22-06-2013, 11:04
Gołębiu - co siedzisz mi na parapecie,
mi - głupie słowo, powszechne na świecie,
stoisz, czekając na przypływ energii,
by polecieć dalej w słonecznej synergii.
W mojej głowie jawią się czasem figury
nieidealne, choć pną się do góry,
sterowane zdalnie przeze mnie w historie,
tam czas nie istnieje, stanowię teorię.
Raz w szachy zagram, to znów kopnę piłkę
jako strażnik dobra, cnoty i wilkiem
jestem przeciwko muskułom z żelaza,
czasami zabawię - wyraźna to skaza.
Cnoty wszelakie, rady w infernecie,
przed publicznością, w programach - wy wiecie,
nie doświadczycie meandrów umysłu
zgiętych w cudzysłów.
Stanąć na szczycie w państwie Platona
i wiedzieć, że nic nie pokona nim skonasz,
dziecko, żona - życie o smaku masła,
ostatnia drzazga - nawet z nią zagrasz!
W skali świata to dużo, lecz twój płomyk malutki
przez moczochmielne trutki i cytrynowe wódki,
zmienia się rytmika wiersza, wręcz gani,
piranii, śpiący oddech piromanii.
Słowo "żyć" kopie w rzyć,
gdy oglądasz monitory.
Kroczysz po ryż, spory sporysz,
świerzbiące ugory.
Tak, gołębiu, zmarnowany w realizmie ten świat cały,
albowiem idealiści tylko płyną w ideały.
Leć gołębiu, leć daleko - lud się chmurzy duży, mały,
nadchodzą stalowe pany, wszystkie karty wyleciały.
Zapisałem tajemnicę
obserwatorem, kibicem,
rozwarty kulawy biceps
z kartką oraz długopisem.
mi - głupie słowo, powszechne na świecie,
stoisz, czekając na przypływ energii,
by polecieć dalej w słonecznej synergii.
W mojej głowie jawią się czasem figury
nieidealne, choć pną się do góry,
sterowane zdalnie przeze mnie w historie,
tam czas nie istnieje, stanowię teorię.
Raz w szachy zagram, to znów kopnę piłkę
jako strażnik dobra, cnoty i wilkiem
jestem przeciwko muskułom z żelaza,
czasami zabawię - wyraźna to skaza.
Cnoty wszelakie, rady w infernecie,
przed publicznością, w programach - wy wiecie,
nie doświadczycie meandrów umysłu
zgiętych w cudzysłów.
Stanąć na szczycie w państwie Platona
i wiedzieć, że nic nie pokona nim skonasz,
dziecko, żona - życie o smaku masła,
ostatnia drzazga - nawet z nią zagrasz!
W skali świata to dużo, lecz twój płomyk malutki
przez moczochmielne trutki i cytrynowe wódki,
zmienia się rytmika wiersza, wręcz gani,
piranii, śpiący oddech piromanii.
Słowo "żyć" kopie w rzyć,
gdy oglądasz monitory.
Kroczysz po ryż, spory sporysz,
świerzbiące ugory.
Tak, gołębiu, zmarnowany w realizmie ten świat cały,
albowiem idealiści tylko płyną w ideały.
Leć gołębiu, leć daleko - lud się chmurzy duży, mały,
nadchodzą stalowe pany, wszystkie karty wyleciały.
Zapisałem tajemnicę
obserwatorem, kibicem,
rozwarty kulawy biceps
z kartką oraz długopisem.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.