05-04-2010, 20:04
"Ziarnko do ziarnka, kropla do kropli. Nagrabiłaś sobie. Przegięłaś kotku.
Musiałaś to robić? Jaki był twój cel? Myślałaś, że coś się zmieni?"
Otworzyłam oczy. O, jakie ładne wzory na posadce- kółko, w środku pięciokątna gwiazdka, w gwiazdce jakaś paszcza...
"Wiem że nie odpowiesz mi na te pytania. Ty nigdy nie odpowiadasz na pytania, na które odpowiedź jest oczywista. Wiem też, że mnie słuchasz, bo nie potrafisz mnie nie słuchać. To twoja słabość, prawda?"
...Tu, pod spodem, są chyba jakieś runy. Nie umiem ich odczytać. Mogłam się uczyć, ale nie chciało mi się...
"Pamiętasz tamtą przepowiednię? Zbezcześciłaś jej prawa. Podobała ci się, widziałem to w twoich oczach. Tak, czasami zdarzało mi się patrzyć tobie w oczy. Widziałem to... Widziałem tą żądzę..."
...Ta posadzka niegdyś była czarna, z szarymi elementami, śniła mi się taka nie jeden raz. Nie zawsze było tak, jak teraz. Teraz jest czarno- czerwona, bo są plamy, które się nie zmazują...
"Tak jak wtedy, kiedy mnie uderzyłaś pierwszy raz. Nie musisz się obawiać, przepowiednia się spełni, ale każdy interpretuje przepowiednie na swój własny sposób. Skąd możesz mieć pewność?"
...Piętno, zmaza wieczna, to nie jest zwykłe piętno, ono odwróci czas, czas zacznie płynąć w drugą stronę...
"Poznałaś część prawdy, ale nadal możesz wyciągać zbyt pochopne wnioski. Jesteś samolubna, impulsywna, zmienna, nie panujesz nad sobą, skąd możesz mieć pewność?"
...Nie chcę wracać do uczucia, przy którym piasek wciera się w świeże rany, głęboko pod skórę, człowiek chce się drapać, usunąć to ciało obce, chciałby się gryźć, zabić...
"Wysoka rado! Każdy z was widział, co nas czeka, zadecydujmy o jej losie!"
...Śmierć, śmierć, oni się boją wszyscy, wszyscy z jednym wyjątkiem. Tylko dwie osoby na tej sali nie boją się jej, to ich łączy. Łączy i dzieli...
"Kładźcie kule na stole, niech się zacznie, skoro ona nie ma nic do powiedzenia"
...to zaczyna być nudne...
Poczułam prąd, przecinający moją głowę, piersi i uda. Zaczyna się kolejny etap zabawy.
"Podejdź teraz"
Nie ruszyłam się z miejsca, nie dam się tak upokorzyć, nie tym razem.
"Wstań i podejdź, nie boisz się chyba?"
Nie dam się sprowokować, już wiem, że on mnie tylko prowokuje.
Po chwili usłyszałam jego kroki. Nie chcę żeby on stał przy mnie przy tylu ludziach. Nie chcę! Nie chcę żeby mnie dotykał, nie chcę żeby na mnie patrzył, nie chcę jego obecności, nie chcę, nie chcę, nie chcę...
"Daj mi rękę, kocico. Szanuję cię."
Poczułam łzy w oczach, łzy radości, pożądania,smutku, rozpaczy, wściekłości, wściekłości na niego i siebie. Powstrzymałam to. Podniosłam głowę.
Ciemność. Jedyne co mogłam dostrzec, to był on, na tle dębowego stołu, prostego, starego, pozornie zwykłego stołu, na którym leżały srebrne kulki. O ile dobrze pamiętam, 665 kul. Jarzyły się własnym wewnętrznym światłem, to moc daje taki metaliczny blask.
Nie widziałam wtedy jego oczu, byłam za to szczerze ciemności wdzięczna. Wyciągnął do mnie rękę, nie spojrzałam na nią bez wahania ją chwyciłam.
Uderzyła mnie fala gorąca, poczułam podniecenie, jednak udało mi się nad tym zapanować.
Wstałam. Zakręciło mi się w głowie, jednak on zacisnął swoją dłoń na mojej bardzo mocno. Zrobiłam krok na przód. Kolejna fala prądu, kolejny krok, kolejna fala, kolejny, nowy rodzaj bólu, straciłam poczucie przestrzeni, nie wiedziałam gdzie jestem, gdzie jest góra, a gdzie dół, czy jeszcze idę do przodu. Nie czułam jego dłoni, ale wiedziałam, że on by mnie nie puścił. Może to głupie, ale ufałam mu. Gdyby nie to że mnie trzymał, na pewno leżałabym już na ziemi, drżąc z bólu i zagubienia.
Wzrok mi się wyostrzył, dostrzegłam ponownie te kule. Każda to coś w rodzaju głosu, co ma się ze mną stać. Coś w rodzaju, bo tylko ten właściwy głos, ta właściwa kula przylatuje do rąk skazańca, który musi na głos przeczytać to, co ma go spotkać. A rzadko kiedy jest to kara śmierci, oni są bardziej pomysłowi.
Setki kul. Puściłam jego dłoń, wyciągnęłam swoją nad stół. Moc zawibrowała, ale nic się nie stało. Uśmiechnęłam się. Opuściłam rękę. Spojrzałam mu w oczy, próbując dojść do tego, co on zamierza. Ale jego oczy były zimne, jak zawsze. Bez słowa podał mi nóż. Mając go, mogłam zrobić wszystko. Rozsądek nakazywał skierować go w swoją stronę, żądza- w jego stronę, nadzieja- w stronę stołu, a niepewność w stronę drzwi. Polizałam klingę. Lubię smak metalu.
-Dość tej zabawy!-
Ten głos, który zabrzmiał w ciemności również znałam. On też kiedyś... ale to był przypadek.
-Skoro stół nie znajduje w tobie winy, my też nie możemy. Ale nie odejdziesz, tak po prostu. Wywieszczysz nam przeszłość, mam powody sądzić że potrafisz-
On dobrze wie, że nie można sztucznie wywoływać transu wieszczącego, to przychodzi nagle i niespodziewanie, uwarunkowane jest odpowiednim ułożeniem gwiazd i wszechświatów, prawidłowym przepływem mocy. Nie można, ale się da... Widziałam to już kiedyś...
"Nie. Na to nie pozwolę."
Czyżby jednak?
"Znacie treść przepowiedni. Następna śmierć może skończyć się ubocznymi konsekwencjami dla nas"
Jak on to ładnie powiedział...
-Ona nie umrze, wiesz dobrze dlaczego.-
To zdecydowanie robi się nudne.
"Nikt nie może tego zagwarantować. Zamykam posiedzenie. Odejdźcie w imię Sił Najwyższych, w imię Przeznaczenia. Ave, chwała Majestatowi Tego, który nam przewodził. Weźcie miecze swoje, noże i sztylety, aby zabijać to co uważacie za nieodpowiednie, na wieki i do końca, a strach was nie dosięgnie."
Lekki szelest napełnił mnie ulgą. Nikt nie zaprotestował, więc i tym razem to nie jest mój koniec.
-Pamiętaj o tym, co ci dałem, a czego nie przyjęłaś. Nadejdzie czas, wiesz o tym. Nadejdzie czas, gdy będziesz tego potrzebowała. Teraz pójdę, ale zobaczysz, stanie się to szybciej niż przypuszczasz.-
Jego groźby w tamtej chwili mnie nie obchodziły, nigdy nie martwię się na zapas.
Poczułam dłoń na szyi.
"Idź już. Zanim ktoś zobaczy nas razem."
On kpi?
-Mało razy już nas razem widziano? W jednoznacznych sytuacjach? Myślisz że coś się zmieni, jeśli będziesz mnie od siebie odpychać? Nie martw się, nie kocham cię i nigdy cię nie kochałam.-
"Wiem że nie mówisz prawdy"
-Mylisz pożądanie z miłością.-
Odwróciłam się w jego stronę, jednocześnie zrzucając dłoń z szyi. Spojrzałam na niego z satysfakcją, tego się nie spodziewał.
"Idź już."
Jego głos był zimny. Nie lodowaty, lód nie powoduje aż tak przenikliwego chłodu. Zimny jak wrzątek. Gdy człowiek obleje się gorącą wodą, ma wrażenie zimna, to jest to. Uraziłam go.
"Też cię nie kochałem, to nie była miłość, ale nie było to też pożądanie. Sam nie wiem co to było. Idź."
-Ja wiem. Było miło.-
Zaśmiał się. Uwielbiałam słyszeć ten śmiech, rozsypujący się niczym iskry z paleniska.
"Czego chcesz ode mnie, kotku?"
-Nie mów tak do mnie.-
"Kiedyś ci to nie przeszkadzało."
-Kiedyś nie przeszkadzało ci to, że łamię zasady.-
"Nigdy nie złamałaś praw wiecznych"
-Nigdy nie miałam powodu-
"Nie drocz się ze mną."
-Nie rób mi wymówek.-
W jednej sekundzie zrobiło mi się ciemniej przed oczami, poczułam że się duszę. Skoczył do mnie błyskawicznie i chwycił mnie za gardło, w jego oczach była żądza mordu. Patrzył na mnie z nienawiścią, odbierając mi oddech. Trwało to jakieś pięć sekund, po czym mnie puścił. Byłam wściekła. Złapałam powietrze i rzuciłam się na niego. Siła z jaką to zrobiłam zniosła nas o dobre kilka metrów, on był jednak silniejszy. Złapał mnie za ręce i przygniótł swoim ciałem. Uśmiechnął się złowieszczo.
-Czepiasz się mnie, nie lubię tego.-
"Masz ładne oczy."
-No dobra, mów.-
"Zniszczyłaś przepowiednię. Mogłaś zginąć."
-Ale skoro żyję to nie umrę?-
"Wypowiedziałaś nową przepowiednię. Gdy się spełni, umrzesz."
-To mam trochę czasu.-
"To zależy."
-Od czego?-
"Powtórz ją."
-A niby jak ją mam pamiętać?-
"MÓW. MÓÓ..."
Jego krzyk przerodził się w skowyt wilka. Zaczęłam wyć razem z nim, bo jego głos sprawiał mi ból. Obraz się rozmazał...
BÓL, KRZYK, ZAPRZEPASZCZONE SZANSE, TO ZAWSZE TAK SIĘ ZACZYNA I TAK SIĘ KOŃCZY, TO CO BYŁO BĘDZIE TYM CZYM SIĘ STANIE, NIE MA NA TO RADY, BO KREW NISZCZY FUNDAMENTY, ŚMIERĆ POWODUJE ŚMIERĆ, LAWINA, LAWINA ISTNIEŃ, NIE WOLNO PATRZEĆ NA KROPLE SPADAJĄCEJ KRWI, WIDZĄC ŚMIERĆ TRZEBA ZABIJAĆ, BO INACZEJ ZABIJĄ CIEBIE, NIE MA ODWROTU, KAŻDA NASTĘPNA NISZCZY TO CO BYŁO, KAŻDA POPRZEDNIA BUDUJE ZNISZCZENIE I DAJE SIŁĘ DO NISZCZENIA, PATRZ NA SWOJE ŻYCIE NIE PATRZ W TYŁ ANI W PRZÓD, NIE LĘKAJ SIĘ NICZEGO, PRZEZNACZENIEM JEST ZGUBA W TEJ PYSZE CHWILI, ONA NISZCZY ALE NIE MA ODWROTU. TY ZABIJESZ, A POTEM ZABIJĄ CIEBIE, TAKA ILOŚĆ KRWI PODMYWA FUNDAMENTY CZASOPRZESTRZENI, PRZESTRZEŃ ULEGA, CZAS PŁYNIE W DRUGĄ STRONĘ...
"WYTRZYMAAAAAAJ! MÓW JESZCZEEE..."
BÓL, BÓL JAKIEGO JESZCZE NIE BYŁO, PŁACZ JAKIEGO JESZCZE OCZY NIE ZNAŁY, TO CZAS KTÓRY POZWALA ŻYĆ ZABIJE, PRZEMIENI SIĘ W ŚMIERĆ, A ŚMIERĆ ZABIERZE WSZYSTKO ZŁO, ZABIERZE KAŻDY CIEŃ NA KONSTRUKCJI MOCY, ZOSTANIE TYLKO ENERGIA, KAŻDY POCZUJE TAKIE CIERPIENIE, JAKIEGO NIKT JESZCZE NIE DOZNAŁ, NIKT NIE CZUŁ JESZCZE TAKIEJ ŻĄDZY ŚMIERCI, JAK LUDZIE W TYM MOMENCIE, TO JUŻ JEST! TO JUŻ JEST WŚRÓD NAS! TO ZNISZCZY WSZYSTKO CO ZŁE, TO ZNISZCZY CAŁE PIĘKNO ŻYCIA, NIE UCIEKNIESZ! TERAZ CIĘ ZABIJA, TERAZ ZA TOBĄ IDZIE, TO BĘDZIE NIEBAWEM... WILKU! UCIEKAJ, UCIEKAJ BŁAGAM, ZABIJĘ CIĘ, NIE MOŻESZ BYĆ PRZY MNIE, ZABIJĘ CIĘ, ODEJDŹ, NIE KŁANIAJ SIĘ ŚMIERCI, NIE RÓB TEGO! POMAGASZ ŚMIERCI WYPEŁNIĆ ŚWIAT, CO TY ROBISZ? JAK MOŻESZ? ŚWIAT CIĘ ZNIENAWIDZI, UCIEKAJ! PŁACZ, KRZYK, TEN KRZYK, ON ZABIJA! BOJĘ SIĘ, BOJĘ SIĘ BOJĘ SIĘ BOJĘ SIĘ...
"Dość. Już dobrze jestem przy tobie."
-Boję się, boję się, boję się...-
"Nie bój się, nigdy cię nie opuszczę."
Dopiero wtedy doszło do mnie że siedzę na tej krwawej posadce, a on przytula mnie, przytula tak mocno, jak nigdy. Doszło do mnie to, że on też płacze... A może to była tylko gra światła, on nigdy nie okazywał emocji, a już na pewno nigdy nie płakał... Wtuliłam się w jego płaszcz, wtedy był całkowicie człowiekiem, to uspokajało, trwaliśmy razem w milczeniu. Nie wiem jak długo to trwało.
"Chodźmy już."
-Razem?-
"Nie."
Wstałam. Byłam spokojna, już nie miałam siły na jakiekolwiek emocje.
-Nie masz mi nic do powiedzenia?-
"Nie."
-Pokaż co masz w kieszeniach- zażądałam.
Bez ociągania się, ze spokojem włożył rękę do kieszeni i wyjął kulkę. Srebrną, metaliczną kulkę, która od razu przyleciała do mojej dłoni.
-Teraz już nie mam wyjścia. Ciekawe, co takiego wymyśliłeś, że nie położyłeś jej na stół?-
Musiałaś to robić? Jaki był twój cel? Myślałaś, że coś się zmieni?"
Otworzyłam oczy. O, jakie ładne wzory na posadce- kółko, w środku pięciokątna gwiazdka, w gwiazdce jakaś paszcza...
"Wiem że nie odpowiesz mi na te pytania. Ty nigdy nie odpowiadasz na pytania, na które odpowiedź jest oczywista. Wiem też, że mnie słuchasz, bo nie potrafisz mnie nie słuchać. To twoja słabość, prawda?"
...Tu, pod spodem, są chyba jakieś runy. Nie umiem ich odczytać. Mogłam się uczyć, ale nie chciało mi się...
"Pamiętasz tamtą przepowiednię? Zbezcześciłaś jej prawa. Podobała ci się, widziałem to w twoich oczach. Tak, czasami zdarzało mi się patrzyć tobie w oczy. Widziałem to... Widziałem tą żądzę..."
...Ta posadzka niegdyś była czarna, z szarymi elementami, śniła mi się taka nie jeden raz. Nie zawsze było tak, jak teraz. Teraz jest czarno- czerwona, bo są plamy, które się nie zmazują...
"Tak jak wtedy, kiedy mnie uderzyłaś pierwszy raz. Nie musisz się obawiać, przepowiednia się spełni, ale każdy interpretuje przepowiednie na swój własny sposób. Skąd możesz mieć pewność?"
...Piętno, zmaza wieczna, to nie jest zwykłe piętno, ono odwróci czas, czas zacznie płynąć w drugą stronę...
"Poznałaś część prawdy, ale nadal możesz wyciągać zbyt pochopne wnioski. Jesteś samolubna, impulsywna, zmienna, nie panujesz nad sobą, skąd możesz mieć pewność?"
...Nie chcę wracać do uczucia, przy którym piasek wciera się w świeże rany, głęboko pod skórę, człowiek chce się drapać, usunąć to ciało obce, chciałby się gryźć, zabić...
"Wysoka rado! Każdy z was widział, co nas czeka, zadecydujmy o jej losie!"
...Śmierć, śmierć, oni się boją wszyscy, wszyscy z jednym wyjątkiem. Tylko dwie osoby na tej sali nie boją się jej, to ich łączy. Łączy i dzieli...
"Kładźcie kule na stole, niech się zacznie, skoro ona nie ma nic do powiedzenia"
...to zaczyna być nudne...
Poczułam prąd, przecinający moją głowę, piersi i uda. Zaczyna się kolejny etap zabawy.
"Podejdź teraz"
Nie ruszyłam się z miejsca, nie dam się tak upokorzyć, nie tym razem.
"Wstań i podejdź, nie boisz się chyba?"
Nie dam się sprowokować, już wiem, że on mnie tylko prowokuje.
Po chwili usłyszałam jego kroki. Nie chcę żeby on stał przy mnie przy tylu ludziach. Nie chcę! Nie chcę żeby mnie dotykał, nie chcę żeby na mnie patrzył, nie chcę jego obecności, nie chcę, nie chcę, nie chcę...
"Daj mi rękę, kocico. Szanuję cię."
Poczułam łzy w oczach, łzy radości, pożądania,smutku, rozpaczy, wściekłości, wściekłości na niego i siebie. Powstrzymałam to. Podniosłam głowę.
Ciemność. Jedyne co mogłam dostrzec, to był on, na tle dębowego stołu, prostego, starego, pozornie zwykłego stołu, na którym leżały srebrne kulki. O ile dobrze pamiętam, 665 kul. Jarzyły się własnym wewnętrznym światłem, to moc daje taki metaliczny blask.
Nie widziałam wtedy jego oczu, byłam za to szczerze ciemności wdzięczna. Wyciągnął do mnie rękę, nie spojrzałam na nią bez wahania ją chwyciłam.
Uderzyła mnie fala gorąca, poczułam podniecenie, jednak udało mi się nad tym zapanować.
Wstałam. Zakręciło mi się w głowie, jednak on zacisnął swoją dłoń na mojej bardzo mocno. Zrobiłam krok na przód. Kolejna fala prądu, kolejny krok, kolejna fala, kolejny, nowy rodzaj bólu, straciłam poczucie przestrzeni, nie wiedziałam gdzie jestem, gdzie jest góra, a gdzie dół, czy jeszcze idę do przodu. Nie czułam jego dłoni, ale wiedziałam, że on by mnie nie puścił. Może to głupie, ale ufałam mu. Gdyby nie to że mnie trzymał, na pewno leżałabym już na ziemi, drżąc z bólu i zagubienia.
Wzrok mi się wyostrzył, dostrzegłam ponownie te kule. Każda to coś w rodzaju głosu, co ma się ze mną stać. Coś w rodzaju, bo tylko ten właściwy głos, ta właściwa kula przylatuje do rąk skazańca, który musi na głos przeczytać to, co ma go spotkać. A rzadko kiedy jest to kara śmierci, oni są bardziej pomysłowi.
Setki kul. Puściłam jego dłoń, wyciągnęłam swoją nad stół. Moc zawibrowała, ale nic się nie stało. Uśmiechnęłam się. Opuściłam rękę. Spojrzałam mu w oczy, próbując dojść do tego, co on zamierza. Ale jego oczy były zimne, jak zawsze. Bez słowa podał mi nóż. Mając go, mogłam zrobić wszystko. Rozsądek nakazywał skierować go w swoją stronę, żądza- w jego stronę, nadzieja- w stronę stołu, a niepewność w stronę drzwi. Polizałam klingę. Lubię smak metalu.
-Dość tej zabawy!-
Ten głos, który zabrzmiał w ciemności również znałam. On też kiedyś... ale to był przypadek.
-Skoro stół nie znajduje w tobie winy, my też nie możemy. Ale nie odejdziesz, tak po prostu. Wywieszczysz nam przeszłość, mam powody sądzić że potrafisz-
On dobrze wie, że nie można sztucznie wywoływać transu wieszczącego, to przychodzi nagle i niespodziewanie, uwarunkowane jest odpowiednim ułożeniem gwiazd i wszechświatów, prawidłowym przepływem mocy. Nie można, ale się da... Widziałam to już kiedyś...
"Nie. Na to nie pozwolę."
Czyżby jednak?
"Znacie treść przepowiedni. Następna śmierć może skończyć się ubocznymi konsekwencjami dla nas"
Jak on to ładnie powiedział...
-Ona nie umrze, wiesz dobrze dlaczego.-
To zdecydowanie robi się nudne.
"Nikt nie może tego zagwarantować. Zamykam posiedzenie. Odejdźcie w imię Sił Najwyższych, w imię Przeznaczenia. Ave, chwała Majestatowi Tego, który nam przewodził. Weźcie miecze swoje, noże i sztylety, aby zabijać to co uważacie za nieodpowiednie, na wieki i do końca, a strach was nie dosięgnie."
Lekki szelest napełnił mnie ulgą. Nikt nie zaprotestował, więc i tym razem to nie jest mój koniec.
-Pamiętaj o tym, co ci dałem, a czego nie przyjęłaś. Nadejdzie czas, wiesz o tym. Nadejdzie czas, gdy będziesz tego potrzebowała. Teraz pójdę, ale zobaczysz, stanie się to szybciej niż przypuszczasz.-
Jego groźby w tamtej chwili mnie nie obchodziły, nigdy nie martwię się na zapas.
Poczułam dłoń na szyi.
"Idź już. Zanim ktoś zobaczy nas razem."
On kpi?
-Mało razy już nas razem widziano? W jednoznacznych sytuacjach? Myślisz że coś się zmieni, jeśli będziesz mnie od siebie odpychać? Nie martw się, nie kocham cię i nigdy cię nie kochałam.-
"Wiem że nie mówisz prawdy"
-Mylisz pożądanie z miłością.-
Odwróciłam się w jego stronę, jednocześnie zrzucając dłoń z szyi. Spojrzałam na niego z satysfakcją, tego się nie spodziewał.
"Idź już."
Jego głos był zimny. Nie lodowaty, lód nie powoduje aż tak przenikliwego chłodu. Zimny jak wrzątek. Gdy człowiek obleje się gorącą wodą, ma wrażenie zimna, to jest to. Uraziłam go.
"Też cię nie kochałem, to nie była miłość, ale nie było to też pożądanie. Sam nie wiem co to było. Idź."
-Ja wiem. Było miło.-
Zaśmiał się. Uwielbiałam słyszeć ten śmiech, rozsypujący się niczym iskry z paleniska.
"Czego chcesz ode mnie, kotku?"
-Nie mów tak do mnie.-
"Kiedyś ci to nie przeszkadzało."
-Kiedyś nie przeszkadzało ci to, że łamię zasady.-
"Nigdy nie złamałaś praw wiecznych"
-Nigdy nie miałam powodu-
"Nie drocz się ze mną."
-Nie rób mi wymówek.-
W jednej sekundzie zrobiło mi się ciemniej przed oczami, poczułam że się duszę. Skoczył do mnie błyskawicznie i chwycił mnie za gardło, w jego oczach była żądza mordu. Patrzył na mnie z nienawiścią, odbierając mi oddech. Trwało to jakieś pięć sekund, po czym mnie puścił. Byłam wściekła. Złapałam powietrze i rzuciłam się na niego. Siła z jaką to zrobiłam zniosła nas o dobre kilka metrów, on był jednak silniejszy. Złapał mnie za ręce i przygniótł swoim ciałem. Uśmiechnął się złowieszczo.
-Czepiasz się mnie, nie lubię tego.-
"Masz ładne oczy."
-No dobra, mów.-
"Zniszczyłaś przepowiednię. Mogłaś zginąć."
-Ale skoro żyję to nie umrę?-
"Wypowiedziałaś nową przepowiednię. Gdy się spełni, umrzesz."
-To mam trochę czasu.-
"To zależy."
-Od czego?-
"Powtórz ją."
-A niby jak ją mam pamiętać?-
"MÓW. MÓÓ..."
Jego krzyk przerodził się w skowyt wilka. Zaczęłam wyć razem z nim, bo jego głos sprawiał mi ból. Obraz się rozmazał...
BÓL, KRZYK, ZAPRZEPASZCZONE SZANSE, TO ZAWSZE TAK SIĘ ZACZYNA I TAK SIĘ KOŃCZY, TO CO BYŁO BĘDZIE TYM CZYM SIĘ STANIE, NIE MA NA TO RADY, BO KREW NISZCZY FUNDAMENTY, ŚMIERĆ POWODUJE ŚMIERĆ, LAWINA, LAWINA ISTNIEŃ, NIE WOLNO PATRZEĆ NA KROPLE SPADAJĄCEJ KRWI, WIDZĄC ŚMIERĆ TRZEBA ZABIJAĆ, BO INACZEJ ZABIJĄ CIEBIE, NIE MA ODWROTU, KAŻDA NASTĘPNA NISZCZY TO CO BYŁO, KAŻDA POPRZEDNIA BUDUJE ZNISZCZENIE I DAJE SIŁĘ DO NISZCZENIA, PATRZ NA SWOJE ŻYCIE NIE PATRZ W TYŁ ANI W PRZÓD, NIE LĘKAJ SIĘ NICZEGO, PRZEZNACZENIEM JEST ZGUBA W TEJ PYSZE CHWILI, ONA NISZCZY ALE NIE MA ODWROTU. TY ZABIJESZ, A POTEM ZABIJĄ CIEBIE, TAKA ILOŚĆ KRWI PODMYWA FUNDAMENTY CZASOPRZESTRZENI, PRZESTRZEŃ ULEGA, CZAS PŁYNIE W DRUGĄ STRONĘ...
"WYTRZYMAAAAAAJ! MÓW JESZCZEEE..."
BÓL, BÓL JAKIEGO JESZCZE NIE BYŁO, PŁACZ JAKIEGO JESZCZE OCZY NIE ZNAŁY, TO CZAS KTÓRY POZWALA ŻYĆ ZABIJE, PRZEMIENI SIĘ W ŚMIERĆ, A ŚMIERĆ ZABIERZE WSZYSTKO ZŁO, ZABIERZE KAŻDY CIEŃ NA KONSTRUKCJI MOCY, ZOSTANIE TYLKO ENERGIA, KAŻDY POCZUJE TAKIE CIERPIENIE, JAKIEGO NIKT JESZCZE NIE DOZNAŁ, NIKT NIE CZUŁ JESZCZE TAKIEJ ŻĄDZY ŚMIERCI, JAK LUDZIE W TYM MOMENCIE, TO JUŻ JEST! TO JUŻ JEST WŚRÓD NAS! TO ZNISZCZY WSZYSTKO CO ZŁE, TO ZNISZCZY CAŁE PIĘKNO ŻYCIA, NIE UCIEKNIESZ! TERAZ CIĘ ZABIJA, TERAZ ZA TOBĄ IDZIE, TO BĘDZIE NIEBAWEM... WILKU! UCIEKAJ, UCIEKAJ BŁAGAM, ZABIJĘ CIĘ, NIE MOŻESZ BYĆ PRZY MNIE, ZABIJĘ CIĘ, ODEJDŹ, NIE KŁANIAJ SIĘ ŚMIERCI, NIE RÓB TEGO! POMAGASZ ŚMIERCI WYPEŁNIĆ ŚWIAT, CO TY ROBISZ? JAK MOŻESZ? ŚWIAT CIĘ ZNIENAWIDZI, UCIEKAJ! PŁACZ, KRZYK, TEN KRZYK, ON ZABIJA! BOJĘ SIĘ, BOJĘ SIĘ BOJĘ SIĘ BOJĘ SIĘ...
"Dość. Już dobrze jestem przy tobie."
-Boję się, boję się, boję się...-
"Nie bój się, nigdy cię nie opuszczę."
Dopiero wtedy doszło do mnie że siedzę na tej krwawej posadce, a on przytula mnie, przytula tak mocno, jak nigdy. Doszło do mnie to, że on też płacze... A może to była tylko gra światła, on nigdy nie okazywał emocji, a już na pewno nigdy nie płakał... Wtuliłam się w jego płaszcz, wtedy był całkowicie człowiekiem, to uspokajało, trwaliśmy razem w milczeniu. Nie wiem jak długo to trwało.
"Chodźmy już."
-Razem?-
"Nie."
Wstałam. Byłam spokojna, już nie miałam siły na jakiekolwiek emocje.
-Nie masz mi nic do powiedzenia?-
"Nie."
-Pokaż co masz w kieszeniach- zażądałam.
Bez ociągania się, ze spokojem włożył rękę do kieszeni i wyjął kulkę. Srebrną, metaliczną kulkę, która od razu przyleciała do mojej dłoni.
-Teraz już nie mam wyjścia. Ciekawe, co takiego wymyśliłeś, że nie położyłeś jej na stół?-