Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Piractwo, czyli manna z nieba dla korporacji
#1
Kolejna próba.

Piractwo, czyli manna z nieba dla korporacji

Netflix w końcu zawitał w Polsce, jednak ku rozczarowaniu wielu brakuje w nim kilku produkcji, w tym flagowego House of Cards. W tle przewijają się konsultacje społeczne nowelizacji ustawy o piractwie w Anglii, a polski serwis CDA.pl, znany z nielegalnych treści, zapowiada abonament za dostęp do materiałów zgodnych z prawem.

Co się tutaj dzieje?

Piractwo internetowe kwitnie od wielu lat. Sprawa wygląda aż nadto ciekawie w naszym rodzimym kraju. Według badań BSA (Business Software Alliance) 51% oprogramowania w Polsce jest nielegalna. Zapewne większość z nas miała styczność z „spiraconymi” programami – czy to grami, czy to narzędziami. Ludzie pobierają je z różnych powodów. W naszym kraju problem ma prawdopodobnie podłoże finansowe – w końcu są osoby, dla których coroczna subskrypcja Office 365, czy też wydanie minimalnej pensji na chociażby Photoshopa może nie być zbyt łatwe. Oczywiście istnieją zamienniki, jednak chociażby jeden z popularniejszych edytorów grafiki na licencji GNU – GIMP, nie jest tak łatwy jak wspomniany wyżej produkt Adobe oraz nie ma tak dużego feedbacku. Na szczęście sytuacja zmienia się w kwestii takich rzeczy jak filmy, lecz dużo wody w Wiśle upłynie, nim dorównamy Europie, gdzie procent nielegalnego software wynosi około 30%.

Wybieranie nielegalnych treści nie wynika tylko i wyłącznie z braku chęci uiszczenia opłaty. Jako przykład można podać jeden z lepszych seriali ostatnich lat – House of Cards. W trakcie jego premiery nie mieliśmy żadnych możliwości na jego obejrzenie. Sytuację uratowało nieco NC+, oferując serial w ramach usługi VOD. Ograniczenie niby zostało zdjęte, lecz tylko dla abonentów owego operatora telewizji. Kto bowiem będzie zawierać nową umowę, albo rezygnować z obecnej, aby mieć możliwość wykupienia dostępu do tego serialu? Na pomoc ruszyły serwisy z pirackimi kopiami odcinków. Czy Netflix zaczął zawzięcie walczyć z polskimi piratami? Korporacja robiła zamiast tego coś bardzo śmiesznego – blokowała ludzi z państw, gdzie nie było dostępu do usług, którzy poprzez funkcję VPN próbowali zarejestrować się i wykupić (!) abonament jako rzekomi mieszkańcy np. USA. Dlaczego nie zajmowali się usuwaniem nielegalnych kopii? Moim zdaniem powód jest bardzo prosty – w ten sposób zyskali rzesze przyszłych klientów. Gdy Netflix zawitał w Polsce, odzew był ogromny. Teraz pozostaje tylko czekać na uzupełnienie oferty.

Kto pomógł w promocji Netflixa?

Pirackie serwisy. Takim jest chociażby znany doskonale polskim internautom CDA.pl. Znajdziemy w nim pierwszy sezon House of Cards, ale również niesamowite ilości filmów i seriali. Niemal wszystko, czego dusza zapragnie. Ostatnio jednak doszło do ciekawej sytuacji - szefowie portalu zaprezentowali abonament CDA Premium.

„W tym dziale znajdują się materiały dostarczone przez oficjalnych, zweryfikowanych dystrybutorów filmowych, m.in. Horizontal Line, Epelpol, Media Distribution World, Grupa BB Media, Polmedia, Filmoteka Narodowa. Oglądasz legalnie i w najlepszej jakości. Filmy dostępne są z polskim lektorem, a bajki z dubbingiem. Docelowo większość filmów zostanie dodana także w wersji z napisami. Korzystając z CDA Premium wspierasz legalnych dystrybutorów i producentów.”

Już na dzień dzisiejszy biblioteka filmów wygląda pokaźnie. Jednak moją uwagę najbardziej przykuły pozycje „Za darmo” - są dosłownie za darmo, a nie dość tego – znajdziemy w nich takie perełki jak seria Szybcy i wściekli (wszystkie części!) Ip man, 13 dzielnica, czy Wściekłe psy. Jest to swego rodzaju odpowiedź na wejście Netflixa do Polski. Na korzyść oferty CDA przemawia cena – 20 złotych miesięcznie nie jest specjalnie wygórowane. Zwłaszcza, że mamy dostęp do materiałów HD i Full HD. Genialny ruch autorów serwisu – nie dość, że strona ma ogromną popularność (a to na pewno przełoży się na liczbę wykupionych abonamentów oraz oczywiście większy zysk), to jeszcze promuje legalne źródła kultury.

Jednak znajdą się tacy, którzy chcą zysku w sposób mniej przyjazny

Historia z ACTA skończyła się bardzo niekorzystnie dla dystrybutorów walczących jak tylko mogą z piractwem. Jednak znaleźli sobie oni świetną metodę zarabiania na ściąganiu nielegalnych treści. Jak głosi art. 79. Ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych:

1. Uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone,
może żądać od osoby, która naruszyła te prawa:
3) naprawienia wyrządzonej szkody
b) poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione - trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu



Chciałbym przytoczyć kilka sytuacji tzw. Copyright trollingu, jakie miało miejsce chociażby z zamieszaniem w sprawie filmu Wkręceni, a także niedawno z ebookami Harry Potter, gdzie oprócz kancelarii wmieszała się policja. Korporacje zaczęły szukać poprzez IP ludzi pobierających nielegalne treści z Internetu w poszukiwaniu opłat, czasem przekraczających kwoty tysięcy,a nawet milionów złotych, jednak w tym przypadku jest to zrozumiałe. Nie byłoby to skandalem, gdyby nie fakt, że część z ofiar nie pobierała zupełnie nic.

Dla mnie nieuczciwym jest fakt, że ściąga się wysokie opłaty od osób pobierających , a nie udostępniających. Świeżo zamknięty The Pirate Bay ponowił działalność, współtwórca śmieje się prosto w twarz korporacjom, pokazując Kopimachine, generującą milionowe straty i przedstawiającą ułomność prawa autorskiego, a ludzie, których zlokalizować najłatwiej są zmuszani do płacenia. Czy organizacje walczące z piractwem chcą naszego dobra? Czy piraci nie są dla nich manną z nieba?
Odpowiedz
#2
Właściwie warto by się nad tym zastanowić. Z jednej strony durne prawo autorskie. Naprawdę durne, którego szczytem idiotyzmu jest ten tak zwany "zaiks". Nie wiem czy dobrze napisałem.

Z drugiej zaś autorzy i producenci dzieł. Bo to nie jest tak, że opływają w miliony. Literat dostaje pieniążki za napisaną książkę, musi z tego opłacić kredyt, mieszkanie i co tam jeszcze, żeby żyć. Pieniążki zależą od ilości sprzedanych egzemplarzy... To samo tyczy się muzyki. Z racji pracy znam sporo muzyków, którzy nagrywają, starają się z muzyki żyć, no i żyją dosyć skromnie. Zrobienie dobrego filmu (szczególnie fantastyka, wojenne, akcja) też tanio nie kosztuje. Można powiedzieć, że piracąc coś odbiera się chleb biednym dzieciom artysty...

Gdzieś pomiędzy tłustą korporacją a biednym artystą, obraca się średni śmiertelnik, który usiłuje wyżyć za te 1200 złotych i nie dać się ogłupić temu czo serwuje telewizja... Szczególnie jeśli do ośrodków kultury, czy choćby zwykłego kina ma kilkadziesiat kilometrów. Znaczy mieszka tak ja na totalnym zadupiu.

Powiem wprost: Programowania nie piracę, bo z winzgrozą pożegnałem się już dawno. Programy na licencji GNU zupełnie mi wystarczają, a ów GIMP wspomniany w artykule to naprawdę świetny program, tylko trzeba się z nim trochę zaznajomić.

Muszę jednak przyznać, że brak mi dobrej strony z filmami i muzyką, gdzie powiedzmy za 30 złotych miesięcznie miałbym dostęp do porządnych filmów, w tym nowości. Dopłaciłbym jeszcze z dychę, gdyby strona oferowała wypożyczanie ebooków. Nie szkoda by mi było. Powiedzmy 50 zł miesięcznie to niezbyt wygórowana cena za spokój sumienia.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
ZAiKS i ich wybryki to temat na osobny artykuł. Co do literatów - czy rzeczywiście większość tych mniej znanych pisarzy utrzymuje się tylko z pisania książek? Z muzykami temat też jest dość ciekawy. Znam więcej muzyków, którzy dorabiają sobie na weselach i przy dobrej promocji zapewne dałoby się wyżyć nawet z tych weekendowych grań. W środowisku bliskim mojego serca - hip-hopie, jest niemniej ciekawie. Znam takich wykonawców, jak chociażby grupa Patokalipsa, czy raper Oxon, którzy udostępniają kompletnie za darmo swoje utwory. Zaczynali od nagrywania dla zabawy w czasie wolnym od pracy, zaś teraz potrafią utrzymywać się z koncertowania bez żadnych płyt. Fakt, płyty można kupić, jednak jest to raczej gratka dla prawdziwych fanów, którzy lubią fizyki na półce a nie empetrójki na komputerze.
Też chętnie zostawiłbym winzgrozę, ale kierunek technikum oraz konieczność znajomości MS Office zmusza do pozostania. Miło się także gra w najnowsze tytuły. Fakt, GIMP jest niesamowitym programem i funkcjonalnością zbliżony do PS, jednak trudniej uzyskać takie efekty, jakie w PS są dostępne w kilku kliknięciach. Także z ilością tutoriali jest ogromna dysproporcja.

Dystrybucja cyfrowa dopiero kwitnie i myślę, że kwestią najbliższych lat jest powstanie gigantów krajowych w tej dziedzinie. Na razie jednak jest ubogo. Za 35 zł masz HBO GO, co do muzyki masz np. Tidala za darmo w Playu (pytanie, jak to wygląda z procedurami, może wystarczy kupić kartę, aktywować tidala i można SIM wywalić, nie przyglądałem się temu). Deezer, Spotify, Tidal bez promocji są za 20 zł/msc. Z e-bookami już jest niestety gorzej.
Odpowiedz
#4
Znaczy to "weselne dorabianie" znam dość dobrze. Sporo dobrych i świetnie grających muzyków nie wzbrania się wcale przed graniem "do kotleta". Z czegoś trzeba żyć.

Ogólnie to są zagadnienia dość skomplikowane, no i chyba jeszcze się taki nie urodził, który wszystkim by dogodził. Mam jednak nadzieje, że takie internetowe "wypożyczalnie" się upowszechnią.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości