Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 1.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Opowieść o tym, jak obiad może zabić ludzi.
#1
Hej. W sumie miałem tego nie wklejać, bo swój 1 tekst chciałem zachować do szafy, ale cóż - może się czegoś wartościowego nauczę.
Raczej pisałem tekst dla treningu, nie dla głębokiej fabuły, raczej obycie się z językiem, pisaniem i takie tam. Ogólnie spodziewam się ostrego lania, ale to dobrze, bo jestem raczej odporny na krytykę.
Postać "Podwójny" początkowo miała się nazywać Dwa Razy, ale w sumie odmienianie tego byłoby zbyt trudne. Tzn, raczej nie możliwe. No i powtórzenia przy jego tekstach są rzecz jasna celowe.
Pisane na wykładach, trochę w domu. Jak wspomniałem to mój 1szy tekst, rzecz jasna to nie biorę za usprawiedliwienie, bo jeśli coś daję do opinii publicznej to to bez znaczenia jest.
Mam nadzieję, że choć trochę w tym stylu jest.
I oto przed wami, prawdziwa liryczna apokalipsa! Tsaaa!




Błądząc oczami po karczmie Deron zastanowił się nad najważniejszym aspektem swojego obecnego życia. - Gdzie jest mój cholerny kurczak? - pomyślał.
Barman mozolnymi ruchami obsługiwał dwóch pozostałych wartowników znajdujących się w pomieszczeniu.
-10 lat... - Jeden z nich spojrzał na niego pytająco. - 10 lat mieszkam, żyje, sram i służę w tych pieprzonych jednostkach, a nie mogę dostać kurewskiego kurczaka jako pierwszy?
Mimo widocznego zdenerwowania rysującego się w oczach sędziwego mężczyzny jego twarz wydawała się zupełnie bez koloru. Można było odnieść wrażenie, że wszystkie barwy uszły z jego ciała, zasilając zwisającą pochodnię, znajdującą się tuż nad nim. Nienaturalnie jasne światło rzucało wyrazisty cień na mahoniowy parkiet.
- Na dodatek zawsze się zastanawiam, ile trzeba zjeść tego doprawionego ścierwa, żeby się porzygać. Ostatnio byłem blisko. - dodał, stawiając na blat kufel piwa.
- Cała nieprzyjemność po mojej stronie, a wpis do księgi żali składaj u Podwójnego, nie u mnie. Robię to, za co mi płacą, a na pewno nie płacą mi za pomijanie kolejki. - odpowiedział szczerząc zęby karczmarz, wycierając przy tym czoło z potu. Mimo swoich dwudziestu dwóch lat Ville wydawał się strasznie niski. Złośliwi żartowali, że ledwo wystaje zza lady, a rękami nie dosięga nawet do swojego przyrodzenia. Dziecinny wygląd uzupełniał rzadki, blond zarost na twarzy, przepleciony owalną skazą, rozciągającą się na całym lewym policzku, najprawdopodobniej wywołaną przez jeden z wypadków z kuchni. - Zresztą... - Ville potrząsnął głową, wskazując na drzwi wnętrza.
W tej chwili do środka wszedł komendant. Wykonał szybki ruch głową, starając się uchwycić całe pomieszczenie wzrokiem. Zrobił kilka kroków, wcześniej klaszcząc w dłonie i chuchając w nie. Naniósł śnieg na posadzkę, szybkim ruchem odsunął krzesło przy ladzie i usiadł na nim, nawet nie spoglądając na towarzyszy. Ville z uśmiechem na ustach stanął na baczność i zasalutował.
- Komendancie! Szeregowy Deron z rodziny Vassirikich ma wielkie zastrzeżenia co do wydawanych mu porcji jedzenia!
Nastąpiła chwila ciszy. Dwa Razy wydawał się początkowo nieobecny, po czym wolnym ruchem obrócił głowę w stronę Derona.
- Doprawdy? Chciałbym to, doprawdy usłyszeć na własne uszy. Szeregowy?
Deron zdecydowanym ruchem wstał. Muszę w końcu coś zmienić w tym parszywym życiu – pomyślał.
- Otóż, chciałbym zauważyć...
- Komendancie, otóż chciałbym zauważyć.. - przerwał mu szybko Podwójny.
- Otóż, komendancie, chciałbym zauważyć, że po 10 latach służby, młodsi wartownicy powinni ustępować mi miejsca w kolejce przy zama..
- Po 10 latach służby nic ci się nie należy. To nie wina młodszych kolegów, że nadal jesteś bezużyteczny po 10 latach służby...
W międzyczasie Ville szybkim krokiem wyszedł na zaplecze, robiące za prowizoryczną kuchnię. Całe pomieszczenie było klaustrofobiczne, z żeliwną kuchenką w kącie. Zdjął patelnie z ognia, wąchając mięso wyciągnął drewniany widelec i przełożył mięso na tackę. Napluł na nie, uważając to za dobry sposób na odpłacenie Deronowi za wieloletnią służbę. Dołożył trochę sałaty i innej zieleniny i wyszedł z powrotem do głównej sali.
- ...zresztą, żyjesz tutaj pieprzone 10 lat a nawet nie wiesz jak poprawnie złożyć skargę? Twoja brzydka morda nie zazna dzisiaj kolacji! A twoją kolację zje... - oblizując wargi Podwójny spojrzał na Villa – ja zjem twoją kolację! Kucharz lekko pobladł, mając w głowię obraz swojej śliny ściekającej po pół-krwistym kawałku mięsa. - Ville! Dawaj no tu tego kurczaka, no!
Po kilku minutach komendant uporał się z resztkami mięsa pozostałymi na kości. Odkładająć ją, wytarł rękę z tłuszczu w chustę znajdującą się na blacie. Ville cały czas z kamienną twarzą obserwował proces konsumpcji, wypatrując ewentualnego niezadowolenia i oznak zorientowania się o „niespodziance”. Na jego szczęście nic się takiego nie stało.
Podwójny momentalnie spoważniał. Zmarszczył czoło, wpatrując się intensywnie w ogień buchający w kominku, oblizał się jeszcze raz w lewym kąciku ust i odsunął talerz na sam kraniec lady.
- Teraz słuchać mnie. Ville.. zrób sobie przerwę, mam do pogadania – machnął ręką, wykonując prawie lekceważący gest w kierunku kucharza, który tylko pokiwał głową. Podwójny nic nie mówiąc przemieścił się na tył karczmy, siadając na długiej ławce, przed którą ustawiony był stół.
- No nie stójcie tak! Podejdźcie tutaj i usiądźcie. - cała trójka wykonała polecenie i po chwili czterech żołnierzy siedziało z kamiennymi twarzami przy stole. Komendant po raz kolejny wpatrywał się w punkt przy kominku i po raz kolejny wyglądał na nieobecnego. W pewnym momencie po prostu zamknął oczy i się uśmiechnął. - Powiem krótko: wyobraźcie sobie ostatnią hulankę. Podchodzicie do pięknych kobiet świecących cyckami, tańczycie, rozmawiacie i pijecie. Kończy się w łóżku. Wszystko wydawało by się pięknie, niemal jak z bajki lecz.. rano okazuje się, że obok waszego tłustego cielska leży ta ruda dziwka z burdelu z miasteczka obok. Wszystko niby w porządku, ale jednak – każdy ją miał. Do czego zmierzam. Zmierzam do tego, że nasza sytuacja w chwili obecnej nie wygląda lepiej, nie wygląda. - Cała trójka zacisnęła szczękę, jakby kopiując swoje ruchy. - Cały nasz zastęp tutaj, czyli trzydzieści osób zostanie jutro przeniesione do miasta Maydon. Ten baran, Clevery dostał informację, że ruszyła na nas wielka, wściekła armia najemników. Znając życie, ruszyło na nas trójka wieśniaków z widłami, ciągniętymi zresztą przez osła. Lecz jeśli to naprawdę jakaś grupka najemników to.. wiecie, że oni nie odróżniają kobiet od mężczyzn, co? - Podwójny uśmiechał się, gładząc się po swojej brodzie. Po prawie 13 latach służby został komendantem. Od początku starał się przekonywać, iż jego pozycja powinna zostać w środku szeregu, a nie na jego czele. Niestety dla niego, Clevery miał inny pogląd na tę sprawę i, jak twierdzi Podwójny, ustanowił go liderem tych czubków dla żartu. Żart czy nie, obowiązki komendanta były jakie były. - Pewnie nie chce, żeby rozjechali nam dupska! - spojrzał po oczach lecz nie ujrzał w nich rozbawienia. - Jutro po świcie ruszamy. Zadowoleni? Koniec grzania dupy i prawienia sobie komplementów przy kominku, jakby to były urodziny mojej starej! Koniec! - Podwójny sam splunął na podłogę krzywiąc się i opierając głowę na dłoniach. - Będziemy teraz bronić zakichanego Maydon, najbrzydszego stworzenia tego świata. Nawet morda Derona nie jest brzydsza, ha! - dwójka wartowników zaśmiała się. - Dobra, zwijać się. Chcę was widzieć jutro rześkich jakbyście po raz pierwszy zaznali cyca matki. Odmaszerować!

***

Następny dzień, zresztą jak każdy inny rozpoczął od siarczystego przekleństwa. Na otrzeźwienie ze snu wymierzył sobie kilka ciosów w twarz otwartą dłonią, po czym wyjrzał przez okno. Na środku placu zebrało się sześcioro wartowników, skupionych przy wysokim płomieniu. Podwójny spojrzał na to ognisko, wywinął usta w krzywy uśmiech, lecz po chwili splunął obok swojego posłania i zacisnął zęby. W samej koszuli wybiegł ze swojej chaty, nawet nie zakładając swoich dziurawych butów.
- Czy was miernoty już kompletnie opuścił zdrowy rozsądek? Gaście to w tej chwili, gaście! - Cała szóstka obróciła się ku niemu ze zdziwieniem w oczach. Jeden z nich odważył się zabrać głoś po chwili namysłu.
- Sir, chcieliśmy się tylko ogrzać, było nam zimno..
- Zimno? ZIMNO? A czy ja wyglądam jakby mi było zimno?! - krzyk Podwójnego uniósł się głośnym echem. Stojąc w śniegu po kostki komendant rozłożył szeroko ręce i zaczął intensywnie wpatrywać się w jednego z żołnierzy. Lekko padający puch osiadł na długich, brązowych włosach mężczyzny o surowym spojrzeniu. Krwistoczerwone oczy dopełniały wizerunek Podwójnego, a dla wartowników, szczególnie tych nowych, wydał się on jedną z tych bestii, z bajek opowiadanych małym dzieciom. Potwór wielki na dwa metry, umięśniony jak wół i wpadający w szał przy każdej możliwej okazji.
- Nie, Sir. Nie wygląda pan. - odpowiedział. Podwójny wziął głęboki wdech, uniósł wzrok w górę i zaczął wypowiedź wysokim tonem. - Około trzy godziny drogi stąd zmierza na nas stado rozwścieczonych gównozjadów, gwałcicieli i innych wyrzutków matki natury, a wy sobie tak po prostu palicie ognisko? Może jeszcze wrzućcie na ruszt prosiaka i przywitajcie ich tańcem, idioci. Aż tak się wam spieszy do śmierci? Ten pieprzony dym, od waszego pieprzonego ogniska zdradza nasze pieprzone położenie. Nie lepiej zostawić ich dłużej ich na tym pieprzonym lodowisku, aż zamarzną im te ich małe kutasy? Pomyślcie czasem, pomyślcie! - Nie czekając na dalsze dywagacje komendanta, cała szóstka zaczęła zasypywać ogień śniegiem i ziemią znajdującą się pod nim. Po chwili po płomieniu i dymie nie było śladu, został tylko niewyraźny zapach spalenizny. - Zbierzcie resztę, i widzę was tutaj za piętnaście minut. Wyruszamy trochę wcześniej, lepiej.. dmuchać na zimne. - Podwójny obrócił się i z uśmiechem na ustach podbiegł kilkanaście kroków do swojej chaty.


I tym genialnym fragmentem zakończmy połowę opowieści.
Odpowiedz
#2
Eh... odsyłam cię do kącika literata. Błędny zapis dialogów, jak dla mnie, to jest cholernie denerwujące, że trzeba uważać na coś takiego. Życie.

Komentarze na odwal się dla nabicia sobie postów też są cholernie denerwujące. Życie.
Odpowiedz
#3
Cytat:Błądząc oczami po karczmie Deron zastanowił się nad najważniejszym aspektem swojego obecnego życia. - Gdzie jest mój cholerny kurczak? - pomyślał.
Karczma nazywała się Deron? Smile
Błądząc oczami po karczmie, Deron zastanowił się...
To już miał za sobą jakieś życie?
Tego 'pomyślał', dodawać nie musisz. Wiadomo.


Cytat:Mimo widocznego zdenerwowania (przecinek) rysującego się w oczach sędziwego mężczyzny(przecinek) jego twarz wydawała się zupełnie bez koloru.

Zapisu dialogów nie będę poprawiał. Jest poradnik.

Cytat:Mimo swoich dwudziestu dwóch lat(przecinek) Ville wydawał się strasznie niski.

Cytat:a rękami nie dosięga nawet do swojego przyrodzenia.
To raczej wskazuje, że ma krótkie ręce. Wink

Jak barman był młody, wspomniałbym o tym tutaj:
Chociaż pisząc "młody barman", a potem rozjaśnił do końca.
Cytat:Barman mozolnymi ruchami obsługiwał dwóch pozostałych wartowników znajdujących się w pomieszczeniu.
Żeby nie nadpisywać wizerunku w wyobraźni. Taki standardowy barman jest dojrzały, grubawy, w uświnionym piwskiem i świńskim tłuszczem fartuchu. I mniej-więcej każdy sobie go tak wyobrazi. A tu nagle bum! Młody i niski.

Cytat:- No(przecinek) nie stójcie tak!

Cytat:lecz..
...

Cytat: leży ta ruda dziwka z burdelu(przecinek) z miasteczka obok
Chociaż tutaj nie jestem pewny.

Cytat:Cała trójka zacisnęła szczękę, jakby kopiując swoje ruchy
Jedną szczękę mają? Wspólną?

Cytat:Cały nasz zastęp tutaj, czyli trzydzieści osób(przecinek) zostanie jutro przeniesione do miasta Maydon.
Można by i dać mocniejsze wtrącenie typu - ... -

Cytat:Znając życie, ruszyło na nas trójka wieśniaków z widłami, ciągniętymi zresztą przez osła.

Cytat:Lecz jeśli to naprawdę jakaś grupka najemników to.. wiecie, że oni nie odróżniają kobiet od mężczyzn, co?
Trzy kropki i dla mnie w złym miejscu.
Ja bym dał po 'najemników'.

Cytat:- Podwójny uśmiechał się, gładząc się po swojej brodzie. Po prawie 13 latach służby został komendantem.
13 - słownie. Całość dałbym od nowego wiersza. I najlepiej od akapitu (których nie ma wcale Smile )

Cytat:Następny dzień, zresztą jak każdy inny(przecinek) rozpoczął od siarczystego przekleństwa.

Cytat:Na otrzeźwienie ze snu(przecinek) wymierzył sobie kilka ciosów w twarz otwartą dłonią, po czym wyjrzał przez okno.
Kto? Ten dzień?

Cytat:Na środku placu zebrało się sześcioro wartowników
Na pewno sześcioro? :>

Cytat:W samej koszuli wybiegł ze swojej chaty, nawet nie zakładając swoich dziurawych butów.
Wiadomo, że swoich.

Cytat:- Czy was(przecinek) miernoty(przecinek) już kompletnie opuścił zdrowy rozsądek?

Cytat:Cała szóstka obróciła się ku niemu ze zdziwieniem w oczach.
Zdziwienie raczej widoczne jest na całej twarzy.

Cytat:Jeden z nich(przecinek) odważył się zabrać głoś po chwili namysłu.

Cytat: Stojąc w śniegu po kostki(przecinek) komendant rozłożył szeroko ręce i zaczął intensywnie wpatrywać się w jednego z żołnierzy.

Cytat:Lekko padający puch osiadł na długich, brązowych włosach mężczyzny o surowym spojrzeniu.
Też trochę późno ten opis.

Cytat:Podwójny wziął głęboki wdech, uniósł wzrok w górę i zaczął wypowiedź wysokim tonem. - Około trzy godziny drogi stąd zmierza na nas stado
Nowa linia.

Cytat:Po chwili po płomieniu i dymie nie było śladu,
Chwilę później, można Wink

Cytat:Zbierzcie resztę, i widzę was tutaj za piętnaście minut.
Zbędny przecinek.

Cytat: lepiej.. dmuchać na zimne.
Kropka mniej i znów nie te miejsce (jak dla mnie)

Interpunkcja - zmora nie tylko Twoja Smile. Ale zmora, z którą trzeba walczyć.

Początkowo trochę chaos, później lepiej wszystko ogarnięte. Widać większe uporządkowanie.

Fabuła. No, jak wiele innych. Niby nic nowego, niby nudna sztampa, ale jednak czytało mi się przyjemnie. Jakieś tam zgrzyty były, ale - według mnie - naprawdę jest okej. Może bez żadnego polotu, bez górnolotnego słownictwa. Niekiedy trochę ta plastyka zdań mniej urocza. Ale jak na pierwszy tekst, jest naprawdę nieźle.

mam nadzieję, że potoczy się to w dobrym kierunku. Zadbaj o psychikę i wnętrze bohaterów. Smile

Pozdrawiam.
"Umierając we własnych łożach, za wiele lat, będziecie chcieli zamienić te wszystkie dni, na jedną szansę, jedyną szansę, aby tu wrócić i powiedzieć naszym wrogom, że mogą odebrać nam życie, ale nigdy nie odbiorą nam naszej wolności!" William Wallace
Odpowiedz
#4
Na początku dziękuję za poświęcenie i przeczytanie, na pewno zeedytuje potem całość i będę pamiętał o uwagach przy "klarowaniu" kolejnej części.

Ogólnie nie mam co się tutaj wykłócać, bo ze wszystkim się zgadzam. Tylko czemu tego sam nie zauważyłem?! Tongue
Tylko 1 uwaga.

Cytat:To raczej wskazuje, że ma krótkie ręce.
Złośliwe sukinsyny matki natury szerzyły nieprawdę. Jak we fragmencie "..Złośliwi żartowali, że ledwo wystaje zza lady, a rękami nie dosięga nawet do swojego przyrodzenia".
Nie wskazałem tutaj jedynej prawdy, a raczej kłamstwa ludzi. Tak bym to wyjaśnił.
I jeszcze:
Cytat: Mimo widocznego zdenerwowania (przecinek)
Tutaj ten przecinek na pewno? Polemizowałbym.

Co do reszty - mega dzięki. Sam się zdziwiłem swoją beznadziejną interpunkcją, bo zawsze to ja upominałem ludzi co do tego (nie w tekstach, tak ogólnie).

Cytat:Ale jak na pierwszy tekst, jest naprawdę nieźle.
Super, to mnie podbudowało Smile. 2 część powinna przynieść kilka zawrotnych zwrotów akcji i szalonej zabawy! Big Grin
Jutro pewnie wrzucę.

PS. Coś się chyba z forum stało, bo każda opcja w okienku odpowiadania jest jakby zepsuta. Chcę pochylić tekst - zamiast [i] [./i] jest [undefined] - to ja coś źle robię?

nic źle nie robisz, przeinstaluj przeglądarkę, bo w pewnym momencie coś się pokopało.// kapadocja


Odpowiedz
#5
(06-11-2012, 17:40)Alf Pacino napisał(a): PS. Coś się chyba z forum stało, bo każda opcja w okienku odpowiadania jest jakby zepsuta. Chcę pochylić tekst - zamiast [i] [./i] jest [undefined] - to ja coś źle robię?
Wina nie jest Twoja, szczerze mówiąc też wklepuję ręcznie te polecenia w kwadratowych nawiasach (znaczy kopiuję i wklejam), ale co jest na rzeczy - nie wiem. Big Grin


Cytat:-10 lat... - Jeden z nich spojrzał na niego pytająco. - 10 lat mieszkam, żyje, sram i służę w tych pieprzonych jednostkach, a nie mogę dostać kurewskiego kurczaka jako pierwszy?
10 - należy to napisać słownie. 'Żyję', a nie 'żyje' - ogonek ci zjadło.
Dalej w tekście też piszesz cyframi, ale nie będę ci wypisywał - musisz wiedzieć, że cyfry zawsze słownie. Tongue

Cytat:- Na dodatek zawsze się zastanawiam, ile trzeba zjeść tego doprawionego ścierwa, żeby się porzygać. Ostatnio byłem blisko. - dodał, stawiając na blat kufel piwa.
Bez kropki po 'blisko'.

Cytat:- Cała nieprzyjemność po mojej stronie, a wpis do księgi żali składaj u Podwójnego, nie u mnie. Robię to, za co mi płacą, a na pewno nie płacą mi za pomijanie kolejki. - odpowiedział szczerząc zęby karczmarz, wycierając przy tym czoło z potu.
Bez kropki po 'kolejki'.
Przecinek przed 'szczerząc'.
No i nie pasuje mi to, że w jednym zdaniu pojawiają się dwa słówka zakończone na -ąc. Jeśli chcesz mieć płynny tekst raczej staraj się unikać powtórzeń i monotonnych struktur. Bo w tym zdaniu płynność jest zaburzona.

Cytat:Całe pomieszczenie było klaustrofobiczne, z żeliwną kuchenką w kącie.
Wydaje mi się, że 'całe' jest tu niepotrzebne. Jak mogłoby być klaustrofobiczne w połowie? Tak mi się zdaje.

Cytat:Dołożył trochę sałaty i innej zieleniny i wyszedł z powrotem do głównej sali.
Zamieniłbym jedno 'i' na 'oraz'.

Cytat:Odkładająć ją, wytarł rękę z tłuszczu w chustę znajdującą się na blacie.
Odkładając.

Cytat:- Zimno? ZIMNO? A czy ja wyglądam jakby mi było zimno?! - krzyk Podwójnego uniósł się głośnym echem.
'Krzyk' z dużej litery należałoby napisać.



Nie jest źle, ale nie mogę też powiedzieć, by mnie coś bardzo zainteresowało - ot, dość poprawna opowiastka. Jak dla mnie brakuje tu jakiegoś mocniejszego akcentu na początek, czegoś co od razu przykuło by uwagę czytelnika - zbyt spokojnie zacząłeś.

Pozdrawiam!
Odpowiedz
#6
Cytat:Tylko czemu tego sam nie zauważyłem?!
Mam tak samo Smile

Cytat:Tutaj ten przecinek na pewno? Polemizowałbym.
Po bliższym przyjrzeniu, nie jestem już pewien. Może ktoś się jeszcze wypowie.

Mam nadzieję, że poradnik o dialogach (które wytknął kolega wyżej) znalazłeś i kolejne części będą z dobrze napisanymi dialogami. Smile

Pozdrawiam.

"Umierając we własnych łożach, za wiele lat, będziecie chcieli zamienić te wszystkie dni, na jedną szansę, jedyną szansę, aby tu wrócić i powiedzieć naszym wrogom, że mogą odebrać nam życie, ale nigdy nie odbiorą nam naszej wolności!" William Wallace
Odpowiedz
#7
Dobra, jednak drugą część skończyłem. Wydaje mi się tez, że dialogi są poprawnie. Raczej się skupiłem na emocjonalnym zachowaniu postaci, a raczej "opętanym zachowaniem".


Z ciepłego kłębka ognia w kominku pozostały tylko zwęglone drewniane pieńki. W całym pomieszczeniu panowała względna ciemność, tylko w dwóch kątach pochodnie biły słabym płomieniem.
Ostatnie przygotowania do porannej przeprawy Ville skończył tuż przed godziną duchów. Teraz, chwilę po północy ładując ostatnie kawałki ostro doprawionego mięsa do skórzanych worków, myślał o beznadziejności miasta Maydon i jego mieszkańcach. Słyszał kilka legend na temat tego miejsca, a żadna z nich nie miała szczęśliwego zakończenia.
W pewnym momencie drzwi karczmy uchyliły się, a w pomieszczeniu zrobiło się jeszcze chłodniej niż było. Niski mężczyzna zarzucił na plecy jeden z pakunków, i ze zdziwieniem spojrzał na postać w drzwiach.
- Deron? Przecież Podwójny kazał się wam wyspać... Zgłodniałeś? - z ironicznym uśmieszkiem zapytał, wspominając sytuację sprzed kilku godzin.
- W zasadzie.. - niepewnie rozpoczął. – W zasadzie.. - Deron podrapał się po czole. – Komendant przysłał mnie, żebym pomógł przenieść żywność do wozów. Rozumiesz, taka rekompensata i kolejna kara za.. sam wiesz co - zakończył surowym tonem. Ville bez słów pokiwał głową, po czym wskazał palcem pod ladę. Znajdowały się tam trzy worki, otoczone zapachem zepsutego mięsa.
- Zostało tylko to, resztę zdążyłem już wynieść. - po chwili mocowania się z torbami wszystkie z nich zostały zaniesione w należyte miejsce. Ville zaproponował, aby obaj udali się do karczmy i napili się czegoś mocniejszego na ogrzanie się. W głębi duszy nie chciał tego robić, ale pomoc wartownika wydawała mu się szczera i nie przymuszona. Pięć minut później obaj byli w karczmie. Ville sięgnął za ladę po szklaną butlę z rdzawą cieczą w środku.
- No, dziś jest twój szczęśliwy dzień! Został akurat „Trunek Pioniera” - w rzeczywistości, ów alkohol był jednym z tych, których nikt nie chce pić, a każdy musi, z powodu braku alternatywy. - Siadaj, czym chata bogata! - Deron rozejrzał się po pomieszczeniu. Słowa te wydawały mu się bardzo zabawne zważając na fakt, że nie było tam nic prócz lady. Oparł się o nią, oczekując na szklankę, którą dostał po chwili. Wziął ją w dłoń i bez spojrzenia na swojego kompana od kieliszka wypił wszystko jednym haustem. Otarł usta i brodę lekko dysząc, bo nigdy nie lubił cięższych trunków i mimo przyjemnego, ciepłego uczucia w podbrzuszu wolałby go nie wypić. Wydał nieartykułowany jęk po czym skrzywił się i odłożył naczynie na blat.
- Oh, zapomniałem, że pijesz na pusty żołądek. – Ville wypowiedział te słowa z dużą troską, mimowolnie uśmiechając się pod nosem. - Może to jednak nie był najlepszy pomysł?
Deron odpowiedział mu pokiwaniem głowy. - Masz rację, mój mały karczmarzu. – poklepał go po barku. – Mam nadzieję, że jutro rano też będziesz miał tak dobry humor jak teraz, ha! - Ville roześmiał się razem z Deronem po czym oparł się o blat i schował butelkę pod ladę. Wartownik skierował się w stronę wyjścia, lecz w pół kroku zawrócił i rozejrzał się ponownie po lokalu.
- Masz tam na składzie jakąś linę? Muszę związać coś przed naszym wymarszem. Karczmarz pokiwał dwukrotnie głową po czym dodał – wejdź na zaplecze, obok kuchenki powinien być jeszcze spory kawałek jakiegoś sznurka. Ja już tutaj wszystko poustawiam i będziemy wychodzić, co? - Deron wszedł na zaplecze, a Ville jeszcze raz sięgnął po butlę z alkoholem, chowając ją do kieszeni płaszcza. Objął wszystko wzorkiem, jakby chciał wyrazić uczucie nadchodzącej tęsknoty za tym miejscem. Cholerne Maydon – pomyślał. Po chwili usłyszał cichy krzyk zza ściany – Hej, nie mogę tego gówna znaleźć. Jesteś pewien, że to tutaj jest? - Ville zaklął pod nosem, machając z niedowarzeniom głową. - Poczekaj, widzę, że interwencja mistrza kuchni jest nieunikniona! - zawołał. Drzwi szybko otworzyły się, a wcześniejszy rozmówca karczmarza nie mógł wymarzyć sobie lepszej sytuacji. Nie zważając na reakcję, bądź jej brak, Deron zamachnął się i wymierzył silny cios w głowę Villa, który momentalnie stracił przytomność. Obudził się chwilę potem, związany tą samą liną, którą chciał ofiarować Deronowi - O, obudziłeś się, a już się bałem... tak bardzo się bałem, że mój cios urwał ci głowę. - ironicznie zaczął Deron. - Ale widzę, że jest na miejscu. - Ville, jeszcze niespełna władz umysłowych zastanawiał się przez chwilę kto do niego mówi. Cichy bas był dla niego nie do zidentyfikowania, lecz po chwili wszystkie zmysły wróciły mu do normalności i z bólem głowy spojrzał na swojego oprawcę. - A tobie co? Dawno nie byłeś w burdelu i zachciało ci się chłopców czy jak? - odpowiedział Ville, lecz nie śmiejąc się jak zazwyczaj. Tym razem w jego głosie słychać było strach. - Zafundowałeś świetny pokaz, popisałeś się, mały szczurze – po chwili ciszy powiedział Deron. - Myślisz, że co? Że dam robić z siebie takiego błazna jak sobie zażyczysz? Że po takim okresie służby jakiś marny pionek może mnie poniżać? Nie będzie już nigdy tak jak było, słyszysz?! - wykrzyczał w twarz Villowi. Ten odsunął lekko twarz w prawą stronę, czując wyraźny zapach alkoholu - Dzień w dzień - pracuj, walcz, pracuj a potem jakiś kurdupel sprawia, że Podwójny mówi do mnie „idź precz!” - przez zaciśnięte zęby kontynuował swój monolog – to był jeden i ostatni raz. Widzisz, co mogę z Tobą zrobić – pociągnął kolejny łyk z butelki – masz szczęście. Nie umiem zabijać. Nigdy nikogo nie zabiłem, zawsze byłem dobrym człowiekiem.. ale tak cię kurwa nienawidzę. Czuję to. Całym ciałem. Krzyczy do mnie moja krew, czuję jak się zbliża. Nie chcę.. - wyprostował swoje dłonie i popatrzył po nich - Wchodzę w to! - Ville wybałuszył oczy, patrząc na Derona, który wydawał się zupełnie obcy. Twarz była co chwile targana przez skurcze, z wesołego stawał się smutny, ze smutnego wesoły i tak z powrotem. – Gdzie jesteś?! Podejdź bliżej. - spojrzał surowo na Villa – Podejdź, przecież nie gryzę. - leżący szybko dysząc podparł się na kolanach, lecz po chwili zawroty głowy uniemożliwiły mu powstanie. Upadł na ziemię i zamarł w tej samej pozycji, w której związany leżał wcześniej. - Jesteś taki piękny, radosny... Nie jesteś! Jesteś martwy. - W oczach Villa pojawiły się łzy. Nie chciał umierać. Deron złapał się za głowę i zaczął intensywnie masować się po niej. Gładził swoje włosy, chował twarz w dłoniach, po czym zabierał dłonie i znowu agresywnie rozglądał się po zapleczu, jakby czegoś szukając. - Już nie mam siły. - powiedział nagle, przytomniejąc. Po chwili ciszy niesygnalizowanie krzyknął – Walczysz lub jesteś nikim. Jesteś nikim! - spojrzał nagle na Villa, którego sapanie można było pewnie usłyszeć na zewnątrz – jesteś martwy! Deron wyciągnął szybkim ruchem miecz, a metaliczne szczękanie odbiło się echem w uszach Villa. Ten dźwięk był teraz jego jedynym światem.
- Nie rób tego – zawołał żałośnie Ville, powstrzymując tym samym głośnie szlochanie. – Nie musisz tego robić. - chwilę ciszy przerwał głos Derona – Nie chcę wiedzieć co będzie. Przyjmuję to. Już nie masz siły. Jeden dotyk stali i po wszystkim... - Ville zamknął oczy przygotowując się na nadejście hartowanego ostrza w okolicach jego szyi, lecz doczekał się tylko dźwięku dławienia się i spadających kropel krwi na podłogę. Wolno otworzył oczy i zobaczył wystający miecz z gardła jego niedoszłego mordercy. Wypuścił dużą porcję powietrza z płuc, oddychając z ulgą. Dłonie Derona bezładnie opadły z rękojeści, a on sam najpierw upadł na klęczki a potem na twarz, tym samym wbijając sobie ostrze jeszcze głębiej. Ville nie czekając ani chwili podparł się na dłoniach, po chwili wstał, wyjął, a bardziej wyszarpał mały nożyk zza swoje paska i drżącymi rękami długi czas rozcinał więzy na rękach. Po kilku minutach był wolny i wciąż nie mógł uwierzyć w to co widzi. Pomieszczenie wypełnił pośmiertny smród odchodów Derona, pochodnie zaczęły przygasać. Ville podszedł niepewnym krokiem i przewrócił truposza na plecy, wyciągając mu przy okazji miecz z gardła. Odrzucił go bez namysłu. Chciał dokładnie przyjrzeć się ranie na tłustej szyi, byłego już, wartownika. Ku jego zdziwieniu ta część ciała była nietknięta, a ślad po mieczu po prostu przepadł. Spojrzał dla pewności na miejsce, w którym wcześniej sączyła się krew Derona. Nie było po niej śladu, jakby wyparowała mimo tego, że drewno było jeszcze wilgotne, a po kałuży został ciemnoczerwony ślad. W pewnym momencie w pomieszczeniu zrobiło się strasznie duszno, Ville po sekundzie był cały spocony. Bez słowa wstał i wyciągnął rękę w kierunku klamki. W jednym momencie żelazo na drzwiach zmieniło się w płonący język, który po prostu kopnął dłoń barmana. Ville z ciężkim oddechem wziął kawałek drewna, zrobił dwa kroki i wybił szybę w oknie, w tym samym momencie mdlejąc.

***

Podwójny siedział na łóżku wpatrując się w Villa. Od tej akcji w karczmie się jeszcze się nie obudził. Znalazło go kilku wartowników, którzy usłyszeli krzyki i wybijanie szyby na warcie. Po chwili został przetransportowany do chaty komendanta. Nie było to trudne z uwagi na małą wagę i wzrost karczmarza. Kazał on zostawić siebie sam na sam z nieprzytomnym. Intensywnie drapał się po brodzie, nie spuszczając wzroku z dłoni, na której teraz wił się czarny symbol przypominający węża z dwoma pyskami.
Nagle drzwi chaty otworzyły się.
- Komendancie, uprzejmie informuję, że piętnaście minut minęło i wszyscy zebraliśmy się już na środku. To znaczy wszyscy prócz... - wartownik głośno przełknął ślinę i skierował wzrok na Villa.
- Wiem wiem. Zaraz go tam przyniosę. Czekajcie tam na mnie – odpowiedział Podwójny, nawet nie spoglądając na przybysza.
Wraz z zamknięciem drzwi, Podwójny ruszył szybko do łóżka gdzie leżał Ville. Zarzucił go sobie na bark i przeniósł do swojej kuchni. Splunął na ziemię, spojrzał raz jeszcze na twarz niewielkiego człowieka. Agresywnym ruchem złapał za jego dłoń, w drugiej dzierżąc niewielką siekierkę.
Jednym, zdecydowanym ruchem wymierzył cios w okolice nadgarstka. Odłączył się on od reszty ciała, jakby po prostu był doczepianym elementem. Ale nie był. Podwójny chwilę trzymał odciętą dłoń w swojej dłoni. Wstrzymał na chwilę oddech obserwując reakcję ciała. Krwawienie ustąpiło po około dziesięciu sekundach a krew która wcześniej wysączyła się na ziemie nabrała jakby ludzkich cech i przestraszona zaczęła samodzielnie przemieszczać się w kierunku okna, finalnie wypływając za nie. Wyraz twarzy Villa był cały czas stały. Nie było tam żadnego grymasu, wskazującego na uczucie bólu. Słodki, niski, niewinny barman, już bez dłoni, zaczynał się budzić.






W sumie miałem to zakończyć trochę inaczej, ale tam.
Ogólnie chyba jestem bardziej zadowolony z 1 części. Wrócę silniejszy!
Odpowiedz
#8
Przeczytałem. Biorąc pod uwagę ze byl to Twój pierwszy tekst, to mogę stwierdzić ze było znosnie.

Co według mnie jest do poprawy... Na pewno kuleja dialogi i ich zapisy. To bezwzględnie trzeba poprawić, bo ciężko zorientować się czasem kto co mówi.
Jednak jest też plus, dla mnie dialogi nie były sztuczne, może w niektórych fragmentach tylko, reszta była ok.

Historia urwana w pol słowa, więc ciężko ja oceniać pod kątem atrakcyjności, w chwili, gdy nie wie się co się tak naprawdę dzieje. Fabuła mogłaby być ciekawa na pierwszy rzut oka, ale to tylko mój domysł z tego powodu, który przytoczylem przed chwila.

Interpunkcja i stylistyka też nie powala, ale i tak jest lepiej niż w niejednej pracy, biorąc dodatkowo pod uwagę ze to była pierwsza Twoja próba.

Przepraszam za jakiekolwiek błędy w mojej wypowiedzi, pisze z komórki.
Odpowiedz
#9
W zasadzie nie napiszę nic nowego, tym, że dla mnie stylistyka nie kuleje "troszkę", a więcej.
Cytat:Wyraz twarzy Villa był cały czas stały
boję się pomyśleć, jak wyglądają płynne i gazowe wyrazy twarzy, choć niewykluczone, że mogłoby to być dość zabawne. Ale nie w tym tekście.
Cytat:Niestety dla niego
Cytat:Krwawienie ustąpiło po około dziesięciu sekundach a krew która wcześniej wysączyła się na ziemie nabrała jakby ludzkich cech i przestraszona zaczęła samodzielnie przemieszczać się w kierunku okna, finalnie wypływając za nie.
jakie to są "jakby ludzkie" cechy? Zwróć uwagę, jak napisałeś ten fragment. Językowo jak kawałek jakiegoś raportu, nie opis akcji.
Cytat: pośmiertny smród odchodów Derona,
Big Grin

Wniosek: mało czytasz, albo czytasz obcojęzyczne książki tłumaczone przez googla. Dialogi faktycznie są niezłe, w miarę naturalne, tutaj nie mam się do czego przyczepić, postacie to samo, chociaż... może są troszkę schematyczne, ale to w tym momencie nie ma większego znaczenia (;

Dla mnie to nie ma zakończenia. Jest jakieś zawiązanie, nie ma końca - zapowiadane spotkanie z "najemnikami" nie miało miejsca, nie jest wyjaśnione, co się stało z Villem, w zasadzie skończyłeś w miejscu, w którym dopiero coś zaczyna się dziać. No chyba, że to ja czegoś nie doczytałam. Na razie to tyle ode mnie.
Pozdrawiam!
Odpowiedz
#10
Faktycznie, brzmi to idiotycznie Big Grin. Nawet bym to nazwał: Ja Yeti. Chyba za szybko chciałem skończyć, co nie znaczy, że to jakiekolwiek usprawiedliwienie. W następnym tekście postaram się zadbać o efektowniejsze opisy, dziękuję wszystkim za wszystkie rady. Wrócę silniejszy!
[Obrazek: 2w5ujyt.png]

- Thierry Henry on the ball and Zanetti trying to catch up with him, Henry steps inside, Pires is there, Henry will have to do it alone - OH! SENSATIONAL GOAL FROM THIERRY HENRY!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości