- Drinka? - powiedział, podchodząc do niej, siedzącej samotnie przy ladzie baru.
- Borys, co tu robisz? - zapytała, nie odwracając się.
- To, co ty. Przyszedłem się napić.
- Aha, tylko pamiętaj, że na tym kończą się nasze podobieństwa.
- Iga, daj spokój. Napijmy się.
Dziewczyna obróciła się na wysokim krześle i spojrzała niego beznamiętnie.
- Ach, co mi tam. Wiesz, co lubię - powiedziała, a chłopak wezwał barmana skinieniem ręki.
- Czysta, a potem dżin z tonikiem. Dla dwóch – zamówił, siadając przy ladzie. W podziemnym barze panowała nienaturalna cisza, niekiedy tylko przerywana spontanicznymi improwizacjami siedzących na scenie muzyków, pijących przed późniejszym występem. Była wczesna godzina. Irytująco wczesna.
- Pamiętasz, że nic za tego drinka nic nie dostaniesz? - zapytała.
- Czyli nic się nie zmieniło? - odpowiedział pytaniem, a ona pokręciła głową. Chłopak podał jej kieliszek przezroczystej wódki.
- By żyć? - Wzniósł toast.
- To life! - usłyszał jej krystaliczny sopran. - To life...
- L'chaim! - dokończył, a jego bas uniósł się pogłosem po barze, kiedy przechylili kieliszki. Iga syknęła i od razu sięgnęła po dżina z tonikiem.
- Jak życie? - zapytał Borys.
- Nie widać? - Dziewczyna upiła łyk drinka. A potem kolejny. I jeszcze jeden.
- Znów nasz kochany dyrygent zachodzi ci za skórę?
- Jest pieprzonym geniuszem. Zniszczy mnie bez mrugnięcia okiem.
- Jan Jakub każdego z nas może zniszczyć, ale na pewno nie zniszczy ciebie.
- Łatwo ci mówić. Pracujesz dla niego od trzech lat, zna twoją wartość. A mnie może wyrzucić i następnego dnia ustawi się kolejka na to miejsce.
- To nie jest ważne. - Chłopak pochylił się w jej stronę. - Ważne, że wybrał ciebie. Widocznie zobaczył coś, czego inni nie mają. Coś specjalnego. Musisz w siebie uwierzyć.
- Dlaczego, do cholery, wszyscy to powtarzają? - Dziewczyna odsunęła się gniewnie. - To takie beznadziejnie męskie podejście.
- Ej, nie wyładowuj się na facetach! To nie nasza wina, że dziewczyny mają wieczne problemy z poczuciem własnej wartości.
- Jeśli bylibyśmy ciągle zadowoleni z życia, niczego byśmy się nie uczyli. Nie widzisz zależności?
Mężczyzna w odpowiedzi tylko sceptycznie uniósł brwi, a na to kobieta gniewnie uderzyła szklanką o ladę.
- Właśnie o tym mówię! Przez twoje napuszone ego nawet nie rozważysz, że mogę mieć rację!
- Nie mówię, że nie masz. Ale nie przesadzaj, za dużo samokrytyki to niezdrowe.
Dziewczyna syknęła, odwracając się od niego. Borys czekał w milczeniu i cisza stawała się już nie do zniesienia, kiedy jeden z muzyków zaczął grać na saksofonie.
- Słyszysz? - zapytała Iga
- In The Mood, aranżacja Jeffa Tyzika – odparł chłopak, spoglądając na scenę.
- Co myślisz?
- Facet spoko, ale ja jestem bardziej w twoim typie.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Przyspiesza na szesnastkach, rozminie się z orkiestrą, czy tam zespołem, nieważne. Będzie do przodu.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Na tyle, żeby mu to powiedzieć?
Mężczyzna podniósł się z krzesła, ale Iga zatrzymała go, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Okej, jesteś pewien - powiedziała. - A jeśli Jan Jakub powiedziałby ci, że saksofonista zwalnia na szesnastkach i będzie do tyłu, to co byś zrobił?
- Ekhm... - Borys przeczesał ręką włosy. - Pewnie przyznałbym mu rację
- Dokładnie. Uwierzyłbyś mu, bo jest cholernym numerem jeden w Europie. Teraz spróbuj siły analogii i nie pieprz więcej o poczuciu własnej wartości.
- Aha, jest tylko jeden problem. Nieważne, czy on ma rację, czy nie. Ważne, dlaczego ty się tym tak przejmujesz.
Iga dopiła swojego drinka i od razu skinęła na barmana, wystawiając w górę dwa palce.
- On jest najlepszy.
- No to co?
- Żartujesz sobie? Jest najlepszy.
- Myśli tylko o sobie i swoim ego. Sama powiedziałaś.
- I kto teraz zasłania się męskim ego? - Dziewczyna spojrzała na niego triumfalnie. - A jeśli chodzi o Jana Jakuba, to on po prostu wie. Wie wszystko o mnie, o tobie, o każdym nas. I mądrze to wykorzystuje. Kalkuluje każdy swój ruch, każde słowo...
- Iga, facet jest sukinsynem!
- I dokładnie wie, jakim sukinsynem, może właśnie dlatego jest najlepszy! Przyznaj, Borys, on jest po prostu nieziemsko dobry w tym, co robi.
- I co z tego?
- Ty nie chcesz być najlepszy?
Borys wzruszył ramionami, przechylając kieliszek.
- Nie chcesz? W takim razie go nie doceniasz. Twoja strata.
- Nie doceniam, że traktuje ludzi jak psy? Spójrz na siebie. Upijasz się w zamkniętym barze tylko dlatego, że facet zabrał ci solówkę.
- Im bardziej ci zależy, tym łatwiej cię skrzywdzić. Ale mnie przynajmniej zależy. - Iga spojrzała wgłąb swojego drinka, szepcząc to siebie. - Chcę być taka jak on. Chcę być, cholera, nim.
- Może chcesz być z nim?
Dziewczyna poderwała głowę i zastygła w bezruchu, utkwiwszy w nim swój wzrok.
- A więc to tak? - powiedział, kręcąc głową w niedowierzaniu.
- Nic takiego nie powiedziałam.
- Nie musiałaś. Widziałem to w twoich oczach.
- Blefujesz.
- Czy to zaczęło się po tym, jak byliśmy razem, czy w trakcie? A może jeszcze wcześniej?
- Borys...
- Dlatego ze mną zerwałaś? Dla niego?
- Nie, Borys, przestań, to naprawdę nie tak...
- Nie tak? Po prostu zakochałaś się jak uczennica w nauczycielu? Zakazane love story?
- Zamknij się!
- A może było love story z małym happy endem? Przyznaj się, spałaś z nim. Jemu nie mogłaś odmówić, nie? Przecież on jest najlepszy.
Iga wstała z impetem i Borys przez moment myślał, że jej drink wyląduje na jego twarzy.
- Jesteś żałosny – powiedziała, patrząc na niego z góry, i odeszła. Borys wypił jej drinka do dna, po czym poderwał się. Dogonił ją przy drzwiach i zatrzymał, łapiąc ją za nadgarstek.
- Iga, przepraszam.
- Zostaw.
- Masz rację, to było żałosne
- Powiedziałam, zostaw.
- Iga, wybacz mi - powiedział i puścił jej nadgarstek i uniósł ręce do góry, jakby chciał się poddać. Wiedział, że już nie ucieknie.
- Borys, o co ci chodzi, co? Czego ty ode mnie chcesz? - spojrzała na niego na wskroś czujnymi oczami. - Idź wyrwać jakąś blondynkę w prawdziwym barze i daj mi spokój. Wiesz, że nie będę z tobą spała, jeśli tego szukasz, bo ta cała przyjaźń nam najwyraźniej nie wychodzi.
- Może nie chcę ci dać spokoju. - Borys zrobił krok do przodu i sprawił, że cofnęła się pod ścianę. - Może jedyne czego chcę, to żebyś była normalną dziewczyną z normalnymi oczekiwaniami od faceta.
- Zawsze wiedziałeś, jak jest.
- Powiedz mi szczerze, Iga - oparł ręce po obu stronach jej głowy - jemu też byś odmówiła?
Dziewczyna uchyliła się, kiedy przysunął usta do jej twarzy.
- Jeśli starczyłoby mi sił - powiedziała, obracając głowę. Mężczyzna trwał nieruchomo przez moment, a potem odepchnął się od ściany i przystanął dopiero parę gniewnych kroków dalej.
- Nigdy nie oczekiwałem, że będziesz ze mną spać. Po prostu chciałem, żebyś ze mną była. Żebyś mnie kochała.
- Jest jak jest, Borys. Jan Jakub nie ma z tym nic wspólnego.
- Kochasz go?
Dziewczyna otworzyła drzwi. Wzięła głęboki oddech, wdychając świeże powietrze wieczoru.
- Nie, nie kocham – powiedziała, jedną stopą stając na zewnątrz. - On po prostu ma nade mną władzę, tylko jeszcze jej nie wykorzystał.
- Jeśli spróbuje, wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Dzięki, Borys.
- I gratuluję.
- Czego?
- Znalazłaś coś, czego Jan Jakub nie wie. To osiągnięcie.
- Żegnaj, Borys.
- Żegnaj, Iga. Widzimy się na scenie.
- Borys, co tu robisz? - zapytała, nie odwracając się.
- To, co ty. Przyszedłem się napić.
- Aha, tylko pamiętaj, że na tym kończą się nasze podobieństwa.
- Iga, daj spokój. Napijmy się.
Dziewczyna obróciła się na wysokim krześle i spojrzała niego beznamiętnie.
- Ach, co mi tam. Wiesz, co lubię - powiedziała, a chłopak wezwał barmana skinieniem ręki.
- Czysta, a potem dżin z tonikiem. Dla dwóch – zamówił, siadając przy ladzie. W podziemnym barze panowała nienaturalna cisza, niekiedy tylko przerywana spontanicznymi improwizacjami siedzących na scenie muzyków, pijących przed późniejszym występem. Była wczesna godzina. Irytująco wczesna.
- Pamiętasz, że nic za tego drinka nic nie dostaniesz? - zapytała.
- Czyli nic się nie zmieniło? - odpowiedział pytaniem, a ona pokręciła głową. Chłopak podał jej kieliszek przezroczystej wódki.
- By żyć? - Wzniósł toast.
- To life! - usłyszał jej krystaliczny sopran. - To life...
- L'chaim! - dokończył, a jego bas uniósł się pogłosem po barze, kiedy przechylili kieliszki. Iga syknęła i od razu sięgnęła po dżina z tonikiem.
- Jak życie? - zapytał Borys.
- Nie widać? - Dziewczyna upiła łyk drinka. A potem kolejny. I jeszcze jeden.
- Znów nasz kochany dyrygent zachodzi ci za skórę?
- Jest pieprzonym geniuszem. Zniszczy mnie bez mrugnięcia okiem.
- Jan Jakub każdego z nas może zniszczyć, ale na pewno nie zniszczy ciebie.
- Łatwo ci mówić. Pracujesz dla niego od trzech lat, zna twoją wartość. A mnie może wyrzucić i następnego dnia ustawi się kolejka na to miejsce.
- To nie jest ważne. - Chłopak pochylił się w jej stronę. - Ważne, że wybrał ciebie. Widocznie zobaczył coś, czego inni nie mają. Coś specjalnego. Musisz w siebie uwierzyć.
- Dlaczego, do cholery, wszyscy to powtarzają? - Dziewczyna odsunęła się gniewnie. - To takie beznadziejnie męskie podejście.
- Ej, nie wyładowuj się na facetach! To nie nasza wina, że dziewczyny mają wieczne problemy z poczuciem własnej wartości.
- Jeśli bylibyśmy ciągle zadowoleni z życia, niczego byśmy się nie uczyli. Nie widzisz zależności?
Mężczyzna w odpowiedzi tylko sceptycznie uniósł brwi, a na to kobieta gniewnie uderzyła szklanką o ladę.
- Właśnie o tym mówię! Przez twoje napuszone ego nawet nie rozważysz, że mogę mieć rację!
- Nie mówię, że nie masz. Ale nie przesadzaj, za dużo samokrytyki to niezdrowe.
Dziewczyna syknęła, odwracając się od niego. Borys czekał w milczeniu i cisza stawała się już nie do zniesienia, kiedy jeden z muzyków zaczął grać na saksofonie.
- Słyszysz? - zapytała Iga
- In The Mood, aranżacja Jeffa Tyzika – odparł chłopak, spoglądając na scenę.
- Co myślisz?
- Facet spoko, ale ja jestem bardziej w twoim typie.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Przyspiesza na szesnastkach, rozminie się z orkiestrą, czy tam zespołem, nieważne. Będzie do przodu.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Na tyle, żeby mu to powiedzieć?
Mężczyzna podniósł się z krzesła, ale Iga zatrzymała go, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Okej, jesteś pewien - powiedziała. - A jeśli Jan Jakub powiedziałby ci, że saksofonista zwalnia na szesnastkach i będzie do tyłu, to co byś zrobił?
- Ekhm... - Borys przeczesał ręką włosy. - Pewnie przyznałbym mu rację
- Dokładnie. Uwierzyłbyś mu, bo jest cholernym numerem jeden w Europie. Teraz spróbuj siły analogii i nie pieprz więcej o poczuciu własnej wartości.
- Aha, jest tylko jeden problem. Nieważne, czy on ma rację, czy nie. Ważne, dlaczego ty się tym tak przejmujesz.
Iga dopiła swojego drinka i od razu skinęła na barmana, wystawiając w górę dwa palce.
- On jest najlepszy.
- No to co?
- Żartujesz sobie? Jest najlepszy.
- Myśli tylko o sobie i swoim ego. Sama powiedziałaś.
- I kto teraz zasłania się męskim ego? - Dziewczyna spojrzała na niego triumfalnie. - A jeśli chodzi o Jana Jakuba, to on po prostu wie. Wie wszystko o mnie, o tobie, o każdym nas. I mądrze to wykorzystuje. Kalkuluje każdy swój ruch, każde słowo...
- Iga, facet jest sukinsynem!
- I dokładnie wie, jakim sukinsynem, może właśnie dlatego jest najlepszy! Przyznaj, Borys, on jest po prostu nieziemsko dobry w tym, co robi.
- I co z tego?
- Ty nie chcesz być najlepszy?
Borys wzruszył ramionami, przechylając kieliszek.
- Nie chcesz? W takim razie go nie doceniasz. Twoja strata.
- Nie doceniam, że traktuje ludzi jak psy? Spójrz na siebie. Upijasz się w zamkniętym barze tylko dlatego, że facet zabrał ci solówkę.
- Im bardziej ci zależy, tym łatwiej cię skrzywdzić. Ale mnie przynajmniej zależy. - Iga spojrzała wgłąb swojego drinka, szepcząc to siebie. - Chcę być taka jak on. Chcę być, cholera, nim.
- Może chcesz być z nim?
Dziewczyna poderwała głowę i zastygła w bezruchu, utkwiwszy w nim swój wzrok.
- A więc to tak? - powiedział, kręcąc głową w niedowierzaniu.
- Nic takiego nie powiedziałam.
- Nie musiałaś. Widziałem to w twoich oczach.
- Blefujesz.
- Czy to zaczęło się po tym, jak byliśmy razem, czy w trakcie? A może jeszcze wcześniej?
- Borys...
- Dlatego ze mną zerwałaś? Dla niego?
- Nie, Borys, przestań, to naprawdę nie tak...
- Nie tak? Po prostu zakochałaś się jak uczennica w nauczycielu? Zakazane love story?
- Zamknij się!
- A może było love story z małym happy endem? Przyznaj się, spałaś z nim. Jemu nie mogłaś odmówić, nie? Przecież on jest najlepszy.
Iga wstała z impetem i Borys przez moment myślał, że jej drink wyląduje na jego twarzy.
- Jesteś żałosny – powiedziała, patrząc na niego z góry, i odeszła. Borys wypił jej drinka do dna, po czym poderwał się. Dogonił ją przy drzwiach i zatrzymał, łapiąc ją za nadgarstek.
- Iga, przepraszam.
- Zostaw.
- Masz rację, to było żałosne
- Powiedziałam, zostaw.
- Iga, wybacz mi - powiedział i puścił jej nadgarstek i uniósł ręce do góry, jakby chciał się poddać. Wiedział, że już nie ucieknie.
- Borys, o co ci chodzi, co? Czego ty ode mnie chcesz? - spojrzała na niego na wskroś czujnymi oczami. - Idź wyrwać jakąś blondynkę w prawdziwym barze i daj mi spokój. Wiesz, że nie będę z tobą spała, jeśli tego szukasz, bo ta cała przyjaźń nam najwyraźniej nie wychodzi.
- Może nie chcę ci dać spokoju. - Borys zrobił krok do przodu i sprawił, że cofnęła się pod ścianę. - Może jedyne czego chcę, to żebyś była normalną dziewczyną z normalnymi oczekiwaniami od faceta.
- Zawsze wiedziałeś, jak jest.
- Powiedz mi szczerze, Iga - oparł ręce po obu stronach jej głowy - jemu też byś odmówiła?
Dziewczyna uchyliła się, kiedy przysunął usta do jej twarzy.
- Jeśli starczyłoby mi sił - powiedziała, obracając głowę. Mężczyzna trwał nieruchomo przez moment, a potem odepchnął się od ściany i przystanął dopiero parę gniewnych kroków dalej.
- Nigdy nie oczekiwałem, że będziesz ze mną spać. Po prostu chciałem, żebyś ze mną była. Żebyś mnie kochała.
- Jest jak jest, Borys. Jan Jakub nie ma z tym nic wspólnego.
- Kochasz go?
Dziewczyna otworzyła drzwi. Wzięła głęboki oddech, wdychając świeże powietrze wieczoru.
- Nie, nie kocham – powiedziała, jedną stopą stając na zewnątrz. - On po prostu ma nade mną władzę, tylko jeszcze jej nie wykorzystał.
- Jeśli spróbuje, wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Dzięki, Borys.
- I gratuluję.
- Czego?
- Znalazłaś coś, czego Jan Jakub nie wie. To osiągnięcie.
- Żegnaj, Borys.
- Żegnaj, Iga. Widzimy się na scenie.