------------
Ostatnie spotkanie z Jane było dla niego cudowną niezapomnianą przygodą. Żył wspomnieniami tych chwil, które spędzili razem, tuląc się do siebie na bezludnej plaży przy akompaniamencie cicho szumiącego morza.
Gdy pluskali się w ciepłej wodzie, rzucając się ze śmiechem na spienione fale, czuł że jest w stanie dla niej zrobić wszystko. Gdyby tylko mógł być z nią bez przerwy, porzuciłby bez wahania całe swoje nudne życie. Świadomość tego, że jednak nie ma na to żadnego wpływu, była dręcząca i przyprawiała o ból głowy.
Miał wrażenie, że znali się od zawsze. Wieczorami, popijając drinki śmiali się do łez opowiadając historie ze swojego życia. Potem tańczyli przy dźwiękach Sinatry, aż chłód nocy wyganiał ich do sypialni, gdzie ogrzewali się ciepłem swoich ciał. Szeptali do siebie długo czułe słówka, póki ciemności nie wyganiały pierwsze promienie poranka.
Jane spełniała jego najskrytsze marzenia, zawsze wiedząc wcześniej, o czym myśli. Jakby mieszkała w jego głowie. Wszystkie pragnienia prócz jednego największego, o którym fantazjuje większość normalnych facetów.
Nigdy nie była do końca jego.
Ale dziś wieczorem miało się to wypełnić. Wyszeptała mu to wtedy nieśmiało do ucha. Czekał na to od tak wielu spotkań. Ufała mu i czuł, że on sam też powie jej o wszystkim. Zasługiwała na to, żeby zdradzić jej mocno skrywaną tajemnicę. Za każdym razem pytała, dlaczego zawsze zostawia ją, gdy zasypiają. Zapewniał o swoim uczuciu, ale nie potrafił jej wyjaśnić. Wiedział, że wtedy czuje się skrzywdzona i opuszczona. Wył później w samotności w poduszkę, czując dokładnie, co dzieje się w jej sercu. Ale nie mógł jej powiedzieć czegoś, czego sam nie pojmował.
Wracał do swojego świata.
Teraz szykował się na ponowną wędrówkę do niej. Lub powrót. Sam już nie wiedział, od którego świata się to zaczęło i który był realny. Jej czy jego. Na początku myślał, że to tylko urojenia. Gdy pojawiła się po raz pierwszy, oczarowany jej osobą, zakochał się od pierwszego wejrzenia. Wpadł w błogi stan, którego za nic nie chciał opuszczać. Nie bardzo wiedział, jak się tam z nią znalazł, ale to nie miało najmniejszego znaczenia.
Po prostu tam była. Z nim.
Ale za kolejnym razem ugryzła go zalotnie w szyję. Nie zwrócił uwagi, że pozostał drobny ślad po jej małych ząbkach. Gdy wrócił do siebie, zatopił się jak zwykle w obojętnym smutku. Dopiero usłyszany w pracy sprośny żart na temat malinki wprawił go w osłupienie.
Jane nie była snem.
Musiał znaleźć się z nią sam na sam jak najszybciej. Chciał wyjawić jej wszystko. Wiedział, że zrozumie i może podsunie jakąś myśl, jakiś pomysł. Wierzył, że razem znajdą rozwiązanie.
Teraz musiał tylko jak najszybciej zapaść w sen i znaleźć się obok niej. Golił ostatni skrawek twarzy. Jeszcze tylko krem na twarz, dwa pryśnięcia wodą kolońską i do łóżka. Potem tylko gorące mleko, kilka tabletek nasennych i podróż się rozpocznie. Obudzi się już przytulony do jej ciała. Może Jane nawet nie zauważy, że go nie było. Czasem tak się działo.
Ustawił odpowiednią temperaturę klimatyzatora, ułożył się wygodnie w łóżku, przykrył lekka kołdrą i zamknął oczy w oczekiwaniu na sen. Myśli kłębiły się, przywołując rozmaite obrazy i sceny z bieżącego dnia. Z nudnej monotonnej pracy, w której wykonywał codziennie te same czynności. Z powrotu podmiejską kolejką do domu, w której oglądał każdego dnia te same szare twarze zagonionych ludzi. Z popołudnia przed telewizorem, w którym przewijały się jak co dzień identyczne obrazy z sensacyjnych wydarzeń na świecie lub wyświechtane kawałki głoszone przez niewiarygodnych polityków.
Ale sen nie nadchodził.
Zaczął wiercić się pod pościelą. W lewej stopie poczuł skurcz, jednocześnie drapiąc prawy pośladek, który nieznośnie zaswędział już kolejny raz. Gdy już wszystko się uspokoiło, odniósł wrażenie, że ktoś chodzi po pokoju. Otworzył oczy, ale poza tykającym zegarem nie zauważył źródła niepokoju. Postanowił liczyć barany. Przy dwusetnym pomyślał, że to zajęcie jest niesamowicie nudne, a już na pewno nie zbliża go do spotkania z Jane. Zastanawiał się nad tym, dlaczego tak jest, że gdy człowiek usilnie próbuje zasnąć, to nigdy mu to nie wychodzi. Poprawił gumkę od majtek wpijającą się w bok i spróbował uspokoić oddech.
Przypomniał sobie niewiarygodnie starą kobietę, którą mijał w drodze ze stacji metra. Staruszka siedziała przygarbiona na murku, wpatrując się w odległy punkt na horyzoncie. Uderzył go wyraz jej przygnębionych oczu spoglądających z pomarszczonej twarzy wspartej na drżących rękach. Co ta kobiecina robiła samotnie w takim miejscu?
Zapadł w sen.
Ocknął się w ciemnym pokoju, leżąc w satynowej pościeli, pod jaką zwykle spali razem z Jane. Usłyszał spokojny regularny oddech osoby śpiącej obok. Uśmiechnął się. Nareszcie znów są razem. Ostrożnie uniósł kołderkę i powędrował ręką ku śpiącemu ciału. Chciał jej delikatnie dotknąć, póki śpi, tak żeby jej nie obudzić. Pogładził plecy.
Pod ręką poczuł starczą pergaminową skórę i żebra.
Zaskoczony błyskawicznie cofnął rękę i turlając się spadł z łóżka. Śpiąca kobieta zdołała się już przebudzić i odwróciła głowę. Jak na swój wiek zerwała się nadzwyczaj energicznie i oparła na dłoniach. W przekrwionych oczach błysnęła złość i starucha wyszczerzyła kły, wydając niski pomruk przechodzący w głośny histeryczny śmiech. Spomiędzy obnażonych zębów kapała gęsta ślina, wypalając w pościeli syczące dziury. Wiedźma szykowała się do ataku, przeobrażając się jednocześnie w potężnego umięśnionego potwora.
Przerażony wpatrywał się jak zahipnotyzowany w rozeźloną demonicę, gdy ta rzuciła się próbując chwycić go za gardło. Osłonił się, ręką odbijając straszliwy cios. Z rozoranego przedramienia pociekła krew, wypełniając pomieszczenie żelazistą wonią. Rzucił się do drzwi i wypadł na schody, pokonując po kilka stopni na raz.
Stwór był tuż za nim.
Czuł jego zgniły oddech przypominający woń przepoconych skarpet i starczego niemytego ciała. Do tego przyprawiony cebulą.
Drzwi zewnętrzne były blisko. Nie wiedział, co za nimi znajdzie, ale czuł że to jedyna droga. Już miał chwycić za klamkę, gdy potężny ryk wstrząsnął całym jego ciałem. Ostry pazur wbił mu się w plecy. Stracił równowagę i poślizgnął się, uderzając z impetem głową w podstawę schodów.
Nadszedł mrok.
Obudził się we własnym łóżku zlany potem. Przerażenie powoli ustępowało, a za nim puszczał stres. Rana na plecach już nie krwawiła, ale niesamowicie piekła. Spróbował dotknąć jej ręką. Nie było najgorzej, ale mocno opuchnięta głowa nadawała się do wymiany.
Oparł się na łokciach i szybko rozejrzał po pokoju. Świtało i wszystko wyglądało najzupełniej zwyczajnie, lecz wspomnienie staruchy przywołało kolejną falę strachu. Powoli uspokoił się, wstał i skierował do łazienki przemyć twarz. Zimna woda przyniosła ukojenie i pozwoliła zebrać myśli.
W trakcie ucieczki nie miał czasu myśleć, co tak naprawdę nie zagrało. Dlaczego sen, który zwykle przynosił ukojenie w postaci jego boskiej Jane, tym razem rzucił go prosto w paszczę jakiegoś diabelskiego pomiotu? Kto za tym stoi, bawiąc się jego życiem na jawie i we śnie? Do tej pory był pewien każdej wycieczki w objęcia Morfeusza. Bezgranicznie mu ufał.
Do dziś.
Spojrzał w lustro. Zobaczył pokryte świeżą siwizną oblicze zmęczonego życiem człowieka i zrozumiał. To była twarz, na której swoje piętno zostawił pierwotny strach. Strach, który już nigdy go nie opuści.
I nie pozwoli zasnąć.


Odpowiedz
#2
Cytat: cudowną[,] niezapomnianą przygodą. 


Cytat: czuł[,] że jest w stanie dla niej zrobić wszystko. 


Cytat: szystkie pragnienia prócz jednego[,] największego


Cytat: Musiał znaleźć się z nią sam na sam jak najszybciej.

jak najszybciej dałbym na początek
Cytat: twarze zagonionych ludzi

zaganianych, zagonionych to jakby go gdzieś zagonili, takie mam wrażenie
Cytat: Czuł jego zgniły oddech przypominający woń przepoconych skarpet i starczego niemytego ciała. Do tego przyprawiony cebulą.

stwór biegł za nim, przed sobą miał ciągle świeże powietrze, więc raczej by nie czuł jego zapachu, tak mi się zdaje
Cytat: ale czuł[,] że to jedyna droga


Cytat: uderzając z impetem głową w podstawę schodów.

z impetem uderzając, chyba jest bardziej składnie

Hmm, jest dość zgrabnie napisane, przyjemnie się czyta, niewiele błędów. Ale jednak klimatem mnie nie porwało, ani przez chwilę się nie bałem, czy nie niepokoiłem, musisz popracować nad tym, żeby czytelnik czuł czyjś oddech na plecach :p Teraz przeczytałem to jednym tchem, bez oznak emocji, a to źle jak na horror. Wydaje mi się, że wszystko za szybko poszło, tak jak pisałeś we wstępie, nie zdążyłeś zbudować klimatu, a tu koniec, bo sam pomysł jest ciekawy, może nie nowy, ale da się z niego co nieco wycisnąć. Ładnie przedstawiłeś bohatera, znaczy można lepiej, bo w sumie pokazałeś tak jakby jeden dzień, ale dość dobrze zarysowałeś postać, która tylko w marzeniach sennych jest szczęśliwa, której w życiu się nie udało, przynajmniej tak to odbieram. Jak rozumiem, to wprowadzenie, więc poczekam na więcej, by móc się bardziej w fabułę i świat zagłębić.

A, akapity robisz tak [ p] ← wstawiasz to (bez spacji) tam, gdzie ma być akapit. I witaj na forum, zachęcam także do komentowania innych.

6,5/10

Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#3
Haniel, dziękuję za celne i cenne uwagi Smile Właśnie z budowaniem napięcia mam kłopot, brakuje mi cierpliwości w jego konstruowaniu i stopniowaniu. Ale dopiero zaczynam, więc z pewnością będzie lepiej.
Na razie za oceny innych tekstów się nie biorę, nie czuję się kompetentny Smile

PS. Akapity poprawione.
Odpowiedz
#4
Ode mnie: przeczytaj sobie pierwsze słowa każdego akapitu. O co mi chodzi, od góry: było, pluskali, miał, spełniała, była, miało, wracał, szykował, była, ugryzła, była, musiał, musiał, ustawił, nadchodził, zaczął, przypomniał, zapadł, ocknął, poczuł, cofnął, wpatrywał, czuł, nadszedł, obudził, oparł... ze trzy pominąłem. Łapiesz?
Odpowiedz
#5
No cóż - miłe to to, choć bez fanfarów. Podoba mi się idea sukkuba i zpałaty za "doczesne przyjemności", ale mam wrażenie jak gdybym czytał twoje opowiadanie za pleksiglasem przez ramię współpasażera jadąc "trzynastką" na grunwald, a powinno schwycić mnie za ryj i wytarzać. Nawet puenta jest romantyczno-melancholijna, a nie tędy droga.

Aha no i póki ciemności nie wyganiały pierwsze promienie poranka..
Ze zdania nie wynika czy dopełniacz [ciemności], czy biernik, a to jest różnica (czy też raczej "a to różnica jest) Big Grin
One sick puppy.
Odpowiedz
#6
Nie lubie tematyk miłosnych, ale mówiąc któtko: zjadasz przecinki. Nie spodobało mi się także zdanie ,, mocno spuchnięta głowa nadawała się do wymiany" Co ono ma znaczyć? Jednak rozumiem, że nie każdemu podoba się to samo, dlatego daję ci 7/10 Big Grin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości