Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
"Pandemonium"
#1
Dogasające dusze wykonują swój ostatni, agonalny taniec…
Świat śmiertelnych leży pogrzebany pod gruzami dawnej chwały, a demony, niczym sępy krążące nad cuchnącym truchłem, żywią się śmiercią i rozkładem…

Wysoka, ukryta pod czarnym płaszczem postać kroczyła ciemną ulicą, chłonąc zapach skrzepniętej krwi, broczącej ziemię pod jej stopami. Odrzuciła kaptur i rozejrzała się wokół. Był to młody mężczyzna, niezwykle przystojny, o ostrych, może nawet nieco zwierzęcych rysach. W stalowoszarych oczach kryła się dzikość i jakaś osobliwa żądza… - Malujący się przed nim, makabryczny obraz nie wywołał u niego obrzydzenia, wręcz przeciwnie… Jadowity, wstrętny uśmiech pojawił się na jego twarzy na widok grozy, jaką zasiali w mieście jego pobratymcy. Mężczyzna zrobił kilka kroków na przód, po czym przystanął, wpatrując się w leżące przed nim, pozbawione rąk, zakrwawione truchło niemowlęcia. Powoli pochylił się i zanurzył palce w ciepłej jeszcze posoce. Jego ciałem wstrząsną dreszcz, gdy uniósł dłoń i zlizał spływającą po niej ciemną substancję. Następnie wstał, odtrącił nogą zwłoki dziecka i ruszył dalej. Gęste od cuchnącej woni rozkładających się ciał powietrze przeszył cichy jęk…Mężczyzna znów przystanął, nasłuchując, skąd dochodzi ów dźwięk. Jęk powtórzył się, słabszy, jakby wydający go nieszczęśnik z każdą sekundą był bliżej śmierci… Tajemniczy osobnik z nadludzką szybkością ruszył w stronę źródła dźwięku, depcząc po drodze porozrzucane na ulicach, porozrywane na strzępy ludzkie ciała. W końcu jego oczom ukazał się makabryczny widok – do wysokiego drewnianego pala stojącego pośrodku głównego placu przywiązany był zmasakrowany, wciąż jeszcze żywy człowiek… Wyrwano mu ręce i nogi, korpus pokryty był długimi krwawiącymi ranami.
- Skończ to… - wycharczał mężczyzna na widok zarysu ludzkiej postaci. Z jego nosa wyciekła stróżka gorącej krwi.
- Nie psuj zabawy… - warknął przybysz, po czym rzucił się na dogorywającego. Ostre kły błysnęły w ciemności. Chwilę później przebiły się przez spoconą skórę na szyi mężczyzny, który wydał ostatni, krótki jęk, po czym skonał.
Wampir skończył ucztę, głowa trupa opadła bezwładnie na ramiona. Demon poczuł przypływ sił. Jego ciało zaczęło się zmieniać… Pod skórą na plecach coś zafalowało. Chwilę później przebiły się przez nią ciemne skrzydła, oczy błysnęły czerwienią, rysy twarzy wyostrzyły się jeszcze bardziej… Z całej postaci emanowało mroczne, niebezpieczne piękno. Był teraz niezwyciężony. Nie nasycił jednak głodu do końca…Wyruszył, by w Mieście Śmierci odnaleźć kolejną ofiarę… Minął leżący w gruzach ratusz, przeszedł kolejną ciemną ulicę, pełną leżących na bruku, cuchnących zwłok. Niektóre z nich były tak zmasakrowane, że nie sposób było określić, czy jest to ciało kobiety, czy mężczyzny… Pozbawione twarzy… rąk… nóg. Rozerwane na pół… Przebite włócznią, mieczem, czy ostro zakończonym kawałkiem drewna… Ludzkie kości, okryte jeszcze strzępami mięsa… Zewsząd sączyła się krzepnąca już krew… Smród przyprawiał o zawroty głowy… Wampir z lubością przyglądał się tej rzezi…
Po kilku minutach brodzenia wśród trupów dotarł do zrujnowanej świątyni. Witraże w oknach powybijano, wokół, obok ciał zamordowanych kapłanek, leżały porozrzucane, sprofanowane rzeźby, posążki i malowidła przedstawiające ludzkich bogów. Wrota domu modlitwy były całkowicie zniszczone, jedno z potężnych, dębowych skrzydeł leżało w kawałkach na ziemi.
Nagle demon usłyszał cichy zgrzyt, jakby miecz wyciągany z pochwy. Wyostrzone dzięki przemianie zmysły pozwoliły mu natychmiast zorientować się, iż dźwięk dochodził z wnętrza świątyni.. Wampir wyciągnął długi, zakrwawiony miecz, tkwiący w najbliższym truchle. Odczekał chwilę, wpatrując się w ciemność przed sobą. W końcu dostrzegł zarys dwóch postaci… Byli to mężczyźni. Obaj dzierżyli w dłoniach miecze. Wybiegli na zewnątrz i z bojowym okrzykiem rzucili się na piekielnego wysłannika. Ten uchylił się, po czym złapał bliższego z atakujących za gardło i jednym ruchem ręki zmiażdżył mu szyję. Z tętnicy osuwającego się na ziemię trupa trysnęła krew. Drugi mężczyzna spojrzał z przerażeniem na zmasakrowane ciało towarzysza. Wydał pełen furii krzyk, po czym zamachnął się na demona. On jednak był szybszy. Uniósł miecz i wbił go mężczyźnie prosto w serce. Cichy, agonalny jęk wyrwał się z ust konającego. Demon zaśmiał się szaleńczo, po czym podniósł miecz z nabitym nań truchłem tak, że przesunęło się ono po ostrzu, aż do samej rękojeści, brocząc oręż posoką. Następnie wampir podszedł do świątynnej ściany i wbił czubek miecza między dwie kamienne płyty. Miał właśnie zabrać się do uczty, gdy usłyszał kolejny dźwięk, dochodzący z wnętrza budowli. Był to odgłos tłuczonego szkła. Demon przekroczył wrota świątyni. Wewnątrz było dość jasno, paliły się dziesiątki świec. Spojrzał na znajdujący się naprzeciw niego ołtarz i ujrzał skuloną postać, siedzącą na kamiennej posadzce w jego cieniu, już stąd dostrzegł lśniące wokół niej odłamki. Szedł główną nawą, mając zamiar zmiażdżyć czaszkę kolejnej żałosnej istocie. Zmienił jednak zdanie, gdy znalazł się bliżej i widział już wyraźnie kogo ma przed sobą…Przystanął, uśmiechając się lubieżnie.
- Wstań i podejdź tu – rozkazał, drżącej ze strachu, jasnowłosej kapłance.
Dziewczyna była tak przerażona, że bez wahania wykonała jego polecenie. Tkanina, którą przytrzymywała drżącymi dłońmi, by ukryć nagie ciało zsunęła się, ukazując idealne proporcje kobiecego ciała. Wpatrywała się w wampira lśniącymi od łez, błękitnymi oczyma.
- Nie bój się… - szepnął, przyciągając ją do siebie i obejmując w talii. Pochylił się, przesunął językiem po miękkiej skórze od ramienia, aż do delikatnej szyi…Przebił tętnicę i poczuł, jak gorąca, słodka krew wypełnia jego usta, przyprawiając go o dreszcze. Kapłanka krzyknęła cicho. Wampir przytrzymał ją mocniej, by nie osunęła się na posadzkę. Gdy się nasycił, delikatnie pocałował martwe usta, po czym złożył ciało kobiety na ołtarzu.
Opuścił świątynię, wciąż czując w ustach słodycz śmierci. Na wschodnim niebie pojawiła się blada łuna, zwiastując nowy dzień... Który dla ludzi nigdy już nie nadszedł…
Odpowiedz
#2
Bardzo fajna miniaturka. A teraz do rzeczy:

Dogasające dusze wykonują swój ostatni, agonalny taniec…

Trochę przedobrzyłaś, Maro. Takie trochę znikąd to zdanie, zwłaszcza, że reszta tekstu jest bardziej "cielesna" niż "duchowa".

czy jest to ciało kobiety, czy mężczyzny…Pozbawione twarzy…rąk…nóg. Rozerwane na pół…Przebite włócznią, mieczem, czy ostro zakończonym kawałkiem drewna… Ludzkie kości, okryte jeszcze strzępami mięsa… Zewsząd sączyła się krzepnąca już krew…Smród przyprawiał o zawroty głowy…

Pominąwszy brak spacji po wielokropkach, mam tylko jedno zasadnicze pytanie: O co ci do ciężkiej cholery chodzi z tymi wielkokropkami? Big Grin
One sick puppy.
Odpowiedz
#3
Pierwsze zdania są czymś w rodzaju wstępu, takiego miniaturowego prologu i miały być sformułowane w sposób inny, niż reszta tekstu. Pisząc to opowiadanie nie skupiałam się specjalnie na jakiejś oryginalnej fabule, chodziło głównie o stworzenie jak najmroczniejszego nastroju.
A co do drugiej części Twojej wypowiedzi - tu masz rację, z wielokropkami przesadziłam. Wink
Odpowiedz
#4
Hmm... przyjemnie się czytało, jednak nie dopatrzyłam się w tym jekiegoś głębszego sensu. Rzeź i nic więcej.
Odpowiedz
#5
Jeszcze przed samą łapanką mam jedną uwagę: w tekście aż się roi od wielokropków, za dużo ich.

Cytat:W stalowoszarych oczach kryła się dzikość i jakaś osobliwa żądza… - Malujący się przed nim, makabryczny obraz nie wywołał u niego obrzydzenia, wręcz przeciwnie…
Nie rozumiem po co ten myślnik, szczególnie po wielokropku.

Cytat:Malujący się przed nim, makabryczny obraz nie wywołał u niego obrzydzenia, wręcz przeciwnie… Jadowity, wstrętny uśmiech pojawił się na jego twarzy na widok grozy, jaką zasiali w mieście jego pobratymcy.
Za dużo zaimków.

Cytat:Wampir skończył ucztę, głowa trupa opadła bezwładnie na ramiona. Demon poczuł przypływ sił.
Raczej nie mieszałbym tych dwóch pojęć. Albo wampir albo demon.

Cytat:Z całej postaci emanowało mroczne, niebezpieczne piękno.
Jej, jak ja bym chciał poczytać o brzydkim, podłym wampirze pokroju Nosferatu. Teraz moda na pięknych, życie.Sad

Cytat:Nagle demon usłyszał cichy zgrzyt, jakby miecz wyciągany z pochwy. Wyostrzone dzięki przemianie zmysły pozwoliły mu natychmiast zorientować się, iż dźwięk dochodził z wnętrza świątyni.. Wampir wyciągnął długi, zakrwawiony miecz, tkwiący w najbliższym truchle. Odczekał chwilę, wpatrując się w ciemność przed sobą. W końcu dostrzegł zarys dwóch postaci… Byli to mężczyźni. Obaj dzierżyli w dłoniach miecze.
Powtórzenia.

Plusy:
- klimat, otoczenie
- krew i flaki

Minusy:
- dość nieoryginalna postać
- powtórzenia: szczególnie "miecz" i "masakra" we wszelkich odmianach.
- wielokropki

Masz fajne uniwersum, ciężki klimat. Umieścić w nim ciekawsze postaci, pochylić się nad korektą i pousuwać powtórzenia i jak dla mnie byłoby cacy. Póki co główny bohater psuje całokształt.

Średniak - 3/5.

Pozdrawiam!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości