Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Początek...
#1
Jedno z moich pierwszych opowiadań pisane z nudów. Możliwe, że będzie początkiem czegoś większego, najpierw jednak muszę wiedzieć czy to sie do czegoś nadaje.


Wszystko zależało od tej bitwy, co do tego nikt nie miał wątpliwości. Podobnie myślał również Aruwiel, młodziudki, niespełna 18-letni adept zakonu Strażników, który miał poprowadzić do boju armię Zjednoczonych Królestw. Ich przeciwnikiem od stuleci są hordy orków, trolli, smoków i innego piekielnego plugastwa nazywanego przez wielu Pomiotami. Królowie Elfów, Krasnoludów, Ludzi pokładali olbrzymie nadzieje w Zakonie, ponieważ 300 lat wcześniej to właśnie Strażnicy zepchnęli Pomioty w odchłań zapewniając Cardalli możliwość odetchnięcia przed kolejną wojną. Wojna była bowiem tylko kwestią czasu, Orkowie od zawsze chcieli panować na powierzchni i nie ustają w wysiłkach by tego dokonać od ponad 40 pokoleń.
Siedząc na zamarzniętej ziemi Aruwiel rozmyślał nad swoim szkoleniem. Czuł, że jest dobrze przygotowany do walki, coś jednak nie dawało mu spokoju. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać o swoim szkoleniu w Wieży Strażników, o modrerczym treningu, o siedzeniu do rana nad zwojami starożytnej wiedzy i o ceremonii Pasowania na Strażnika. Ta ostatnia była szczególnie trudna, bo wymagała od Adepta zejścia do Pustki, czyli świata Demonów. Tam młodzik otrzymywał od swojego mentora zadanie, które musiał wykonać co do joty. Aruwiel musiał odnaleźć i zabić Strzygę. Jednego z najgroźniejszych przeciwników jaki zamieszkuje Pustkę.
-Na dowód jej śmierci przyniesiesz mi Łzę Alhastry. To klejnot tworzący się na czole Strzygi, gdy ta osiągnie dojrzałość.- Rzekł Theron, nauczyciel Aruwiela
-Dobrze Mistrzu - Odpowiedział młodzian i wyruszył na spotkanie przeznaczenia.

Pustka jest krainą ognia i lawy, więc poruszanie się po niej jest dość niebezpieczne, tym bardziej gdy ma się na sobie ekwipunek ważący prawie 40 kilogramów.
-Zabij Strzygę... zabij Strzygę - Sapał do siebie Aruwiel skacząc z kamienia na kamień przez rzekę lawy - Zabij Strzygę, niech go licho porwie jak ja niby mam to zrobić?! - W pewnej chwili dostrzegł przed sobą dość dużą przestrzeń, na tyle dużą, że możnaby na niej urządzić zasadzkę na potencjalny cel. Kilka sekund później Aruwiel wylądował na stałym gruncie i zaczą się rozglądać.
Nagle usłyszał przeraźliwy dźwięk, coś pośredniego między krzykiem kobiety, a piskiem. Wyciągną miecz z pochwy na plecach i przyją postawę defensywną. Wytężał wzrok wypatrując jakiegokolwiek ruchu i nagle dostrzegł najdziwniejsze stworzenie jakie kiedykolwiek widział;
wyglądem przypominało półnagą kobietę, jednak miało czerwoną skórę i długie szpony, mogące bez problemu pozbawić głowy nieuważnego wędrowca. Na czole miała szkarłatny klejnot, kształtem przypominający diament, a na plecach skórzaste skrzydła.
- Strzyga... - wyszeptał młodzik i zaczął krążyć wokół przeciwnika jak drapieżnik, czekając na odpowedni moment do ataku. Odpowiedziała tylko przenikliwym piskiem i wyprostowała palce, przez co jej szpony zdawały się być jeszcze dłuższe. Sekundę później zaatakowała. Aruwiel nie zdążył zareagować i Strzyga wbiła szpony w jego zbroję, po czym rzuciła nim na sporą odległość. Chłopak ciężko dysząć staną na nogach i ponownie przyją odpowiednią postawę. Demon skoczył na niego, jednak tym razem Adept był szybszy, ostrze jego miecza wykonało dość spore cięcie na boku bestii. Strzyga zawyła z bólu i wściekłości i ponowiła natarcie. Aruwiel starał się parować ciosy, jednak zaciekłość przeciwnika sprawiała, że miał z tym coraz większe problemy. W końcu wyją z saszetki u pasa niewielką fiolkę i rozbił ją u swoich stóp. Demon zaczął się dusić, z czego bezwzględnie skorzystał Strażnik. Jednym płynnym ruchem pozbawił Pomiot górnych kończyn aż do łokci. Bezbronny stwór starał się odlecieć, jednak nie dane mu było tego zrobić, bo gdy tylko wzbił się w powietrze, jego plecy przebił miecz młodego Strażnika.
- Poszło łatwiej niż myślałem - powiedział do siebie młodzik wyciągając sztyletem klejnot z czoła bestii i uśmiechając się triumfalnie.Godzinę później powrócił z Pustki już jako pełnoprawny członek Zakonu, a na jego piersi wisiała Łza Alhastastry, symbol przynależności do wspólnoty.
Z rozmyślań wyrwał go jego przyjaciel, krasnolud Kankorr. Był niższy o głowę od Aruwiela i miał długą czarną brodę, przepasaną warkoczykami, oraz długie włosy związane z tyłu głowy.
- Wstawaj Aruwiel, dali rozkaz do wymarszu - Był wyraźnie podekscytowany, o czym świadczyły niekontrowlowane ruch jego dwóręcznego topora.
- Kankorr?... - Powiedział nieśmiało Aruwiel
- Co jest chłopaku? Wal śmiało z Kankorrem możesz pogadac o wszystkim!
- Myślisz... myślisz, że Sojusz ma jakieś szanse w walce z Pomiotami?
W tym momencie Krasnolud zatrzymał się i popatrzył dziwnie na młodego Strażnika. W jego spojrzeniu widać było troche strachu, troche współczucia i cień irytacji. Nie odpowiedział od razu
- Jasne, jak możesz wątpić? Wystarczy, że będziesz wierzył, że mamy po swojej stronie Opiekunkę.
"Opiekunkę", pomyślał, Aruwiel "Musimy być w na prawde kiepskiej sytuacji skoro ten stary krasnolud zaczyna wierzyć w jakieś antyczne boginie..." Resztę drogi przyjaciele spędzili w milczeniu, a gdy dotarli do namiotu dowódcy, zastali w nim już wszystkich królów oraz, Komendanta Zakonu Strażników, a byłego nauczyciela Aruwiela, Therona.
- Ah, Aruwiel, Kankorr... czekaliśmy na was, siadajcie. - przemówił Król Ludzi Irmo wskazując wojownikom miejsca przy stole zawalonym mapami i planami.
- A więc jak mówiłem, jest nas pięć razy mniej niż Pomiotów, ale jesteśmy lepiej uzbrojeni i mamy pokaźną grupę Magów gotowych nas wesprzeć.
- Tak Theronie, ale nie zapominaj, że w czasie poprzednich ataków Demony używały Smoków - Powiedział Galadron, wódz zjednoczonych plemion Krasnoludzkich.
- Użyjemy przeciw nim strzał z Nifredillem, który powinien skruszyć łuski - odezwał się Elficki władca
- Dobrze zatem, odeślijmy tą zarazę do Pustki i niech Opiekunka ma nas w swojej opiece... - Zakończył Theron i wszyscy opuścili namiot.
Kilkadziesiąt minut później Aruwiel stał obok Therona w pierwszym szeregu wojsk Zjednoczonych Królestw. W ich kierunku zmierzała Armia Pomiotów. Wielu spośród stojących wokół żołnierzy drżało ze strachu, słychać było tylko nierówne oddech mężczyzn czekających na ostateczną konfrontację. I wtedy Theron wystąpił przed szereg;
- Ludzie, Krasnoludy, Elfowie... stoimy przed zagrożeniem, które może przerastać nasze siły, które może sprowadzić na nas ostateczną zgubę, ale nie cofniemy się! Pomioty już nie raz próbowały zdobyć i splugawić te ziemie, ale my zawsze stawialiśmy im czoła.... zrobimy to i tym razem! Pokonamy wroga i strącimy go w nicość z której powstał... my lud Cardalli! - Po tych slowach krzyk euforii wydarł się z gardeł tysięcy mężczyzn, zadzwoniły miecze wyciągane z pochew. Theron uśmiechnął się i wyciągną własny miecz w momencie gdy od Pomiotów dzielił nas jakieś 300 metrów.
- Za Cardallię - Wrzasną i w tym momencie w kierunku wroga poleciała salwa elfickich strzał. Mimo straszliwej siły ognia, Demony nie zatrzymały się i z ubytkami w szeregach nadal maszerowały w stronę armi Zjednoczonych Królestw. Wtem z lewej strony dało się słyszeć słowa w dziwnym języku, wypowiadane jednocześnie przez dużą grupę ludzi. Kilka sekund później olbrzymie magicznie przywołane kule ognia spopieliły kilkudziesięciu członków demonicznej armi.
- Zostawcie coś dla mnie! - Krzyczał szczerze zezłoszczony Kankorr - Ja też chce posmakować krwi Pomiotów!
Aruwiel roześmiał się i założył na głowę hełm, niewiele przez niego widział, ale przynajmniej czuł się bezpieczniej. W prawej ręce trzymał miecz, a w lewej drewnianą tarczę.
- Przygotujcie się! - Krzykną Kankorr unosząc topór, bo żołnierze wroga znaleźli się zaledwie dziesięć metrów od nich. Kilka sekund później rozległ się ogłuszający zgrzyt, gdy zbroje żołnierzy starły się ze sobą i zapanował totalny haos...
Ze wszystkich stron nadlatywały strzały i ogniste kule. Wszędzie dookoła upadali żołnierze obu stron, ranni lub martwi o różnym stopniu okaleczenia ciała. Aruwiel powalał każdego przeciwnika jakiego zobaczył i którego mógł dosięgnąć mieczem, chodź sam też musiał kilkakrotnie zasłonić się tarczą przed nadlatującym ciosem maczugi, czy topora. W pewnej chwili o mały włos nie straciłby głowy, gdyby nie mag, który wyczarował błyskawicę ze swojej laski, dzięki czemu powalił na ziemię kilku przeciwników. Bitwa rozgożała na dobre i trwała prawie dwie godziny. W tym czasie sytuacja Zjednoczonych Królestw stała się rozpaczliwa, pozostali przy życiu żołnierze byli w odwrocie... Aruwiel zobaczył jak jego przyjaciela Kankorra otaczają wrogowie. Walczył dzielnie, ale nie miał szans w starciu z tyloma przeciwnikami na raz... Młody Strażnik chciał ruszyć mu na pomoc, ale zatrzymał go Theron
- Nie pomożesz mu już - Powiedział w momencie gdy Pomioty rozrywały ciało Krasnoluda na strzępy.
- Odwrót! Do twierdzy, wszyscy do twierdzy! - Wyłącznie z chęci zemsty za śmierć przyjaciela Aruwiel pobiegł za dawnym mistrzem. Znaleźli się w jakiejś sali w ruinach zamku w Ostagarze i zabarykadowali wejście. Ranni leżeli po przeciwnej stronie wejścia i byli opatrywani przez magów. Poważniejsze rany leczone były za pomocą magii, inne za pomocą ziół.Ci którzy nie byli ranni nie mieli złudzeń: szanse na zwycięstwo przepadły. Przepadły, ale nie dla Aruwiela...ten postanowił zorganizować, jeden, ostatni desperacki zryw.
- Theronie, skoro nie ma nadzieii, wyjdźmy im na przeciw... stawmy im czoła jak mężczyźni - Mistrz zamyślił się, jednak już po chwili poniósł miecz i dał rozkaz do wymarszu. Pomioty zupełnie się tego nie spodziewały, zaskoczone intensywnością ciosów i ich zajadłością padały jak muchy, praktycznie nie czyniąc strat drugiej stronie. Nie widząc szans na zwycięstwo resztki ich sił rzuciły się do ucieczki.
- Tak jest! I nie wracajcie! - Krzyknął zachwycony Aruwiel wypuszczając mokry od krwi miecz z dłoni. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo jest wyczerpany...
- Wiesz, że i tak wrócą, prawda?- Spytał Theron
- Wiem i będziemy na nich czekali. - Odrzekł powoli Aruwiel kładąc mistrzowi rękę na ramieniu i wpatrując się w zachodzące zimowe słońce...
Odpowiedz
#2
Cytat:Podobnie myślał również Aruwiel, młodziudki, niespełna 18-letni adept zakonu Strażników, który miał poprowadzić do boju armię Zjednoczonych Królestw.
Skoro podajesz jego wiek, to nie ma potrzeby dodawać, że jest młody.

Cytat:To klejnot tworzący się na czole Strzygi, gdy ta osiągnie dojrzałość.- Rzekł Theron, nauczyciel Aruwiela.
Wypowiedź bohatera powinna być od nowej linijki i poprzedzona myślnikiem. Po niej myślnik bez kropki wcześniej i „rzekł” małą literą.

Cytat:Kilka sekund później Aruwiel wylądował na stałym gruncie i zaczą się rozglądać.
ZaczĄŁ.

Cytat:Wyciągną miecz z pochwy na plecach i przyją postawę defensywną.
WyciągnĄŁ, przyjĄŁ. Kolego, opanuj to lepiej, bo wstyd robić takie błędyTongue

Cytat:Na czole miała szkarłatny klejnot, kształtem przypominający diament, a na plecach skórzaste skrzydła.
Miało – bo we wcześniejszym zdaniu jest mowa o stworzeniu.

Cytat:Był niższy o głowę od Aruwiela i miał długą czarną brodę, przepasaną warkoczykami, oraz długie włosy związane z tyłu głowy.
Czy „przepasaną” to na pewno słowo, którego chciałeś użyć? Jakoś tego nie widzę Tongue

Cytat:Był wyraźnie podekscytowany, o czym świadczyły niekontrowlowane ruch jego dwóręcznego topora.
Ruchy.

Cytat:Kilka sekund później rozległ się ogłuszający zgrzyt, gdy zbroje żołnierzy starły się ze sobą i zapanował totalny haos...
Chaos!

Cytat:Wszędzie dookoła upadali żołnierze obu stron, ranni lub martwi o różnym stopniu okaleczenia ciała.
Końcówkę zdania bym sobie darował. Przecież to oczywiste, że nie byli okaleczeni wszyscy co do jednej ranki tak samo.

Cytat:- Theronie, skoro nie ma nadzieii, wyjdźmy im na przeciw...
Nadziei, naprzeciw.

Robisz okropne błędy. Co gorsza, widać wyraźnie, że nie są to przeoczenia – po prostu nie znasz zasad pisowni. Musisz sobie je przyswoić, jeśli masz zamiar cokolwiek pisać.
Dużo do poprawienia jest w kwestii interpunkcji – nie ma przecinków, czasem nawet kropek. Gdzieniegdzie brakuje spacji po znakach interpunkcyjnych.

Jakaś taka jest dziwna tendencja, że jak amator bierze się za pisanie fantasy, to najczęściej w ogóle się do tego nie przykłada... Z moich obserwacji wynika, że ten gatunek jest przez forumowiczów pisany najsłabiej. U Ciebie niestety również jest cienko. Fabuła może i ciekawa, ja tam się nie znam, mnie fantasy nudzi, więc wstrzymuję się od opinii Smile Ale warsztatowo słabo, dużo niedociągnięć, przeoczeń...
Odpowiedz
#3
Jest sporo błędów, ale o tej porze nie chce mi się wypisywać. Trochę i tak wymienił poprzednik Wink Na forum mamy Kącik Literata - polecam. Historia to taka zrzynka z Wiedźmina jak dla mnie, prawie wszystko jest jak tam, tylko Niflgaard jest zastąpiony demonami. Takie moje zdanie, mogę się mylić oczywiście. Aczkolwiek jest w miarę ciekawe, ale warsztat do poprawy.

Pozdrawiam Wink
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#4
Szkoda, że na początku nie zaznaczyłeś, że jest to opowiadanie stworzone w świecie Dragona Age'a. Pustka, armia pomiotów, strażnicy i na końcu Ostagar jednoznacznie wskazuję, że mimo zaczerpnięcia niektórych rzeczy z twórczości Andrzeja Sapkowskiego, jest to fanfick DA. Ogółem to wyszła Ci taka mieszanina tych dwóch światów. Nawet mogłoby być ciekawie, gdybyś nie pisał tak prosto i nie popełniał tylu błędów.
Najgorszą rzeczą, która irytuje mnie najbardziej w młodych autorach, jest to, że gdy dostaną baty za swoje pierwsze opublikowane opowiadanie, zwijają manatki i więcej ich na tym forum nie widzimy. Mam nadzieję, że Ty tak nie postąpisz, tylko będziesz chciał dalej pisać. Mimo iż jest to bardzo trudna i mozolna praca, nie zniechęcaj się.
Ćwicz i dużo czytaj. Tutaj, na Forum, mamy taki Kącik Literata - warto tam zajrzeć, ponieważ można się podszkolić, naprawdę, sam z niego korzystałem.
Według mnie, Twoją najgorszą bolączką są dialogi. Niepoprawny zapis, pachną sztucznością na kilometr. Wczuwaj się w swoich bohaterów, spraw, aby to oni mówili jak Ty, wtedy unikniesz tego zgubnego wrażenia, że wypowiedzi są po prostu sztuczne. Pisz króciutkie scenki. To też dużo pomaga.
I najważniejsze. Przed opublikowaniem tekstu, czytaj go dziesięć razy, dwadzieścia, trzydzieści! Wtedy sam wyłapiesz więcej błędów. Dobrze jest też tak, że po napisaniu opowiadania zostawić go na tydzień, dwa. Gdy po pewnym czasie wrócisz do tekstu, zobaczysz, ile błędów narobiłeś.

Nie zniechęcaj się, pisz i czytaj.
Pozdrawiam
InFlames
Odpowiedz
#5
Dzięki, że nie dostałem od razu bana za taką ilość błędów. Szczerze to nie miałem pojęcia, że jest ich tak dużo. Wiem, że dysleksja nie jest żadnym wytłumaczeniem, są to po prostu moje przeoczenia.

Myślę jednak, że będę pisał dalej... jak znajdę czas Wink
Odpowiedz
#6
Błędy ortograficzne poprawiałem na bieżąco, ale jak jakieś znajdziecie to je tu zamieśćcie. Co do pozostałych to zobaczymy Smile

Bitwa została wygrana, jednak niedobitki Armi Pomiotów wycofały się do sąsiadującej z Ostagarem Elfickiej Puszczy. Theron, wraz ze swoim uczniem Aruvielem i niewielkim oddziałem przeszukują las w poszukiwaniu wroga.
- Bądźcie czujni, Pomioty lubią atakować z zaskoczenia - powiedział Theron poprawiając tarczę na plecach. Żołnierze idący za nim rozglądali się nerwowo wypatrując wroga. Tylko Aruviel szedł spokojnie, gdyby były tu Pomioty, wyczułby je. Szli w całkowitym milczeniu, aż do miejsca gdzie mieli się natknąć na niewielką wioskę Elfów wioskę. Jednak gdy weszli na polankę, ich oczom ukazały się zgliszcza elfickiej zabudowy, a na ziemi leżały zwłoki mieszkańców. Theron podszedł do jednego z ciał i uklęknął przy nim. Wtedy właśnie Aruviel poczuł dziwny wewnętrzny niepokój. To mogło oznaczać tylko jedno...
- Theronie! To pułapka! - wrzasnął w momencie gdy jednego z żołnierzy przeszyła strzała.
- Szyk bojowy! Damy im popalić! - krzyknął Theron wyciągając miecz. Wtedy z Puszczy otaczającej polankę wylały się hordy przeciwników i rozgorzała walka. Pomiotów było dwukrotnie więcej niż Strażników, jednak ci drudzy byli lepiej uzbrojeni i wyposażeni co równoważyło szanse na zwycięstwo.
Nagle na polanę wbiegł Troll, straszliwe ponad trzy metrowe stworzenie o muskularnym ciele, szarej skórze i małej groteskowej łysej główce, do tego wyposażony w maczugę wielkości sporego dębu i ostre kły. Pomiot od razu skierował się prosto na Starego Mistrza, jak bywał przez wielu nazywany mentor Aruviela. Biegł w jego stronę nie zważając na to, że depcze swoich sojuszników. Gdy tylko młodzik spostrzegł, że jego mistrz jest w niebezpieczeństwie, zaczął się przebijać przez Pomioty by mu pomóc. Było już jednak o wiele za późno. Troll chwycił Therona i podniósł go na wysokość swojej ohydnej twarzy, po czym zaryczał przeraźliwie i zacisnął dłoń łamiąć, Theronowi kości i miażdżąc narządy wewnętrzne. Gdy Strażnik przestał się ruszać, Troll cisnął nim o pobliskie drzewo. Jego ciało osunęło się po nim i znieruchomiało leżąc twarzą do ziemi. Aruviel widział całe zdarzenie jakby w zwolnionym tempie, a gdy się ocknął zaczął walczyć z niebywałą wprost zajadłością. Dobiegł do Trolla i wskoczył mu na plecy wbijając sztylet w okolice rdzenia kręgowego. Olbrzymi stwór zaczął się szamotać i ryczeć próbując zrzucić z siebie młodzika. Ten przekręcił sztylet w ranie zadając jeszcze większy ból przeciwnikowi. Następnie zeskoczył na ziemię i wykonał długie cięcie mieczem, tuż pod kolanem Trolla. Ten zachwiał się, zaryczał i gdy próbował dosięgnąć Strażnika zachwiał się i upadł na plecy, aż zadudniła ziemia, a ptaki z pobliskich drzew poderwały się do lotu. Nie dane mu było jednak wstać bo Aruviel natychmiast wskoczył na jego pierś i wbił miecz w jego gardło. Wyczerpany walką z Trollem Aruviel, chwiejnym krokiem podszedł do ciała mistrza i przewrócił je na plecy. Oczywiste było, że Theron nie żyje, ale i tak widok jego ciała, leżącego z pogruchotanymi kośćmi był szokiem dla młodzika. Z jego oczu pociekły łzy, przestało go obchodzić to co dzieje się dookoła, bitwa straciła znaczenie... wszystko straciło znaczenie. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się miecz Pomiotu i dla Aruviela zapadła ciemność.
Nie był to jednak koniec, bowiem Aruviel obudził się kilka godzin później w zupełnie nieznanym miejscu, pachniało w nim ziołami i czymś delikatnym. Gdy Strażnik próbował wstać poczuł nader delikatną rękę na ramieniu i usłyszał nadspodziewanie łagodny, żeński głos:
- Leż spokojnie Strażniku, mocno oberwałeś. - Właśnie wtedy młodzik zdał sobie sprawę, że ma bandaż na oczach i głowie.
- Gdzie jestem? Co się stało? Gdzie są inni?! - Aruviel miał totalny mętlik w głowie
- Spokojnie, jesteś bezpieczny w Kirwall, wiosce Elfów. Nasi łowcy wyciągnęli was niemal spod toporów Pomiotów. Dwóch twoich towarzyszy zmarło od ran, tutaj w obozie. Jesteś jedynym który przeżył, miałeś bardzo dużo szczęścia. - Aruviel zamknął oczy, nie chciał w to wszystko wierzyć, śmierć Therona i pozostałych była dla niego szokiem. Niedługo potem zapadł w bardzo niespokojny, przerywany napadami gorączki sen.


Aruviel spędził w namiocie Elfki jeszcze trzy dni. Zioła i magia sprawiły, że rana zagoiła się niemal całkowicie. Niestety została paskudna blizna biegnąca od kości policzkowej i ginąca w gęstej czuprynie długich czarnych włosów.
Młoda Elfka bardzo dobrze opiekowała się Strażnikiem i jak tylko młodzik poczuł się na siłach zaproponowała, że oprowadzi go po wiosce.
- Nie zdążyłem jeszcze podziękować waszemu ludowi za uratowanie życia.. - powiedział nieśmiało, jednak Elfka mu przerwała.
- To był nasz obowiązek, cieszymy się, że chociaż ty przeżyłeś. - Aruviel prawie jej nie słuchał, był oszołomiony jej urodą i wdziękiem. Dalia, bo tak miała na imię, w istocie była wyjątkowo piękna. Miała długie niemal do pasa, czarne włosy, smukłą elficką sylwetkę i piękne zielone oczy o przenikliwym spojrzeniu. Łuk i strzały, które zawsze nosiła na plecach dodawały jej jakiegoś groźnego charakteru, który pociągał Aruviela.
Nagle Strażnik zdał sobie sprawę, że Dalia patrzy na niego wyczekująco. Widocznie zadała mu jakieś ważne pytanie, gdy jej nie słuchał.
- eee... tak, oczywiście. - Odpowiedział nieśmiało.
- Tak się cieszę, nawet nie wiesz ile to znaczy dla mnie i mojego ludu. Żaden Elf nie został Strażnikiem od ostatniej Plagi! - Powiedziała rzucając mu się na szyję. Aruviel z trudem oparł się pokusie by ją pocałować. Po chwili wypuścili się z objęć i ruszyli w dalszą wycieczkę po osadzie.
Życie w Kirwall toczyło się innym rytmem niż to w miastach ludzi. Elfy to istoty długowieczne, więc nie spieszą się z podejmowaniem decyzji, bo zwyczajnie mają czas na ich przemyślenie. Aruviel, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedział podął najważniejszą decyzję w życiu. Pomimo, że zrobił to praktycznie w ciemno, zgodził się zabrać Dalię ze sobą i wyszkolić ją na Strażniczkę.
O zgrozo...
Wybaczcie pisanie posta pod postem, ale próbuję zwrócić uwagę ogółu forumowiczów na nową część opowiadania. Mam nadzieję lepszą Wink
Odpowiedz
#7
Cytat:Żołnierze idący za nim rozglądali się nerwowo wypatrując wroga. Tylko Aruviel szedł spokojnie, gdyby były tu Pomioty, wyczułby je.
Nie lubię długich zdań, z tego można zrobić dwa.
Cytat:gdzie mieli się natknąć na elficką wioskę. Jednak gdy weszli na polankę, ich oczom ukazały się zgliszcza elfickiej zabudowy
nie lepiej "elfich domów" czy coś w tym stylu? Żeby uniknąć powtórzenia.
Cytat:To mogło oznaczać tylko jedno... Pomioty...
mogło oznaczać też, że się czymś struł. A tak serio, wywal wielokropki i Pomioty, bo to psuje efekt.
Dlaczego troll wielką literą?
Cytat:Aruviel widział całe zdarzenie jakby w zwolnionym tempie, a gdy się ocknął zaczął walczyć z niebywałą wprost zajadłością.
po pierwsze w środku walki przeciwnik na pewno nie pozwoliłby mu tak sobie stać i się przyglądać, chyba że to wyjątkowo tępy i niemrawy przeciwnik, a nie sądzę. Po drugie, dlaczego "ocknął się", skoro raczej nie zasypiał ani nie mdlał?
Cytat: a ptaki z pobliskich drzew poderwały się do lotu.
ja na miejscu ptaków poderwałabym się znacznie wcześniej, nie ryzykując pozostawania w pobliżu źródła hałasu jakim jest walka. Chyba, że walczyli w milczeniu, ale nic o tym nie ma.
Cytat:że ma bandaż na oczach głowie.
hy?

Nadużywasz słowa "młodzik".
Popraw interpunkcję.
Nie przepadam za romansami wszelakimi, nawet w połączeniu z fantasy/SF które lubię. Mam nadzieję, że to będzie albo zabawne, albo straszne Wink
Powodzenia.
Odpowiedz
#8
Większość wytkniętych przez Ciebie błędów została poprawiona, dziękuję za poświęcony czas Smile
Odpowiedz
#9
Już na początku widzę niekonsekwentność...

W części pierwszej piszesz:
(11-05-2011, 21:43)Pixel napisał(a): Podobnie myślał również Aruwiel, młodziudki
zaś w drugiej:
(11-05-2011, 21:43)Pixel napisał(a): Theron, wraz ze swoim uczniem Aruvielem i niewielkim oddziałem przeszukują las w poszukiwaniu wroga.
To w końcu jak?

(11-05-2011, 21:43)Pixel napisał(a): jednak niedobitki Armi Pomiotów wycofały się do sąsiadującej z Ostagarem Elfickiej Puszczy. Theron, wraz ze swoim uczniem Aruvielem i niewielkim oddziałem przeszukują las w poszukiwaniu wroga.
Zobacz, mieszasz czasy. To jest traktowane jako błąd, staraj się tego unikać. Najpierw piszesz przeszły - wycofały, a potem teraźniejszy przeszukują

(11-05-2011, 21:43)Pixel napisał(a): Żołnierze idący za nim rozglądali się nerwowo wypatrując wroga. Tylko Aruviel szedł spokojnie, gdyby były tu Pomioty, wyczułby je.
Myślę, że warto jest wyjaśnić, w jaki sposób Aruviel(Aruwiel?) wyczułby te pomioty. No, ja akurat wiem dlaczego, ale uwierz, że nie każdy grał w Dragon Age'a.

(11-05-2011, 21:43)Pixel napisał(a): - Bądźcie czujni, Pomioty lubią atakować z zaskoczenia - powiedział Theron (,)poprawiając tarczę na plecach.
Przed końcówką -ąc zawsze jest przecinek. Później w opowiadaniu pojawiło się sporo takich błędów, toteż nie wymieniam ich wszystkich, acz tylko jeden.

(11-05-2011, 21:43)Pixel napisał(a): Szli w całkowitym milczeniu, aż do miejsca gdzie mieli się natknąć na niewielką wioskę Elfów wioskę.
Na koniec zadam Ci pytanie, mam nadzieję,że mi odpowiesz. Dodgy

(11-05-2011, 21:43)Pixel napisał(a): po czym zaryczał przeraźliwie i zacisnął dłoń łamiąć, Theronowi kości
Łamiąć?

Widać, że to Twoje początki. Interpunkcja straszliwie kuleje.

Samą akcją nie zbudujesz opowiadania. Napisałem to w pogrubieniu, ponieważ niemal wszyscy nowi autorzy, nie zdają sobie sprawy, jak ważne są opisy. To one budują klimat, zaciekawiają czytelnika. W tym tekście najbardziej brakowało mi opisów. Musi ich być po prostu więcej!

Ćwicz interpunkcję, jak już wspomniałem, bo leży. W Kąciku Literata mamy takie łądne poradniki. Wejdź, warto Wink

Pytanie, o którym wspomniałem wyżej: Ile razy czytałeś tekst przed opublikowaniem?


Pozdrawiam
InF
Odpowiedz
#10
Tak jak zauważył Dis, fantasy na forach traktuje się jak poligon: każdy wszak myśli, że może je napisać i od razu zostanie Sapkowskim. A to tak nie działa. Nie wiem, czy wynika to z tego, że teoretycznie do fantasy nie trzeba jakiejś wielkiej wiedzy (a już na bank nie takiej, jak do sf czy czegoś psychologicznego), ale na bogów. Po kolei:

Fabuła:

Wtórna. Jest heros, co cudem przeżywa, odwieczna walka jest, orkowie i inne stwory jako złe moce są, elfy i ludzie jako dobre też. Sztampa. Przeraża brak kreatywności, wszak nie tylko elfami, trollami, orkami i krasnoludami się żyje. Po drugie: strasznie upraszczasz. Wyprawa mająca potwierdzić męskość bohatera jest śmiesznie krótka, a z twojego opisu wynika też, że banalnie prosta. To samo z bitwą. Zapowiadana na starcie ostateczne, opisana jak potyczka starych bab w supermarkecie. Do tego brakuje miejscami logiki: raz uciekają przed przeważającymi siłami wroga, by zaraz wyjść i te same siły zbić niemiłosiernie. Nie wspomnę już o tym, że dowodzenie w tak ważnej batalii powierzono młokosowi bez doświadczenia. Oby później się nie okazało, że jest on Wybrańcem, o którym mówi prastara przepowiednia, bo to już będzie śmierć tego opowiadania.

Styl:

Chaotyczny i niechlujny. Masz problemy z gramatyką, ortografią i interpunkcją. Źle piszesz dialogi. Opisy są za krótkie i za mało mówią czytelnikowi. Warsztat do poprawy.

Bohaterowie:

Przykro mi, ale to kukiełki. Główny w krótkim odstępie czasu traci przyjaciela i mistrza, mimo to nie przejmuje się tym zbytnio. Nie wiemy o postaciach praktycznie nic, oprócz imienia i rasy.

Podsumowanie:

Raczej słabo. Wymaga poprawek i rozbudowania. Historia schematyczna, ale przynajmniej się przy niej nie ziewa, a to plus. Ciekawie może też wyjść wątek romansu. Sporo pracy przed tobą, jednak najgorzej nie jest.

Ocena: 3/10.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości