Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
O Polskości w Polsce
#1
Któż z nas nie pamięta filmu, którego reżyserem był Stanisław Bareja, a którego tytuł to: "Poszukiwany, poszukiwana"? Tym, którzy pamiętają proponuję obejrzeć po raz kolejny, a tym młodszym co nie znają polecam do obejrzenia tę udaną komedię z minionej epoki. Wracając do sedna...w filmie owym pojawia się scena pewnej rozmowy o zawartości cukru w cukrze. I tak będąc jakiś czas temu na zakupach w pewnym dużym polskim mieście, a póżniej odpoczywając w domu przed telewizorem, przypomniała mi się ta scena, która następnie zrodziła pytanie: "jaka jest zawartość Polskości w Polsce"? Po rozmyślaniach na ten temat doszedłem do wniosku, że coraz mniejsza. Ale może od początku...
Podczas ostatniego pobytu w Polsce postanowiliśmy z żoną wybrać się na zakupy i pospacerować w mieście. Najpierw udaliśmy się do Ałchana, cokolwiek oznacza ta nazwa. Nie wiedzieć czemu, ale mi osobiście nazwa ta kojarzy się z... łachem. Pochodziliśmy, pooglądaliśmy, w sumie nic ciekawego nie kupiliśmy, ale jakoś tak człowiekowi trochę weselej się robi jak popatrzy na te regały i półki z poustawianym asortymentem. Niczym to już nie przypomina dawnych lat, no chyba, że kolejki przy kasach (pewnie jakaś promocja) mogą jedynie u niektórych spowodować westchnienie na myśl o poprzednim systemie.
Kolejnym sklepem do którego weszliśmy był Liroj i Merlin. Niestety sklep ten nie ma nic wspólnego ani z muzyką ani z filmem jak na początku myślałem, ale za to mogłem tam skorzystać z ubikacji.
Dużo jest w Polsce takich sklepów z dziwnymi, zagranicznymi nazwami. Mowa tu o Kałflandach, Teskach, Kerfurach, Lidlach itp.
Na zakończenie spaceru postanowiliśmy jeszcze zajść i kupić coś na kolację. I nagle, naszym oczom, niczym światełko w tunelu ukazała się Biedronka. Weszliśmy do środka odwzajemniając uśmiech sympatycznemu owadowi wiszącemu nad wejściem.
Po powrocie do domu postanowiłem odpocząć w fotelu i pooglądać telewizję. Gdy tylko włączyłem telewizor, niejaka Hela obsypała mnie swoimi opałami, zmieniłem kanał, teraz guwernantka czy opiekunka dawała popis jak wychowywać bogate i rozkapryszone dzieciaki. Po niedługim czasie postanowiłem zmienić program. Teraz będzie coś fajnego, pomyślałem, gdy spostrzegłem na ekranie młode laski stojące w rzędzie. To szał ciał, ale lepsza nazwa to żenada dziecinada. Mój mózg dostał szału , gdy przysłuchiwałem się temu i owemu ciału. Przełączyłem. Znowu pudło, ponieważ trafiłem na ludzkie polowanie. Wiem od dzieciństwa, że nie można polować na ludzi.
Na celowniku jakiś singiel, nazwiska nie podano. Powtórzę, żenada i dziecinada dodać chamstwo dające się czasem wyczuć w wypowiedziach uczestników tego... teleturnieju?Klik pilotem. Program o nowościach filmowych.
Zaraz na wstępie dostałem w głowę trajlerem jakiegoś nowego filmu i zdecydowałem, że może poczytam jakiś buk..to znaczy książkę jakąś.
Singel, trailer, mobbing, book, stalking, itp. Coraz więcej obcych wyrazów wdziera się do naszego języka. Tak jak wdzierają się zagraniczne produkcje do naszej telewizji. Dlaczego tak się dzieje? Przecież mowa polska jest taka piękna, po co więc zastępować ją inną, obcą? Czemu mówimy trailer nowego fimu, a nie po prostu zwiastun nowego filmu? Czemu mówimy stalking, a nie po prostu nagabywanie? Itp. Itd.
Czy tak mało jest ambitnych Polaków, którzy są w stanie wymyślić dobrą polską produkcję podobną do tych, o których wspominałem wyżej albo nawet lepszych?
Zamiast tego oglądamy Ślicznotkę, Świat według Tandetnych oraz inne, ściągnięte z zagranicznych telewizji seriale i programy takie jak chociażby Posiadam Uzdolnienie. Czy może talent, jakoś tak.
Ludzie rządzący w naszym kraju, władza, nie myśli chyba o dobru Polski skoro co jakiś czas słychać o prywatyzacji, a to stoczni, a to kolei państwowych czy lotniska. Jasne, najlepiej wszystko sprzedać, zamienić, porobić zagraniczne super markety, w których u większości to super w nazwie jest raczej naciągane.
Idąc tym tropem jak będzie wyglądała Polska za dwadzieścia czy pięćdziesiąt lat? Wolę teraz o tym nię myśleć, ale już teraz wiem, że Polskości w Polsce jest...coraz mniej.








Odpowiedz
#2
Nie będę ukrywał, że napisałeś zupełnie naiwny, nacjonalistyczny tekst. Pomijając kwestie natury formalnej, czyli zupełnie nieciekawy i zupełnie nieliteracki (czy publicystyczny) styl, to przypomina on poniekąd zrzędzenie staruszka, tęskniącego "za starymi, lepszymi" czasami. Przede wszystkim - nacjonalizacja sfer gospodarczej i kulturowej (to wynika z twojego "artykułu") i odgórne zarządzanie wcale, ale to wcale, nie są rozwiązaniami lepszym niż obecne. Wystarczy przytoczyć ostatnie pięćdziesiąt lat naszej historii, czy aktualne przykłady Korei Północnej bądź Kuby. Poza tym odbieramy tym samym nie tyle własność, co jakąkolwiek wolność jednostki w imię idei Polskości, która istnieje chyba jedynie w głowach konserwatywnych nacjonalistów. Bądźmy szczerzy, świat idzie przed siebie i zupełnie bezsensowne, a nawet niebezpieczne, jest wracanie do tego, co było - szczególnie, jeśli źródłem tego pomysłu jest kilku niezadowolonych z obecnego stanu rzeczy utopistów. Nie miejsce tutaj na rozwlekanie się nad problemem, nie mam na to czasu niestety. Uwierz jednak, że Polska i tak zwana "Polskość", cokolwiek to znaczy, chyba tyle, co "cukrowość", ma się nadzwyczaj dobrze, a nawet za dobrze jak na standardy współczesnego państwa. I kultura stoi na wysokim, światowym, poziomie, co nie wyklucza istnienia w jej obrębie obcych elementów (swoją drogą te rodzime nie są miernej jakości), i gospodarka, która pod wpływem głębokich przemian strukturalnych obecnego społeczeństwa i zależności między państwami stała się globalna, wcale nie potrzebuje działań zapobiegających jej sprywatyzowaniu i pojawianiu się, co jest normalne jak na standardy światowe, obcych producentów. Powtórzę - "lepsza", "rodzima", "swojska", gospodarka wcale nie jest lepsza ani potrzebująca szczególnego traktowania. Najbardziej niebezpiecznym typem człowieka jest ten, który lepiej wie, czego chcą inni, niż oni sami. Od takich założeń wychodzisz. To, czego ty byś chciał, czego ci brakuje, nie znaczy, że inni tego chcą i że obecna rzeczywistość jest dla nich gorsza i że może stać się jeszcze gorsza. W ogóle popełniasz kardynalny błąd sądząc, że obecne czasy, ich charakter, są dziełem jakiejś złej, transcendentnej siły. Człowiek stwarza otaczającą go rzeczywistość i jest ona wyrazem jego charakteru, nie zaś odwrotnie (chociaż wpływu obecnej kultury i gospodarki na człowieka nie możemy podważyć - warto tylko pamiętać, że to człowiek ją stworzył, nie Bóg).

Oj, napisałem baaardzo ogólnikowo, bowiem można by tutaj napisać gruntowną polemikę. Ale nie ma czasu. W każdym razie, wracając do tekstu - piszesz nie dość, że bardzo ogólnikowo, to jeszcze bardzo eklektycznie i naiwnie. Mieszasz wątki, wrzucając wszystko do jednego worka. Skaczesz z tematu na temat miast skupić się na jednym zjawisku, używając przy tym dosyć prymitywnego i podwórkowego sposobu ich opisywania. Naprawdę, czytelnik nie ma ochoty czytać za każdym razem, że zmieniasz kanał, czy czegokolwiek innego, mało interesującego. Za bardzo skupiasz się na mało wartych uwagi czynnościach, odbiegając zupełnie od tematu, bądź spychając go na dalszy plan, jakby czytelnik chciał czytać, że kanały zmieniasz lub że teraz myślisz (nie musisz tego zaznaczać, ja mam nadzieję, że cały czas tak jest). Gospodarka, kultura, język, opisujesz to wszystko w dwóch, trzech akapitach, kiedy o wszystkim można napisać grube książki. Gdzie tutaj sens tego wszystkiego? Kiedy nawet nie mogę powiedzieć, żeby to miało czemukolwiek, poza daniem upustu irytacji autora, służyć. Potem dopiszę resztę.

Pozdrawiam,
Diogenes.
Odpowiedz
#3
Najbardziej mnie zastanawia to czepienie się sklepów. Co w tym złego, że mamy w Polsce Auchan, Kaufland, Lidl czy Tesco?
I nie rozumiem trochę Twojego stanowiska - mamy się cofnąć do głębokiej komuny? Wiadomo, że nie podoba nam się wszystko, co niesie ze sobą globalizacja, no ale generalnie chyba nie ma na co narzekać. Nie jest nam źle, chociaż lubimy narzekać.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#4
Ujmę to tak: zdaniem
Cytat:Najpierw udaliśmy się do Ałchana, cokolwiek oznacza ta nazwa.
dałeś mi już pojęcie o tym, z czym mam do czynienia: z myleniem ignorancji i zaściankowości z patriotyzmem.

Czy przekręcanie zagranicznych nazw ma świadczyć o polskości czy to taki żart? Bo ja już jestem skołowana. Niezależnie od odpowiedzi, poziom zastraszająco niski. Paręnaście sekund Googli i paręnaście na ling.pl i już jestem merytorycznie lepiej przygotowana do pisania takiego tekstu od autora - bo ja wiem, co oznacza ta nazwa. [oszą] (może przy poprawnej wymowie nie byłoby skojarzenia z łachem, hmm?) - homofon dzielnicy francuskiego miasta, nazywającej się Hauts Champs, co oznacza mniej więcej "wysoki obszar" albo "głośny obszar". Śmiem twierdzić, że w tamtej właśnie dzielnicy stanął pierwszy sklep z sieci. Sprawdzać mi się nie chce, ale to dość logiczne. Tak trudno? Nie. Ale lepiej okazywać swoje przywiązanie do Ojczyzny za pomocą ignorancji i wymachiwania z ławeczki laską, że teraz to te zagramaniczne złodzieje wszystko wykupujom.
Aha, mała uwaga - Biedronka to portugalska sieć. Smile

Nie miałabym nic przeciwko rozsądnej, uargumentowanej polemice z globalizacją i prywatyzacją. Ale u Ciebie ani rozsądku, ani argumentów, a tylko dość agresywne jojczenie, w którym obnażasz własną niewiedzę, Autorze. Nie wykazujesz, że globalizacja jest zła. Ani że prywatyzacja jest zła. Po prostu plujesz jadem, ale bardzo, bardzo powierzchownie. Tak powierzchownie, że ja jednak wolę to całe zło, które opisujesz, od takiego typu patriotyzmu.
Szkoda, bo w przeciwnym razie byłby temat do dyskusji, a tutaj... tutaj nie ma nic. Smile

Mogę powiedzieć tylko tyle - teksty publicystyczne Ci nie wychodzą. Rzucasz się na tematy bez ich zgłębienia. Powtarzasz tylko jakieś farmazony, z których nic nie wynika. Myślałam, że jak pójdziesz za radą tych, co Ci mówili, żebyś się skupił na jednym temacie, to będzie trochę lepiej. Ale domyślam się, że to jeden z tych już jednotematycznych tekstów, a nadal jest tak samo fatalnie, jak było.
Odpowiedz
#5
Zgadzam się z niektórymi Twoimi postulatami - m. in. wtrącanie na siłę obcych słów, jeśli istnieją polskie odpowiedniki. To zjawisko istniało już od zawsze i w języku polskim jest mnóstwo wyrazów, które pochodzą z innych języków, a prawdopodobnie nikt by nawet nie wpadł na to, że to nie są nasze rodzime słówka Smile Jednak teraz to zjawisko wyjątkowo się nasiliło, co mnie trochę martwi, ale mam nadzieję, że ludzie znajdą umiar w "anglicyzowaniu" polskiego ^^
Twoje przekręcanie nazw i tytułów jest nieśmieszne, nie wywołuje wybuchu chichoty, lecz tylko uniesienie brwi i lekką konsternację. Język jest naiwny, temat zarysowałeś niezbyt interesująco. Tą radę weź sobie do serca - ja się pod tym podpisuję wszystkimi kończynami Smile
Cytat:Naprawdę, czytelnik nie ma ochoty czytać za każdym razem, że zmieniasz kanał, czy czegokolwiek innego, mało interesującego. Za bardzo skupiasz się na mało wartych uwagi czynnościach, odbiegając zupełnie od tematu, bądź spychając go na dalszy plan, jakby czytelnik chciał czytać, że kanały zmieniasz lub że teraz myślisz (nie musisz tego zaznaczać, ja mam nadzieję, że cały czas tak jest)
"Odkąd cię poznałam, noszę w kieszeni szminkę, to jest bardzo głupie nosić szminkę w kieszeni, gdy ty patrzysz na mnie tak poważnie, jakbyś w moich oczach widział gotycki kościół. (...) I kiedy cię żegnam, moje umalowane wargi pozostają nie tknięte, a ja i tak noszę szminkę w kieszeni, odkąd wiem, że masz bardzo piękne usta."
Halina Poświatowska

[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#6
Dziękuję kaote i za to Wink
Pozdrawiam.
Odpowiedz
#7
A ja się całkowicie zgadzam! Czy Was nie denerwuje taki brak Polski w Polsce? BO mnie osobiście szlag trafia, że muszę iść do zagranicznego sklepu, żeby kupić cokolwiek - cukier, deski, paprykę, koszulkę - a wszystko to oczywiście produkowane NIE przez Polaków (chyba że tych z Holandii). Nie kupię już polskiego cukru w polskim sklepie (ewentualnie jakaś budka spożywcza gdzieś we wiosce - przynajmniej pani Jadzia to Polka Big Grin). Autor ma rację; mało Polski. Poprzednie 'elity' rozsprzedały' ten kraj na lewo i prawo, i teraz musimy kupować niepolskie papryczki w niepolskim sklepie i pracować u niepolaków, których jedynym celem jest wyprowadzenie pieniędzy poza nasze granice. Polski przemysł? Polska nauka? Polska kinematografia? Polskie autostrady? Polskie samoloty? Nie istnieją poza wyjątkami, które może policzyć na palcach jednej ręki drwal-alkoholik. Wystarczy porównać np. z Niemcami... Jak zwykle daliśmy się wy... tegować i służymy za Chiny Europy. Rację mieli trzej ludzie, pisarz, polityk i polityk:
Piekara - ten kraj był o krok od wielkości, a wybrał podłość (to z książki, ale pasuje jak ulał)
Piłsudski - kraj wspaniały, ale ludzie kurwy
von Bismarck - chcesz wykończyć Polaków, daj im się samym rządzić.

Machamy ogonkiem przed każdym, kto nam coś obieca, po czym patrzymy na obrazki z Małyszem i papieżem, żeby sobie morale podbić.
Sad but true.
Może trochę ostro się wypowiedziałem, ale ja się czasami łatwo denerwuję. Wink
Odpowiedz
#8
A ja odpowiem fragmentami książki o trójce polskich gimnazjalistów (Feliks Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa, może ktoś czytał), w której Twój punkt widzenia został dokumentnie wyśmiany.

Otóż na lekcji pojawił się pewien smutny pan z organizacji "Poprawność i Czystość" (zwróćcie uwagę na skrót), który proponował zamianę słów anglicyzujących na polskie odpowiedniki. I tak oto komputer został "Nastołową maszyną liczącą" a mysz komputerowa "manipulatorem stołowo-kulkowym"

Czy naprawdę aż tak bardzo chcemy spolonizować nasz język? Fakt, nie należy "drajwować po hajłeju", ale przesada w drugą stronę też nikomu nie wyjdzie na zdrowie. Pamiętaj, że żyjemy w globalnej wiosce i już nic nam nie pomoże. W końcu języki się ujednolicą i cały świat będzie gadać jednym i pisać jednym alfabetem. To nieuniknione, takie są prawa ewolucji cywilizacyjnej.

Pozdrawiam.
Kobieto, puchu marny! Ty...
Jesteś jak zdrowie! Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie,
kto cię stracił...
Dziś piękność Twoją widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie.
Odpowiedz
#9
"Auchan" znaczy bodajże "słowiczek". Poszlibyście do Słowiczka wielkiego jak dwa boiska piłkarskie? Cóż, lepiej brzmi niż jakiś fchancuski Oszołom. Trochę mi te wynurzenia przypominają pewien odcinek programu Wojciecha Cejrowskiego - "Po mojemu..." Byli Liroj i Merlin ("No, Liroj to to raper, a Marlin taki czarodziej...")

A co polskiej kinematografii i seriali - jakbyśmy chcieli nakręcić dobry, życiowy film, to by nie przeszedł przez cichą cenzurę, albo byłby przemilczany przez wielkie fabryki popularności. No, chyba, że zbiegłby się z jakąś akcją Wyborczej - ci to wypromowaliby "Jak Ziutek traktorem po polu jeździł dwa dni pod rząd". Dlatego tworzymy gnioty typu Miłość nad Pogorzeliskiem.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#10
Dziękuję wszystkim Smile
Rozgorzała dyskusja, a o to właśnie chodziło.
Jedna poprawka: Merlin- chodziło mi o Marilyn Monroe, ale to w sumie nie takie bardzo istotne Big Grin
Pozdrawiam wszystkich.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości