Cześć
Chciałbym wam pokazać próbkę swojego tekstu i usłyszeć wasze zdanie, opinie, krytykę.
"Białe prześcieradło. Białe, jednak w niektórych miejscach są na nim zżółknięcia. Mężczyzna leżący na kanapie przyczyniał się do zabarwiania tkaniny na bordowy kolor. Wydobywająca się z jego ran krew szybko rozchodziła się po materiale. Gdy prześcieradło wchłonęło już wystarczającą ilość ludzkiej substancji, stało się na tyle wilgotne, że zaczęło przesiąkać i przepuszczać krew do starej, dwudziestowiecznej kanapy w kolorze oliwkowym.
Konający mężczyzna miał około czterdzieści pięć lat. Miał krótkie, chaotycznie ułożone i kruczoczarne włosy. Gdzieniegdzie przebiegały przez nie siwe pasemki świadczące o jego podeszłym wieku.
Leżał bezwładnie na kanapie z twarzą zwróconą na lewo i wpatrywał się w szarawą ścianę od której odpadał tynk. Bliżej przed nim leżał postrzępiony dywan. Ogarniający go ból był niewyobrażalny. Z jednej strony był paraliżujący i tylko od czasu do czasu powodował mimowolne ruchy mięśni. Z drugiej zaś, był źródłem adrenaliny, która zmuszała go do utrzymania trzeźwości umysłu. Na twarz padały mu promienie intensywnego, południowego słońca wydobywające się ze szpary między zabitymi deskami oknem. Struga światła oświetlała na swojej drodze tańczące w powietrzu pyłki kurzu.
W pokoju znajdowały się dwa krzesła. Jedno – z wyłamaną nogą – leżało przewrócone dwa metry od drzwi wejściowych. Na drugim siedziała spowita cieniem postać. Zranionemu mężczyźnie trudno było odgadnąć czy była to osoba płci męskiej czy też kobieta. Pojawiające się w jego oczach mroczki jeszcze bardziej uniemożliwiały indukcję.
Postać wydawała się być niczym posąg. Przez pięć minut nie drgnęła, nie wydała z siebie również żadnego dźwięku. Przez chwilę mężczyzna nie był pewien czy jest ona realna. Po pięciu minutach figura jednak się poruszyła. Odchrząkając zebrała się do powoli do wstania. Poruszająca się w jego stronę postać budziła mieszana uczucia. Kojące uczucie wynikające z tego, że nie jest sam w ostatnich chwilach swojego życia przeplatało się ze strachem. Nieznajomy przeszedł obok zakurzonej szafy i znalazł się tuż nad przeżywającym agonię mężczyzną. Wizja leżącego na kanapie ograniczała się już tylko do rozróżniania jaśniejszych punktów. Wkrótce poczuł w okolicach swojego brzucha pieczenie, a następnie chłód. Wywołał to u niego krótkotrwałe uczucie łaskotania. Jasne plamy przed jego oczami zaczęły zanikać aby wkrótce zalać jego oczy gęstą jak smoła czarną mgłą.
Poczuł ulgę. Było już po wszystkim."
Akapity z Worda niestety nie przeszły.
Chciałbym wam pokazać próbkę swojego tekstu i usłyszeć wasze zdanie, opinie, krytykę.
"Białe prześcieradło. Białe, jednak w niektórych miejscach są na nim zżółknięcia. Mężczyzna leżący na kanapie przyczyniał się do zabarwiania tkaniny na bordowy kolor. Wydobywająca się z jego ran krew szybko rozchodziła się po materiale. Gdy prześcieradło wchłonęło już wystarczającą ilość ludzkiej substancji, stało się na tyle wilgotne, że zaczęło przesiąkać i przepuszczać krew do starej, dwudziestowiecznej kanapy w kolorze oliwkowym.
Konający mężczyzna miał około czterdzieści pięć lat. Miał krótkie, chaotycznie ułożone i kruczoczarne włosy. Gdzieniegdzie przebiegały przez nie siwe pasemki świadczące o jego podeszłym wieku.
Leżał bezwładnie na kanapie z twarzą zwróconą na lewo i wpatrywał się w szarawą ścianę od której odpadał tynk. Bliżej przed nim leżał postrzępiony dywan. Ogarniający go ból był niewyobrażalny. Z jednej strony był paraliżujący i tylko od czasu do czasu powodował mimowolne ruchy mięśni. Z drugiej zaś, był źródłem adrenaliny, która zmuszała go do utrzymania trzeźwości umysłu. Na twarz padały mu promienie intensywnego, południowego słońca wydobywające się ze szpary między zabitymi deskami oknem. Struga światła oświetlała na swojej drodze tańczące w powietrzu pyłki kurzu.
W pokoju znajdowały się dwa krzesła. Jedno – z wyłamaną nogą – leżało przewrócone dwa metry od drzwi wejściowych. Na drugim siedziała spowita cieniem postać. Zranionemu mężczyźnie trudno było odgadnąć czy była to osoba płci męskiej czy też kobieta. Pojawiające się w jego oczach mroczki jeszcze bardziej uniemożliwiały indukcję.
Postać wydawała się być niczym posąg. Przez pięć minut nie drgnęła, nie wydała z siebie również żadnego dźwięku. Przez chwilę mężczyzna nie był pewien czy jest ona realna. Po pięciu minutach figura jednak się poruszyła. Odchrząkając zebrała się do powoli do wstania. Poruszająca się w jego stronę postać budziła mieszana uczucia. Kojące uczucie wynikające z tego, że nie jest sam w ostatnich chwilach swojego życia przeplatało się ze strachem. Nieznajomy przeszedł obok zakurzonej szafy i znalazł się tuż nad przeżywającym agonię mężczyzną. Wizja leżącego na kanapie ograniczała się już tylko do rozróżniania jaśniejszych punktów. Wkrótce poczuł w okolicach swojego brzucha pieczenie, a następnie chłód. Wywołał to u niego krótkotrwałe uczucie łaskotania. Jasne plamy przed jego oczami zaczęły zanikać aby wkrótce zalać jego oczy gęstą jak smoła czarną mgłą.
Poczuł ulgę. Było już po wszystkim."
Akapity z Worda niestety nie przeszły.