Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ostatnia Pieśń
#1
Ostatnia pieśń

Prolog

Jeśli oczekujecie od tej powieści szybkonogiego elfa, możecie odłożyć ją już na półkę i pozwolić, by pokrył ją kurz zapomnienia. Jeśli oczekujecie krasnoluda – pijaka, szlachetnego rycerza, potężnego maga czy legendarnych królów – nie czytajcie dalej!
Elfy odpłynęły na swych statkach już dawno, dawno temu. Ich ostatnia, chyża łódź, poniosła na swym pokładzie arcymagów, szkutników i maruderów, nie chcących rozstać się z Tym Brzegiem. Jakim „Tym Brzegiem”, zapytacie? Według wszystkich starych opowieści, opowiadanych przez stare nianie przy starych kominkach młodym dzieciom – elfy przypłynęły z jakiejś dziwnej, magicznej krainy (wróżki, jednorożce, takie tam) w prapoczątkach świata, by nauczyć ludzi, którym końcem wideł wyrzuca się gnój. Nie wiem, co im się tak tutaj spodobało, ważne, że zostali na Naszym Brzegu. No i potem odpłynęli.
Krasnoludy? Ostatni krasnolud widziany na powierzchni, to klucznik fortecy Zash, który zamknął Bramę Młotów, przekręcił klucz, połknął go i rzucił się z urwiska. A stało się to dziesięć lat przed Odpłynięciem Elfów. Przez parę lat słychać było podziemne uderzenia, jednak pewnego dnia wieśniacy, uprawiający rzepę niedaleko Bramy Młotów, usłyszeli furiacki ryk i wrzask przerażenia, wydobywający się z tysięcy gardeł, nagle milknący. Kiedy wojownicy stanęli przed Bramą, z mieczami w dłoniach, oczekując wyjścia „potwora z Zash”, przez tłum przecisnął się ostatni, elfi arcymag, którego imię zostało zapomniane. Według niektórych, uniósł ręce do góry i sprowadził kometę, która zwaliła górę Zash w proch i pył, razem ze stworem. Zaś wersją tych niepijanych było odpalenie wcześniej przygotowanych ładunków wybuchowych. Wydrążone tunele stały się słabością olbrzymiej góry. Zash zapadła się w sobie, wznosząc do góry snop pyłu, kurzu i czarnych płomieni. Do dzisiejszego dnia, kiedy ślęczę nad tym przeklętym pergaminem, a ten głupi Królewski Kronikarz zagląda mi przez ramię... chwila, na czym to ja... a, tak, do dzisiejszego dnia rosną tam dęby, a jakość drewna z równiny Zash jest niezrównana, przyprawiając o niespokojne bicie serca drwali z Lasu Dwustu Ścieżek.
Orkowie. Niech dzięki będą pięćdziesięciu bogom światła naszego Imperium, orkowie także w niewyjaśniony sposób zniknęli. Oczywiście, po paru latach odkryto siedemnaście olbrzymich ziemnych kurhanów, pod którymi rytualną śmierć zadało sobie pięćdziesiąt tysięcy ostatnich przedstawicieli orkowej rasy.
A co z tymi wszystkimi mistycznymi stworzeniami, gryfami, smokami, minotaurami, hydrami, bazyliszkami, gorgonami, jednorożcami, mantykorami, impami, afrytami, czternastogłowymi królikami i kobrami na kółkach? Według oszalałych z samotności podróżników, wszystkie te stworzenia nadal można spotkać, gdzieś hen, daleko, aż za granicami znanego świata, gdzie odeszły. Te roślinożerne – w poszukiwaniu pastwisk, gdzie nie groził im człowiek. Te mięsożerne – za roślinożernymi. I niech nie wracają, teraz, ani w żadnym następnym pokoleniu.
Wielkie, rycerskie rody przekształciły się w zachłanne, kupieckie klany, walczące o wpływy na rozpasanym dworze i w tłustej, utopionej w winie sali tronowej. Nawet sam pan Kronikarz kiwa głową i przeciera oczy swoją chusteczką w zieloną kratkę.
Magowie... czarodzieje, czarownicy, wiedźmy, czarnoksiężnicy, zaklinacze. Bez elfów wielkie miasto magów Al Shabash stało się tylko cieniem swej dawnej potęgi. Czarodziejskie machiny stanęły i już zapewne nie poruszą się do czasu, aż Ten i Tamten Brzeg nie trzasną w siebie z wielkim „łubudu”. Oczywiście, do dzisiaj można zakupić w magicznych emporiach takie cacka jak samozapinające się koszule, samogrające lutnie czy harfy. Podobno w Al Shabash można zakupić nawet latający dywan, jednak potrzeba do tego pełnej sakiewki, odrobiny trudu i siedmiu kompletów sztyletów, mieczy albo dwóch korbaczów.
Bardowie, ciągle powtarzający ten sam repertuar, tworzyli przez pewien okres własne pieśni, lecz, jako, że nie byli szczególnie lotni w wymyślaniu zapierających dech w piersiach historii, wygwizdywani w kolejnych to tawernach, postanowili w końcu powrócić do starych, dobrych ballad. Sam znam „Pieśń o Sir Godryku i czternastogłowym smoku” na pamięć. Panie Kronikarzu, proszę, nie nuć tego pod nosem. Wiem, że czytasz te słowa, ale śpiewasz mi pod samym uchem, a do tego los nie obdarzył cię wspaniałym słuchem muzycznym. O, teraz lepiej.
Jednak, od pewnego czasu widać ożywienie w branży muzycznej. Przyczyniła się do tego oczywiście moja przygoda, niezamierzona, na którą nie byłem przygotowany, na którą los wepchnął mnie jak mysz do beczki. Łatwo wejść, a trudno wyjść, jak powiadają.
A oto historia powstania Ostatniej Pieśni.
Odpowiedz
#2
Pierwszy!

Przeczytałem i orzekam, iż: nawet zacheciles mnie, ale wyłapałem kilka błędów, a raczej dziwnych zwrotów:
- "stare nianie, przystarych kominkach młodym dzieciom" - po pierwsze primo, czy są niemłode dzieci?Wink
I za dużo tu tych przymiotników w tym zwrocie oraz to następujące po sobie słowo "stary" razi.
- "chyże łodzie"- to mi nie pasuje, IMO, należałoby zastąpić ten chyży zwrot.
- "ziemne kurhany"- cóż,o ile nie są one usypane z czegoś innego nie ma poczeby co by określać, że one są ziemne. Po pierwsze "usypane z ziemii" po drugie, nie ma potrzebu tego wspominać bo kurhan domyślnie jest z tego zbudowany, ale i tak...thank you Captain Obvious!

Poza tym popracuj nieco nad jezykiem,bo poziom tekstu jest przez to nierówny nieco.
Hmmm... 5/10.
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości