Ostatni rejs Białego Orła
#1
Strzeliste, stalowe wieże dokowe zdawały się sięgać nieba. Smukłe balony sterowców pływały po bezchmurnym niebie. Dorożki, mobile, kursująca ze stolicy kolejka wąskotorowa, to wszystko hałasowało niemiłosiernie. Odziani w krojone wedle najnowszej mody garnitury szlachcice prowadzili pod ramię szykowne szlachcianki, damy których odzienie miało w sobie więcej sztuki niż dzieła Matejki. Grupy pasażerów kierowały się do zbudowanego z kutej stali i kryształowego szkła terminalu dworca kolejowego. Był to największy tego typu dworzec w całej Koronie. Sześciopiętrowy, z torowiskami na trzech poziomach i wiszącymi ogrodami godnymi Nabucadneccara. Kazimierz Wiśniowiecki, nienagannie odziany funkcjonariusz służb bezpieczeństwa stał na platformie widokowej. Za plecami miał gwarną stolicę, przed sobą zaś sylwetkę Białego Orła. Był to sterowiec klasy gigant, monumentalna i budząca respekt konstrukcja. Tego dnia odbywał swój setny rejs, co zarząd spółki lotów powietrznych postanowił ukoronować balem na jego pokładzie, godnym królewskiego dworu.
Zmuszony do udziału w rejsie przez nadkomisarza Sorosińskiego, Wiśniowiecki klął pod nosem na swój los. Pierwszy od trzech lat wolny dzień zaczął się od nieprzyjemnego spotkania z bratem, który przekazał mu niewielki pakunek dla wspólnego znajomego z Torunia. Nie uniknęli przy tym nieprzyjemnej wymiany zdań, która, gdyby nie przezorny strażnik, przerodziłaby się w głośną kłótnię, po której, zupełnie jak ostatnim razem, poszłyby w ruch szable. Nic nadzwyczajnego. Zadanie otrzymane od przełożonego drażniło Kazimierza jeszcze bardziej. Ale nie zdążył zastanowić się nad szczegółami, gdyż nieopodal pojawiła się wyjątkowo urodziwa szlachcianka, i co było rzeczą nie do przyjęcia, nie towarzyszył jej żaden szlachcic.
Amanda Ślemienicka, podopieczna znanej promotorki młodych dam, Esmeraldy Dawidowskiej, weszła na platformę widokową. Była zdenerwowana. Po raz pierwszy w życiu miała polecieć sterowcem i to nie byle jakim, tylko gigantycznym Białym Orłem. Matkująca jej Esmeralda odstapiła swój bilet ukochanej Amandzie, aby ta mogła spełnić swoje marzenie i przy okazji załatwić kilka sprawunków dla swej nauczycielki, którymi sama Dawidowska wolała się nie zajmować z takich czy innych względów. Kobieta wychyliła się lekko przez ozdobną barierkę, aby lepiej zobaczyć powietrzny statek w całej swojej okazałości, lecz wtedy, podmuch silniejszego wiatru porwał trzymaną przez Amandę parasolkę. Dziewczyna straciła równowagę i gdyby nie przechodzący obok szlachcic, niewątpliwie spadłaby z wysokości kilkunastu metrów wprost na bruk.
- Waćpanno! Proszę uważać! - zawołał mężczyzna. Wystraszona kobieta zarumieniła się. Z trudem opanowała drżenie dłoni, z przerażeniem obserwując jak koronkowa parasolka pofrunęła w dół wraz z podmuchami złośliwego wichru.

Mini sesja w stworzonym przeze mnie uniwersum dla kobiety i mężczyzny, którzy wcielą się w role Kazimierza Wiśniowieckiego, w prostej linni szlachcica z rodu Wiśniowieckich (tych wiśniowieckich od Jaremy), detektywa biura bezpieczeństwa, oraz Amandę Ślemienicką, młodą szlachciankę ze zubożałej rodziny, którą zaopiekowała się założycielka emancypacyjnego stowarzyszenia Loży Błekitnych Pończoch, aktywna działaczkę na rzecz równouprawnienia kobiet, wtajemniczoną w pewne nieoficjalne interesy swojej mentorki i własne.

Minimum zasad maksimum odgrywania. Krótkie kilkunastozdaniowe notki przynajmniej jedna dziennie. Spróbujmy.

Jak wspomniałem są tylko dwa miejsca. Jesli będzie większe zainteresowanie stworzę po jednej roli dla mężczyzny i jednej dla kobiety. Obsadę głównych ról wyłonię drogą prostego i krótkiego konkursu.

Start w miejscu w którym kończy się wstęp. Indywidualne role zadania do wykonania, misje poboczne związane z postaciami i niuanse na PW dla osób, które otrzymają role.


Świat? Alternatywny XIX wiek, Polska (Korona). Era pary, początków elektryczności. Gwarne miasta, pełne szlachciców z szablami przy boku, wykwintnych i strojnych szlachcianek i mniej wykwintnego społeczeństwa, paromobili, niecodziennych wynalazków, dorożek i tramwajów, strzelistych kamienic i niezliczonej rzeszy tajnych i na wpół tajnych stowarzyszeń, niuansów towarzyskich etc.. Podobnie jak to było w naszym XIX wieku, społeczeństwo choć pruderyjne i konserwatywne zdaje się dawać nieformalne i milczące przyzwolenie innym zwyczajom, które schodząc do podziemia stają się przykładem ogólno obyczajowej hipokryzji (szczególnie w tzw. wyższych sferach).
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal
Odpowiedz
#2
Widzę, że klimat nie siadł strasznie. A może boicie się relacji między kobietą i mężczyzną na takiej kanwie? Uspokoję, to nie ma być romans, oj nie. Dodam, że Biały Orzeł zostanie podczas lotu nad Karpatami, przez coś lub kogoś, a dwójka naszych bohaterów zostanie postawiona przed kilkoma niezwykle trudnymi wyborami i sytuacjami.

Czekam na zgłoszenia do końca dzisiejszego dnia. Smile
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal
Odpowiedz
#3
A więc nie wypaliło z tymi klimatami. Szkoda. Spróbujemy z czymś innym.
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości