Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pamiętna noc
#1
Kolejne zlecenie nie należało do najłatwiejszych. Nie, nie czułem strachu. Zdążyłem przywyknąć. Mówi się, że takim jak ja obce są ludzkie uczucia, a strach w szczególności. Poza tym, nie samo spotkanie z potworem było w tym wszystkim najgorsze, lecz czekanie. W starym, opuszczonym gospodarstwie nie uświadczyłem niczego na kształt krzesła czy ławki. Zmurszały pień leżący nieopodal stodoły musiał wystarczyć. Wpijał się niemiłosiernie w moją rzyć już od kilkudziesięciu minut. Wypuszczałem z ust obłoki pary, pozbywając się resztek ciepła. A może to duch ulatywał ze mnie po kawałku, tracąc już cierpliwość. Zziębnięte dłonie powoli zaczynały drętwieć, więc po raz kolejny zająłem je sprawdzaniem ekwipunku i broni. Lubiłem mieć pewność, że w odpowiednim momencie zdążę użyć tego, co konieczne. Wszystko było na swoim miejscu - srebrny miecz zatknięty na plecach, jednoręczna kusza, bełty w kołczanie, magiczne napoje w zasięgu ręki.
Siedząc tak w odrętwieniu, po raz kolejny tej nocy spojrzałem na rzekę. Nad jej pomarszczoną powierzchnią wisiał jasny jak pochodnia miesiąc, oblewając niebieską poświatą drzewa, kamienie i cały rozległy krajobraz. Z dalekiego drugiego brzegu wyrastały strzeliste wieże Oxenfurtu, miasta nauki i wiecznej rozrywki, które teraz spokojnie spało, spowite czernią i granatem. Pojedyncze płatki śniegu spadały leniwie na przymarzniętą ziemię. Pomyślałem, że ta nieprzyjemnie zimna noc w dolinie Pontaru mogłaby stanowić idealne tło dla romantycznej ballady. Znałem pewnego barda, który doskonale wiedziałby jak ubrać ją w słowa. Była taka tajemnicza, surowa i naga, zupełnie jak Yen, gdy spała. Wspomnienia przeniosły mnie w stan czuwania.
Około północy wyciszone zmysły obudziła jakaś obca aura. Najpierw poczułem jej obecność. Chwilę później do moich uszu dobiegł delikatny, kobiecy głos. Znałem tę melodię, choć nie pamiętam kiedy ostatnio ją słyszałem.

„W gęstwinie wilk uśpiony leży
Wiatr kołysze nietoperze
Tylko ty jedna nie śpisz, strachem zdjęta
Bo cię dręczy upiór, ghul, wiedźma przeklęta...”[sup]* [/sup]

Niesiony wiatrem głos zdawał się mieć swoje źródło po drugiej stronie stodoły. Podniosłem się i szedłem ku niemu do momentu, gdy ujrzałem smukłą postać, kroczącą niedaleko brzegu i zapatrzoną w mrok. Nie widziała mnie. Minąłem drewniany płot i stanąłem w bezpiecznej odległości. Podniosła z ziemi coś, co przypominało szmacianą lalkę i głaszcząc jej wełniane, sklejone błotem włosy, skończyła nucić kołysankę. Przestrzeń znów wypełniła się szumiącą ciszą.
- Skąd znasz tę melodię? - spytałem. - Rzadko słyszę ją wśród ludzi.
Dziewczyna wyprostowała się, ale nie odwróciła. Upuściła tylko bezceremonialnie kukłę, jak dziecko, które znudziło się zabawką.
- Ludzie nie zawracają sobie głów starymi piosenkami, mają inne zmartwienia - odrzekła.
- Ty jesteś jednym z nich? - Zbliżyłem się o kilka kroków.
Zaśmiała się, odwróciła i spojrzała na mnie niewinnymi oczętami. Była ładna i młoda. Miała drobną, piegowatą twarz o łagodnych rysach. Sięgnęła ręką tyłu głowy, by jednym ruchem rozpuścić rude włosy, które opadały teraz lekko na ramiona.
- Ja? Skąd taki wniosek? - spytała z zalotnym uśmieszkiem i zaczęła odpinać guziki sukienki, odsłaniając blady dekolt.
- Zapłacili mi za ciebie – rzuciłem sucho – więc raczej nie darzą cię miłością.
- Być może - zrzuciła z ramion pelerynę - ale jeszcze żaden człowiek, ani wiedźmin nie odważył się dobrowolnie wyjść mi na spotkanie. - Powoli podchodziła, kołysząc biodrami i rozpinając kolejne guziki. Patrzyłem prosto w uwodzicielskie oczy. Wiedziałem, że jej zdolność zauroczenia działała tylko na ofiary, którymi regularnie się pożywiała. Taka krwawa zażyłość dawała jej całkowitą władzę nad umysłem.
- W takim razie szykuj się na swój pierwszy i ostatni raz, bruxo. - Stałem nieugięty i czekałem na jej ruch. Wiedziałem, co należy robić. Musiała telepatycznie odczytać moje zamiary, bo w ułamku sekundy porzuciła dotychczasową postać, stała się niewidzialna i z prędkością błyskawicy, przemknęła tuż obok mojego nosa. Osierocona sukienka, niczym omdlała dama bezwładnie spłynęła na ziemię. Usłyszałem świst, a silny podmuch powietrza odepchnął mnie lekko w tył. Bruxy potrafiły dotkliwie ranić, a nawet zabijać falą przeraźliwego dźwięku, dlatego w chwili metamorfozy wampirzycy zdążyłem wykonać znak Quen, który wytworzył ochronną barierę. Niewidzialna kula energii otoczyła moje ciało, dzięki czemu uniknąłem miażdżenia żeber i bólu rozsadzającego czaszkę. Co prawda przeżyłbym i bez tego, ale najgorsze było wciąż przede mną. Każdy zaoszczędzony skrawek energii i każda nienaruszona kość były na wagę życia.
Usłyszałem przeciągłe skrzypnięcie. Drzwi stodoły same się uchyliły i zamknęły. A więc wolisz się zabawić w środku - pomyślałem. Takie rozwiązanie dawało mi pewną przewagę. Sięgnąłem po jeden z eliksirów, wyrwałem zębami korek i nie zastanawiając się wypiłem całą zawartość małej buteleczki. Silny skurcz i pieczenie w gardle momentalnie odrzuciły głowę w tył. Czułem jak mikstura rozchodzi się po wszystkich członkach, jak przenika ciało palącą trucizną. Kilka sekund rozrywającego bólu rzuciło mnie na kolana. Z nosa kapnęła kropla czarnej krwi, a stykając się z twardą ziemią, w jednej chwili wyparowała z sykiem. Byłem gotów.
Wszedłem do środka. Wnętrze było dość obszerne i wysokie. Ze ścian wystawało poupychane siano, gdzieniegdzie leżały grabie i widły, a w kącie stał pokaźny, czterokołowy wóz. Trójkątne sklepienie, podziurawione jak dobry ser, wpuszczało do środka snopki księżycowej poświaty. Było cicho, słyszałem tylko swój oddech i brzęczenie wiedźmińskiego medalionu, który z każdym krokiem drżał coraz intensywniej, wykrywając obecność potwora.
Nie mogłem dłużej zwlekać. Odpiąłem z paska pękaty słoiczek z księżycowym pyłem i cisnąłem nim z całej siły o jedną ze stropowych belek. Szkło rozbiło się, a srebrzysty proszek wypełnił wnętrze stodoły. Jego drobinki połyskiwały jak miliony mikroskopijnych świetlików, wyłaniając z nicości zarys pokracznej sylwetki, przyczajonej pod dachem. Zdemaskowana Bruxa zeskoczyła szybkim susem na ziemię i wydając przenikliwy wrzask, rzuciła się na mnie. Chciała zadać cios ręką, ale w porę zablokowałem go mieczem. Odskoczyła, a ja, nie czekając na kolejny ruch wampirzycy, próbowałem przeciąć ją w pół. Zrobiła unik, nienaturalnie odchylając się do tyłu. Po kilku nieudanych ciosach, postawiłem na element zaskoczenia i z całej siły wycelowałem ćwiekowaną pięścią w miejsce, gdzie pod mieniącym się pyłem ukrywała szpetny policzek. Najwyraźniej mocno ją to wkurzyło, bo porzuciła niewidzialną zasłonę i stanęła przede mną wyraźna i naga, w całej swej brzydocie. Wrzasnęła tuż przed moim nosem, ukazując dwa rzędy nierównych, ostrych zębów. Oczy miała zasnute mętną błoną. Jej odrażający wygląd nie kończył się jednak na demonicznej twarzy. Była niesamowicie chuda. Trupio blada skóra uwidaczniała żebra, mostek i miednicę. Jędrne piersi, którymi kusiła przed metamorfozą, dyndały teraz jak skarpety wypełnione do połowy grochem. Cała jej postać była makabryczną karykaturą kobiety.
Nie przestraszyłem się jej wrzasku, nie drgnąłem. Ale już chwilę później poczułem jak długie, ostre pazury przecinają w poprzek mój brzuch. W odruchu obronnym chwyciłem zmorę za gardło i cisnąłem nią z impetem o podłogę. Siła uderzenia uniosła chmurę kurzu. Dźgnąłem mieczem, ale ten zamiast w potwora, wbił się w ziemię. Bruxa zniknęła. Dopiero teraz do mózgu dotarł sygnał o bólu. Zacząłem się lekko zataczać, wziąłem kilka głębszych oddechów, ale nie mogłem sobie pozwolić na rozproszenie. Wiedziałem, że zaraz znów zaatakuje. Po chwili złowróżbnej ciszy zorientowałem się, że przeciwległego końca stodoły leci na mnie coś dużego. W ostatnim momencie złożyłem palce w znak Igni, wytwarzając sferę ognia, która rozszerzyła się w mgnieniu oka, roztrzaskując duży wóz. Kawałki drewna z trzaskiem rozleciały się na wszystkie strony. W tym samym momencie z powrotem doskoczyła do mnie bruxa. Byłem na tyle osłabiony raną w brzuchu, że ugiąłem się pod nieprawdopodobnie silną ręką potwora i pozwoliłem sobie wytrącić miecz. Jego brzęk rozbrzmiewał w uszach jak lament porażki. Przyjąłem kilka ciosów w twarz i pod żebra, a potem poczułem, że lecę kilka metrów i upadam niczym ta szmaciana lalka. Oszołomiony bólem i przenikliwym piskiem zmory, podniosłem się resztkami sił. Ale nie zdążyłem wykonać kolejnego znaku, bo już czekała za moimi plecami. Znów była niewidzialna. Jedną ręką przytrzymując moje ramię, a drugą odchylając głowę w bok, wgryzła się w wiedźmińską szyję. Żeby odwrócić uwagę od bólu, skupiłem się na odgłosie rozrywanych mięśni. Czekałem aż wypije odpowiednią ilość czarnej krwi, po czym odepchnąłem ją i upadłem.
Stanęła naprzeciw, wyprostowana, dumna i wydała z siebie triumfalny wrzask, po raz kolejny ukazując koszmarne uzębienie. Powoli podchodziła do mnie, a szpetna twarz zdawała się uśmiechać z pogardą. Nie podnosiłem się. Uciskając rozerwaną szyję, cierpliwie czekałem na to, co miało za chwilę nastąpić. I doczekałem się. Na gębie bruxy pojawiało się zdziwienie na przemian z przerażeniem. Stwór, którego przez wieki nikt nie zdołał pokonać, chyba po raz pierwszy w życiu poczuł zagrożenie. Jego ciałem zaczęły szarpać drgawki, a spod skóry wyłaniały się kolejno nabrzmiałe, ciemne żyły wypełnione moim eliksirem. Buzował i panoszył się jak niechciany gość. Wykorzystałem ten moment słabości, wstałem i podchodząc kilka kroków uczyniłem najprostszy, ale jakże niezawodny znak Aard. Moc telekinetycznej energii uderzyła potwora, zgięła w pół i odrzuciła na kilkanaście kroków, wprost w worek wypełniony ziarnem. Złote kuleczki rozlały się pod nogami maszkary. Podniosła się i zaczęła biec w moim kierunku. Jednak oszołomiona nie zauważyła miecza w mojej dłoni. Uniosłem go i wydając wściekły okrzyk, szybkim cięciem z góry świsnąłem tuż obok potarganych kłaków, odcinając lewą rękę. Smolista posoka trysnęła w powietrze, niczym błoto spod kół. Postać wygięła się z krzykiem w nienaturalnej pozie i wtedy dołożyłem głęboki cios w brzuch, tuż poniżej piersi. Wiła się przez chwilę po ziemi jak ohydny robal, po czym zaczęła pokracznie uciekać w kierunku otwartych drzwi, wykorzystując do tego wszystkie kończyny, jakie jej jeszcze zostały. Byłem już spokojny. Wiedziałem, że za chwilę zdechnie. Ale musiałem mieć pewność, że nie uderzy w ostatnim odruchu rozpaczy. Zatknąłem miecz na plecach i sięgnąłem po kuszę. Bruxa przeczołgała się przez drzwi i była już na zewnątrz, gdy w chudy bok wbił się bełt, a za chwilę drugi, tym razem blisko wystającego kręgosłupa. Pokonała jeszcze kilka metrów, aż w końcu znieruchomiała. Wypuściłem z dłoni kuszę i walcząc z bólem, chwiejnym krokiem podszedłem do swojej ofiary. Leżała tuż pod płotem. Położyłem się obok i spojrzałem na nią. Znów była piękna, nie licząc miejsca po odciętej ręce i bełtów sterczących z dziurawych pleców. Leżała na brzuchu, naga i bezbronna w swojej dziewczęcej postaci. Ostatnimi siłami poruszała bladą nogą. Patrzyła w moją stronę, ale nie na mnie. W zielonych, nieobecnych oczach malował się strach przed nicością, a po piegowatym nosku płynęła łza. Wreszcie drobna twarz zamarła, by już nigdy nie ujrzeć słońca.
Przewaliłem się na plecy i utkwiłem wzrok w wędrujących chmurach. Płatki śniegu, gałęzie drzew, przelatujące nietoperze - wszystko powoli zaczynało tracić ostrość. Pogrążyłem się w niebycie, a po głowie wciąż tłukła mi się stara kołysanka.

"Ptaki milkną o zachodzie
Śpi już bydło w zagrodzie
Tylko ty jedna nie śpisz, strachem zdjęta
Bo wiedźmin cię dopadnie i spęta
Za trzos złota obetnie główkę, rączęta
Pokroi na kawałki, na okruszki
Nie zostanie nic z mej duszki
Przyjdzie wiedźmin i cię zje, zje cię całą"[sup]* [/sup]



* Cytaty pochodzą z trailera "Pamiętna noc", na podstawie którego powstał ten tekst: https://www.youtube.com/watch?v=aLZuev7WCEc
Odpowiedz
#2
snopki księżycowego blasku - Te snopki trochę mi nie pasują.

No cóż. Trochę to opowiadanie podobne do prozy Sapkowskiego z dawniejszych dobrych czasów. Zapewne, gdybym na to gdzieś tam trafił przypadkiem, mógłbym się nabrać, że to któreś z jego mniej znanych, albo niepublikowanych opowiadań. W zasadzie (jeśli chodzi o inspirację) widzę tu zlepek trzech conajmniej jego opowiadań. Przynajmniej tak mi się wydaje, że nimi sugerowali się twórcy trailera.
W Tym akurat opowiadaniu, nie mówiłbym nawet o inspiracji, ale o "skórze żywcem zdjętej" z owego trailera. No ale przyznać Ci muszę że całkiem elegancko poruszasz się w tym uniwersum, a ja dawno nie widziałem na naszym forum klasycznego "wiedźmińskiego" opowiadania.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Dzięki Gorzki.
Tak, skóra żywcem zdjęta, bo to miał być dokładnie ten sam obraz, tylko malowany słowem. Dostałam takie zadanie od znajomego Smile
Tekst kołysanki przestrzegającej małe upiorki przed wiedźminami musiałam zacytować, bo mnie strasznie zauroczyła, no i jest w niej ten smaczek...

Pozdrawiam Angel
Odpowiedz
#4
No to jak takie miałaś zadanie, to wyszło bardzo dobrze. Co najmniej na piątkę z plusem. Kołysanka jak najbardziej uzasadniona.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Przyciągnęła mnie tematyka opowiadania, zatrzymała konsekwencja i spójność, urzekła plastyczność opisów. Przy końcu chciało się, żeby opowiadanie ciągnęło się jeszcze dalej i dalej.

Co do drobnych poprawek. Nie umiem arbitralnie rozstrzygnąć co jest poprawne, lub jak byłoby poprawne. Mogę za to zaoferować moje skromne zdanie i odczucie, dlatego sugestii kilka się znajdzie. Co do Ciebie przemówi, to weźmiesz, co Ci się nie spodoba, to zignorujesz.

W zasadzie jedyną naprawdę istotną rzecz zostawiam na koniec.

Wstawiłbym zdanie "Znałem pewnego barda, który doskonale wiedziałby jak ubrać ją w słowa." przed zdanie o Yennefer, bo inaczej ktoś nieuważny może odnieść wrażenie, że ubierana będzie śpiąca czarodziejka a nie noc.

Ja przeniesienie na chwilę (w stan czuwania) odczytał bym w ten sposób, że za moment coś się stanie. Jeśli dzieje się dopiero około północy to wyciąłbym "na chwilę". Nie jest co prawda jednoznacznie określone, że minęło dużo czasu, ale mimo wszystko odniosłem wrażenie, że nie chwila.

Taka drobnostka:
"Wstałem i szedłem ku niemu do momentu (...)"
Tu się czepiam, i wiem, że się czepiam, i możesz to śmiało zignorować, ale jakoś bez tego szczegółu ciągłość wydaje mi się zaburzona. W jednej chwili siedzi i słucha a w drugiej już idzie ku głosowi po drugiej stronie stodoły. Ot, taki drobiazg.

"stała się niewidzialna i z prędkością błyskawicy, przemknęła tuż obok mojego nosa."
Zakładam, że przecinek wkradł się przez przypadek?

"Usłyszałem świst, a silny podmuch powietrza odrzucił mnie lekko w tył."
Jeśli lekko, to raczej powiedziałbym "odepchnął" niż "odrzucił". Co prawda podmuch był silny, ale to tylko powietrze.
No nic, zdecydujesz sama.

"Niestety znałem to z doświadczenia, (...)"
Nie wiem czy określenie "to" jest tutaj odpowiednie, bo w poprzednim zdaniu była mowa o zabijaniu przez bruxę. Co prawda można powiedzieć, że wiedźmini znają bycie zabitym z doświadczenia, ale rzuć na to okiem jeszcze raz i zdecyduj.

"zdążyłem wykonać znak Quen, który wytworzył wokół mnie tarczę. Powstrzymał on dźwięk (...)"
Ponownie. Wiadomo o co chodzi, ale osobiście zasugerowałbym wersję "Powstrzymała ona dźwięk" (ta tarcza, którą wytworzył znak) a nie "Powstrzymał on dźwięk" (ten znak). Tylko dlatego, że ostatnią rzeczą o której była mowa była tarcza a nie znak. Ale to znów drobiazg.

"bólu rozsadzającego mózg."
Rozsadzana byłaby raczej czaszka.
(Rety, nie wiem czy przystoi mi się tak czepiać... Huh )

"Każdy zaoszczędzony skrawek energii"
To prawda, że energia jest skwantowana. Jednak obawiam się, że nie w skrawkach. Słowo skrawek zbyt mocno kojarzy mi się z jakiegoś rodzaju materiałem. Może "Każda odrobina" ?

"wycelowałem gołą pięścią w miejsce"
Z tego co wiem to strój roboczy wiedźmina zawiera jednak rękawiczki. Ćwiekowane na dodatek. Shy

No i na koniec bodaj najważniejsza kwestia. Podkreślę jeszcze raz, Twoje opisy zrobiły na mnie duże wrażenie pod względem odwzorowania plastycznego. Animację zapowiadającą grę widziałem dawno a mimo wszystko przy Twoich opisach stawała mi przed oczami. (Było też kilka fragmentów których trailer nie zawierał i niestety też były obrazowe... ..khy khy.. skarpety wypełnione grochem ..khy khy..) Jednak scenie walki brakuje ruchu i dynamizmu. Jasna sprawa, że czasem zostawia się odbiorcy coś do uzupełnienia przez jego wyobraźnię, ale po doświadczeniach z gier fabularnych (tych słownych, nie cyfrowych) mam wrażenie, że to nie jest to miejsce.
Opisz krótko a energicznie te kilka nieudanych ciosów. Pchnięcie? Piruet? Finta? Tu się dzieje. Cisnął nią z impetem o podłogę? Pewnie wzbił się pył czy kurz. Rozbił czarem drewniany wóz na kawałki? Pewnie wszędzie poleciały drzazgi i fragmenty wozu a lecące koło coś poprzewracało. Może gdzieś przypadkowo rozciął worek z którego wyleciało ziarno i zagrzechotało o ścianę. Jak rzuca Aard to na pewno coś się dzieje.
Ktoś może powie (lub tylko pomyśli) - No ale takie zabiegi przedłużą ten fragment - no przedłużą, ale dodadzą mu kolorytu i dynamiki. To, co twórcom animacji graficznie jest w miarę łatwo pokazać i nie zwracamy na to wprost uwagi ale jednak trafia gdzieś do naszego odbioru, Ty musisz oddać słowem.

Mam nadzieję, że coś z tych uwag uznasz i do Ciebie trafi. Blush
Powodzenia w kolejnych dziełach.
Odpowiedz
#6
Bardzo dziękuję Panie Czepialski. Wszystkie uwagi biorę pod uwagę i będę dopracowywać. Angel
Odpowiedz
#7
Z podnieceniem podszedłem do czegoś, co zapowiadało się na fantastykę... potem okazało się zżynką z wiedźmina... potem dokładną adaptacją trailera... i robiło się coraz gorzej. Nawet, gdyby przyjąć takie dzieło jako niehańbiące (a ja przyjmuję!), z całym szacunkiem, ale wyszła profanacja. Sad Mnie się w ogóle nie podobało. I to chyba całość, bez wyjątków. No początek był okej.
Jakie uwagi? Pierwszoosobowa narracja była imo błędem. Bogate w szczegóły, długie zdania - tak samo. Ogółem - od razu nasuwa się rada, aby przekazać pióro ASowi. Niekoniecznie dosłownie. Po prostu kierować się podobnym stylem, ale znowuż - byłaby to kolejna uncja plagiatu. Ja wiem, że zamierzonego, taki po prostu fanart, spoko Smile Ale no co za dużo to nienajsmaczniej.

No tym razem zdecydowanie jestem na nie. Sprofanowana postać, konwencja, trailer gry.
Ale gdybym miał coś pozytywnego... No dało się to gorzej napisać Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości