Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Projekt Niny
#1
.

Leżący na zmywaku kamień wygląda jak zwykła, chodnikowa płyta. Spomiędzy smużek czarnego tuszu błyska tło wielokrotnie szlifowanej tafli. Nina zamyka oczy i dotyka powierzchni opuszkami palców.
- Dostałaś kamienie? - pyta Bartek, wchodząc do pracowni.
- Tak. Pani Magda mi wybrała. Jeden mam tu, a tam leżą jeszcze cztery.
- Uła! - Kręci głową. - Nie było innych?
- A te złe?
- Starte. Cienkie. Mogą pęknąć.
Nina patrzy na niego ze szczerym niepokojem, więc mimowolnie uśmiecha się.
- Spokojnie, wytrzymają. - Odbiera jej szlauch i odsuwa stanowczo. - Najpierw moczysz powierzchnię kamienia mokrą dłonią i posypujesz proszkiem. - Zdejmuje z półki plastikową butelkę. - Najgrubszym, żeby zetrzeć rysunek. W miarę szlifowania, wybierasz coraz drobniejszy. Teraz bierzesz kostkę, ten mniejszy kamień, i kreślisz na większym równiutkie ósemki. Spróbuj.
Nina przesuwa kostkę. Jest ciężka. Biały proszek znaczy ślad ósemki pienistą ścieżką i wbija się pod paznokcie.
- Nieźle - chwali ją Bartek.


Przygotowanie kamieni zajmuje Ninie całe popołudnie. Po wyszlifowaniu czwartego, stwierdza, że nie jest w stanie wykonać ani jednej ósemki więcej, wiesza przemoczony fartuch przy drzwiach i wychodzi. Siada w korytarzu, czerwone, opuchnięte dłonie kładąc ostrożnie na kolanach. Przez chwilę przygląda się wspomnieniu po śliwkowym lakierze.
- Ninoczka!
Ławka drży, gdy chude, piegowate i czarne od drukarskiej farby stworzenie rzuca się na miejsce obok.
- Hej, Aguś. Mała przerwa?
- No chyba. - Aga wyłuskuje z kieszeni brudnego fartucha paczkę papierosów, zahacza czubkiem buta o nogę stojącej obok popielniczki i z przeraźliwym zgrzytem przyciąga ją bliżej. - Szczerbicki nie daje nam żyć - wzdycha. - Pierwszaki zaświniły pracownię po sufit i zginęła gdzieś resztka spirytusu. A ty co?
- Litografia. - Nina unosi w górę obie dłonie. - Od dwunastej szlifuję kamienie, a został mi jeszcze jeden.
- Nikt ci nie pomógł?
- Bartek pokazał mi, jak się pisze osiem i przepadł.
- Bartek, co? - Aga zaciąga się mocniej i niezmiernie powoli wypuszcza dym. - Znacie się z wkupin grafiki, co nie? Lepiej na niego uważaj - mruży oczy - jeśli nie chcesz mieć problemów z Magdaleną.
- A co? - Nina przestaje się uśmiechać.
- Wredna małpa udupia każdą, na którą spojrzy jej Bartoszek.
- Jak to, jej?
- Tak to. Lady M lubi asystentów, a Bartek swoją katedrę. A także takie zielone i niedoinformowane szczawiki, jak ty.
- Coś ty, Aguś? Przecież ja wcale... on też... i w ogóle nic.
- Dobra, nie moja sprawa, ale pomyślałam, że powinnaś wiedzieć.
Nina odwraca wzrok, czując rozgrzewający szyję rumieniec.
- Ciebie też wyrywał - stwierdza po chwili.
- No! - Aga szczerzy się promiennie. - Nawet nie wiesz, ile się za tą wiedźmą nałaziłam. Za to teraz wszystkie jej wykłady mam tu! - Unosi umazany na czarno mały palec. - Można powiedzieć, że z Bartka jest świetny pedagog. No nic. - Wstaje z ociąganiem. - Wracam, bo mam kalafonię na piecu, a wyszłam tylko wyżebrać od kogoś trochę farby.


Przeznaczony na straty czarno-biały rysunek przedstawia łeb szarego wilka. Nina z trudem umieszcza kamień na zmywaku, odgarnia z czoła wilgotne włosy i zanurza dłonie w wodzie. Zatrzymuje je nad płytą, przyglądając się spadającym kroplom, wreszcie starannie przeciera powierzchnię.
Wilcze futro ciemnieje.
- Nie lubimy wody, kolego?
Posypuje taflę proszkiem, kładzie na środku kostkę i ignorując ból przemęczonych mięśni, zaczyna kreślić ósemki. Odchyla do tyłu zdrętwiałą szyję, po chwili przymyka oczy. "Sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć...", odlicza w myślach i zmienia kierunek pętli. Po trzeciej rundzie opuszcza głowę.
Kamień ginie w różowej pianie, szybko czerwieniejącej wokół kostki.
- Cholera!
Rzuca się do kranu i opłukuje dłonie. Kant prawej wciąż mocno krwawi, więc pośpiesznie owija go ręcznikiem. Patrzy na płytę ze złością. Ostre krawędzie błyszczą w słońcu; piana opada, wodnistym różem obmywając wilczy pysk. Na kłach wciąż migoczą ciemne plamki.


- Aguś, gdzie dostałaś tę zieleń? - Nina, chwiejąc się na stołku, buszuje w zapasach pracowni miedziorytu. Zdejmuje z półki jedno z wielu opróżnionych do połowy kubełków i unosi wieczko. Ostry zapach drukarskiej farby przywodził jej na myśl książkę tak świeżo wydaną, że jeszcze ciepłą.
- Na linorycie - rzuca Aga znad blachy. Zielono-niebieskie smużki znaczą jej czoło i nos. - Ale to też resztki. Niedługo będziemy musiały przynosić własną.
- A nie ma białej?
- Wyszła wczoraj.
- Granatowa?
- Nie uświadczysz. Nie ma różu, fioletu, ani najzwyklejszej czerwieni. - Odwraca się do ściany i ponurym spojrzeniem obrzuca schnące na tablicy odbitki. - Pewnie dlatego mój lunapark wygląda jak cmentarz.
- Jak pójdziesz ze mną, to dam ci pomarańczu. - Nina zeskakuje na podłogę z dwoma kubełkami w dłoniach. - Ale ostrzegam, jest go dużo, bo nie nadaje się do niczego. Paskudztwo.
- Czyli pasuje.
Wychodzą, zamykając pracownię na klucz. Korytarz tonie w mroku, tylko w głębi po lewej marudzą niewyraźnie dwie jarzeniówki.
- Ale pusto - mruczy Aga. - Zresztą, komu chciałoby się tu siedzieć w piątkowy wieczór.
- Nam. Myszom. Duchom... I Bartkowi.
- Ach, tak? - Patrzy na Ninę z ukosa. - Zaproponował ci walcowanie na prasie, czy szybki kurs stosowania gumy arabskiej?
- Obiecał pomóc mi przy odbijaniu.
- Nazywaj to, jak chcesz, twoja sprawa.
- Ej! - Nina przystaje, łapiąc Agę za rękaw. - Przecież mnie znasz.
- O Boże! - niecierpliwi się Aga. - Idź mi tymi oczami, bo jeszcze uwierzę, że to prawda!


Mieniące się ornamentem czarnego tuszu i szkliste od gumy arabskiej kamienie leżą w rzędzie na stole. Jest ich pięć. W mdłym świetle pykających jarzeniówek wyglądają jak wyrzucone na plażę, płaskie, nieruchome ryby. W ich sinych brzuchach przegląda się ciemniejące za oknami niebo.
Nina kończy rysunek ostatniej matrycy, sięga po stojącą obok butelkę i przechyla ją ostrożnie nad taflą. Kwas rozlewa się gęstą, żółtawą kroplą. W pryzmacie półprzezroczystego oka linie tuszu zdają się drgać i nabierać głębi.
- Hop, hop! - z salki obok dobiega ją głos Bartka, więc odwraca się odruchowo. - Sorki za spóźnienie. - Bartek wkracza do pracowni, dźwigając metalowy czajnik. - Chłopaki urządzają na dole przegląd filmowych staroci. - Napełnia go pod kranem. - Mają nawet jakiś pornol z 29-go, niemy i z napisami... Ej, co jest?
- Nic... - Nina w zdumieniu patrzy na lewą dłoń. Wreszcie sięga po ręcznik i ściera z nadgarstka podłużną ścieżkę kwasu. Skóra pod nią zdążyła się już zaróżowić. - Oczy mi się kleją i nie widzę, co robię.
- Wiem, czego ci trzeba.


- Obrzydlistwo - krzywi się Nina, próbując herbaty.
- Smacznego - szczerzy się Bartek, połykając swoją, jakby nigdy nic.
Siedzą obok siebie pod parapetem. Z dołu dobiega trzaskanie drzwi i hałas przesuwanych ławek. W tle wieczornie szumi ulica.
- Napracowałaś się dzisiaj, co?
- Nooo, a końca nie widać. Ile trzeba czekać z tym trawieniem?
- Z pół godziny. To całkiem słaby kwas... Skąd to masz? - Wskazuje kubkiem jej prawą dłoń.
- Skaleczyłam się przy szlifowaniu.
- Żartujesz, wygląda jak cholerne ugryzienie!
- A tam. - Nina pociera ranę z roztargnieniem. - Podoba ci się w ogóle mój projekt? - pyta nagle.
- Szczerze?
- N-no...
- Studium dłoni to raczej mało oryginalny motyw.
- Aha.
- Ale spokojnie, jeszcze odkryjesz własną bajkę.
- Jaki łaskawy.
- Do usług.
Zapada cisza. Bartek opiera głowę o ścianę i zaczyna nucić pod nosem. Nina odstawia kubek na podłogę.
- Może wolałbyś oglądać na dole filmy? - rzuca niedbale. - Przecież spokojnie poradziłabym sobie z prasą.
- To wersja nieoficjalna, tym samym nie do druku. No i w końcu jestem asystentem i moim obowiązkiem jest pomagać...
- Zielonym, niedoinformowanym szczawikom.
Bartek milknie. Nie śpiesząc się, dopija herbatę i stawia pusty kubek obok kubka Niny.
- Więc wiesz już o mnie kilka rzeczy - odzywa się w końcu, a Nina nieznacznie kiwa głową. - Więc powinnaś też wiedzieć, że nie wszystko, co gada się po kątach tej szacownej uczelni, to...
Nagle w płucach braknie mu tchu, po obu stronach obciągniętego koszulką brzucha migają opalone na brąz kolana, piwne oczy wypełniają kwadrat burego sufitu, a uszy - zniecierpliwione:
- Och, zamknij się wreszcie!


- Ktoś idzie! - Nina łapie Bartka za ręce.
W głębi budynku, gdzieś, gdzie marmurkowe schody przecinają wykładany glazurą korytarz, rozlega się dźwięczny stuk i salwa stłumionego śmiechu.
- To tylko chłopaki...
- Cholera! - Zbiera się pośpiesznie z podłogi i zapina fartuch.
- Ale...
- No wstawaj! - fuka niecierpliwie.


- Papier namoczony?
- Jeszcze chwila. - Nina pochyla się nad wanną, ostatni raz przecierając arkusz mokrą gąbką. Ujmuje go ostrożnie w palce, przenosi przez pracownię i w ogromnym skupieniu dopasowuje do leżącego na prasie kamienia.
- Widać, że robisz to po raz pierwszy. - Bartek uśmiecha się z politowaniem. - Sprawdzę docisk, a ty mogłabyś nastawić czajnik - prosi.
Zaczyna kręcić korbą; prasa drży i gra metalicznie. Stół, szczękając zębatkami, czołga się mozolnie w kierunku tarnika.
- Hm... - Nina wsłuchuje się w szemranie budynku. Śmiechy z dołu ucichły; w głębi rwie się melodia włączonego na noc radia. - Chyba już nie przyjdą - mruczy.
- To dla mnie. Przez ciebie zaschło mi w gardle.


- Tu się schowaliście! - Do pracowni wpada rudzielec w wojskowym płaszczu. - I jak idzie ludziom pracy?
- Powoli - sapie Bartek, siłując się z oporną korbą. - Kamil. Nina.
- Mam was przyprowadzić na dół - oznajmia Kamil, puszczając rękę Niny i siadając na parapecie. - Zebrało się sporo ludzi. Jest, co pić, co słuchać. Nie przyjmuję do wiadomości żadnych ale.
- Ale - protestuje Nina. - Ja nie idę, wyglądam, jak czarownica.
- Czarownice mile widzialne. Mamy tam kilka horrorów i pora też odpowiednia.
- Dobra, ale daj nam skończyć - rzuca przez ramię Bartek.
- A czy ja bronię? - Kamil prostuje się i rozgląda po pracowni. - Paskudne te łapska - stwierdza.
- Dzięki - śmieje się Nina, ale zaraz poważnieje. - Bartek, poczekaj! Papier do odbitek trochę się zwichrował. Będą zmarszczki.
- Nie mają prawa.
Stół rusza. Nina obserwuje uważnie matrycę. Przykrywająca ją tektura znowu zsuwa się na bok.
- Cholera... Nie, nie zatrzymuj. Poprawię.
- To kwas? - Kamil szpera po półkach.
Gotująca się woda chybocze czajnikiem i parą wypełnia gwizdek.
- Lepiej nie ruszaj, stary - radzi Bartek. - Żrący.
- Akurat!
Gwizd czajnika wgryza się w ściany i odbija od szyb.
- Ja wyłączę! - Kamil rusza do kuchenki.


Delikatna smużka papieru wybrzusza się i opada. Kamień wibruje pod palcami Niny.
- Zaraz pęknie.
- Co mówisz? - Bartek ogląda się na Kamila. - No wyłącz to!
Nina kręci głową i cofa ręce.
Coś chwyta je nagle.
- Hej...
- Kurwa - marudzi Kamil. - Który to kurek?
- Po lewej. - Bartek przewraca oczami. - Nie ten! Drugi!
Czarne palce na tle jasnych dłoni.
Żyłki tuszu po skórą.
- Bartek, zatrz...
Przeciągły wizg i monotonne szczękanie metalu.
- No wyłączże wreszcie to cholerstwo!


Czajnik milknie.
Szemrzącym z cicha jarzeniówkom wtóruje rytmiczne kapanie. Bartek patrzy na prasę, puszcza korbę i zatacza się do tyłu. Podeszwa buta mlaszcze lepko, znacząc linoleum brudnoczerwoną smugą.


~


- Ale jak to się mogło stać?
- Sam już nie wiem, Aga. - Bartek zaciąga się papierosem drżącym w niepewnej dłoni. - Nie uważaliśmy... Kręciłem korbą... Nina chciała coś poprawić. Bała się, że kamień puści. Kiedy wreszcie wyciągnęliśmy jej ręce... one... ciągle go trzymały, wiesz? Obejmowały mocno... zmiażdżone...
- A kamień?
- Rozsypał się.
- Są jeszcze cztery do odbicia, tak?
Kiwa głową i wyciera nos rękawem kurtki.
- Porządny młot da im radę. Pomóc ci?
- Lepiej będzie, jak zrobię to sam.



Odpowiedz
#2
Błędów jakiś większych nie widziałem, toteż nic nie wypisuję Smile Podoba mi się, znaczy fajnie się to czyta, zgrabnie napisane, ale trochę na horror za słabe, moim zdaniem.

Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#3
Przyjemne, ale to raczej nie horror. Jeśli to ma nim być to wymagałoby znacznego rozbudowania. No i przede wszystkim dodania klimatu, którego tu brakuje. Musi być napięcie, atmosfera nerwowości, a tutaj jest nieco zbyt leniwie.
Hmm... daję 2,5/5.
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#4
Warsztatowo jest świetnie. W zasadzie bezbłędnie, napisane językiem bardzo plastycznym. Bardzo dobrze budujesz świat opowieści: detale, fachowe nazwy, opisy. Dzięki temu łatwo sobie wyobrazić te miejsca. Mam nadal przed oczami pracownię skąpaną w migotliwym świetle jarzeniówki. Jako tło do historii z dreszczykiem - super. Co do bohaterów, to w zasadzie mógłbym się powtórzyć. To ludzie, nie kukiełki. Chylę czoła, że na stosunkowo małej przestrzeni udało Ci się tak dobrze scharakteryzować postaci. W zasadzie jedno jedyne ale: to nie horror, a tego się spodziewałem znajdując tekst w tym dziale. Nie mniej jednak: kawał dobrej roboty. Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#5
Nie znam się na fachu wykonywanym przez bohaterów, więc ciężko było mi wyobrazić sobie akcję opowiadania, jednak czytało się lekko i całkiem przyjemnie. Powtórzę za przedmówcami, że styl masz ładny i przystępny.
Powtórzę też, że stanowczo za mało tu horroru, a właściwie nie ma go chyba wcale. Co nie zmienia faktu, że tekst jest bardzo dobry.
Odpowiedz
#6
Całkowicie podpisuję się pod tym, co napisał Disaster i właściwie nie mam nic do dodania.

No, może po tym, że nie lubię narracji w czasie teraźniejszym, ale to już mój problem Smile.
Odpowiedz
#7
(14-10-2011, 12:39)Disaster napisał(a): za mało tu horroru, a właściwie nie ma go chyba wcale
I w tym momencie Nina oraz jej biedne kończyny mogłyby puścić focha ;)
Zdaję sobie sprawę, że tekst lepiej sprawdziłby się w innym dziale, ale pisany był jako opowiadanie grozy, więc niech się teraz wstydzi.
Dziękuję wszystkim za komentarze :)

I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#8
Cuż... jak już powiedziano, horrorem to nie jest. Za to przyjemnie się czyta, nie zauważyłam żadnych błędów.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości