Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Podanie do laryngologa
#1
Jako osobnik doszczętnie zakompleksiony, odczuwam deficyt pochwał. W związku z tym zachciało mi się dowartościować ewentualne wnętrze.

Na ogół (przeważnie nigdy) tego nie robię, ale dzisiaj mam ochotę na złożenie sobie ukłonu. Gdyż ostatnio czuję się mało rozrywkowo; medialne nośniki mnie olewają, na froncie rzeczywistości wiedzie mi się pod wiatr, wszędy mi nędznie i zaledwie.
*
Pomnę, że przedtem nie było dnia bez czapkowania: cięgiem gadało się o mnie. Gdziem nie bywał, witano mnie osolonym chlebem, a delegacje robiły wyścigi o pierwszeństwo do obłapiania mi kolan.

Trafiałem do radia, w telewizji siedziałem na okrągło. Praktycznie mówiąc zmieniałem tylko pokoje z audycjami, tak że nieraz trudno było mnie odróżnić od prowadzącego program.
Udzielałem wywiadów, porad, wskazówek, jak żyć, jak pójść po rozum do cudzej głowy, gdzie dają dobrą kawę i co ugotować z gwoździa.

Nie stroniłem od plotek, insynuacji, pomówień, specjalizowałem się w zdradzaniu przygód kolesi z towarzystwa.

Pytano mnie o różne różności, o kierunki i trendy gdzie bądź: w pacykarstwie, w klasycznej literaturze i literaturze awangardowego zaplecza. Odpowiadałem, snułem dywagacje, przypuszczenia, proroctwa i wizje. Krótko mówiąc, wyrażałem troskę, zawieszałem głos, w odpowiednich miejscach robiłem wymowne pauzy, jakbym się na tym znał.

Z dumą patrzyłem na dęte orkiestry wyprężone w karnych szeregach, na perony zagracone burmistrzami w przepisowych tużurkach, na rajców spędzonych służbową ciekawością oraz na okoliczną dziatwę z transparentem, na cały ten wiwatujący tłumek składający mi hołd.

Po przyjeździe do lustrowanej miejscowości otwierałem podręczny plecak i wysypywały się z niego prezenty, choinkowe fintifluszki, jakieś bombki, gwiazdki, połyskliwe suweniry w formie autentycznych lizaków, cukierki w szeleszczącym pozłotku.

Wtedy słyszałem dosłowny furkot uwielbień. Spragnionym uchem łowiłem co lepsze kawałki entuzjazmów. Serce pływało mi w rozkoszach, omdlewało w uniżonych oklaskach, szmerkach aplauzu, niekłamanego podziwu i kaskadzie braw.
*
Lecz zanim do tego doszło, musiałem się wiele nauczyć. W momencie, gdy postanowiłem, że najwłaściwszą i nieprzepartą dla mnie drogą jest uparte dążenie do kariery, sukcesu, bezkompromisowego i zupełnego panowania nad resztą ludzi, a co za tym idzie - do wszechwładzy nad mierzwą, zrozumiałem, że muszę posiąść taktyczną umiejętność sterowania masową duszą, nagminnymi poglądami, odpowiednim kształtowaniem tychże. W momencie niniejszym spostrzegłem, że aby ów cel osiągnąć, powinienem zapoznać się z mechanizmami stosowanymi przez nich.

Podpatrzeć już obecnych, już głośnych, już oswojonych ze światłami jupiterów i rozpoznawalnych, i ambicjonalnie spełnionych, takich, z którymi zdecydowałem się utożsamić. Nauczyć się mówienia sprzecznego z myślą.

Na początek przyjrzałem się sposobom, jakimi przyssali się do miejsc, w których zamierzałem być. Obserwowałem je z daleka, ukryty za gazetami, radiem, internetowymi portalami, za telewizyjnymi wystąpieniami obnażającymi ich umysłową mizerię i ostentacyjne prostactwo.

Poddałem ocenom, surowym analizom ich wystudiowane miny, mowę ciała, to, jak siedzieli, pewnego rodzaju metody bycia na luzie, a w trakcie tych analiz doszedłem do wniosku, że mizeria, prostactwo, nonszalancja, rzekoma pustota ich zachowań, to tylko pozór, gra, technika, element szerszej układanki, zimny, wykalkulowany proces siłowego zaistnienia: oficjalna maska na doraźny użytek. Że kierują swoimi gruntownie przemyślanymi postępowaniami, te zaś są adresowane do potocznej publiki.

Oficjalne, stosowane z premedytacją, cynizmem, udawaną bezczelnością, różniły się od prywatnych, bez makijażu, źle widzianych, odartych z widoku fleszy, wyposażonych w kostropatą codzienność.

Osobiste, wykraczające ze sztucznych, populistycznych ram, nie miały nic wspólnego z dekoracjami medialnego teatrzyku. Oddaleni od środków masowego rażenia, wolni od strojenia min i wypuczania klat, na urlopach z rodziną, nieoczekiwanie okazywali się interesującymi, skromnymi wrażliwcami, postaciami o niebanalnych poglądach. Lecz z chwilą, gdy z famułowej samotni powracali do szpanowania i kabotyństwa, zaczynali dobrze płatny udział w przedstawieniu pod wezwaniem HUCPA.

Jest tu jednak niebezpieczeństwo: pomylą się strony i po karierze. Jak w pracy zapomnisz wsadzić właściwą maskę, to migiem stracisz kontrolę nad sobą i zamiast prześmiewcy – szubrawca, pokazujesz światu twarz uczciwego człowieka wyrażającego prywatne przekonania. Trzeba się więc pilnować, stale baczyć, z czego masz chleb.
*
Nastał dzień, kiedy i mnie to spotkało. Naraz przestano mnie zauważać, adorować, pić z warg każdą myśl. Nastąpił szarawy i mdły czas: różni tacy odesłali mnie ad acta i powskakiwali na miejsce moich prerogatyw.

Urwały mi się tłuste lata, a tam, gdzie wziąłem się na odwagę i poszedłem odzyskać utracony honor, odmówiono mi najprostszych wyrazów współczucia. Do tego stopnia, że spotkało mnie skandaliczne walnięcie drzwiami w nos i od tej pory mam poważne kłopoty z przetrąconą przegrodą: smarkam na potęgę i tak mnie łupie, że szkoda słów.

Upraszam więc o zajęcie się moim zawodowym cierpieniem. Proszę również o pomoc w wypełnieniu wniosku o przyznanie mi renty.
Odpowiedz
#2
Najlepiej uzasadnione podanie, jakie widziałam Smile
Odpowiedz
#3
...eee, no jakby to powiedzieć... tekst aktualny do bólu, aż miło poczytać.

Problem poruszony przez Autora na sposób bardziej beletrystyczny ujął Pan Marcin Wolski (nadredaktor) w powieści "Noblista". Tak zupełnie na marginesie, w owych rozważaniach trochę brakowało subtelnych rojeń o Nagrodzie Nobla.

Zastanawiam na ile taki "interesujący, skromny wrażliwiec, postać o niebanalnych poglądach", wyjęty z lepkiej medialnej cieczy będzie autentyczny, a na ile będzie to ten sam temat grany na innej trąbce.
Odpowiedz
#4
No stanowczo coś w tym jest.

Jako Technik sceniczny mam okazję oglądania tych tzw. Gwiazd raz w pełnej gali, a dwa w "cywilnym ubranku". Oj jest różnica. Czasem to ich nawet na pierwszy rzut oka nie poznaję Smile
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości