Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 2.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
SAKE
#1
Biegałem po sklepach monopolowych, całe dwie godziny. Pogoda pod psem. Ni to deszcz ,ni mżawka. Mogło by zacząć padać normalnie – myślałem – raz ,a porządnie. Ale gdzie tam? Od sklepu ,do sklepu. Od drzwi ,do drzwi, cały przesiąknięty kwaśnym deszczem, aż nie chciało się człowiekowi szukać tego , co tam tak bardzo chciał szef. W pewnym momencie, nawet zapomniałem, co miałem kupić. Myśli krążyły wyłącznie wokół przemokniętego ubrania i zabłoconych butów . A nie go szlag najjaśniejszy trafi – psioczyłem na szefa – Wracam. Powiem najwyżej że nie ma . Nie będę latał jak idiota po całym mieście w taką pogodę ,żeby mu załatwić butelkę sake. Jakby normalnego żytka się nie mógł napić? Boże ! Co to za jakiś gatunek człowieka? 


- Nie ma – szepnąłem wchodząc do pokoju nadistoty zwanej zwyczajnie boss – Normalnie nie ma. - Jego wzrok o mało nie przykuł mnie do ściany. 
- Nie dobrze. – wycedził stanowczo , odwrócił się na swoim skórzanym fotelu do okna – Nie dobrze.- powtórzył – Zostaniesz skazany na śmierć.
Zimny pot oblał mi czoło. Na śmierć nie skazuje się przecież , za coś, czego nie ma. To nie było w porządku .
- Nie zgadzam się szefie – odpowiedziałem drżącym z przerażenia głosem – To niesprawiedliwe,. Dwie godziny biegania po mieście, w taką cholerną pogodę, za czymś, czego nie było i co, i na śmierć, tak po prostu , tak bo już i tyle ? Żadnych wyjaśnień? 
- Nie – odpowiedział spokojnie ,tym swoim metalicznym basem - Możesz już iść.Za drzwiami już czeka pluton egzekucyjny. Powodzenia.
Co miałem robić , wyszedłem.

- Proszę winnemu zawiązać oczy – rozkazał jakiś sierżancina w niebieskich pantalonach.
Młoda blondi zawiązała mi opaskę na twarzy i szepnęła do ucha: - Powodzenia misiaczku.
Na wpół omdlały usłyszałem jeszcze tylko ,jakby we śnie, słowa oskarżenia:” Skazany za brak sake w sklepach monopolowych na rozstrzelanie przez pluton egzeku…

- Zgaście to światło do cholery, bo mi oczy wypali – krzyczałem ,a ostry ból przeszywał mi całą głowę.
- Już , już . Niech się pan uspokoi – łagodny głos, zapewne młodej kobiety , brzmiał pocieszająco – Już po wszystkim. Już spokojnie proszę . Niech pan powoli otwiera oczy, światło jest przyciemnione. O jak ładnie . Tak lepiej ? Widzi pan?
- Tak widzę – spokojnie już powiedziałem i starałem się zorientować gdzie jestem – Co to za miejsce?
- Szpital – odparła piękna pielęgniarka – Ma pan na stole jakąś kopertę. Proszę ja przeczytać ,ale dopiero jak trochę pan odpocznie? Dobrze?- I wyszła z sali.
Spojrzałem na stolik. Biała koperta . Otworzyłem pośpiesznie i przeczytałem zawartość:
„Skazany za brak sake w sklepach monopolowych na rozstrzelanie przez pluton egzekucyjny .Wykonać natychmiast. Prima Aprilis”
- Ja ich pozabijam! – wrzeszczałem – Zabiję ,jak Boga kocham!
A potem siadłem na łóżku i … zacząłem się śmiać.
- Ludzie to naprawdę mają pomysły – przemknęło mi przez głowę – Ale musiałem być wtedy pijany? Nigdy więcej nie wezmę sake do ust.
Odpowiedz
#2
(10-01-2018, 12:59)BJKlajza napisał(a): Biegałem po sklepach monopolowych, całe dwie godziny. Pogoda pod psem. Ni to deszcz ,ni mżawka. Mogło by zacząć padać normalnie – myślałem – raz ,a porządnie. Ale gdzie tam? Od sklepu ,do sklepu. Od drzwi ,do drzwi, cały przesiąknięty kwaśnym deszczem, aż nie chciało się człowiekowi szukać tego , co tam tak bardzo chciał szef. W pewnym momencie, nawet zapomniałem, co miałem kupić. Myśli krążyły wyłącznie wokół przemokniętego ubrania i zabłoconych butów . A nie go szlag najjaśniejszy trafi – psioczyłem na szefa – Wracam. Powiem najwyżej że nie ma . Nie będę latał jak idiota po całym mieście w taką pogodę ,żeby mu załatwić butelkę sake. Jakby normalnego żytka się nie mógł napić? Boże ! Co to za jakiś gatunek człowieka? 


- Nie ma – szepnąłem wchodząc do pokoju nadistoty zwanej zwyczajnie boss – Normalnie nie ma. - Jego wzrok o mało nie przykuł mnie do ściany. 
- Nie dobrze. – wycedził stanowczo , odwrócił się na swoim skórzanym fotelu do okna – Nie dobrze.- powtórzył – Zostaniesz skazany na śmierć.
Zimny pot oblał mi czoło. Na śmierć nie skazuje się przecież , za coś, czego nie ma. To nie było w porządku .
- Nie zgadzam się szefie – odpowiedziałem drżącym z przerażenia głosem – To niesprawiedliwe,. Dwie godziny biegania po mieście, w taką cholerną pogodę, za czymś, czego nie było i co, i na śmierć, tak po prostu , tak bo już i tyle ? Żadnych wyjaśnień? 
- Nie – odpowiedział spokojnie ,tym swoim metalicznym basem - Możesz już iść.Za drzwiami już czeka pluton egzekucyjny. Powodzenia.
Co miałem robić , wyszedłem.

- Proszę winnemu zawiązać oczy – rozkazał jakiś sierżancina w niebieskich pantalonach.
Młoda blondi zawiązała mi opaskę na twarzy i szepnęła do ucha: - Powodzenia misiaczku.
Na wpół omdlały usłyszałem jeszcze tylko ,jakby we śnie, słowa oskarżenia:” Skazany za brak sake w sklepach monopolowych na rozstrzelanie przez pluton egzeku…

- Zgaście to światło do cholery, bo mi oczy wypali – krzyczałem ,a ostry ból przeszywał mi całą głowę.
- Już , już . Niech się pan uspokoi – łagodny głos, zapewne młodej kobiety , brzmiał pocieszająco – Już po wszystkim. Już spokojnie proszę . Niech pan powoli otwiera oczy, światło jest przyciemnione. O jak ładnie . Tak lepiej ? Widzi pan?
- Tak widzę – spokojnie już powiedziałem i starałem się zorientować gdzie jestem – Co to za miejsce?
- Szpital – odparła piękna pielęgniarka – Ma pan na stole jakąś kopertę. Proszę ja przeczytać ,ale dopiero jak trochę pan odpocznie? Dobrze?- I wyszła z sali.
Spojrzałem na stolik. Biała koperta . Otworzyłem pośpiesznie i przeczytałem zawartość:
„Skazany za brak sake w sklepach monopolowych na rozstrzelanie przez pluton egzekucyjny .Wykonać natychmiast. Prima Aprilis”
- Ja ich pozabijam! – wrzeszczałem – Zabiję ,jak Boga kocham!
A potem siadłem na łóżku i … zacząłem się śmiać.
- Ludzie to naprawdę mają pomysły – przemknęło mi przez głowę – Ale musiałem być wtedy pijany? Nigdy więcej nie wezmę sake do ust.

Powiedz mi Błażeju, po co pisze się takie teksty?
Poza literackim uniesieniem, promocją własnych możliwości i grą poetycko - prozatorskich jazd, nie wiem, co ma to przedstawiać i wykazać.
A na tej tematyce, to ja się akurat znam.
Jakieś jazdy podprogowe?
Co chciałeś czytelnikowi powiedzieć? Dorabianie filozofii do fizjologii?
Może odwrotnie?
To dobra warsztatowo miniatura o niczym.
Taki trochę bełkot ze stylizacją na głębię przemyśleń.
O pewnych aspektach własnej (nie)złożoności pisze się prosto. Nie znaczy, wprost.
Sake jest ohydne w smaku. Jak pamiętam, ma ubogi procent.
Faktycznie, byłeś pijany, ale stanu przymusu to Ty nie rozumiesz, albo nie umiesz o nim pisać.
PS. Teraz jest jakiś "trynd" pisania z punktu widzenia pacjenta?
Nie ma już Radziwiłła.
Psychiatryki i detoksy pozostają, choć popełniają kardynalny błąd selekcji.
Jak piszesz taki tekst, to pewnie wiesz, co mam na myśli.
Odpowiedz
#3
(10-01-2018, 13:20)mirek13 napisał(a):
Powiedz mi Błażeju, po co pisze się takie teksty?
Poza literackim uniesieniem, promocją własnych możliwości i grą poetycko - prozatorskich jazd, nie wiem, co ma to  przedstawiać i wykazać.
A na tej tematyce, to ja się akurat znam.
Jakieś jazdy podprogowe?
Co chciałeś czytelnikowi powiedzieć? Dorabianie filozofii do fizjologii?
Może odwrotnie?
To dobra warsztatowo miniatura o niczym.
Taki trochę bełkot ze stylizacją na głębię przemyśleń.
O pewnych aspektach własnej (nie)złożoności pisze się prosto. Nie znaczy, wprost.
Sake jest ohydne w smaku. Jak pamiętam, ma ubogi procent.
Faktycznie, byłeś pijany, ale stanu przymusu to Ty nie rozumiesz, albo nie umiesz o nim pisać.
PS. Teraz jest jakiś "trynd" pisania z punktu widzenia pacjenta?
Nie ma już Radziwiłła.
Psychiatryki i detoksy pozostają, choć popełniają kardynalny błąd selekcji.
Jak piszesz taki tekst, to pewnie wiesz, co mam na myśli.

Mirku, po pierwsze, komentując utwór, nie cytuj go w całości.
Po drugie, proszę o komentarze merytoryczne, dotyczące wyłącznie utworu, nie autora.
Po trzecie, wyczuwam Twoją kolejną prowokację, pachnącą offtopem.

Bardzo proszę o merytoryczną dyskusję z wzajemnym  poszanowaniem.
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#4
Mirek , lubić się nie musimy Smile Big Grin

Do rzeczy jednak :

Powiedz mi Błażeju, po co pisze się takie teksty? - Ano,żeby sobie wprawkę zrobić, dla kolokwialnych "jaj". ale tez dla tego by Mirek miał się do czego doczepić bo obeznany w procentach jak to sam napisał ( znawca? ) Big Grin Big Grin Big Grin

Jakieś jazdy podprogowe? - A czemu, nie ? Mogą być podprogowe nawet z lokowaniem produktu Big Grin

Co chciałeś czytelnikowi powiedzieć? Dorabianie filozofii do fizjologii? - Ano żeby nie chlał tyle sake , chciałem powiedzieć Big Grin

Faktycznie, byłeś pijany, ale stanu przymusu to Ty nie rozumiesz, albo nie umiesz o nim pisać. - a kto powiedział , ze autor był pijany? Może tylko podchmielony? Big Grin Big Grin Big Grin

Teraz jest jakiś "trynd" pisania z punktu widzenia pacjenta? -Nie wiem jaki jest teraz trend , musiałbyś się Przemka Mańki zapytać Big Grin . Tekst jest bardzo stary ...

Nie ma już Radziwiłła. - Tego od Smoleńska też m nie ma i czy coś się zmieniło? Nie sądzę Big Grin

Psychiatryki i detoksy pozostają, choć popełniają kardynalny błąd selekcji. - Wyżej wspomniany Przemek mógłby na ten temat coś więcej powiedzieć .

Jak piszesz taki tekst, to pewnie wiesz, co mam na myśli. - Akurat w momencie pisania ,moje zdolności w jasnowidztwie i czytaniu w czyichś myślach na chwilę się zacięły , więc wybacz ale nie wiem Big Grin


Podziękował z sarkazmem za poświęcony czas Big Grin
Odpowiedz
#5
Po pierwsze Mirando, nic tu ze złośliwości, czy inszych pierdól.
Wcisnąłem "Odpowiedz" i tak wyszło.
Nie wiem, dlaczego.
Po drugie, Błażeju - fakt. Nie musimy.
Ale po co się pisze taki pseudo- psychologiczno - intelektualny tekst?
Nawet bez sarkazmu można innym odpowiedzieć.
Bo ja wiem.
Tego problemu leczyć farmakologicznie się nie da, ale nie lubię oszustw, stylizowanych na psychologiczną głębię i na dodatek wiarygodną(?), opowieść.
To po haku sake (jakby bimber, czy spirytus przemysłowy, nie wystarczył dla tak potrzebujących).
Fajnie się tworzy w oderwaniu od prawdy, ale nie trzeba mieć ambicji udawania wiarygodności.
Odpowiedz
#6
E  tam , przeca  każdy literat  udaje Big Grin Mniej , więcej,  ale  udaje Big Grin A czy przy Sake  czy  spirytusie  lotniczym ... to już  jeden  pies Big Grin
Odpowiedz
#7
(10-01-2018, 16:53)BJKlajza napisał(a): E  tam , przeca  każdy literat  udaje Big Grin Mniej , więcej,  ale  udaje Big Grin A czy przy Sake  czy  spirytusie  lotniczym ... to już  jeden  pies Big Grin

Fakt.
Sorry za uwagi i kwestionowanie wiarygodności.
W końcu każdy jest inny i nie mam monopolu na prawdę.
Odpowiedz
#8
Otóż to Smile
Odpowiedz
#9
Nie do końca, ale w sumie mnie nie ma co przekonywać.
Odpowiedz
#10
Fakt , kogo jak kogo ale ciebie to... łojezu cinżko Big Grin
Odpowiedz
#11
Jeju... Dobrze, że nie musiałam wzywać swojej gwardii przybocznej Wink
Inteligentni ludzie zawsze się dogadają.

A wracając do opowiadania.
Bardzo, bardzo mi się podoba i już tłumaczę, dlaczego.
Uwielbiam absurdalny humor i groteskę. W tym gatunku moim idolem jest Daniił Charms. Pisarz z żółtymi papierami...
W Twojej prozie, Błażku, odnajduję Charmsa. To wielka sztuka.

Jak zawsze u Ciebie sporo usterek technicznych, korektor miałby co robić Smile

A odnosząc się do zarzutów Mirka... Literatura nie musi być śmiertelnie poważna, nawet, jeśli mówi o poważnych sprawach.

A tak najzupełniej na marginesie. Kiedyś, dawno, dawno temu, pracowałam jako asystentka dyrektora marketingu pewnej dużej firmy. Szef nieraz kazał mi załatwiać swoje sprawy prywatne, typu opłacanie rachunków, zakupy spożywcze, albo zakup prezentów dla żony i dzieci. Najtrudniejszym zadaniem było zdobycie jego ulubionego odcienia atramentu do pióra... Teraz się z tego śmieję, ale wtedy do śmiechu mi nie było Big Grin
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#12
Jak byś szefowi polała sake to by nie patrzał na odcień atramentu Big Grin
Odpowiedz
#13
Jakbyś kupiła właściwy ocień atramentu, to by nie patrzył, co polewasz.
Odpowiedz
#14
Ależ to abstynent był! Uczulony na wszystko, alergik i w ogóle niedorajda. Ja mu musiałam kanapeczki robić z bagietki z odkrojoną skórką, z żółtym serkiem, chudziutką szyneczką i pomidorkiem. Do tego co najwyżej kawa inka. Jak bym mu polała cos mocniejszego, to by mnie z roboty wywalił Smile

[Edit] Ej, panowie. Wy mnie tu nie wciągajcie w dyskusje offtopowe.
Fakt jest faktem: Mirandzie podoba się to opowiadanie, ale z powodu językowych usterek może dać jedynie 4/5. Na zachętę i w podziękowaniu za przywołanie wspomnień i smaczków literackich zachwyceń Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#15
Właściwie opowiadanie jest całkiem fajne i zabawne. Trochę zagubiłem się między początkiem a sceną końcową, bo nie zrozumiałem, jak wywołali w końcu ten efekt, że koleś uwierzył, że do niego strzelają. No bo w końcu za tymi drzwiami był ten pluton, czy nie? Bo w końcu na samo zawiązywanie oczu to by się raczej nie nabrał. Tam właśnie jest pewna dziura w narracji. Końcówka potem znów dobra.

Jak dla mnie autor wcale nie musi być specjalnie wiarygodny, a tekst może być totalną fikcją. Ważne, by się kupy trzymało i fajnie czytało.

Pozdrawiam serdecznie
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości