Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
Troian Schindler się zaśmiał. Co więcej, zaśmiał się w sposób autentyczny, a jego emocje były najzupełniej prawdziwe. Doszedł do wniosku, że musi natychmiast wpłynąć na samego siebie, żeby nie stracić klarowności rozmowy. Starając się opanować śmiech, Roxana wychyliła się do przodu i sięgnęła po dekorowaną pralinę. Większość przystawek stanowiły owoce, czego powodem były skrupulatne obserwacje Troiana. Na ich wspólnej kolacji kobieta nie sięgała po słodycze, dlatego uznał, że ich nie lubi, lub jest ofiarą wiecznego trendu dbania o figurę. Tym razem przez większość spotkania całkowicie ignorowała specjały warte niewielką fortunę i raczyła się bardziej kalorycznymi przekąskami. To nie była jedyna zmiana, jaką zaobserwował. Zwrócił uwagę na jej strój - jednoczęściowy kombinezon w kilku odcieniach srebra, na paznokcie, makijaż i na buty. Dłużej zatrzymał wzrok na biżuterii zwieszonej nisko pomiędzy piersiami, wyglądającymi zza wąskiego, głębokiego dekoltu. Pozornie wszystko wyglądało tak jak poprzednio, miało zrobić na nim wrażenie i dać popis jej smaku. Różnicą był na pewno zapach kobiety, mieszanka drogich perfum z czymś innym, chemicznym i nienaturalnym. Początkowo pomyślał, że po kilkunastu godzinach pracy w laboratorium jej ciało mogło zaabsorbować zapach chemikaliów, ale przypomniał sobie, że nie wyczuwał go na wspólnej kolacji. Dodatkowo coś w twarzy Roxany, w jej ustach i oczach zdawało się być inne. Wyczuwał wokół niej dziwną energię, w zaskakujący sposób zwiększającą napięcie między nimi. Kilkukrotnie zauważył, że jej spojrzenie miało w sobie niewyłapaną do tej pory seksualność, ale ten stan trwał maksymalnie kilka sekund i przez to mężczyzna nie był wystarczająco pewien. Obserwował jak kobieta przymyka oczy, delektując się smakiem i wygodnie rozpiera w jego biurowym fotelu. Przyjął ją w drugim gabinecie, bardziej intymnym i przeznaczonym do pertraktacji biznesowych, najczęściej przebiegających w towarzystwie przystawek i alkoholu. Tego wieczora zdecydował się na muzykę, uznając, że będzie dopełniała nieformalnego charakteru ich spotkania. Zgodnie z prośbą kobiety zatroszczył się o każdy detal, żeby ich wspólna kawa nie wywołała niepotrzebnej sensacji.
- Zadbałeś o dyskrecję. – Roxana mruknęła z aprobatą, sięgając po swoją filiżankę i przez moment w zamyśleniu przesuwała opuszką palca po jej brzegu. – Ale podejrzewam, że mogłeś zignorować jedno z potencjalnych zagrożeń. – Spojrzała na niego znad filiżanki, wzrokiem rzucającym wyzwanie.  
- Zamieniam się w słuch.
- Albo masz zamiar usunąć nagrania z ostatnich czterech godzin, albo monitoring obsługuje bardzo zaufana osoba. – Kobieta upiła łyk kawy i poruszyła wargami w sposób dalece inny, niż zazwyczaj. Troian zwrócił uwagę na fakt, że musiała skądś zaczerpnąć informacji na temat poprzedniego procesu kontroli nagrań. Klemens zawsze kasował niewygodne fragmenty monitoringu. Zastanawiał się, skąd o tym wiedziała.
- Za monitoring jest odpowiedzialny odpowiednio skalibrowany android. Ma bardzo czuły system reagowania i zapamiętanych ponad cztery miliony zwyczajowych sekwencji. Dzięki takiej kalibracji wszystkie bieżące nagrania wykazujące odchylenie od normy uruchamiają alert, który z kolei natychmiast dociera do mnie i do mojego ojca, wraz z opisem kamery, której dotyczy – wyjaśnił. Nie wspomniał, że to stosunkowo nowe rozwiązanie. Klemens wprowadził je kilka miesięcy wcześniej, nie podając konkretnej przyczyny. W okolicach wdrażania systemu, zniknął dotychczasowy pracownik odpowiedzialny za kontrolę monitoringu. Oficjalnie został przeniesiony do filii na niższej kondygnacji. Troian nigdy nie widział go w żadnej z podjednostek Xernagenu. Roxana odrobinę wyprostowała się w fotelu.
- Chcesz powiedzieć, że zawierzyłeś maszynie do tego stopnia, że odpowiada za system monitorujący firmę? – Wydawało jej się to absurdalne. Troian skinął głową.
- Zgadza się. Wspominałaś o zaufaniu. Ufam parametrom, które znam i które oceniłem. Ponadto, ufam testom, które zostały wykonane, zanim zdecydowaliśmy się na wdrożenie takiego rozwiązania. Wierzę w rzeczy mierzalne i takie, które jestem w stanie zobaczyć. – Widział, że jego słowa uderzają we wrażliwą strunę, w pewien sposób zaprzeczając wartościom kobiety. Potraktował to jako cenną informację na przyszłość. – W tych okolicznościach ewentualne zaufanie do człowieka, bazujące na mniej rozległych testach, ograniczonych możliwościach sprawdzenia i altruistycznych hormonach, wydaje mi się bezzasadne. Dodatkowo, jak słusznie zauważyłaś, dochodzą kwestie dyskrecji. Wspomnianego androida nie interesuje fakt, że spotkaliśmy się w firmie po godzinach pracy w celach czysto towarzyskich. Jest to kolejny argument za wyższością maszyny nad istotą ludzką. Jeżeli mogę wybrać, zawsze wybiorę to, co wzbudza we mnie większe zaufanie – zakończył i sięgnął po plasterek kiwi. Arsenał odpowiedzi Roxany diametralnie się skurczył.
- To co mówisz pozwala spekulować, że uważasz ludzi za jednostki mniej wartościowe od maszyn – przyznała zgodnie ze swoją obserwacją. Miała wrażenie, że tego typu ocena w dziwny sposób nie dotyka samego Schindlera. Wydawał się być przekonany o swojej wyższości. Obserwowała jego twarz, nieporuszoną i spokojną jak zawsze. Widziała, jak przesunął palce po wąskiej linii zarostu pod dolną wargą i była pewna, że czuł się rozbawiony. Nauczyła się czytać jego gesty.
- To co mówię jest logiczne i najbardziej korzystne. A takiego myślenia wymaga zarządzanie firmą – podsumował. Przez chwilę wyłapał w spojrzeniu Roxany ulotne pragnienie, żeby się z nim nie zgodzić. Po krótkiej analizie korzyści zdecydowała się na uśmiech, zamiast sprzeczki.
- W obliczu tak lakonicznej argumentacji pozostaje mi tylko pogratulować. – Uniosła filiżankę, popijając kawą fałszywy komplement. Przeniosła ciężar ciała na drugą stronę, przekładając nogę na nogę. Widziała krótkie spojrzenia, które umykały mężczyźnie i dłuższe, skupione na jej oczach. Wiedziała, co spowodowało tego typu interakcje i bardzo żałowała, że nie przełożyła badań na późniejszy termin. Feromony wywołujące silny magnetyzm skutecznie utrudniały skierowanie rozmowy na właściwy temat. Jedyną cenną informacją, jaką udało jej się ustalić był fakt, że poszczególni dyrektorowie działów raportują bezpośrednio do Klemensa Schindlera, a nie do młodszego z mężczyzn. Potrzebowała tej wiadomości w obliczu ostatnich wydarzeń. Po trzecim procesie odblokowania pamięci Fredericy, w dominującej liczbie wspomnień pojawiał się Peter Dougherty. Wspólnie doszły do wniosku, że muszą uzyskać dostęp do jego raportów. Okazało się to niemożliwe na poziomie Sieci, a teraz wyglądało na to, że zadanie robiło się jeszcze bardziej skomplikowane. Roxana podejrzewała, że byłaby w stanie wywrzeć wpływ na Troiana i przekonać go do pokazania jej raportów Dougherty’ego. W sytuacji, w której Klemens posiadał wszystkie interesujące ją dokumenty sprawa stawała się trudniejsza. Czekało ją spotkanie ze starszym z mężczyzn. Zastanawiała się, czego zażąda od niej w zamian.
Z drugiej strony intymna atmosfera sprzyjała głównej przyczynie, dla której kobieta przyszła na spotkanie. Miała nadzieję, że nadajnik spełni swoją rolę znacznie wcześniej, ale do tej pory nie wyczuła żadnego drgania. Wyglądało na to, że musieli być bliżej. Zastanawiała się, jak rozegrać to w pełni naturalnie. Nie czuła się zbyt pewnie, nie potrafiąc przewidzieć, jak młody Schindler zareaguje na przełamanie bariery kontaktu fizycznego. Nie była pewna, czy sama chce ją łamać. Podniosła się i niespiesznie podeszła do regału po drugiej stronie gabinetu. Zainteresował ją rząd winylowych płyt.
- Nie sądziłam, że ktoś jeszcze z nich korzysta – stwierdziła, sięgając po jedno z opakowań. Obejrzała okładkę z obu stron i odłożyła na miejsce. Wyjęła następną. Usłyszała, że mężczyzna się podniósł. – Gdzie zdobyłeś ten sprzęt? – zapytała, pochylając się nad gramofonem. Manualna igła pieszczotliwie dotykała obracającej się płyty.
- Sprowadziłem z południowej Enklawy. W tamtym rejonie wciąż produkują tego typu urządzenia - wyjaśnił. Wyprostowała się i zmrużyła oczy, kiedy założył za ucho niesforny splot jej włosów. Nieznacznie uniosła kąciki warg.
- Czy to nie jest nielegalne, panie Schindler? – zapytała, wracając wzrokiem do płyty. Delikatnie dotknęła palcami ramienia gramofonu. Mężczyzna się uśmiechnął. Płyta się skończyła.
- Myślę, że nie bardziej niż stręczycielstwo – zauważył, prowokując ciche prychnięcie. – Ostrożnie, jest bardzo krucha – dodał, widząc jak dotykała nieruchomej igły. Ciekawiła go subtelność, którą widział w ruchu jej palców. Sięgnął po inną płytę, prywatnie jego ulubioną. Kiedy Roxana zapytała, czy może obsłużyć urządzenie, zezwolił jej skinieniem głowy. Zgodnie z jego instrukcjami umieściła winyl na miejscu i ustawiła igłę. Powolne, delikatne dźwięki sprawiły, że przymknęła oczy.
- Bardzo ładne – stwierdziła zasłuchana.
- To prawda – zgodził się, zapatrzony w linię jej obojczyków. Przyłapała go na tym spojrzeniu. Zaczęła bawić się zawieszką.
- Pasuje do ciebie ta muzyka – zauważyła mimochodem, całkowicie skupiona na jego wzroku. Opuściła dłoń, gdy się do niej przysunął. Obserwowała jego ręce. Dotknął wąskiej talii bardzo powoli, badając, gdzie leży granica. Zaskoczył ją rozwój sytuacji. Położyła dłonie na jego przedramionach, ale nie zaprotestowała. Po raz pierwszy w dobrowolnym kontakcie z mężczyzną poczuła, że to nie ona ma pierwsze i ostatnie słowo. Hipnotyzował, naginając jej wolę w sposób, którego nie zauważała. Przylgnęła piersiami do jego torsu, kierowana czymś, czego nie była w stanie przewidzieć. Czuła jego dłonie na lędźwiach. Kiedy uniósł jej twarz ku górze przymknęła oczy i rozchyliła usta, zapominając o prawdziwej intencji spotkania. Drżenie nadajnika boleśnie sprowadziło ją do rzeczywistości. Troian zajrzał w oczy, które przez ulotną chwilę były zupełnie autentyczne, z drżącymi, skurczonymi źrenicami. Kiedy później wspominał ten moment, lubił myśleć, że po raz pierwszy widział ją prawdziwą. Zwiększyła dystans między nimi, kompulsywnie zaciskając palce na biżuterii. Wystarczyło przerwanie kontaktu fizycznego, żeby nadajnik przestał pulsować. Patrzyła na mężczyznę z mieszanką zagubienia i lęku, przytłoczona wagą potwierdzającej się teorii. Nie rozumiał tego spojrzenia. Wyczuł, że coś się w niej zmieniło.
- Możemy udawać, że to się nie zdarzyło – zaproponował, sądząc, że jej opór wynikał z nadszarpniętego profesjonalizmu. Jego analityczny wzrok nie pomagał. Rozluźniła pięść, w której zaciskała zawieszkę i pokręciła głową.
– Możemy też nie pozwolić, żeby zdarzyło się ponownie – stwierdziła, odzyskując śladową stabilność. Obserwował, jak podeszła do fotela i zaczęła przegrzebywać torebkę. Widocznie poprawienie makijażu ust stało się bardzo ważne.
– Tracimy kontrolę, panie Schindler – rzuciła, zatrzaskując lusterko.
Początkowo nie wziął tego do siebie. Później, samotnie analizując własne emocje w chwilach, gdy jej dotykał, zaczynał zmieniać zdanie.
 
*~*~*
 
Frederica stanęła pod drzwiami apartamentu, wpisała ciąg cyfr i rozkodowała zamek. Weszła do środka i zatrzymała się po trzech krokach. Było inaczej. Wyczuwała coś ciężkiego, coś, z czym do tej pory nie miała styczności. Kojarzyło jej się z zapachem kadzidła, chociaż nie było częścią zmysłu węchu. Weszła głębiej do pomieszczenia i poszukała wzrokiem właścicielki. Znalazła ją dopiero w prywatnej sekcji, która tego dnia nabrała wyjątkowo intymnego charakteru. Zatrzymała się, żeby nalać wody do szklanki i podeszła z naczyniem do kobiety.
- Trzymaj. Wyglądasz, jakbyś tego potrzebowała – powiedziała i przez chwilę stała nad Roxaną, wyciągając rękę. Kiedy została zignorowana, odstawiła szklankę i usiadła na pufie, obok kozetki. Kobieta wyglądała dziwnie. Miała na sobie coś przypinającego białe, krótkie kimono, wymięte i rozchylone w mało elegancki sposób. Materiał przypominał ciecz. Dziewczyna skupiła uwagę na drżących nogach, rozchylonych ustach i zaczerwienionych policzkach Roxany. Widziała drżenie palców dłoni, którą kobieta przykładała wierzchem do czoła, nad zaciśniętymi oczyma. Chociaż starała się brać głębokie wdechy, wydech był płytki i rozedrgany. Frederica bezceremonialnie wcisnęła jej szklankę w drugą dłoń.
- Nie zapytam, czy to on doprowadził cię do takiego stanu, czy badania, przed którymi cię ostrzegałam. Jedyne, co chcę wiedzieć, to czy nadajnik zareagował w jego obecności – stwierdziła szorstko, chociaż była na swój sposób rozbawiona całą sytuacją. Pamiętała w jakim stanie była Roxana zaraz po przyjęciu trucizny i aktualny kontrast wydawał jej się interesujący. Była ciekawa, co powiedziałby Troian Schindler, gdyby widział kobietę bezpośrednio po rozpoczęciu prób.
Roxana otworzyła oczy do połowy i spojrzała na Fredericę z mieszanką niesmaku i rezygnacji. Podniosła się na łokciu, niedbale poprawiła rozchełstany szlafrok i zacisnęła uda. Piła łapczywie i długo, dając sobie czas na odpowiedź. W końcu odwróciła głowę w stronę dziewczyny.
- Prosiłam cię, żebyś nie łamała kodów do mojego pokoju. – Starała się brzmieć zdecydowanie, ale jej głos wibrował i psuł efekt.
- A ja powiedziałam, że nie przestanę tego robić, dopóki nie nauczysz się stosować odpowiednich kodów. W tym momencie początkujący researcher z Trójki mógłby włamać się do apartamentu. Hasła w laboratorium są na takim samym poziomie? – Frederica posiadała zbyt dużą wiedzę na temat zagrożeń i metod stosowanych przez Sieć, żeby zignorować niedbałość gospodyni. Roxana zdawała się nie rozumieć wagi właściwych zabezpieczeń. Teraz również zirytowana strzeliła palcami, jakby chciała się pozbyć wyjątkowo męczącego natręta. Była marudna i pobudzona jednocześnie, zmęczona reakcjami własnego ciała.
-  Nadajnik zadziałał. – Sięgnęła po narzutę zrolowaną w okolicy stóp i połowicznie się przykryła. – Źle określiłyśmy specyfikację. Potrzebowałam bliskiej interakcji, żeby cokolwiek się zdarzyło. Mimo wszystko możemy mieć pewność, że młody Schindler jest drugim Obiektem. – Wzięła kolejny głęboki wdech i spojrzała na Fredericę, chcąc przeanalizować reakcję. Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Może źle oceniłyśmy parametry. A może Schindler potrafi się kontrolować do tego stopnia, że czułość nadajnika powinna być znacznie wyższa. – Odwróciła głowę i przez chwilę wpatrywała się w okna wychodzące na taras. – Jeżeli mam rację, najprawdopodobniej jest…bardziej dopracowanym modelem – wypowiedziała ostatnie słowa znacznie ciszej, przez zaciśnięte zęby. Roxana pokręciła głową.
- To by oznaczało, że jest w pełni świadomy tego, co mu zrobili. To kompletnie irracjonalne, Frederica. Z jakiego powodu byłby rozwijany w odmiennych warunkach? Dlaczego nie miał blokowanej pamięci? – Pokręciła głową. – Nie sądzę, żeby wiedział, że jest Obiektem. Możliwe, że jesteście w tej samej sytuacji…
- Jego nikt nie trzymał w pieprzonej klatce. – Warknięcie zmusiło Roxanę do milczenia. Obserwowała zaciętą twarz i wściekłe oczy, dopóki nie znikły pod ciężkimi powiekami. Policzki dziewczyny odrobinę się rozluźniły.
- Nie wierzę, że nie ma pojęcia, co się dzieje. Myślę, że kontroluje sytuację. A jeżeli moje podejrzenia są prawdziwe, to wie też wszystko na twój temat. Nawet jeżeli nic nie mówisz. – Spojrzała na kobietę i zobaczyła pytanie wypisane na twarzy. – Zakładając, że Troian Schindler potrafi to, co ja, ma pełen wgląd w twoje emocje. Odbiera je. Analizuje. Wie, co dzieje się w twojej głowie – dokończyła. Twarz Roxany momentalnie zrobiła się kredowo-biała. Zacisnęła palce na wysokości mostka, gniotąc narzutę w pięści.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? – zapytała, nie starając się ukryć napięcia w głosie. Mimowolnie odsunęła się od dziewczyny, głębiej wciskając plecy w oparcie kanapy. Frederica zauważyła ten gest i przez chwilę miała do siebie żal.
- Dopiero teraz wiem, że to moja naturalna umiejętność. Do tej pory odbierałam tylko sygnały, niejasno umiałam odczytać nastawienie. Od ostatniej próby czuję znacznie więcej. To, co się dzieje w tobie teraz, przerażenie, dezorientacja i gniew. Jesteś na mnie wściekła. Ale wolałam się upewnić, zanim ci powiem. – Podniosła wzrok na Roxanę, gotowa na konfrontację. Przez chwilę patrzyły na siebie w napiętym milczeniu, a potem kobieta wstała i wyszła z pokoju. Dziewczyna usłyszała huk zatrzaśniętych drzwi i odetchnęła ciężko, chowając głowę w dłoniach.
 
Kobieta wróciła po kwadransie, przebrana w nowy szlafrok i widocznie uspokojona. Usiadła naprzeciwko dziewczyny, woda z jej włosów skapywała kropami na kolana.
- Są jeszcze jakieś umiejętności, które zaczęłaś wykazywać? Coś, o czym powinnam wiedzieć? – zapytała, sięgnęła po zdobioną papierośnicę i zaczęła rozglądać się za lufką. Frederica skinęła głową i pierwsza zlokalizowała wzrokiem przedmiot leżący na toaletce. Przez chwilę nieporadnie podrygiwał w miejscu, postukując na drewnianym blacie, a potem się uniósł. Powoli i niezbyt płynnie pokonał całą długość pokoju i znieruchomiał na wyciągniętej dłoni Roxany. Kobieta zaczęła obracać lufkę w palcach, jakby chciała się upewnić, że jest prawdziwa. Spojrzała na dziewczynę, w jej oczach poza szokiem było chorobliwe zainteresowanie. Była świadkiem całkiem nowego obszaru naukowego, o którym do tej pory nie miała pojęcia. Frederica nie była pewna, czy podoba jej się to spojrzenie.
- Imponujące. Próbowałaś przenosić w ten sposób cięższe rzeczy?
- Tak. Staram się ćwiczyć, ale w tym momencie jestem w stanie utrzymać tylko jabłko. To moje maksimum. – Dziewczyna potarła skroń palcami. – Czuję, że to wymaga dużego nakładu energii. Jestem zmęczona, często fizycznie. Każda próba kończy się atakiem migrenowym – wyjaśniła i dmuchnęła w chmurę aromatyzowanego dymu z papierosa, chcąc ją od siebie oddalić.
- Poza tym nie widzę niczego nowego. O wspomnieniach wiesz wszystko – dodała i przez chwilę zagryzała wargi, zastanawiając się, co powinna zrobić. – Przepraszam. Mogłam powiedzieć ci wcześniej. Myślę, że to coś w rodzaju pogwałcenia prywatności, mam rację? – Kodeks moralny Fredericy różnił się w znacznym stopniu od norm i zasad przyjętych w społeczeństwie. Nie rozumiała dużej części społecznej etykiety i specyfiki interakcji międzyludzkich. Roxana wydęła wargi w uśmiechu i zaciągnęła się jeszcze raz, mrużąc oczy.
- Masz rację. Przeprosiny przyjęte. – Skinęła głową. Doszła do wniosku, że musi jak najszybciej znaleźć sposób na pobudzenie gadziej części mózgu. Tej, w której nie było emocji, złożonych impulsów i danych, które łatwo odczytać. Zastanawiała się, na ile rozsądne były dalsze spotkania z Schindlerem, jeżeli potrafił to samo, co dziewczyna.
- Muszę spotkać się z Klemensem. Troian nie ma wglądu do jego komputera, a raporty Dougherty’ego najprawdopodobniej są właśnie tam. Poproszę go o dostęp. Powiem, że szukam informacji, dzięki którym szybciej skończę badania immunologiczne. Nasze dziedziny są pokrewne. Przyjmę zaproszenie do domu, to powinno go wprawić w dobry nastrój, nawet jeżeli początkowo będzie podejrzliwy. Gdyby udało nam się uzyskać raporty, możliwe, że poznałabyś większość odpowiedzi. – Zaciągnęła się dymem i wypuściła go w kierunku sufitu.
- Kiedy masz zamiar się z nim spotkać? – Napięcie w głosie Fredericy nie pozostawiało złudzeń. Jeżeli była szansa na dokopanie się do prawdy, stosowane metody nie miały żadnego znaczenia.
- W tym tygodniu. To zależy od jego terminarza, ale myślę, że po starej znajomości postara się znaleźć dla mnie czas. Bardziej złożonym problemem jest jego syn. Powinnyśmy zareagować. Chcę wiedzieć, czy Troian zdaje sobie sprawę z tego, kim jest.
- On nie powie ci prawdy.
- To nie ma znaczenia. – Roxana zgasiła papierosa. Obserwowała Fredericę z czymś na kształt pewności i zadowolenia. Odzyskała klarowność, wiedziała, co ma zrobić.
- Jeżeli powie, że nie miał pojęcia o tym, co się dzieje, zaproponuję mu próby. Nie odmówi, chcąc zachować wiarygodność. Wystarczą dwa badania, żebym zorientowała się, czy miał założone blokady. Jeżeli nie, stanie się jasne, że mnie okłamał. Wtedy będziemy miały prostą drogę ku temu, żeby go wyeliminować.
- W jaki sposób? – Dla Fredericy to wszystko wydawało się znacznie bardziej skomplikowane. Nie ufała młodemu Schindlerowi i była pewna, że Roxana go nie docenia.
- Otruję go podczas kolejnej próby. Albo w jakimkolwiek innym momencie, kiedy będziemy razem. Po to zaczęłam drugi etap badań. – Kobieta odchyliła głowę i przelotnie się uśmiechnęła. Bardzo starała się ukryć drobne ukłucie, które poczuła w piersiach. Chcąc jak najszybciej zamaskować tę emocję zaczęła mówić dalej.
- Jeśli jest w podobnej sytuacji do ciebie, możemy zyskać bardzo mocnego sojusznika. – Spojrzała na dziewczynę poważniej.
- Boisz się go.
- Oczywiście. Nie jestem ignorantką, Rica. – Przerwał im dźwięk telefonu dziewczyny. Wygrzebała go z kieszeni i zmarszczyła brwi, widząc informację o próbie nawiązania łączności.
- Mikael próbuje się połączyć.  – Zdezorientowana odblokowała ekran telefonu. Nie spodziewała się kontaktu z jego strony, byli umówieni dopiero za dwa dni. Zaakceptowała projekcję i położyła telefon na stoliku. Falujący obraz powoli zaczął się wyostrzać. Początkowo widziały twarz M-0, zmęczoną, ale przytomną. Miał równo przycięte włosy i wyglądał na lepiej odżywionego niż ostatnio. Po chwili obraz zniknął, tak jakby ktoś wyłączył filtry nałożone na połączenie. Frederica zmarszczyła brwi, a Roxana wyprostowała się na kanapie. Na projekcji pojawiła się przejęta twarz Olka.
 
*~*~*
Odpowiedz
(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): Zwrócił uwagę na jej strój (nadmierna spacja) - jednoczęściowy kombinezon w kilku odcieniach srebra, na paznokcie, makijaż i na buty.
(...)
Zgodnie z prośbą kobiety(przecinek?) zatroszczył się o każdy detal, żeby ich wspólna kawa nie wywołała niepotrzebnej sensacji.

(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): W okolicach wdrażania systemu, zniknął dotychczasowy pracownik odpowiedzialny za kontrolę monitoringu. Oficjalnie został przeniesiony do filii na niższej kondygnacji. Troian nigdy nie widział go w żadnej z podjednostek Xernagenu.
Ciekawe Big Grin Nietrudno się domyśleć co się stało z biedaczyskiem. 

(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): Arsenał odpowiedzi Roxany diametralnie się skurczył. 
(...)
- To prawda – zgodził się, zapatrzony w linię jej obojczyków. Przyłapała go na tym spojrzeniu.
Fajne zdania

(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a):  Kiedy później wspominał ten moment(przecinek?) lubił myśleć, że po raz pierwszy widział ją prawdziwą. 
(...)
– Możemy też nie pozwolić, żeby zdarzyło się ponownie – stwierdziła, odzyskując śladową stabilność. (nadmierna spacja) Obserwował, jak podeszła do fotela i zaczęła przegrzebywać torebkę. 

(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): - Prosiłam cię, żebyś nie łamała kodów do mojego pokoju. – Starała się brzmieć zdecydowanie, ale jej głos wibrował i psuł efekt. 
- A ja powiedziałam, że nie przestanę tego robić, dopóki nie nauczysz się stosować odpowiednich kodów.
(...)
- Nie wierzę, że nie ma pojęcia, co się dzieje. Myślę, że kontroluje sytuację. A jeżeli moje podejrzenia są prawdziwe, to wie też wszystko na twój temat. Nawet jeżeli nic nie mówisz. – Spojrzała na kobietę i zobaczyła pytanie wypisane na twarzy. – Zakładając, że Troian Schindler potrafi to, co ja, ma pełen wgląd w twoje emocje. Odbiera je. Analizuje. Wie, co dzieje się w twojej głowie – dokończyła. Twarz Roxany momentalnie zrobiła się kredowo-biała. (to ją załatwiła)
Big Grin

(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): Przez chwilę nieporadnie podrygiwał w miejscu, postukując na drewnianym blacie, a potem się uniósł się do góry.


(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): - Tak. Staram się ćwiczyć, ale w tym momencie jestem w stanie utrzymać tylko jabłko. To moje maksimum. – Dziewczyna potarła skroń palcami. – Czuję, że to wymaga dużego nakładu energii. Jestem zmęczona, często fizycznie. Każda próba kończy się atakiem migrenowym
W zasadzie podobnie działa to w moim świecie. Mędrcy mogą wykorzystać energię przepływającą przez wszechświat do zrobienia nawet czegoś spektakularnego, ale każdy taki akt jest bardzo wyczerpujący fizycznie.
Logiczne Smile

(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): Doszła do wniosku, że musi jak najszybciej znaleźć sposób na pobudzenie gadziej części mózgu. Tej, w której nie było emocji, złożonych impulsów i danych, które łatwo odczytać. 
A to coś nowego. Ciekawa sprawa.

(12-06-2019, 09:37)Eiszeit napisał(a): Doszła do wniosku, że musi jak najszybciej znaleźć sposób na pobudzenie gadziej części mózgu. Tej, w której nie było emocji, złożonych impulsów i danych, które łatwo odczytać. 
- W tym tygodniu. To zależy od jego terminarza, ale myślę, że po starej znajomości postara się znaleźć dla mnie czas. Bardziej złożonym problemem jest jego syn. Powinnyśmy zareagować. Chcę wiedzieć, czy Troian zdaje sobie sprawę z tego, kim jest. 
- On nie powie ci prawdy. 
- To nie ma znaczenia. – Roxana zgasiła papierosa. Obserwowała Fredericę z czymś na kształt pewności i zadowolenia. Odzyskała klarowność, wiedziała, co ma zrobić. 
- Jeżeli powie, że nie miał pojęcia o tym, co się dzieje, zaproponuję mu próby. Nie odmówi, chcąc zachować wiarygodność. Wystarczą dwa badania, żebym zorientowała się, czy miał założone blokady. Jeżeli nie, stanie się jasne, że mnie okłamał. Wtedy będziemy miały prostą drogę ku temu, żeby go wyeliminować. 
- W jaki sposób? – Dla Fredericy to wszystko wydawało się znacznie bardziej skomplikowane. Nie ufała młodemu Schindlerowi i była pewna, że Roxana go nie docenia. 
- Otruję go podczas kolejnej próby. Albo w jakimkolwiek innym momencie, kiedy będziemy razem. Po to zaczęłam drugi etap badań. – Kobieta odchyliła głowę i przelotnie się uśmiechnęła. Bardzo starała się ukryć drobne ukłucie, które poczuła w piersiach. Chcąc jak najszybciej zamaskować tę emocję zaczęła mówić dalej. 
- Jeśli jest w podobnej sytuacji do ciebie, możemy zyskać bardzo mocnego sojusznika. – Spojrzała na dziewczynę poważniej. 
- Boisz się go. 
- Oczywiście. Nie jestem ignorantką, Rica. – Przerwał im dźwięk telefonu dziewczyny. Wygrzebała go z kieszeni i zmarszczyła brwi, widząc informację o próbie nawiązania łączności. 

Niebezpieczna gra. Jeśli Troian doskonale zdaje sobie sprawę kim jest i współdziała z ojcem (co można było wywnioskować po rozmowie ojca z synem) to zagranie w otwarte karty oznacza całkowite zdemaskowanie. Troian wszystko przekaże ojcu. Jestem bardzo ciekaw jak się to dalej potoczy.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(12-06-2019, 20:57)Gunnar napisał(a): W zasadzie podobnie działa to w moim świecie. Mędrcy mogą wykorzystać energię przepływającą przez wszechświat do zrobienia nawet czegoś spektakularnego, ale każdy taki akt jest bardzo wyczerpujący fizycznie.
Logiczne Smile
Uważam, że takie cuda nie mogą dziać się "po prostu", bez żadnej konsekwencji. Również widzę pewne podobieństwo między naszymi sposobami myślenia Wink

(12-06-2019, 20:57)Gunnar napisał(a): A to coś nowego. Ciekawa sprawa.
W miarę możliwości staramy się z drugą Autorką opierać o naukę, żeby było jak najwięcej logicznych uzasadnień. Gadzia część mózgu faktycznie istnieje i również odpowiada mocniej za instynkt, niż człowieczeństwo.

(12-06-2019, 20:57)Gunnar napisał(a): Niebezpieczna gra. Jeśli Troian doskonale zdaje sobie sprawę kim jest i współdziała z ojcem (co można było wywnioskować po rozmowie ojca z synem) to zagranie w otwarte karty oznacza całkowite zdemaskowanie. Troian wszystko przekaże ojcu. Jestem bardzo ciekaw jak się to dalej potoczy.
Mam nadzieję, że w miarę rozwoju fabuły ciekawość będzie jeszcze mocniejsza, bo...nie będzie łatwo Wink

Naniosłam większość proponowanych korekt.
Dziękuję za wizytę i pozdrawiam Smile
Odpowiedz
Minęło czterdzieści minut od kiedy Olek wszedł do bunkru. I dziesięć, od kiedy wdrapał się pomiędzy rury na suficie, starając się nie myśleć o konsekwencjach. M-0 nie zwracał na niego uwagi, zupełnie ignorując obecność kogoś jeszcze w swoim najbliższym otoczeniu, co w obecnej sytuacji było całkiem korzystne.
Rudzielec zlokalizował coś w rodzaju koncentratora sieciowego, ulokowanego na wierzchniej części rur. Zdawał sobie sprawę, że energia z urządzeń i instalacji w mieszkaniu została całkowicie przekierowana do zasilenia M-0 i wyglądało na to, że znalazł maszynę odpowiedzialną za ten stan rzeczy. Rozeznał się w budowie urządzenia i miał wrażenie, że przynajmniej w przybliżeniu rozumiał jego aktualną kalibrację. Zlokalizował przełącznik, który powinien przywrócić zasilanie w bunkrze. Nie miał tylko pojęcia, co wtedy stanie się z blondynem. Blisko siedem minut zastanawiał się, co powinien zrobić. Przez chwilę poczuł pewność, że musi zrezygnować. Nie jest w stanie podjąć decyzji, mogącej doprowadzić do śmierci innego człowieka. Za sekundę dotarło do niego, że zdecydował już w momencie, kiedy został w mieszkaniu. Niewątpliwie pierwszym krokiem pomocy M-0 było odcięcie go od zasilania, które sztucznie podtrzymywało funkcje umysłowe, jednocześnie drylując ciało z energii. Olek zacisnął usta, jego nozdrza zapracowały przy głębokim wydechu. Przełączył koncentrator.
Usłyszał jednocześnie pisk, zgrzyt i komunikaty zaskakujących mechanizmów. Mieszkanie zalała fala światła, zdradzając kompletnie nowy wymiar degradacji pomieszczeń. W ciemnościach część zniszczeń nie robiła takiego wrażenia. Szczury rozpierzchły się pod odrapane meble. Przez wyprute fragmenty dywanu prześwitywała betonowa podłoga ubrudzona czymś, czego Rudzielec wolałby nie nazywać. Zacięte urządzenia wznowiły pracę, powodując absurdalny rozgardiasz. W kakofonii dźwięków Olek wyłapał coś jeszcze. Głośny klekot podskakującej klawiatury, zgrzyt kółek odjeżdżającego fotela i głuche rąbnięcie na podłogę. Zwiesił się na rękach, błyskawicznie wydostał spomiędzy rur i przebiegł przez salon, wpadając do pracowni. M-0 leżał na podłodze. Wszystkie monitory wyświetlały komunikat przywracania systemu. Ukucnął przy blondynie i ostrożnie przełożył go na bok. Zobaczył obtłuczoną nasadę nosa i rozbite wargi, którymi Mikael uderzył w brzeg biurka. Zbliżył do nich dłoń i liczył, czekając w napięciu na to, czy poczuje oddech. Wreszcie słaby, prawie niewyczuwalny ruch powietrza potwierdził, że mężczyzna żyje. Olek wiedział, że miał ogromne szczęście i ten stan rzeczy to tylko kwestia czasu. Wcześniej odpowiednio się przygotował.
Przeniósł M-0 do drugiego pomieszczenia i ułożył go na podłodze. W odczuciu Rudzielca był mniej więcej tak samo lekki, jak wychudzony kot, którego znalazł pod blokiem jako dziecko. Obok łóżka stał baniak z wodą, nożyce i stojak na kroplówki. Na łóżku leżały czyste ręczniki, które mężczyzna znalazł w łazienkowych szafkach. Zaczął uciskać przedramię blondyna, próbując zlokalizować żyły. Uciekały mu pod palcami i wydawały się tak kruche, że założenie wenflonu powoli mógł zakwalifikować do rangi cudu. Sięgnął po gotowy pakiet odkażający i przetarł skórę w miejscu potencjalnego wkłucia. Patrząc na nienaturalnie jasny okrąg uświadomił sobie, jak bardzo brudny musiał być M-0.
- Żebyś ty to widziała, mamo – zamruczał, jeszcze raz uciskając dół łokciowy i sięgając po igłę. Pani Coghlan lubiła dzielić się wiedzą, nawet jeżeli on niekoniecznie lubił ją przyswajać. W tym momencie dziękował, że część istotnych instrukcji została w jego głowie. Matka Olka była pielęgniarką.
Wkuł się za trzecim razem, chociaż wydawało mu się to niemożliwe. Przez chwilę obserwował, czy kroplówka idzie miarowo, a potem, z ciężkim westchnieniem zrobił to, co wydawało mu się konieczne. Z uczuciem lekkiej konsternacji porozcinał sztywne od brudu ubrania i wywalił do foliowego worka. Przez moment z przerażeniem i niedowierzaniem patrzył na pozapadane i wklęsłe ciało, wyglądające jak karykatura narysowana ręką dziecka. Niepewnie sięgnął po pakiet gąbek znaleziony w szufladach. Część z nich nosiła na sobie ślady szczurzych zębów i częściowo się rozpadała, kiedy moczył je w wodzie. Z zaciśniętymi ustami, powtarzając sobie, że to konieczne, powoli i bardzo delikatnie zaczął myć ciało Mikaela.
Dwadzieścia minut później ułożył go na łóżku i opatrzył rany na twarzy i ciele, zużywając większość zapasów dostępnych w apteczce. Na koniec blondyn przypominał zmumifikowane zwłoki, ale Olek był zadowolony z efektu. Opatrunki na czaszce założył dopiero po wygoleniu drugiej części głowy. Zgromadził w okolicy łóżka wszystkie kroplówki elektrolitowe, które znalazł, saszetki żywieniowe i tabletki węglowodanowo-tłuszczowe, jakie wygrzebał z szafek. Miał zamiar zmusić M-0 do jedzenia, jak tylko się obudzi. Kiedy sytuacja była względnie stabilna, zajął się naprawianiem poprzepalanych urządzeń. Szybko zorientował się, że dzięki temu mieszkanie w zasadzie samo doprowadzi się do porządku. Świeże porcje powietrza rozgoniły odór wiszący w pomieszczeniach, odkurzacz wymagał dwukrotnej reanimacji podczas radzenia sobie ze stanem podłóg, a robot piorący brudną pościel zdążył wystosować siedem alertów przeciążenia. Olek czuł się surrealistycznie, otoczony taką ilością sztucznie żywych maszyn. Miał wrażenie, że bunkier był osobnym organizmem, pracującym w rytm własnego tętna.
Cały proces doprowadzania sytuacji do normy zajął mu cztery godziny i dwadzieścia siedem minut. Średnio co kwadrans, małym lusterkiem z klapką, które znalazł w bibelotach na stole, sprawdzał, czy Mikael nadal oddycha. Ulotna para wydawała się czymś cudownym. Przez chwilę obserwował zapadniętą klatkę piersiową i połowicznie rozchylone powieki, a potem podniósł się i poszedł do pracowni. Musiał nawiązać połączenie z Fredericą. Podejrzewał, że nadal się kontaktowali. Poza tym nikt inny nie przychodził mu do głowy. Zastanawiał się, czy mężczyzna miał kogoś poza nią i był pewien, że zna odpowiedź.
Pracownia mruczała jednostajnie, usypiająco. Olek podniósł krzesło i chciał na nim usiąść, ale szybko przypomniał sobie, w jakim było stanie i zrezygnował. Ukucnął przed klawiaturą. Patrząc na ekrany z dołu poczuł się mały i nieważny. Nie miał pojęcia o takiej technologii. To, co robił M-0, wydawało się pewnego rodzaju magią. Dotknął panelu sterującego i przypadkiem rozświetlił dwa monitory. Na pierwszym po prawej zobaczył siatkę kodu i momentalnie przestał zwracać na niego uwagę. Skupił się na tym przed sobą, obrazującym kilka folderów ze zrozumiałymi opisami. Były tam między innymi Roxana, Frederica, Xernagen, i takie, które nic mu nie mówiły Livia, Dougherty, Troian, Clyton Damon. Olek znalazł też folder ze swoim nazwiskiem i lekko zmrużył oczy. Uznał, że zainteresuje się tym później. Przesunął się w stronę trzeciego monitora i usiłował zorientować w plątaninie pootwieranych okien i pasków nazewnictwa. Pozamykał wszystko jednym kliknięciem, mając nadzieję, że nie zniszczył czegoś ważnego i niepewnie wpisał ciąg znaków odpowiedzialnych za wyszukiwanie. Poczuł ulgę, gdy zadziałało i przez chwilę zastanawiał się, jaką frazę wpisać. Zdecydował się na imię dziewczyny. Monitor zalała fala dokumentów, zapisanych notatek i folderów. Olkowi rzucił się w oczy artykuł podpisany „Wyciszanie komunikatów. Ignorowanie sygnałów wyzwalanych”. Przeniósł wzrok na folder Projekcje i pospiesznie go otworzył. W środku znalazł kilka filtrów na połączenia. Na każdym z nich M-0 wyglądał dalece lepiej, niż w rzeczywistości. Mężczyzna zrozumiał, że Frederica najprawdopodobniej nie miała pojęcia, co się działo. Nie pozwolił jej na to.
Nieoczekiwanie rozświetlił się kolejny monitor. Olek odwrócił głowę w jego stronę i zbliżył się, mrużąc oczy. Zobaczył tekst, a pomiędzy linijkami wyraźnie zaznaczone odnośniki. Na marginesach było mnóstwo autorskich notatek Mikaela. Większość obejmowała daty, ale były też całkiem niezrozumiałe wyrazy szyfrujące. Olek kliknął w pierwszy odnośnik, na ekranie pojawiło się zdjęcie. Była to grupowa fotografia, przedstawiająca siedmiu chłopców w wieku mniej więcej sześciu lat. Nie wiedział, dlaczego znalazła się w zasobach M-0, dopóki nie przeniósł wzroku na notatkę poniżej.
Sort Trzeci, rok 2281, nabór czwarty, hangar –0021
Początkowo nic mu to nie mówiło, ale w dalszym tekście odnalazł nazwisko Damon. Clyton Damon. Wrócił wzrokiem do poprzedniego monitora i kiedy się upewnił, że widział folder o takiej samej nazwie, zaczął szukać innych informacji. Było więcej odnośników w tekście. Jeden z nich, pogrubiony i oznaczony większą ilością notatek, przekierował go do kolejnych fotografii. Tym razem na zdjęciach był tylko jeden chłopiec. Drobny i przygarbiony, na jego karku zainstalowano już port. Olek wpatrywał się w spojrzenie pełne skupienia i dziwnej formy niebytu, jakby był nieobecny. Dotarło do niego, kto dysponował identycznym spojrzeniem, chociaż widział je tylko raz. W momencie, kiedy znaleźli Fredericę, kiedy do głosu doszła bardziej żywa część M-0. Olek dopadł do monitora i zaczął wertować pozostałe artykuły. Było więcej zdjęć. Z inauguracji, zdjęcie karty osobowej i sortowe numery. Była też fotografia wyróżnienia. Następnie Olek znalazł notatkę o śmierci. Wczytał się w tekst i zrozumiał, że chłopca uznano za zmarłego, ale w rzeczywistości zniknął. Sortowi nie udało się rozwiązać sprawy zaginięcia. Dalej strona była pusta, dopiero znacznie niżej natknął się na kolejną notatkę.
Nigdy mnie tam nie było
Zadrżał, starając się opanować niejasne uczucie, które nim zawładnęło. Dalsze odnośniki nieoczekiwanie dotyczyły Adriana Grossa. Otworzył kilka z nich i przekopał się przez stos śmieciowych informacji, aż dotarł do kolejnej sortowej karty. Przeczytał opis i zamarł, przez moment pozostając bez ruchu.
Adrian Gross, Sort Dziewiąty, data rozpoczęcia służby 2279. Zlecenia:
Po wyjściu z początkowego szoku, Olek zaczął wertować oficjalną kartę prac Grossa. W tłumie eksterminacji, utylizacji, podziałów i drobnych morderstw, zobaczył oznaczone na czerwono zlecenie, prawie na samym końcu. Praca została zlecona przez Xernagen Company. Mężczyzna zorientował się, że zlecenia zostały wypisane od najnowszego do najstarszego, a teraz patrzył na jedno z pierwszych, które Łowca wykonał niedługo po otrzymaniu uprawnień. Miał dziewiętnaście lat i rozpoczął służbę dwa lata wcześniej. Zdjęcie również było z tego okresu – młoda twarz Grossa, nieprzenikniona, do kompletu z oczyma pełnymi obłędu. Przez chwilę Olek próbował połączyć informacje, ale coś rozproszyło jego uwagę. Na dole strony znalazł zaktualizowaną notatkę - „Poległy w takcie wykonywania obowiązków służbowych”. Zmrużył oczy, przyglądając się datom. Jeżeli komunikat był prawdziwy, Adrianowi udało się wydostać z kondygnacji zero razem z dziewczyną w czasie, kiedy oficjalnie był martwy. Olek oderwał się od komputera i wyłączył ekran. Czuł, że boli go głowa. I że niczego nie rozumie. Sprawa wydawała się dla niego za trudna, zawiła i niejasna do tego stopnia, że mogła powodować obłęd. Miał wrażenie, że zna pierwszą ofiarę tego szaleństwa. Wrócił do środkowego monitora i zaczął uważnie przeglądać interfejs. W końcu znalazł skrót wskazujący na projekcję i go otworzył. Po lewej miał listę kontaktów, Frederica była na samej górze. Rozpoczął połączenie i zmrużył oczy, widząc fałszywy filtr twarzy M-0 automatycznie nałożony na obraz. Kiedy go zamknął, zobaczył przed sobą zdziwione twarze obu kobiet. Nie spodziewał się widoku Roxany. Przez chwilę patrzył na nią zdezorientowany, ale za chwilę skupił się tylko na Frederice.
- Mamy problem. Jestem u Mikaela i mamy naprawdę kurewsko wielki problem – zaczął. Opisał im w kilku zdaniach sytuację jaką zastał i działania, które podjął, żeby ją poprawić. Dziewczyna zażądała zobaczenia M-0, ale było to niemożliwe. Zakończył swoją relację pytaniem „co dalej”. Dopiero wypowiadając je na głos usłyszał, jak desperacko brzmi.
Frederica wcisnęła telefon w dłoń Roxany. Projekcja zafalowała i zaczęła podrygiwać w takt kroków, kiedy przenosiły się do apartamentu dziewczyny. Olek przez chwilę przyglądał się kobiecie, próbując zrozumieć jej spojrzenie. Patrzyła na niego, milcząc, przekazując oczyma znacznie więcej, niż potrafiłaby mu dać słowami. Opuścił wzrok, czując, jak otwiera się jakaś stara rana.
- Przenoszę połączenie na monitor. – Frederica uprzedziła go sucho i na kilka sekund projekcja znikła. Po chwili pojawiła się znowu, Olek mógł obserwować napiętą twarz dziewczyny.
- Łączę się z Livią. Nawiążę kontakt z jego konta, wypowiem jej wynajem. Mikael ma mieszkanie na trzeciej kondygnacji. Musimy go tam przenieść. Nie powinien dłużej zostawać tam, gdzie jest. Coś się zmieniło. – Nie patrzyła na Olka, całkowicie skupiona na tym, co robiła.
- Znalazłem coś na jednym z komputerów – odezwał się nieśmiało, co jakiś czas wracając wzrokiem do Roxany, równie napiętej i niepewnej jak oni wszyscy.
- Prześlij. Rób to co mówię, krok po kroku. – Usłyszał polecenie, a zaraz po nim szczegółowy instruktarz. Wykonując zadania zerkał na cyfrową twarz Fredericy. Widział, że była przerażona.
Odpowiedz
(16-06-2019, 09:49)Eiszeit napisał(a): - Żebyś ty to widziała, mamo – zamruczał, jeszcze raz uciskając dół łokciowy i sięgając po igłę. Pani Coghlan lubiła dzielić się wiedzą, nawet jeżeli on niekoniecznie lubił ją przyswajać. W tym momencie dziękował, że część istotnych instrukcji została mu w jego głowie.
opcja

(16-06-2019, 09:49)Eiszeit napisał(a): Na koniec blondyn przypominał zmumifikowane zwłoki, ale Olek był zadowolony z efektu. 
Big Grin

(16-06-2019, 09:49)Eiszeit napisał(a):  Świeże porcje powietrza rozgoniły odór wiszący w pomieszczeniach, odkurzacz wymagał dwukrotnej reanimacji podczas radzenia sobie ze stanem nawierzchni, (podług?) a robot piorący brudną pościel zdążył wystosować siedem alertów przeciążenia. 
(...)
Patrząc na ekrany z dołu(przecinek?) poczuł się mały i nieważny. 
(...)
Była to grupowa fotografia, przedstawiająca siedmiu chłopców w wieku mniej więcej sześciu lat. Nie wiedział, dlaczego znalazła się w zasobach M-0, dopóki nie przeniósł wzroku na notatkę poniżej. 

(16-06-2019, 09:49)Eiszeit napisał(a): Sort Trzeci, rok 2281, nabór czwarty, hangar –0021

Początkowo nic mu to nie mówiło, ale w dalszym tekście odnalazł nazwisko Damon. Clyton Damon. Wrócił wzrokiem do poprzedniego monitora i kiedy się upewnił, że widział folder o takiej samej nazwie, zaczął szukać innych informacji. Było więcej odnośników w tekście. Jeden z nich, pogrubiony i oznaczony większą ilością notatek, przekierował go do kolejnych fotografii. Tym razem na zdjęciach był tylko jeden chłopiec. Drobny i przygarbiony, na jego karku zainstalowano już port. Olek wpatrywał się w spojrzenie pełne skupienia i dziwnej formy niebytu, jakby był nieobecny. Dotarło do niego, kto dysponował identycznym spojrzeniem, chociaż widział je tylko raz. W momencie, kiedy znaleźli Fredericę, kiedy do głosu doszła bardziej żywa część M-0. Olek dopadł do monitora i zaczął wertować pozostałe artykuły. Było więcej zdjęć. Z inauguracji, zdjęcie karty osobowej i sortowe numery. Była też fotografia wyróżnienia. Następnie Olek znalazł notatkę o śmierci. Wczytał się w tekst i zrozumiał, że chłopca uznano za zmarłego, ale w rzeczywistości zniknął. Sortowi nie udało się rozwiązać sprawy zaginięcia. Dalej strona była pusta, dopiero znacznie niżej natknął się na kolejną notatkę. 
Nigdy mnie tam nie było 
Czyli M-0 odkrył swoją prawdziwą tożsamość, choć nadal nie wiadomo co się stało w sorcie.
A przypomnij mi, czym się zajmował trzeci i dziewiąty sort?
Bo ósemka to militaria jeśli dobrze pamiętam.

Już tu jakiś zaczatek połączenia łowcy z M-0 jest ale niestety Olek nie doczytał do końca.
Z tego co pamiętam M-0 miał wrażenie, że Gross go "zabił" i pewnie tego dotyczyło to zlecenie.
Choć potem Gross był na badaniach u M-0 - w zasadzie mogli sobie pewne sprawy wyjaśnić. Ciekaw jestem rozwiązania tej zagadki.

Gdy Olek mył M-0 to tak wydaje mi się, że pewnie mógł odnieść wrażenie, że myje ciało przed pogrzebem.
Chylę czoła, facet wielu talentów Smile

Super. Czekam na więcej Smile
Odpowiedz
(16-06-2019, 15:15)Gunnar napisał(a): Czyli M-0 odkrył swoją prawdziwą tożsamość, choć nadal nie wiadomo co się stało w sorcie.
A przypomnij mi, czym się zajmował trzeci i dziewiąty sort?
Bo ósemka to militaria jeśli dobrze pamiętam.

Już tu jakiś zaczatek połączenia łowcy z M-0 jest ale niestety Olek nie doczytał do końca.
Z tego co pamiętam M-0 miał wrażenie, że Gross go "zabił" i pewnie tego dotyczyło to zlecenie.
Choć potem Gross był na badaniach u M-0 - w zasadzie mogli sobie pewne sprawy wyjaśnić. Ciekaw jestem rozwiązania tej zagadki.

Gdy Olek mył M-0 to tak wydaje mi się, że pewnie mógł odnieść wrażenie, że myje ciało przed pogrzebem.
Chylę czoła, facet wielu talentów Smile

Super. Czekam na więcej Smile
Sort Trzeci to Sort researcherów - przeszukiwanie Sieci, rozwiązania technologiczne itp., Dziewiątka, ukryty, specjalny Sort produkujący socjopatów, uważany przez ludzi za legendę.

Prawdziwa tożsamość M-0 to bardzo skomplikowana sprawa. Proces dochodzenia do prawdy dopiero się zaczyna Wink . Ten "podział", który już kilka razy został wspomniany w powieści, ma duże znaczenie i na pewno nie pomaga. Uchylając rąbka tajemnicy mogę napisać, że podczas przebywania z Fredericą, do głosu doszła bardziej ludzka część M-0. Kiedy dziewczyna pozostawała w oddaleniu, cybernetyczne "ja", postanowiło nadrobić zaległości. Przez ten podział i fakt, że M-0 nie pamięta wielu rzeczy, mając tylko niejasne przebłyski wspomnień, rozmowa z Grossem mogłaby być trudna. W sumie jak każda rozmowa z Łowcą Wink

Co do Olka, zgadzam się - złoty chłopak Big Grin

Dzięki za wizytę i wyłapanie błędów. Poprawiłam.
Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(17-06-2019, 11:09)Eiszeit napisał(a): Sort Trzeci to Sort researcherów - przeszukiwanie Sieci, rozwiązania technologiczne itp., Dziewiątka, ukryty, specjalny Sort produkujący socjopatów, uważany przez ludzi za legendę.

Prawdziwa tożsamość M-0 to bardzo skomplikowana sprawa. Proces dochodzenia do prawdy dopiero się zaczyna Wink . Ten "podział", który już kilka razy został wspomniany w powieści, ma duże znaczenie i na pewno nie pomaga. Uchylając rąbka tajemnicy mogę napisać, że podczas przebywania z Fredericą, do głosu doszła bardziej ludzka część M-0. Kiedy dziewczyna pozostawała w oddaleniu, cybernetyczne "ja", postanowiło nadrobić zaległości. Przez ten podział i fakt, że M-0 nie pamięta wielu rzeczy, mając tylko niejasne przebłyski wspomnień, rozmowa z Grossem mogłaby być trudna. W sumie jak każda rozmowa z Łowcą Wink
Dzięki za wyjaśnienia. Teraz już będę pamiętał. 
A rozmowa z łowcą.... no tak, nawet na trzeźwo jest trudna Big Grin
Odpowiedz
_011

Klemens Schindler uniósł lampkę wina i przez chwilę przyglądał się ciemnemu trunkowi z wyraźnym zadowoleniem. Alkohol był importowany, drogi i wyjątkowo mocny. Handel pomiędzy Enklawami nie należał do posunięć poprawnych politycznie, ale mężczyzna, mając do wyboru dobro ogółu i swój komfort, zawsze stawiał na siebie. Oderwał wzrok od kieliszka i całą uwagę poświęcił kobiecie siedzącej obok. Obserwował, jak upija drobny łyk i odstawia delikatne szkło na ławę. Zmrużył oczy, kiedy poruszyła wargami, poprawiając pomadkę i uśmiechnął się do niej, gdy na niego spojrzała. Zastanawiał się, jaki splot okoliczności sprowokował Roxanę Gosslin do prywatnej wizyty w jego domu. Zapytała go o terminarz. Powiedział, że może ugościć ją tego wieczora, a ona długo nie odpowiedziała na wiadomość. Potem przyjęła zaproszenie, uprzedzając, że chodzi o kwestie czysto towarzyskie. Jej kreacja także nie była biznesowa, a poruszane tematy raczej niezobowiązujące. Zestawiając to wszystko z informacjami od swojego syna, Klemens mógł przypuszczać, że spotkanie rzeczywiście miało czysto rozrywkowy charakter. Zwłaszcza, że zaczynało przybierać formę flirtu. Troian nie przekazał mu niczego niepokojącego. Praca nad projektem postępowała w założonych ramach czasowych, kobieta była zaangażowana, terminowa i dalece profesjonalna. Jej raporty nie posiadały luk, a kilka sugestii pozwoliło na wdrożenie innowacyjnych rozwiązań. W ich prywatnych rozmowach czasami pojawiał się temat Xernagenu, ale nigdy nie drążyła zbyt głęboko i opuszczała gardę za każdym razem, kiedy słyszała o „newralgicznych danych”. Klemens czekał z rosnącym zainteresowaniem, obserwując jej lśniące od alkoholu oczy. Uznał, że miała wyjątkowo słabą głowę.
- Przez chwilę zajmowałam się kwestiami budżetu, ale Troian skutecznie dał mi do zrozumienia, że Xernagen borykał się z większymi inwestycjami. – Kobieta podjęła porzucony temat, cały czas oscylując w obszarze zawodowym. Na dnie jej kieliszka została niewielka ilość wina. Mężczyzna podejrzewał, że po wypiciu kolejnej lampki będzie jeszcze bardziej przychylna niż dotychczas. Przysunął się do niej nieznacznie i ujął jej dłoń w swoją, pozornie podziwiając biżuterię na nadgarstku. Nie zwróciła na to uwagi.
- Czasami zapominam, z jaką rangą koncernu się zetknęłam. – Skrzywiła wargi w uśmiechu, poruszyła palcami i zabrała dłoń, zmieniając pozycję na kanapie. Zaplotła stopę pod pośladki i wychyliła się w stronę mężczyzny poufale, z błyszczącymi oczyma. Drgnęła, słysząc jego komentarz.
- Nie wiedziałem, że przeszliście na ty. – Klemens zauważył ten fakt zupełnie neutralnym tonem. Przesunął wzrok po kobiecie i jeszcze raz przeanalizował, czy jego syn został otępiony zmysłowo do tego stopnia, żeby zignorować jej magnetyzm. – To oczywiście żaden problem, jeżeli ułatwia wam współpracę. – Machnął ręką i mimochodem oparł palce na udzie Roxany, badając opuszkami fakturę materiału. Zaśmiała się cicho, z lekką ulgą, której nie udało jej się zakamuflować. Powiodła wzrokiem za jego dłonią i poczuła, że powoli traci grunt pod nogami. Pozwalała mu przekraczać granicę od kiedy weszła do mieszkania, a teraz czuła, że potraktował to jako niewerbalne zaproszenie. Zmieniła pozycję, sięgając po kieliszek, pozornie przypadkiem umykając przed jego dotykiem.
- Ułatwia. Wspólny projekt nabiera tempa, najprawdopodobniej przekroczymy wcześniejsze założenia w granicach sześciu, może siedmiu procent. – Uśmiechnęła się zadowolona i dopiła trunek. Zdecydowała, że najwyższy czas zawalczyć o to, po co przyszła.
- Wpadłam na pewien pomysł. – Spojrzała na niego. – Myślę, że byłabym w stanie skrócić cały cykl immunologiczny, pomijając jeden z etapów. Mam wstępne plany i obliczenia i myślę, że sprawa jest do zrealizowania, ale w oparciu o środki toksykologiczne. Podczas przyspieszenia procesu niebezpiecznie wzrasta ryzyko zatrucia, potrzebowałabym substancji, która zaimplementowana razem z właściwymi próbkami ochroni układy ustroju. – Wyprostowała się i bezwiednie zaczęła gestykulować, tak jak zawsze, kiedy wchodziła na czysto zawodowy temat. Przywołała się do porządku i przybrała mniej profesjonalną pozycję, stykając prawe kolano z udem Klemensa. Udawała, że nie widzi skróconego dystansu.
- Do stworzenia odpowiedniego środka potrzebuję raportów toksykologicznych. W okresie współpracy z Peterem, to on zajmował się toksykologią stosowaną, ja badałam stężenie i wytrzymałość próbki. Jego raporty mogłyby przyczynić się do dużego postępu w projekcie. Chciałam zapytać, czy mógłbyś mi je udostępnić? – zapytała, bawiąc się bransoletką. Widziała wzrok mężczyzny na ruchu swoich palców i była pewna, że dogłębnie się zastanawiał. Podobieństwo pomiędzy ojcem i synem było uderzające. Zastanawiała się, do jakiego stopnia byli podobni w innych kwestiach. Nie podejrzewała, żeby Troian reprezentował sobą taki sam cynizm, dumę i okrucieństwo. Mrugnęła, kiedy Klemens uniósł na nią wzrok.
- Myślę, że ta prośba jest do zrealizowania. Oczywiście najpierw będziesz musiała złożyć Troianowi szczegółowy raport, zasobny w obliczenia i dowody potwierdzające korzyści, o których mówisz. Chciałbym przyjrzeć się szerzej pomysłowi i zdecydować, na ile opłaca się iść w tę stronę. Czy to uczciwa propozycja? – zapytał, obserwując jej twarz. Szukał śladów najmniejszego napięcia. Nie znalazł ich i uznał, że była zbyt pijana i spolegliwa, żeby z nim dyskutować. Przysunął się bliżej.
- Dziękuję. Myślę, że w ciągu kilku dni przekonam obu panów, że ten kierunek badań jest wyjątkowo opłacalny. – Roxana brzmiała na rozluźnioną, ale w gruncie rzeczy była rozczarowana. Miała świadomość, że przygotowanie tego typu raportu jest niemożliwe. Mogłaby w pewien sposób potwierdzić swój wabik, ale zdawała sobie sprawę, że w obliczeniach i statystykach nie wypadnie tak przekonująco, jak w teoretycznej rozmowie. Asekuracyjnie odwróciła wzrok i sięgnęła po wino, nie dając mężczyźnie czasu na głębszą analizę jej nastroju. Zorientowała się, że kieliszek jest pusty i chciała poprosić o jeszcze jedną lampkę, kiedy poczuła jego palce na swojej szyi. Znieruchomiała i przestała myśleć o dalszych krokach związanych z raportami Dougherty’ego. Schindler odgarnął jej włosy, odsłaniając jasną skórę ramienia, siedząc znacznie bliżej, niż by sobie życzyła. Zorientowała się, że przesadnie skupiła się na celu spotkania, przegapiając szansę na wyjście ewakuacyjne. Nie miała pojęcia jak wybrnąć z sytuacji, do której doprowadziła w ciągu ostatnich czterech godzin. Czuła, że masował jej kark.
- Klemens? Mogę o coś zapytać? – Drgnęła i nieznacznie odwróciła głowę. Widziała jego skinienie i wzrok skupiony na odsłoniętej szyi i ramionach. – Dlaczego nigdy nie skorzystałeś z usług moich dziewcząt? Są…nieodpowiednie? – Uśmiechnęła się tylko pozornie, czując, jak stres opasuje jej żołądek. Wtopiła się głębiej w oparcie kanapy, kiedy położył przedramię na jej biodrach. Jego dłoń zataczała szerokie okręgi na wysokości talii. – Pytam, ponieważ profil mojej firmy jest skierowany głównie do odbiorców takich jak ty. – Pamiętała, że poznali się właśnie w przedsiębiorstwie. Odwiedzał ją kilkukrotnie, ale nigdy nie zdecydował się na żadną z dziewcząt. Odrobinę uniosła brodę, gdy musnął palcami jej krtań.
- Twoje dziewczęta są towarem najwyższej klasy, zawsze ci to mówiłem – zaczął dyplomatycznie, przesuwając wierzchem dłoni po białej skórze dekoltu. – Ale nie zadowalam się półśrodkami, skoro mogę mieć to, co najlepsze – wyjaśnił. Oddech uwiązł jej w piersiach, kiedy poczuła pocałunek tuż pod uchem. Wiedziała, że jeżeli nerwowo się zaśmieje, albo zbyt szybko wstanie, cała budowana przez nią fasada runie. Uśmiechnęła się i zamknęła oczy, oddając mu szyję z cichym pomrukiem zadowolenia.
- Mogłam się tego spodziewać, panie Schindler – mruknęła Poproszę jeszcze jedną lampkę wina – stwierdziła tym samym tonem i z ulgą przyjęła fakt, że się odsunął. Uśmiechnął się do niej i sięgnął po kieliszek, ale widziała, że jest zirytowany. Wymykała mu się coraz mniej zgrabnie i stanowczo zbyt długo. Kiedy wstał, żeby podejść do barku, ona też się podniosła. Wygładziła sukienkę i okrążyła ławę, świadoma, że ją obserwował. Przechadzała się przed gigantycznymi regałami pełnymi książek i zastanawiała się, co ma robić. Mogła ustalić jakiś scenariusz z Fredericą. Mogła poprosić o nieoczekiwany telefon, który pozwoliłby jej stąd uciec bez wzbudzania podejrzeń. Dziewczyna była kilka kondygnacji niżej, w drodze do Olka i M-0. Roxana nie była w stanie jej zatrzymać. Determinacja wywołana złym położeniem jedynej bliskiej jej osoby, nie zostawiała miejsca na argumentację.
Zamknęła oczy i odetchnęła, słysząc, że mężczyzna do niej podchodzi. Przyjęła lampkę z uśmiechem, podziękowała mu skinieniem głowy i wróciła wzrokiem do książek. Klemens wycofał się po swój kieliszek.
- Nie wiedziałam, że tak dużo czytasz – zaczęła, mając pewność, że większość tytułów stało w pomieszczeniu na pokaz. Cały wystrój mieszkania zdradzał umiłowanie dla luksusu i pieniędzy. Smak gospodarza wybrzmiewał w jakości wyposażenia, a nie w przesadnej ilości bibelotów. Odwróciła się w stronę mężczyzny, czekając na odpowiedź. Oboje unieśli głowy, słysząc ciche szczęknięcie, tak ulotne, że mogli wziąć je za złudzenie. Prawie w tym samym czasie Roxana krzyknęła, kiedy kieliszek pękł w jej dłoni. Klemens nie poświęcił jej uwagi, wpatrując się w coś zupełnie innego. W pancernej szybie ziała dziura. Mała, niepozorna dziura po przypadkowej kuli. Szkło nie miało prawa się rozprysnąć, ale teoretycznie nie miało też prawa przepuścić pocisku. Następny strzał usłyszeli bardzo wyraźnie.
Roxana miała wrażenie, że czas rozciągnął się o kilka sekund. Zgrzyt przebitego szkła i huk serii wystrzałów poderwał do lotu grzbiety książek. Szklane fronty mebli rozprysnęły się, unosząc jak skrząca chmura pod sufitem, zanim zalały podłogę deszczem odłamków. Eksplodowały pękate butelki alkoholu, zasypał ich pył unoszący się z mebli powypruwanych gradem kul. Kobietę zagłuszył terkot przebijanych szyb, słyszała gruchotany marmur, próbując wyczołgać się do korytarza. Rozstrzelany żyrandol niebezpiecznie zachwiał się na jęczącym kablu, a w końcu runął w dół, podrywając w górę lawinę drzazg. Metr dalej leżał Klemens Schindler, pokaleczony odłamkami, nieprzytomny lub martwy. Roxana nie widziała jego twarzy, czerwona kałuża wokół niego mogła być winem, albo krwią. Ostrzał zakończył się tak samo nieoczekiwanie jak zaczął, a dla niej, mimo wyjącego alarmu, zrobiło się nienaturalnie cicho.
 
*~*~*
Odpowiedz
(19-06-2019, 10:31)Eiszeit napisał(a):
 Oderwał wzrok od kieliszka i całą uwagę poświęcił kobiecie siedzącej obok niego
(...)
Klemens czekał z rosnącym zainteresowaniem, obserwując jej lśniące od alkoholu oczy. Uznał, że miała wyjątkowo słabą głowę. (to mu chyba Troian nie powiedział ile Roxana żłopie Wink

Kunsztownie opisujesz flirtowanie. Trzeba przyznać Wink



(19-06-2019, 10:31)Eiszeit napisał(a): - Nie wiedziałam, że tak dużo czytasz – zaczęła, mając pewność, że większość tytułów stało w pomieszczeniu na pokaz. Cały wystrój mieszkania zdradzał umiłowanie dla luksusu i pieniędzy. Smak gospodarza wybrzmiewał w jakości wyposażenia, a nie w przesadnej ilości bibelotów. Odwróciła się w stronę mężczyzny, czekając na odpowiedź. Oboje unieśli głowy, słysząc ciche szczęknięcie, tak ulotne, że mogli wziąć je za złudzenie. Prawie w tym samym czasie Roxana krzyknęła, kiedy kieliszek pękł w jej dłoni. Klemens nie poświęcił jej uwagi, wpatrując się w coś zupełnie innego. W pancernej szybie ziała dziura. Mała, niepozorna dziura po przypadkowej kuli. Szkło nie miało prawa się rozprysnąć, ale teoretycznie nie miało też prawa przepuścić pocisku. Następny strzał usłyszeli bardzo wyraźnie. 
Roxana miała wrażenie, że czas rozciągnął się o kilka sekund. Zgrzyt przebitego szkła i huk serii wystrzałów poderwał do lotu grzbiety książek. Szklane fronty mebli rozprysnęły się, unosząc jak skrząca chmura pod sufitem, zanim zalały podłogę deszczem odłamków. Eksplodowały pękate butelki alkoholu, zasypał ich pył unoszący się z mebli powypruwanych gradem kul. Kobietę zagłuszył terkot przebijanych szyb, słyszała gruchotany marmur, próbując wyczołgać się do korytarza. Rozstrzelany żyrandol niebezpiecznie zachwiał się na jęczącym kablu, a w końcu runął w dół, podrywając w górę lawinę drzazg. Metr dalej leżał Klemens Schindler, pokaleczony odłamkami, nieprzytomny lub martwy. Roxana nie widziała jego twarzy, czerwona kałuża wokół niego mogła być winem, albo krwią. Ostrzał zakończył się tak samo nieoczekiwanie jak zaczął, a dla niej, mimo wyjącego alarmu, zrobiło się nienaturalnie cicho. 
 
*~*~*
Ostro. Całkiem nieoczekiwane zakończenie randki. Wiedziałem, że mu nie ulegnie i zastawiałem się jak się wykręci a tu taki strzał.
Super scena. Coś mi się wydaję, że to zemsta łowcy Wink

Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy Smile
Odpowiedz
(20-06-2019, 11:25)Gunnar napisał(a):
(19-06-2019, 10:31)Eiszeit napisał(a):
 Oderwał wzrok od kieliszka i całą uwagę poświęcił kobiecie siedzącej obok niego
(...)
Klemens czekał z rosnącym zainteresowaniem, obserwując jej lśniące od alkoholu oczy. Uznał, że miała wyjątkowo słabą głowę. (to mu chyba Troian nie powiedział ile Roxana żłopie Wink

Kunsztownie opisujesz flirtowanie. Trzeba przyznać Wink
Cieszę się, że to wyłapałeś Big Grin Dzięki, lubię interakcje Wink

(20-06-2019, 11:25)Gunnar napisał(a): Coś mi się wydaję, że to zemsta łowcy [Obrazek: wink.gif]
Bardzo prawdopodobne, zbyt długo było o nim cicho...

Dziękuję za wizytę i pozdrawiam Smile
Odpowiedz
Troian upił łyk kawy, spoglądając w ekran laptopa. Medialne doniesienia na temat zamachu zaczynały przypominać powtarzalny, emocjonalny bełkot. Wydawało mu się, że wszystkie rzetelne informacje otrzymał od funkcjonariuszy badających miejsce zdarzenia. Ustalono, że użyte pociski były pociskami specjalnego typu, niedostępnymi na ogólnym rynku, zarówno wewnętrznym, jak i tym nielegalnym, między Enklawami. Spekulowano, że naboje pochodziły z hermetycznych zasobów Sortu militarnego, ale sam Sort jeszcze nie zajął stanowiska w tej sprawie. Jeden z funkcjonariuszy przedstawił hipotezę, jakoby każdy z pocisków był przygotowany ręcznie, jeden po drugim. Takie rozumowanie wydawało się szalone, biorąc pod uwagę ilość kul, którą zamachowiec wykorzystał do ostrzału mieszkania. Troian miał wrażenie, że mimo braku logiki, nie powinien pochopnie odrzucać takiego scenariusza.
Upijając kolejny łyk, przewertował palcami kilka witryn internetowych, nie poświęcając uwagi krzykliwym tytułom. Podrzędne czasopisma nie były zainteresowane przyczyną zamachu, ani tym bardziej tożsamością sprawcy. Najgorętszym tematem była obecność Roxany Gosslin w mieszkaniu Klemensa Schindlera. Troian musiał przyznać, że jego także interesował ten zbieg okoliczności. Ignorował niedorzeczne, medialne spekulacje. Sam wolał zapytać kobietę o motywacje, jakie nią kierowały. Poszedł do kuchni po drugą filiżankę kawy i przy okazji napełnił szklankę wodą. Podniósł wzrok, słysząc, że Roxana wyszła z łazienki. Nieznacznie uniósł brwi, oglądając własną koszulę na jej ciele. Wyglądało na to, że pożyczyła część jego zestawu przygotowanego na jutrzejszy dzień. Prześlizgnął się wzrokiem po jasnych udach, na moment skupił uwagę na bosych stopach i wręczył jej filiżankę, kiedy zbliżyła się do stolika kuchennego. Przyjęła ją ze skinieniem głowy i usiadła, przysuwając do siebie laptop. Nie patrzyła na niego.
- Na pewno nikt nie wie, że tu jestem? – zapytała, po raz kolejny, od kiedy zgodziła się zostać w jego mieszkaniu. Odebrał ją bezpośrednio z jednostki, w której składała swoje oświadczenie. Detektyw odpowiedzialny za bezpośredni kontakt z Troianem, na jego prośbę udostępnił jej tylne wyjście. Chciała zostać zawieziona prosto do przedsiębiorstwa, ale nawałnica telefonów od zszokowanej Maud, desperacko odpierającej rozszalałą falę dziennikarzy, skutecznie odwiodła ją od tego pomysłu.
- Nikt, możesz być spokojna. Nigdy nie wzbudzałem medialnego zainteresowania. – Postarał się ją uspokoić. W ciągu jednej nocy udzielił większej ilości komentarzy niż w całym dotychczasowym życiu. Dla Enklawy był figurantem, prezesem kilku działów imperium, które w żelaznej pięści trzymał jego ojciec. Nie posiadał charakteru Klemensa, jego talentu do ujmujących wywodów i tendencji do głośnego życia towarzyskiego. Nie mógł stwierdzić, że stanie poza dziennikarską wydmuszką sprawia mu jakikolwiek kłopot. Doceniał spokój, który gwarantował mu mało rozrywkowy styl życia.
- Powinniśmy mieć nadzieję, że się nie zorientują. Wtedy do całej tej historii dojdzie jeszcze nasz romans – zauważył, wskazując na kobietę dłonią, w której trzymał szklankę. Roxana spojrzała na niego znad ekranu, stanowczo mało rozbawiona. Poprawiła zapięcie koszuli na wysokości mostka i sięgnęła po kawę, kiedy mężczyzna usiadł obok niej. Przeglądała te same treści, które wertowała już wcześniej. Osiągnęła śladowy spokój, kiedy po godzinie męczących spekulacji, w mediach huczał jedynie komunikat o jej poufałych stosunkach z Schindlerem. Biorąc pod uwagę lekkość, z jaką Klemens odnosił się do kobiet, taki scenariusz nikogo by nie zdziwił. Już wcześniej posądzano ich o kontakty seksualne, zaraz po rozpoczęciu lukratywnej współpracy. Dla kobiety nie było to niczym, czego nie mogłaby zignorować. Dla Troiana przeciwnie.
- Chciałbym wiedzieć, po co do niego poszłaś – zadał pytanie, uważnie obserwując jej profil. Widział, że odrobinę zmrużyła oczy i zacisnęła usta. Musiała minąć chwila, zanim doczekał się odpowiedzi.
- To było nieformalne spotkanie, ale poszłam tam w celach biznesowych – zaczęła. Przez chwilę skubała mankiet koszuli, zastanawiając się, co dalej. Miała wrażenie, że sprawa sypie jej się na głowę. Ostrzegła Fredericę, żeby przez jakiś czas nie wracała do przedsiębiorstwa, przynajmniej dopóki nie ucichnie pierwsza wrzawa. Sądziła, że to i tak zbyt mało. Niepewność napawała ją strachem i wprawiała w odrętwienie procesy myślowe. Nie miała pojęcia, co powie Klemens, kiedy już będzie w stanie mówić. Jeżeli będzie w stanie. Nie widziała żadnego zgrabnego wyjścia z sytuacji. Czuła, że najlepszym rozwiązaniem byłoby porzucenie spraw Xernagenu, Troiana i całej reszty. Usunięcie się w cień, dopóki sytuacja nie odzyska klarowności. Roxana nadal nie była pewna, czy obiektem ataku miał być jedynie Klemens Schindler. Zaczynała bać się o swoje życie. Gdzieś głębiej, w najciemniejszych zakamarkach świadomości kiełkowała pewność, że doskonale wie, kto strzelał. Poczuła dreszcz, bezceremonialnie wyjęła szklankę z dłoni Troiana i upiła łyk wody. Podniosła się i zaczęła chodzić po pomieszczeniu, tak jak zawsze, kiedy się stresowała. Biła się z myślami, nie wiedząc, czy to odpowiedni moment, żeby stawiać wszystko na jedną kartę.
- Chciałam, żeby dał mi dostępy do raportów Petera Dougherty’ego  – kontynuowała po dłuższej chwili milczenia. Stała tyłem do mężczyzny, zapatrzona w rozświetlone okna. Ściemniacze robiły swoje, nie mogła dostrzec własnego odbicia. Poczuła dziwny zawrót w żołądku i wycofała się z dala od szyb. –Powiedziałam, że są mi potrzebne do naszych wspólnych badań. Przedstawiłam argumenty przemawiające za dużym usprawnieniem całego procesu, nad którym pracujemy. Po prostu rozmawialiśmy. Chciał dolać sobie wina i wtedy to się stało. Kula trafiła w mój kieliszek, zobaczyliśmy pojedynczą dziurę w oknie. Następnie poszła seria. – Roxana zamilkła, czując ucisk w klatce piersiowej. Nigdy nie sądziła, że pozna smak strachu o własne życie.  – Wiadomo, co z nim? – zapytała, połowicznie odwracając się do mężczyzny. Został na swoim miejscu, obserwując każdy jej ruch.
- Wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej. Ma uszkodzony rdzeń kręgowy, kula trafiła w okolice kręgosłupa piersiowego. Jego stan jest względnie stabilny. Ze względu na wiek i bolesność procesu rekonstrukcji rdzenia, chcą pozostawić go w stanie śpiączki na bliżej nieokreślony okres czasu. Będą mogli powiedzieć cokolwiek więcej, kiedy wykonają pierwszy zabieg i ocenią, w jakim tempie regenerują się tkanki – wyjaśnił. Po usłyszeniu diagnozy wykonał szereg działań, które miały na celu przekierowanie firmy pod jego bezpośrednią jurysdykcję. Zdawał sobie sprawę, że zastąpienie ojca nie będzie łatwe. Zwłaszcza, że nie miał dostępu do jego komputera. Nie udało mu się złamać hasła, nawet przy pomocy sortowego researchera. Wstał i podszedł do kobiety, wyjmując z kieszeni telefon komórkowy. – Funkcjonariusz pokazał mi to. – Wyświetlił zdjęcie i podał aparat Roxanie. – Znaleźli ten przedmiot w apartamencie, z którego padły strzały – dodał i obserwował, jak twarz kobiety się wydłuża. Na fotografii widniał nadajnik neuroaktywny. Ten sam, który już kiedyś widziała i miała okazję dobrze zapamiętać. Była pewna, do kogo należał. Oddała Troianowi telefon drżącą ręką i szybko się od niego odwróciła.
- Wiesz, kto mógł to zostawić? Powiedzieli, że to tak zwany jawny trop. Podejrzewają, że zostawiono to umyślnie. – Nie spuszczał wzroku z jej pleców, świdrując ją spojrzeniem. Czuł, że wiedziała coś, czego on nie wiedział. Zdziwiło go, że nie mógł swobodnie odczytywać jej profilu emocjonalnego. Wyglądało to tak, jakby kobieta w jakiś sposób wyciszyła obszar, dzięki któremu czerpał wiedzę na temat jej stanu wewnętrznego. Była nieprzenikniona. Pusta.
- Ten nadajnik należał do człowieka, którego twój ojciec wysłał na śmierć kilka miesięcy temu. – Roxana odezwała się bardzo cicho. Pochyliła głowę, opierając wargi na krawędzi szklanki. Drobna kropelka śliny bezgłośnie wpadła do wody, powodując ulotną reakcję chemiczną. Sekundę później przezroczysta ciecz znów wyglądała tak, jak przedtem. Kobieta wymieszała zawartość, wykonując kilka pozornie bezwiednych ruchów dłonią. Czuła, że gorycz podchodzi jej do gardła. Jakaś jej część zdawała sobie sprawę, że to najlepsze rozwiązanie. A druga wiła się i wrzeszczała, żeby natychmiast pozbyła się zawartości szklanki i pod żadnym pozorem nie pozwoliła mu jej dotknąć. Poczuła, że Troian stanął obok niej. – To był sortowy Łowca – dokończyła.
- Skąd to wiesz? – Wyczuła, że nie panował nad głosem tak dobrze jak zazwyczaj. Ona też miała pewne braki. Słyszała drżącą nutę na końcu swojej odpowiedzi.
- Przez chwilę robili wspólne interesy.
Odwróciła się w stronę mężczyzny i spojrzała mu w oczy, upijając łyk wody. Analiza sensoryczna nie wykazała zmian.
- Chciałam dostać raporty Dougherty’ego, ponieważ twój ojciec ze mnie zakpił. Wykorzystał moje badania, bez mojej świadomości, do wdrożenia projektu, na który nigdy bym się nie zgodziła. – Czuła, że zbliża się do momentu kulminacyjnego. Słyszała w swojej głowie własne, rozpaczliwe błagania, żeby okazał się nieświadomy tego, co się wokół niego dzieje. – Jesteś efektem tych badań. Ty, a przed tobą dziesiątki jednostek, na których eksperymentowano. Nie mam ścisłych danych dotyczących projektu, nie wiem, ilu było przed tobą i na jakiej zasadzie poddawano was wszystkim modyfikacjom. Nie wiem nic o następstwach i pełnym spektrum uszkodzeń twojego ustroju. I nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, co się właściwie dzieje – mówiła coraz ciszej. Na koniec jej głos zszedł do szeptu. Wpatrywała się w Troiana drżącymi oczyma, z napięciem zdającym się gruchotać jej kości. Jego wzrok wydawał się pusty. W rzeczywistości czuł setkę sprzecznych uczuć na raz, ale najsilniejszym z nich było niedowierzanie. Nie miał pojęcia, jakim cudem kobieta dotarła do wszystkich informacji, o których mu mówiła. Uświadomił sobie, do jakiego stopnia jego ojciec wykazał się nieostrożnością i ignorancją, wpuszczając ją w struktury firmy. Z drugiej strony pozostawało pytanie, które mu zadała. Przez chwilę balansował na granicy niepewności, po raz pierwszy w życiu nie wiedząc, jaką decyzję podjąć. Wreszcie wybrał, chociaż nie był pewien, czy to nie strzał na oślep.
- To co mówisz wydaje mi się absurdalne. Jaki projekt? Jaki…obiekt? O jakich badaniach myślisz? – Pokręcił głową i zamknął oczy, pozornie próbując to sobie poukładać. Zauważyła, jak objął dłonią skronie i pozwoliła, żeby ulga zawładnęła jej ciałem. Poczuła jak rozluźnia jej się twarz, a serce zwalnia. Spojrzała na szklankę w swojej dłoni i odrobinę za szybko odstawiła ją na blat wyspy kuchennej. Oparła się o jego krawędź i objęła się ramionami, obserwując mężczyznę.
- Prawdopodobnie twoja pamięć została zablokowana. Potrafię przeprowadzić taki proces. Umiem go też odwrócić. – Zauważyła, że podniósł na nią wzrok. Po raz pierwszy powiedziała coś ściśle związanego z własnymi badaniami, a dla Troiana każda z tych informacji była niezwykle cenna. Nie miał tylko pewności, czy dalsze opieranie się na żądaniach ojca, który przez swoją ignorancję dopuścił do tak niebezpiecznej sytuacji, miało jakikolwiek sens.
- W ten sposób potrafiłabyś udowodnić, że to, co mówisz jest prawdą? – zapytał. Zbliżył się do niej i chciał sięgnąć po wodę, ale go uprzedziła. Chwyciła szklankę w palce i upiła łyk, jednocześnie kiwając głową.
- Mogłabym. Ty musiałbyś się zgodzić – powiedziała i odstawiła naczynie nieco bliżej krawędzi blatu. Kolejna fala ulgi uderzyła w nią, rozmiękczając jej nogi, kiedy mężczyzna skinął głową. Przez chwilę oboje milczeli, stojąc naprzeciwko siebie.
- Dlaczego mi o tym powiedziałaś? Gdybym ci nie uwierzył, straciłabyś wszystko – zauważył, nieświadomy, że gdyby nie jego kłamstwo, nie przeżyłby tej nocy. Roxana długo milczała.
- Nie chcę, żeby cię to spotykało. Żeby ktoś sterował tobą jak marionetką, oferując ci życie, które nie jest prawdziwe – powiedziała, unosząc głowę i konfrontując się z jego spojrzeniem. Dotknęła jego warg swoimi. Nie odsunął się od niej. Poczuła, jak oplótł ją ramionami, angażując się w pocałunek bez zbędnych pytań, na które nie potrafiłaby mu odpowiedzieć. Zamknęła oczy, zapadając się głębiej w jego uścisk, a dłonią przepełzając w kierunku szklanki. Oboje drgnęli i oderwali się od siebie, kiedy szkło roztrzaskało się na podłodze. Kobieta spojrzała przepraszająco na Troiana i zaczęła wymykać się z jego objęć.
- Posprzątam.
- Stój. – Momentalnie znieruchomiała, nieprzyzwyczajona do takiej stanowczości w jego działaniu. Objął dłonią biały policzek i wznowił pocałunek, narzucając jej swoją wolę, której się poddała. Nie musiał odczytywać jej emocji. Cała reszta podpowiadała mu, że wygrał. Zorientował się, że poza satysfakcją odczuwa niemożliwą ulgę, wynikającą z faktu, że nic jej się nie stało. To była pierwsza z prawdziwych emocji Troiana Schindlera.
Przerwał im dźwięk jej telefonu. Odsunął się, przez chwilę utrzymując pomiędzy nimi napięte spojrzenie, a potem wypuścił ją z rąk i pozwolił zniknąć w pokoju gościnnym. Spojrzał na szklane skorupy i gestem dłoni przetransportował je do kubła na odpady. Zauważył, że odłamki odrobinę drżały, co wcześniej mu się nie zdarzało.
 
*~*~*

Frederica nigdy wcześniej nie czuła się tak bezradna, jak w tym momencie. Zderzyła się rzeczywistością, która bez żadnego upiększania pokazała jej, jak trudno wpłynąć na innego człowieka. Nawet, jeżeli wydawałoby się, że jest kimś bardzo ważnym. Starała się nie tracić nerwów, zdając sobie sprawę, że krzykiem niczego nie osiągnie. Olek bezskutecznie starał się ją uspokoić, sam też nie prezentując najlepszej formy. Przetransportowanie blondyna do mieszkania Livii było trudnym i długotrwałym procesem. Organizm pozornie niezdolny do utrzymywania funkcji życiowych, podjął desperacką i brutalną walkę. Umysł M-0 uciekał jak szczur, panicznie chowając się w urządzeniach nie wytrzymujących napięcia. Doprowadził do obłędu i przepalenia sześć serwerów, znaczną część urządzeń domowych i jeden z głównych monitorów. Potem Frederica, brzydząc się sama sobą, pozbawiła go przytomności. Wracał do niej obraz wychudzonego, wstrząsanego impulsem ciała, a ona czuła do siebie coraz większą odrazę. Olek powtarzał, że nie było wyboru. Wiedziała, że miał rację, ale to nie zmieniało jej samopoczucia.
Usiadła przy stole, przy którym, wydawało się że milion lat wcześniej, piła pierwszy koktajl z prawie-owoców. M-0 siedział po drugiej stronie, Olek na kanapie, z głową ukrytą w dłoniach. Blondyn zdawał się nie przyjmować żadnych komunikatów z zewnątrz. Frederica wiedziała, że ich słyszy, ale nie odpowiada. Miała wrażenie, że przebicie się przez tę nieprzystępną fasadę graniczy z cudem. Kiedy odzyskał przytomność, natychmiast próbował nawiązać połączenie z którymkolwiek z urządzeń. Zapobiegawczo wyłączyli wszystkie, w efekcie siedząc w ciemności i milczeniu. W mieszkaniu, w którym nie pozostała nawet odrobina pozytywnej energii dawnej lokatorki. Frederica zerknęła na lodówkę, na której wisiały dwa kolorowe magnesy i bardzo wyraźnie poczuła wagę przemijania.
- Mikael – spróbowała jeszcze raz. Szeroko otwarte oczy M-0 ani drgnęły. Zwracała się do pustej skorupy imieniem przyjaciela, którego tam nie było. Czuła, że człowiek, którego znała, gdzieś zniknął. – To bez sensu – powiedziała do Olka i wstała, chcąc zrobić cokolwiek. Upiła łyk wody z butelki i rzuciła okiem na torbę wypełnioną kroplówkami i saszetkami żywieniowymi. Nie byli w stanie zmusić M-0 do przyjęcia jakichkolwiek kalorii. Odmawiał płynów i nie pozwalał się dotykać. Siedział bez ruchu przez ostatnie cztery godziny, od kiedy wybudził się po przywiezieniu na górę.
- On tam jest. – Mężczyzna upierał się przy swoim. Pamiętał wzrok blondyna, kiedy udało mu się dotrzeć do bunkru. – Inaczej by mnie nie ostrzegł. To co widzisz teraz, nie myśli o niczym i o nikim. – Pokręcił głową. – Nawiązał ze mną kontakt w czasie chwilowego powrotu świadomości. Widziałaś, że z tobą też próbował się skontaktować – przypomniał. Skinęła głową. Przeszukała jego komputer i znalazła niedawną, udaremnioną próbę kontaktu. Kiedy zagłębiła się w specyfikację notatek znalezionych przez Olka, odkryła, że praca nad nimi została usunięta z listy priorytetów. Zupełnie tak, jakby coś chciało, żeby Mikael przestał poszukiwać informacji na temat małego Clytona. Dotarła też do wewnętrznych ustawień M-0 i z przerażeniem odkryła, że wyciszył wszystkie komendy zapewniające minimum zaangażowania w fizjologię, konieczne do przeżycia. Zabolało, kiedy zauważyła, że wykasował też wszystkie komunikaty odpowiedzialne za potrzebę wzajemnego kontaktu. Znalazła pogrupowane foldery dotyczące wspólnej sprawy i te, których znaczenia kompletnie nie rozumiała. Wyglądało na to, że M-0 przeszukuje Sieć Xernagenu w kilku różnych kierunkach. Nie miała pojęcia, czego szukał. Stało się dla niej jasne, że przeoczyła coś bardzo istotnego. Skupiona na swoim celu, straciła z oczu jedyną cenną osobę, jaką miała. Zacisnęła pięści.
- Czego to szuka? – zapytała przez zęby i spojrzała na nieruchomą skorupę z nieukrywaną nienawiścią. – Dlaczego odebrało mu wolę? – kontynuowała, coraz mocniej wbijając paznokcie we wnętrza dłoni. Zauważyła, że oczy M-0 zamigotały i przez chwilę obudziła się w niej nadzieja. Sekundę później głowa blondyna opadła na bok, a on sam niebezpiecznie przechylił się na krześle. Umysł nie miał zasilania zewnętrznego, nie mógł podłączyć się do niczego bezprzewodowo, a ciało było wciąż zbyt słabe, żeby utrzymywać go w stanie przytomności przez dłuższy czas. Olek złapał blondyna i przeniósł na fotel, potem metodycznie podpiął jedną z kroplówek, czując coś na kształt ulgi. Tylko kiedy umysł M-0 gasł, mogli podejmować jakiekolwiek działania ratujące Mikaela. Z wkłuciem poszło mu znacznie sprawniej, niż za pierwszym razem. Wrócił na miejsce, Frederica oparła się o parapet, rozdrapując przedramię przez materiał bluzy. Milczeli, nie wiedząc, co powinni zrobić.  
- Trzeba go obudzić. Tego drugiego. Jakoś do niego dotrzeć. – Rudzielec powtarzał to jak mantrę. Za chwilę uniósł głowę, słysząc dźwięk telefonu Fredericy. Wcześniej ponad godzinę pracowała nad zabezpieczeniem systemu w taki sposób, żeby M-0 nie był w stanie go przejąć. Musiała być w kontakcie. Odczytała wiadomość i zmarszczyła brwi. Przez chwilę analizowała sms od Roxany, a potem zerknęła w stronę nieprzytomnego blondyna. Zdecydowała, że mogą bezpiecznie podjąć ryzyko i kazała Olkowi włączyć projektor na kanał wiadomości. Usiadła obok niego i przez następny kwadrans, oboje oglądali reportaż dotyczący zamachu. Usłyszeli informację na temat Klemensa Schindlera, a potem oświadczenie jego syna, który zapewniał, że stan mężczyzny jest stabilny. W mediach pojawiło się też doniesienie o nadajniku znalezionym w mieszkaniu, z którego padły strzały. Przypominał niewielki breloczek gps. Dziewczyna siedziała sztywno, kurcząc palce stóp i zaciskając wargi. Na chwilę straciła kontrolę nad emocjami i projekcja gwałtownie zafalowała. Wzięła dwa głębokie oddechy, czując, jak gniew doprowadza jej krew do wrzenia. Gwałtownie sięgnęła po torbę i uruchomiła laptop. Olek unosił brwi coraz wyżej, widząc z jaką szybkością przeskakiwała pomiędzy programami i fragmentami kodów, z których nic nie rozumiał. Uznał, że nie będzie pytał, co robi. Wystarczyło mu, że siedząc obok niej miał wrażenie, jakby dotykał naelektryzowanego swetra. Jej włosy odrobinę się uniosły. I tak by mu nie odpowiedziała. Była zbyt zajęta procesem nawigacji Grossa.
 
*~*~*
Odpowiedz
(23-06-2019, 07:05)Eiszeit napisał(a):  Ustalono, że użyte pociski były pociskami specjalnego typu, niedostępnymi na ogólnym rynku, zarówno wewnętrznym, jak i tym między Enklawami. 
Z wcześniejszych fragmentów odniosłem wrażenie, że kontakty między enklawami są dosyć ograniczone a handel (importowane wino Klemensa) raczej niemile widziany. Czy więc istnieje jakiś międzyenklawowy rynek broni?

(23-06-2019, 07:05)Eiszeit napisał(a): - Nikt, możesz być spokojna. Nigdy nie wzbudzałem medialnego zainteresowania. – Postarał się ją uspokoić.
opcja

(23-06-2019, 07:05)Eiszeit napisał(a):  Po usłyszeniu diagnozy wykonał szereg działań, które miały na celu przekierowanie firmy pod jego bezpośrednią jurysdykcję. 

(23-06-2019, 07:05)Eiszeit napisał(a):  Wstał i podszedł do kobiety, wyjmując z kieszeni telefon komórkowy. (nadmierna spacja) – Funkcjonariusz pokazał mi to.
Poczuła, że Troian stanął obok niej. (nadmierna spacja) – To był sortowy Łowca

(23-06-2019, 07:05)Eiszeit napisał(a):  Zdziwiło go, że nie mógł swobodnie odczytywać jej profilu emocjonalnego. Wyglądało to tak, jakby kobieta w jakiś sposób wyciszyła obszar, dzięki któremu czerpał wiedzę na temat jej stanu wewnętrznego. Była nieprzenikniona. Pusta. 
A więc maskowanie się udało Smile


Sytuacja na krawędzi. Ciekawe czy kiedyś Roxana nie pożałuje, że go wtedy nie otruła. Wink

W drugiej części nie znalazłem nic, do czego można by się było przyczepić Wink

Ciekawe jak się rozwinie relacja Troiana z Roxaną i co uda się zdziałać Federice.
Obstawiam, że z M-0 trochę się pomęczą, ale w końcu się uda. Natomiast co do pary Roxana-Troian nie mam pojęcia w jakim to może pójść kierunku Wink

Czekam na więcej Smile
Odpowiedz
(23-06-2019, 15:43)Gunnar napisał(a): Z wcześniejszych fragmentów odniosłem wrażenie, że kontakty między enklawami są dosyć ograniczone a handel (importowane wino Klemensa) raczej niemile widziany. Czy więc istnieje jakiś międzyenklawowy rynek broni?
Nie, nie istnieje. Możliwe, że powinnam dopisać o nielegalności takiego założenia Smile Np., Ustalono, że użyte pociski były pociskami specjalnego typu, niedostępnymi na ogólnym rynku, zarówno wewnętrznym, jak i tym nielegalnym, między Enklawami.

(23-06-2019, 15:43)Gunnar napisał(a): A więc maskowanie się udało [Obrazek: smile.gif]


Sytuacja na krawędzi. Ciekawe czy kiedyś Roxana nie pożałuje, że go wtedy nie otruła. [Obrazek: wink.gif]
Udało, cieszę się, że łączysz fakty, chociaż nie są podane wprost Big Grin

A to już kwestia na wiele, wiele stron Numeru Wink

Dziękuję za wizytę, sugestie i wyłapanie błędów.
Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(24-06-2019, 12:37)Eiszeit napisał(a):
(23-06-2019, 15:43)Gunnar napisał(a): Z wcześniejszych fragmentów odniosłem wrażenie, że kontakty między enklawami są dosyć ograniczone a handel (importowane wino Klemensa) raczej niemile widziany. Czy więc istnieje jakiś międzyenklawowy rynek broni?
Nie, nie istnieje. Możliwe, że powinnam dopisać o nielegalności takiego założenia Smile Np., Ustalono, że użyte pociski były pociskami specjalnego typu, niedostępnymi na ogólnym rynku, zarówno wewnętrznym, jak i tym nielegalnym, między Enklawami.

To dobry pomysł. Jedno słówko a wyjaśnia wszystkie niedopowiedzenia w temacie.
Odpowiedz
(24-06-2019, 12:44)Gunnar napisał(a): To dobry pomysł. Jedno słówko a wyjaśnia wszystkie niedopowiedzenia w temacie.
Ogarnięte Big Grin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości