Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Przeznaczeni: Tort szczęścia
#1
Natalia klepała łopatką do smażenia w dłoń. Plaski skóry wprawiały w zakłopotanie Vegetę, który krzątał się przy kuchence. Dziewczyna przypatrywała się mięśniom męża, ciało przysłaniał tylko fartuszek kucharski, i bodaj założył mąż majtki. Gule barków, napęczniała klatka, sterczące sutki, smukłe i wydatne bicepsy. Wszystko to tańczyło, grało pod skórą, gdy Vegeta przerzucał mięsiwo na patelni w akompaniamencie plasków skóry Natalii, wywierającej na małżonku presję. Nie tylko uderzeniami łopatki, ale też wzrokiem oraz wieloznacznym uśmiechem. Ten uśmiech to takie: Myślisz, że możesz mnie nie posłuchać? Spróbuj sobie. Zobacz, co się wtedy stanie.
Zapach mięsa roznosił się po kuchni w odcieniach ciepłej żółci. Skwierczenie mieszało się z plaskami skóry oraz trelami ptaków na zewnątrz. Lekki wicherek targał zasłonką.
– Zdejmij majtki i dotknij nimi mięsa. – Natalia pochyliła głowę, nie rezygnując z uśmiechu.
– Co, dlaczego mam niby to zrobić? – Vegeta obejrzał się za siebie, ściskając palce na swojej łopatce do smażenia.
– Przyrządzasz danie na moje dzisiejsze urodziny. Chcę, by niedługo goście mogli zaznać czegoś wyjątkowego albo raczej... ja chcę tego zaznać. Chcę po prostu mieć świadomość, że gdy będziemy jeść potrawkę, tylko ja i ty będziemy wiedzieć, że zanurzyliśmy mięso w twoich majtkach.
– Natalio, nie przesadzasz? Przekraczamy już wszelkie granice poufałości i intymności. Nie widzisz, jak w łóżku wypruwam dla ciebie flaki? Spełnię każdą zachciankę, ale uważam, że teraz trochę przeginasz. Ja bardzo chętnie obuduję nasz wspólny świat ciekawymi symbolami i sekretami, ale... majtki w potrawce? To nie jest bajka. To jest horror, i to gore.
– Chcesz, żebym przemieniła się w Piekielną Suczkę?
Vegeta zmarkotniał. Pobladł i zagryzł szczęki. Słowo-klucz aktywujące złe wspomnienia.
Z wzrokiem utkwionym w podłogę zdjął niespiesznie majtki. Został w samym fartuszku. Cisnął majtki na patelnię i zaczął mieszać z mięsem.
– Dokładniej, dokładniej! – pouczała. – Mięso musi dobrze nasiąknąć pierwiastkiem twego przyrodzenia.
Mąż spąsowiał, oddychał szybko.
Oczywiście majtki zostały ostatecznie wyjęte i już pół godziny później wszystko było gotowe do imprezy urodzinowej Natalii. Balony porozwieszane, bas dudnił, szybki szafeczek w salonie wibrowały. Goście schodzili się, racząc przystawkami. Przybyli znajomi, a także rodzina Natalii. Jedna młódka trochę flirtowała z Vegetą, wypominając mu przy tym, że wybrał na damę serca Natalię, ale małżonka szybko odciągnęła ich od dyskursu, ładując się między nich piersiami.
W końcu przybyli wszyscy i before party przeszło w ciało główne zabawy. I wtedy Natalia plasnęła ręką w czoło.
– Zapomnieliśmy o torcie urodzinowym! – zagrzmiała.
– Fuck... – Vegeta nie wiedział, co zrobić z rękami.
Ucichło. Nawet piosenka właśnie się skończyła, a wieża zacięła. Żaden dźwięk nie dolatywał do uszu. Moc spojrzeń skoncentrowała się na Vegecie. Każdy z obecnych uśmiechnął się do niego.
– Vegetko – miauknęła Natalia. – Chyba mam pomysł. Ty będziesz moim tortem urodzinowym!
– Nani?! Nie... nie rozumiem!
– Przynieście świeczki z kuchni, proszę, są w szafce nad zlewem. Vegeto, prosiłabym teraz, abyś się położył na podłodze.
– Dla-dlaczego? – Obawiał się kolejnej zboczonej gierki, przyzwyczaił się, że Natalia ma wysokie seksualne wymagania, lecz nigdy nie kultywowała ich publicznie.
– Och, będziesz robił za tort. Będziesz moim Tortem Szczęścia. Włożymy ci świeczki do nosa i podpalimy.
– Nani?! Tych świeczek będzie dwadzieścia trzy! Jak wy chcecie to upchać w moje nozdrza?
– Damy radę, damy radę. – Uspokoiła go klepnięciem w bark. – Dwanaście w jedną dziurkę, jedenaście w drugą. Prosta kalkulacja, mój kochany. Wysil czasem to coś, co masz w głowie, a nie tylko te treningi, pot i mięśnie.
– Jakoś moje mięśnie nigdy ci nie wadziły – burknął.
– Oj tam, oj tam.
Vegeta położył się na płask, wepchano mu świeczki do nosa, wedle rozkładu ilościowego ustalonego przez Natalię: jedenaście-przegroda-dwanaście. Musiał mocno zadrzeć głowę, odchylić szyję, ponieważ gdy leżał w komfortowej pozycji świeczki ustawione pod skosem opadały i koniec końców wypadały z dziurek. Po odgięciu głowy trzymały pion. Natalia skwitowała to dość niemiło w stosunku do Vegety: No, teraz przynajmniej coś ci porządnie stoi. Był przyzwyczajony do takich drobnych docinków.
Zapalono świeczki, ale Natalia nie zdmuchnęła ich od razu.
– Zjedzmy mięsną potrawkę! – rzuciła z błyskiem w oku.
Muzyka ponownie ruszyła z kopyta, balowali, tańcowali z talerzykami w rękach i pochłaniali potrawkę naznaczoną majtkami. Obtoczoną w specyficznym pierwiastku, obtoczoną w tajemnicy znanej tylko Natalii i Vegecie.
Tort Szczęścia widział to kątem oka, gdyż cały czas leżał na dywanie ze świeczkami w nosie. Jego wielka rasa wygasła, przepadła bezpowrotnie, a on bierze udział w takiej głupotce, on, książę Sajan, tak poniżony.
Zabawa, radość, śmiech, taniec. Uśmiechy, wymachy ramion, spożywanie naznaczonej potrawki – tylko On, tylko Ona. Cała ta feeria emocji wirowała mu nad głową.
Tort Szczęścia drgnął lekko. Zagryzł mocniej szczęki.
W tym całym wirze ubawu, doznań i ekscytacji wyróżniłbyś tylko jedną jedyną łzę, spływającą wolno po skroni.
Jedząc arbuza nie zdawałem sobie sprawy, że to robię i kiedy już się zorientowałem, zauważyłem, że pożeram rafę kolorową na dnie oceanu.
Odpowiedz
#2
A skąd to imię Vegeta? Kojarzy się z wegetarianizmem, ale, jak widać, on taki nie jest. Smile
Odpowiedz
#3
W sumie z anime Dragon Ball xD to dosyć znana rzecz. Ale nie chciałem tego tagować jako fan fik, bo przy tych opowiadaniach to nie ma sensu.
Ten tu jest nawet sajańskim księciem, co jest zerżnięte z tej bajki.
Trafna uwaga, Vegeta nie jest wege, non-nomen omen.
Jedząc arbuza nie zdawałem sobie sprawy, że to robię i kiedy już się zorientowałem, zauważyłem, że pożeram rafę kolorową na dnie oceanu.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości