Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pierwszy
#1
Był sobie pojedynek na Mirriel o mistrzu i uczniu. I było sobie drabble, które co prawda pojedynek wygrało, ale nie było takie, jakie być powinno.
Szukając tekstu do wrzucenia, natknęłam się na nie w czeluściach dysku. Poszerzyłam. Mam nadzieję, że marynistyczna drobinka przypadnie Wam do gustu Smile

Pierwszy

Na niebie, ku radości tego cholernego Francuza, migoczą gwiazdy. Do diabła, że też nawigator musi być żabojadem! Na domiar złego, odkąd w tajemniczych okolicznościach jego mapy zaginęły i zostały odnalezione w zęzie, jest jeszcze bardziej upierdliwy. W olinowaniu gwiżdże wiatr, delikatnie kołysząc długim, kolorowym piórem przy kapeluszu kapitana (muszę kiedyś zapytać, jaki to ptak stracił ozdobę). Pełniący wachtę starszy marynarz z namaszczeniem uderza w dzwon pokładowy, przerywając uroczystą ciszę.

Mija pięć lat, odkąd pływam z MacArthurem. Zaczynałem jako młodszy oficer, a dziś… Załoga milczy, ale zakazane, pokreślone bliznami (zdobytymi w walce z tym psim synem, Napoleonem) gęby uśmiechają się dość życzliwie. Uśmiech błyszczy też w oczach mężczyzny, który pokazał mi, jak korzystać z astrolabium* i z którym wspinałem się na top grota. Gdyby nie kapitańska mądrość, zrezygnowałbym już dawno temu, po Karaibach. Starcie z Czarnobrodym zmieniło wszystko, w tym moje romantyczne wywody o wspaniałości żeglowania. Naiwny smarkacz! W tawernach jesteśmy bohaterami, ale to nie do końca prawda. To on wymyślił upiorną zasadzkę na Antylach, kiedy wysadziliśmy dwukrotnie od nas większą fregatę, cudem tylko wychodząc z tego cało. Jest mi ojcem i mentorem na tym bezkresnym, zimnym morzu.

Światło księżyca odbija się od ostrza wręczonej mi z szacunkiem oficerskiej szabli i czuję, dopiero teraz, że naprawdę jestem pierwszym. Niemal po Bogu.


*astrolabium – pomiarowy przyrząd astronomiczny używany w nawigacji do początku XVIII wieku
Odpowiedz
#2
Błędów nie ma, a tekst mnie nie zainteresował.
Dla mnie jest taki sobie, możliwe, że to wina mojego humoru.
Albo tego, że czasem minimum słów nie jest dobrym rozwiązaniem.
Rezygnuję z udzielania się na forum.
Wszystkim, którzy na to zasługują, wielkie dzięki za poświęcony czas i uwagę.
Odpowiedz
#3
Jakoś mi wadzi nagły przeskok po pierwszych trzech zdaniach - tam dość bezceremonialnie, a potem zaczyna się taki ładny język. Drażni. Poza tym - chyba w porządku. Mamy gościa, który trochę popływał i ma się za prawie Boga. Może nie powala, ale prawdziwe w sumie.
Odpowiedz
#4
Hmm to coś mi przypomina mi tu prozę Głowackiego. Ale Głowacki pisze bardziej wulgarnie i z przekąsem. Tutaj mi tego jakoś brakuje. Tak jak Kali jestem zdania, że trochę mnie przynudziło. Może to też wina mojego humoru. Jak byłam na warsztatach na Mazurach z casamundo to właśnie naszym ścisłym punktem było tworzenie narracji. Śmieszne było potem to, że stwierdziliśmy, że jakoś nam ta forma nie leży za bardzo. Po powrocie powstało jednak trochę dziełek literackich. To się przyznam. Blush Muszę namówić tylko tych parę osób na publikację. Ciekawe rzeczy możecie znaleźć na Instytucie Polonistyki.
Odpowiedz
#5
Ładnie napisane. Zgrabnie. Mnie się podobało, mimo wcześniejszych złych opinii. Znaczy wiesz, mnie nie znudziło, bo jest na tyle krótkie, że ledwo zaczęłam czytać, a już skończyłam Tongue

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości