Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pamiętasz? Nasze pierwsze spotkanie
#1
Tekst znajduje się także na dwóch innych forach i jest oczywiście mojego autorstwa. Niedowiarków odsyłam do skontaktowania się ze mną poprzez tamte portale. Opowiadanie jest debiutem i liczę na konstruktywną krytykę.


***

Pamiętasz?

Nasze pierwsze spotkanie. Ty w tej śmiesznej, zakrywającej Ci pół twarzy czapce, spod której wyzierały twoje szczere, ufne oczy i szeroki uśmiech. Zawsze myślałam, że iskierki w oczach to tylko taka hiperbola. Bo, na litość boską, komu się tak naprawdę oczy świecą? To zwykły narząd receptorowy, nic szczególnego.
Ale Twoje lśniły. Takim wewnętrznym blaskiem, nie wiem, nie potrafię tego wyjaśnić. Patrzyłeś na mnie, na ustach igrał ci lekki uśmieszek, a te oczy się skrzyły, błyszczały, hipnotyzowały.

Ciągle narzekałeś na palaczy, a ja sama nie miałam odwagi się przyznać, że dorwał mnie ten brzydki nałóg. W Internecie jest inaczej. Planowałeś nasze pierwsze spotkanie, zarzekając się, że do "Gumisia" nie pójdziemy na piwo, bo tam nie ma zakazu. I śmierdzi. I prostaki chodzą, co to z petem się rozstać nie mogą. A potem pierwsze spotkanie. Ty stoisz pod drzewem, czekasz na mnie, a ja przystaję, patrzę Ci w oczy i odpalam papierosa. Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałeś? "Chodź do Gumisia, tam cię nie wygonią". Z troską przemieszaną z rozbawieniem.

Byłeś takim chodzącym Troskliwym Niedźwiadkiem. Wszystko musiało być tak, jak ja chcę. Nawet na głos swoich marzeń nie wypowiadałam, Ty już pytałeś. Bo może głodna jestem. Może zmęczona. Może mam ochotę zapalić. Może mam ochotę na piwo. Na kawę. Na spacer. Na kino. A wszystko to w tak niezmanierowanej, nie narzucającej się formie. Aż człowiekowi się ciepło na sercu robiło. Uśmiechałeś się tym swoim rozbrajającym uśmiechem i pytałeś, pytałeś, pytałeś. Brałeś mnie pod rękę, prowadziłeś do kawiarni i tym pewnym, uroczym głosem mówiłeś "na pewno Gosiu masz ochotę na herbatę". I miałam, zawsze wiedziałeś.

Pamiętasz?

Jak poszliśmy na przyjęcie. Ja, Ty i mnóstwo twoich znajomych. A ja wkomponowana między sałatkę i grilla, ściskająca w ręce piwo, szukałam Cię wzrokiem i milczałam uparcie, pokonana przez własną nieśmiałość. Jak podszedłeś do mnie i pomimo protestów zacząłeś włączać do rozmowy. To wtedy pierwszy raz złapałam Cię za rękę, w żartach, oczywiście. Chyba nie podejrzewałeś, że można kogoś łapać za dłoń tylko po to, by poczuć ciepło i fakturę skóry. Wszystkie zgrubienia i pofałdowania. Że serce przez ten ułamek sekundy zwyczajnie zamiera w piersiach.

Pamiętasz?

Jak wyszliśmy na piwo. Przesadziłam, wiem. Ostrzegałeś mnie, a ja przekonywałam Cię, że to i tak nie ma znaczenia. Że wstawiona i tak jestem sympatyczniejsza i zabawniejsza. I bardziej szczera.

Jak dotykałam Twoich włosów, zachwycając się ich fakturą. Jak złapałam za rękę, czując jej ciepło. Jak przechyliłam głowę w pijackim rozbawieniu, mrugając do Ciebie i szepcząc "zawsze uwielbiałam twoje oczy". Jak się rumieniłeś, jak spuszczałeś głowę i mamrotałeś podziękowania. Jak mówiłam, że Michał to piękne imię. Pasuje do Ciebie.

I to ostateczne pytanie. Zabawne, wydawało mi się, że kilka sekund przed jego zadaniem i tak już wiedziałeś, co chcę powiedzieć. Zobaczyłam w Twoich oczach panikę i błaganie, bym nie wymawiała tych słów. I nie wymówiłam ostatecznie, stchórzyłam lub uległam Twojemu przerażonemu wzrokowi. Nie chciałeś tego słyszeć, ja nie chciałam tego mówić, po co wszystko komplikować.

Pamiętasz?

Nasze pierwsze spotkanie.
- Gosiu, to Michał, mój najlepszy przyjaciel.
- Michale, to Gosia, moja dziewczyna.

I te Twoje błyszczące oczy.
Odpowiedz
#2
Dobre, bardzo dobre Smile.
Najlepszy jest koniec, mocny.
Teraz mogę się zastanawiać, co stało się z Gosią i Michałem.
Dobrze, bo ma to klimat i swój rytm. Jak deszcz... i to ,,pamiętasz?". Fajnie obmyślone.
Tylko, że... ,,Ja", ,,Ty", ,,Twoich" itd. z małej litery, to nie jest list. Popraw.
Co do stylu, to mi się podoba. Na int. nie patrzyłam.
Odpowiedz
#3
Będzie konstruktywnie Smile

1. Pomysł na problem, fabułę i sposób jej organizacji - ciekawy i z pewnością nadał dynamikę zakończeniu.

2. Wykonanie - takie sobie. Brakuje mi dynamiki bohaterów - i narratora i chłopca. Zawinił może pośpiech narracyjny, niedopracowanie szczegółów, poruszanie się na pograniczu frazeologii banalnej, frazesu. W tym chłopcu nie ma niczego, co byłoby intymnym, oryginalnym przeżyciem narratora, jakimś emocjonalnym porozumieniem pomiędzy bohaterami. On - Michał - jest utkany z byle jakich obserwacji. W pierwszej chwili miałam skojarzenie z robotem wieloczynnościowym, z tą przewagą, że sam zajeżdża na upatrzoną pozycję.
Szkoda, że Michał nie ma cech ludzkich.
Narratorka zresztą też. Moralnie wątpliwe jej zachowanie - w dodatku robot nawet na te wątpliwości ma odpowiedni guziczek i posprząta zakusy...

Pamiętasz wielokrotnie powtórzone i nie pojawia się intymne wspomnienie, tylko panoramiczne niemal obrazy. Mnie nie przekonuje.

5/10


Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości