Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pomyłka
#16
Mam nadzieję, że decyzja o przeczytaniu tego tekstu nie będzie pomyłką, hmm? ;) Bo jeśli to pomyłka, to bardzo się rozgniewam – po przerzuceniu do Writera ma 14 stron! ;>



W szczególe:
  • [kartki papieru znalazła anonimowa osoba, gdy latały one bezładnie nad Starym Miastem] – zbędny zaimek. W tym przypadku kartki papieru są jedynym rzeczownikiem rodzaju żeńskiego w liczbie mnogiej, nic innego latać nie mogło.
  • No, cóż nie będę twierdził inaczej (...) – mogę się mylić, ale przecinek chyba powinien przewędrować sprzed „cóż” po „cóż. No cóż, nie będę...
  • Może to się wydawać nieco dziwne i bzdurne, lecz gdy się siedzi samemu w ciemnym pokoju, otulony w brudny koc, a wokół słychać jedynie wycie psów i bicie własnego serca, ma się wiele czasu na przemyślenia. – usiłuję nadążyć za pokrętną logiką narratora i nie mogę. Dlaczego miałoby się wydać dziwne, że ma się w takich okolicznościach czas na przemyślenia? Mnie wręcz przeciwnie – wydaje się to oczywiste. Innym nie?
  • Słyszałem różne historie i przez cały ten okres próbowałem poskładać wszystko w jedną całość. – już Cię lubię! Nie piszesz „okres czasu”! Wiwat! Piwo! :D
  • Liczba ludności Ziemi drastycznie zmalała i przeludnienie nie było już istotnym problemem. Dalsze trwanie tej wojny było bezcelowe, gdyż w jakim celu zdobywać ziemie swojego sąsiada, skoro ma się swojej pod dostatkiem? – uff. Jednak nie jest perfekcyjnie;> Powtórzenie.
  • Wieści przestały do mnie dochodzić, lecz domyślam się, że państwa zawarły jakiś rodzaj rozejmu po tym jak ich rządy zrozumiały bezcelowość toczenia tego konfliktu. – nie rozumiem do końca tego podziału: rządy państw zrozumiały bezcelowość wojny, ale to państwa zawarły rozejm. Państwo jako takie przecież niczego nie zawarło, tylko właśnie te rządy, które zrozumiały bezcelowość walki, prawda?
  • Bruk wydawałoby się był nietknięty, lecz trudno było to ocenić, gdy większą część ulicy pokrywały sterty różnego śmiecia.
  • Drzwi nie dały za wygraną, lecz ustąpiły pod wpływem silniejszego uderzenia. – skoro ustąpiły, to znaczy, że ostatecznie jednak dały za wygraną. Czyli może zmienić formę pierwszego orzeczenia, na przykład „nie dawały”?
  • Niestety były rozerwane w kroku, dlatego odrzuciłem je na bok. Otwierałem szafki po kolei. Większość była pusta, w części z nich znalazłem dziecięce bluzeczki.
  • Myślę, że będą dobrze spełniały rolę koców. – zastanawia mnie, skąd tu nagle wziął się czas teraźniejszy. W kontekście całości bardziej by tu pasowało na przykład „pomyślałem”.
  • Rzeczy, które miały jakąkolwiek wartość wyniosłem na piętro i umieściłem w kącie w najodleglejszym od schodów pokoju. Zapytacie pewnie, czy nie obawiałem się, że ktoś je ukradnie. Cóż, zawsze była taka możliwość, lecz stwierdziłem, że domniemani szabrownicy nie domyślą się, że wyniosłem wszystko na piętro. – cóż, nie ma tutaj powtórzenia w dosłownym znaczeniu tego określenia. Tym niemniej powtarza się w stosunkowo małym fragmencie identyczna konstrukcja: „wyniosłem na piętro” - pobrzmiewa brzydkim echem, efekt jest nawet nieco groteskowy, jakby celowe powtórzenie: Wyniosłem rzeczy na piętro. Ha ha! Nikt się nie domyśli, że wyniosłem je na piętro! A ja je wyniosłem na piętro!. Może byłoby lepiej jakoś to przekształcić? Nie mówię, że koniecznie – sygnalizuję tylko. Nie wiem nawet czy wiadomo, co mam na myśli. ;)
  • Takie wypady były niebezpieczne i zwyczajnie... bałem się. Hm. Chyba za często używam wielokropka... – e-ee, nie za często. ;) Na serio: jeśli w osobistych notatkach znajduje się tego typu uwaga, to we wcześniejszym fragmencie powinno być nieco więcej tych wielokropków, bo ich wcale dużo nie ma. Mam wielokropkofobię, więc chyba można mi ufać pod tym względem.
  • Największym dla mnie zagrożeniem były dzikie zwierzęta. Agresywne, wściekłe psy stanowiły jak dotychczas jedno z poważniejszych zagrożeń.
  • Stały się złe, żądne mordu i ludzkiej krwi. Nie mam wątpliwości, że to sprawka tych przeklętych atomówek i towarzyszącej im radiacji. – a może po prostu głód i zwykłe zdziczenie...? ;) :rolleyes:
  • Z łatwością się przez nią wgramoliłem do środka, poczym wciągnąłem zdobyczne rzeczy. – oddzielnie.
  • Pokój, w którym się znajdowałem przylegał bezpośrednio do ulicy, gdyby nie to, że drzwi były zablokowane, zresztą podobnie jak okno, do którego teraz podszedłem. – czy fakt zaryglowania drzwi sprawił, że pokój przestał przylegać do ulicy?;>
  • Osobnik przeszukiwał pomieszczenie bardzo spokojnie sądząc po odgłosu kroków. - „po odgłosie” albo „z odgłosu”, jak mniemam? ;)
  • Jeszcze nigdy w życiu nie zabiłem człowieka... i nigdy nie byłem ranny. Byłem wtedy w szoku i nie zdawałem sobie sprawy z zagrożenia.
  • Chciałem usnąć, lecz ból jaki doświadczałem skutecznie mi to uniemożliwiał. – chyba „jakiego”?
  • Pokiwałem przecząco głową – nie pamiętam gdzie, ale gdzieś niewątpliwie kiwa się przecząco głową. U nas jednak zazwyczaj kiwa się na przytakiwanie, a przecząco się kręci głową;)
  • Przywędrowali z północy, za zachodu. - „z zachodu”, no nie?
  • - Ale... – Zauważyłem pojawiające się w kącikach ust maleńkie krople łez – que? oO
  • Znów będzie cie musiał posklejać.



W ogóle:
  • Interpunkcja – przeczucie mi mówi, że nie jest perfekcyjnie. W niektórych momentach chciałoby się dostawić przecinek, ale niestety: nie są to tak oczywiste miejsca, jak pozycja przed „że” albo „który”, dlatego też nie mogę tu pomóc. Tutaj wchodzi w grę rozdzielanie przecinkami zdań podrzędnych i wtrąceń, dość subtelna sprawa. Sugeruję po prostu podrzucić tekst komuś, kto ma interpunkcję polską w małym paluszku, pewnie mógłby zmodyfikować tekst w paru miejscach.
  • Opisy – tu zdecydowany plus. Nie masz chyba problemów z opisami, do tego nie brakuje Ci wyobraźni (vide patent ze ślepymi psami – naprawdę świetne). Domyślam się, że Kraków znasz z autopsji? :) Dzięki temu dużo lepiej wypada u Ciebie prowadzenie czytelnika krakowskimi ulicami, niż gdybyś osadził akcję w mieście, którego kompletnie nie znasz (tak, piję do tych wszystkich, którzy na przykład z lubością wrzucają swoich bohaterów do USA, które znają wyłącznie z filmów). Całość jest plastyczna i - przede wszystkim - przekonująca.
  • Forma – sama idea spisania wszystkiego w formie dziennika jest bardzo fajna. Jeszcze lepiej jest pod koniec: zaprezentowany fragment staje się ogniwem w łańcuchu. Skończyła się czyjaś historia, ale zazębia się z historią kogoś innego. Ktoś może kontynuować pisanie tego dziennika, opisać losy starć z Kainowcami i losy Polski i świata w ogóle. Jednocześnie przecież kartki zostały znalezione fruwające gdzieś tam, więc czytelnik może próbować odtworzyć sobie te wydarzenia. Plus za ten manewr.

Podsumowując – jeśli chodzi o klimat, pojedyncze sceny i realia, najbardziej Twój tekst pobrzmiewa mi „I am legend”. To ani zarzut, ani pochwała, po prostu skojarzenie. ;) Skądinąd film – wyjąwszy zakończenia – był momentami naprawdę fajny... Nie wiem jak książka... No pal sześć, w każdym razie takie skojarzenie wywołała „Pomyłka”. Widać, że tekst przeszedł niejedną korektę, choć jeszcze tu i ówdzie można by zastanowić się nad niektórymi fragmentami. Ładny, literacki język, z jednoczesnymi kolokwialnymi wtrętami nie pozwalającymi zapomnieć, że to prywatne notatki zdesperowanego faceta, który co prawda starał się używać języka stosownego do mowy pisanej, ale czasem po prostu nie mógł zdzierżyć. Całość trzyma w napięciu i przyciąga uwagę czytelnika. Tak trzymać. ;)



PS. Gdzieś tam rzucił mi się w oczy fragment czyjegoś komentarza... Określenie "w czarnej dupie" jak najbardziej funkcjonuje, no co Wy? :P
~~~ Na emeryturze było nudno ~~~
Wróciłem więc. Tak trochę.
Odpowiedz
#17
Dziękuję Nae Mair za kompleksową ocenę tekstu. Doceniam wkład, jaki włożyłeś w przeczytanie i wystawienie opinii <kłania się nisko> oraz poświęcony czas.
Dzięki Tobie możliwa była kolejna korekta tekstu Smile

Danek
Hail!
Odpowiedz
#18
Od samego początku ciekawiło mnie jak Twoja opowieść się zakończy. Zastanawiałem się czy koniec będzie oczywisty, czy też owiany tajemnicą. Postawiłeś na to drugie i za to, jak dla mnie, ogromny plus, bo oczywiste zakończenie tylko popsułoby ten dobry klimat, który zbudowałeś. Przyznam, że z Fantastyką do tej pory miałem naprawdę niewiele wspólnego ( chodzi o czytanie ), ale być może właśnie dlatego moja opinia będzie coś dla Ciebie znaczyć, opinia kogoś z zewnątrz.

To co spodobało mi się najbardziej to absolutnie klimat. Myślę, że jest to w dużym stopniu zasługą stylu w jakim to napisałeś. Wyobrażam sobie ile pracy musiałeś włożyć w całość, dlatego : opłacało się. Przeczytałem "Pomyłkę" z przyjemnością. Momentami kojarzyła mi się z filmem "Wodny Świat", głównie ze względu na gangi, ale za cholerę nie powiedziałbym, że to plagiat "Jestem Legendą".

Zaskoczyłeś mnie zupełnie tym, że akcja dzieje się w Polsce. Liczyłem na Amerykę lub coś podobnego, ale to oczywiście nie wada, tylko miłe zaskoczenie, bo nigdy nie przypuszczałem, że akcja pierwszego opowiadania jakie przeczytam z tego gatunku, będzie miała miejsce w Polsce.

Cóź, jest już trochę późno a ja zaczynam powoli majaczyć, dlatego najlepiej będzie jak zakończę wszystko krótkim acz szczerym : Kawał dobrej roboty!.

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#19
Dzięki wielkie za komentarz i pochlebne słowa Sun Smile
Cieszę się, że pomimo późnej pory, zechciałeś przeczytać ten tekst i wystawić komentarz.
Bardzo dziękuję Wink
Odpowiedz
#20
Przeczytałem i zamieściłem poniżej swoje uwagi. Zacznę może od tego, że tekst zrobił na mnie ogólnie pozytywne wrażenie. Mimo że dostrzegłem sporo wpadek, wciąż utrzymuję iż to jest dobry kierunek. Idziesz dobrą drogą, tylko z niej nie zbaczaj i wspinaj się wyżej. Myślę, że następne twoje opowiadanie w zrujnowanym Krakowie, jeśli powstanie, chętnie przeczytam. Smile

A teraz dość tych słodkości. Czas na krwawą rzeź.

„No cóż, nie będę twierdził inaczej, gdyż nie mam zamiaru mijać się z prawdą. Zresztą, kto by mi uwierzył, gdybym opowiadał niestworzone historie?” --> zbędne tłumaczenie. Wiesz jest taka zasada, że jeśli ktoś bardzo chce żebyś mu uwierzył sam zdaje sobie sprawę z tego że jest mało wiarygodny. Tak na marginesie, zawsze gdy ktoś mnie zbyt mocno przekonuje o czystości swoich intencji, mam na niego oko. Zboczenie zawodowe.

„Nie ma teraz na świecie osoby, która nie wiedziałaby, co zdarzyło się mniej niż pół roku temu. Każdy w jakiś sposób został dotknięty przez tamto wydarzenie, bez wyjątków.” --> ja już wiem, że każdego to dotknęło, wiesz trzy razy powtarzasz to samo.

„Teraz, gdy tylko o niej myślę, żal ściska moje serce pomimo tych czterech miesięcy, jakie minęły.” --> 'gdy tylko o niej pomyślę' pasuje chyba lepiej.

„Symbolu, który reprezentowany był przez zwycięstwo.” --> dziwnie to brzmi, symbol nie jest reprezentowany, po prostu coś jest symbolem. Może tak: Symbolem tym miało być zwycięstwo.

„Wiem jedynie, że komunizm miał się już ku końcowi.” „Nawet ja widziałem jak reżim chylił się ku upadkowi.” --> to drugie zdanie zbędne. Powtarzasz dokładnie tą samą informację.

Nasz bohater bardzo nieskładnie opowiada.
„Nie wiem, co przesądziło o tym wszystkim.” --> o czym, o upadku reżimu czy o wybuchu wojny?

„Początkowo w Polskę uderzyło jedynie kilka pocisków niszcząc głównie fortyfikacje obronne i większe miasta w tym stolicę, Trójmiasto i Poznań.” --> wiesz, że największe skupisko przemysłu w Polsce mieści się w Polsce Południowej? GOP (Górnośląski Okręg Przemysłowy). Szczególnie w latach osiemdziesiątych. Prężne huty i kopalnie, głównie przemysł ciężki (Huta Baildon, Huta Kościuszko, Kuta Katowice, Buczek etc), zakłady zbrojeniowe. Ostatnio śmiałem się z kumplem, popijając piwo, że moje biura mieszczą się przy chyba największym kompleksie przemysłowym w Polsce – Hucie Katowice, gdyby wybuchła wojna, to wyparuję jako pierwszy. He he, strasznie bawi mnie ta myśl.

„NATO nie pozostawało dłużne, lecz w końcu zrozumiało o jaką stawkę toczy się walka. Wykorzystano większą część potencjału nuklearnego...” --> czyli NATO nie wiedziało o jaką stawkę toczy się wojna? Sypało nukami ot tak, żeby zniszczyć trochę świata? Brzmi to trochę naiwnie. Zasadniczo wojna atomowa z definicji nie mogłaby trwać długo.

„Dalsze trwanie tej wojny stało się bezcelowe, gdyż w jakim celu zdobywać ziemie swojego sąsiada, skoro ma się swojej pod dostatkiem? W dodatku zupełnie niezamieszkałej.” --> wojna atomowa zasadniczo nie służy zdobywaniu terenów, bo jakich terenów? Na setki lat skażonych promieniowaniem? To zdanie brzmi trochę naiwnie w mojej ocenie. Chociaż w latach osiemdziesiątych świadomość społeczeństwa na temat promieniowania, broni atomowej i innych tego typu elementów była bardzo niewielka. Świadczy o tym historia katastrofy w Czarnobylu.

„Wieści przestały do mnie dochodzić, lecz domyślam się, że państwa zawarły jakiś rodzaj rozejmu po tym jak zrozumiały bezcelowość toczenia tego konfliktu.” --> państwa przestały istnieć, a to że wojna się skończyła najpewniej wynikało z tego że nie miał już kto naciskać na guziki. Tongue

„Kraków oberwał dwukrotnie. Uderzenie nastąpiło w samym centrum kombinatu metalurgicznego oraz na południowym zachodzie miasta, gdzie skupiona była większość przemysłu. Dwie taktyczne bomby jądrowe zrównały te miejsca z ziemią, lecz ich zasięg był ograniczony z uwagi na małą moc.” --> hym... widziałeś zdjęcia Hiroszimy w 1945, po jednej słabej bombie atomowej? Kraków po atomówce przestałby istnieć. Po prostu.

Brak mi opisów takich rzeczy jak efektów chorób popromiennych, niedobitków armii i dezerterów, ludzi którzy szli do boju jedynie w mundurach i maskach przeciwgazowych, nieświadomych tego, że idą na śmierć i nie poniosą jej od kul, tylko zginą w męczarniach od choroby popromiennej.

„Szedłem środkiem drogi, gdyż tak było najwygodniej z uwagi na najmniejszą ilość gruzu. Tuż przy starych jak świat kamienicach walały się tony pokruszonego betonu, cegieł i innych temu podobnych śmieci. Bruk, wydawałoby się, pozostał nietknięty, lecz trudno było to ocenić, gdy większą część ulicy pokrywały sterty różnego śmiecia. Musiałem ciągle patrzeć pod stopy by się nie przewrócić.” --> za dużo szczegółów.

„To miasto umarło, a przyczyniły się do tego nie tylko wybuchy bomb atomowych, lecz także konwencjonalne bombardowania,” --> drogi autorze, uważam że wystarczyłyby bombardowania konwencjolane i działania wojenne aby wyniszczyć to miasto. Gdyby w Kraków walnęła atomówka... naprawdę to miasto przestałoby istnieć. Nie byłoby ratusza, sukiennic, a kamienice wyglądałyby tak jak budynki na zdjęciach Hiroszimy. Gnębi mnie to niezmiernie.

„Teraz jednak robiło się coraz zimniej i zaczęły wiać porywiste wiatry,” --> jak jest wiatr nie ma mgły.

„Na ścianie znajdował się czarny krzyż namalowany przy pomocy spraya.” --> farby w spreju

„(...)nie czai się w środku żadne niebezpieczeństwo zacząłem przeszukiwać pobojowisko. Większość rzeczy poniewierała się po podłodze, zabezpieczając parkiet przed zgubnym działaniem kurzu. Podniosłem spodnie, które wyglądały na mój rozmiar. Niestety, okazały się być rozerwane w kroku, dlatego odrzuciłem je na bok. Otwierałem szafki po kolei. Większość była pusta, w części z nich znalazłem dziecięce bluzeczki.” --> szczególanctwo, szczególanctwo, na cóż to czytelnikowi. Autorze, proszę, ja też mam szczegółowe opisy, ale to już przesada Wink.

„Uderzyłem raz i drugi, lecz nic z tego nie wyszło. Zasuwa była drewniana i wyglądała na wykonaną z dobrej jakości surowca pomimo wielu zadrapań i prób włamania.” --> oj bzdura, od czego jest kij, kamień, siekiera?

„Na ulicy znalazłem sporej wielkości głaz. Po zderzeniu drewno popękało i mogłem rozebrać je na mniejsze fragmenty. O dziwo wewnątrz wieszak uginał się od wszelakiej maści futer i kożuchów. Wszystko było nienaruszone i najwidoczniej nikt nie dobrał się do tych rzeczy.” --> o widzisz jak łatwo się było dostać? I myślisz, że tylko twój bohater by na coś takiego wpadł? Daję głowę, że pierwsza osoba, która by tam weszła, a oznajmiasz nam, że ktoś już tam był, rozniosłaby tą szafę w drzazgi. Dlaczego? Bo od tego co było w tej szafie mogło zależeć jego życie. Utrzymywać, że ktoś to zostawił (zamknięte, solidnie więc musi kryć coś cennego) jest naiwne moim zdaniem.

„Wątpię natomiast, żeby ktoś był na tyle szalony, aby przeszukiwać mieszkanie po mieszkaniu jak ja. Nie każdy jest takim wariatem.” --> nie wariatem nie każdy jest, ale ten którego życie zależy od tego co znajdzie, wierz mi bracie, przeszuka każdą kamienicę na wylot, jeśli tylko będzie miał okazję. Zresztą kamienica to 3-4 piętra, kilkanaście pokoi na każdym, no. To nie gra! Ja też grałem w fallouta 3. Przeszukiwałem każdy kąt.

Więcej klimatu autorze, mniej szczególanckich opisów.

„Nie sposób było się przed nimi obronić, gdyż zawsze chodziły w stadzie po kilka sztuk.” --> pokaż mi stado w którym nie ma przynajmniej kilku sztuk.

„Oczywiście istniało jeszcze wiele innych rzeczy czyniących codzienne spacery po Krakowie niezwykle niebezpiecznymi, ale może innym razem o tym napiszę.” --> a co z promieniowaniem? Przecież tam spadły atomówki niecałe pół roku temu! Co z opadem radioaktywnym? Ziemia powinna być napromieniowana, każdy element taki jak jedzenie, ubrania, woda etc powinny być napromieniowane. Może ja czegoś nie rozumiem? Coś przeoczyłem? Polecam fotorelacje pewnej laski która odbyła wycieczkę do zamkniętej strefy dookoła Czarnobylu. Nie pamiętam jej imienia, wklep w google. Poszukaj. Dowiesz się interesujących rzeczy.

„Oczywiście wszystko było do przejścia, tylko po co hałasować i tracić na to siły?” --> a komu to przeszkadza? Może chciałoby sie to każdemu kto ma spluwę i kumpla i pomyśli: „Hyym zaryglowane drzwi. Chyba coś skrywają. Ktoś coś tam ukrył. Rozwalmy drzwi, gościa i bierzmy co znajdziemy”

Znowu szczególanckie opisy zabezpieczeń. Zupełnie w zasadzie niepotrzebne. Lepiej byłoby moim zdaniem opisać odczucia bohatera, wspomnienia, dodać klimatu. Dodać trochę osobliwości, które mogą zastanowić, jakieś dźwięki. Jeszcze nigdy nie byłem w opustoszałym Krakowie po wojnie atomowej. Chciałbym wczuć się w to jak tam jest. Ja tego nie czuję w tym tekście.

„Cholera! Kainowcy? Biegną, to znaczy, że mnie zauważyli.” --> przecież on to pisze jakiś czas po tych wydarzeniach, dlaczego więc w ten sposób? I jaka przenikliwa dedukcja. Wink

„Napastnicy próbowali jeszcze kilkakrotnie sforsować drzwi, lecz za każdym razem odnosili mierny skutek.” - --> po prostu nie odnosili skutku, jaki to był ten mizerny skutek?

„ciąż celując w jednego z napastników włożyłem kciuk w zawleczkę i pokazałem przeciwnikom swój łącznik niebo-ziemia.” --> moim zdaniem jeśli bohater nie wyciągnął zawleczki to po celnym strzale w głowę już by jej nigdy nie wyciągnął. Żadne to zabezpieczenie, wręcz przeciwnie, bardzo pożądany gadżet. Chciałbym mieć granat do dyspozycji w nagłych wypadkach. Ale to już czepiactwo. Wink

„Nie zwalniając, odwróciłem się i strzeliłem mu prosto w łeb, co skutecznie go zatrzymało.” --> wiesz jak ciężko trafić w ruchomy cel? A jak ciężko trafić w ruchomy cel biegnąc? A jak ciężko trafić w ruchomy cel ścigający cię, odwracając się w tył i nie zwalniając kroku? Wątpię czy jakiś komandos potrafiłby to zrobić Tongue To student mechaniki, nie żołnierz. Wcześniej nie potrafił trafić w całe stado psów. Dla mnie to jakiś kosmos.

„wzrok tych bezpańskich psów został poważnie uszkodzony, gdy węsząc za pożywieniem schylały pysk do szczelin pomiędzy gruzem narażając się na potężne dawki promieniowania. Nerwy wzrokowe uległy trwałemu uszkodzeniu, a chromosom odpowiedzialny za ich regenerację zanikł, przez co kolejne pokolenia tychże psów już od urodzenia nie dostrzegały blasku słońca. Jednakże po utracie jednego zmysłu psi organizm rozwinął pozostałe, najmocniej zaś węch” --> skąd student mechaniki zna się na chromosomach, mutacjach i tak dalej. Wcześniej wykazywał się raczej mizerną wiedzą, ten cały wywód nie pasuje do tej postaci, jest wzięty z kosmosu. Poza tym, jakie pokolenia psów? Przecież bomby spadły pół roku temu. Mój pies, wspaniały owczarek niemiecki, mega inteligentny hehe, żył 14 lat!

„Oby tylko mnie nie przyuważyli, nie wiadomo czy byli przyjaźnie nastawieni, czy to był jedynie zbieg okoliczności. Wypełzłem czym prędzej zza parawanu, po czym znieruchomiałem.” --> przecież to koleś pisze po jakimś czasie, wie że go nie zauważyli, przynajmniej nie wtedy. Pisząc pamiętnik napisałby: „na szczęście mnie nie zauważyli. Wiedziałem że gdyby to byli Kainowcy było by po mnie.” Masz bardzo dużo takich błędów, pojawiają się co chwilę.

„Odgłos był ledwo słyszalny, a samo ciało napastnika zadziałało jak tłumik absorbując dźwięk wystrzału.” --> bzdura.

„Kainowiec padł alarmując swoich towarzyszy o niebezpieczeństwie. Zdążyłem wypalić jeszcze dwa razy zanim tamci zareagowali.” lepszy niż Rambo, umówmy się że w określonych warunkach, mogłoby to się udać.

„Czułem się zrozpaczony. Jeszcze nigdy w życiu nie zabiłem człowieka... i nigdy nie byłem ranny.” --> przypuszczam ze gdyby miał dziurę w brzuchu byłby w szoku pourazowym, byłby słaby na skraju wykrwawienia, ostatnią rzeczą o jakiej człowiek by pomyślał to: oj zabiłem ludzia. Refleksja z definicji przychodzi później.

Walka krótka i trochę mało realistyczna, ale co tam. Najmniej realistyczny jest opis gościa co sobie biega z dziurą w brzuchu i zastanawia się czy nie wrócić się po karabiny maszynowe. O taką refleksję mógłby się pokusić pisząc pamiętnik, ale na spokojnie, siedząc z długopisem w ręku. Takie jest moje zdanie, zabrzmiałoby to wiarygodniej.

Opowieść Andrzeja trzeba by przeredagować i rozbić. Nie może być tak że przerywasz mowę bohatera pięć razy wrzucając jakieś elementy narracji. Raz ok, dwa – za dużo. Robi się bajzel.

Później robi się ciekawiej. Zawód miłosny jest dla mężczyzny często punktem zwrotnym w życiu, a niespełniona miłość może być mu drogowskazem. W tym przypadku zawód miłosny, co też jest częste, doprowadził do destrukcji.

„Byłem zły na nią, na siebie, że się nie zabiłem wcześniej, lub, że zbłąkana kula tamtego Kainowca nie trafiła w moje wciąż wierzące i mające nadzieję serce.” --> to zdanie jest niepotrzebnie złożone.

Ogólnie końcówka daje na plus tekstowi. Bo jak pierwsze dwie trzecie są miejscami, moim zdaniem naiwne i pozbawione klimatu, później robi się lepiej. Całość czytało mi się dość trudno ze względu na ogrom szczegółów i brak klimatycznych wstawek. Gdyby szczegóły budowały klimat... Naprawdę, czytając komentarze powyżej zastanawiałem się gdzie dostrzegli oni klimat. Są różne gusta oczywiście. W oczy rzucały mi się opisy jakby wyjęte z Fallouta, jakbyś opisywał lokacje i czynności postaci. Klik, otwórz szafę, klik otwórz skrzynkę, klik podnieś coś tam, klik zamknij drzwi. Nie budowało to klimatu, wręcz przeciwnie, ujmowało mu.

Ogólna ocena: niezły tekst. Na pewno o sporych aspiracjach. Przede wszystkim jest to zamknięta opowieść mająca początek i koniec. Zamknięta całość, o co potwornie ciężko na tym forum, co na tym forum praktycznie nie istnieje. Większa partia tekstu pozwoliła przyjrzeć się opowieści jako całości.

Pozdrawiam, Autorze. Mam nadzieję, że moja pisanina na coś Ci się przyda.
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal
Odpowiedz
#21
Na początku chciałbym przeprosić, że tak późno dopiero odpisuję, ale sesja nie dała mi wytchnąć jednak aż do tej pory.

Dziękuję Chrisiok za przeczytanie i skomentowanie mojego tekstu. Zrobiłeś mi masakrę z opowiadania, ale w gruncie rzeczy jestem wdzięczny Smile Mam jednak pewne kontrargumenty na Twoje rady, z którymi chciałbym się z Tobą podzielić.

Otóż pierwsze dwie rady - Chciałem utrzymać opowiadanie w stylu pamiętnikowym. Nie wiem czy pisałeś kiedyś coś takiego, ale jeśli tak, wiesz o tym, że nie reżyseruje się tego co w danej chwili głowa chce spisać na kartce papieru. Wszystko jest spontaniczne i wtedy pojawiają się tego typu zwroty, bo Piszący nie myśli, aby pisać w sposób nienagannie idealny, bo i po co?

Co zaś do zniszczonego Krakowa. Otóż przed pisaniem opowiadania, zasięgnąłem informacji na temat skutków rażenia broni nuklearnej i bogatszy o to doświadczenie w ten sposób skonstruowałem miejsce akcji, jak widzisz. Broń atomowa nie jest bronią jednego typu (mówię tu o samych głowicach nuklearnych). Różnią się one siłą rażenia jak dobrze wiesz. Bomby strategiczne to te zdolne w całości zniszczyć porządnej wielkości miasto, a te największe nawet zrównać z ziemią całą Małopolskę czy Śląsk za jednym zamachem. Taktyczne natomiast (czyli te które użyłem ja) są to pociski, których siła rozpoczyna się od 1 kt. Bomba o sile ok 5 kt czy nawet 10 jest w stanie zniszczyć wszystko w promieniu ok 800-1000 metrów. Przy odpowiednim zlokalizowaniu epicentrum wybuchu można dokonać dość precyzyjnego ataku na centrum przemysłowe oszczędzając nieistotne z punktu militarnego osiedla ludzkie.

Co do naciskania guzików. Owszem, masz rację. Ja jednak nie wyszedłem z tak prostego założenia, że wszyscy zginęli. Zawsze ktoś z głównego kierownictwa ocaleje. Naciskając guziki trzeba mieć pewność, że gdy przeciwnik zrobi to samo, ja sam będę bezpieczny, aby móc nacisnąć ich więcej Wink

Szafa z zamkniętą zawartością mogła stanowić łatwy łup dla każdego. Jednak dlaczego każdy miałby to przeszukiwać tak dogłębnie jak nasz bohater? Przecież rabuś mógł się spieszyć, mogło mu się nie chcieć tego otwierać.

Stado może liczyć kilka sztuk, ale także cała horda, prawda?

Substancje, które emitują promieniowanie najpierw znajdują się w atmosferze tuż po wybuchu, później osadzają się na powierzchni, a z każdym kolejnym deszczem spływają szczelinami i wsiąkają w glebę, dalej wody gruntowe etc. Kraków ma system przeciwpowodziowy (słaby bo słaby, ale coś tam ma). Woda wszędzie się wciśnie, więc razem z nią z betonu spłynęła większość promieniujących cząstek.
W Czarnobylu promieniowanie jest miejscami mniejsze niż w zatłoczonych, nowojorskich dzielnicach, gdzie stężenie tych substancji jest nawet kilkukrotnie wyższe. Zgadzam się, że najwięcej jest tego w glebie, ale Kraków jest cały wybetonowany! Zresztą taktyczne głowice nowej generacji mają znacznie mniejszą ilość wyrzucanych materiałów radioaktywnych niż ich "koledzy" z Japonii.

Co do reszty, poprawię przy najbliższej okazji.

Dziękuję bardzo za dogłębną ocenę tego tekstu i czas spędzony przy jego czytaniu Smile
Pozdrawiam serdecznie
Danek
Odpowiedz
#22
Jedyny problem wciąż z tym krótkim czasem od uderzenia bomb. Minęło pół roku. Zastanów się czy to wystarczy, aby zaszedł proces o którym mówisz - który jak wiemy jest dość długotrwały.
W Czarnobylu są również miejsca, w których promieniowanie zagraża ludzkiemu życiu, przy dłuższej emisji. W Krakowie też powinny takie być. Urealniłoby to tekst - inna kwestia, skąd bohater ma to wiedzieć, tego się tak po prostu nie czuje. Hehe. Jednakże można zobaczyć skutki.
W tym celu bohaterowi z tekstu, który teraz piszę dam licznik Geigera. Wink
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal
Odpowiedz
#23
Świetny tekst! Ma nutkę pieprzuSmile Szkoda tylko, że nie kończy się wesoło. Tak czy inaczej 10/10
Odpowiedz
#24
Chrisiok - te opady promieniotwórcze i miejsca szczególnie niebezpieczne na pewno by były. Jednak przyjąłem, że tylko w pobliżu stref wybuchu. Opisałem tutaj fakt, że Stare Miasto nie zostało zniszczone bronią masowego rażenia, a jedynie nalotami konwencjonalnymi - kto wie, może przejeżdżała tamtędy kolumna czołgów z południa? Licznik Geigera dobra rzecz, ale teraz, jakbyś wyszedł z domu, to gdzie byś się skierował w celu jego nabycia? Jest w ogole taka mozliwosc? A co ma powiedziec facet w obliczu zniszczenia calego miasta? Przyznam, że sam bym nie wiedzial, gdzie taki licznik dostać.

kasprooo - dzięki za komentarz do tekstu, mam nadzieję, że Ci się podobało Smile
Odpowiedz
#25
To opowiadanie jest świetne. Czytałem je już kiedyś na opowiadania.pl i byłem pod wielkim wrażeniem. Wzruszyło mnie, a jednocześnie napełniło złością, bo jak pomyślę, że moja dziewczyna musiałaby postąpić, jak ta to aż mnie skręca.
Gratulacje Danek Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#26
Dzięki haniel za chwile poświęcone na czytanie "Pomyłki" Smile Cieszę się, że Ci się podobało, gdyż to dla mnie najmilsze słowa od czytelnika po lekturze Wink Dzięki jeszcze raz Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości