Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pierwsza randka
#1
W domu Kamila panowało zamieszanie. Jego mama w pośpiechu prasowała mu białą koszulę a chłopak szukał reszty galowej garderoby. Zajęło mu dziesięć minut, żeby znaleźć krawat. Pięć na znalezienie spodni i około czterech na buty. Kamil wziął się za czyszczenie i pastowanie skórzanych półbutów.
- Jak to się stało, że zaspałem? Przecież nastawiłem budzik na ósmą.
- Gdybyś wczoraj się przygotował, teraz byłbyś już w drodze do szkoły.
- Oj mamo, wczoraj to z chłopakami musiałem iść na pożegnalną imprezę. Wiesz, że Jarek dzisiaj wyjeżdża na stałe z miasta i nie mogliśmy tego odłożyć.
- Masz jeszcze piętnaście minut. Koszula już gotowa. Wkładaj ciuchy i leć.

Kilka minut później, Kamil kroczył już w kierunku szkoły. Z bukietem kwiatów, które jego mama sama dobrała u kwiaciarki. Zakończenie roku szkolnego było wyniosłym wydarzeniem. Zwłaszcza, że miał zostać absolwentem gimnazjum. Było mu smutno. Nie dlatego, że kończył szkołę. Nie zobaczy się więcej z Jessicą. Dzisiaj to jego ostatnia szansa. Musi zaprosić w końcu dziewczynę na prawdziwą randkę. Jak do tej pory udało mu się nakłonić ją do spotkania w sklepiku szkolnym. Rozmawiali przez pięć minut. Wpatrywał się w nią i chłonął każde słowo, które powiedziała i każde spojrzenie, którym go obdarowała. Pamiętał jak wtedy wyglądała. Czarne, długie i zadbane włosy. Smukła i uśmiechnięta twarz. T-shirt z nadrukiem zespołu AC/DC, czarne obcisłe dżinsy, które podkreślały jej nienaganną figurę. Na nogach trampki. Czy tamte spotkanie można nazwać randką? Kamil uważał, że tak. Jessica jednak traktowała go jak kumpla, choć dawała czasem sprzeczne znaki. Nie miał wyjścia. Dziś musiał wyznać co do niej czuje.
Zapukał do drzwi swojej sali. W odpowiedzi usłyszał zaproszenie. Wszedł i zobaczył, że wszyscy czekają tylko na niego.
- No jesteś wreszcie. – Powiedziała z ulgą pani Grochowska. Wychowawczyni jego klasy i nauczycielka matematyki zarazem.
- Przepraszam za spóźnienie. Po prostu zaspałem.
- W porządku. Siadaj na miejsce. Apel zaczyna się za pięć minut. Zdążę rozdać wam świadectwa. – Po uczciwej wymianie – świadectwo za kwiaty – nauczycielka miała jeszcze dwie minuty na wygłoszenie mowy pożegnalnej.
- Kochani moi. Chciałam wam podziękować za te trzy lata ciężkiej współpracy. Mam nadzieję, że te lata nie pójdą na marne i każdy z was podejmie odpowiedzialne decyzje w swoim życiu. Zaczynając od wyboru szkoły średniej, potem szkoły wyższej a następnie miejsca pracy. Życzę wam szczęścia w życiu i dobrego nauczyciela matematyki w liceum. Dziękuję raz jeszcze i powodzenia. – Grochowska spojrzała na zegar ścienny i dodała – Zbieramy się na apel.

Klasa Kamila szła korytarzem w kierunku sali gimnastycznej. Wszyscy wymieniali się świadectwami i uwagami na temat szkół, do których mają zamiar się dostać. Kamil nie miał jeszcze pojęcia, do jakiej szkoły chce iść. Zastanawiał się nad technikum budowlanym jednak stwierdził, że się nie nadaje na budowlańca. Matka wspominała mu coś o liceum ogólnokształcącym numer piętnaście, które ponoć było prestiżowe i na wysokim poziomie. Chłopak jednak patrząc na swoją średnią ocen, wątpił czy go tam przyjmą.

Na sali gimnastycznej było pełno balonów porozwieszanych przy suficie. Na ścianach wisiały szarfy i pełno sloganów w stylu: „Żegnaj szkoło”, „Wakacje 2004”, „Życzymy szczęścia! – Wasi nauczyciele”. Klasa trzecia D, do której należał Kamil, zajęła już swoje miejsce. Chłopak zaczął wypatrywać Jessicę, jednak nigdzie nie mógł jej znaleźć. Jego skupienie przerwało chrząkanie do mikrofonu. Dyrektorka szkoły, stara, gruba pani Franterska, chciała zacząć mowę. Jej wypowiedzi zawsze były nudne i dłużyły się w nieskończoność. Kiedy dyrektorka mówiła coś o trzecim miejscu w województwie, Kamil zauważył Jessicę siedzącą cztery rzędy przed nim.
- Jarek. – Szturchnął kolegę w ramię. – Jarek. Psst. Stary.
- Co jest?
- Widzę ją. O tam siedzi. – Wskazał palcem na dziewczynę.
- No widzę i co z tego?
- Cholera, muszę z nią zagadać jakoś.
- Przecież nie wstaniesz teraz i nie podejdziesz do niej tak po prostu. Dyra by cię zabiła.
- Wiem, ale mam pomysł. Musisz mi tylko pomóc.
- Ej, ja nie chcę się w to mieszać. Chcę spokojnie i bez nerwów zakończyć ten dzień. Wiesz, że dzisiaj z rodzicami jedziemy do Warszawy.
- Wiem, wiem. Spokojnie nic ci się nie stanie. Musisz tylko skombinować kawałek kartki. Ja długopis mam w kieszeni.
- Co kombinujesz?
- Napiszę jej liścik, że chce się z nią spotkać na korytarzu po zakończeniu apelu.
- Przecież jak któryś z nauczycieli zobaczy jak rzucasz w nią zwiniętą z papieru kulką, to po tobie. I przy okazji po mnie.
- W nikogo nie będę rzucał.
- Ciszej tam. – Usłyszeli głos drugoklasistki, która siedziała tuż za nimi. Chłopcy zignorowali ją i rozmawiali dalej.
- Słuchaj, napiszę, zgniotę w kulkę i podam do przodu. Nikt nie będzie rzucał i nie będzie obrzucany, kumasz?
- Dobra, tylko skąd ja ci wezmę teraz kartkę człowieku?
- Jak dam wam tą cholerną kartkę to zamkniecie się wreszcie? – Teraz już nie mogli jej zignorować. Kamil wziął od dziewczyny kawałek kartki z notesu i napisał: „Hej Jessica. Świetnie wyglądasz! Jak zwykle z resztą. Mam do Ciebie pewną sprawę. Moglibyśmy się spotkać po apelu na korytarzu przy automacie z napojami? Byłbym bardzo wdzięczny. Mam Ci coś ważnego do powiedzenia. Kamil.” Chłopak podał zmiętą kartkę chłopakowi z przodu, ten podał jakiejś pierwszoklasistce a potem Kamil stracił z oczu swoje „gołębie pocztowe”. Nie wiedział czy Jessica dostała wiadomość. Wiedział, że tak czy inaczej poczeka na nią przy automacie.

Stał stremowany jak aktor przed sztuką w której miał wystąpić. Wypatrywał ją z tłumu ludzi, którzy się żegnali, wymieniali numerami telefonów i wpisywali się wzajemnie do swoich pamiętniczków. W końcu zobaczył jak idzie po schodach. Serce zabiło mu szybciej, ciśnienie podskoczyło. Poczuł jak zasycha mu w gardle. Poklepał się odruchowo po kieszeniach, żeby sprawdzić czy ma jakieś drobne na napój. Nie miał. Dziewczyna szła już w jego kierunku, uśmiechając się szeroko. Machnęła mu ręką a on tylko kiwnął głową. Reszta jego ciała była sparaliżowana.
- Hej Kamil. – Objęła go na przywitanie.
- Hej... Eee to przyszłaś?
- No jasne. Już tak prędko się nie zobaczymy co?
- Tak, niestety. Dlatego chciałbym ci coś powiedzieć. I to jest bardzo ważne. – Ze zdenerwowania zacisnął ręce w pięści.
- O co chodzi?
- No więc, ekhm... Chodzi o to, że... Tylko się nie śmiej. Chciałem powiedzieć, że bardzo mi na tobie zależy i eee... Że cię kocham Jessica. – Jego własne słowa zadudniły mu w głowie. Nie wiedział czy powiedział to naprawdę czy tylko mu się zdawało. Skronie, które pulsowały mocno, paliły go. Miał wrażenie, że głowa rozgrzana jest do białości.
- Kamil, te wyznanie... Wiesz, wahałam się czy ja czuję do ciebie to samo i doszłam do wniosku, że... – Chłopak przełknął ślinę wydając z siebie bulgot. – Ja ciebie też Kamil i to bardzo. – W głowie miał już pustkę. Skronie się uspokoiły tak jak i serce. Dłonie miał luźne. Na twarzy pojawił się uśmiech. Kiedy twarz dziewczyny zbliżyła się do jego twarzy, serce przestało mu bić a oczy się zamknęły. Czuł tylko jej wilgotne, miękkie usta.

Kamil miotał się po swoim pokoju w poszukiwaniu komórki. Porozrzucał wszystkie rzeczy z biurka na podłogę. Potem zajął się szafkami z ubraniami. Wszystkie po dokładnym przeglądzie, lądowały na podłodze razem ze sprzętem elektronicznym, zeszytami i książkami.
- Mamo! Nie widziałaś mojego telefonu?
- Boże drogi! – Krzyknęła, kiedy weszła do jego pokoju. – Co ty robisz?
- Szukam telefonu. – Odpowiedział jakby to było oczywiste.
- A sprawdzałeś w kieszeni? – Chłopak rzucił jej spojrzenie mówiące: Nie jestem idiotą mamo.

Wysłał sms do Jessici, że spóźni się pięć góra dziesięć minut. Schował telefon do kieszeni. Tej samej w której był cały czas. Zarzucił plecak na ramię i wyszedł z mieszkania. Popędził na przystanek tramwajowy. Umówił się z Jessicą na pływalnię. Lipiec był bardzo gorący, więc mogli się razem popluskać w zimnej jeszcze wodzie. Chłopak przeszedł przez jezdnię i ruszył w kierunku dziewczyny, która sprawdzała rozkład jazdy.
- Już jestem. Przepraszam za spóźnienie skarbie.
- Nic się nie stało. – Cmok w usta. – Za sześć minut mamy tramwaj. Wzięłam ze sobą coś do jedzenia.
- Ja też. To co, nasza pierwsza prawdziwa randka? – Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko i przytuliła się do niego.
W tramwaju numer siedem, nie było dużo ludzi. Początek sezonu, więc nikt tak naprawdę nie myślał o spędzaniu wolnego czasu na kąpielisku. Po kilku chwilach szli już leśną dróżką w stronę kas. Kasy jednak były zamknięte a na pływalni nikogo nie było. Obok przechodziła jakaś para, która spacerowała po lesie.
- Przepraszam bardzo – zagaił Kamil – dlaczego „Arkonka” jest zamknięta?
- To wy nic nie wiecie? – Zapytał zdziwiony facet.
- No nie za bardzo. Więc?
- Kilka lat temu, chyba osiem, nie pamiętam już, miał miejsce straszny wypadek.
- Jaki wypadek? – Zapytała przestraszona Jessica.
- Jakiś chłopiec się utopił w straszny sposób. Pełno krwi i tak dalej. Ponoć jego głowa pływała w basenie przez kilka dni, bo nikt nie mógł jej wyłowić.
- O ja cię. – Jęknęła dziewczyna.
- Ok., dzięki wielkie. Matko, słyszałaś? Masakra. To co teraz zrobimy?
- Może po prostu pospacerujemy po lesie?
- Co tylko zechcesz kwiatuszku. – Poszli więc szlakiem dla pieszych. Po drodze mijali stawy, na których dryfowały kaczki i łabędzie a nad taflą wody latały waszki. Zatrzymali się przy jednym ze zbiorników i zaczęli karmić kanapkami pływające tam ptactwo. Kiedy skończył im się prowiant ruszyli dalej. Las coraz bardziej gęstniał. Szlak urwał się.
- Może zawróćmy?
- Nie bój się mała. Ze mną nic ci nie grozi. Słyszałem, że gdzieś tutaj są bunkry. Może zwiedzimy jakiś?
- No nie wiem.
- Hej, nie ma się co bać. Niemców już dawno tu nie ma. – Zażartował, jednak dziewczynie nie było do śmiechu. Weszli w głąb lasu i zaczęli szukać jakiegoś starego bunkra. Po chwili Kamil dojrzał jeden. Jakieś dwadzieścia metrów od nich, stało wejście do podziemia. Chłopak przyspieszył kroku.
- Jessica, chodź. Nie ociągaj się. – Błyszczały mu oczy na widok bunkra. Słyszał opowieści o tych podziemnych korytarzach, w których chronili się niemieccy żołnierze.
- Kamil, tutaj jest wielka swastyka.
- To pewnie jakieś gnojki, które popijały tanie wino, namalowały sprejem te ohydztwo.
- Pewnie tak. – Dziewczyna patrzyła chwilę na malunek. – Kamil, proszę cię, chodźmy stąd.
- Nie bój się. Oni pewnie tu nie przyjdą a my możemy zwiedzić te tunele. Trzymaj mnie mocno za rękę to nic ci się nie stanie. – Dziewczyna wahała się jeszcze, ale uległa. Zeszli po starych, zniszczonych schodach jakieś pięć metrów w dół. W środku było ciemno. Kamil wyjął zapalniczkę i oświetlił widok. Na ziemi leżały porozbijane butelki, zużyte kondomy i kilka igieł. Przeszli naprzód kilka metrów, kiedy zapalniczka odmówiła posłuszeństwa.
- Szlag!
- Proszę, zapal ją.
- Nie mogę. Za bardzo się nagrzała. Poczekaj chwilkę. – Spróbował odpalić i udało się. Światło dawało im widoczność na dwa metry do przodu. Na ścianach było pełno namalowanych swastyk, podwójnych ósemek i haseł: Sieg Heil! Kamil na widok malunków ścisnął mocniej lewą rękę Jessici i ruszyli dalej. Korytarz był bardzo kręty. Wędrowali w podziemiach około sześciu minut. W pewnym momencie zapalniczka była już tak rozgrzana, że Kamil ją upuścił.
- Cholera jasna! Skarbie masz zapalniczkę?
- Nie mam. Nie palę przecież. I właściwie nie wiedziałam, że ty palisz.
- Nie palę. Ojciec nauczył mnie, że facet musi mieć przy sobie zawsze trzy rzeczy. Scyzoryk, otwieracz do piwa i zapalniczkę. – Rozległ się trzask, którego echo słychać było w całym tunelu. Dziewczyna pisnęła, zasłaniając dłonią usta. Kamilowi przyspieszyło tętno.
- Co to było? Wynośmy się stąd.
- Hej, ja też się przestraszyłem, ale to pewnie odgłosy z powierzchni. Nie ma się co... – Znów trzask i jeszcze jeden. Jessica chciała wybiec z tunelu, ale uścisk Kamila był mocny. Stali oboje i nasłuchiwali. Jednak trzasków już nie było. Za to w oddali słychać było czyjś głos. Czyjeś zawodzenie?
- Błagam cię spieprzajmy stąd jak najszybciej. – Kamil nic nie powiedział tylko pociągnął dziewczynę za rękę i kroczył przed siebie. Mrok zaczął ustępować słabemu światłu by te mogło po chwili świecić pełną mocą. Na ścianach wisiały zapalone pochodnie. To zmroziło im krew w żyłach. Kto lub co zapaliło w opuszczonym bunkrze pochodnie? Na ścianach zamiast wysprejowanych swastyk, pojawiły się postrzępione flagi właśnie z tym symbolem. Szli bardzo powolnym krokiem by po chwili stanąć.
- Jezu! Widzisz to?! – Krzyknęła Jessica.
- Tak. Co to do kurwy nędzy ma być? – Stali i przyglądali się zwłokom ubranym w oficerski mundur nazisty, które siedziały na spróchniałym krześle przy okutych drzwiach. Trup miał w skroni dziurę a na twarzy zakrzepłą krew. Twarz wykrzywiona w dziwnym grymasie, cała zgniła, patrzyła na nich pustymi oczodołami. Wydawałoby się, że to coś jest martwe, gdyby nie to, że po chwili wyprostowało głowę i zaczęło ruszać ustami. Wydobył się dziwny skrzeczący dźwięk, coś jakby: Halt! Para stała jak wmurowana. Nie mogli się ruszyć ani nic powiedzieć. Strach sparaliżował ich kompletnie. Dopiero kiedy trup wstał i szybkim krokiem – jakby wcale nie był martwy – zaczął iść w ich kierunku, zaczęli wrzeszczeć i pobiegli w stronę wyjścia. Martwy nazista okazał się być bardzo dobrym biegaczem. Złapał dziewczynę swoimi kościstymi, częściowo obdartymi ze skóry rękoma za włosy. Jessica upadła z hukiem na ziemię.
- Jessica!!! – Wrzasnął Kamil. Ta tylko wiła się na ziemi, po której ciągnął ją trup. Oficer spojrzał na chłopaka i poruszył ustami. Słychać było przeciągłe: Sieeeeeeg Heeeeeil. Potem usta trupa ułożyły się w coś na kształt uśmiechu. Kamil próbował uspokoić oddech. Myślał co robić dalej. Scyzoryk. Wyjął go i zaczął biec z wyciągniętym ostrzem w stronę truposza. Ten stanął, przechylił głowę w bok i puścił włosy dziewczyny. Chłopak z wrzaskiem na ustach biegł coraz szybciej, podniósł rękę z nożem wyżej, cofnął ją i kiedy był już u celu, wbił szwajcarskie cacko w czaszkę nazisty. Puścił rękojeść, podszedł do Jessici i pomógł jej wstać. Oboje czekali na rozwój wydarzeń. Ściślej mówiąc czekali aż zmartwychwstały nazista, padnie w końcu martwy. Ten jednak wyciągnął zabawkę z głowy i ruszył w ich kierunku. Z jego płuc wydobył się okropny wrzask. Był rozwścieczony. Zaczęli uciekać. Przebiegli kilka metrów trzymając się za ręce jednak padli na ziemię czując okropny ból w głowie.

Na rozpoczęciu roku szkolnego w placówce do której uczęszczał Kamil i Jessica, panowała cisza. Pani Franterska na boisku szkolnym, przemawiała do uczniów i ich nauczycieli. Mówiła o paradoksie powitania, gdy jednocześnie trzeba kogoś pożegnać. Jej mowa ciągnęła się w nieskończoność a uczniowie ziewali znudzeni.
"The thing that should not be"
Odpowiedz
#2
Cześć!

Cytat: Pięć na znalezienie spodni i około czterech na buty.

Czy to aż tak ważne ile czasu szukał poszczególnych elementów?

Cytat:Nie zobaczy się więcej z Jessicą

Szkoda że amerykańskie imiona wkradają się w polskie realia.

Cytat:Zdążę rozdać wam świadectwa. – Po uczciwej wymianie – świadectwo za kwiaty – nauczycielka miała jeszcze dwie minuty na wygłoszenie mowy pożegnalnej.

Budowa dialogu jest błędna. Po pierwsze w dialogach powinieneś używać myślników — a nie łączników - czy też półpauz –.
Ty używasz dwóch ostatnich w dowolny sposób.

Także w tekście fragment "– nauczycielka miała jeszcze dwie minuty na wygłoszenie mowy pożegnalnej." został przeniesiony do nowej linii co może sugerować początek nowej wypowiedzi.

Także wcześniej:

Cytat:No jesteś wreszcie. – Powiedziała

Po "wreszcie" nie następuje kropka a "powiedziała" z małej literki. Kiedy po wypowiedzi wstawiamy słowo sugerujące "odruch mówienia" nie dajemy kropek. Przykład:

Pomóż mi! — wrzasnął Oleg.
Dzisiaj? — westchnął Adam.

Cytat:...dobrego nauczyciela matematyki w liceum.

Dlaczego liceum a nie technikum czy co tam jeszcze?

Cytat:Grochowska spojrzała na zegar ścienny i dodała

Chyba na zegar na ścianie. Zegar ścienny wcale nie musi być zawieszony.

Cytat:Wszyscy wymieniali się świadectwami...

A co to targ? Raczej nie wymieniali się świadectwami...

Cytat:do których mają zamiar się dostać.

Lepiej jakby mieli zamiar starać się o przyjęcie.

Cytat:Ja ciebie też Kamil i to bardzo.

Tak słodka i denna miłosna historyjka że aż się czytać nie chce. Tutaj prawie połowa tekstu a horroru jak nie było tak nie ma.

Cytat:Skronie się uspokoiły tak jak i serce.

Skronie? Skronie...

Cytat:Wysłał sms do Jessici, że spóźni się pięć góra dziesięć minut.

Czy w 2004 roku każdy gimnazjalista miał telefon komórkowy? Ojj chyba nie bardzo

Cytat:- Ok., dzięki wielkie. Matko, słyszałaś? Masakra. To co teraz zrobimy?

Dlaczego on do niej zwraca się "Matko"?:] Ah i mieszka pół życia i nie wiedział że basem zamknięty? Nigdy na nim nie był? Wcześniej sugerujesz że niewiele ludzi jeździ na pływalnie z początkiem sezonu a prawdę jest że od paru lat nikt tam nie bywa...

Cytat:Światło dawało im widoczność na dwa metry do przodu.

Niesamowita ta zapalniczka. Muszę sprzedać mą latarkę i zakupić taki podpalacz papierosów Smile

Cytat:W pewnym momencie zapalniczka była już tak rozgrzana, że Kamil ją upuścił.

To tak na poważnie? To nadal ten horror? :|

Cytat:Jednak trzasków już nie było

Gdzieś sobie poszły? Może na herbatkę?

Cytat:Martwy nazista okazał się być bardzo dobrym biegaczem.

Komedia normalnie.



Twój tekst jest niestety bardzo słaby. Nieporadnie budowane zdanie. Częste powtórzenia oraz sztywne nędzne opisy. Przez większość tekstu nie ma ani słowa mowy o horrorze czytamy niskiego lotu tekst obyczajowo-romantyczny. Musisz niestety popracować nad każdym z aspektów literatury pięknej.

Wymieniłem tylko krytyczne punkty które w szczególny sposób rzucił mi się w oczy. Tekst niestety ma dużo więcej błędów fabularnych.

Pozdrawiam
Patryk.
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide...


"The Edge... there is no honest way to explain it because the only people who really know where it is are the ones who have gone over."
Odpowiedz
#3
Dzięki za wypersfadowanie błędów Smile Tekst ma już trochę czasu i przyznaję się bez bicia, że przed wrzuceniem go tutaj, nie zredagowałem go.
"The thing that should not be"
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości