Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Recenzja inFamous
#1
Dodaję tu swoją recenzje gry inFamous. Nie wiem do końca dlaczego, ale redakcja i użytkownicy stwierdzili, że jest "najlepsza jaka dotąd się tu pojawiła". Szczerze mówiąc, dla mnie jest ona przeciętna. No ale zamieszczam ją tu, do konkretnej i profesjonalnej oceny.



inFamous



Boom, Ka – Boom!

Zadzwonił telefon. To był jakiś facet. Powiedział mi, żebym otworzył paczkę. Potem się rozłączył. Zrobiłem jak mówił – otworzyłem ją. I… I chyba coś eksplodowało. Potem były już tylko jakieś obrazy. Pobudka w leju. Śmigłowiec. Porażenie prądem. Walący się garaż. Ucieczka przed atakiem terrorystów na moście. Potem obudziłem się w szpitalu.

Tak ogółem zaczyna się jedna z najlepszych produkcji TPP tego roku – InFamous studia Sucker Punch. Bo przyznać muszę, że nie miałem ostatnio okazji zagrać w jakiś naprawdę dobry tytuł z tego gatunku. Owszem, jest np. taki Prototype, ale potęga jaką władał główny bohater, bardzo utrudniała identyfikowanie się z tą postacią, a sama gra zdawała się zbyt prosta i pozbawiona jakichkolwiek decyzji na tle moralnym. Ale tam, w przeciwieństwie do InFamous, byliśmy raczej super-łotrem, aniżeli super-bohaterem. No i proszę. Dostaliśmy świetną produkcję, zawierającą wszystko, co gra o prawdziwym bohaterze powinna zawierać, czyli nadludzkie moce, ciekawą fabułę, wybory moralne, wolną przestrzeń, głównego antagonistę i kupę złych kolesi, którym można nakopać.



"Cywilizacja popełniała samobójstwo."

Gra opowiada historię gońca rowerowego – Cola Mc’Graffa, który w wyniku wybuchu w Empire City (miejsca akcji gry ), zyskał nadludzkie zdolności absorbowania i kontrolowania energii elektrycznej. Niestety rząd postanowił objąć miasto kwarantanną i zamknął mieszkańców oraz przestępców na trzech wyspach, stanowiących całą powierzchnie Empire City. A trzeba przyznać, że zamknął bardzo szczelnie, o czym przekonać się możemy już w jednej z pierwszych misji.
Jeśli chodzi o zadania, to mamy oczywiście tak fabularne, jak i poboczne. Te pierwsze są mocno zróżnicowane i w całości budują ciekawą, pełną zwrotów akcji i tajemnic fabułę. Misję fabularne są również najbardziej naszpikowane wyborami moralnymi (o których za chwilę). Wykonując zadania poboczne, nie tylko zyskujemy punkty doświadczenia, za które możemy kupować i ulepszać nowe umiejętności, ale i dostajemy punkty karmy (jeśli trafi się „moment karmy”, czyli wybór moralny) i uwalniamy pewien kawałek dzielnicy spod władzy Żniwiarzy lub innych przeciwników. Samymi zadaniami raczej się nie znudzimy. Mamy tu kilkanaście typów, które co jakiś czas się powtarzają. Znajdziemy wśród nich m.in. uwolnienie zakładników, obronę komisariatu czy pozowanie do zdjęć. Kwestia zadań fabularnych i pobocznych wypada tu wzorowo i przyznać muszę, że nawet przechodząc grę po raz kolejny – tym razem po drugiej stronie karmy – nie nudziłem się nawet przez chwilę.




„Bycie bohaterem to wybór”

Pora pomówić o właściwej części, czyli rozgrywce. I od razu na wstępie zaznaczam, że nasz elektryczny przyjaciel nie jest jakimś napakowanym herosem w obcisłych gatkach, którego dom to siłownia, a na śniadanko wsuwa wiadro sterydów. Na początku gry jest on prawie tak samo śmiertelny jak inni ludzie. Dopiero z biegiem czasu nabywa on nowych zdolności i PD, by móc na przykład zredukować otrzymywaną ilość obrażeń. Naprawdę warto cierpliwie wykonywać każde zadanie, bo już pod koniec drugiej wyspy nasz protegowany staję się prawdziwym zabijaką (choć i tak radzę korzystać z osłon).
Mocy, jakie możemy posiąść, jest zadowalająca ilość. Nie będę zdradzał wszystkich, by nie psuć radości z ich samodzielnego odkrywania, ale nie będzie to chyba żadnym spoilerem, jak opowiem o paru podstawowych ukazanych w demie. A do nich zaliczyć można miotanie błyskawicami, które jest podstawowym atakiem i jedynym ofensywnym, który nie kosztuje nas energii. Mamy również fale uderzeniową, która może zmieść wroga z budynku lub wyrzucić go w powietrze, granat wstrząsowy który możemy cisnąć w wrogów lub go do nich przykleić i obserwować piękny mayhem, i grom którego używamy skacząc z wysokości i uderzając o ziemie, wywołując tym samym fale uderzeniową. Do mniej ofensywnych mocy można zaliczyć między innymi moce dotykowe, których są trzy rodzaje: leczenie rannych, elektryczne kajdanki do przygważdżania rannych wrogów i biopijawka, dzięki której możemy wysysać energie z żywych istot, zamieniając ją na energię elektryczną dla naszych bateryjek. Trzeba jeszcze wspomnieć, że niektóre moce mogą się różnić w działaniu, w zależności od karmy naszego bohatera.
No właśnie. Wspominałem o niej już kilka razy, ale jeszcze nie wystawiłem żadnych konkretów. Dla niewiedzących czym jest owa karma, małe, proste wyjaśnienie: w buddyzmie są jej dwa rodzaje, zła i dobra. Za dobre uczynki i stosowanie się do zasad buddyzmu, otrzymujemy dobrą karmę. Za złe, analogicznie, zła karmę. Za dobrą jest nagroda, a za złą… Ale to już nas nie interesuje. Żądnych wiedzy zapraszam do książek.
Wracając do naszej prawidłowej „NiePopularnej” karmy… Tu również mamy złą, jak i dobrą. Z tym, że tutaj ma ona znacznie większy wpływ na naszą rozgrywkę i samego Cola. Będąc dobrym samarytaninem, dostajemy punkty dobrej karmy nie tylko za odpowiednie wybory moralne, ale również za leczenie rannych i „aresztowanie” przestępców. Będąc natomiast złym mutherf… kolesiem, dostajemy punkty złej karmy, za złe decyzje, używanie mocy biopijawki i… i tyle. Dzięki karmie zmienia się nasz wygląd. Gdy gramy dobrym Colem, emanuje od nas lekka świetlana aura, ale poza tym nie widać specjalnych zmian. Inaczej sprawa wygląda, gdy jesteśmy po drugiej stronie. Tu wyglądamy na zepsutych i brudnych. Zmienia się również kolor naszego stroju na bardziej mroczny oraz kolor umiejętności z niebieskiego na czerwony. Różnicę widać również w mocach. Będąc dobrym, nasze moce są raczej nastawione na obezwładnianie wrogów i na większą celność (by nie zranić cywili). Kompletnie inaczej jest, gdy gramy złym. Ten ma moce zadające znaczące obrażenia na większym obszarze i pruje nimi równo, zarówno po wrogach, jak i po zwykłych ludziach. A! Zapomniałbym jeszcze dodać, że karma wpływa również na zachowanie mieszkańców i na to, jak nas postrzegają. Będąc dobrym, ludzie zaczynają dbać o miasto i pomagają nam (skromnie) w walce. Natomiast gdy jesteśmy źli, ludzi przestaje obchodzić miasto i zamiast atakować naszych wrogów, atakują nas.
Ostatnim wartym wzmianki elementem rozgrywki jest poruszanie się po mieście. Nasz protegowany nie może jeździć samochodami, bo kończy się to przykrym „ka – boom” zaraz po odpaleniu silnika. Jedyny transport jaki nam pozostaję, to ten na własnych kończynach. Na szczęście po mieście możemy poruszać się po płaszczyznach wszelakich, czyli tak ziemi, jak i po dachach budynków (kłania się Crackdown). Przyznam, że wspinaczka sprawia tu znacznie więcej radości, aniżeli ta znana np. z Assassins Creed. Nie jest może tak realistyczna, za to znacznie przyjemniejsza i bardziej dynamiczna. Byłbym zapomniał. W późniejszych etapach otrzymujemy jeszcze moc, dzięki której możemy „surfować” po liniach wysokiego napięcia i po torach kolejowych.


"Bohater czy antybohater?"

Niestety warunki były, jakie były. W InFamous grałem poza moim kochanym "siedliskiem", w dodatku na kiepskim telewizorze kineskopowym (nędznym nie dlatego, że kineskopowy, bo szanuje ten sprzęt, ale dlatego że po prostu miał już swoje lat ). Z tego powodu nie mogłem w pełni docenić tej gry ze strony wizualnej. Ale powiem jedno: nawet na starym CRT gra stoi na naprawdę wysokim poziomie graficznym. Trochę można tu ponarzekać na zbyt małą różnorodność skinów wśród przechodniów i przeciwników, i niektóre tektury budynków, ale po za tym wszystko jest na swoim miejscu. Szczególnie przypadło mi do gustu miasto nocą. Te wszystkie światła i neony… O wiele przyjemniejsza gra niż w dzień. Wychwalam wszystko, wychwalam, a musze też na coś ponarzekać. Trafiło się i tu parę „robaczków”. Jeden z bardziej denerwujących, ujawnia się podczas przechadzki po ruinach. Często zdarza się, że „wkopiemy się” pod nie i nie możemy stamtąd wyjść. Drugi problem to niektóre potencjalne elementy otoczenia, na które teoretycznie powinniśmy móc się wdrapać. Przykra niespodzianka… Zawiodła mnie również ścieżka dźwiękowa, a raczej jej brak. No może trochę przesadzam, ale jest trochę uboga i rzadko się pojawia. Naprawdę szkoda, że twórcy bardziej się do niej nie przyłożyli. Ostatnią rzeczą, na którą muszę ponarzekać to brak multiplayera. Przyjemnym dodatkiem byłaby możliwość stworzenia swojego bohatera, który wraz z rozwojem i zdobywanym doświadczeniem poprzez mecze z innymi, nabywałby nowe bronie i moce. Załóżmy, że przed każdą rozgrywką można by było wybrać jedną broń i dwa rodzaje mocy. I tak 16 graczy latałoby sobie po mieście, jedną ręką prując z kałacha, a z drugiej puszczając błyskawicę, lub granaty wstrząsowe. Wielka szkoda, bo za multi, gra mogłaby dostać plusa do oceny.



„Będę gotowy…”

Po zakończeniu gry jestem prawie pewien, że szykuję się następna cześć. A ta, jeśli wierzyć temu, co było ukazane w zakończeniu gry, szykuje się na jeszcze większy hit, aniżeli jedynka. No ale cóż, nie warto wybiegać tak daleko w przyszłość. Na chwilę obecną studio Sucker Punch odwaliło kawał dobrej roboty i dało nam grę, dzięki której możemy zagrać prawdziwym bohaterem, który również musi się zmagać z samym sobą. Grę, która oferuje nam również całą masę akcji, walk i swobodę. I w końcu grę, dzięki której możemy wcielić się nie tylko w bohatera, ale i w jego przeciwieństwo. Bo przecież bycie bohaterem to wybór.

Plusy:

- Ciekawa fabuła.
- Masa elektrycznych mocy.
- Dwie strony karmy.
- Swoboda przemieszczania się.

Minusy:

- Mała różnorodność wśród przechodniów i wrogów.
- Brak multi.
- Kiepska ścieżka dźwiękowa.

Ocena: 9
Irtan, proud to be a member of Forum Inkaustus since Nov 2009.
Odpowiedz
#2
Czytanie CDA robi swoje Ocena taka jak Twoja gry 9/10. Irtan - widać, że się inspirowałeś artykułami z "Actiona", ale to tylko na plus. No i cieszę się, że wreszcie ktoś tu napisał, bo póki co samotnie siedziałem w tym dziale ^^
Take what you want and give nothing back.
Odpowiedz
#3
Jak wzorować się, to na najlepszych! No i głównie ich czytam, więc spora część mojej wiedzy o pisaniu recenzji gier, zawdzięczam im. ^^
Irtan, proud to be a member of Forum Inkaustus since Nov 2009.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości