Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Niebieskie ptaki (felieton)
#1
W latach PRL większość ludzi pracowała porządnie, w trudzie i znoju, dla pomyślności Ojczyzny i poprawienia bytu swoich rodzin. Jednak nie wszyscy podchodzili tak uczciwie do pracy, niektórych ich rodzice ani szkoła nie nauczyła odpowiedzialności. W naszych katedrach uczelni wyższych wymyślano piękne teorie o „wychowaniu nowego, socjalistycznego człowieka”, wpajano je uczniom na lekcjach, śpiewano w szkołach piękne piosenki o robotnikach budujących nową Polskę, a mimo tego ciągle żyły indywidua uparcie odmawiające wspólnego marszu ku świetlanej przyszłości. Byli tacy, którzy w ogóle nie myśleli o pracy, woleli żyć na koszt społeczeństwa, nie przeszkadzało im, że nazywani byli „niebieskimi ptakami”. No jak tak mogli, po tylu latach budowania socjalizmu w Polsce?! Na każdego człowieka czekała praca, zakłady ciągle poszukiwały robotników, aby zdążyć wykonać w terminie kwartalny czy roczny plan produkcji „tysięcy sztuk, milionów ton”, naród czekał na nowe towary dostarczane z socjalistycznych fabryk, wzniesionych trudem ich rodziców i braci, a ci… a te niebieskie ptaki nic sobie z tego nie robiły. Nic a nic! Wolały ukraść, pogrzebać w śmietnikach, sprzedać coś w punktach skupu surowców wtórnych albo doraźnie dorobić u badylarza czy innego prywaciarza. Taki prywaciarz też nie dorósł do życia w socjalizmie, nie rozumiał przewagi produkcji państwowej, wykonywanej według planu opracowanego w ministerstwach, nad produkcją prywatną. No jak ci prywaciarze pracowali? Bez planu rocznego, bez sekretarek, bez pracowników umysłowych za biurkami, bez działów zaopatrzenia i zbytu, bez technologów produkcji, bez kierowników i majstrów… sami wszystkich zastępowali. Może i ich produkcja, co dziwne, znajdowała natychmiast odbiorców, może była lepiej dostosowana do potrzeb i aktualnej mody, ale przecież zakłady miały przede wszystkim dawać zatrudnienie, a nie zysk. Zysk w ustroju socjalistycznym to sprawa wtórna. Na szczęście fabryki wchłaniały wszystkie nadwyżki ludzi zdolnych do pracy i dzięki temu nie było bezrobocia… oprócz tych niebieskich ptaków. Byli wrzodem na zdrowym ciele socjalistycznego narodu! 


Minęły lata, ustrój się zmienił, niebieskie ptaki przetrwały. Czy są, oprócz dwóch pewników w życiu - śmierci i podatków - trzecim pewnikiem?
Odpowiedz
#2
Chyba źle rozumiem, jaką myśl autor chce wyrazić tym felietonem. Czy autor rzeczywiście potępia te "niebieskie ptaki", czy tylko ironicznie? Jaka dokładnie kategoria ludzi odrywa rolę tych "ptaków" we współczesnym polskim społeczeństwie? Czy rzeczywisty stosunek autora do tamtych dawnych "niebieskich ptaków" jest taki sam, jak do tych współczesnych, czy jednak inny?
Odpowiedz
#3
(16-03-2020, 20:20)D.M. napisał(a): Chyba źle rozumiem, jaką myśl autor chce wyrazić tym felietonem. Czy autor rzeczywiście potępia te "niebieskie ptaki", czy tylko ironicznie? Jaka dokładnie kategoria ludzi odrywa rolę tych "ptaków" we współczesnym polskim społeczeństwie? Czy rzeczywisty stosunek autora do tamtych dawnych "niebieskich ptaków" jest taki sam, jak do tych współczesnych, czy jednak inny?

Oczywiście, że ironiczny. To felieton.
Niebieskie ptaki spotykałem w tamtych czasach, spotykam i obecnie. bardzo dużo jeżdżę na rowerze. Z pozycji siodełka i nieśpiesznej jazdy wianuszki takich ptaków spotykam przy wielu małych sklepach.
To nie mój nowy tekst,m ale w ostatnich kilku latach nabrał cech... rodzinnych, rzekłbym.
Odpowiedz
#4
Czyli jako współczesne występują te prawdziwe ptaki niebędące ludźmi? Smile
Odpowiedz
#5
(16-03-2020, 20:37)D.M. napisał(a): Czyli jako współczesne występują te prawdziwe ptaki niebędące ludźmi? Smile
Ach, chyba nie znasz tego określenia, Dima. "Niebieskimi ptakami" nazywano w tamtych czasach ludzi, którzy nigdzie nie chcieli pracować, żyli z dnia na dzień.
Odpowiedz
#6
Cytat:Ach, chyba nie znasz tego określenia, Dima. "Niebieskimi ptakami" nazywano w tamtych czasach ludzi, którzy nigdzie nie chcieli pracować, żyli z dnia na dzień.

To zrozumiałem z tekstu. Główny problem polegał na tym, by zrozumieć, że na końcu ma się na myśli prawdziwe ptaki. Myślałem natomiast, że, być może, podejmujesz problemy współczesnych przedsiębiorców czy coś w tym rodzaju. Big Grin

Poza tym, chcę trochę lepiej zrozumieć niektóre niuanse. Czy w PRL były legalne jakieś rodzaje drobnej działalności przedsiębiorczej? A czy unikanie legalnej pracy zarobkowej nie było karane? Czy samo w sobie bycie "niebieskim ptakiem" mogło odbywać się legalnie? I kim raczej były te "ptaki": przedsiębiorcami czy lekkomyślnymi ludźmi?
Odpowiedz
#7
(17-03-2020, 20:27)D.M. napisał(a): Poza tym, chcę trochę lepiej zrozumieć niektóre niuanse. Czy w PRL były legalne jakieś rodzaje drobnej działalności przedsiębiorczej? A czy unikanie legalnej pracy zarobkowej nie było karane? Czy samo w sobie bycie "niebieskim ptakiem" mogło odbywać się legalnie? I kim raczej były te "ptaki": przedsiębiorcami czy lekkomyślnymi ludźmi?

Jako chyba jedyny  kraj z KDL (Kraje Demokracji Ludowej) w Polsce były tez prywatne sklepiki, prywatne rzemieślnictwo, prywatna drobna wytwórczość, prywatne rolnictwo (z przerwą na przymusową kolektywizację w latach stalinowskich w latach 1948-56). Tych, którzy mieli prywatne szklarnie i cieplarnie (kwiaty, warzywa) nazywano popularnie "badylarze", a wszystkich ogólnie "prywaciarze". Byli czasem prześladowani "domiarami (dodatkowy, nagły, wysoki podatek), zwłaszcza w czasach stalinowskich i trochę za Gomułki. Uspokoiło się od rządów Gierka (od 1971 roku).

"Niebieskie ptaki" to byli wyłącznie ci, którzy nie pracowali legalnie, tylko wcale (lub czasem dorywczo): żule, drobni przestępcy, bezdomni, "dwie lewe ręce". Od czasu do czasu (zwłaszcza w czasach kryzysu) byli wyłapywani do przymusowych robót, zwłaszcza do lat 60-tych (a potem na początku stanu wojennego, wysłano ich np. do kopania rowów odwadniających na Żuławach oraz do... utworzonych Oddziałów Obrony Cywilnej, do odbycia dwuletniej, obowiązkowej służby, w zamian wojskowej. W takim, budowlanym OOC pracowałem przez jedną "zmianę"  jako członek kadry, jedyny cywil . Tam to dopiero się działo Smile)) Na 127 junaków było 47% karanych... właśnie o tym okresie mej pracy zawodowej kończę pisać książkę).
Odpowiedz
#8
Dziękuję bardzo za wyjaśnienia, Zdzisławie. Mam jeszcze jeden temat do omawiania dotyczący PRL, który od dawna mnie interesuje, ale trudno znaleźć znawcę. Nie wiem, czy warto kontynuować tu, czy lepiej utworzyć osobny wątek, ale najpierw po prostu zapytam, czy nie jesteś znawcą. A więc: czy orientujesz się, jak wyglądała od środka sytuacja w legalnych partiach politycznych PRL innych niż PZPR?
Odpowiedz
#9
Dima, oprócz PZPR istniały dwie, satelickie partie:
- Zjednoczone Stronnictwo Ludowe (działało na wsi),
- Stronnictwo Demokratyczne (działało w miastach - inteligencja, rzemieślnicy, wolne zawody).

Niestety, nie znam ich wewnętrznych dziejów.
Odpowiedz
#10
No właśnie, nikt z moich znajomych nie potrafi mi zrozumiale wyjaśnić sedno ich działalności. Wiadomo, że były wtedy kompletnie podporządkowane panującej ideologii i nie mogły być opozycyjne. Ale cóż robiły?

Załóżmy, że ktoś w tamtych czasach wstępuje do partii. Jeżeli robi to wyłącznie dla kariery, to najlepiej wstępować do PZPR. Ale, ponieważ do tych innych też ktoś wstępował, to więc, ci wstępujący posługiwali się też jakimiś przesłankami ideologicznymi. Jak to wyglądało? Czytali programy partii? Czym te programy się różniły? A co realnie wynikało z tych różnic w zakresie działalność partii? Czy zdarzało się czasem, by przedstawiciele którejś z tych partii zagłosowali w Sejmie inaczej, niż większość? I szczególnie interesuje mnie, w jakim stopniu zebrania tych partii były rzeczami formalnymi, a w jakim rzeczywiście o czymś decydowały. Czy nie bywały typowe dla tych zebrań wystąpienia z twierdzeniami w rodzaju: "Przecież rozumiecie, że tego nam nie pozwolą robić, to proponuję ograniczyć się do..."

Jeżeli ktoś, kto zobaczy ten post, coś na ten temat wie albo czegoś na ten temat się dowie, proszę pisać.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości