Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
ORP Kopernik
#1
Pewnego dnia wpadłem na pomysł aby napisać opowiadanie w klimatach sf. Po pół roku zrobiła się z tego bardziej minipowieść (niecałe 100 stron). Nie oszukujmy się, nie jestem wielkim humanistą, ani znanym prozaikiem. Pisałem to dla własnej przyjemności, chęci wyrażenia siebie i sprawdzenia swoich umiejętności. Jestem informatykiem a moje hobby to Astronomia i Fizyka, więc osoby które lubią bardziej "science" niż "fiction" i lubią opisy techniczne nie poczują się zawiedzione.

Krótkie wprowadzenie:

Cytat:Jurek Ćwikłowski jest świeżo upieczonym informatykiem mieszkającym gdzieś w centrum Polski w wiosce zapomnianej przez Boga i ludzi. Żyje powoli i w samotności, poświęcając się swojej pasji jaką jest Informatyka. Zajmuje się naprawą komputerów na zlecenie i stażem w sklepie komputerowym jakich wiele. Jest człowiekiem aspołecznym i bardziej ufa technologii niż ludziom. Z dnia na dzień jego życie odmienia się diametralnie dzięki przybyciu pewnego niezwykłego gościa z innego świata. To opowieść ludziach dla których technologia jest najważniejszym żywiołem, to opowieść o walce dla życia w zgodzie ze swoją pasją której nie pokona nawet śmierć, to opowieść o miłości dla której przeszkodą nie był nawet czas.

Poniżej znajduje się plik PDF z kompletnym tekstem ze wstępnymi poprawkami (ale sadzę że jeszcze ze sporą ilością błędów). Życzę miłego czytania i wielu inspiracji.

>>PLIK PDF<<
Odpowiedz
#2
Nieźle, takiego chyba jeszcze nie było. Ledwo przyszedł, walnął ponad 100 stron, a nawet się nie przywitał... Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#3
No, rzeczywiście, popaczcie tylko, że tak powiem Big Grin i pewnie jest Niemcem, bo Informatyka z wielkiej napisał hehe Big Grin

a tak na serio, to jak myślisz, drogi autorze, może lepiej byłoby tak po kawałku wrzucać tu Twój tekst? Ile osób rzuci się od razu brnąć przez całość tej kłody tekstu o informatyku, którego pasją jest informatyka?
Nie ma nie ma, expose na forum Big Grin
Odpowiedz
#4
drogi autorze czytam. Podejrzałem, że jeśli wrzuciłeś test w pdf to nie chcesz szczegółowej oceny, tylko pobieżną - robi się.

prolog (by the way prolog nie ma numeru, prolog to jakby rozdział zero) nie ma polotu, może by i to fajnie wyglądało, słownictwo specjalistyczne - dla mnie na plus, a trzeba trochę dopracować.

drewniane dialogi, język strasznie potoczny.

twój bohater ma zadatki na marysója.

poza tym dość zabawnie brzmi idea "dobrze prosperujący biznes informatyczny na wsi"

ogólnie - bardzo intrygujący tytuł, ciekawy mnie rozwinięcie akcji (resztę doczytam później, idę, obejrzę sobie jakiegoś filma)
Odpowiedz
#5
Moderator poprosił mnie abym zamieszczał utwór w częściach aby łatwiej się czytało i tak też robię. Zostawiam link do pliku PDF w pierwszym poście jakby ktoś chciał przeczytać całość od razu (nawet jakbym chciał usunąć to nie mogę z powodu ograniczenia czasu edycji postu). Kolejne działy będę zamieszczał w regularnych odstępach czasu.

1. Prolog

Mała wioska, zapomniana przez Boga i ludzi jakich wiele, mieszkańcy żyją tu z dnia na dzień, przewracając codziennie kartkę papieru ze swojej księgi życia. Ekspedientka w małym sklepie czeka bezowocnie na klientów, traktory wożące różne dziwne rzeczy suną powoli kurząc po polnej drodze w upale, ludzie krzątają się po domach, zajęci swoimi sprawami próbując zapomnieć o upływającym czasie. Małe chatki, jak wyspy poprzedzielane morzami pól uprawnych na których łany zbóż coraz bardziej się złocą szykując się do żniw. W oddali las a w nim ostatnia twierdza przyrody broniąca się przez ludzką cywilizacją. Już z daleka słychać szum liści i śpiew ptaków. Najbliżej lasu znajduje się stary i niewielki domek z drewnianym kagankiem i wielkim ogrodem, który wydaje się być zapomniany od wieków. Rośliny wymknęły się tu spod ludzkiej kontroli dorastając wysoko ponad drewniany płotek.

Na poddaszu niewielki pokoik, wyremontowany niedawno, na pierwszy rzut oka widać czym zajmuje się jego lokator. Niezbyt stary kredens kupiony z okazji remontu obklejony jest całą masą naklejek. Asus, Gigabyte, Intel, AMD, MSI, Nvidia, a pod nimi wielkie okrągłe logo Visty/Sevena. Na drzwiach tej szafki wielkie konkurencyjne korporacje wydają się być tak sobie bliskie. W pobliżu okna kilka stolików ustawionych obok siebie i rząd pecetów, każdy ma swoje miejsce, można łatwo rozróżnić który należy do właściciela a który jest tu tylko tymczasowo na czas naprawy. Na jednym z nich trwa instalacja 64 bitowego Windows 7 w wersji duńskiej. W rogu niewielka obudowa serwera, a obok niego switch z dyskoteką zielonych lampek, na łóżko i inne sprzęty zostało niewiele miejsca. Cały pokój został starannie odseparowany od otoczenia, i jest w niemal sterylnej czystości, z pewnością właściciel tego przybytku czuje się tu najlepiej i niechętnie opuszcza to miejsce. Świątynia nowoczesnej technologii, tylko to nasuwa się na myśl, w szafkach pełno poupychanych części. W środku pokoju stoi biurko z dwoma monitorami, a pod nim główna maszyna do pracy, jedyna która nie jest nieustannie modyfikowana co kilka dni. Czarna obudowa tego demona niemal krzyczy „Hej ludzie jestem piękna i mam w sobie moc”, w jej oknie ogromne chłodzenie i czarny laminat płyty głównej, który podświetla subtelnie błękitna katoda. Przed biurkiem na biurowym czarnym fotelu siedzi Jurek. Jurek jest informatykiem, zarówno z zamiłowania jak i z wykształcenia, tego lata oficjalnie nim został, zdając maturę i zdobywając tytuł technika. W jego głowie nieustannie trwa walka. Iść na studia czy nie iść? Na Polibudę, czy na odwal się do WSHE? Aktualnie ta walka przełączona jest w pracę w tle, na pierwszy plan wychodzi inny proces. Dzwoni przez telefon, czarnego Siemensa SX1 którego szukał przez kilka miesięcy, rzadko już się takie widuje.

- Mówiłem kur*a, idź z tym Duńczykiem gdzie indziej, ten idiota uparł się żeby wgrać mu tego Sevena, przywracając mu obraz z partycji OEM a nie z mojej płytki + mui. Powiedz mi kurna jak mam mu usunąć to crapware które pakują nie znając języka. To są jakieś ich shity które pierwszy raz widzę na oczy, a przymulają go tak jakby to był Celeronek a nie i5. Pier*ole, ściągnąłem mu natywny Duński x64 i go instaluje.

Jurek jest znany w okolicy jako człowiek który z komputerem zrobi wszystko, jest chętnie wykorzystywany mimo tego że wszystko robi to w czasie wolnym podczas krótkich dla niego wakacji, jest stażystą w jednym ze sklepów na Zazamczu w oddalonym na północ o jakieś 30 km Włocławku i tam zamierza pracować. Chociaż kuszą go studia i tajemniczy świat w wielkim mieście. Pamięta słowa które usłyszał od swojej wychowawczyni w pierwszej klasie Elektryka. „We Włocławku nie ma żadnych perspektyw moi drodzy”. Z drugiej strony takie studia to wielki wkład siły i pieniędzy, a także wyjazd i niepewna przyszłość. A gdy się nie uda?

Około 19 kończy swoją robotę i chwilkę siedzi w Internecie, na głównym monitorze Opera, ma pomocniczym gadżety Sevena, na kalendarzu data 14 Lipca 2010. Niedługo potem przyjeżdża czarny merc okularnik, śmiesznie wyglądający w tym miejscu, wychodzi człowiek w białej sportowej marynarce, próbuje coś powiedzieć łamaną Polszczyzną ale średnio mu to wychodzi. Jerzy zaczyna mówić płynnie po angielsku co zachęciło Duńczyka do bardziej zaawansowanego dialogu, po pokazaniu laptopa i zademonstrowaniu sprawnego działania człowiek krótko się nim bawi stawiając na masce auta. Po chwili właściciel kilkuletniego merca wręcza Jurkowi 100 Euro, i dziękując wsiada do auta i odjeżdża kierując się ku drodze krajowej DK1.

- Szpachla kurna, gdzieś ty znalazł tego Duńczyka? 4 stówy za przeinstalowanie Sevena i podstawową konfigurację, a przy okazji update biosu i inne duperele. (przerwa) Dobra spokojnie odpalę ci procenty jakieś, piwko ci postawie, skoro już o nim mowa to może pójdziemy gdzieś wieczorem? Suszy mnie od tego Duńskiego języka.
Odpowiedz
#6
No to tak:
'Mała wioska, zapomniana przez Boga i ludzi jakich wiele' - chodziło Ci o wioskę, ale wyszło tak, że o ludzi.
'mieszkańcy żyją tu z dnia na dzień, przewracając codziennie kartkę papieru ze swojej księgi życia.' - dwa razy o życiu w jednym zdaniu, może warto byłoby to zmienić?
'traktory wożące różne dziwne rzeczy' - Big Grin - dziwne rzeczy jak co? Siano i kapustę? Ty wiesz, my nie wiemy. Ta traktory wzburzają tumany kurzu, czy kurzą same z siebie?
'ludzie krzątają się po domach,...' - przed chwilą o tych ludziach pisałeś. Warto byłoby te opisy połączyć, a nie tak na raty.
'dorastając wysoko' - wyrastając.
'Aktualnie ta walka przełączona jest w pracę w tle' - takie komputerowe porównanie niezbyt pasuje do opisu wewnętrznej rozterki bohatera.
'Dzwoni przez telefon' - biednie to brzmi. Może 'rozmawia'?
'go instaluję'
'mimo tego że wszystko to robi w czasie wolnym'
'pierwszej klasie Elektryka.' - po co wielka litera? Ty naprawdę chcesz pisać po niemiecku Big Grin

No i tyle. Trzyma się to kupy, ale wybrany przez Ciebie fragment, sam to przyznaj, jakoś nie intryguje, nie zaciekawia co będzie dalej. Ot, wiejski nerd, który kończy instalować Win'a i tyle. Gdzie krew, gdzie tajemnica?Big Grin Wrzucaj więc kolejne części.



Odpowiedz
#7
Gdzie tajemnica? A no właśnie tu. Nie zrażajcie się potocznym językiem bohaterów, chciałem nadać dialogom nieco realizmu. Dzisiaj dwa działy bo są dość krótkie.

2. Uderzenie

Kilkanaście minut później dwóch ludzi przechadza się polną drogą popijając piwo z puszek, atrybut dorosłości, obaj kiedyś nie mogli się doczekać aż przebędą magiczną granicę 18 lat, teraz daliby wszystko by wrócić do dzieciństwa, do beztroskiego i prostego życia. Romek także poszedł 4 lata temu do Włocławskiego Elektryka namówiony przez Jurka, dawnego kolegę z Gimnazjum, także na Informatykę, jednak wytrzymał jedynie 2 lata, potem poszedł do samochodówki tak jak jego ojciec. Przezwisko szpachla narodziło się podczas praktyk, gdy próbował naprawiać wszelkie uszkodzenia karoserii aut szpachlą. Nie udało mu się ukończyć szkoły której chciał, jednak nie uważa się za przegranego, podczas praktyk poznał wielu ludzi dzięki czemu jest idealnym kompanem samotnika Jurka bez którego on miałby może ze 2-3 klientów z okolicznych wsi. Potrafi sprzedać i rozreklamować wszystko, pieniądze się jego trzymają, jest jednak nieco ekscentryczny i nieobliczalny.

Jest już późny wieczór, niebo nabrało niezwykłego ciemnobłękitnego koloru. Upał już zelżał, powietrze jest niewiarygodnie rześkie. Oprócz nich nie było w pobliżu nikogo. Nagle dość wysoko nad horyzontem od strony Kowala praktycznie znikąd pojawia się jasny punkt a za nim długa smuga dymu.

- o kurna, meteoryt
- nie, meteoryty nie skręcają same z siebie, to jakiś samolot, a załoga ktokolwiek nią jest próbuje się ratować – Jurek odstawił puszkę aby przyjrzeć się dokładniej temu dziwnemu zjawisku.

W istocie im bardziej dziwny obiekt się do nich zbliżał, tym bardziej wyraźnie zarysowywały się rysy czegoś w rodzaju niewielkiego samolotu, dopiero gdy przeleciał nad nimi i zawrócił, odrzucił ich straszliwy huk oznaczający prędkość naddźwiękową połączony z rykiem przygasających silników, wtedy zdali sobie sprawę że to nie samolot. Pojazd był na wysokości około 100 metrów, można było wyraźnie dostrzec szczegóły konstrukcji, która przypominała nowoczesny prom kosmiczny o opływowych kształtach. Co ciekawe nie miał on znanych im silników odrzutowych tylko jakieś dziwne niebieskie światła z tyłu.

Maszyna przeleciała jeszcze jakieś 10 sekund podczas których obaj patrzyli tylko z opuszczonymi szczękami na nieuniknioną katastrofę. Coś co sterowało pojazdem zdążyło jeszcze rozpaczliwie podciągnąć maszynę do góry, kilka sekund potem prom ścinał już drzewa, aby potem skryć się w odległym o kilka kilometrów lesie, przy okazji wydając z siebie gigantyczny huk uderzenia, jednak nad lasem nie wzniósł się słup ognia, co wskazywało na to że maszyna po upadku nie wybuchła.

- dzwonię, po psy, pogotowie i wszystko co tylko może tu przyjechać, wykrzyczał Romek
- nie dzwoń Szpachla –odparł Jurek, a następnie powiedział niezwykle tajemniczo:
- To może nie być „nasze”

3. Komórka

Obaj niemal odruchowo pobiegli w kierunku katastrofy. Tak to już jest z człowiekiem, jego ciekawość potrafi go prowadzić nawet w obliczu niebezpieczeństwa, co doprowadziło naszą cywilizację tak daleko, ale jest jednocześnie naszym przekleństwem. Dotarcie piechotą zajęło około 30 minut, nie mieli czasu wymyślić innego sposobu dotarcia tam, zresztą i tak poruszali się w gęstym lesie i byłoby to trudne. Oprócz nich zjawiło się wielu gapiów których także zaciekawił odgłos uderzenia, im bliżej byli tego miejsca tym bardziej widać było skutki katastrofy, połamane i ścięte drzewa, odłamki i jakieś dziwne części. W miejscu samego upadku było około 20 ludzi, ktoś wezwał pogotowie i policję która zdążyła już ogrodzić teren taśmą. Gdy do niej doszli byli w szkoku. W miejscu gdzie powinien być wrak promu nie było absolutnie nic, tylko dziura w ziemi. Szczęki mimowolnie opadły im ku ziemi. Był to jednak dopiero początek ciągu zdarzeń których nigdy by się nie spodziewali.

- proszę się rozejść, prowadzimy śledztwo – zadudnił niskim głosem policjant za żółtą taśmą odgradzającą.

Dzieciaki z sąsiada zaczęły kraść wszystkie części, które najprawdopodobniej wypadły z promu podczas gdy kadłub został rozerwany przez drzewa które ścinał, tylko gdzie jest sam prom? Rodzina ta żyje ze zbierania złomu, tak więc mają niezłą wprawę w tym procederze. Jurek był zaskoczony taką zaradnością i przystosowaniem do każdych warunków, on nie potrafi wytrzymać kilku dni poza domem. Z zaciekawieniem przyglądał się bezwładnie rozrzuconym elementom, wszystko było zrobione z bardzo dziwnego stopu, lekkiego jak styropian, a o wytrzymałości podobnej do stali i podobnej temperaturze topnienia, niektóre kawałki były rozgrzane do czerwoności. To był bez wątpienia pojazd kosmiczny który wszedł w atmosferę i z jakiegoś powodu się rozbił. Ale to nie przypominało mu nic znanego, ani amerykańskiego ani tym bardziej rosyjskiego. W gimnazjum interesował się fizyką i astronomią, chciał nawet zajmować się później tymi dziedzinami, jednak zniechęciła go świadomość spędzenia reszty edukacji na liczeniu zadań z fizyki. On chciał robić coś więcej, odkrywać nieznane, a liczeniem może przecież zająć się komputer. Wiedział z grubsza co tu jest grane, jednak zostawił tą wiedzę dla siebie.

- psst, zoba to – podszedł do niego Szpachla z oczami wybałuszonymi jakby po raz pierwszy zobaczył w działaniu Core i7, spojrzał czy nikt go nie obserwuje i wyciągnął z kieszeni dżinsów coś co przypominało telefon komórkowy.
- cicho siedź, idziemy do mnie to odpalić, komórka pilota pozwoli nam rozwiązać tą zadadkę.

Jurek wiele razy naprawiał tez telefony komórkowe, nauczył się prawa „pokaż mi swoją komórkę, a powiem ci kim jesteś”, zdjęcia z aparatu, filmiki, dzwonki, wiadomości i numery w pamięci, oraz historia stron przeglądarki mobilnej. Nie trzeba chyba mówić że te dane dla osoby znającej się na rzeczy mogą mieć ogromne znaczenie.

Jak powiedział tak zrobili, w domu obejrzeli dokładnie urządzenie. Tylko na pierwszy rzut oka przypominało telefon. Pod względem kształtu i rozmiaru było jak zwykła nieskładana czarna komórka. Nie posiadało jednak wyświetlacza i klawiatury, zamiast nich na przedniej ściance znajdowało się białe okrągłe pole. Brak jakiegokolwiek oznaczenia producenta, na górnej ściance jakieś dziwne optyczne złącze nieprzypominające niczego co widział Jurek, a widział wiele. Z tyłu była jedynie klapka obudowy, długo głowili się nad jej otworzeniem, już mieli zrezygnować kiedy otworzyła się ona sama, po 2 godzinach dociekań jak to się stało okazało się że trzeba na tylnej ściance pomacać palcem kilka kółek jak na touchpadzie laptopa, podobnie jak w Smartfonach z Androidem odblokowuje się urządzenie, odpowiednim wzorem. Niewiarygodne że sposób otwarcia klapki baterii jest taki „zelektronizowany”.

- Czym jeszcze zaskoczy nas to urządzenie? 3 godziny myśleliśmy jak się otwiera klapkę baterii, już po północy – martwił się Romek
- Spieszy ci się? Mamy okazję badać komórkę kosmity, zadzwoń do starych powiedz że będziesz nocował u mnie, moi są na wakacjach, wrócą dopiero w Poniedziałek.

Pod klapką było coś co przypominało baterię. Nareszcie pojawiły się jakieś napisy, białą dziwną czcionką na czarnej baterii było napisane po polsku „Ogniwo kwantowo-jonowe, nie przekłuwać, nie ładować, grozi dezintegracją”. Na baterii nie było żadnych styków z telefonem, musiała przekazywać energię w jakiś nieznany im sposób, szczególnie intrygujący była adnotacja o nie ładowaniu. To był dopiero początek. Za „baterią” znajdowała się biała naklejka znana z „normalnych telefonów” na której czarną czcionką napisane było:

Komunikator osobisty Model X-05
Wyprodukowano dla sił zbrojnych Moderna Pol
2292-2294

- Ja pier*olę ! Te numery to lata produkcji? – krzyknął Szpachla
- Musi być jakieś logiczne wytłumaczenie, to jest w gruncie rzeczy niemożliwe –uspokoił go Jurek

Długo próbowali myśleć aż w końcu dotarło no nich że urządzenie pochodzi z przyszłości. Przyszłość, obu kojarzy się głownie z filmami S-F, robotami, kosmicznymi strzelankami itp. Zawsze uważali że odległa przyszłość będzie fajna ale nie dowiedzą się jak bardzo bo nie dożyją a podróże w czasie nie istnieją, a tutaj przed nimi leży urządzenie które łamie ich wszelkie wyobrażenia o otaczającym świecie. Wielu fizyków teoretyków (ludzi którzy zajmują się głównie gadaniem) twierdzi logicznie że podróże w czasie są niemożliwe bo nie mamy żadnych podróżników z przyszłości. Chyba trzeba zaktualizować tą teorię.

- Hmm, dobra no to teraz to jakoś włączmy, jak sądzisz może głosem?
- No dobra – Jurek nie miał nic do stracenia, powiedział głośno i wyraźnie: „Komunikator włącz się” i .... nic się nie stało.

- No to może „Komunikator, aktywacja”

I stało się coś czego nie zapomną do końca życia. Z białego pola strzelił nagle na wysokość metra trójwymiarowy w pełni kolorowy hologram.

Jurkowi wydaje się że to jakiś sen albo „pic na wodę, fotomontaż”. Komunikator z końca XXII wieku właśnie prosi go o „autoryzację kodu DNA”, tego raczej nie ominą bez właściciela urządzenia. Po 5 minutach urządzenie się wyłączyło, przechodząc pewnie w stan gotowości.

Około 4 nad ranem gdy już świtało Romek poszedł do domu, do tego czasu odkryli jeszcze że z boku także po pomacaniu odpowiednio wprawnie palcem wysuwa się przezroczysty zginany wyświetlacz pełniący podobną funkcję co hologram. Obaj musieli się przespać, Romek zeszłej nocy balował, a Jurek naprawiał kompa temu obcokrajowcowi. Obaj uważali że te fazy jakie mają to wynik braku snu, jeśli jednak tak nie jest to gdy się wyśpią w pełni sił idą jeszcze raz na miejsce katastrofy przeprowadzić własne śledztwo.
Odpowiedz
#8
Kolego, na forum się też inaczej udzielamy, nie tylko Twój tekst istnieje, ale jak masz zamiar tak się zachowywać, to wielu czytelników nie znajdziesz.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości