Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rondo
#1
Żeby tam się dostać, należało przerobić strażników, upilnować taką porę, gdy zajęci byli jedzeniem. W tym celu czekał przy bramie prowadzącej do wąskiego korytarzyka, gdzie znajdowało się wejście. Że takie wejście istotnie było, wiedział z częstych rozmów, a ponieważ megafony akurat ogłosiły niedzielę i w związku z tym nie miał żadnych zajęć, postanowił zwiedzić podziemia.  
 
Po przechytrzeniu opiekunów, znalazł się w tunelu łączącym dwa zupełnie różne miejsca. Jedno należało do znanych, z którym zdążył się już oswoić, drugie było legendarne, rządzone prawami, o jakich nie miał  pojęcia. Co go natychmiast zbiło z tropu, to panujące tu, przenikliwe zimno. Choć po przejściu kilku metrów zauważył, że tu i tam biegnący ludzie są ubrani w zimowe palta, podczas gdy na górze co i rusz ogłaszano środek lata, upał, suszę bodaj, to w podziemiach nikt nie przejmował się pogodą pochodzącą z góry.  
 
Pomyślał, że widocznie działa tu klimatyzacja. Lecz kiedy przebył następnych kilka metrów stwierdził, że korytarz, w miarę oddalania się od włazu, napełnia się wprost niemożliwym do zaakceptowania zaduchem, który przenikał z zewnątrz naprędce mijanych sal.
 
W salach tych zauważył sporą liczbę ludzi a ich twarze wyrażały zniecierpliwienie, irytację, żadna jednak nie była zadowolona. Położone naprzeciwko siebie, wypuszczały z bebechów zepsute powietrze oraz ludzi, którzy, początkowo półprzytomni z powodu gwałtownej zmiany klimatu, bezradnie obijali się o ściany korytarza, po to tylko, by później, uspokojeni, wrócić do równowagi, po to tylko, by już po chwili normalnie i bez wątpliwości biec w obranym kierunku.  
 
Potrącali go. Z daleka już i mało wyraźnie przepraszali go nie przerywając pędu. Chociaż powietrze z sal dawało mu się we znaki, to przecież musiał przyznać, że w niezupełnie jasny sposób znikało gdzieś: wessane i oczyszczone przez zimny powiew przeciągu - rozpływało się w ciemności.  
 
b
 
Po wielu kilometrach, kiedy przekonał się, że korytarz ma kształt wielkiego koła i nie kończy się tam, dokąd zmierzają ludzie, wyrosła przed nim wnęka. Z pewnym zainteresowaniem przeczytał słowa umieszczone na transparencie: serdecznie zapraszamy.
 
Wnęka, odgałęzienie celu wycieczki, zaczynała kolejny, tym razem ciekawy i obiecujący etap zwiedzania. Lecz z różnych powodów, ilekroć chciał wejść w nią głębiej, na drodze spotykał szklaną ścianę. Czasem jedynie, skoro wytrwale bił o nią głową, udawało mu się zobaczyć, siedzącego mężczyznę na zydlu.  
 
c
 
Zamknął oczy. Czuł jednostajny, monotonny puls. Próbował wyobrazić sobie, że umiera, lecz nie mógł. Pomyślał, że, jak zwykle, jest do niczego. Zaklął. Za wszelką cenę nie chciał być do niczego i wrzasnął o tym w ciemność. Od niewidocznej przeszkody przybiegło echo.  
 
Przez otwór widział światło, strugę blasku, zrozumiał więc, że jest w miejscu, skąd się nie wraca, a śliskie ściany uciekają pionowo w górę.
 
Po dalszej wędrówce, kiedy już był zmęczony i nie odczuwał zimna, opadła go bezładna gromada tubylców. Krzyczeli jeden przez drugiego, a twarze mieli ziemiste. Nie było w tym nic dziwnego; choć przebywali tu bez dostępu słońca, sprawiali wrażenie pogodnych i rozluźnionych, jak gdyby chaotyczna gonitwa po korytarzu wzbudzała w nich chęć do życia.  
 
Z początku nie potrafił zrozumieć, dlaczego i co mówią, lecz gdy wsłuchał się w ich rytm, gdy złowił skomplikowaną melodię ich zdań, zaczął przypisywać znaczenie całym partiom, już teraz bez kłopotów pojmowanych monologów.
 
Bo właściwie to, co słyszał, było jednym wielkim monologiem; choć pozornie bezładny, przydługi i mętny, choć tworzący przejmujący skowyt wspólny dla wszystkich katowanych, oglądany osobno, układał się w jasny, szatańsko poprawny obraz: każde słowo miało właściwą intonację, mieniło się aż do jądra swojego znaczenia; otaczające krzyki wydawały się nieskończenie piękną skargą, pieśnią wzniosłą od nieznanego okrucieństwa. Łączyły się klimatem, którego nie rozumiał ani w ząb. Lecz za którym płakał jak bóbr.
 
Odpowiedz
#2
Gęsta, pełna symboli, esencjonalna miniatura. Świetna konstrukcja, przemyślana i dobrze zrealizowana . W warstwie fabularnej nie mam żadnych uwag. Co mnie najbardziej urzeka, to niedopowiedzenia. Pozwalają na swobodną interpretację, co charakteryzuje dobrą prozę.
Interpunkcja trochę szwankuje. Mogę wskazać, jeśli Autor sobie zażyczy Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
Tekst ciekawy, intrygujący, nieco surrealistyczny. Jak na razie nei znajduję dla niego jakiejś logicznej interpretacji. Trochę jakby podróże po zaświatach.
Co do spraw technicznych:

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
 Co go natychmiast zbiło z tropu, to panujące tu, przenikliwe zimno.
Osobiście tak zapisałbym to zdanie: Panujące tu, przenikliwe zimno, natychmiast zbiło go z tropu.

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
Choć po przejściu kilku metrów zauważył, że tu i tam biegnący ludzie są ubrani w zimowe palta,
Choć po przejściu kilku metrów zauważył, że biegnący tu i tam ludzie, są ubrani w zimowe palta,

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
 Lecz kiedy przebył następnych kilka metrów stwierdził, że korytarz, w miarę oddalania się od włazu, napełnia się wprost niemożliwym do zaakceptowania zaduchem, który przenikał z zewnątrz naprędce mijanych sal.
W końcówce szwankuje składnia.

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
W salach tych zauważył sporą liczbę ludzi(brakujący przecinek) a ich twarze wyrażały zniecierpliwienie,

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
po to tylko, by później, uspokojeni, wrócić do równowagi, po to tylko, by już po chwili normalnie i bez wątpliwości biec w obranym kierunku.
Tu też trzeba popracować nad gramatyką.

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
Potrącali go. Z daleka już i mało wyraźnie przepraszali go(brakujący przecinek) nie przerywając pędu.
Bliskie powtórzenie.

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
Czasem jedynie, skoro wytrwale bił o nią głową, udawało mu się zobaczyć, siedzącego mężczyznę na zydlu. 
Tajemniczy mężczyzna. "zydel" to takie archaiczne słówko, w kontekście tego tekstu nie bardzo pasuje.

(09-05-2018, 13:36)OWSIANKO napisał(a):
Po dalszej wędrówce, kiedy już był zmęczony i nie odczuwał zimna, dopadła go bezładna gromada tubylców.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości