SŁOWA TELESKOPOWE
#1
Jestem wrogiem językowej nędzy. Słowa są nie po to, by gęba miała zajęcie. Mają służyć nie tylko do ciurkania elokwencji, ale i do odzwierciedlania tego, co się ma zamiar powiedzieć. Jednakże między powiedzieć, a powiedzieć, rozpościera się otchłań różnic. Można coś tam wyrazić nie uzyskawszy żadnego oddźwięku. Dzieje się tak, gdy język jest martwy, sparciały, mało elastyczny, niczego nie mówi, czyli nie zmusza do fabrykowania skojarzeń, zadowala się stwierdzeniem gołego faktu, nie rodzi konkluzji, a człowiek, po przewentylowaniu takiego myślątka nie chce zgłębiać, co te prymitywne znaczenia skrywają pod swoją podszewką.

Lecz są słowa, przeciwne do tamtych, ruchome i rozhuśtane. Kiedy w zdaniu znajdziemy takich kilka znaczeń, nawet pozornie sprzecznych ze sobą, nawet rządzących się nieznanymi prawami, to nagle się okazuje, że zdanie z nich zbudowane, zawiera w sobie nowe barwy i nieprzewidywalne sensy, że tym samym są bogatsze, różnorodniejsze, ciekawsze, że są istotne, ponieważ sprawiają, że zwykła, płaska, jednowymiarowa myśl uszarpana własną miernotą, dzięki owym zbitkom lub skojarzeniom słów, zaczyna wyłazić na powierzchnię zdania w zupełnie nowej szacie, zaczyna pączkować prawdami, których nie podejrzewaliśmy na wstępie.

Mówiąc krótko: niektóre są martwe, bo pojedyncze, a inne, składane są jak teleskop. Gdy stosujemy pierwsze, jesteśmy szablonowi i marniejemy od poprawności. Lecz jeśli posłużymy się słowem kalejdoskopowym, znajdziesz się wśród barw, które nie są przedawnione, zastarzałe i passe, a nasza wyobraźnia uwolni się od stereotypów, przeniesie nas do krain zbudowanych z nowych zafrapowań, nowych pytań i nowych odpowiedzi, odsłoni przed nami las, rozarium, a nie tylko zwyrodniałe skupisko patyków.

II

Literatura za bardzo wzięła sobie do serca fakt, że mówi się o niej „piękna". Zanadto, gdyż powinna mieć spocony kałdun wystający z niedopiętej koszuli. W moim rozumieniu nie ma nic wspólnego z poprawnościowym betonem: jest prosta, czyli ludzka. Pachnie rzeczywistością; nie nosi kagańca i przepuklinowego pasa.
Literaci zawzięli się, by używać słów uczesanych, słów z porządnym przedziałkiem. Według nich słowa dzielą się na dopuszczalne i niedozwolone. Pierwsze, to te z bramy frontowej, wizytówkowe i uładzone, drugie, to te, które ukradkiem przemykają się pod oficjalnymi schodami.

Słów potocznych, żywych i obrazowych, widzi się coraz mniej. Kolokwialne, pospolite, chadzające za potrzebą i samopas, słowa na bosaka, z tłuszczykiem i przy kości, wymięte, neologizmy ulicy i bazarów, słowa przy nadziei, zamieszkałe w zwyczajności, nie mogą dopchać się do należnej im nobilitacji.
Odpowiedz
#2
Hmm... To ciekawe. Po raz kolejny widzę przebijające się w Twoich tekstach przekonanie o tym, że "moja racja jest najmojsza".
Cytat:Zanadto, gdyż powinna mieć spocony kałdun wystający z niedopiętej koszuli.
No właśnie - gdyż "powinna". Powinna? A jeśli ktoś lubi literaturę, w której język jest tak zwany "literacki", jeśli lubi literaturę czystą, nieunurzaną w bagnie rzeczywistości - to co? Jest gorszym czytelnikiem? Nie zna się, bo nie wie, że to nie tak "powinno" być?
Nie rozumiem tego mechanizmu przekładania własnego gustu na prawdy uniwersalne.

A jeśli idzie o te "słowa teleskopowe", o których piszesz - cóż, nie od dziś wiadomo, że język, jakim się pisze dany tekst, wynika nie tylko z tego, że ktoś lubi wieloznaczne słówka, ale też z tego, co i komu chce przekazać, na co chce zwrócić uwagę czytelnika. Jeśli ktoś pisze kryminał, to raczej skoncentruje się na zbrodni i intrydze, bo dodawanie tam języka "teleskopowego" najwyżej by odciągnęło uwagę od tejże intrygi.

Zresztą, jest to kolejny tekst, w którym widzę manifestowanie tego, jaka to poprawność jest zła i niedobra, bo mało twórcza. Po raz kolejny mogę powiedzieć, że się z tym nie zgadzam i że dopiero ogarnięcie tego poprawnego, "nudnego" języka umożliwi świadome gry i zabawy językowe, pozwoli na stylistyczne eksperymenty.

Cytat:Słów potocznych, żywych i obrazowych, widzi się coraz mniej. Kolokwialne, pospolite, chadzające za potrzebą i samopas, słowa na bosaka, z tłuszczykiem i przy kości, wymięte, neologizmy ulicy i bazarów, słowa przy nadziei, zamieszkałe w zwyczajności, nie mogą dopchać się do należnej im nobilitacji.
A tutaj z kolei nie zgadzam się z tym, że widzi się coraz mniej. Bo ja widzę ich zatrzęsienie. Kolokwializmy w literaturze to żadna egzotyka.
~~~ Na emeryturze było nudno ~~~
Wróciłem więc. Tak trochę.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości