15-07-2012, 22:25
Wpadł mi do głowy taki letnio-wakacyjny temat. Od kilku lat chodzi mi po głowie podróż autostopem po Europie. Mało brakowało, a sprawa ziściła by się w tym roku, jednak z braku środków i przez odłożenie pewnej istotnej kwestii na później niestety musi poczekać do przyszłego lata. Ciekaw jestem, czy nasi forumowicze mają jakieś przygody związane z podróżowaniem okazją? Czy ktoś z Was odbył może taką wyprawę? Czy jeździcie stopem na mniejsze dystanse i czy jako kierowcy podwozicie autostopowiczów? I jeśli tak, to czy przydarzyła Wam się może jakaś ciekawa sytuacja?
Jako, że długo mieszkałem na prowincji, gdzie kursowanie jakiejkolwiek komunikacji publicznej pozostawiało wiele do życzenia, co najmniej sześć lat regularnie jeździłem stopem, na niedługiej bo w zależności od potrzeby 10 lub 30 km trasie. Ludzie, jakich spotyka się w drodze bywają niesamowici. Na szczególną uwagę zasługują kierowcy ciężarówek. Miło wspominam jednego, który usłyszawszy, że jadę do dziewczyny opowiedział mi historię swoich młodzieńczych podbojów. Nie jestem pruderyjny, ale szczegółowość i język tej historii naprawdę wprawiał mnie w zakłopotanie. Na sam koniec, sympatyczny kierowca otworzył schowek, z którego wysypało się kilkanaście pudełek "ogumienia" i podzielił się ze mną mówiąc z właściwym sobie wdziękiem "Trzymaj! Na ch*j ci jakiś bachor w tak młodym wieku". Nie sposób było się z nim nie zgodzić.
Innym razem, już w samochodzie osobowym, trafiłem na gościa, który podczas jazdy pociągał z "małpeczki" żołądkową gorzką. Wtedy naprawdę się bałem, ale przeżyłem. Mam nadzieję, że facet nie zabił siebie i kogoś przy okazji.
Ostatnia, warta przytoczenia historia, przydarzyła mi się, gdy sam byłem już posiadaczem prawa jazdy i zielonego Volvo 440 rocznik 91'. Było już coś koło drugiej w nocy, gdy przejeżdżając przez pewną miejscowość zauważyłem dziewczynę, która właśnie przechodziła przez jezdnię i od razu wystawiła rękę. Stwierdziłem, że skoro dopiero co zaczęła próbę łapania stopa, to raczej nikt nie kryje się w rowie, a ona sama krzywdy mi nie zrobi. Okazało się, że podróżuje do miasteczka, przez które miałem przejeżdżać, więc wsiadła. W samochodzie dość głośno rąbał jakiś metal, Slipknot bodajże. Z ujmującą szczerością i wyraźnym lękiem dziewczyna wypaliła: "Czy jesteś sZatanistą?". Powstrzymałem się od śmiechu i najbardziej złowrogim głosem, jaki umiałem z siebie wykrzesać odparłem "A co, boisz się?". Na budziku miałem jakieś 110 km/h i chyba tylko to powstrzymało ją przed opuszczeniem pojazdu. Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, wreszcie po chwili wytłumaczyłem, że po prostu lubię taką muzykę. Mimo wszystko wysiadała z wyraźną ulgą
Tyle z moich wynurzeń. Wasza kolej
Jako, że długo mieszkałem na prowincji, gdzie kursowanie jakiejkolwiek komunikacji publicznej pozostawiało wiele do życzenia, co najmniej sześć lat regularnie jeździłem stopem, na niedługiej bo w zależności od potrzeby 10 lub 30 km trasie. Ludzie, jakich spotyka się w drodze bywają niesamowici. Na szczególną uwagę zasługują kierowcy ciężarówek. Miło wspominam jednego, który usłyszawszy, że jadę do dziewczyny opowiedział mi historię swoich młodzieńczych podbojów. Nie jestem pruderyjny, ale szczegółowość i język tej historii naprawdę wprawiał mnie w zakłopotanie. Na sam koniec, sympatyczny kierowca otworzył schowek, z którego wysypało się kilkanaście pudełek "ogumienia" i podzielił się ze mną mówiąc z właściwym sobie wdziękiem "Trzymaj! Na ch*j ci jakiś bachor w tak młodym wieku". Nie sposób było się z nim nie zgodzić.
Innym razem, już w samochodzie osobowym, trafiłem na gościa, który podczas jazdy pociągał z "małpeczki" żołądkową gorzką. Wtedy naprawdę się bałem, ale przeżyłem. Mam nadzieję, że facet nie zabił siebie i kogoś przy okazji.
Ostatnia, warta przytoczenia historia, przydarzyła mi się, gdy sam byłem już posiadaczem prawa jazdy i zielonego Volvo 440 rocznik 91'. Było już coś koło drugiej w nocy, gdy przejeżdżając przez pewną miejscowość zauważyłem dziewczynę, która właśnie przechodziła przez jezdnię i od razu wystawiła rękę. Stwierdziłem, że skoro dopiero co zaczęła próbę łapania stopa, to raczej nikt nie kryje się w rowie, a ona sama krzywdy mi nie zrobi. Okazało się, że podróżuje do miasteczka, przez które miałem przejeżdżać, więc wsiadła. W samochodzie dość głośno rąbał jakiś metal, Slipknot bodajże. Z ujmującą szczerością i wyraźnym lękiem dziewczyna wypaliła: "Czy jesteś sZatanistą?". Powstrzymałem się od śmiechu i najbardziej złowrogim głosem, jaki umiałem z siebie wykrzesać odparłem "A co, boisz się?". Na budziku miałem jakieś 110 km/h i chyba tylko to powstrzymało ją przed opuszczeniem pojazdu. Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, wreszcie po chwili wytłumaczyłem, że po prostu lubię taką muzykę. Mimo wszystko wysiadała z wyraźną ulgą
Tyle z moich wynurzeń. Wasza kolej