Nie smuć się, zapamiętam cię dobrze,
wybaczę wszystko, nawet śmierć,
i fałszywe uczucia dawane szczodrze,
i żem ze strachu o ciebie poczynał drżeć.
Wybaczam ci wszystko, najdroższy sukkubie,
nie mów już więcej, nic się nie stało,
tylko zabierz ode mnie śmierci dłonie trupie,
spraw znów, aby się wszystko do mnie śmiało.
Gdzie mi uciekłaś? Z kim czy też do kogo?
Zniknęłaś z świata martwych choć żywych,
gdzie tyle razy szeptałaś, że ze mną ci błogo,
odwlekałaś ode mnie widmo spraw pilnych.
Wracasz co noc, co pełnię księżyca,
ale ja chcę byś żyła na stałe,
nie zniosę już widoku bladego lica,
które jak duchy jest wciąż nietrwałe.
Nie jestem wybredny, myśl mi wystarcza,
ale we śnie bez smaku twe usta się pieści,
że już cię tu nie ma, mnie siebie oskarża,
i modlić się chce do ciebie, do najgorszych cieni.
wybaczę wszystko, nawet śmierć,
i fałszywe uczucia dawane szczodrze,
i żem ze strachu o ciebie poczynał drżeć.
Wybaczam ci wszystko, najdroższy sukkubie,
nie mów już więcej, nic się nie stało,
tylko zabierz ode mnie śmierci dłonie trupie,
spraw znów, aby się wszystko do mnie śmiało.
Gdzie mi uciekłaś? Z kim czy też do kogo?
Zniknęłaś z świata martwych choć żywych,
gdzie tyle razy szeptałaś, że ze mną ci błogo,
odwlekałaś ode mnie widmo spraw pilnych.
Wracasz co noc, co pełnię księżyca,
ale ja chcę byś żyła na stałe,
nie zniosę już widoku bladego lica,
które jak duchy jest wciąż nietrwałe.
Nie jestem wybredny, myśl mi wystarcza,
ale we śnie bez smaku twe usta się pieści,
że już cię tu nie ma, mnie siebie oskarża,
i modlić się chce do ciebie, do najgorszych cieni.
Zaglądam tu tylko z przyzwyczajenia.
Ani myślę wracać na stałe.
Ani myślę wracać na stałe.