Tytułem wyjaśnienia - naprawdę pracuję nad poprawą swojej interpunkcji, ale przedemną jeszcze długa droga.
Kolejne wybory parlamentarne już za nami. 9 października po rozum do głowy poszło około 49% wyborców, co jest, biorąc pod uwagę wybitną obojętność Polaków wobec wyborów, wynikiem dość satysfakcjonującym opinię publiczną.
Do bitwy o głosy stanęli zarówno starzy wyjadacze, jak nowopowstałe ugrupowania, składające się z, delikatnie rzecz ujmując, niechcianych dzieci większych partii. Jednak obserwując układ sił w zakończonej kadencji, niemal pewnym było, że walka o władzę rozegra się pomiędzy Platformą Obywatelską i jej zażartym oponentem – Prawem i Sprawiedliwością, z wymachującym szabelką Jarosławem Kaczyńskim na czele.
I tak też się stało. Wysokie, aczkolwiek niemiażdżące zwycięstwo odniosła Platforma z wynikiem 39,18% głosów. Na drugim miejscu znalazło się Prawo i Sprawiedliwość, które bazując na swoim żelaznym elektoracie, uzyskało 29,89% poparcia. Żadna niespodzianka.
Spektakularną porażkę zaliczył stary weteran polskiej areny politycznej - SLD, które uzyskało jedynie 8,25% głosów. Grzegorz Napieralski, który przed 9 października grał wyborczą pannę na wydaniu, obnoszący się ze swoją pewnością siebie i spekulujący na temat możliwych koalicji z jego partią, musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci klęski. Niestety pigułka ta, zamiast leczyć, zaszkodziła mu na tyle, że partyjni koledzy podziękowali mu za, skąd inąd, nienajlepsze kierowanie partią przez ostatnie cztery lata.
Gwoździem do trumny SLD po części okazał się także Ruch Poparcia Janusza Palikota, który bez żadnych skrupułów odebrał znaczną część elektoratu Lewicy, uzyskując 10,2 % poparcia i stając się trzecią co do wielkości siłą polityczną w nowej kadencji parlamentu. Ruch Palikota jest obecnie jedną wielką, wyborczą niewiadomą. Miejmy jednak nadzieję, że nie kupiliśmy kota w worku z trefnego importu z Rumunii tudzież z Bułgarii.
Ponoć PJN miał być czarnym koniem tych wyborów. Niestety kierownictwo partii słono się przeliczyło, a czarny koń okazał się cherlawą kobyłą ze znikomym poparciem społecznym. Partia Elżbiety Jakubiak, a do niedawna Joanny Kluzik -Rostkowskiej uzyskała jedynie 2,2% głosów, co zamyka jej drzwi na salę plenarną Sejmu przy Wiejskiej.
Do parlamentu, z wynikiem 8,36% głosów, weszło także PSL, według niegrzecznego dziecka prezesa PiS, Adama Hofmana będące partią ogłupiałych chłopów. I tutaj dygresja, według szeroko pojętej definicji chłopem jest każdy, kto ma na własność ziemię rolną. Panie Hofman, jak pan się wytłumaczy z faktu, że jest pan w posiadaniu kilku hektarów takowej ziemi? Ciekawe.
Po za wielką sceną polityczną znalazły się, oprócz PJN-u, Nowa Prawica Janusza Korwina – Mikke z 1,1% głosów, Polska Partia Pracy – Sierpień’80 z 0,6% poparcia. Po za burtę wypadła także Samoobrona i KW Prawicy.
Podział mandatów w nowej kadencji wygląda następująco: PO – 207 mandatów, PiS – 157, RP – 40, PSL – 28, SLD – 27 i mniejszość niemiecka – 1 mandat. Biorąc pod uwagę wynik Platformy, niemal pewne jest, że ponownie wejdzie ona w koalicję z Ludowcami, gdyż nie ma żadnego powodu rozbijać czegoś, co całkiem sprawnie funkcjonowało w Sejmie przez ostatnie cztery lata.
PiS już w tej chwili zapowiada, że zamierza być silną opozycją wobec PO i pewnie będzie, jednakże wojując ze wszystkimi w pojedynkę, raczej samo od swego miecza zginie niż cokolwiek zdoła przeforsować. I wcale nie pomaga partii fakt, że prezes Kaczyński zapowiedział całkowite zignorowanie w Sejmie Ruchu Palikota, co jest, jak mi się wydaje, oczywistym błędem i czego być może PiS będzie kiedyś żałował. Co do SLD, biorąc pod uwagę słaby wynik, to chyba nie jest to w tej chwili zbyt atrakcyjny koalicjant dla Prawa i Sprawiedliwości.
Reasumując, wiele się po tych październikowych wyborach nie zmieniło. Tusk zostaje u steru, a Kaczyński znów będzie toczył wojnę podjazdową z każdym, kto mu się nawinie pod rękę.
Kolejne wybory parlamentarne już za nami. 9 października po rozum do głowy poszło około 49% wyborców, co jest, biorąc pod uwagę wybitną obojętność Polaków wobec wyborów, wynikiem dość satysfakcjonującym opinię publiczną.
Do bitwy o głosy stanęli zarówno starzy wyjadacze, jak nowopowstałe ugrupowania, składające się z, delikatnie rzecz ujmując, niechcianych dzieci większych partii. Jednak obserwując układ sił w zakończonej kadencji, niemal pewnym było, że walka o władzę rozegra się pomiędzy Platformą Obywatelską i jej zażartym oponentem – Prawem i Sprawiedliwością, z wymachującym szabelką Jarosławem Kaczyńskim na czele.
I tak też się stało. Wysokie, aczkolwiek niemiażdżące zwycięstwo odniosła Platforma z wynikiem 39,18% głosów. Na drugim miejscu znalazło się Prawo i Sprawiedliwość, które bazując na swoim żelaznym elektoracie, uzyskało 29,89% poparcia. Żadna niespodzianka.
Spektakularną porażkę zaliczył stary weteran polskiej areny politycznej - SLD, które uzyskało jedynie 8,25% głosów. Grzegorz Napieralski, który przed 9 października grał wyborczą pannę na wydaniu, obnoszący się ze swoją pewnością siebie i spekulujący na temat możliwych koalicji z jego partią, musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci klęski. Niestety pigułka ta, zamiast leczyć, zaszkodziła mu na tyle, że partyjni koledzy podziękowali mu za, skąd inąd, nienajlepsze kierowanie partią przez ostatnie cztery lata.
Gwoździem do trumny SLD po części okazał się także Ruch Poparcia Janusza Palikota, który bez żadnych skrupułów odebrał znaczną część elektoratu Lewicy, uzyskując 10,2 % poparcia i stając się trzecią co do wielkości siłą polityczną w nowej kadencji parlamentu. Ruch Palikota jest obecnie jedną wielką, wyborczą niewiadomą. Miejmy jednak nadzieję, że nie kupiliśmy kota w worku z trefnego importu z Rumunii tudzież z Bułgarii.
Ponoć PJN miał być czarnym koniem tych wyborów. Niestety kierownictwo partii słono się przeliczyło, a czarny koń okazał się cherlawą kobyłą ze znikomym poparciem społecznym. Partia Elżbiety Jakubiak, a do niedawna Joanny Kluzik -Rostkowskiej uzyskała jedynie 2,2% głosów, co zamyka jej drzwi na salę plenarną Sejmu przy Wiejskiej.
Do parlamentu, z wynikiem 8,36% głosów, weszło także PSL, według niegrzecznego dziecka prezesa PiS, Adama Hofmana będące partią ogłupiałych chłopów. I tutaj dygresja, według szeroko pojętej definicji chłopem jest każdy, kto ma na własność ziemię rolną. Panie Hofman, jak pan się wytłumaczy z faktu, że jest pan w posiadaniu kilku hektarów takowej ziemi? Ciekawe.
Po za wielką sceną polityczną znalazły się, oprócz PJN-u, Nowa Prawica Janusza Korwina – Mikke z 1,1% głosów, Polska Partia Pracy – Sierpień’80 z 0,6% poparcia. Po za burtę wypadła także Samoobrona i KW Prawicy.
Podział mandatów w nowej kadencji wygląda następująco: PO – 207 mandatów, PiS – 157, RP – 40, PSL – 28, SLD – 27 i mniejszość niemiecka – 1 mandat. Biorąc pod uwagę wynik Platformy, niemal pewne jest, że ponownie wejdzie ona w koalicję z Ludowcami, gdyż nie ma żadnego powodu rozbijać czegoś, co całkiem sprawnie funkcjonowało w Sejmie przez ostatnie cztery lata.
PiS już w tej chwili zapowiada, że zamierza być silną opozycją wobec PO i pewnie będzie, jednakże wojując ze wszystkimi w pojedynkę, raczej samo od swego miecza zginie niż cokolwiek zdoła przeforsować. I wcale nie pomaga partii fakt, że prezes Kaczyński zapowiedział całkowite zignorowanie w Sejmie Ruchu Palikota, co jest, jak mi się wydaje, oczywistym błędem i czego być może PiS będzie kiedyś żałował. Co do SLD, biorąc pod uwagę słaby wynik, to chyba nie jest to w tej chwili zbyt atrakcyjny koalicjant dla Prawa i Sprawiedliwości.
Reasumując, wiele się po tych październikowych wyborach nie zmieniło. Tusk zostaje u steru, a Kaczyński znów będzie toczył wojnę podjazdową z każdym, kto mu się nawinie pod rękę.
"Love is not about what you want.
It's about finding happiness for the one of you love."
It's about finding happiness for the one of you love."