Piekło
#1
Duśka napisał(a):(...) powiem, że dosyć niedawno kolega podrzucił mi myśl, nad którą spędziłam z dwójką znajomych bardzo dużo czasu. Nie wierzę Biblii czy słowom kapłanów, a filozofię uwielbiam, toteż doszliśmy do pewnych swoistych wniosków. Mianowicie - co jeśli piekło istnieje na ziemi? Nie pod, w jakimś ogniu. Życie jest sprawą trudną, bardzo trudną. Dla niektórych jest to istna męka. Co jeśli właśnie nasze życie jest już życiem w piekle? Śmierć wtedy nie byłaby końcem - i tu w grę wchodzi poniekąd reinkarnacja - umieramy i rodzimy się na nowo, by po raz kolejny poznać trud życia. I padnie pytanie, co z tymi, którzy są szczęśliwi? No właśnie. A co jeśli niebo i piekło istnieją równorzędnie, przenikają się na ziemi? Dla tych, którzy doświadczaliby życia w "piekle", jego trudów i męki, dostaliby dodatkową karę - przymus patrzenia na tych, którym jest dobrze. To już nie byłaby sama świadomość, że komuś jest lepiej, bo można sobie wmówić, że jest inaczej. Tutaj mielibyśmy dowody przed oczami. Zarówno kary i nagrody byłyby dostosowane do siły przewinień czy "dobrego życia".

Dawno temu napisana wiadomość na innym forum, przypomniało mi się jak Sun napisał o heretyku Grzegorzu.

A co Wy myślicie o piekle?
Odpowiedz
#2
Piekło, jako kraina cierpienia, umiejscowiona gdzieś pod ziemią, pełna ognia i czerwonych diabełków - wymysł.
Tak samo jak Bóg, którego przedstawiano jako mężczyznę z siwą brodą i poczciwym uśmiechem. Oba wizerunki stworzone zostały aby w jakiś sposób zobrazować obydwa zjawiska, a w dzisiejszych czasach śmieszą wręcz. Taka sobie fantazja artystów.
Co do słów, które zacytowałaś wyżej - "Co jeśli właśnie nasze życie jest już życiem w piekle?" - to pewnie jest to dość możliwe, nawet gdyby odnieść się do słów w Starym Testamencie. Według autora pierwsi ludzie zostali zesłani do piekła właśnie. (Rdz 3,16 i 3,19)
nie jestem zupą pomidorową,
żeby mnie wszyscy mieli lubić
Odpowiedz
#3
Piekło to jest miejsce, gdzie nie ma Miłości. Tak powiedział znajomy ksiądz. A gdzie jest Miłość? Patrząc na ludzi, Miłość jest głęboko zakopana w ziemi.
Czasami jesteśmy panami świata, częściej jego cieniem.
Odpowiedz
#4
Uczepię się zwrotu "wizja artystów". Owszem, było to w ten lub podobny sposób przedstawiane, ale sądzę, że raczej jest to obrazek zaczerpnięty z przedchrześcijańskich i wczesnochrześcijańskich wyobrażeń, że tak to określę, ludu, później dopiero podchwycona. Ale my nie o tym.

Nie myślę o piekle jako takim, nie wierzę w nie. Koncepcja nieba i piekła na ziemi, w znaczeniu - kara już za życia. Czy tego już nie było? Nie wiem, nie śledzę specjalnie tych tematów. Ale dla mnie ten pomysł jest trochę dziwny, bo raz: dlaczego świadomość, że ktoś jest szczęśliwy, miałaby być dla mnie karą? Dwa: nikt nie jest szczęśliwy cały czas, to przecież wiadomo. Pomijając już kwestię postrzegania szczęścia, chyba, że chcesz sobie robić offtop w temacie xD .
Odpowiedz
#5
Rozmawiałem z księdzem na temat idei piekła i w ciekawy sposób mi ją wyjaśnił. Otóż piekło to jest stan umysłu, kiedy jest nam źle i chcielibyśmy to zmienić. Powiedziałem, że z taką wykładnią się nie spotkałem i że jest całkowicie sensowna i do przyjęcia. Zapytałem dlaczego z ambony się tego nie mówi? Odpowiedział, że to jest wersja dla przyjaciół, świadomych ludzi. Tak, mam przyjaciela księdza.
Odpowiedz
#6
Co w tym dziwnego, to już z księdzem nie można się przyjaźnić?
Cytat:stan umysłu, kiedy jest nam źle i chcielibyśmy to zmienić
ja to nazywam dołkiem albo lekka deprechą, czy piekło to nie za mocne słowo? Btw w jakim znaczeniu "jest nam źle"?
Odpowiedz
#7
(24-05-2011, 21:54)księżniczka napisał(a): Co w tym dziwnego, to już z księdzem nie można się przyjaźnić?

Można, ale ja jestem agnostykiem. Tacy są nielubiani przez duchownych.
Ten ksiądz jest również filozofem i może dlatego mamy płaszczyznę porozumienia.

Cytat:ja to nazywam dołkiem albo lekka deprechą, czy piekło to nie za mocne słowo? Btw w jakim znaczeniu "jest nam źle"?

Świetnie powiedziane - dołek, deprecha. A jeśli ktoś jest chory na schizofrenie, lub inne psychozy, to porównanie do piekła jest adekwatne.
A ten dołek niech będzie piekła przedsionkiem. Takim liźnięciem diabła.
W jakim znaczeniu? - W każdym, kiedy jest nam źle. Na przykład che się nam płakać, ale nie ze szczęścia.

Odpowiedz
#8
(24-05-2011, 21:18)księżniczka napisał(a): Nie myślę o piekle jako takim, nie wierzę w nie. Koncepcja nieba i piekła na ziemi, w znaczeniu - kara już za życia. Czy tego już nie było? Nie wiem, nie śledzę specjalnie tych tematów. Ale dla mnie ten pomysł jest trochę dziwny, bo raz: dlaczego świadomość, że ktoś jest szczęśliwy, miałaby być dla mnie karą? Dwa: nikt nie jest szczęśliwy cały czas, to przecież wiadomo. Pomijając już kwestię postrzegania szczęścia, chyba, że chcesz sobie robić offtop w temacie xD .

1. Zazdrość. Nigdy nie zazdrościłaś komuś, że jest mu lepiej? Nigdy nie chciałaś mieć takeigo telefonu, sukienki, rodzica, dziadka? Nie wierzę.

2. Nikt nie jest dobry cały czas, co wiąże się z moim ostatnim zdaniem - kara ADEKWATNA do życia.


Odpowiedz
#9
Dlaczego agnostycy są nielubiani? Ateiści rozumiem, ale agnostycy?
(24-05-2011, 22:17)elek napisał(a):
Cytat:ja to nazywam dołkiem albo lekka deprechą, czy piekło to nie za mocne słowo? Btw w jakim znaczeniu "jest nam źle"?

Świetnie powiedziane - dołek, deprecha. A jeśli ktoś jest chory na schizofrenie, lub inne psychozy, to porównanie do piekła jest adekwatne.
A ten dołek niech będzie piekła przedsionkiem. Takim liźnięciem diabła.
W jakim znaczeniu? - W każdym, kiedy jest nam źle. Na przykład che się nam płakać, ale nie ze szczęścia.
Schizofrenia czy inna psychoza to już nie, że "jest nam źle", a choroba, o ile w kontekście stanów psychicznych można mówić o jakichkolwiek normach i "zdrowiu". Owszem, tutaj może być mowa o piekle, zgadzam się.

Duś:
1: Nie bywam zazdrosna o takie bzdety, niemniej rozumiem, o co ci chodzi - jednak w dalszym ciągu nie wiem, dlaczego to kara. Dla mnie zazdrość jest motywująca, więc w efekcie wychodzi mi na dobre.
2: Masz rację, nie spojrzałam na to w ten sposób.
Odpowiedz
#10
(24-05-2011, 22:30)księżniczka napisał(a): Dlaczego agnostycy są nielubiani? Ateiści rozumiem, ale agnostycy?

Ateiści są najgorsi dla księży. Oni są gorsi od innowierców, bo takich można nawrócić na "właściwą" wiarę.
Agnostyk może uwierzyć w Boga, jeśli będzie miał dowody. Właściwie, to jestem wierzący...inaczej.



Odpowiedz
#11
(24-05-2011, 22:30)księżniczka napisał(a): Duś:
1: Nie bywam zazdrosna o takie bzdety, niemniej rozumiem, o co ci chodzi - jednak w dalszym ciągu nie wiem, dlaczego to kara. Dla mnie zazdrość jest motywująca, więc w efekcie wychodzi mi na dobre.
2: Masz rację, nie spojrzałam na to w ten sposób.

I tu wchodzi w grę to, co studiuję. Zazwyczaj jest cel, są środki, ale co najmniej 40% nie ma do nich dostępu, więc ucieka do kradzieży i innych przestępstw. Błędne koło. [Nie, nie mówię, że 40% społeczeństwa to złodzieje]

(24-05-2011, 22:38)elek napisał(a):
(24-05-2011, 22:30)księżniczka napisał(a): Dlaczego agnostycy są nielubiani? Ateiści rozumiem, ale agnostycy?

Ateiści są najgorsi dla księży. Oni są gorsi od innowierców, bo takich można nawrócić na "właściwą" wiarę.
Agnostyk może uwierzyć w Boga, jeśli będzie miał dowody. Właściwie, to jestem wierzący...inaczej.

Twoja wypowiedź nie jest odpowiedzią na zadane pytanie, wręcz przeciwnie. Neguje Twój wcześniejszy post, w którym twierdziłeś, że "tacy są nielubiani". Nie są nielubiani. Jak sam zauważyłeś, agnostyk w żadnym wypadku nie neguje istnienia boga, jednocześnie nie starając się dowieść, że on jednak istnieje.

Księżniczko, odpowiedzią na Twoje pytanie jest:
Nawet agnostyk zadaje trudne pytania. Nierzadko ksiądz, zakonnik czy inny 'czort' nie wie, jak odpowiedzieć. Pytania bywają niewygodne, dlatego agnostycy bywają 'odtrącani', nie są nielubiani, bo mogą być potencjalnymi owieczkami.
Odpowiedz
#12
(24-05-2011, 23:02)Duśka napisał(a): Twoja wypowiedź nie jest odpowiedzią na zadane pytanie, wręcz przeciwnie. Neguje Twój wcześniejszy post, w którym twierdziłeś, że "tacy są nielubiani". Nie są nielubiani.

Moja wypowiedź zawierała skrót myślowy, gdzie pominąłem pewne rozumowanie. No to je uzupełnię: Otóż agnostyk jest nielubiany przez duchownych, ponieważ nie wierzy w ich zapewnieniach o istnieniu Boga. Wszelkie kwestionowanie prawd wiary jest grzechem, nawet śmiertelnym. Po śmierci taki niedowiarek trafia do piekła.
Jest niewielu duchownych skłonnych spojrzeć inaczej, niż mówi doktryna. Przypuszczam, że JPII miał inne spojrzenie na istotę Boga. On był na bieżąco z poziomem wiedzy naukowej i miał stały kontakt z kolegami naukowcami. Doktryna kościelna odrzuca tą wiedzę, ale światli duchowni nie. Przykładem niech będzie Tomasz Więcławski.

Odpowiedz
#13
Jakbym nawet zrobiła kupę na marszałkowskiej, nie dałabym rady odnaleźć tego skrótu. A to co napisałeś teraz, jest w sumie tym, co ja napisałam wczoraj.
Odpowiedz
#14
(25-05-2011, 07:57)Duśka napisał(a): Jakbym nawet zrobiła kupę na marszałkowskiej, nie dałabym rady odnaleźć tego skrótu. A to co napisałeś teraz, jest w sumie tym, co ja napisałam wczoraj.

Ten skrót myślowy polegał na pominięciu odpowiedzi. Ona jest tak oczywista, że nie potrzeba zbytnio nad nią rozprawiać. Definicja agnostycyzmu wszystko wyjaśnia. Jeśli Księżniczka takie pytanie zadała, to uznałem, że jest retoryczne. Rzeczywiście, napisałem podobnie do Twojej wypowiedzi, a to znaczy, że w tym temacie jesteśmy jednomyślni.
A z kupami daj sobie spokój - jeszcze ktoś się na nich wyłoży.
Odpowiedz
#15
Dopóki to nie będę ja, nie będzie mi to przeszkadzać.

Myślę, że u Princessy pytanie wcale nie było retoryczne.

Ale, ale... Odbiegliśmy kilka ładnych kilometrów od tematu rozmowy.



To jak jest u Was z tą wiarą w piekło?
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości