Bez zawodu, po przysposobianej obecności w kilku słowach.
W wymiatających sukienkach obrębiłaś lewoskrętną papilarnością,
nieodczytane życie. W nieczułości klisz.
Nawet wczorajszej nocy była burza. Na horyzoncie
ciągłe spawanie w suficie.
Przecieka świt, kolejny dzień. Układam się z echami i nieistotną resztą,
żeby zdążyć z sobą i wyciągnąć cię z tego z punktu repasacji babiego lata.