Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rozkoszne harfy
#1
Coś takiego wpadło mi dziś do głowy. To część I, będzie i II, ale długie to nie mam być. Pisane pod wpływem chwili, ale zobaczymy jak mi wyjdzie jakieś takie fantasy (może i nie hardcore) ale liczę na wasze opinie. Ostrzegam też, że może być nieco rubasznieBig Grin


Rozkoszne harfy


Zapewne, podobny finał ma wiele lekkomyślnych wojaży. Nieobdarzony zbyt hojnie mózgowiem młodzian daje się ponieść fantastycznym opowieściom o przygodach, podbojach, skarbach czy zamorskich pięknościach. Po prawdzie, to nie ma większego znaczenia, czy jest głupi i biedny czy głupi i bogaty. Biedny biegnie do portu, zaciąga się jako ciura pokładowy i rusza na wyprawę, uległ więc chwili. Ten bogaty, musi być znacznie bardziej słabowity na umyśle. Zapytacie pewnie czemu? No tak. Ten bogaty rusza do szkoły, uczy się wielu nieprzydatnych rzeczy, toczy boje intelektualne zarówno z zacnymi profesorami jak i hardymi oficerami, choć w tym drugim przypadku intelekt w potyczkach niezbyt przydatny. A trzeba na to czasu, mógł więc zastanowić się nad swym przyszłym losem i uciec gdzieś do ojcowskiego majątku, by tam spokojnie chędożyć wioskowe dziewki do czasu aż go nie „ustatkują”. Ale nie, on cały czas pamięta tylko te obiecane cuda.

No i jak to się kończy? Pływa teraz sobie po morzach, ale już nie długo. Bo za okręt służy mu kawałek pokładu z relingiem wraz z którym wyleciał za burtę przy pierwszej pirackiej salwie. Kapitan, skądinąd porządny chłop, zapewne nawet nie pomyślał by ryzykować okręt i resztę załogi w imię ocalenia żywota swego nowego porucznika. Umykał więc, pod pełnymi żaglami, przed przeważającymi siłami przeciwnika. Owi piraci też niezbyt przejęli się losem rozbitka. Co prawda jakaś litościwa dusza próbowała skrócić jego męki za pomocą muszkietu, ale i odległość, i oko nie sprzyjało tym poczynaniom. Ołowiana kula pomknęła gdzieś daleko, a wraz z nią cały zapał strzelca.

Nend, bo tak nazywał się ów niezbyt roztropny młodzian żeglował więc uczepiony kawałka drewna. Dopiero teraz zaczął zastanawiać się co przyniesie los. Przemyślenia zapewne nieco spóźnione ale trzeba docenić fakt, iż jednak poczynione. Ostatnie żagle zniknęły za odległym horyzontem nim słońce ukazało się w pełnej krasie. Teraz widniało już w zenicie. Więc ostatnia nadzieja na ratunek, nieważne jak płocha, znikła z pola widzenia dobre kilka godzin temu. Próby wymyślenia innego rozwiązania, nie kończącego się śmiercią w męczarniach, chwilowo spełzły na niczym. Co prawda pojawiła się koncepcja, żeby zanurkować głęboko pod powierzchnię wody z nadzieją, że już się nie wypłynie. Pomysł takowy miał nawet dwie zalety. Po pierwsze, uciekłby przed palącym słońcem, po drugie nie było by męczarni. Miał jednak także poważną wadę; pozostawała kwestia śmierci jako takiej.

Należało więc poczynić inne plany. Co prawda był nad podziw dobrze przygotowany na zaistniałą sytuację, jeśli to w ogóle możliwe. Miał bukłak ze słodką wodą przypięty do pasa, jego zawartość powinna starczyć nawet na kilka dni. Gdy wylądował w wodzie, w pierwszej chwili chciał się pozbyć zbędnego balastu w postaci krótkiego kordelasa, też przytroczonego do pasa, oczywiście razem z ową częścią garderoby. Ciekawe czy tylko te kawałki desek, czy jednak jakieś przejawy zdrowego rozsądku sprawiły, że zaniechał tego pomysłu? Otwarta pozostawała jednak kwestia wyznaczenia kursu i celu podróży dla tej, dość mikrej jednostki. Niestety, jedyny dostępny napęd, czyli taplanie się w wodzie, znacznie ograniczało jej zasięg.

Nim słońce znowu pochyliło się nad horyzontem niewiele się zmieniło, wliczając to zmianę pozycji nieszczęśnika. Jednak pewna zmiana nastąpiła. W oddali pojawiła się dziwna chmura. Owo zjawisko było dość niezwykłe. Nie poruszało się po niebie, jak to mają w zwyczaju obłoki, tylko po spokojnej tafli morza. Do tego było dwukolorowe, białe na dole, mroczne u góry. Dodatkowo bardzo szybko się zbliżało, mimo iż wiał tylko delikatny zefirek. Była to wszakże jedyna rzecz na horyzoncie, wiec ruszył energicznie w jej kierunku.
Just Janko.
Odpowiedz
#2
Hm... ogólnie lubię czytać twoje opowiadania, ale te jest po prostu nudne. Jak zwykle podobają mi się twoje opisy świata i język jakiego używasz, to chyba jest jedyny powód dla którego doczytałem do końca.

6/10.
Odpowiedz
#3
Przyjemne, ładnie napisane. Dobre na początek jakiejś większej powieści. Nie mam się do czego przyczepić, jak dla mnie ten kawałek jest bezbłędny (no może jednego czy dwóch przecinków brakowało ale... phi).
Póki co, myślę, że nie mam co pisać na temat fabuły, ale jeśli umieścisz kolejne części, to kto wie...
Danek
Odpowiedz
#4
`Nie bardzo było wiadomo, co to być może, ot jakiś cień na styku nieba z wodą. `- mimo wszystko jednak napisałabym : co to może być.

Urwałeś w tak niefortunnym momencie. Zaczytana, z wielkim kubkiem herbaty w łapie zawiodłam się jawnie, że tego tak mało! Smile
Błędów, rzecz jasna nie widzę, bo ślepo zapatrzona jestem w Ciebie jak w `maj master`.
Wedle mego skromnego, poetyckiego zdania winieneś to kontynuować. A może nawet opisać , w ramach przerywajek przeszłość biednego rozbitka?
Mi się podoba, bardzo.
Oficjalny Aniołek Kota.


Proszę, przepraszam, dziękuję.




Pani szanowna. W aureoli diabeł.
Nosi serce w pudełku zapałek.

[Obrazek: gildiaBestseller%20poezja.jpg]
Odpowiedz
#5
Dla odmiany na początek trochę się poczepiam. W pierwszym akapicie trochę mnie skonfudowałeś. Nie wiem, czy bohater jest z tych biednych, czy bogatych? Trochę znikąd ten fragment, nie rozumiem zupełnie czemu ma służyć bo nic z niego nie wynika. Przeredagowałbym całość, a szczególnie fragment o mozole nauki i sprzeczek z profesorami i oficerami - tu już zupełnie z Marsa Smile

Dalej:

"No i tak to się kończy. W skrócie? Pływa teraz sobie po morzach, " W skrócie? W skrócie to ja sobie przeczytam streszczenie tego opka, jak już będzie drukiem i zostanie wybrane obowiązkową lekturą szkolną. A teraz, jako czytelnik DOMAGAM się uczciwie nie skrótu, ale większej całości! Smile

"w imię ocalenia żywota swego nowego porucznika." - więc jednak z tych bogatych, jak mniemam? Warto jakoś nawiązać - definitywnie rozwinąłbym wstęp.

"Nend, bo tak nazywał się ów niezbyt roztropny młodzian(,) pływał więc,"

"Dopiero teraz zaczął zastanawiać się(,) co przyniesie los."

"Teraz widniało już w zenicie, więc jak nie trudno obliczyć, ostatnia nadzieja, nieważne jak płocha, na ratunek" - za bardzo zagmatwałeś to zdanie imho.

Teraz tak - z całym szacunkiem dla Twojego talentu, ten akurat tekst wypada słabo moim zdaniem. Nie było ciekawie, nie zainteresowałeś mnie. Jakoś tak rozlaźle i nudnawo. Brak haczyka. Ta chmura na horyzoncie i muzyka (nawet mimo nawiązującego, jak myślę, tytułu) to za mało, żeby zachęcić mnie do niecierpliwego czekania na kolejną część.

Peace!
-rr-
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#6
Wszystkim bardzo dziękuję za komentarze, zobaczymy co z tego wyjdzie na dłuższą metę, ale faktycznie wyszło chyba niezbyt dobrze.

Co do początku, będę go bronił ze względu na przyjętą koncepcję (nie mówię, że poprawną) ot tak ten świat działał a nawet do dziś działa. Narrator po prostu to opisuje, a i sam bohater jeszcze się w żaden sposób nie pojawił. Na początku nie miałem zamiaru pisać czy jest z tych czy z tych. Choć i po "ojcowskim majątku", po właśnie nieco bardziej krytycznym nastawieniu do drugiej grupy i po stopniu, czytelnik może się tego domyśleć.
"W skrócie" - odnosiło się tylko do następnego zdania - ale tu po prostu zmienię znak zapytania na myślnik i myślę, że nie będzie tego zaskoczenia.

Tekst miał być lekki i zabawny, ale jak widać marnie mi to wyszło. Żeby nie było nie uzurpuję sobie prawa do jakiegokolwiek "talentu" a już na pewno nie do "mojego"Big Grin

Jak widać, chyba nie tylko pisałem pod wpływem chwili, ale i wkleiłem kierowany tym samym impulsem. Oczywiście nie wiem czy się dalsza część komukolwiek spodoba, ale myślę, że po prostu zbyt mało tego wkleiłem i faktycznie urwane jest tak "bez sexu".
Just Janko.
Odpowiedz
#7
Janko napisał(a):Co do początku, będę go bronił ze względu na przyjętą koncepcję (nie mówię, że poprawną) ot tak ten świat działał a nawet do dziś działa. Narrator po prostu to opisuje, a i sam bohater jeszcze się w żaden sposób nie pojawił.
Hm, po podaniu tej informacji, zrozumiałem teraz ten cały akapit Smile Eureka! Wg mnie jest to jednak wciąż krótki wstęp i potrafi zmylić. Ja go odebrałem trochę inaczej, tak jakbyś uciął z przodu kilka zdań - wyrwany z kontekstu.

Janko napisał(a):"W skrócie" - odnosiło się tylko do następnego zdania - ale tu po prostu zmienię znak zapytania na myślnik i myślę, że nie będzie tego zaskoczenia.
To już lepiej zamienić na coś jak "Mówiąc krótko, (...)" imho.

Janko napisał(a):Tekst miał być lekki i zabawny [jest. jest lekko, zabawnie, ale nieco rozlaźle Big Grin -rr-], ale jak widać marnie mi to wyszło.
Nie zgadzam się. Jeśli rozbudujesz wstęp i wprowadzisz nieco czytelników w świat, w którym rozgrywa się akcja, to wydatnie zwiększy miodność z czytania. A tak - wrzuciłeś mnie nagle do morza, plasknąłem gąbką o jakąś rozkołysaną dechę, i nagle widzę chmurę i słyszę muzykę Smile A ja się wciąż zastanawiam, skąd się tu wziąłem i gdzie ja w ogóle jestem Big Grin
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#8
Janko, napisane jak zwykle dobrze. miejscami dało by się odrobinkę dosadniej, ale to w końcu twoje opowiadanie. Zanosi się na kawałek bardzo przyjemnego czytania.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#9
Kolejny kawałek, wklejam pod postami, bo coś tam niby wprowadza. Ale nie ukrywam, że chyba tracę serce do tego opka. Miało być krótkie i treściwe, nieco (jak to zwykle) mi się rozwleka a do tego przestaję to czuć. Ale jestem ciekaw waszych opinii, no nie wiem czy za dużo nie "odsłoniłem"Big Grin

****

- Tak naprawdę to wszystko tu musi się zmienić. - Długie, rude włosy przez chwilę zasłoniły gniewne oblicze.
- Ależ kapitanie, zmieniła Wasza Wysokość już niemal wszystko, nawet żagle. - Pierwszy oficer była najwyraźniej zakłopotana.
W kasztelu pojawiło się nie tylko wiele niebezpiecznych drobiazgów: porcelanowe koty, jaspisowe wazy i dzbany, wielka ilość kwiatów, a do tego kandelabry ze świecami. Jeśli przyjdzie walczyć z przeciwnikiem, okręt zapłonie niczym pochodnia, nawet bez specjalnego wysiłku wroga.
- Tu jest tak okropnie przygnębiająco, to ma być mój nowy dom – głos stał się niemal piskliwy. - Muszę czuć się tu dobrze – tym razem intonacja świadczyła o tym, że dalsza dyskusja uważana jest za bezprzedmiotową.
- Rozumiem, ale musimy trzymać się przynajmniej podstawowych zasad sztuki wojennej.
- Zapominasz, że naszym celem nie jest wojowanie. Mamy bardziej subtelne sposoby! Nieprawdaż, moja droga Nimti?
- Ale, Wasza Wysokość, nie możemy wykluczyć konieczności obrony lub ucieczki.
- A ile razy musieliśmy walczyć lub uciekać w całej naszej historii? - Mały nosek powędrował wyzywająco w górę.
- Tylko jeden raz, ale...
- No to chyba mamy wszystko wyjaśnione.
- Tak wasza wysokość – powiedziała zrezygnowana Pierwsza. Dygnęła grzecznie na pożegnanie i wyszła z kajuty.

Bosman Basse była potężną kobietą. Całe jej ciało, nawet wylewający się z gorsetu obfity biust, zdobiły kolorowe tatuaże. Czekała na Nimti w pobliżu rufowych kabin. Gdy Pierwsza wyszła z kasztelu, w milczeniu podążyły razem do messy. Czekały tam jeszcze dwie kobiety w oficerskich mundurach.
- No i co? - Zapytała brunetka z insygniami drugiego oficera.
- Nic, zmiany zostają. Obawiam się, Aganemti, że pojawią się też kolejne nieco kontrowersyjne pomysły.
- Już się pojawiły. - Tym razem razem odezwała się niska blondynka. Też była oficerem na tej przeklętej łajbie, tyle że trzecim w kolejności.
Rozwinęła pakunek zrobiony z płótna żaglowego leżący na stole. Wyciągnęła z niego coś błyszczącego i pokazała towarzyszkom. Pierwsza przez chwilę przyglądała się delikatnym cekinom gęsto naszytym na mocną tkaninę. Podniosła wysoko by ocenić cały strój.
- Gdzie druga część, Hotene?
- Nie ma, to jednoczęściowe. - odparła blondynka.
Nimti przyłożyła całość do swojej talii i przez chwilę sprawdzała głębokie wycięcie z przodu.
- To tak idzie? Przecież będzie widać nawet...
- Jej Wysokość mówiła coś o „przycinaniu krzaków”. Nie wiem czy dobrze rozumiem, ale chyba się domyślam po co nam ta wielka skrzynia z importowanymi brzytwami załadowana przed rejsem.
- O cholera. - Bosman przyglądała się z niedowierzaniem połyskującej tkaninie która spoczęła znowu na stole.
- Mam też twój rozmiar Besse.
- O cholera.
- Zaczynasz się powtarzać moja droga. - Pierwsza oficer też nie wyglądała na zachwyconą. - Jak ta nowa primadonna? Lepsza?
- Gorsza. Wyje jakby ją ktoś rozdziewiczał. To podobno jakiś nowy "trąd”, czy jakoś tak. Nikogo nie zwabi, raczej wystraszy, a co odważniejsi przypłyną uzbrojeni po zęby, by ratować niewiastę z rąk jakiegoś niewyżytego potwora. - Bosman nie mogła oderwać oczu od błyskotliwego materiału. - Pni oficer, ja też będę musiała?... - Wykona gest przypominający cięcie poniżej pasa.
- Jak wszyscy co wszyscy, ty też. I tak czuję się już jak w pralni, a jak pójdzie tak dalej, to do tych różowych żagli będziemy musieli doszyć jeszcze koronki.
- Chyba jej o tym nie wspominałaś? - Zapytała z troską w głosie Aganemti.
- Oczywiście, że nie. Ale myślę, że Jej Wysokość sama na to wpadnie.
- O cholera. - Powtórzyła bosman.
Just Janko.
Odpowiedz
#10
"- Ależ kapitanie, zmieniła wasza wysokość(,) już niemal wszystko, nawet żagle." - przecinek be

"Jeśli przyjdzie walczyć z przeciwnikiem(,) okręt zapłonie niczym pochodnia, nawet bez specjalnego wysiłku wroga." - przecinek cacy Big Grin

"- Rozumiem, ale musimy trzymać się(,) przynajmniej podstawowych zasad sztuki wojennej." - be

"Nieprawdaż(,) moja droga Nimti?" - cacy

"- Ale, wasza wysokość, nie możemy wykluczyć konieczności obrony lub ucieczki." - sadze, ze Wasza Wysokość powinno być z duzej.

"- Ależ kapitanie, zmieniła wasza wysokość, już niemal wszystko, nawet żagle. - Pierwszy oficer była najwyraźniej zakłopotana." - tutaj nie bardzo rozumiem - czy Wasza Wysokość jest rowniez kapitanem?

"Całe jej ciało zdobiły kolorowe tatuaże, nawet wielkie wylewające się z gorsetu piersi." - troszkę chyba niegramatycznie albo po prostu mnie razi. Zmieniłbym na coś jak: "Całe jej ciało, łącznie z wylewającym się z gorsetu obfitym biustem, zdobiły kolorowe tatuaże".

"Czekała na Nimti w pobliżu rufowych kabin. Gdy tamta przechodziła obok, nakazała gestem by poszła za nią. " - to drugie zdanie jakoś gryzie. przeredagowałbym nieco.

"Podniosła wysoko by ocenić cały struj." - strój

"Podniosła wysoko by ocenić cały struj.
- Gdzie druga część, Hotene?
- Nie ma, to jednoczęściowe. - odparła blondynka.
Nimti przyłożyła struj do swojej tali i " powtórzenie, "talii"

Fabularnie zdecydowanie lepiej, gdybyś zamieścił pierwszy i drugi fragment od razu jako całość, nie czepiałbym się nudy w pierwszym poście Smile Jest już jakaś tajemnica i już mnie zaciekawiłeś Smile Tak ze odpowiedz na Twoje pytanie brzmi: tak, pisać dalej!
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#11
Dziękuję za uwagiSmile Ta moja interpunkcja. Ale cieszę się, że co do problemów gramatycznych to nie podobały mi się dokładnie te same fragmenty, tyle że w wówczas nie potrafiłem nic innego wymyślić.
Jeśli chodzi o fabułę, tak "Jej Wysokość" pełni jednocześnie funkcję kapitan tego okrętu a nawet komodora pewnej małej flotylliBig Grin Fabułą mi rośnie w objętość z minuty na minutę. Więc nie wiem co z tego wyjdzie. Ale mam zamiar wreszcie skończyć jakieś opowiadanie - na razie mam dwa na koncie - "Ostatnią wartę" i "Kolonię" a to niezbyt wieleBig Grin
Just Janko.
Odpowiedz
#12
Część I

Zapytacie pewnie(,) czemu?

Dopiero teraz zaczął zastanawiać się(,) co przyniesie los.

Przemyślenia zapewne nieco spóźnione(,) ale trzeba docenić fakt, iż jednak poczynione.

Janko napisał(a):Więc ostatnia nadzieja na ratunek, nieważne jak płocha, znikła z pola widzenia dobre kilka godzin temu.
Nie powinno się zaczynać zdania od „więc”. Wg mnie dobrze by było połączyć to zdanie z poprzednim, oddzielając tylko przecinkiem. Ewentualnie pozbyć się „więc”, ale pierwsza propozycja jest chyba lepsza.

Janko napisał(a):Próby wymyślenia innego rozwiązania, nie kończącego się śmiercią w męczarniach, chwilowo spełzły na niczym.
„Nie” z przymiotnikami piszemy łącznie! Zabrzmiałem, jak polonistka z podstawówkiTongue

Janko napisał(a):Po pierwsze, uciekłby przed palącym słońcem, po drugie nie było by męczarni.
Powinieneś dodać, kto by uciekł, bo można pokierować się poprzednim zdaniem i zrozumieć, że „pomysł” Smile

Janko napisał(a):Miał jednak także poważną wadę; pozostawała kwestia śmierci jako takiej.
Tutaj zamiast średnika dwukropek albo myślnik.

„Ciekawe(,) czy tylko te kawałki desek, czy jednak jakieś przejawy zdrowego rozsądku sprawiły, że zaniechał tego pomysłu?”

„Otwarta pozostawała jednak kwestia wyznaczenia kursu i celu podróży dla tej, dość mikrej jednostki.” - niepotrzebny przecinek.

Część II

Janko napisał(a):W kasztelu pojawiło się nie tylko wiele niebezpiecznych drobiazgów: porcelanowe koty, jaspisowe wazy i dzbany, wielka ilość kwiatów, a do tego kandelabry ze świecami.
Jeśli w zdaniu występuje „nie tylko”, to logika wskazuje na to, że pod koniec powinno pojawić się „ale i”. Proponowałbym to „ale i” wstawić w miejsce „a do tego”.

„- Tak, wasza wysokość – powiedziała zrezygnowana Pierwsza.”

„Bosman przyglądała się z niedowierzaniem połyskującej tkaninie(,) która spoczęła znowu na stole.”

„- Mam też twój rozmiar(,) Besse.”

„- Zaczynasz się powtarzać(,) moja droga.”

„Wyje(,) jakby ją ktoś rozdziewiczał.”

Janko napisał(a):- Pni oficer, ja też będę musiała?... - Wykona gest przypominający cięcie poniżej pasa.
„Pni” to literówka, czy tak ma być?Smile Komentarz do wypowiedzi powinien być chyba w czasie przeszłym, prawda? Więc „wykonała”.

Janko napisał(a):- Jak wszyscy co wszyscy, ty też.
Jak wszyscy, TO wszyscy, ty też. - literówka?Wink

Jak widać, trochę przecinków wymknęło Ci się spod kontroliSmile Ale że tekst nie jest długi, to wskazałem te błędy, które wyłapałem.

Pierwsza część jest taka sobie. Myślę jednak, że mam takie wrażenie, bo chcąc nie chcąc, porównuję ją z częścią drugą, która jest po prostu ciekawsza Smile Mnie osobiście trochę pierwsza część do drugiej niezbyt pasuje... W pierwszej jest czysta narracja, trochę w stylu a'la wędrowny gawędziarz; druga natomiast niemal w całości składa się z dialogów. Nie wiem, może się czepiam, ale ta rozbieżność rzuca mi się w oczy.
Jeśli chodzi o fabułę, historia wydaje się być interesująca. Jest napisana lekko, ciekawym językiem i w ogóle przyjemnie się czytało Smile

Pozdrów się!
Dis
Odpowiedz
#13
Dzięki serdeczne za wyszukanie błędów i literówekBig Grin Obiecuję poprawę.
Co zaś do części... miał być różne. Eksperymentuję, próbuję nie tylko jeżyk ale i sposób narracji przyczepić do aktualnie prowadzonego bohatera. Ten rozbitek nie miał z kim pogadać, a w drugiej części fabuła wynika niejako z rozmowy... Zobaczymy jak mi to wyjdzie.
Just Janko.
Odpowiedz
#14
Popieram przedmówców, druga część prezentuje się o wiele lepiej. Mam też małą uwagę co do imienia rozbitka "Nend". Czy tylko ze mną jest coś nie tak czy ktoś jeszcze przeczytał to jako "Nerd"? ;p

Jest to pierwsze Twoje opowiadanie, które przeczytałem. Czytało się lekko i przyjemnie, masz przyjemny styl pisania. W wolnej chwili muszę przeczytać inne Twoje dzieła. ;]
Odpowiedz
#15
"powiedziała zrezygnowana Pierwsza" -> coś z tą "Pierwszą" mi tu nie pasuje, nie wiem czy zgubiłeś jeszcze jeden wyraz, czy po prostu tak zaplanowałeś, ale nie wiem w sumie kto jest tutaj rozmówcą.

"Nie ma, to jednoczęściowe." -> może lepiej by brzmiało jakbys jednak dołożył słówko "jest" do tej wypowiedzi?

"Pni oficer"-> Pani

"Wykona gest" -> wykonała

"Jak wszyscy co wszyscy" -> zamiast "co" daj "to"

To chyba tyle. Ta część jest zdecydowanie lepsza od poprzedniej, ale już Ci to mówili inni Wink W sumie nie mam nic do dodania do przedmówców, czekam po prostu na kolejną część Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości