Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pamiątka z Mgieł
#1
Mówi się, że świat snów rządzi się swoimi prawami, których nie sposób zrozumieć za pomocą czystych zasad logiki. Jest w tym wiele racji poza drobnym faktem, że sam świat snów nie istnieje. Każdy w swym umyśle starannie, choć nieświadomie, buduje i pielęgnuje swój własny świat pełen marzeń,czasem koszmarów, które wespół mieszają się w niezrozumiałą dla kogokolwiek (w tym i dla autora) mozaikę. Ten prywatny, niepojęty świat ma jednak w sobie wiele luk. Nieszczęśliwie zdarzyć się może, że ktoś w czasie wędrówki po swej wyobraźni utknie w takim miejscu. Wielu już nigdy stamtąd nie wraca. Bywa jednak, że ktoś ma więcej szczęścia. Czasem nawet przynosi ze sobą pamiątki.

Nie wyglądało to najlepiej. Wszystko prawdopodobnie zaczęło się od zamknięcia oczu, chociaż w ogóle nie mógł sobie przypomnieć, by je otworzył. Mimo to widział. Wszędzie było pełno mgły. Jednolitej jak arkusz papieru. Widział ją tak bardzo wyraźnie, że zaczął obawiać się, czy nie stracił przypadkiem wzroku. Postanowił ruszyć do przodu. Wykonał pierwszy krok. Mgła była tak gęsta, że maszerowanie przez nią wymagało dość dużego wysiłku. Opar był twardy, gęsty i suchy... suchy? Przecież chmury mają w sobie wodę. Coś było nie tak. Bardzo nie tak. Dłuższą chwilę walczył z wlasnymi nogami, które zapomniały, że reszta ciała nie chce już brnąć przed siebie. Sprawę trzeba było przemyśleć.
Delikatnie opuścił głowę, by przyjrzeć się swoim dłoniom. Były. Tyle był w stanie o nich powiedzieć. Nie były ani duże ani małe. Ani zadbane ani nie zadbane. Wpatrywał się w nie długo, bez namysłu. To nie była dobra droga. Odpowiedź musiała być gdzieś wewnątrz niego. Musiał wszystko sobie przypomnieć.
Miał lat...
Jego rodzice...
Jego pies...
Zaraz. Czy miał w ogóle psa? To nie było teraz najważniejsze.
Imię. Miał na imię...
- Zgubiłeś się, Fryderyku?- poczuł słowa. Pytanie dotarło do niego bez pośrednictwa uszu.
Obrócił się natychmiast. Obiegł wzrokiem jednolity krajobraz.
- Dlaczego się obróciłeś? Dlaczego pomyślałeś, że jestem za tobą? Tylko dlatego, że mnie nie widziałeś, Fryderyku?- mimo że słowa nie korzystały z pomocy fal dźwiękowych, dało się w nich wyczuć rozbawienie. Ale coś stało się jaśniejsze. Naprawdę miał na imię Fryderyk. Nie było to najładniejsze imię, ale mogło być przecież gorzej... Moda i kanony często podsuwały rodzicom abstrakcyjne pomysły. Skoro nie potrafili się niczym wyróżnić to dodawali sobie egzotyki imieniem dziecka.
- Nie uważasz, że to niegrzecznie mówić do siebie w towarzystwie?- uczucie, że ktoś siedzi ci w głowie nie należało do przyjemnych. Fryderyk zaczął się jednak powoli już do tego przyzwyczajać.
- Co się dzieje? Kim jestem? Gdzie jestem?- pomyślał troszkę głośniej niż normalnie.
Zapadła chwila milczenia. W tym czasie mgła stawała się rzadsza, mniej jednolita. Gdzieś w jej głębi dało się dostrzec nawet ruchy powietrza i cienie rzucane przez jakieś kształty. Cienie.. Co oznaczało, że było tam też światło. W końcu poczuł odpowiedź.
- Nie martw się o swoją osobowość. Wszystko się za jakiś czas uspokoi. Twoja wyobraźnia nie przewidziała istnienia tego miejsca. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiła się wyłączyć zostawiając cię na pastwę losu. Ale niedługo powinna dojść do siebie.
Fryderyk niepewnie pokiwał głową na znak, że rozumie. Chociaż nie rozumiał. Poczuł się częściowo zignorowany. Dalej nie wiedział gdzie jest.
- Spokojnie... Mógłbym mówić do ciebie dwoma głosami w tym samym czasie, ale wtedy nic byś nie zrozumiał. Muszę oszczędnie oswajać cie z informacjami. Miejsce w którym jesteś. Najlepiej będzie powiedzieć, że zasnąłeś i przypadkiem wyślizgnąłeś się ze swojego ciała do tego miejsca...
- Ja NIE ŻYJĘ?!- tego było zbyt wiele. Miał nadzieję, że to sen.
- W sensie fizycznym jeszcze oddychasz. Ale to nie potrwa długo. I to nie jest sen. Niedawno jeszcze śniłeś, ale przekroczyłeś dopuszczalną granicę. Dlatego jesteś tutaj... Przestań się tak trząść i panikować. Jeśli dopisze ci szczęście, to uda ci się jakoś wrócić. Myślę, że powinienem dać ci nawet spore szanse. W końcu jeszcze wiele przed tobą.
To było światełko nadziei. Więc mógł jednak wrócić do swojego życia. Uśmiechnął się mimowolnie. Mgła była już prawie przejrzysta. Zaczął wytężać wzrok w poszukiwaniu swojego rozmówcy. Dostrzegał w okolicy zarysy ludzkich postaci. Żadna jednak nie wyglądała na wystarczająco przekonującą.
- Nic nie rozumiem. Dlaczego tak ze mną rozmawiasz? Powiedz mi kim jesteś... Pokaż mi się... - był tak zrozpaczony, że zaczął prawie krzyczeć. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że po raz pierwszy odezwał się w tym miejscu. Jego głos, mimo że pełen emocji, wydał mu się po chwili wyjątkowo obcy.
- Doznania wzrokowe niestety będą niemożliwe. Zastanawiałem się nad jakimś widowiskowym wejściem, ale atmosfera niepewności wydała mi się lepsza. Dlatego nic nie przygotowałem. Musisz się zadowolić tym ,co masz.
- Na litość boską... Kim ty jesteś?! To jest jakiś koszmar! Chcę się obudzić!
Jak powiedział tak zrobił. Prawa dłoń Fryderyka szybko odnalazła swoją lustrzaną siostrę i uszczypnęła ją. Mama często mówiła, że to działa. Tym razem jednak poczuł tylko nieprzyjemne szczypanie.
- Przestań już panikować. Spodziewałem się lepszej reakcji po kimś tak młodym. Jeśli będziesz tak krzyczał to twoje błaganie o litość stanie się bez sensu. Tylko mnie zdenerwujesz i nic z tego nie będzie.
- Przepraszam.. czy Ty.. Czy właśnie.. Czy powiedziałeś.. To znaczy Ty jesteś?
- Gdybym nie istniał to ta pogawędka byłaby trudna do przeprowadzenia i nie najlepiej świadczyłaby o twoim zdrowiu psychicznym, nie sądzisz? Nie wnikajmy w szczegóły. Nie mam już na to czasu. Wszystko miało pójść szybciej.
- Ale to oznacza, że Ty mnie tutaj ściągnąłeś? Więc dlaczego mówisz, że mam jakieś szanse? Skoro to od Ciebie zależy to dlaczego mówisz o losie, szczęściu, szansach....
- No bo... - nawet Fryderyk wyczuł tę przerwę na zastanowienie mimo że jego umysł zachowywał się jakby zamienił się rolami z zepsutym kompasem.- … Niektórzy tak na mnie mówią. Los, Szczęście.. Czasem mówią nawet gorzej. Ale zgadza się. Skoro popsułeś już całą atmosferę, to możemy się umówić, że wrócisz z powrotem. Niewiele będziesz z tego pamiętał. O ile w ogóle coś. Ale to raczej bez znaczenia.
Gdyby pod nogami Fryderyka był jakiś grunt to właśnie teraz poczułby jak go traci. Niestety, to miejsce nie zaznało gruntu od początku stworzenia. Zaczął więc tylko strachliwie trząść kolanami. Chciał uklęknąć, ale zapomniał w którym miejscu powinno się zginać nogi aby przybrały pożądany kształt. Chciał zrobić cokolwiek. W końcu spotkał Go. Właśnie Go. A ci którzy Go spotykają muszą robić stosowne rzeczy. W końcu postanowił przemówić. Miało być kwieciście, ale jego język odmówił posłuszeństwa.
- Ale... Ale... Co to znaczy? Przepraszam. Tak bardzo przepraszam, ale nic nie rozumiem. Proszę o wybaczenie.
- Oj, Fryderyku. Nie martw się – wraz z tymi słowami Fryderyk odczuł na sobie przyjemne ciepło.- Nie stało się nic złego. Można powiedzieć, że zostałeś wybrany. To powód do dumy. Powinieneś skakać i wymachiwać rękoma jak taki mały kurdupel, któremu obiecałem, że mu pół kontynentu do stóp padnie. Głowa do góry. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Fryderyk zadarł głowę do góry. Mama zawsze mówiła, że On mieszka Tam Na Górze. Więc rozmawiając z Nim czuł, że wypada patrzeć właśnie Tam.
- Zostałem wybrany? Tak? Więc mi też padnie do stóp pół Europy? Będę wodzem? - pytanie zabrzmiało dość naiwnie. W tym momencie zdał sobie sprawę, że tak naprawdę jest jeszcze dzieckiem. Nawet o tym zapomniał w tym dziwnym miejscu.
- Jeśli zechcesz. Ludzkość byłaby dość nudna, gdyby czasem nie trafiały się osobniki wyjątkowe. Więc czasem muszę kogoś wybrać i dać mu wyjątkowość. Ale to nie zawsze się udawało. Dawałem komuś dar pisania wierszy, a taki „wybraniec” zamiast docenić prezent wolał latać z mieczem i z jego pomocą docierać do ludzkiego wnętrza. Uznałem więc, że lepiej będę losował ludzi, a ten komu się poszczęści będzie sam mógł sobie wybrać dar ode mnie. Oznacza to, że spełnię jedno twoje życzenie. Możesz być bogaty, uwielbiany przez kobiety, niezwykle silny. Co tylko zechcesz.
- Mógłbym… umieć latać?
- Jeśli nie będzie przeszkadzał ci brak rąk, dziób i pióra to nie widzę problemu.
- Czy to oznacza, że każde życzenie ma jakiś skutek uboczny?
- Tak zorganizowany jest świat, że to nieszczęście zawiera w sobie szczęście. Czasem te dwie rzeczy trudno czasem od siebie odróżnić. W końcu dzielą się tylko trzema literami... Ale nie wnikaj w szczegóły. Postaraj się skupić na pozytywnym aspekcie. Jesteś pewien tego latania? Nie śpiesz się. Masz jeszcze jakieś 15 minut życia, więc możesz podjąć tę decyzję na spokojnie. Chcesz może krzesło?
Fryderyk zdziwił się. Świadomość tego, że za chwilę umrze nie zrobiła na nim takiego wrażenia jak wymagałby tego zdrowy rozsądek. Czuł, że jego życie jest teraz zbyt odległe, by miało jakiekolwiek znaczenie. Niespodziewanie wpadł mu do głowy pomysł, który nazwać można było genialnym.
- Chcę byś dał mi mądrość – pamiętał mamę opowiadającą mu o podobnej sytuacji. Podobno facet poprosił o mądrość i nieźle na tym wyszedł.- Chcę, żebyś uczynił mnie najmądrzejszym na świecie.
- Jest to wykonalne. Będziesz czterysta pięćdziesiąt osiem tysięcy sześćset osiemdziesiątą piątą najmądrzejszą osobą w historii. Odpowiada ci to?
To akurat nie był przyjemny pomysł. Czuł się daleko poza podium.
- Ale dlaczego tak? Ja chciałbym być pierwszy...
- Przykro mi, ale pierwsze miejsce już od dawna jest zajęte. Co gorsza ktoś o tym napisał... Później wszyscy myśleli, że mądrość to jedyna poprawna odpowiedź. No, ale skoro obiecałem pierwszemu, że będzie pierwszy to drugi musiał być drugi. No i w ten sposób uzbierała się niezła liczba. Zresztą to nie jest najlepszy wybór. Kiedyś wydawało mi się, że jest. Ale z nieznanych mi powodów mądrzy ludzie i tak robią wiele głupstw. Chyba nawet więcej niż przeciętny dureń. Prawdopodobnym powodem jest fakt, że dostrzegają oni więcej problemów niż głupsi od nich. A jeden zauważony kłopot przyciąga wiele kolejnych. Chyba lepiej ich jednak nie widzieć.
Fryderyk nie wiedział jak zareagować. Uznając majestat rozmówcy pokiwał tylko posłusznie głową. Skończyły mu się pomysły. Nie chciał mieć na sumieniu wielu ludzi. Chciał zrobić coś dobrego. Coś co będzie budowało, a nie niszczyło. Niszczyło... Rozejrzał się po okolicy.
- Ja naprawdę zostałem wybrany? Nic nie będę musiał oddać za Twoją przysługę? Nic nie stracę?
- Będziesz musiał zamordować cały swój ród wraz z matką i ojcem.
Odpowiedź wydała się przerażająca. Fryderyk poczuł jak ogarnia go przerażający chłód, a powietrze wypełnia się nieprzyjemnym, ostrym uczuciem. To był strach w czystej postaci. Wdzierał się do niego od zewnątrz z ogromną siłą. Pociemniało mu przed oczyma. A w mgle zaczęły szaleć dziwne, nieludzkie sylwetki. Wszystko urwało się wraz z odgłosem dłoni uderzającej o czoło.
- Wybacz. Gdy ktoś robi na dwa etaty, czasem zapomina , gdzie tak naprawdę obecnie jest... Rzecz jasna, że nic nie zapłacisz. Teoretycznie. Jak już mówiłem w błogosławieństwie zawsze jest odrobina przekleństwa. Ale wydaje mi się, że warto podejmować ryzyko. W końcu gramy o duże stawki. Staniesz się kimś wyjątkowym. Nie przejmuj się ceną. Rachunek wystawię ci jak podrośniesz. W sumie nawet nie ja... Sam go wyplujesz.
- Wypluję?
- Tak.. Ale nie spodziewaj się kartki. To będzie coś o wiele mniej przyjemnego. Czas mija. Masz jeszcze 5 minut. Podejmij decyzję, Fryderyku.
W jego głowie pojawił się chaos. Tysiąc pomysłów wskoczyło do jego głowy niczym wygłodniałe psy. I teraz szarpały się między sobą o najcenniejsze kąski. Medycyna... Ten pomysł mocno go jednak odpychał z nieznanych mu powodów. Nie miał nic przeciwko lekarzom, ale czuł, że w przyszłości nie będzie ich lubił. Fizyka... Chemia.. Te słowa brzmiały dla niego obco. Nie było w nich piękna ani niczego co mogłoby go pociągać. Chciał czynić dobro.. Ale równie bardzo pragnął piękna. I w tym kierunku chciał dążyć...
- Fryderyku. Masz dwie minuty. Później albo cie będę musiał stąd wyrzucić albo przedłużę ci czas... do wieczności.
Boże... Nie. Akurat w tym miejscu nie powinien w ten sposób okazywać paniki. Cholera... dlaczego kiedy człowiek musi podejmować najważniejsze dla swego życia decyzje czas płynie tak nieubłaganie. I dlaczego kilka krótkich myśli zajęło mu aż 3 minuty? Coś było zdecydowanie nie tak. Czas działał tutaj inaczej niż powinien!
- Nie rozstrzygaj tego teraz, mój drogi. Została ci minuta bez względu na to, co sobie teraz pomyślisz. I jeśli będziesz przeciągał, to może ona się w bardzo drastyczny sposób skurczyć.
Czas.. Uciekał. A on miał w głowie chaos. Czyli tyle samo co pustkę. Musiał uciec przed tymi wszystkimi myślami w jakiś bezpieczny zakamarek swego umysłu. Z ogromnym wysiłkiem rozgarniał szalejące myśli na bok szukając swojej samotni. W końcu znalazł się w ciszy... Nie. To zdecydowanie nie była cisza. Gdzieś w jej głębi słyszał coś pięknego. Przypomniał sobie swoje pierwsze nieudane lekcje. I przypomniał sobie swoje pragnienie by naprawdę być najlepszym. Był jeszcze taki młody. Ale to marzenie już zakorzeniło się w jego myślach na dobre. Zastąpiło nawet ciszę.
- Fortepian! Chcę grać na fortepianie!
Nie usłyszał już odpowiedzi. Czas się skończył. Każda wyprawa kiedyś się kończy i ginie w pamięci. Bo ludzie naprawdę wspaniale zapominają. Jednak każda przygoda zostawia na ludziach też swój ślad. Czasem ślad ten potrafi wyznaczyć szlak całego życia.
Odpowiedz
#2
Mówi się, że świat snów rządzi się swoimi prawami <Mówi się, że w świecie snów są inne prawa>
Nieszczęśliwie zdarzyć się może <Może się nieszczęśliwie zdarzyć>
Dłuższą chwilę walczył z wlasnymi nogami <własnymi>
Były. Tyle był w stanie o nich powiedzieć. Nie były ani duże ani małe. <Były. Tyle mógł tylko o nich powiedzieć, ani duże czy też małe>
- Zgubiłeś się, Fryderyku?- poczuł słowa. <- Zgubiłeś się, Fryderyku?- usłyszał w swojej głowie>
Jeśli dopisze ci szczęście, to uda ci się jakoś wrócić. <Jeśli dopisze ci szczęście, to być może będziesz mógł jeszcze wrócić>[b]
Powiedz mi kim jesteś... Pokaż mi się... [b]<Powiedz mi kim jesteś, pokaż się.../ Powiedz mi kim jesteś... Pokaż się...>

Jeśli będziesz tak krzyczał to twoje błaganie o litość stanie się bez sensu. <Jeśli będziesz tak krzyczał, to twoje błaganie o litość stanie się bez sensu.>
To znaczy Ty jesteś? <To znaczy... Ty jesteś?/ To znaczy, Ty jesteś?>
- Gdybym nie istniał to ta pogawędka <- Gdybym nie istniał, to ta pogawędka byłaby>
Skoro to od Ciebie zależy to dlaczego mówisz o losie <Skoro to od Ciebie zależy, to dlaczego mówisz o losie>
nawet Fryderyk wyczuł tę przerwę na zastanowienie mimo że jego umysł <nawet Fryderyk wyczuł tę przerwę na zastanowienie, mimo, że jego umysł>
Niektórzy tak na mnie mówią. Los, Szczęście.. Czasem mówią nawet gorzej. < Niektórzy tak na mnie mówią. Los, Szczęście.. Czasem mam gorsze imiona.>
Gdyby pod nogami Fryderyka był jakiś grunt to właśnie <Gdyby pod nogami Fryderyka był jakiś grunt, to właśnie>
będzie sam mógł sobie wybrać dar ode mnie. < sam będzie mógł wybrać dar którym go natchnę>
Później albo cie będę musiał stąd wyrzucić albo przedłużę ci czas <Później albo będę cię musiał stąd wyrzucić albo przedłużyć twój czas tutaj/w tym miejscu>
Jednak każda przygoda zostawia na ludziach też swój ślad. Czasem ślad ten potrafi wyznaczyć szlak całego życia. <Jednak każda przygoda zostawia na ludziach również swój ślad, który czasem potrafi wyznaczyć szlak całego życia.>

Mam nadzieję, że nie zniechęciłem cię takim szczegółowym komentarzem. To by było tyle, jeśli chodzi o stylistykę itp. Co do samej treści, to pomysł dość oryginalny. Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony. Ludzie sami wybierają dla siebie dar... Och, jak bardzo bym chciał, aby było to prawdą.
Skąd mógłbym przypuszczać, że w ciele człowieka są aż takie urwiska?
Odpowiedz
#3
Witaj,

Bardzo fajny pomysł. Całkiem przyjemne wykonanie, powiedz mi tylko dlaczego w połowie tekstu zmieniasz narrację z pierwszoosobowej na drugoosobową? W ogóle mnie to nie przekonało. Bardzo ładna puenta. Podoba mi się ten tekst. Gratuluję.

MOJE SUGESTIE:

pełen marzeń,czasem koszmarów, - brak spacji
suchy... suchy? - <Suchy>
Fryderyku?- poczuł słowa.- brak spacji
Fryderyku?- mimo że słowa nie - brak spacji
towarzystwie?- uczucie, - brak spacji
Gdzie jestem?- pomyślał troszkę głośniej niż normalnie. - brak spacji, czy można myśleć głośniej/ciszej?
się wyłączyć(,) zostawiając cię na pastwę
oswajać cie z informacjami. - <cię>
Miejsce(,) w którym jesteś.
ŻYJĘ?!- tego było zbyt wiele. - brak spacji, <Tego>
zadowolić tym ,co masz. - spacja w złym miejscu
- Przepraszam.. czy Ty.. Czy właśnie.. Czy powiedziałeś.. - wielokropek składa się z trzech kropek
o losie, szczęściu, szansach.... - wielokropek składa się z trzech kropek
na zastanowienie(,) mimo że jego umysł
zachowywał się(,) jakby zamienił się rolami z zepsutym kompasem.( )- … Niektórzy - powtórzenie: się/się, spacja za dużo
ale zapomniał(,) w którym miejscu powinno się zginać nogi(,) aby przybrały
A ci(,) którzy Go spotykają
przyjemne ciepło.- Nie stało - spacja za mało
jakieś 15 minut - liczby piszemy słownie
tym wyszedł.- Chcę, żebyś - spacja za mało
Coś(,) co będzie budowało,
przerażająca. Fryderyk poczuł jak ogarnia go przerażający chłód, - powtórzenie: przerażająca/przerażający
czasem zapomina , gdzie tak naprawdę - spacja za dużo
Masz jeszcze 5 minut. - liczby piszemy słownie
W jego głowie pojawił się chaos. Tysiąc pomysłów wskoczyło do jego głowy - powtórzenie: jego głowie/jego głowy
niczego(,) co mogłoby go pociągać.
Później albo cie będę musiał - <cię>
dlaczego(,) kiedy człowiek
decyzje czas płynie tak nieubłaganie.(?)
aż 3 minuty? - liczby piszemy słownie
Czyli tyle samo(,) co pustkę.
Czas.. - wielokropek składa się z trzech kropek
myśli na bok(,) szukając swojej samotni.
sobie swoje pragnienie(,) by naprawdę być

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości