12-05-2014, 12:50
Żałował, że nie może się cieszyć z powrotu do domu. W mieście nic się nie zmieniło, czego dowodem był wciąż widniejący na głównej bramie herb Gildii: Winorośl na białym tle. Tak, niestety kupcy wciąż rządzili Leroną, mimo że gnębili jej ludność przez tyle lat, niszcząc każdego handlarza lub rzemieślnika nie należącego do Konfraterni.
Nie miał ochoty na siedzenie w domu, dlatego jedynie konia do stajni i szybko się rozpakował, po czym ruszył błotnistą, niewybrukowaną ulicą. Dopiero po jakimś przejeżdżający wóz przypomniał mu, że chodzenie tędy na piechotę skutkuje przyrostem ilości błota na ubraniu. W ten sposób ozdobiony doszedł do „Pod kamiennym trollem”, jedynego szynku w mieście nie podlegający Gildii. Otworzył drzwi, które pamiętały jeszcze rządy namiestników królewskich. Ujrzał duże zatłoczone pomieszczenie, wypełnione dymem i oparami, oświetlone jedynie pochodniami.
- Kerneth! - Odwrócił się w stronę, od której doszedł go okrzyk.
- Cyryl! - Obaj przyjaciele rzucili się sobie w ramiona.
- Kopę lat się nie widzieliśmy! - usiedli przy jednym ze stolików. - Opowiadaj co tam na szerokim świecie?
- Oczywiście opowiem, ale wcześniej chętnie bym przepłukał gardło i dowiedział się co zdarzyło się tutaj podczas mojej nieobecności.
Zamówili piwo i coś do nabicia fajek. Po chwili zaczęli rozmowę:
- Jak się wiedzie Lothianowi? - spytał Kerneth.
- Lothian dostał figurkę - odrzekł ponuro jego przyjaciel.
- Co!? - Z wrażenia zachłysnął się trunkiem. - Przecież był nietykalny!
- Po twoim wyjeździe Koci Klan się bardzo rozzuchwalił. Chodzą plotki, że nawet gildyjni nie są już bezpieczni. Z naszej grupy wybito wszystkich oprócz mnie, Huntera, Wasyla i ciebie.
- A są jakieś dobre wiadomości?
- Jan Pełna Sakiewka kopnął w kalendarz! Jeszcze nie podano przyczyn zgonu. Władzę nad Gildią przejął Lucjusz Manificanzus.
- Takie następstwo było do przewidzenia.
- Tak, ale teraz ty opowiadaj, rzadko do nas przychodzą do nas wieści z reszty świata.
Kerneth snuł historię swej podróży jednocześnie uważnie rozglądając się po gospodzie. Tak, wszyscy przybyli na wezwanie. Siedmiu braci Wąsatych jak zwykle wiedli rej w towarzystwie. Za to Longiswom i Wilhelm Zabójca siedzieli każdy w swoim ciemnym kącie. Wszyscy z nich już go zauważyli. Dał im znak, że spotkanie odbędzie się w jego domu.
***
Gdy wrócił z szynku cała kompania już siedziała przy stole i... degustowała zawartość jego piwniczki. Uznał, że trzeba ich jak najprędzej wyprosić.
- Jesteście już zakwaterowani? - spytał.
- Oczywiście - odpowiedzieli chórem nie przerywając picia skarbu Kernetha.
- Tylko tyle chciałem się od was dowiedzieć. Możecie już iść. - Otworzył drzwi.
- Skoro nas wypraszasz. - Wilhelm wyszedł zabierając bukłak z winem.
- Akcja jutro o dziewiątej - krzyknął jeszcze do oddalających się braci Wąsatych, którzy zabrali resztę trunków. Longiswom nim wyszedł chwycił go za ramię i wcisnął mu w dłoń jakiś mały przedmiot.
- Pilnuj tego jak oka w głowie i nie pokazuj nikomu. Pomoże ci w niebezpieczeństwie, którego niestety się obawiam. Weź też to - wyjął zza pasa dziwny, fantastycznie rzeźbiony młotek. - Jeśli dostaniesz figurkę rozbij ją tym, a usuniesz z niej zaklęcie unicestwienia.
- Dobrze, Długi Mieczu dziękuję.
Jednak rycerza już nie było.
Dalszy ciąg nastąpi jeśli będzie mi się chciało go przepisać na komputer(czyli szanse są marne).
Nie miał ochoty na siedzenie w domu, dlatego jedynie konia do stajni i szybko się rozpakował, po czym ruszył błotnistą, niewybrukowaną ulicą. Dopiero po jakimś przejeżdżający wóz przypomniał mu, że chodzenie tędy na piechotę skutkuje przyrostem ilości błota na ubraniu. W ten sposób ozdobiony doszedł do „Pod kamiennym trollem”, jedynego szynku w mieście nie podlegający Gildii. Otworzył drzwi, które pamiętały jeszcze rządy namiestników królewskich. Ujrzał duże zatłoczone pomieszczenie, wypełnione dymem i oparami, oświetlone jedynie pochodniami.
- Kerneth! - Odwrócił się w stronę, od której doszedł go okrzyk.
- Cyryl! - Obaj przyjaciele rzucili się sobie w ramiona.
- Kopę lat się nie widzieliśmy! - usiedli przy jednym ze stolików. - Opowiadaj co tam na szerokim świecie?
- Oczywiście opowiem, ale wcześniej chętnie bym przepłukał gardło i dowiedział się co zdarzyło się tutaj podczas mojej nieobecności.
Zamówili piwo i coś do nabicia fajek. Po chwili zaczęli rozmowę:
- Jak się wiedzie Lothianowi? - spytał Kerneth.
- Lothian dostał figurkę - odrzekł ponuro jego przyjaciel.
- Co!? - Z wrażenia zachłysnął się trunkiem. - Przecież był nietykalny!
- Po twoim wyjeździe Koci Klan się bardzo rozzuchwalił. Chodzą plotki, że nawet gildyjni nie są już bezpieczni. Z naszej grupy wybito wszystkich oprócz mnie, Huntera, Wasyla i ciebie.
- A są jakieś dobre wiadomości?
- Jan Pełna Sakiewka kopnął w kalendarz! Jeszcze nie podano przyczyn zgonu. Władzę nad Gildią przejął Lucjusz Manificanzus.
- Takie następstwo było do przewidzenia.
- Tak, ale teraz ty opowiadaj, rzadko do nas przychodzą do nas wieści z reszty świata.
Kerneth snuł historię swej podróży jednocześnie uważnie rozglądając się po gospodzie. Tak, wszyscy przybyli na wezwanie. Siedmiu braci Wąsatych jak zwykle wiedli rej w towarzystwie. Za to Longiswom i Wilhelm Zabójca siedzieli każdy w swoim ciemnym kącie. Wszyscy z nich już go zauważyli. Dał im znak, że spotkanie odbędzie się w jego domu.
***
Gdy wrócił z szynku cała kompania już siedziała przy stole i... degustowała zawartość jego piwniczki. Uznał, że trzeba ich jak najprędzej wyprosić.
- Jesteście już zakwaterowani? - spytał.
- Oczywiście - odpowiedzieli chórem nie przerywając picia skarbu Kernetha.
- Tylko tyle chciałem się od was dowiedzieć. Możecie już iść. - Otworzył drzwi.
- Skoro nas wypraszasz. - Wilhelm wyszedł zabierając bukłak z winem.
- Akcja jutro o dziewiątej - krzyknął jeszcze do oddalających się braci Wąsatych, którzy zabrali resztę trunków. Longiswom nim wyszedł chwycił go za ramię i wcisnął mu w dłoń jakiś mały przedmiot.
- Pilnuj tego jak oka w głowie i nie pokazuj nikomu. Pomoże ci w niebezpieczeństwie, którego niestety się obawiam. Weź też to - wyjął zza pasa dziwny, fantastycznie rzeźbiony młotek. - Jeśli dostaniesz figurkę rozbij ją tym, a usuniesz z niej zaklęcie unicestwienia.
- Dobrze, Długi Mieczu dziękuję.
Jednak rycerza już nie było.
Dalszy ciąg nastąpi jeśli będzie mi się chciało go przepisać na komputer(czyli szanse są marne).
Kto ma oczy niechaj czyta
Kto ma ręce niechaj pisze
Kto ma ręce niechaj pisze