Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Opowieśc o tym co tu dzieje się naprawde.
#1
Witam. Otóż, jak zapowiadałem to już wcześniej, wracam silniejszy. Myśle, że w porównaniu do mojego pierwszego tekstu zrobiłem spory progres, zobaczymy, czy jestem totalnym debilem nie umiejącym wyciągać nauk, czy jednak nie bez powodu jestem na wrocławskiej ekonomii!

Ogólnie pomysł na ten tekst wpadł mi już dość spory czas temu, rzecz jasna na wykładach Big Grin. Trochę nie byłem pewny jak zapisywać retrospekcje i myśli bohaterów z przeszłości, ale chyba nawet mi wyszło.

A tutaj tekst.




Łzy wolno pełzły mu po policzkach, wijąc się w mokrym uścisku zostawiającym wilgotne smugi na twarzy. Zaczerwienione białka dopełniały obrazu katuszy i cierpienia, jakich doznawał przez ostatnie pięć minut. Długi nóż, przypominający bardziej maczetę niż kuchenny przyrząd tańczył przeprowadzając cięcia w przód, tył i na boki. Uwolniony potok łez i jęki przypominające odgłosy z lokalu „Drewniany pomarszczony dzwon” wypełniały pustkę pomieszczenia, w którym nie znajdowało się nic, prócz małej kuchenki i kamiennego stołu, który imitował równocześnie blat i miejsce na naczynia. Światło wpadało przez nieduże okrągłe okno, lecz na tyle wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.
Ciche echo zbliżających się kroków zaczęło rysować wiele obrazów w umyśle Yorafa. W końcu wrócili. Ten głośny stukot wielkich stóp i świszczący oddech mógłby poznać nawet na końcu świata. Minęło pół roku. Pól roku cholernego oczekiwania, pół roku od wypowiedzenia wojny przez miasta próbujące poddać władzę Króla w wątpliwość wszystkich na Vasyryjskim wybrzeżu. Cały obszar funkcjonował jako jeden zgodny organ państwowy, lecz mniejsze aglomeracje próbowały podbić swoją pozycję zdobywając autonomię. Rzecz jasna nie było mowy o takim obrocie spraw, gdyż lord całego kontynentu, nazywany przez ludzi Cielesnym Zbawicielem, Ard Arteta tłumił takie zachowania z rozmachem. Mimo twardych rządów, reakcja wojska była niezbędna. Prezentacja siły dla przykładu zawsze sprawdzała się w historii. Tym razem nie było inaczej.
Nie mogą mnie zobaczyć, umazanego jak tłustego prosiaka. Cholerna cebula! - pomyślał nagle. W dupę Królowej, czemu nie zamknąłem tego pieprzonego domu na trzy spusty?
Głęboko wzdychając przetarł oczy, posiekaną cebulę wrzucił na patelnie i obrócił się na pięcie w stronę wejścia. Ujrzał tam dwie postacie oparte o futrynę masywnych drzwi.

- Właśnie takiej reakcji się po tobie spodziewałem, Yorafie. Zapłakany jak zawsze! - uśmiechnął się pod nosem. - Brakuje tylko tańczących kobiet i hektolitrów wina w pyskach prawdziwych mężczyzn! – poprawił dynamicznym ruchem swoje gęste, kruczoczarne włosy, które opadły mu na czoło, zasłaniając równocześnie oczy. Skrzyżował ręce i powoli spojrzał na chłopaka stojącego obok.

- On chciał powiedzieć, że bardzo się cieszymy, że jesteśmy tutaj razem – po chwili wycedził Ezwin. - Przynajmniej ja się cieszę! - Yoraf pokiwał kilkukrotnie głową, zawieszając po chwili wzrok na grubej, skórzanej zbroi z wyhaftowanym herbem swojego rodzinnego miasta. Herb wyszywany wszystkim żołnierzom. Dwa skrzyżowane miecze przeplecione czerwoną wstęgą zupełnie mijały się z prawdziwym obliczem tego miejsca.

Niegdyś bojowo nastawione Laflov wytwarzało wokół siebie aurę zadumy, szacunku, a nawet najgorszym wrogom przedzierało się do umysłu, spędzając sen z powiek. Obecna pozycja była zupełnie inna, obszar na wybrzeżu stanowił jedną z dróg handlowych, a jedyną spuścizną z okresu świetności była legendarna tarcza ówczesnego króla, który zginął na tych ziemiach.

- Też się cieszę, że was widzę. - Po chwili nieprzyjemnej ciszy odpowiedział Yoraf. - Nie znaczy to, że dostaniecie mój obiad! Ha! - rozłożył masywne ręce w zapraszającym geście – Co tak stoicie?! Przywitajcie się jak ludzie, nie jak kundle!

- Wilk z tobą tańcował! Myślisz, że tknę twoją sławną potrawkę z krowich placków? Twoje niedoczekanie! – śmiejąc się Renelee wykrzyczał te słowa prawie opluwając twarz swojego kompana. Po chwili wylądowali w przyjacielskim uścisku człowieka przypominającego bardziej niedźwiedzia, aniżeli człowieka. Yoraf przewyższał o Rena o głowę, a umięśniona sylwetka połączona z surowym wyrazem twarzy i szramą na lewym policzku zawsze wywoływała strach w oczach nawet najdzielniejszych mężczyzn. Przynajmniej tak myślał Yoraf.

- Dobra, dobra – przerwał im Ezwin. - Gołąbeczki się podziobią się potem, co? Ren, idziemy. Zameldujmy się u, erm.. Komendanta! - z uśmiechem dodał.

- U komendanta Czerwonej Lilith, co? - zakpił Yoraf, założył dłonie na miednice, imitując pozę kobiety lekkich obyczajów - Zresztą – róbcie co chcecie. Wolicie dziwkę od starego kumpla? Ja przynajmniej jestem zdrowy, pomyślcie o tym, bo..

- Zawsze byłeś głupim gnojem. Zawsze. - wtrącił Renelee. machając z niedowierzaniem głową.

- A teraz niby kim jestem? - zapytał Yoraf wystawiając zęby w szerokim uśmiechu.

- Nadal jesteś głupim gnojem! - odrzekł bez namysłu.

Cała trójka wybuchła dzikim śmiechem, próbując nie zachwiać swojej, już teraz, zachwianej równowagi. Ezwin po chwili podniósł się z fotela, na którym rozsiadł się przy okazji jednej z fali śmiechu wywołującego niemal ekstazę. Zaczął wypowiedź, poprzedzając ją głośnym wdechem, który brzmiał bardziej jak świst.

- Naprawdę, koniec już, koniec! - rzucił surowo – Musimy się stawić, czy tego chcemy czy nie. Chodź już, Ren.

- Jak zwykle, jak zwykle musisz wszystko zepsuć, do cholery. Pieprzony rozsiewacz moralności, popatrz na takiego - nie dość, że gruby, rudy, to jeszcze wredny! - w pomieszczeniu nastała cisza a Renelee był wyraźnie zdziwiony brakiem pozytywnej reakcji swojego brata i Yorafa - Ale.. tym razem ma rację. – Dodał szybko i wykonał dynamiczny gest wskazując dwoma palcami na swoje oczy, a potem na postać Yorafa – Widzimy się potem w karczmie, jak za starych, dobrych czasów, co?

Jak za starych dobrych czasów. Ciekawe dla kogo. – pomyślał Yoraf. Dla niego były to dobre czasy, póki Ezwin i Renelee nie postanowili wstąpić do Vassyryjskiej armii.
Nie będę bezpańskim kundlem drapiącym w pieprzone drzwiczki do lepszego świata. Mam się przyznać do porażki? Mam ich popierać? Nigdy! Prędzej upadnę na mój zawszony pysk niż wskoczę w ten cholerny mundur, jak ostatni szczur. Prędzej, kurwa, zdechnę! - powtarzał zawzięcie. Dla pewności często przekonywał ludzi argumentem styku pięści z twarzą. Rzecz jasna z twarzą rozmówcy.

Swojego czasu cała trójka snuła plany życia wyrwanego ze schematów, obserwacja rutyny jaką prowadził każdy dorastający mężczyzna na wybrzeżu wywoływał w młodzieńcach uczucie wyprania z ludzkich zachowań i odruchów, a samo stąpanie na ziemi z wyszytym herbem miasta, nierówno wykutym mieczem i prowizoryczną skórzaną zbroją nie różniło się niczym od odwiedzania miejsc rozkoszy, zwanych burdelami. Dodatkowo, traktowanie Laflov jak miasta niższych potrzeb oraz liczne polityczne intrygi prowadzone przez króla zazębiały nienawiść do ówczesnej władzy, w tym i do jednostek wojskowych.

Lata przemijały, a potrzeba pieniądza brała górę nad młodzieńczymi, nierealnymi planami obalenia obecnego systemu. Dziesięć złotych monet na dzień było zdecydowanie lepsze niż grosze, które ewentualnie chłopi i wieśniacy mogli utargować za swoją pracę przy plonach. Dodatkowo, w głowach dwójki braci wyklarowała się wyższa potrzeba zaistnienia w hierarchii społecznej. Na nieszczęście Yorafa, oznaczało to porzucenie sierpów i kos na polu uprawnym, a zamienienie ich na tarczę i miecz na polu bitwy.
Jednak nie to było dla Yorafa następującego zamykania się w swoim świecie nienawiści. Nie chodziło o to, że on, jako jedyny został wierny swoim ideom, a twarze jego najlepszych przyjaciół zostały zastąpione jedną, wspólną twarzą zobojętnienia i marazmu. - Przynajmniej nie daję sobie teraz pluć w twarz. To różni twojego jedynego syna, od tych nic nie wartych moczymord bez krzty osobowości. Ale to nie ich wina. Nie czują nic. To wina takich jak ty – pójdź za pieprzoną większością a nie wyjdziesz na idiotę. Jakbym słyszał ojca. - prawdziwym powodem były wielokrotne kłótnie z matką, które nigdy nie przyniosły realnego rozwiązania i wniosków. Koniec końców stały się po prostu swojego rodzaju obrzędem, który odbywa się przynajmniej raz na tydzień. Matka Yorafa od początku była zwolenniczką postępowania jego przyjaciół. Twierdziła, że mężczyzna w dzisiejszych czasach musi być agresorem, a jedyny cywilizowany agresor ma swoje miejsce między kompanami broni. Szczera nienawiść Yorafa do niej zaczynała na początku tych słów, a kończyła dokładnie na ich końcu.

- Tak, jasne. Jak za starych, dobrych, czasów... - odrzekł odprowadzając wzrokiem dwójkę swoich przyjaciół. Może już byłych. Sam wielokrotnie wyobrażał sobie to spotkanie i w żadnym scenariuszu nie było roześmianych twarzy przy kuflu zimnego piwa. Zimne były jedynie spojrzenia i słowa, którymi finalnie zakończył wieloletnią znajomość. Nic takiego się nie stało, a nadchodzące spotkanie wywoływało masę niepokoju w umyśle Yorafa. Cholera, tak dawno nie byłem w karczmie, że na pewno mnie przepiją...


Z góry dzięki za krytykę.
[Obrazek: 2w5ujyt.png]

- Thierry Henry on the ball and Zanetti trying to catch up with him, Henry steps inside, Pires is there, Henry will have to do it alone - OH! SENSATIONAL GOAL FROM THIERRY HENRY!
Odpowiedz
#2
Jestem świeżo po publikacji i n-tej korekcie swojego tekstu, ale z ciekawości zajrzałem Wink.
Przeczytałem tylko pierwszy akapit i muszę przyznać, że choć sam tuzem interpunkcyjnym nie jestem, to Ty chyba byłeś chory na lekcjach, na których Pani mówiła, gdzie stawia się przecinki Wink .

Pierwsza sprawa - przecinek i dwie literówki w tytule:
Opowieśc o tym przecinek co tu dzieje się naprawde.

(15-11-2012, 02:29)Alf Pacino napisał(a): [akapit(nie umiem tego zrobić, lol. Niby mam przerwę, a tekst i tak się od początku zaczyna.] Łzy wolno pełzły mu po policzkach, wijąc się w mokrym uścisku przecinek zostawiającym wilgotne smugi na twarzy. Zaczerwienione białka dopełniały obrazu katuszy i cierpienia, jakich doznawał przez ostatnie pięć minut. Długi nóż, przypominający bardziej maczetę przecinek niż kuchenny przyrząd przecinek tańczył przeprowadzając cięcia w przód, tył i na boki. Uwolniony potok łez i jęki przecinek przypominające odgłosy z lokalu „Drewniany pomarszczony dzwon” przecinek wypełniały pustkę pomieszczenia, w którym nie znajdowało się nic, prócz małej kuchenki i kamiennego stołu, który imitował równocześnie blat i miejsce na naczynia. Światło wpadało przez nieduże przecinek okrągłe okno, lecz na tyle wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.

Pierwsze zdanie:
'łzy wolno pełzły', ja napisałbym standardowo 'łzy wolno płynęły'. Ponieważ już 'wolno', to nie trzeba podkreślać, że pełzną, a klasycznym stwierdzeniem jest, że łzy płyną - ale to taka drobnostka.

Ostatnie zdanie:
'Światło wpadało przez nieduże okrągłe okno, lecz na tyle wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.'
Moim zdaniem błąd w konstrukcji zdania. Może być np. tak:
Światło, wpadające przez nieduże, okrągłe okno, było wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.
Odpowiedz
#3
Co do przecinków, to racja, dzięki. Nie wiem o co chodzi, ale serio jestem dobrym stawiaczem przecinków, a tutaj mi nie idzie Sad.

Co do reszty się nie zgadzam.
Cytat:ja napisałbym standardowo 'łzy wolno płynęły'
A czemu mamy pisać wszystko standardowo? Tongue
Zresztą wąż też pełza, a szybki skubaniec, jakby właśnie zobaczył prezenty pod choinką.
Cytat:Moim zdaniem błąd w konstrukcji zdania. Może być np. tak:
Światło, wpadające przez nieduże, okrągłe okno, było wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.
To zdanie jest kompletnie nie jasne i bez sensu. Przynajmniej dla mnie. To "było wystarczające" odnosi się do światła, a przy czytaniu wychodzi jakiś twist, bo ma się wrażenie, że tu chodzi o okno. No i jakby ten przecinek po "światło" zbędny. Choć też zgodzę się, że moje zdanie kuleje.

Nie, że nie jakiś tutaj hejt wnoszę, czy nie radzę sobie z krytyką. Jestem bardzo wdzięczny za rady, ale jak dla mnie akurat tutaj błędne.

Edit:
Dzięki Hanzo!

Edit2:
@2 posty niżej
Teraz w sumie jak to czytam to ma dla mnie większy sens, ale albo jestem debilem, albo źle to czytałem i miałem trochę wrażenie, że to "wystarczające" odnosi się do okna, ale brakuje tam jakiegoś przyimka. Wiem o co Ci chodzi, bo to już w sumie wyżej napisałem i zapewne masz rację. Dzięki za uwagi, i zapraszam Cię rzecz jasna do zapoznania się z całością.
[Obrazek: 2w5ujyt.png]

- Thierry Henry on the ball and Zanetti trying to catch up with him, Henry steps inside, Pires is there, Henry will have to do it alone - OH! SENSATIONAL GOAL FROM THIERRY HENRY!
Odpowiedz
#4
Cytat:[akapit(nie umiem tego zrobić, lol. Niby mam przerwę, a tekst i tak się od początku zaczyna.]

Robisz to tak:
[p.]
oczywiście bez kropki.

Zajrzę tu, ale w tej chwili jest za późna godzina, żeby klecić komentarz. Tongue
Odpowiedz
#5
Jasne, nie mam żalu. Język polski jest bardzo elastyczny i można tworzyć w nim przeróżne konstrukcje.
Co do opcji nr 1, to tak jak napisałem, jest to klasyczne połączenie, Ty wybrałeś inne.
Co do opcji nr 2, nie masz racji. Twoje zdanie jest błędne, moje prawidłowe. Spójrz:
Światło, wpadające przez nieduże, okrągłe okno, było wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.
Podmiot - światło - co robiące? - wpadające przez nieduże okno (stąd przecinek) - było jakie - wystarczające - do czego - aby wypełnić pomieszczenie.
Odpowiedz
#6
No kamon - aż tak słabe, że szkoda literek na ocenę Sad?
[Obrazek: 2w5ujyt.png]

- Thierry Henry on the ball and Zanetti trying to catch up with him, Henry steps inside, Pires is there, Henry will have to do it alone - OH! SENSATIONAL GOAL FROM THIERRY HENRY!
Odpowiedz
#7
Cytat:wijąc się w mokrym uścisku zostawiającym wilgotne smugi na twarzy
Bardzo przegadane, zwłaszcza, że wcześniejsze „pełzły po policzkach” wystarczająco wyobrażają zamierzoną scenę.
Generalnie „tańczył przeprowadzając cięcia w przód, tył i na boki” nic mi nie mówi, jedynie wprowadza zamęt. Nie wiem, co ten nóż robił. Coś tam ponoć ciął, ale, uwierz mi, informacja o przedzie, tyle i boku tylko zaciemnia obraz. W ogóle to co on ciął? Jak się tnie w tył? A jak w przód? Zastanów się nad niejasnością tego wszystkiego, wierzę, że dojdziesz do tego, co ja. Do takiego mętliku właściwie;]
Cytat:Uwolniony potok łez i jęki przypominające odgłosy z lokalu „Drewniany pomarszczony dzwon” wypełniały pustkę pomieszczenia, w którym nie znajdowało się nic, prócz małej kuchenki i kamiennego stołu, który imitował równocześnie blat i miejsce na naczynia.
O łzach już było, daruj to sobie (tzn. rób jak chcesz, ja tylko doradzam od siebie). Stół „imitował blat”?? Czym jest zatem blat w twoim mniemaniu? Każdy stół ma blat. Do czego on służy? „Miejsce na naczynia”??? Nie łapie tego.
Cytat:Światło wpadało przez nieduże okrągłe okno, lecz na tyle wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem
Tego na pierwszy rzut oka nie widać, ale właśnie napisałeś, że ‘światło wypełniało pomieszczenie blaskiem’. Rozumiesz?
Cytat:Pól roku cholernego oczekiwania, pół roku od wypowiedzenia wojny przez miasta próbujące poddać władzę Króla w wątpliwość wszystkich na Vasyryjskim wybrzeżu
Ogólnie rozumiem to zdanie, lecz BEZ tego podkreślonego. W tym wypadku go NIE rozumiem;/ Zauważmy, że podmiotem tu są miasta.
Cytat:Cały obszar funkcjonował jako jeden zgodny organ państwowy, lecz mniejsze aglomeracje próbowały podbić swoją pozycję zdobywając autonomię. Rzecz jasna nie było mowy o takim obrocie spraw, gdyż lord całego kontynentu, nazywany przez ludzi Cielesnym Zbawicielem, Ard Arteta tłumił takie zachowania z rozmachem.
Tego tez nie kumam, ale to już kwestia niedouczenia chyba; ciemny jestem w tej materii, być może określenie pogrubione tylko mnie, laikowi, wydaje się dziwne i strasznie ogólnikowe. Bo przecież mówimy o jakichś „zachowaniach”, rzekomo ujętych w tekście, przy czym ja nie mam pojęcia, jakich.
Cytat:Mimo twardych rządów, reakcja wojska była niezbędna.
Ależ to absurd. Czym zatem były twarde rządy i jak się one miały do korzystania z wojska? Co sprawia, że określamy rządy mianem „twardych”, że tak to dziwi w zestawieniu z użyciem wojska? „Reakcja” z kolei sugeruję jakąś suwerenność, samostanowienie tej państwowej instytucji. Nie wiem, czy jasno się wyrażam;/ W każdym razie trochę mi tu zgrzyta logicznie.
Cytat:Prezentacja siły dla przykładu zawsze sprawdzała się w historii.
Prezentacja wystarczy.
Cytat:Nie mogą mnie zobaczyć, umazanego jak tłustego prosiaka. Cholerna cebula! - pomyślał nagle. W dupę Królowej, czemu nie zamknąłem tego pieprzonego domu na trzy spusty?
Wiesz, jak wielkie zamieszanie to wprowadza? Pewnie dalej jest jakieś wyjaśnienie, o co w ogóle biega, ale póki co ja z tych trzech zdań, nie wyniosłem nic. To trochę irytuję – ja zawierzam, że autor wie co robi, pewnie tak miało być, jeno sygnalizuję, że mi osobiście to nie przypadło.. póki co. Bo na razie odkładam lekturę, dokończę później;]
Odpowiedz
#8
Cytat:Światło wpadało przez nieduże okrągłe okno, lecz na tyle wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.

Tak samo jak poprzednikom, bardzo mi się nie podoba konstrukcja tego zdania. Można ją zmienić, albo w ogóle rozbić je na dwa.

Cytat:Pól roku cholernego oczekiwania, pół roku od wypowiedzenia wojny przez miasta próbujące poddać władzę Króla w wątpliwość wszystkich na Vasyryjskim wybrzeżu

Znowu ktoś już to wskazał i znowu problem jest taki sam.

Cytat:Cały obszar funkcjonował jako jeden zgodny organ państwowy, lecz mniejsze aglomeracje próbowały podbić swoją pozycję zdobywając autonomię.


Biorąc pod uwagę, że realia fantasy są zwykle podobne do średniowiecza, gdzie miasta na pewno nie miały wielkości współczesnej "aglomeracji", to trudno mi sobie wyobrazić, by takie mieściny, liczące po kilka tysięcy ludzi nagle się zbuntowały i zaczęły walczyć o autonomię. Tym bardziej, że u Ciebie były to "mniejsze" aglomeracje. Poza tym - dlaczego tylko "mniejsze"? Nie rozumiem, z jakiej przyczyny największe miasta nie zdecydowały się na takie kroki, chyba dysponowały większą siłą?

Cytat:jak tłustego prosiaka. [tu dałbym Enter] Cholerna cebula! - pomyślał nagle. W dupę Królowej, czemu nie zamknąłem tego pieprzonego domu na trzy spusty?

Dodatkowo źle zastosowany związek frazeologiczny - powinno być "na cztery spusty".

Cytat:- Właśnie takiej reakcji się po tobie spodziewałem, Yorafie. Zapłakany jak zawsze! - uśmiechnął się pod nosem. - Brakuje tylko tańczących kobiet i hektolitrów wina w pyskach prawdziwych mężczyzn! – poprawił dynamicznym ruchem swoje gęste, kruczoczarne włosy, które opadły mu na czoło, zasłaniając równocześnie oczy. Skrzyżował ręce i powoli spojrzał na chłopaka stojącego obok.
  • zły zapis dialogu - w zaznaczonych miejscach powinny być wielkie litery. Tego typu błędy pojawiają się także dalej, więc klik.
  • w ogóle nie wiadomo o kim mowa. Wnioskuję, że bohater znał tę osobę, ale ja nie mam pojęcia kto to jest. Skoro bohater zna tożsamość tego faceta, to pozwól czytelnikowi także się ją poznać; jeszcze gorzej, że później ni stąd, ni zowąd to imię się pojawia.

Cytat:Yoraf pokiwał kilkukrotnie głową

Kilkakrotnie.

Cytat:Po chwili wylądowali w przyjacielskim uścisku człowieka przypominającego bardziej niedźwiedzia, aniżeli człowieka.

Fu! Okropne powtórzenie.

Cytat:Zameldujmy się u, erm.. Komendanta!

To jakiś nowy rodzaj wielokropka?
Swoją drogą, długa była ta ich wizyta, jak już mają iść.

Cytat:Cała trójka wybuchła dzikim śmiechem, próbując nie zachwiać swojej, już teraz[b][,] zachwianej równowagi.[/b]
Przecinek niepotrzebny.

Cytat:Ezwin po chwili podniósł się z fotela, na którym rozsiadł się przy okazji jednej z fali śmiechu wywołującego niemal ekstazę.

Warto by było o tym wspomnieć, kiedy na tym fotelu siadał. Nie znoszę takich sformułowań w literaturze.
W ogóle czytając całą tę rozmowę odnosiłem wrażenie, że to wszystko odbywa się w drzwiach. Jak się okazuje nie. A jeśli Ty o tym mnie nie poinformujesz, to kto ma to zrobić?

Cytat:obserwacja rutyny jaką prowadził każdy dorastający mężczyzna na wybrzeżu wywoływał(a) w młodzieńcach

Brak litery.

Cytat:Dodatkowo, traktowanie Laflov jak miasta niższych potrzeb oraz liczne polityczne intrygi prowadzone przez króla zazębiały nienawiść do ówczesnej władzy, w tym i do jednostek wojskowych
Wcześniej "król" pisałeś z wielkiej litery. Zdecyduj się więc.

Cytat:Jednak nie to było dla Yorafa następującego zamykania się w swoim świecie nienawiści.

Jest 2:15 (to nie Twoja wina Tongue), a ja czytam to zdanie pięć razy i nie mogę pojąć o co w nim chodzi. Dopiero po porównaniu go z poprzednimi i następnymi pojąłem, ale zdecydowanie trzeba je poprawić.

Cytat: - Przynajmniej nie daję sobie teraz pluć w twarz. To różni twojego jedynego syna, od tych nic nie wartych moczymord bez krzty osobowości. Ale to nie ich wina. Nie czują nic. To wina takich jak ty – pójdź za pieprzoną większością a nie wyjdziesz na idiotę. Jakbym słyszał ojca. - prawdziwym powodem były wielokrotne kłótnie z matką, które nigdy nie przyniosły realnego rozwiązania i wniosków.

Koszmarny zapis, koszmarna interpunkcja, a do tego nie mam zielonego pojęcia, o co w tym chodzi. Kto co mówi i do kogo? Bohater do siebie? To on ma syna? Ojciec do matki? To wtedy może warto byłoby wspomnieć o tym wcześniej, a nie wywoływać u czytelnika totalną dezorientację?



PODSUMOWANIE:
  • Styl: Jest źle. Nie chodzi tylko o kulejącą interpunkcję, niepoprawne zastosowanie przecinków i tak dalej. Ale znacznie większy problem to zdania, w których tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi - albo dlatego, że są tak skonstruowane, albo dlatego, że tak naprawdę są bełkotem. Poza tym: pomniejsz sobie Twój tekst tak, żeby cały lub przynajmniej zdecydowana większość była widoczna na ekranie. Zauważysz, że podział na te części, gdzie są opisy i narracja, a także na dialogi bardzo rzuca się w oczy. Narrator coś tam wtrąca w trakcie rozmów, ale za bardzo nie zwraca się na to uwagi. Natomiast muszę powiedzieć, że spodobał mi się ten fragment:
    Cytat:Niegdyś bojowo nastawione Laflov wytwarzało wokół siebie aurę zadumy, szacunku, a nawet najgorszym wrogom przedzierało się do umysłu, spędzając sen z powiek. Obecna pozycja była zupełnie inna, obszar na wybrzeżu stanowił jedną z dróg handlowych, a jedyną spuścizną z okresu świetności była legendarna tarcza ówczesnego króla, który zginął na tych ziemiach.
    Ten opis jest niezły, chyba najlepszy akapit w całym tekście.
  • Fabuła: Na początku wydaje się, że ktoś bohatera rani nożem. Później okazuje się, że łzy i jęki bohatera spowodowała cebula. To sprytne, ale tak naprawdę nie wiem, czy sensowne. Wprowadza niepotrzebny zamęt, a niewiele pozytywnego wnosi.
    Potem mamy coś tam o zbuntowanych miastach, czyli pewnie bohater będzie brał udział w tej wojnie.
    Następnie bohatera nachodzą starzy przyjaciele - nie wiadomo w jakim celu. Rozmowa tych trzech postaci równie dobrze mogłaby się rozegrać na ławeczce pod sklepem. Z tego bełkotu nie wynikało nic. Co chwila ktoś wybuchał śmiechem po wypowiedzi, która śmieszna nie była. Z każdym słowem z coraz większym zdziwieniem (negatywnym) patrzyłem na tę rozmowę. Możliwe, że w tej karczmie stanie się coś istotnego, ale jeśli tak, to będzie to dość prymitywny sposób, by pchnąć fabułę do przodu.
  • Bohaterowie: Najlepszym dowodem na to, że bohaterowie w ogóle nie zwrócili na siebie mojej uwagi niech będzie to, że nie zapamiętałem ich imion. Musiałem więc wrócić do tekstu i je wyłapać. Jest więc Yoraf, który ma swoje ideały, buntuje się przeciwko złu i pójściu na łatwiznę. To wszystko jednak jest tak bezbarwne, że właściwie nie ma znaczenia. Renelee i Ezwin jak na razie to tylko zapychacze - nic ciekawego nie wprowadzają, niewiele o nich wiadomo; nie jestem nawet pewien, jaki mają stosunek do bohatera. Może mają być przyjaciółmi, którzy później zdradzą Yorafa, ale jeśli tak, to warto już teraz zacząć zastanowić się, jak zdobędą oni zaufanie bohatera. Niech czytelnik myśli, że oni naprawdę są po jego stronie. Jeśli natomiast nie, to też warto już pokazać, że są jego sprzymierzeńcami. Jak na razie są bezbarwni, jak wszystko zresztą.

Tekst nie był katorgą, ale lekko się go nie czytało. Jest gdzieś tam walka o władzę, czy też autonomię, ale na razie to są przygody trzech pijaków. To nie zainteresuje czytelników. I proszę - niech w karczmie nie podsłuchają oni rozmowy dwóch czarnoksiężników, którzy mówią o spisku, czy coś w ten deseń. Tego nie przeżyję.
Odpowiedz
#9
Obiecałem zajrzeć. Minęło sporo czasu, ale jestem.Smile

Cytat:Łzy wolno pełzły mu po policzkach, wijąc się w mokrym uścisku zostawiającym wilgotne smugi na twarzy.
pełzły - trochę się to gryzie z sensem tego zdania, wg mnie.
Dwa razy podkreślasz 'mokrość' łez, co jest przecież dość oczywiste. Wyrzuciłbym drugie z podkreślonych dookreśleń.

Cytat:Długi nóż, przypominający bardziej maczetę niż kuchenny przyrządprzecinek tańczył przeprowadzając cięcia w przód, tył i na boki.
Zaznaczyłem Ci brakujący przecinek, bo słowa: "przypominający bardziej maczetę niż kuchenny przyrząd" traktuję jako wtrącenie.

Cytat:Światło wpadało przez nieduże okrągłe okno, lecz na tyle wystarczające, aby wypełnić pomieszczenie porannym blaskiem.
Zgadzam się z poprzednikami, to zdanie jest do przeredagowania. Osobiście radziłbym je uprościć, bo czy ono na dobrą sprawę jest, aż tak istotne dla fabuły, hm?

Cytat:Cały obszar funkcjonował jako jeden zgodny organ państwowy, lecz mniejsze aglomeracje próbowały podbić swoją pozycjęprzecinek zdobywając autonomię.
Brak przecinka.

Cytat:Głęboko wzdychającprzecinek przetarł oczy, posiekaną cebulę wrzucił na patelnie i obrócił się na pięcie w stronę wejścia.
Jak wyżej.

Cytat:- Właśnie takiej reakcji się po tobie spodziewałem, Yorafie. Zapłakany jak zawsze! - uśmiechnął się pod nosem. - Brakuje tylko tańczących kobiet i hektolitrów wina w pyskach prawdziwych mężczyzn! – poprawił dynamicznym ruchem swoje gęste, kruczoczarne włosy, które opadły mu na czoło, zasłaniając równocześnie oczy.
Pogrubione - z wielkiej litery.
Podkreślenie - do wywalenia. Oczywistość.

Cytat:- Wilk z tobą tańcował! Myślisz, że tknę twoją sławną potrawkę z krowich placków? Twoje niedoczekanie! – śmiejąc sięprzecinek Renelee wykrzyczał te słowaprzecinek prawie opluwając twarz swojego kompana.
Dwóch przecinków brakuje i ogółem, by uniknąć monotonni napisałbym, że po prostu: uśmiechnięty Renelee...bla bla.

Cytat:Yoraf przewyższał o Rena o głowę, a umięśniona sylwetka połączona z surowym wyrazem twarzy i szramą na lewym policzku zawsze wywoływała strach w oczach nawet najdzielniejszych mężczyzn.
Jakieś niepotrzebne "o" się zaplątało.

Cytat:Ezwin po chwili podniósł się z fotela, na którym rozsiadł się przy okazji jednej z fali śmiechu wywołującego niemal ekstazę.
Nie pasuje mi takie stwierdzenie.

Cytat:Dodał szybko i wykonał dynamiczny gestprzecinek wskazując dwoma palcami na swoje oczy, a potem na postać Yorafa
Dostaw przecinek.

Brakuje wielu przecinków. Poczytaj o zapisie dialogów. Poczytaj o interpunkcji. Poradniki o obu tych rzeczach znajdziesz na forum. Moim zdaniem masz smykałkę do pisania, ale ciągle jeszcze jest wiele rzeczy, nad którymi musisz popracować.

Głównym minusem tego opowiadania jest to, że przegadałeś je. Jakbyś chciał lać wodę, nie mając za bardzo pomysłu na akcję. Bo dzieje się w sumie niewiele. Dość długo nie rozumiałem, że bohater kroi cebulę, nie wiem czy było to zamierzone, ale poczułem się dobrze, kiedy w pewnym momencie skojarzyłem, że on kroi cebulę. Dziwne uczucie, trudno opisać. Zagrałeś na moich wrażeniach czytelniczych, o. Smile

2/5 za mało się dzieje jak na dość długi fragment. Przegadałeś to opowiadanie. Stać cię na więcej i to na pewno.

Pozdrawiam!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości