Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 1.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Sambor
#1
Nie wiem czy to pasuje do tego działu. Jest alternatywnym świecie starożytnego Rzymu. Napiszcie jeśli trzeba to przeniosę.

To cudowne miasto było świadkiem wielu nikczemnych czynów. Nie tylko w dzielnicach biedy, ale również, a może przed wszystkim, na salonach arystokracji. Zapadały tam decyzje mające wpływ na życie wielu ludzi a nawet całych społeczeństw. Tak, całych grup społecznych, które nie chciały poddać się dominacji wielkiego Cesarstwa. Dużo krwi przelała cesarska armia. Na wojnie ginęli zarówno agresorzy, jaki i broniący się, jednak straty w ludziach u tych drugich były bez porównania większe. Grabieże zazwyczaj towarzyszące podbojowi dostarczały skarbowi Cesarstwa wiele złota, ale również innych bogactw. Mogły to być egzotyczne zwierzęta albo darmowa siła robocza.
- Właśnie dziś jeden z senatorów,który pełnił funkcję ministra skarbu, usiłował przekonać senat do przeprowadzenia następnej wojny.
- Panowie, jak wiecie, skarbiec jest pusty i lud coraz częściej podnosi bunt. Nie chcą tracić przywilejów i płacić wysokich podatków. Wczoraj niedaleko pałacu odbyła się manifestacja.
- Ten plebs zanadto hardzieje. Trzeba im upuścić krwi- odezwał się minister
- Nie, nie. Za wcześnie. Po co podburzać i tak niespokojnych ludzi. Należy wypchać im kabzy. Nie ze skarbca, oczywiście- zawołał pierwszy senator- zawołał widząc niepokój na twarzach. Należy pozwolić im nabrać łupów na wojnie. Przy okazji, oczywiście, napełniania cesarskiego skarbca – skłonił się uniżenie w stronę cesarza.
- Jakie tereny chce pan, senatorze, podbijać. A może tłumić w prowincjach bunty, których nie ma – uśmiechną się inny z senatorów. Miał marynarkę obszytą purpurową lamówką, co znaczyło, że jest członkiem rządzącej Rady, której głową był cesarz.
- Dostojny senatorze Sambor, cały świat czeka na światłe rządy naszego cesarza – ponownie zgiął się w ukłonie w stronę władcy
- Ministrze skarbu, proszę podać, dokąd chce pan posłać nasze oddziały- cesarz był najwyraźniej znudzony słowną szermierką swoich senatorów.
- Wasza cesarska mość to pozostawiam waszej osobie- przebiegle powiedział senator.
- Na jutro zwołuję całą Radę oraz głównego dowódcę naszych wojsk- ogłosił cesarz, po czym podniósł się na znak, że uznaje posiedzenie senatu za zamknięte.
Senatorowie powoli rozchodzili się, a ten i ów dzielił się spostrzeżeniami na temat odbytej debaty. Sambor otoczyli jego zwolennicy, a on głośno zawoła.
- Panowie, cesarz myli się pozwalając na prowadzenie
wojny. Lud ma dość walk. Ludzie chcą spokojnie żyć
- I mieć co włożyć do garnka - dodał jego zwolennik.
- Musimy przekonać cesarza żeby przemyślał jeszcze tę
sprawę- Mówił dalej Sambor, a inni odwdzięczyli się brawami.
- Chodźmy do niego – krzyknął jeden.
- Do pałacu – przytaknął inny.
- Panowie, panowie, spokój!- mitygował ich Sambor.
- Tak nie wolno. Należy zachować spokój. Jeszcze dziś poproszę o posłuchanie u naszego władcy. A teraz chodźmy do domu. Do naszych rodzin.

Willa senatora Sambora otoczona była zielenią .Wszedł do ogrodu. Na ławeczce pod drewnianym porośniętą kwitnącym pnączem siedziała pięknie ubrana kobieta. Na dźwięk kroków podniosła wzrok znad książki i uśmiechnęła się do męża.
- Kochanie – zawołała zarzucając mu ręce na szyję i rozglądając się wokół czy nie napotka wścibskich oczu.
-Żono – senator lekko i żartobliwie skłonił się i ucałował jej dłoń. - Gdzie są dzieci?
- Julia jest u koleżanki, a nasz syn... - zawiesiła głos. On nie wrócił na noc.
- Ach tak? Znów te dziwki – zezłościł się Sambor
- Przecież nic nie wiadomo może wcale tam go nie było- uspokajała go żona
-Ty zawsze go bronisz – mruknął.
Wolnym krokiem ruszyli w stronę domu. Anna Zawołała służbę, żeby nakrywali do stołu. Bokiem przebiegła smukła Mulatka.
- Jest na czym oko zawiesić - pomyślał i westchną - Nie te lata...
Na szczęście żona nie była świadoma jego myśli, nie byłaby niezadowolona.
Jedzenie było bardziej niż skromne, bo sanator gustował w starodawnych zwyczajach, pochwalającym umiar i cnotę bardzo różnie rozumianą.
Anna wzięła do ust kawałek chleba. Śniadanie nie było jej ulubionym posiłkiem:
- Jak tam posiedzenie w senacie. Co nowego uzgodniliście? Wiecie jak ucieszyć władcę – ironizowała. Wtem z hukiem otworzyly się drzwi i do pokoju wpadł roześmiany, blond włosy młodzian.
- Witam rodzicieli – beztrosko ujął w palce kanapeczkę aż matka trzepnęła go po ręce żartobliwie przywołując do porządku.
-A cóż to mateczko? Zła jesteś na mnie? Podniósł jej dłoń do ust i ucałował z przesadną galanteria, po czym ciężko usiadł przy stole.
-Gdzie byłeś? - ojciec nie był skłonny do żartów.
Och, ojcze. Mam wakacje, no nie? Nie będę trzymał się maminej spódnicy- puścił oko do matki
-Toteż wcale ci tego nie kazę, ale zakazuję ci chodzenia do domów publicznych. Już o tobie plotkuja
- A gdzie jest moja siostrzyczka- Marek próbował odwrócić od siebie uwagę ojca.ecz bez rezultatu.
- Marku. Musisz zacząć pomagać mi w prowadzeniu interesów. Dość się nahulałeś. Czas dorosnąć.
- Ależ ojcze - chłopak próbował bronić się.- Nie mam jeszcze 21 lat.
Ojciec nie dał się zmanipulować i kazał synowi przyjść nazajutrz do jego biura. Rozczarowany chłopak wyszedł trzaskając drzwiami
- Źle wychowaliśmy naszego syna – powiedział senator ze smutkiem, a jego żona potwierdziła to
W tym samym czasie rozzłoszczony Marek zmierzając w stronę pubu prawie zderzył się z kolegą.
- Tomasz? Przepraszam cię. Może w ramach rekompensaty pójdziesz ze mną na piwo?
-Chętnie. Opowiesz co się stało
- Może później. Marek zamówił dwa piwa i pili milcząc przez dłuższą chwilę. Może usłyszeli jakiś niepojący odgłos, a może po prostu spojrzeli zupełnie przepadkiem, dość powiedzieć że wzrok przykuła ich wdzięczna postać.
-Julka? Co ty tu robisz? To nie jest miejsce dla młodej dziewczyny- Marek wziął ją po rękę i wyprowadził na dwór.
- Jakim prawem mnie wyprowadzasz! Jestem już dorosła! - dziewczyna wyrwała rękę z żelaznego uścisku brata.
- Mam już 16 lat!
Szesnaście lat i ani krzty rozsądku – Marek był bezwzględny.
Julia rozpłakała się jak dziecko. Brat poczuł się jak bydlę, jak potwór krzywdzący niewinną istotkę. Przytulił siostrę i uspokajająco pogłaskał po włosach.
Chodźmy do domu. Rodzice martwią się o ciebie.
Nie - rezolutnie odrzekła 16 latka – Myślą że jestem u koleżanki.
Młodszy Sambor cicho westchnął Ciężko będzie uchronić ją przed światem. Taka niewinna niedoświadczona a zarazem taka świadoma swojej urody.
Pogodzeni ze sobą weszli do ogrodu:
Mamo – zawołała Julia._ Mamo, już jestem.
Marek, Julka, nareszcie! Martwiłam się jak tak nagle wybiegłeś z domu. Uspokoiłeś się już?
Tak mateczko, nic się nie martw.
Julia gdzie byłaś tyle czasu!
U koleżanki. Przecież mówiłam – kłamała bez mrugnięcia okiem.
Gdybym ja tak umiał – rozmarzył się Marek, ale zaraz się upomniał. - Nie wolno kłamać.
Matka zaprosiła ich na drugie śniadanie, ale ani jedno ani drugie nie chciało jeść.
- Mamo, muszę się zdrzemnąć. Cała noc plotkowałyśmy. Wiesz, jak to dziewczyny -
uśmiechnęła się niby porozumiewawczo a niby przepraszająco.
Gdy młodzi udali się na spoczynek Anna postanowiła pójść na targ.
- Greta!- zawołała służącą. Była to niewysoka kobieta o ciemniej cerze i płowych włosach.
pospolita jak się tylko dało. I to Anna ceniła sobie w niej najbardziej.- Podaj mi płaszcz.
Służąca pospiesznie podał go pani i czekała na dalsze dyspozycje.
- Weź kosz. Pójdziemy na targ. Zanim Greta wróciła poszła do swojego pokoju i wyjęła ze skrytki woreczek z pieniędzmi. Nie sprawdzają zawartości zawiesiła go na szyi i poszła do ogrodu gdzie czekała służka.

Ulica w owym mieście nie szczyciła się jakąś szczególną czystością. Tak naprawdę w uboższych dzielnicach po ulicy walały się przeróżne odpadki, począwszy od papierów, przez resztki pożywienia po ekskrementy zwierząt a nawet ludzi. Senatorowa szła unosząc wysoko suknię i starannie omijała wszystko co leżało na chodniku. Tak bardzo skupiła się na tej czynności, że nie zauważyła, iż noga nieszczęśliwie ześlizguje się z chodnika. Z jękiem przykucnęła chwytając się za skręconą kostkę. Greta złapała ją pod ramię i uchroniła przed upadkiem.
- Pani, powinnyśmy wrócić
- Nie, nic mi nie jest – uparcie stwierdziła pani Sambor.
- Jak pani uważa – służąca nie była przekonana, że to mądra decyzja, ale cóż ostatnie słowo należało do jej pani.
Szły wolnym krokiem, gdyż Anna trochę utykała, bo noga dokuczała jej bardziej niż była skłonna przyznać się. Greta z troską patrzyła jak jej pani z trudem stawia następny krok i ledwo mogła powstrzymać się przed powiedzeniem:
- A nie mówiłam...
- Greto, muszę odpocząć
- Tak, pani – służka podtrzymując Annę podprowadziła ją do niewielkiego murku, gdzie mogła na chwilę przysiąść.
Samborowa schyliła się masując obolałą kostkę. Widząc to Greta odłożyła na bok koszyk , odłoniła nogę pani i zaczęła delikatnie masować. Anna krzywiła się i pojękiwała. Greta delikatnie, okrężnymi ruchami próbowała ulżyć napiętym ścięgnom. Wreszcie zniecierpliwiona wstała otrzepując spódnicę i stwierdziła:
- Pani, ja tu pomóc ci nie mogę. Musimy wrócić do domu. Na zakupu pójdę później sama.
- Ale ja... - słabo protestowała senatorowa -muszę kupić materiał na suknię. Wkrótce odbędzie się bal.
- Boję się, że nigdzie pani nie pójdzie. Noga nie wygląda dobrze. Lepiej pójdę po lektykę.
- Greto, zabraniam ci wzywać lektyki. Sama dojdę do domu.
- O co pani chodzi? - zdenerwowana Greta zapomniała o szacunku należnym jej pani.
- Szkoda pani pieniędzy na lektykę? Ma pani przecież swoją.
-Mój mąż ją zabrał.
Nie zważając na słabe protesty senatorowej, służąca niezwłocznie sprowadziła lektykę i pomogła Annie wsiąść do środka. W drodze do domu rozmyślała nad konsekwencjami swojego postępowania. Wiedziała, że wkrótce jej pani otrząśnie się z szoku jakiego doznała skręcając kostkę w drodze na targ i zechce ukarać ją za zuchwalstwo jakiego się dopuściła. Jednak Grecie było obojętne, co pani z nią zrobi, bo według siebie w tej sytuacji zachowała się jak trzeba.
Idąc za lektyką słyszała jak Anna bezskutecznie próbuje rozmasować boląca kostkę. Grecie trochę było jej żal, a jednocześnie czuła się dumna, ze utarła nosa tej arystokratce.
- To ja wiedziałam,co robić! - myślała. - Beze mnie senatorowa utknęłaby na tym obskurnym chodniku. Szkoda, że mnie nie doceniają.
Lektyka zatrzymała się przed drzwiami. Greta zawołała niewolników, żeby przenieśli panią do jej pokojów. Z głębi domu wynurzył się postawny blondyn. Miał jasną cerę, a jego włosy miały przedziwny kolor złota i bursztynu. Anna z upodobaniem patrzyła nieraz jak ten atleta przenosi ciężary o wiele większe niźli mógł to zrobić przeciętny mężczyzna. Każdy jego mięsień naprężony do granic lśnił po skórą niczym kawał grubego powrósła. Piękny jak posąg Apolla i nadzwyczaj łagodny, odznaczał się wielką pokorą i delikatnością wynikającymi częściowo ze świadomości własnej siły.
- Geniminie zanieś panią...
Mężczyzna nie czekając na dalsze polecenia złapał Annę niczym piórko i delikatnie uniósł w górę
- Pani, dokąd każesz się zanieść?
- Do mojej sypialni. I poproszę o kielich zimnej wody.
- Tak, pani. - Olbrzym leciuteńko położyła damę na łożu, po czym kłaniając się wyszedł tyłem
Wkrótce wrocił z wodą w ręku oznajmiając:
- Ośmieliłem się wezwać lekarza. Czy pani go przyjmie?
-Dobrze Gedyminie. Wprowadźcie go jak tylko przyjdzie.
- Tak, pani. Czy mogę jeszcze coś dla pani zrobić? - w oczach niewolnika błyszczał zachwyt i coś na kształt miłości. Na szczęście Anna nie zdawała sobie z tego sprawy. Gdyby ktoś z domowników zauważył uczucie jakim Gedymin darzył swoją panią mogłoby to skończyć się co najmniej wydaleniem go z domu a nawet sprzedażą. Zważywszy na jego wygląd nie trudno zgadnąć gdzie mógłby wylądować.


Anna leżała na łóżku od paru dobrych kwadransów, a lekarza wciąż nie było.
-Prokulusie – zawołała niewolnika. - Gdzie ten lekarz?!
Niewolnik stanął w progu ze spuszczoną głową i milczał.
No mówże w końcu! - zawołała ze złością rzucając na podłogę puste naczynie. Prokulus podskoczył widząc że puchar toczy się w jego kierunku. Ledwo łapiąc równowagę przytrzymał się stolika, na którym stała stara grecka waza.
- Och- okrzyk wyrwał się mu z ust na widok przewracającego się mebla. - Niestabilny stół nie dał mu oparcia i niewolnik runął jak długi. Przez kilka minut nie ponosił się. Anna usiadła na łóżku i przyglądała się leżącemu słudze.
- Prokulus, Prokulus żyjesz? Wstawaj niezdaro! Niewolnik otworzył oczy. Widział przez mgłę sufit, potem meble, na końcu zobaczył wiszące nogi. Podniósł wyżej głowę.
- Pani! - zawołał przestraszony.- Przepraszam. Wstał pospiesznie usiłując sobie przypomnieć po co go wezwano. Nic, zupełnie nic nie przychodziło mu do głowy. Zaniepokojony pustką w głowie nie czuł bólu w poobijanym ciele.
- Nareszcie. To kiedy przyjdzie lekarz?
- Lekarz? Jaki lekarz, pani? - jego pytanie uświadomiło senatorowej, że służący naprawdę nic nie pamięta. Nadzwyczaj spokojnym głosem, który przyprawiłby o dreszcz każdego człowieka odrzekła:
- Taki, który miał obejrzeć moją nogę – uniosła ją znacząco. - Chociaż nie wiem komu teraz byłby bardziej potrzebny- dodała z przekąsem.
- Nie ... nie wiem, pani.
-W takim razie idź już stąd – zniechęcona lekko potrząsnęła dłonią.
Chwilę później usłyszała na schodach tupot kilku par stóp. Kilka minut potem w towarzystwie Grety pojawił się lekarz.
- Pani – ujął wyciągniętą dłoń kobiety i pochylił się nad nią.- Co pani dolega? - zapytał
- Nareszcie doktorze. Boli mnie stopa. Chyba skręciłam nogę w drodze na targ.
Na targ? - lekarz ze zdziwienia szeroko otworzył oczy. Taka dama sama chodzi na targ? Niebywałe – pomyślał
- Tak, w drodze na targ. Co w tym takiego dziwnego? – pytała, gdy lekarz odsłaniając nogę zaczął ją badać
- A uu – krzyknęła. - Proszę ostrożniej!
- Tak, tak przepraszam. Już koniec badania. Chyba nie było tak źle - odezwał się, jak do rozkapryszonego dziecka. Samborowa nie zwróciła uwagi na ten nietakt i zasłaniając suknią nogę zapytała – Jak to leczyć?
- Proszę robić zimne okłady na przemian z okładami z tej buteleczki – podał Grecie naczynko. - Tu zapiszę jak stosować
- Umiesz czytać ? - zapytał dziewczynę.
- Tak, panie – powiedziała skwapliwie.
- To wszystko, co mogę teraz zrobić. Jeśli się pogorszy proszę natychmiast mnie wezwać.
- Oczywiście doktorze. Greta, zapłać panu.
- Tak, pani – orzekła i wyprowadziła lekarza. Na dole zostawiła go i poszła po pieniądze. Lekarz przyjął zapłatę i na pożegnanie mrugną do służki:
- Jesteś piękną kobietą. Może chciałabyś, żebym cię kupił? Będzie ci u mnie dobrze.
Greta tylko spuściła wzrok i czekała aż mężczyzna wyjdzie, po czym zatrzasnęła za nim drzwi.
- Och, ci panowie! Myślą, że każda niewolnica z radością wejdzie im do łóżka. A ten do tego taki łysy i stary! - prychnęła. - No, może gdyby była młody i piękny... - rozmarzyła się. Poszła do kuchni i przygotowała okład dla swojej pani. Wchodząc do pokoju zobaczyła ją bladą i nieruchomo leżącą.
- Pani! - zawołała.- Pani, co się stało? Ocknij się, proszę!
- Greto, nie martw się - uśmiechnęła się blado unosząc ciężko powieki. - Masz kompres?
- Mam. Proszę dać nogę. - Delikatnie położyła zimny okład na nogę pani, aż ta mimowolnie drgnęła. - Przepraszam
Obandażowała kończynę i położyła pod nią poduszkę. Poprawiła pościel, ukłoniła się i wyszła.
Samborowa westchnęła. Miała za sobą męczący dzień. Była z siebie niezadowolona, że tak źle potraktowała służbę. Oni chcieli jej pomóc, a jak się odwdzięczyła? Biedny Prokulus. Jeszcze teraz miała pod powiekami obraz leżącego na podłodze przerażonego niewolnika, który był całkowicie zdezorientowany.
Teraz chciała tylko spać. Owinęła się kołdrą i próbowała zasnąć, jednak boląca noga i niewygodna pozycja skutecznie uniemożliwiały jej zaśnięcie. Kręciła się na posłaniu chcąc ułożyć się najwygodniej, jak można. Pojękiwała i postękiwała., a łóżko przeraźliwie skrzypiało. Po głowie krążyły różne myśli, pojawiały się dziwne obrazy. Nie była pewna czy to sen czy jawa. Dopiero po kilku godzinach całkowicie wyczerpana usnęła ciężkim i twardym snem.










Odpowiedz
#2
Hmm. Napisałeś opowiadanie zupełnie o niczym. To Ci się udało.

No ale po kolei. Tekst wydaje się być o starożytnym Rzymie, no przynajmniej do miejsca, gdzie jest coś o marynarce obszytej na czerwono, no i pubie oraz wakacjach. Chciało by się zapytać za Jakubem Wędrowyczem "Wot te na?". No właśnie, o co chodzi? Piszesz o Rzymie starożytnym a takie wstawki dajesz? No i gdzie w tym wszystkim mają się lektyki? Albo decydujesz się na starożytność i wtedy pamiętasz, że nie było marynarek, tylko togi, tuniki, płaszcze itp, nie było szkoły i wakacji (bogate rodziny wynajmowały nauczycieli dla swoich dzieci, często byli to znani filozofowie) nauk różnych mędrców słuchało się w gajach itp. Pubów również nie było, a co najwyżej winiarnie i gospody. Domów publicznych również nie mieli. W Cesarstwie były "Lupanaria" (w ramach pracy domowej możesz o nich poczytać). Z kanapką (czy też kanapeczką) również jest problem.. "wynalazł" je ok 250 lat temu hrabia John Montagu z miejscowości Sandwich w hrabstwie Kent, w starożytnym Rzymie być ich więc nie mogło. Piwo zaś (wynalazek egipski) nie było w dobrym towarzystwie pijane (ówcześnie przypominało raczej mętną zupę opartą na przefermentowanym słodzie dość paskudne w smaku) Wieczne miasto słynęło z wina. Było ono tam tanie i łatwo dostępne. Pijano go zresztą do posiłków zmieszane z wodą. W tej postaci było raczej produktem spożywczym, niż napojem wyskokowym.

No i można byłoby tak mnożyć i mnożyć...
Przede wszystkim leży u Ciebie przygotowanie merytoryczne. Żeby poruszać się w jakimś klimacie historycznym, trzeba najpierw sporo poczytać o ustroju, zwyczajach, uwarunkowaniach itd. Bez tego niestety się nie da. Spotkałem też trochę językowego niechlujstwa, ale na szczęście niezbyt wiele.
Inna sprawa, że tekst pokazuje nam trzy niezbyt ze sobą powiązane sceny, które na dodatek do niczego konkretnego nie prowadzą. Czyli pisanie dla pisania? Jeśli tak, to niestety nie tędy droga i kawał roboty jeszcze przed Tobą.

Pozdrawiam.

corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Powiem tak: Gdyby nie te wstawki o "Cesarstwie" i "Cesarzu), notabene błędna terminologia, lektykach, niewolnikach i nieszczęsnym Prokulusie, a także wcześniejszej zapowiedzi, to nigdy bym nie powiedział, że akcja dzieje się w starożytnym Rzymie. Jakoś bowiem nie wyobrażam sobie, aby rzymski senator z czasów Imperium miał słowiańskie imię, jego żona żydowskie, a służąca niemieckie. No przykro mi, ale muszę zgodzić się z opinią gorzkiblotnicy: Merytoryczny błąd na błędzie.
Pisać każdy może - jeden lepiej, a drugi gorzej.

Moja twórczość:
Dobry interes
Problem
Dług

Program w którym piszę:
yWriter5 - z własnym tłumaczeniem.
Odpowiedz
#4
Moim zdaniem bardzo zgrabny warsztat. Przyjemnie się czytało, ale tekst nic nowego nie wnosi, żeby nie powiedzieć że kompletnie NIC nie wnosi.
Jakieś to takie pseudohistoryczne.
Wiem, wiem, bo to w dziale fantasy jest(sf), a przygnała mnie tu tylko jedna rzecz, chociaż ostatnio zaczynam się lubować powolutku.
Czytając, tekst sprawia wrażenie, jakby nie potrafił się do końca rozwinąć, a miał ku temu predyspozycje. Jest mowa o wojnie, o "upuszczaniu krwi", zamierzeniach, planach, pertraktacjach, ale na tym się kończy.
Plany, plany i plany...

Cytat:Willa senatora Sambora otoczona była zielenią .Wszedł do ogrodu. Na ławeczce pod drewnianym porośniętą kwitnącym pnączem siedziała pięknie ubrana kobieta. Na dźwięk kroków podniosła wzrok znad książki i uśmiechnęła się do męża.

Należy pamiętać, że na opisach się nie kończy.

Całościowo mi to pasuje jako dobry zarys, czyli taka kopia robocza. Włożyłeś nie mniej jakąś pracę. Technicznie nie jest źle. Z moje strony 2/5
[Obrazek: Piecz2.jpg]






Odpowiedz
#5
Dziękuję za rady. zmodyfikuję coś niecoś. W każdym razie tak, by nie przypominało starozytnego Rzymu, bo rzacz ma się dziać nie tu i teraz tylko w innej rzeczywistości. Mo.znaby powiedzieć na innej planecie.
Odpowiedz
#6
To dlaczego w samym wstępie napisałeś (nieco zresztą niegramatycznie):
Cytat: Jest alternatywnym świecie starożytnego Rzymu.

Zanim zabierzesz się za przeróbkę, przemyśl dokładnie co tekst ma przekazać. Tak żeby miał jakieś przesłanie i nie był "o niczym"
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#7
Przepraszm brakło jednej litery. Smile
Chyba źle rozumiem słowo " alternatywny"
Odpowiedz
#8
No zdaje się odrobineczkę.

Alternatywny byłby gdybś:

a) zachował całą otoczkę starożytności klimat itd, a historycznie znane wydarzenia potoczyły by się w innym kierunku (klasyczne "Co by było gdyby?") ale w tym przypadku obowiązuje Cię konsekwencja w stosunku do tła historyczno - kulturowego i nie ma przeproś Smile
b) całość cesarstwa (tzn urzędy tytuły itp) przenosisz w inną epokę, może nawet w kosmiczną (wszak Imperium z gwiezdnych wojen ma coś z cesarstwa), ale tu musisz być również konsekwentny w działaniach. Dstosowujesz do epoki wszystko jak leci.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#9
Ale gdyby przesunąć tę epokę w czasie, tak jakby cesarstwo trwało lecz rozwinęło się w innym kierunku? Przecież nie musi zgadzać się wszystko z realiami. Można utworzyć nowe realia i poeruszać się w owej rzeczywistości.
Odpowiedz
#10
Moim zdaniem bardzo ciężko wypracować sobie "inne postrzeganie" i nagiąć pewne realia. Ja np. nie wyobrażam sobie niektórych epok bez charakterystycznych dla nich symboli. Bieg wydarzeń można zmienić w tych samych realiach.
Nie mniej jest to sf, więc mogę to inaczej odbierać.
[Obrazek: Piecz2.jpg]






Odpowiedz
#11
Nie bardzo Cię rozumiem. Czy to oznacza, że dopuszczasz moje przedstawienie świata, czy tez nie.
Odpowiedz
#12
Wiesz, chodziło mi o to, że narracja w pewien sposób nie współgra z opisywanym klimatem.
Takie zwroty, jak te używane choćby w scenie gdzie wraca syn senatorskiego małżeństwa. To samo dotyczy jego iteracji z siostrą. Ma to klimat zalatujący cyberpunkowym miastem i źle współgra z lektykami itp.
W scenie narady / posiedzenia rady/ parlamentu również dialogi są zbyt swobodne? Tak rozmawiała by może grupa wzburzonych znajomych z pracy, zagrożonych redukcją etatów. Język parlamentarny jest inny. Warto posłuchać choćby radiowej transmisji z sejmu.

Krótko mówiąc narracja musi być adekwatna do tego o czym piszesz. Ja bowiem czytając Twój tekst nie mogę dopatrzyć się Rzymu, a widzę jakieś pełne neonów cyberpunkowe miasto, do których jak pięść do nosa pasuje ta nieszczęsna lektyka.
Chociaż na dalekim wschodzie riksza do neonów cały czas przecież pasuje. Smile

Trudno te niuanse prosto opisać, ale myślę że załapiesz o co mi chodzi.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#13
Chba porzucę ten wątek i spróbuję czegos innego. Tu nie widzę mozliwości jakichś zman. Trzebaby wszystko od nowa napisać
Odpowiedz
#14
Popraw dialog w parlamencie, wyrzuć Rzym, lektyki i imię "Prokulus", a zamiast "Cesarstwo" wstaw "Imperium" i będzie w miarę dobrze.
Pisać każdy może - jeden lepiej, a drugi gorzej.

Moja twórczość:
Dobry interes
Problem
Dług

Program w którym piszę:
yWriter5 - z własnym tłumaczeniem.
Odpowiedz
#15
Starałam się unikac się słowa Rzym. To nie miał być Rzym a miasto wzorowane na nim.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości