Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
Troian zamknął szufladę z oznaczeniem 244pQ i przeszedł w prawą stronę, mijając trzy rzędy szaf wypełnionych danymi. System świetlny przesuwał się za mężczyzną, przez co wyglądał jak aktor na pustej scenie. W archiwum było bardzo cicho.
Nie znalazł przyczyny zadłużenia Xernagenu, ani projektu, o którym mówiła mu Roxana. Wyglądało na to, że machina, której był częścią, została skrzętnie zatajona. Podejrzewał, że cały projekt koordynowała niewielka grupa osób, trzymających w tajemnicy całe przedsięwzięcie. Mimo to znalazł coś innego.
Usiadł przy biurku, położył na blacie nośnik, który wyjął z archiwalnej szuflady i zapalił lampę. Nie wstając z krzesła wyłączył system świetlny, który zaczynał drażnić mu nerwy. Uruchomił zakładowy komputer, podał hasło i wczytał dane. Potrzebował chwili, żeby zorientować się w jaki sposób posegregowano informacje. Wyglądało na to, że całe przedsięwzięcie trwało ponad siedemdziesiąt lat, a Klemens Schindler brał czynny udział tylko w ostatnim akcie tego dramatu. Troian nie miał pojęcia, że projekt S725x był aż tak rozległy. I tak tragiczny w skutkach.
S725x był autorstwa jednego z nieżyjących już dyrektorów działu cyfryzacji. Xernagen nie inwestował przesadnie dużych środków w tę komórkę, poza kilkoma latami, w których mocno rozwinął się przemysł ulepszeń cybernetycznych. Kwoty, jakie wpompowano w uruchomienie projektu były oszałamiające. Troian zrezygnował z czytania specyfikacji prototypów, chcąc jak najszybciej dostać się do konkretnych informacji na temat modelu końcowego. Znalazł. Im głębiej zapoznawał się z opisem, tym większej nabierał pewności, że coś takiego nie mogło się wydarzyć. Nie istniała firma zdolna do stworzenia sztucznej inteligencji na tak zaawansowanym poziomie. Wykreowali mózg. Narząd o mocy obliczeniowej, pozwalającej na wykonanie operacji systemowych, które przerastały możliwości sortowych researcherów. Troian już na tym etapie był pod wrażeniem, a okazało się, że to jeszcze nie koniec. Do mózgu dostrojono ciało. Mężczyzna w wieku dwudziestu sześciu lat zgłosił się do wykonania zestawu badań i refundowanego pakietu ulepszeń. Obejmowały chipowanie, tworzenie wyspecjalizowanych portów i elektrod. Wzmacnianie układów i cybernetyczne ulepszenie sieci neuronalnej. Dostrojenie siatkówki. Czujki w opuszkach palców. Troian nie był pewien, czy tego typu inicjatywę dało się zrealizować przy możliwościach technicznych, którymi dysponowali sześćdziesiąt lat temu. Uśmiechnął się przelotnie, kiedy jego wątpliwość znalazła potwierdzenie w faktach. Stworzyli pierwszy obiekt. Mężczyźnie udało się przeżyć siedem dni. Piętnaście lat później pozyskano kolejnego dawcę. Ten przeżył sześć miesięcy. W przeciągu pół roku ciało zostało doprowadzone do ruiny. Sztuczny mózg, inteligencja przerastająca wyobrażenie człowieka, narzuciła wolę, której nie powinna posiadać. Złamała człowieczeństwo, podporządkowując organizm pod własną jurysdykcję. Zaczęły się problemy.
Troian z rosnącym zainteresowaniem śledził doniesienia na temat wewnętrznych włamań do systemu. Znalazł informację o spięciach, wyciekach danych, wprowadzaniu samomutujących zabezpieczeń, przez które firma przeżyła krach finansowy, zażegnany dopiero cztery lata później. S725x miało zostać zutylizowane, ale dawca zmarł naturalnie, wydrylowany z energii i zasobów. Kolejny był wyposażony w blokady, które miały zapobiegać przejmowaniu kontroli przez inny umysł. Ten przeżył zalewie trzy miesiące, doprowadzony do skrajnego odwodnienia. Czwarty przegryzł sobie język i utopił we własnej krwi. Wtedy odkryto, że projekt może się przemieszczać. Jego wycieczka po urządzeniach firmy przyniosła kolejne straty finansowe, a on sam został określony jako wirus. Psuł wszystko, szukając pojemnika o parametrach pozwalających na swobodne pasożytowanie. Nie znalazł. Zdecydowano się na ostatnią szansę. Kolejny dawca prawie nie przypominał już człowieka, ale twórcy mieli nadzieję, że ulepszone ciało wytrzyma obciążenia. Mieli rację.
Troian przesunął tekst niżej, tym razem z uwagą wczytując się w specyfikację. Ciało nie ulegało degeneracji. Wydawało się, że inny mózg, jest dostrojony. Wydawało się, że mają nad nim kontrolę.
Dalej była notatka mówiąca o pożarze na poziomie drugiej kondygnacji. Spaleniu uległo siedemnaście pięter. Straty finansowe oszacowano na sześć i pół miliarda Vernów, a ludzkie, na ponad dwa tysiące pracowników. Nie ustalono motywacji, która kierowała S725x. Nie odpowiadał na zadawane mu pytania, czemu wywołał spięcie instalacji, które doprowadziło do tragedii. Tego dnia Klemens Schindler podjął decyzję o utylizacji. W 2279 roku do Xernagenu został sprowadzony świeży, sortowy żołnierz. Troian wyłapał wzrokiem informację, że na jego uniformie nie było numeru, ale jeszcze nie wiedział, czy to cokolwiek znaczy. W zamian za to znalazł numer jego chipu przelewowego i znieruchomiał. Wyjął z kieszeni notes i zapisał ciąg cyfr. Potem doczytał jeszcze kilka linijek, opisujących egzekucję. S725x zginął od strzału w głowę, a dwie sekundy później miał zostać wyczyszczony przez specjalistów z podupadającej już komórki cyfrowej. Okazało się, że dwie sekundy to zbyt długo. Uległ częściowemu rozpadowi. Na trasie urządzeń, przez które przeszedł, znaleziono obce fragmenty kodu. To jednak nie zmieniało sytuacji. Projekt zniknął. Uciekł, to lepsze słowo.
Troian przez chwilę wpatrywał się w zdjęcie martwego ciała, z dziurą na środku czoła, a potem wrócił wzrokiem do numeru chipu przelewowego. Pamiętał tę sekwencję cyfr. Wyjął nośnik i wpiął inny, ten, na którym przechowywał dane z komputera Klemensa. Jedyną przydatną rzeczą okazały się dostępy do jego konta, dzięki którym mógł opłacić interwencje medyczne. Ojciec się ubezpieczył, ale jego stan nie pozwalał na leczenie konwencjonalnymi metodami. Troian wyraził zgodę na podanie chemioterapii w formie plastrów. Podobno była nieinwazyjna. Mężczyzna miał pewność tylko w kwestii, że była obrzydliwie droga. Uznał, że nie będzie opłacał leczenia z pieniędzy Xernagenu i zlecił M-0 dostanie się do prywatnych kont Klemensa. Po uzyskaniu dostępów, w historii rachunku znalazł podobny numer finansowy. Płatności dokonano około dziewięciu miesięcy wcześniej. Druga, na ten sam numer, została odroczona, a ostatecznie wycofana. Troian porównał go z ciągiem cyfr zapisanych w notesie. Były identyczne. To mogło oznaczać, że Łowca, z którym niedawno współpracował Klemens był tym samym chłopakiem, który wykonał egzekucję projektu czternaście lat temu. Młody Schindler nie miał pojęcia w jaki sposób tworzono numery finansowe Łowców i czy w ogóle dało się po nich kogokolwiek zidentyfikować. Mimo wszystko czuł, że ma jakiś trop. Zabrał nośnik i wylogował się z systemu. Schował archiwalne dane do odpowiedniej szuflady, zgasił lampę i po ciemku poszedł do wyjścia.
 
Na parkingu zaskoczył go młody dziennikarz, namawiający na wywiad. Chciał komentarza w sprawie opóźnień w płatnościach, które zauważyli kontrahenci firmy. Troian odesłał go machnięciem dłoni i usiadł za kierownicą. Od kiedy wszedł w związek z Roxaną, zarówno on, jak i sprawy Xernagenu nieustannie pozostawały na świeczniku. Zignorował stłumione prośby chłopaka dobiegające zza szyby i chwilę później mógł włączyć się do ruchu. W samochodzie zazwyczaj myślał, oddając kontrolę nad jazdą bardziej instynktownym strukturom swojego mózgu. Ostatnio coraz częściej skupiał się na narzeczeństwie i na tym jak powinien ukierunkować sytuację. Kobieta miała szereg zalet. Na pierwszym miejscu stawiał jej bystrość i inteligencję. Schlebiał mu również fakt, że miała własną przestrzeń, dzięki czemu nie zamęczała go swoją osobą. To, że była przyjemna wizualnie również przemawiało na jej korzyść. Z drugiej strony nie mógł zaakceptować przeczucia, że wie coś, czego on nie wiedział. Zdawała się ukrywać wiele rzeczy i zdarzało jej się być nieprzeniknioną w sposób doprowadzający go do frustracji. Były jeszcze finanse. Narzeczeństwo z Roxaną Gosslin okazało się kosztowną inwestycją, a on aktualnie miał problem z utrzymaniem na rynku największego molocha farmaceutycznego Enklawy. Kolejnym problemem była przyszłość. Zdawał sobie sprawę, że narzeczeństwo jest stanem przechodnim i że czujne spojrzenie społeczeństwa czeka na następną, tłustą nowinkę z ich udziałem. Często czuł, że jego prywatność nie istnieje. Całował białą szyję, gdy stali na balkonie, a na poziomie jego twarzy dron unosił swój mechaniczny ryj. Czasami zastanawiał się, jakby się czuł, gdyby kobieta po prostu zniknęła z jego życia. Czy byłoby spokojniej. Początkowo na pewno zawrzałoby w mediach, ale przecież rozpad relacji to naturalna kolej rzeczy. Klemens mógłby się obudzić, kiedy będzie po wszystkim, a wtedy Troian powie mu, że bardzo dobrze zrealizował wspólny plan. Kłopotliwy pozostałby brak dostępu do jej badań i świadomość, że jest jedyną osobą zdolną zrealizować zamówienie ojca, ale coś by wymyślił. Niestety starszy Schindler stracił wiarygodność w oczach syna, przez co coraz częściej jego osoba przestawała być dobrym argumentem, przemawiającym za rezygnacją z narzeczeństwa. Mimo wszystko, nawet nie biorąc ojca pod uwagę miał własne powody, żeby zmusić Roxanę do dania mu tego, czego chciał. Zastanawiał się tylko, w jaki sposób, w obliczu takiej sytuacji, mieliby rozstać się polubownie i bez krzyku.
 
Wszedł do mieszkania, sądząc, że kobieta już śpi. Zaskoczyły go pozapalane światła. Zdjął marynarkę i zrobił kilka kroków w głąb salonu, zanim gwałtownie się zatrzymał. Przytłoczył go strach. Przerażenie i coś okropnego, wijącego się w nerwach. Ból. Nie jego. Czuł, że to odbierane emocje, przedzierające się z cudzej głowy. Trochę za szybko poszedł do pokoju Roxany i obrzucił wzrokiem puste pomieszczenie. Biała walizka leżała przewrócona na podłodze. Obok niej lampka i kilka bibelotów z szafki nocnej. W emocjonalnym koktajlu wypełniającym mu głowę pojawiło się coś nowego. Nadzieja. Znowu ból. Szybkim krokiem przemierzył korytarz, wołając ją po imieniu. Cisza.
Był już w swojej sypialni, na dywanie rozciągał się prostokąt białego światła. Niczego nie słyszał, ale zgroza, którą wyczuwał, stała się wyraźniejsza. Wszedł do łazienki i znieruchomiał po wdepnięciu w kałużę krwi. Było czerwono. Kobieta leżąca na podłodze przypominała skłębione, powalane posoką prześcieradło. Ślady palców rozciągnęły się na szybie kabiny i brzegu umywalki, tak jakby chwytała się ich zanim upadła, lub kiedy próbowała wstać. Zobaczył rozmazane smugi na kafelkach i na brzegu łazienkowego dywanika. Na lustrze i klapie toalety. Roxana próbowała podnieść się na kolana, ale rozjechały się pod nią, zbyt słabe, żeby ją utrzymać. Zobaczył, że ma czerwone wnętrze ud. Wargi i białka oczu. Biały szlafrok przestał być biały, końcówki włosów poskręcały się w czerwone, sztywne strąki. Uniosła twarz w jego stronę. Widział, że brała paniczne, krótkie wdechy; zakrwawione nozdrza pracowały jak u zaszczutego zwierzęcia. Zwinęła się u jego stóp, chyba próbując coś powiedzieć. Zarzęziła, zabulgotała, rozrzedzona krew z nosa i ust zachlapała jego pantofle. Chwyciła palcami nogawkę czarnych spodni i chciała wspiąć się po niej ku górze, ku niemu. Pomyślał, że z całą pewnością wolałaby umierać w bardziej elegancki sposób. Bezgłośnie rozchylała i zamykała usta, oczyma błagając go o pomoc.
Nie ruszył się z miejsca.
 
*~*~*
Odpowiedz
(15-08-2019, 10:38)Eiszeit napisał(a): Wyglądało na to, że całe przedsięwzięcie trwało ponad siedemdziesiąt lat, a Klemens Schindler brał czynny udział tylko w ostatnim akcie tego dramatu. Troian nie miał pojęcia, że projekt S725x był aż tak rozległy. I tak tragiczny w skutkach. 
No ładnie.
(15-08-2019, 10:38)Eiszeit napisał(a): W przeciągu pół roku ciało zostało doprowadzone do ruiny. Sztuczny mózg, inteligencja przerastająca wyobrażenie człowieka, narzuciła wolę, której nie powinna posiadać. Złamała człowieczeństwo, podporządkowując organizm pod własną jurysdykcję. Zaczęły się problemy. 
(...)
Zdecydowano się na ostatnią szansę. Kolejny dawca prawie nie przypominał już człowieka, ale twórcy mieli nadzieję, że ulepszone ciało wytrzyma obciążenia. Mieli rację. 
Powoli wyjaśnia się, co zawirusowało Claytona.

(15-08-2019, 10:38)Eiszeit napisał(a): Dalej była notatka mówiąca o pożarze na poziomie drugiej kondygnacji. Spaleniu uległo siedemnaście pięter. Straty finansowe oszacowano na sześć i pół miliona Vernów, a ludzkie, na ponad dwa tysiące pracowników.
Może miliardy zamiast milionów? Wielka korpo by przeżyła (Apple ma rezerwy finansowe chyba ponad 100 mld) a bardziej odpowiadałoby wartości spalonych 17 pięter.

(15-08-2019, 10:38)Eiszeit napisał(a): W 2279 roku do Xernagenu został sprowadzony świeży, sortowy żołnierz. Troian wyłapał wzrokiem informację, że na jego uniformie nie było numeru, ale jeszcze nie wiedział, czy to cokolwiek znaczy. W zamian za to znalazł numer jego chipu przelewowego i znieruchomiał. Wyjął z kieszeni notes i zapisał ciąg cyfr. Potem doczytał jeszcze kilka linijek, opisujących egzekucję. S725x zginął od strzału w głowę, a dwie sekundy później miał zostać wyczyszczony przez specjalistów z podupadającej już komórki cyfrowej. Okazało się, że dwie sekundy to zbyt długo. Uległ częściowemu rozpadowi. Na trasie urządzeń, przez które przeszedł, znaleziono obce fragmenty kodu. To jednak nie zmieniało sytuacji. Projekt zniknął. Uciekł, to lepsze słowo. 
Czyli Adrian został sprowadzony do likwidacji Claytona. Ciekawe jak ciało przeżyło egzekucję i jak wrócił do niego wirus.

Sprawy związane z wirusem się wyjaśniają, pokazując mocniejsze powiązania postaci. Jestem ciekawy, czy gdy Roxana dojdzie do siebie, da sobie spokój z eksperymentowaniem na własnym ciele, czy "pójdzie po rozum do głowy". Bo to, że wróci, jestem pewien (choć z pewnością spowoduje to jakieś zawirowania), w końcu to główna bohaterka Wink

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(17-08-2019, 14:56)Gunnar napisał(a): Może miliardy zamiast milionów? Wielka korpo by przeżyła (Apple ma rezerwy finansowe chyba ponad 100 mld) a bardziej odpowiadałoby wartości spalonych 17 pięter.
Hm, w sumie dobry pomysł, zmienię Smile

(17-08-2019, 14:56)Gunnar napisał(a): Czyli Adrian został sprowadzony do likwidacji Claytona. Ciekawe jak ciało przeżyło egzekucję i jak wrócił do niego wirus.
Warto pamiętać, że projekt S725x mógł dostosować się do nowego ciała - S725x zginął od strzału w głowę, a dwie sekundy później miał zostać wyczyszczony przez specjalistów z podupadającej już komórki cyfrowej. Okazało się, że dwie sekundy to zbyt długo. Uległ częściowemu rozpadowi. Na trasie urządzeń, przez które przeszedł, znaleziono obce fragmenty kodu. To jednak nie zmieniało sytuacji. Projekt zniknął. Uciekł, to lepsze słowo.
Clyton został przejęty w Sorcie, zaraz po ucieczce projektu z Xernagenu Wink Dopiero niedawno dotarło do niego, że jest podzielony i część jego wspomnień wcale nie należy do niego.

(17-08-2019, 14:56)Gunnar napisał(a): Jestem ciekawy, czy gdy Roxana dojdzie do siebie, da sobie spokój z eksperymentowaniem na własnym ciele, czy "pójdzie po rozum do głowy". Bo to, że wróci, jestem pewien (choć z pewnością spowoduje to jakieś zawirowania), w końcu to główna bohaterka [Obrazek: wink.gif]
George R.R. Martin by się z Tobą nie zgodził Big Grin Ale tak, wszystko dzieje się w jakimś celu.

Dziękuję za wizytę i pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(17-08-2019, 19:16)Eiszeit napisał(a):
(17-08-2019, 14:56)Gunnar napisał(a): Czyli Adrian został sprowadzony do likwidacji Claytona. Ciekawe jak ciało przeżyło egzekucję i jak wrócił do niego wirus.
Warto pamiętać, że projekt S725x mógł dostosować się do nowego ciała - S725x zginął od strzału w głowę, a dwie sekundy później miał zostać wyczyszczony przez specjalistów z podupadającej już komórki cyfrowej. Okazało się, że dwie sekundy to zbyt długo. Uległ częściowemu rozpadowi. Na trasie urządzeń, przez które przeszedł, znaleziono obce fragmenty kodu. To jednak nie zmieniało sytuacji. Projekt zniknął. Uciekł, to lepsze słowo.
Clyton został przejęty w Sorcie, zaraz po ucieczce projektu z Xernagenu Wink Dopiero niedawno dotarło do niego, że jest podzielony i część jego wspomnień wcale nie należy do niego.
A teraz pojmuję. To nie Clayton był obiektem. Wirus uciekł i przez sieć dotarł do Claytona, a wspomnienie "egzekucji" nie było jego.
Dzięki za wyjaśnienie.
Odpowiedz
(17-08-2019, 22:27)Gunnar napisał(a): A teraz pojmuję. To nie Clayton był obiektem. Wirus uciekł i przez sieć dotarł do Claytona, a wspomnienie "egzekucji" nie było jego.
Dzięki za wyjaśnienie.
Dokładnie Smile 


Biała walizka leżała na ławie między nimi. On siedział na fotelu, ona na kanapie, montując opaskę uciskową powyżej łokcia. Miała wyblakłą twarz i twardówki w kolorach dojrzałej wiśni. Wyglądała potwornie. Troian milczał, obserwując jak po raz trzeci pobiera krew, wkłuwając się we własne żyły z wprawą godną licencji pielęgniarskiej. Oboje zdawali sobie sprawę, że ostatnie dwadzieścia cztery godziny zmieniły między nimi wszystko.
Poprzedniej nocy mężczyzna podjął decyzję, która miała okazać się jedną z ważniejszych w jego życiu. Usiadł w jej krwi, w jej ślinie, i przez godzinę stabilizował roztrzęsiony ustrój. Zaczął od receptorów bólowych. Wygłuszył je, wygładził. Wyrównał pracę płuc i serca, panicznie tłoczącego krew; wyrzucało ją wszystkimi otworami ciała. Ukoił jej psychikę. Pomógł nerwom odzyskać stabilność, oddalając dezorientację i chaos, które rozszalały w neuronach jak rozświetlona aureola. Roxana patrzyła na niego cały czas, nie mówiąc ani słowa. Przywrócił równowagę w ośrodku mowy, a kiedy była na tyle silna, żeby przekazać mu dalsze dyspozycje, czuł się tak, jakby mówiła do kogoś obcego. Na jej prośbę przyniósł białą walizkę. Przyłożył zwiotczałe palce kobiety do zamka i dostosował się do dalszych instrukcji. Podał jej trzy substancje. Skrzywiła się, kiedy za pierwszym razem wkuł się zbyt płytko i medykament przepłynął pod skórą, pieczeniem doprowadzając do histerii. Z każdym następnym zastrzykiem stawała się coraz bardziej wiotka. Ułożył ją w wannie i mimo słabych protestów opłukał białą skórę i włosy z krwi. Później, w sypialni, zawinął ją w świeży szlafrok, uważniej przyglądając się siatce blizn i pęknięć na brzuchu. Obejrzał siny wzór pomiędzy łopatkami. Wiedział, że nie miała wcześniej tych skaz, ale nie zadał jeszcze pytań. Poczekał przy niej dopóki nie zasnęła, w międzyczasie ignorując telefon z firmy. Oddzwonił tylko po to, żeby poinformować sekretarkę o krótkim urlopie. Wolał nie zostawiać Roxany samej. Instynktownie czuł, że wezwanie sanitariuszy nie byłoby właściwe. Pod łazienkową szafką znalazł pustą, oznaczoną ampułkę. Mógł sobie wyobrazić fajerwerk spekulacji i doniesień o domniemanej próbie samobójczej jego narzeczonej. Później zaczęliby pytać, skąd wzięła coś takiego. Nie rozumiał, co się właściwie działo, ale miał zamiar się dowiedzieć. Siedział przy kobiecie kilkanaście godzin z przerwami na posiłki, co jakiś czas kontrolując funkcje rdzenia przedłużonego. Kiedy się obudziła, poprosiła go, żeby wyszedł. Udał się prosto do salonu, a po czterdziestu minutach przyszła z walizką, koślawo stawiając stopy na podłodze. Opadła na kanapę, otworzyła wieczko i zaczęła pobierać krew. Powiedziała, że musi się przebadać. Powiedział, że chce z nią porozmawiać. Poprosił, żeby słuchała.
- Będę mówił krótko i jasno, ponieważ oboje jesteśmy pragmatyczni. Możemy być razem, może być lepiej, niż było kiedykolwiek. Możemy również dalej kłamać. Wtedy ty spakujesz swoje rzeczy i oboje napiszemy stosowne komentarze. – Położył obie dłonie na szklanym blacie. Czuł się zmęczony. Wydrylowany emocjonalnie i obciążony do granicy wytrzymałości. Dopiero po czasie zrozumiał, jakie wrażenie wywołał na nim widok, który zastał w łazience. Roxana wpatrywała się w niego bez słowa, strużka krwi wpływała do próbówki równym, miarowym tempem.
- Nie potrafiłbyś zrobić takich rzeczy, mając zablokowaną pamięć – zauważyła, formułując myśl, która wstrząsnęła nią kilkanaście godzin wcześniej. Mężczyzna skinął głową. Zdawał sobie sprawę, że pomagając jej, całkowicie się zdemaskował. Spojrzał w stronę kuchni, chwilę później w pomieszczeniu pojawił się dzbanek z wodą i dwie szklanki. Roxana siedziała sztywno, obserwując z napiętą twarzą, jak rozstawiał naczynia na ławie, nie używając rąk. Potem zapalił światła. Zasunął rolety.
Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej.
Zamknęła oczy, słysząc w głowie jego głos. Widział, że drżały jej powieki. Wyciągnął rękę, żeby chwycić jej dłoń, ale w tym samym momencie zajęła się zdejmowaniem opaski uciskowej.
- Od początku byłeś świadomy, co się dzieje – stwierdziła, a on pokręcił głową.
- Nie. Wydawało mi się, że jestem świadomy, co się dzieje – poprawił ją i chwilę milczał. – Nie miałabyś takiej wiedzy na temat Obiektów, gdybyś jakiegoś już nie znała – zauważył. Domyślał się od jakiegoś czasu. Konkretniej od momentu, kiedy znalazł raport z obdukcji. Pewności nabrał w środku nocy, w której po raz pierwszy zobaczył we wspomnieniach dziewczynę z ciężkimi powiekami. Miała pieprzyk pod lewym okiem i zapadniętą twarz. Roxana skinęła głową.
- Współpracowałam z dziewczyną, która wydostała się z Xernagenu – zaczęła i zwiesiła głos. – Którą ja wypuściłam z Xernagenu – poprawiła się i odsunęła na krawędź blatu cztery próbówki wypełnione krwią. Sięgnęła po wodę, ale ją ubiegł i podał jej wypełnioną szklankę. – Jej pamięć była zablokowana w taki sam sposób jak twoja. Neuronalnie. Odblokowałam ją, metodą opartą o metabolity, nie poprzez przezczaszkową stymulację. Tamta metoda nie działała – kontynuowała, a Troian milczał. Miał coraz więcej pytań, ale chciał wysłuchać do końca, żeby mieć pełne spektrum danych. Kobieta potarła brwi, oparła łokcie na kolanach i ukryła twarz w dłoniach. – Wypuściłam ją, ponieważ odkryłam, że była prawdziwym odbiorcą moich próbek. Klemens wmawiał mi, że pracuję na sztucznych tkankach, a w rzeczywistości testował środki na tej małej. Podejrzewam, że po przebadaniu skutków ubocznych i odpowiednim dostosowaniu substancji, ty dostawałeś to samo, w bezpieczniejszej formie. Frederica była Obiektem testowym. Ty jesteś wzorcowy, ale nie wiemy, dlaczego zostaliście poddani takiej selekcji. Za twoim uchem nie ma numeru. Szukałam. Powinieneś być oznaczony jako _0047…
- Miałem być jedyny. – Zaskoczył go własny brak opanowania. Nie podejrzewał, że jej przerwie, ale okazało się, że nie potrafił wysłuchać spokojnie tego, co chciała mu przekazać. Wywracała na drugą stronę jego świat. – Mówił, że poza mną nie ma innych.
- Co ci powiedział? Jaki był cel projektu?
- Kolejny stopień ewolucji. Miałem być formą przechodnią, między człowiekiem, a wyższą formą życia. Mój mózg jest inny. Ja jestem…inny. – Na końcu języka miał wyjątkowy. Dopiero teraz docierała do niego miażdżąca skala manipulacji, której został poddany. Zaślepiał go własny egocentryzm. Pragnienie postrzegania się jako istoty lepszej od człowieka. Drgnął, kiedy Roxana lekko się uśmiechnęła.
- Pozwoliłeś na próby, ponieważ myślałeś, że do niczego nie doprowadzą, prawda? – zapytała. Pokręciła głową i położyła dłonie na kolanach. – Zauważyłabym. Prawdę mówiąc, zbadałam twoją krew i dokonałam analizy porównawczej. Badania, które ci pokazałam należały do Fredericy, ale twoje też są gotowe. Masz lepsze parametry. Stworzyli cię w mniej inwazyjny sposób. Mieli kukłę, która przyjęła na siebie skutki uboczne. – Skrzywiła się, na moment tracąc całą urodę. Troian się nie odzywał. – Pamiętasz przebieg projektu? Badania, środki farmakologiczne?
- To były tabletki. – Odpowiedzi obnażały jego naiwność. Dotychczas wszystko wydawało mu się takie proste. Jego ostatnie wspomnienie boleśnie pokazało prawdę. Białe laboratorium, ostre światło. I dziewczyna, wijąca się u jego stóp jak zdeformowany karaluch. Roxana znowu pokręciła głową.
- Przez dziewięć miesięcy próbowałyśmy ustalić, co konkretnie jej zrobiono. Nie udało nam się. – Po raz pierwszy widziała na jego twarzy taką ilość emocji. Chciała wziąć go za rękę, zrobić cokolwiek. Ale nie potrafiła. Nie, dopóki nie powie mu najważniejszej rzeczy. – To twoja siostra – powiedziała i zamknęła oczy, kiedy eksplodowały lampy sufitowe. Palce mężczyzny zaciśnięte na szklance były kompletnie białe. Puścił szkło, zanim rozpękło mu się w dłoni.
- To niemożliwe – odparł, gdy zrobiło się cicho. Zapragnął wstać i wyjść. Nie wiedział, co właściwie dzieje się z jego głową. Nie przyjmował logiki. Zamykał się na to, co dotychczas stanowiło podstawę jego rozumowania. Poczuł palce kobiety na swoim przegubie, ale uciekł przed jej dotykiem. Zwiesiła dłoń w powietrzu, zanim ponownie położyła ją na swoim kolanie.
- Urodziła się kilka minut przed tobą. Klemens był dla niej dawcą. Dla ciebie postanowił być ojcem. Liczyłyśmy, że współpracując z tobą, dowiem się, dlaczego – skończyła i postanowiła zaczekać, aż Troian się odezwie. Czekała bardzo długo.
- Co by się stało, gdybym tamtej nocy powiedział ci, że jestem Obiektem? – zapytał. Tym razem to ona potrzebowała chwili, żeby pozbierać myśli.
- W szklance, którą rozbiłam, była trucizna.
- Nie dosypałaś jej – zauważył. Kiedy nie odniosła się do jego wypowiedzi, stuknął palcami w walizkę. – Roxana. Ja wiem, na czym polega odblokowanie pamięci na metabolitach. I nie jestem ślepy, żeby się nie domyślić, kto je przygotowywał. – Przeszywał ją wzrokiem, nie pozwalając uciec od tematu. Wyciągnęła ręce w stronę walizki i wyjęła czystą zlewkę. Po chwilowym wahaniu sięgnęła po próbkę pobranej krwi i wlała ją do naczynia. Nabrała w usta odrobinę śliny i wpuściła do środka małą kroplę. Zakręciła nadgarstkiem. Ciesz wirowała, z każdym okrążeniem stając się coraz gęstsza, kiedy erytrocyty koagulowały, ostatecznie zbijając się w grudowatą masę. Gdyby wczorajsza próba przebiegła prawidłowo, krew przybrałaby formę zbitej plasteliny. Roxana podała mu zlewkę, nie odrywając wzroku od substancji. Czekała.
- W końcu widzę, z kim mam do czynienia – stwierdził, zastanawiając się, co to dla niego oznacza. I ile razy ocierał się o śmierć w jej obecności, z jednoczesnym przekonaniem, że ma nad nią przewagę. – Powiedz mi prawdę – zażądał, nie poprosił. Uległa pod jego oczyma i powiedziała mu wszystko. O dwunastu latach badań, następstwach, konsekwencjach. O tym, że trzy czwarte jej narządów jest sztuczne, a łono trujące i jałowe. O tym, jak ukryła swoją działalność przed światem, robiąc obiekt testowy z siebie samej. Powiedziała o drugim etapie badań, obejmującym wydatkowanie trucizn. O Mirandzie i o wczorajszej nocy, kiedy źle oceniła własne możliwości. Przyjmując pochodną hemotoksyny, po zmetabolizowaniu miała być w stanie wydatkować jej czystą formę. Organizm nie wytrzymał, wywołując odwrotne działanie; skrajne rozrzedzenie krwi i destabilizację ustroju. Troian zrozumiał schemat i następstwa, ale nie zrozumiał skali jej ambicji. Kiedy mówiła zadawał jej pytania, próbując poukładać informacje w logiczną całość. Później oboje milczeli, przytłoczeni sobą nawzajem.
- Od jak dawna nie zakładasz ewentualności, żeby mnie zabić?
- Troian…
- Gdzie jest ta dziewczyna? – zapytał, jego głos brzmiał oschle i szorstko.
- Nie wiem. Zakończyłyśmy współpracę. Ostatnio jedynym kontaktem z jej strony były dostępy do komputera twojego ojca odpowiedziała, a on poczuł impuls przeskakujący mu po nerwach. Gdyby lampy nie były rozbite w pył, najprawdopodobniej eksplodowałyby po raz drugi.
- Jak?
- Haker, z którym współpracujesz. Wiem – dodała, widząc jego wzrok. – Inaczej nigdy nie dostałbyś się do tych informacji – stwierdziła i wyprostowała się na kanapie. – Dostałam tylko listę nazwisk. Nie wiem, co zamierzają z nimi zrobić. – Pokręciła głową. Mężczyzna milczał, mając wrażenie, że ściany i sufit kurczą się wokół nich. – Troian. Ta dziewczyna ma prawo dojść do prawdy. Skrzywdzili ją, znacznie bardziej niż ciebie. Pomóżcie sobie nawzajem. – Jeszcze raz spróbowała dotknąć jego dłoni. Tym razem nie zabrał ręki, ale na nią nie patrzył. Analizował jej słowa, czując każdą komórką ciała, że to co sugerowała, było niemożliwe. Przez białą dłoń przechodziły delikatne wibracje, jakby dotykała pracującej maszyny. Jego skóra wydawała się cieplejsza niż zwykle. Kobieta po raz pierwszy uświadomiła sobie, co tak właściwie znaczyło być Obiektem. Pomyślała, że to przerażające.
- Nie musisz się mnie bać – stwierdził i podniósł się z kanapy. Powiedział, że potrzebuje chwili czasu. Musiał być sam.
 
*~*~*
 
Była druga nad ranem, kiedy wszedł do pokoju gościnnego. Leżała na plecach. Usiadł obok niej. Otworzyła oczy w tym samym momencie, w którym ją pocałował. Rozchyliła usta, żeby zadać pytanie, ale położył dłoń na jej wargach i pokręcił głową. Nie chciał słów. Powiedzieli wystarczająco dużo. Pozwoliła mu zdjąć z siebie ubranie, sama zsuwając jego szlafrok. Poddała umysł i ciało jego woli, obdarzając go najbardziej zaufanym drżeniem, jakie do tej pory oglądał. Zagrał na jej neuronach i uśmiechnął się, widząc zaskoczenie w zamglonych oczach. Poddana powolnemu kołysaniu ciał przesączyła ekstazę w jego wargi. Jeszcze raz podrażnił jej zakończenia nerwowe, czując jak mocny impuls wędruje po napiętym ciele. Uścisk ud, rozedrgany oddech i mokra skóra były przez chwilę wszystkim, czego pragnął. Szeptała, ale nie przeszkadzało mu to tak długo, póki szeptała jego imię. 
 
Kochali się jeszcze dwukrotnie, tym razem w jego łóżku. Przez moment wyczerpani leżeli obok siebie w milczeniu, a chwilę później zorientował się, że Roxana zasnęła. Obserwował jak jej ciało porusza się w rytm spokojnego oddechu. Leżała odwrócona tyłem do niego, fałdy pościeli zsunęły się z jej talii. Pomyślał, że podjął dobrą decyzję, pozwalając jej żyć. Wyglądało na to, że była jedną osobą, której chciał i potrzebował blisko siebie. Przesunął opuszkami palców po lśniącym wzorze między łopatkami, zastanawiając się, czym było to, co czuł. Nie znalazł odpowiedzi, ale przybrało na sile, kiedy z cichym pomrukiem odwróciła się w jego stronę i przywarła do rozgrzanego ciała. Potrzebował jeszcze kilku minut, żeby zasnąć. Ostatnia myśl umknęła zbyt szybko, żeby zdążył ją zapamiętać.
Odpowiedz
(18-08-2019, 09:59)Eiszeit napisał(a): Poprzedniej nocy mężczyzna podjął decyzję, która miała okazać się jedną z ważniejszych w jego życiu. Usiadł w jej krwi, w jej ślinie, i przez godzinę stabilizował roztrzęsiony ustrój. Zaczął od receptorów bólowych. Wygłuszył je, wygładził. Wyrównał pracę płuc i serca, panicznie tłoczącego krew; wyrzucało ją wszystkimi otworami ciała. Ukoił jej psychikę. Pomógł nerwom odzyskać stabilność, oddalając dezorientację i chaos, które rozszalały w neuronach jak rozświetlona aureola. Roxana patrzyła na niego cały czas, nie mówiąc ani słowa. Przywrócił równowagę w ośrodku mowy, a kiedy była na tyle silna, żeby przekazać mu dalsze dyspozycje, czuł się tak, jakby mówiła do kogoś obcego. 
No rzeczywiście, musiał zdecydować, czy ją ratować jednocześnie zdradzając swoje moce. Świetny motyw. Spodziewałem się, że zadzwoni do szpitala, a tu taka niespodzianka.
Z drugiej strony, przydaliby się teraz lekarze z takimi umiejętnościami Wink

(18-08-2019, 09:59)Eiszeit napisał(a): Skrzywiła się, kiedy za pierwszym razem wkuł się zbyt płytko i medykament przepłynął pod skórą, pieczeniem doprowadzając do histerii. 
Aż się wzdrygnąłem.

(18-08-2019, 09:59)Eiszeit napisał(a): Zamknęła oczy, słysząc jego głos w głowie.
Tu bym przestawił na: Zamknęła oczy, słysząc w głowie jego głos.
Wydaje mi się, że tak lepiej brzmi przy czytaniu na głos.

(18-08-2019, 09:59)Eiszeit napisał(a): - Od jak dawna nie zakładasz ewentualności, żeby mnie zabić? 
Mocne.

(18-08-2019, 09:59)Eiszeit napisał(a): - Nie wiem. Zakończyłyśmy współpracę. Ostatnio jedynym kontaktem z jej strony były dostępy do komputera twojego ojca (nadliczbowa spacja) - odpowiedziała, a on poczuł impuls przeskakujący mu po nerwach. Gdyby lampy nie były rozbite w pył, najprawdopodobniej eksplodowałyby po raz drugi. 
- Jak? 
- Haker, z którym współpracujesz. Wiem – dodała, widząc jego wzrok. – Inaczej nigdy nie dostałbyś się do tych informacji – stwierdziła i wyprostowała się na kanapie. (nadliczbowa spacja) – Dostałam tylko listę nazwisk. Nie wiem, co zamierzają z nimi zrobić.

Sytuacja zmusiła ich do grania w otwarte karty. Zastanawiałem się własnie jak doprowadzisz do tego etapu i wyszło super. Nie było jakiegoś motywu "na siłę" - o testach na sobie czytelnik wie niemal od samego początku. Rozwiązanie konsekwentne i logiczne.

Pozdrawiam i czekam na więcej Smile
Odpowiedz
(18-08-2019, 16:33)Gunnar napisał(a): Sytuacja zmusiła ich do grania w otwarte karty. Zastanawiałem się własnie jak doprowadzisz do tego etapu i wyszło super. Nie było jakiegoś motywu "na siłę" - o testach na sobie czytelnik wie niemal od samego początku. Rozwiązanie konsekwentne i logiczne.
Dziękuję Smile Uznałam, że to na tyle silne charaktery ze skłonnością do intryganctwa, że nie dogadają się bez przyparcia do muru Big Grin Powoli zawiązują się szczere sojusze.

Dzięki za wizytę, skorzystałam z uwag i naniosłam poprawki.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
Witam.
Po rozdziale drugim. Tym razem było jeszcze więcej zwiedzania jak poprzednio. I najważniejsze bohaterowie nie byli bezmyślnymi marionetkami do popychania fabuły, albo pretekstem do pokazywania kolejnych lokacji. Fajnie się obserwuje jak z biegiem czasu bohaterka nabiera indywidualnych cech i charakteru.
Nie wiem jak to nazwać, ale jest jakaś pasja w tworzeniu wymyślonego świata, wydaje mi sie, że mega sie wczuwasz przy opisach, swoją drogą to samo zauważyłem u kolegów, gdzie były świat fantasy i utopia. U ciebie jest taki czysty cyberpunk. Wiesz też nie ma co się przejmować podobieństwami, bo popkultura, która nas otaczała czerpie z tego wszystkiego i to wszystko jest takim węzłem posłupłane, że ciężko wyczuć kto był pierwszy. Nie trzeba się nawet znać, czy obcować, po prostu czujemy, że to wszytko gdzieś już było i kojarzymy podobieństwa. Ale ludzie lubią rzeczy, które już znają, są podobne i swojskie. Można powiedzieć, że zostaje nam przefiltrować znane składniki przez naszą wrażliwość i wyobraźnię. W czasach gimnazjum jak naszły mnie filozoficzne rozmyślania, nie poparte żadnym tekstem, bo normalnie takich tekstów nie czytałem, zdawało mi się że wymyślam coś nowego. A potem na j. polskim okazywało się, że o takich rzeczach rozmyślano już tysiące lat temu. Czy ja sam wrzuciłem opow, sf, które się podobało co mnie zdziwiło, bo byłem zawiedziony brakiem u siebie oryginalności, pisałem i martwiłem się, że już to wszystko gdzieś było.
A z tekstu
"Nie odważyłaby się skorzystać z nawigacji." - Nie rozumiem dlaczego. W takim labiryncie by jej ułatwiło.
"Weszła na pierwszy stopień ruchomych schodów i zadarła głowę ku górze. Na suficie błyszczał świetlik z twardego szkła, widziała przez niego spieszących się ludzi." - To było po prostu fajne. Taki ul rozumiem.
Kwestia chipu, ten drugi cyborg jakby hakował jej kod żeby nie została namierzona po ucieczce, tylko, że skoro jej twórcy potrafili ją stworzyć, czy dać takie ciało i cybermuzg, to dali by sie tak łatwo wywieść w pole? Przydałoby się jakieś wyjaśnienie, że nie było łatwo czy coś w tym stylu, może on jest jakimś genialnym hakerem, bo kwestia, że ma taki sam chip nie znaczy, że twórcy nie umieli by stworzyć skutecznego firewalla, zabezpieczenia. A rozmowa jest bardzo fajna, buduje napięcie, że chce się autentycznie poznać tajemnice tego "punktu".
"Przez następny kwadrans obserwował, jak dziewczyna wypija gęsty płyn przez szeroką słomkę, wydając się szczęśliwa w prosty sposób, którego nie rozumiał." Też bardzo fajne zdanie, w zwięzły sposób mówisz coś o cechach dwóch postaci.
" Popsute roboty, wypaczone androidy i koślawo latające drony tworzyły tło dla niedziałających bilbordów. Było coś upiornego w rozbitych ekranach." Z dotychczasowych krajobrazów, ta kondygnacja wydaje mi się najbardziej klimatyczna.
Do zobaczenia. Będę czytał dalej.
Pozdrawiam.
Odpowiedz
(21-08-2019, 13:51)Ahab napisał(a): "Nie odważyłaby się skorzystać z nawigacji." - Nie rozumiem dlaczego. W takim labiryncie by jej ułatwiło.
Korzystanie z nawigacji wymaga uruchomienia własnej lokalizacji. Frederica boi się namierzenia, nie chciała ryzykować, że ktoś z "punktu", mógłby wpaść na jej trop przez taki szczegół.

(21-08-2019, 13:51)Ahab napisał(a): Kwestia chipu, ten drugi cyborg jakby hakował jej kod żeby nie została namierzona po ucieczce, tylko, że skoro jej twórcy potrafili ją stworzyć, czy dać takie ciało i cybermuzg, to dali by sie tak łatwo wywieść w pole? Przydałoby się jakieś wyjaśnienie, że nie było łatwo czy coś w tym stylu, może on jest jakimś genialnym hakerem, bo kwestia, że ma taki sam chip nie znaczy, że twórcy nie umieli by stworzyć skutecznego firewalla, zabezpieczenia.
Już bardzo niedługo zacznie się wyjaśniać kto co umie i jak bardzo jest ekspertem w której dziedzinie Wink

(21-08-2019, 13:51)Ahab napisał(a): Do zobaczenia. Będę czytał dalej.
Bardzo mi przyjemnie Big Grin 

Dzięki za wizytę i za uwagi, każde nowe spojrzenie na historię jest dla mnie bardzo cenne.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
_015

Kawa w styropianowym kubku smakowała jak pety zalane zimną wodą. Przepłukując usta kolejnym łykiem, Adrian marzył o papierosie. Marzył też o dobrej jakości ścieżce i o dobrym pieprzeniu. Drżenie rąk. Niecierpliwość. Suchość w ustach. Nerwowość, zaburzenia ze spektrum seksoholizmu. Głód. Opierał się o motocykl, co jakiś czas zerkając na godzinę. Na jego twarz padało fioletowe światło. Przez rząd wybitych szyb w pustostanie naprzeciwko, przebijały refleksy hologramu obracającego się przy głównej ulicy. Budynek za plecami mężczyzny znaczyła migocząca mozaika kolorowych kwadratów. Fiolet. Róż. Magenta. Zgniótł kubek w dłoni i wyrzucił na brudny chodnik. Pokrywy z kontenerów na śmieci walały się wokół, stwarzając okazję ucztującym kundlom. Jeden z nich podszedł do mężczyzny ze spuszczonym łbem i ogonem mówiącym cieszę się, że tu jesteś. Gross kopnięciem połamał mu pysk. Teraz pies leżał pod ścianą śmietnika, obserwując jak inne kundle rozrywają na strzępy papierowe opakowania. Sam nie był w stanie jeść, z żuchwą bezwładnie chyboczącą się na potrzaskanych zawiasach. Jego ogon był nieruchomy.
Usłyszał kroki, kiedy dziewczyna była trzy budynki dalej. Nadal nie potrafiła poruszać się wystarczająco cicho, ale dzisiaj to nie był ich priorytet. Adrian poprawił mankiet koszuli pod ocieplanym rękawem płaszcza, zastanawiając się, czy wykonała jego polecenie. Pierwsze spojrzenie na Fredericę stanowiło odpowiedź. Miała na sobie wąskie spodnie, obszerną koszulkę, równie wielką bluzę i kurtkę, która fakturą przypominała przeciwdeszczową kapę namiotu. Jedynym pozytywem był fakt, że wzięła ze sobą torbę. Zamknął oczy i zaczekał, aż podejdzie wystarczająco blisko. 
- Myślałem, że coś ustaliliśmy. – Odwrócił głowę, poruszył żuchwą i wypluł gorzki smak pozostający na języku. Frederica długo nie odpowiadała, zajęta oglądaniem jego stroju. Płaszcz. Marynarka. Rząd guzików czarnej koszuli. Spinki w mankietach. Wyglądał jak ktoś obcy.
- Mówiłeś, że ma być normalnie.
- Elegancko. Te szmaty są według ciebie eleganckie? – zapytał. Pomyślał, że potrzebuje papierosa.
Z każdym dniem ich współpracy Frederica odczuwała większą frustrację. Gross nie informował jej o niczym, chociaż pracowali nad sprawą, którą sama zleciła. Miał za to szereg niejasnych poleceń i wytycznych, na które nie potrafiła reagować, nie znając kontekstu. Straciła prawie godzinę, ślęcząc przed szafą w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Jedynym pewnym elementem garderoby wydawały się spodnie, które kiedyś dostała od Roxany. Cała reszta przypominała celowanie na oślep.
- Gdybyś powiedział, po co to wszystko, pewnie ubrałabym się lepiej – syknęła i nabrała powietrza, żeby wyrzygać z siebie resztę argumentów, ale jej przerwał. Czuł, że mechanizm w jego głowie zaczyna odbierać zakłócenia, a wolał nie być połowicznie ślepy. Przynajmniej nie przed dotarciem na miejsce.
- Ustalmy coś. Jeżeli spieprzę tę robotę, będziesz mogła pierdolić ile chcesz. Ale na razie daj mi pracować. Z drugiej strony, jeżeli zrobię wszystko jak należy, to ja będę pierdolił, co ty na to? – zapytał i dał jej chwilę na odpowiedź. Nie wiedział czy nie zrozumiała gry słów, czy świadomie go zignorowała. Nie doczekał się komentarza, więc odwrócił się i podniósł z siedzenia broń w pokrowcu. Była znacznie mniejsza od tej, której zazwyczaj używał, ale dziś miał ograniczone możliwości. – Schowaj do torby. – Tym razem dziewczyna nie protestowała. Usiadł za kierownicą. Nie miał kasku dla siebie, ani tym bardziej dla niej. – Siadaj – polecił. Nie ruszyła się z miejsca. Nigdy przedtem nie jechała motocyklem. Dodatkowo krótki dystans pomiędzy nimi nie był czynnikiem, który by ją zachęcał. Spojrzała na dziwną, niepasującą do niczego skrzynkę na boku maszyny. Wyglądała jakby ktoś przyspawał tam kawał blachy chałupniczymi metodami. Powtórzył, żeby wsiadła. Bardziej charczał niż mówił, dlatego z oporem wsunęła się na miejsce za nim, chcąc mieć to już za sobą. Jej stopy dyndały nad chodnikiem, więc postawiła je na podnóżki.
- Czego mam się trzymać?
- Możesz się nie trzymać.
Ruszył, zanim zdążyła rozeznać się w nowym położeniu. Wbiła palce w siedzisko, serce podjechało jej do gardła, kiedy pośladki zaczęły zsuwać się po gładkim materiale. Instynktownie chwyciła Łowcę w pasie, na moment odsuwając antypatię na bok. Odważyła się podnieść głowę dopiero po dwunastym kilometrze. To było surrealistyczne. Ciągi światła i cienia rozmywały się nad jej głową w jasne smugi. Fragmenty kolorów mijane zbyt szybko, żeby nadać im kształt. Smród miasta. Poczuła w przełyku słup powietrza i chociaż płuca piekły, wzięła kolejny, jeszcze głębszy oddech. Połamał wszystkie przepisy drogowe, o których nie miała pojęcia. Światła samochodów zlewały się w rozjarzone punkty, czarny asfalt na chwilę stał się nieskończony. Coraz śmielej obracała twarz w kierunku ciemności, bardziej sztucznej im wspinali się wyżej, ku szczytowi Enklawy. Przejechali pod nogami hologramu wędrującego między traktami komunikacyjnymi. Uczucia rosnącego w chudej piersi nie dało się porównać z niczym, czego doświadczyła do tej pory. Poczuła, że jej usta rozciągają się w uśmiechu i ucięła ten grymas z czystego zaskoczenia. Kilka minut przed dojazdem na miejsce, pozwoliła sobie na niego jeszcze raz. Uśmiechnęła się do pędu, przez moment czując się zupełnie wolna. 
Krążyli wokół budynku, ale nie wjechali na parking. Przy wjeździe należało się wylegitymować. Zaparkowali przecznicę dalej, za sztucznie wyhodowanym parkiem. Nogi dziewczyny drżały, gdy zeszła z motocykla, tak samo jak żołądek, ale to było dobre drżenie, nawet jeżeli palce miała zgrabiałe od zimna. Spojrzała na Grossa, który w milczeniu obserwował budynek. Musiał zadzierać głowę, żeby objąć wzrokiem logo połyskujące wysoko nad dachem. Rozświetlone okna wyglądały jak roziskrzone oczy. Naćpane oczy ludzi lepszych od niego.
- To jest hotel. Najniższe piętra przeznaczyli na wynajem lokali usługowych. W tym laboratorium kobiety, którą chcesz przesłuchiwać. Zatrzymamy się tu na jedną noc i rozeznamy w sytuacji. – Nadal nie patrzył na dziewczynę, więc nie zauważył, jak zmienia się jej twarz. Spuściła wzrok, ostatecznie rozumiejąc mistyfikację ubraniową. Musieli dopasować się do otoczenia, żeby nie rozstrzelali ich oczyma. Anonimowi. Niezapamiętani. Nerwowo poruszyła palcami w bucie i objęła dłonią przedramię. Drapanie przez trzy warstwy materiału nie miało sensu, ale przegrywała z odruchem. – Zdejmij te łachy – polecił, sam ściągając płaszcz z pleców. Odłożyła na siedzenie motocykla kurtkę, a potem bluzę i przyjęła od niego marynarkę. Pomyślała, że jej rzeczy zamokną, ale to nie miało znaczenia. – Zarzuć na ramiona i udawaj, że ci zimno – poinstruował, stawiając ocieplany kołnierz. Skinęła głową, a chwilę potem poszła za nim, myśląc, że w zasadzie wcale nie musi udawać.
Zmrużyła oczy, gdy weszli na recepcję. Gigantyczny żyrandol oświetlał pomieszczenie, nachalnie wbijając się w skurczone źrenice. Światło uwypuklało skazy na twarzach gości, demonizując najmniej istotne wady. Obnażało ich niedoskonałość, żeby od progu schylili kark przed górującą nad nimi perfekcją. Adrian nienawidził takich miejsc. Podeszli w stronę wysokiej lady, za którą siedziała kobieta z numerowaną plakietką obok prawej piersi. Frederica oceniła, że nie była robotem. Nie chodziło tylko o wygląd. Inaczej przepływał przez nią prąd. Adrian zarezerwował pokój numer sześćset czternaście. Niecodziennie. Pracownica nie poświęcała jej uwagi, cały czas patrząc na mężczyznę. Frederica uważała za śmieszne ulotne uśmiechy, które recepcjonistka prezentowała na zmianę z przerysowanym trzepotaniem rzęs. Kiedy jej wzrok wreszcie padł na dziewczynę, radosny grymas starł się z rozchylonych ust. Frederica nie rozumiała dlaczego. Adrian rozumiał.
- Od której jest czynna restauracja? Córka schodzi bardzo wcześnie na śniadania – rozdarł niewygodne milczenie, czując jak podejrzliwość oscyluje wokół pracownicy i nieustannie rozszerza zakres o nowe spekulacje. Jednego nie przewidział. Próbował rezerwować noc w hotelu z dziewczyną wyglądającą na czternaście lat. Mina kobiety za ladą dosadnie pokazywała, co o tym myśli. Jej wzrok stał się bardziej czujny, nozdrza poruszały się wolniej. Miała napięte usta. Zobaczył naczynie pulsujące na jej szyi.
- Standardowo od szóstej do dwudziestej czwartej – rzuciła i zaczęła stukać palcami w klawisze. Zastanawiał się, czy za chwilę poprosi przełożonego. I czy dziewczyna ma jakiekolwiek dokumenty. – Może zaproponuję panu inny pokój? W sześćset czternaście jest tylko jedno łóżko – zasugerowała, podnosząc wzrok na Adriana. Zmiana pokoju nie figurowała w arsenale dostępnych możliwości. Wybrał go z konkretnego powodu. Prośba o dostawkę łóżka mogła wydać się dziwna. Anonimowi. Niezapamiętani. Zauważył, że kobieta nie mogła przestać zerkać na Fredericę i to również rozumiał. Ich podobieństwo było żadne. Potrzebował ułamka sekundy, żeby zagrać w jej grę.
- Nie ma takiej potrzeby. – Wskazał brodą na agendę stojącą na blacie. – Czytałem w przebiegu konferencji, że potrwa do wczesnych godzin rannych – stwierdził i uśmiechnął się do kobiety w sposób, o jaki Frederica nigdy by go nie podejrzewała. Recepcjonistka wyraźnie się rozluźniła. Resztę dyspozycji przekazała przychylniejszym tonem, na koniec wręczając mężczyźnie kartę do pokoju. Zanim to zrobiła, musiał podać jej swój dokument. Dziewczyna z zainteresowaniem zauważyła, że był to dowód osobisty na fikcyjne dane. Używał tego samego zdjęcia, które miał w sortowym identyfikatorze. Zmienił się od tego czasu, ale kobieta nie zwróciła uwagi na fotografię. Zapisała jego dane i oddała dokument. Zapłacił telefonem, do którego wcześniej wpiął nośnik przelewowy. Zaczynał uważać, że całe przedsięwzięcie było warte więcej, niż dwadzieścia pięć tysięcy Vernów od trupa.
Oddalili się od lady i poszli w stronę wind. W połowie drogi dziewczyna oświadczyła, że nie wsiądzie do środka. Kazał jej przestać pieprzyć, cały czas czując na plecach wzrok recepcjonistki. Uparcie poszła w kierunku schodów, a on za nią. Przemierzyli sześć pięter. Na docelowym zaczął do niej mówić. Dużo i kompletnie bez sensu. Uśmiechał się i gestykulował przeciwstawnie do wypowiadanych słów. Przewinęło się między innymi żreć, krew, dziewczynka, pieprzenie i kilka razy penis. Drgnęła, kiedy otoczył ją ramieniem i chciała się wyszarpnąć, ale zauważyła krótki gest, którym wskazywał na kamerę. Wydawało jej się, że zrozumiała. Zatrzymał się, rozejrzał, podszedł kilka kroków, zawrócił. Wyglądał jakby się zagubił. Zapukał do drzwi z oznaczeniem „tylko dla personelu” i zajrzał do środka. Męski głos kazał mu się oddalić. Przeprosił, rozejrzał się jeszcze raz i kilka kroków dalej skręcił za dwuskrzydłowymi drzwiami w lewo. Stanął pod ich pokojem, użył karty i wpuścił dziewczynę przed sobą. Weszła, czując gniew i frustrację rozpychające się pod czaszką. Miała wrażenie, że wywalą jej oczy z oczodołów.
- Następnym razem możesz mnie uprzedzić, zanim zaczniesz się bawić? – zapytała, z niezadowoleniem śledząc jego sylwetkę. Potem rozejrzała się po apartamencie. Łazienka, barek, balkon. Podwójne łóżko. Adrian luzował zapięcie koszuli pod szyją i na mankietach. Zauważyła, że na nadgarstku cały czas miał opaskę.
- Będą sprawdzali monitoring. Na nagraniu widać zdezorientowanego faceta z córką, który zajrzał do pomieszczenia dla personelu, żeby o coś zapytać. Pracownik obsługujący kamery jest człowiekiem. – Usiadł w fotelu i zdjął buty. Chwilę potem otworzył hotelową lodówkę i opróżnił niewielką buteleczkę z alkoholem. Ciepło nieznacznie łagodziło nerwy, niecierpliwość i głód.
 – Dasz radę unieszkodliwić tego faceta? Spodziewałem się, że to będzie android. – Miał wrażenie, że jej umiejętności swobodnie pozwoliłyby rozbroić sztuczną sieć neuronową. Nie miał pojęcia, jak radziła sobie z naturalną. Frederica po krótkiej chwili wahania usiadła na łóżku i położyła torbę obok siebie. Skinęła głową.
- Nie do końca umiem to kontrolować, ale myślę, że dam radę go wyłączyć. Powiesz mi wreszcie po co? – zapytała, nerwowo poruszając palcami rąk. Polecił, żeby uruchomiła swój komputer i pokazała mu plany budynku. Zrobiła to i drgnęła, kiedy usiadł obok, bliżej niż się spodziewała. Standardowy odór krwi zmieszanej z chlorowaną wodą maskowało jakieś pachnidło. Kiedy wyświetliła interesujący go obraz, przesunął palcami projekcję w lewą stronę i powiększył jedno z ujęć.
- Mają zasilanie dzielone na sektory. Chcę, żeby w ciągu kwadransa twój fagas odłączył monitoring w korytarzach. Wystarczy mi cztery, może pięć minut, w których nie będą mieć obrazu. Unieszkodliwisz faceta na odległość. Nie chcę, żeby ktoś znalazł na nim jakieś ślady. Nikt nie będzie dochodził, z jakiego powodu stracił przytomność, ale na pewno byliby zainteresowani, kto rozwalił mu łeb. Posprawdzam sposoby dostania się do laboratorium. Facet monitoruje wszystko. Zanim podniosą zasilanie w korytarzach, z powrotem będziemy w pokoju – wyjaśnił. Szarpnął za kołnierz koszuli, czując się skrajnie niekomfortowo. Szwy piły go w pachy, a materiał napinał się na plecach. Zauważyła, że rękawy ubrania były za krótkie. Powoli zaczynała rozumieć całe to przedstawienie, ale część rzeczy wciąż pozostawała dla niej niejasna.
- Dlaczego powiedziałeś, że jestem twoją córką? – zapytała. Wydawało jej się to idiotyczne. Kiedy wyjaśnił dlaczego, dosyć długo milczała. Na każdym kroku nabierała coraz większego przekonania, że świat to rozległy, zawiły mechanizm, który nieustannie wymagał nadrabiania i zapamiętywania.
- Skontaktuj się z hakerem – polecił i wstał. Zrealizowała zadanie w dwie minuty.
 
Wyszli, kiedy na korytarzu zgasło światło. M-0 uprzedził ich, że wyłączenie sektora monitorującego spowoduje awarię oświetlenia. Grossowi to nie przeszkadzało. Frederice też nie; była zbyt skupiona na zadaniu. Czuła mrowienie w palcach i impuls w głowie. Cofnął się aż dwukrotnie, chociaż próbowała utrzymać go na miejscu. Czuła się zbyt niepewnie, żeby zachować płynność. Próbowała dostroić swoje emocje i zlokalizować najmocniejsze natężenie sieci neuronowej. To było stosunkowo proste. Reszta robiła się trudniejsza. Dobrała impuls, który okazał się za słaby. Musiała powtórzyć próbę aż trzykrotnie. Czuła, że pocą jej się dłonie.
Łowca wszedł do pokoju, kiedy mężczyzna obsługujący monitoring podrygiwał na ziemi, waląc obutymi piętami w wykładzinę. Charczał, tłuste ciało wiło się w chwilowej konwulsji, kiedy dziewczyna po raz kolejny przepuściła przez nie za słabą wiązkę prądu. Próbował sięgnąć do panelu alarmowego, ale Adrian zareagował szybciej. Chwycił go za rękaw i odciągnął rozdygotaną dłoń. Warknął do dziewczyny, żeby się pośpieszyła. Trzeci impuls zdał egzamin, błysnęły białka wywróconych na drugą stronę oczu. Gross wyprostował się i rozpoczął swoją część zadania. Trzy czwarte budynków stanowiła powierzchnia hotelowa. Wyżej sale konferencyjne i bankietowe, dach zaadoptowany pod restaurację. Lokale usługowe zajmowały przestrzeń od drugiego piętra w dół i rozchodziły się do części piwnicznej. Rząd monitorów na samym dole był czarny. Łowca spojrzał na pulpit rozświetlony kolorowymi ikonami. Każda z nich była ponumerowana. Jedna, oznaczona cyfrą piętnaście, pozostała ciemna. Nacisnął ją, na pulpicie pojawił się komunikat o wymaganej identyfikacji. Adrian zaklął, spróbował wpisać przypadkowy ciąg cyfr. Program zażądał odcisku palca. Chwycił nieprzytomnego pracownika za szmaty i upuścił, kiedy kopnięcie prądu przeszło przez jego ramię. Potrząsnął dłonią i spojrzał w kierunku drzwi, klnąc pod nosem.
- Wystarczy, kurwa – syknął, policzył do dziesięciu i jeszcze raz, bardziej zachowawczo, podniósł faceta z podłogi. Bezwładna dłoń przypominała pustą, gumową zabawkę, ale docisnął kciuk w odpowiednim miejscu. Frederica zajrzała do środka, ponaglając, że mają tylko dwie minuty. Za dużo śladów. Za dużo komplikacji. Pozwolił upaść ciału na ziemię. Ostatni rząd monitorów ruszył. Mógł zobaczyć, że na najniższym poziomie znajdował się podziemny parking. Był już pewien, którędy wejdą do laboratorium. Poruszanie się po rozmytym obrazie kamer nie było łatwe, ale musiał sprawdzić trasę najdokładniej jak umiał.
- Masz minutę. – Usłyszał cichy głos dziewczyny. Nie zareagował, zwracając uwagę na niuanse. Trzecie wejście. Nie, czwarte. W ten sposób będą mieli bliżej do wyjścia, kiedy zacznie się pożar. Lokale odpowiednio oddalone jeden od drugiego. Piętnaście sekund. – Tym razem mówiła z większym napięciem w głosie. Skinął głową i odsunął się od pulpitu. Wypadli z pomieszczenia i byli już pod drzwiami, ale było odrobinę za późno. Kazał jej położyć rękę na klamce. Kiedy zapaliło się światło, wyglądali jak mężczyzna rozglądający się po korytarzu i dziewczyna wracająca do środka. Poszedł do pomieszczenia służbowego, uchylił drzwi, cofnął się i szybkim krokiem oddalił w kierunku windy. Musiał poinformować ochronę o tym, że członek personelu był nieprzytomny. Porządny, empatyczny obywatel.
 
Frederica siedziała na łóżku, opróżniając paczkę żelek, które znalazła w hotelowej lodówce. Łowca wrócił dość szybko, ale od razu zamknął się w łazience i mył prawie godzinę. Starała się zająć sobie czas, oglądając plany laboratorium i warianty wykonania odroczonego spięcia instalacji. Chciała mieć pewność, że dadzą radę się wydostać. Nieoczekiwanie zaczęła myśleć my, nie ja. Jest mi potrzebny. Paczka zaszeleściła, kiedy mimowolnie zacisnęła ją w dłoni.
Kiedy wyszedł, od razu kazał jej odłożyć komputer na bok. Chciała mu powiedzieć, że ma tam kilka ważnych informacji, ale nie dał jej czasu.
- Wykonam zlecenie za pięć dni. W tym czasie Sandra Reiss będzie przebywała w laboratorium. Sobota. Przed tym terminem musicie zepsuć instalację i monitoring przynajmniej dwukrotnie – polecił. – Skoro chcesz, żeby sprawa wyglądała na wypadek i samozapłon, niech służby dostaną informację, że systemy szwankowały kilka dni wcześniej. Zróbcie coś z instalacją wodną na parterze, później mogą wysiąść zraszacze przed budynkiem. W nocy, kiedy będę wykonywać robotę, wyłączycie monitoring na sektorze laboratoryjnym i w salach bankietowych. Nocną zmianę bierze android. Dasz radę zająć się nim sama – dodał i wstał. Frederica nie widziała luk w jego rozumowaniu. Wydawało się, że wziął pod uwagę wszystkie czynniki i aspekty. Pomyślała, że wybrała dobrą osobę do współpracy, ale nie powiedziała tego na głos. Musisz dobrze przemyśleć, o co ją zapytasz – zaznaczył. Zdawała sobie z tego sprawę. Problem polegał na tym, że nie miała pojęcia od czego zacząć. Obawiała się, że po zobaczeniu kobiety jej panowanie nad sobą będzie prezentowało się jeszcze gorzej. Zmarszczyła brwi, widząc, że zakładał marynarkę.
- Gdzie idziesz?
- Mam drugą robotę, ale wrócę przed szóstą. Zejdź punktualnie na śniadanie, złapiemy się na dole, potem nas wymelduję – stwierdził. Wyciągnął broń z jej torby i ukrył ją pod płaszczem. – Nie zaśpij. 
- Nie zaśpię. I tak nie mogę spać – mruknęła, bardziej do siebie niż do niego. Był już przy drzwiach.
- Choroba?
- Przeszłość – rzuciła w przestrzeń. Nie odpowiedział, tylko wyszedł. Doskonale rozumiał sytuację. 
 
*~*~*
Odpowiedz
(22-08-2019, 14:20)Eiszeit napisał(a):
Jedynym pewnym elementem garderoby wydawały się spodnie, które kiedyś dostała od Roxany. 
literówka

(22-08-2019, 14:20)Eiszeit napisał(a): - Standardowo od szóstej do dwudziestej czwartej – rzuciła i zaczęła stukać palcami w klawisze. Zastanawiał się, czy za chwilę poprosi przełożonego. I czy dziewczyna ma jakiekolwiek dokumenty. –(brak spacji)Może zaproponuję panu inny pokój? W sześćset czternaście jest tylko jedno łóżko – zasugerowała, podnosząc wzrok na Adriana. Zmiana pokoju nie figurowała w arsenale dostępnych możliwości. Wybrał go z konkretnego powodu. Prośba o dostawkę łóżka mogła wydać się dziwna. AnonimowiNiezapamiętani. Zauważył, że kobieta nie mogła przestać zerkać na Fredericę i to również rozumiał. Ich podobieństwo było żadne. Potrzebował ułamka sekundy, żeby zagrać w jej grę.
- Nie ma takiej potrzeby. – Wskazał brodą na agendę stojącą na blacie. – Czytałem w przebiegu konferencji, że potrwa do wczesnych godzin rannych – stwierdził i uśmiechnął się do kobiety w sposób, o jaki Frederica nigdy by go nie podejrzewała. Recepcjonistka wyraźnie się rozluźniła. Resztę dyspozycji przekazała przychylniejszym tonem, na koniec wręczając mężczyźnie kartę do pokoju. Zanim to zrobiła, musiał podać jej swój dokument. Dziewczyna z zainteresowaniem zauważyła, że był to dowód osobisty na wzorze dokumentów z sąsiedniej Enklawy. 

Zacząłem się zastanawiać nad sensownością istnienia hoteli w takim świecie, ale jak widać choć handel między enklawami jest nielegalny, to jakiś ruch turystyczny istnieje. Dotąd wydawało mi się, że to bardzo izolowane światy.

(22-08-2019, 14:20)Eiszeit napisał(a):  Szarpnął na (za?) kołnierz koszuli, czując się skrajnie niekomfortowo.
(...)
 Program zażądał odcisku palca. Chwycił nieprzytomnego pracownika za szmaty i upuścił, kiedy kopnięcie prądu przeszło przez jego ramię. Potrząsnął dłonią i spojrzał w kierunku drzwi, klnąc pod nosem. 

Ciekawe skąd ten impuls. Czyżby kwestia jego bransoletki?

(22-08-2019, 14:20)Eiszeit napisał(a): W nocy, kiedy będę wykonywać robotę, wyłącznie (wyłączycie?) monitoring na sektorze laboratoryjnym i w salach bankietowych. Nocną zmianę bierze android. Dasz radę zająć się nim sama – dodał i wstał. Frederica nie widziała luk w jego rozumowaniu. Wydawało się, że wziął pod uwagę wszystkie czynniki i aspekty. Pomyślała, że wybrała dobrą osobę do współpracy, ale nie powiedziała tego na głos. – Musisz dobrze przemyśleć, o co ją zapytasz – zaznaczył. Zdawała sobie z tego sprawę. Problem polegał na tym, że nie miała pojęcia od czego zacząć. Obawiała się, że po zobaczeniu kobiety(przecinek?) jej panowanie nad sobą będzie prezentowało się jeszcze gorzej. Zmarszczyła brwi, widząc, że zakładał marynarkę. 

Ciekawe skąd ten impuls. Czyżby kwestia jego bransolet


Za tą akcję z psem, mam nadzieję, że łowca zejdzie z tego świata w jakiś efektowny sposób.
Nowe doświadczenia Federicy cały czas przypominają o głębi jej postaci. 
Opis planowania i zachowań, przemyślenia akcji - wszystko super. Czekam, aż będę mógł przeczytać o realizacji.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(23-08-2019, 13:51)Gunnar napisał(a): Zacząłem się zastanawiać nad sensownością istnienia hoteli w takim świecie, ale jak widać choć handel między enklawami jest nielegalny, to jakiś ruch turystyczny istnieje. Dotąd wydawało mi się, że to bardzo izolowane światy.
Turystyka to dość duże określenie. Enklawa jest ogromna, myślę, że z hoteli korzystają najczęściej biznesmeni, którzy przemieszczają się po ostatniej kondygnacji np., na konferencje, albo na spotkania i muszą gdzieś nocować. Handel między Enklawami jest zabroniony, ale rządzący utrzymują ze sobą kruchy pokój. Możliwe, że wymaga nieczęstych spotkań Wink

(23-08-2019, 13:51)Gunnar napisał(a): Za tą akcję z psem, mam nadzieję, że łowca zejdzie z tego świata w jakiś efektowny sposób.
Czułam dyskomfort opisując tę scenę. Mimo wszystko, nie tylko Frederica ma do odkrycia na nowo sporą część siebie Wink Motyw psa pojawi się jeszcze kilkukrotnie.

Co do bransoletki - ten impuls był wywołany tym, że Frederica nadal przepuszczała prąd przez ciało pracownika. Nie umie tego dobrze wyważyć, więc trochę przesadziła. Facet był naelektryzowany Wink

Dzięki za wyłapanie potknięć, sporo ich było tym razem, poprawiłam wszystko.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(23-08-2019, 16:28)Eiszeit napisał(a):
(23-08-2019, 13:51)Gunnar napisał(a): Zacząłem się zastanawiać nad sensownością istnienia hoteli w takim świecie, ale jak widać choć handel między enklawami jest nielegalny, to jakiś ruch turystyczny istnieje. Dotąd wydawało mi się, że to bardzo izolowane światy.
Turystyka to dość duże określenie. Enklawa jest ogromna, myślę, że z hoteli korzystają najczęściej biznesmeni, którzy przemieszczają się po ostatniej kondygnacji np., na konferencje, albo na spotkania i muszą gdzieś nocować. Handel między Enklawami jest zabroniony, ale rządzący utrzymują ze sobą kruchy pokój. Możliwe, że wymaga nieczęstych spotkań Wink
Czyli wynikałoby, że spotkanie obywatela innej enklawy jest dosyć rzadkim zjawiskiem. Czy więc powinni się za takowych podawać, jeśli chcieli zostać niezauważeni? 
Wiem, trochę się czepiam, ale tak jakoś nie daje mi to spokoju Wink 

(23-08-2019, 16:28)Eiszeit napisał(a):  
Co do bransoletki - ten impuls był wywołany tym, że Frederica nadal przepuszczała prąd przez ciało pracownika. Nie umie tego dobrze wyważyć, więc trochę przesadziła. Facet był naelektryzowany Wink 
A, o to chodziło Smile
Odpowiedz
(25-08-2019, 15:08)Gunnar napisał(a): Wiem, trochę się czepiam, ale tak jakoś nie daje mi to spokoju Wink
Czepiasz się, ale to rozwojowe czepialstwo. Przemyślę jeszcze ten wątek i napiszę, co zdecydowałam Smile


Boisz się
Po prostu tego nie chcę.
Jesteś podległy Ograniczony składowymi
Budzik. Oddaj mi ciało.
Przez chwilę Clyton miał pewność, że ten drugi znów go nie wpuści. Zaraz potem osunął się na fotel, poddany chwilowemu bezwładowi. Zamknął oczy, odliczając do siedmiu. Nakręcany zegarek w pokoju Olka wył, siłą wynurzając go z własnej/nie własnej świadomości. Zaczynał mieć wrażenie, że dźwięk wyrobił w organizmie odruch, a odruch wzmacniał pozycję naturalnego mózgu. Stymulował.
Oparł się rękoma o blat i przez pół minuty stał nad monitorami, przyzwyczajając się do nowej pozycji. Trzy z nich wyświetlały plany hotelu, czwarty rzut na laboratorium. Ostatni podawał specyfikację systemu alarmowego i tabelę przedstawiającą rozpracowany samozapłon. Clyton wyłączył obraz, czując się tak, jakby niedawno zjadł coś nieświeżego. Wściekłe dzwonienie wwiercało się w ściany mieszkania, motywując go do ruszenia z miejsca. Poszedł do pomieszczenia obok, żeby wyłączyć budzik, przy okazji omijając dwa kartony z nowymi zakupami Fredericy. W jednym z nich był kask motocyklowy.
Na podłodze pokoju leżały robocze ciuchy Olka, uwalone smarem i pachnące czymś, co przypominało wyjątkowo podłej jakości tytoń. Od kiedy mężczyzna znalazł pracę, coraz częściej pachniało od niego w taki sposób. I coraz częściej go nie było. Z kolei Frederica dzieliła czas pomiędzy mieszkanie Łowcy i ich lokum, częściej musząc przebywać z Grossem, niż bez niego. Zostając sam, Clyton był zmuszony układać na nowo stosunki z tym drugim. Ich rozmowy nie sprawiały mu przyjemności, a największą wadą był fakt, że nie dało się ich nie słyszeć, albo zignorować. Słyszał go w swojej głowie. Wyłączył budzik.
Wrócił do salonu i otworzył drzwi balkonowe. Wyszedł na zewnątrz, czując jak palce nagich stóp podkurczają się w kontakcie z zimnymi płytkami. Było ciemno. Oparł dłonie na balustradzie i wychylił barki, żeby spojrzeć w dół. Czarny asfalt przecinały światła samochodów. Nie było wiatru, ale sucha skóra i tak była wdzięczna za chwilę względnie świeżego powietrza. Skóra. Największy narząd ludzkiego organizmu. Mózg. Najbardziej perfekcyjny organ. Serce, najbardziej…
Bezwartościowa rzecz
Nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Odwrócił się, kiedy trzasnęły drzwi łazienki. Olek patrzył na niego, energicznie wycierając włosy we frotowy ręcznik.
- Dostaniesz zapalenia płuc – stwierdził, tak samo jak za każdym razem, kiedy przyłapywał go na balkonie. Clyton nie skomentował, również tak jak za każdym razem, kiedy to słyszał. Chwilę później Rudzielec do niego dołączył, ściskając w dłoni paczkę papierosów. Częstował z przyzwyczajenia, chociaż zawsze spotykał się z odmową. Kliknęła zapalniczka, zaciągnął się dymem i odchylił głowę, widząc majaczący w oddali bilbord. Reklama obiecywała im lepsze życie w czternaście dni, ale nie wiedział, na czym miałby polegać ten błyskawiczny komfort. Zakrztusił się, słysząc pytanie blondyna, zadane tak jak zawsze. Bez rozgrzewki.
- Czy to boli, kiedy kogoś zabijasz?
W pierwszej chwili chciał odpowiedzieć nie, ale dał sobie chwilę na zastanowienie. Nie musiał szczególnie głęboko przegrzebywać głowy, żeby powrócić do czasu walk na śmierć i życie. Pamiętał trzask czaszki rozłupanej o beton. Krwi w klatce zawsze zdawało się więcej niż w rzeczywistości.
- Boli – przyznał i strzepnął popiół z papierosa. Zachwiane poczucie człowieczeństwa było kiepskie dla zdrowia. Ryk klaksonu sprowokował kolejny i jeszcze jeden, na ulicy rozpoczęła się akustyczna próba sił.
- A kochać kogoś? Boli? – Kolejne pytanie. Olek spojrzał na mężczyznę, ale jego oczy wydawały się być daleko. Wsłuchiwał się w zgiełk miasta.
- Czasem boli. – Sam nie byłby zadowolony z takiej odpowiedzi. Zdusił papierosa na płytkach i chciał wracać do środka, ale po kolejnym pytaniu uznał, że zapali jeszcze jednego.
- Jak to się czuje? Z Roxaną, jak to czułeś? – Clyton lubił odpowiedzi poparte przykładami. Problem w tym, że wybrał najbardziej zagmatwany przykład, jaki był w stanie. Olek pokręcił głową.
- To chyba nie jest takie proste. – Mimowolnie podrapał się po karku. Nie był dobry w takich tematach. Zerknął na blondyna i zobaczył wzrok osoby oczekującej odpowiedzi. Prześwietlone tęczówki nie były pozbawione wyrazu i to trochę poprawiało sytuację. Wiedział, że mówi do człowieka. – Z Roxaną to była bardziej przyjaźń. A co się czuje…? Chyba troskę. Myślisz o tym kimś, chcesz spędzać z nim czas. Sprawia ci to przyjemność. Bycie obok – wymienił, czując się coraz bardziej dziwnie i niezręcznie. Clyton przez moment analizował te wytyczne, poddając się migotaniu źrenic.
- Z tego wynika, że kocham Fredericę, ciebie i interaktywną grę w statki – stwierdził i uniósł głowę, gdy Olek parsknął śmiechem.
- To trochę nie tak działa. To o czym mówisz teraz, to właśnie bardziej przyjaźń…
- Nie odbywamy ze sobą stosunków seksualnych – zauważył, czując się coraz bardziej zagubiony. Mężczyzna po raz kolejny podrapał się po karku.
- No….tak. W przyjaźni raczej tego nie ma.
- Ale mówiłeś, że z Roxaną to była przyjaźń. – Nie rozumiał. Czuł, że tajemnica miłości okaże się zbyt trudna, a jego umysł powoli się zamykał. Olek odetchnął w taki sposób, jakby ktoś położył mu na pierś tonę gruzu.
- Lubiliśmy się. Bardzo. Uprawialiśmy seks. Często. Ale to jest za mało. Czasami coś nie ma przyszłości - stwierdził i przez długą chwilę milczał. Pamiętał panikę, którą siała, kiedy jakiś dziennikarz prawie przyłapał ich na tylnym siedzeniu limuzyny. Czasem próbował sobie wyobrazić reakcję opinii publicznej na taką rewelację. Za każdym razem szybko rezygnował, dochodząc do wniosku, że zżarliby ją żywcem. – Poza tym teraz ma kogoś, kto bardziej do niej pasuje – zauważył, zapalając trzeciego papierosa. Kiedyś powiedziała mu, że są dwie rzeczy, których nie potrafi udawać  - orgazm i zakochanie. W pierwszym przypadku miał pewność, że zawsze była szczera. W drugim lubił myśleć, że też. Widział pewne podobieństwo pomiędzy spojrzeniami, których doświadczał najpierw on, a potem Troian Schindler. Były zatrzymane na zdjęciach, ale to nie znaczyło, że nie były prawdziwe.  
Clyton uśmiechnął się i zadarł głowę w stronę betonowej masy nad nimi. Zabudowane niebo. Więzienie na trzecim poziomie ich świata.
- Może kiedyś to wszystko stanie się dla mnie prostsze – stwierdził i usłyszał mechaniczny chichot tego drugiego. Rozlał się wokół głowy i zakuł w miękkie miejsca, do których rościł sobie dostęp. Olek się uśmiechnął, nie wiedząc, co dzieje się w środku blondyna. W pierwszym odruchu chciał klepnąć go między łopatki, ale się powstrzymał. Taki gest mógłby wytrząsnąć cherlawe płuca z piersi.
- Facet, masz na to mnóstwo czasu.
Nieprawda
 
*~*~*
 
Troian siedział w gabinecie Roxany, analizując treść raportów, które mu przekazała. Co jakiś czas gładził palcami łeb kobry przelewającej się przez biurko. Głównie w momentach, kiedy gad dopominał się o pieszczotę natarczywym sykiem. W pomieszczeniu było gorąco. Rozpiął pierwszy guzik koszuli i jeszcze raz przejrzał najistotniejsze informacje, które podkreślił w tekście. Rozległy opis dysfunkcji ustrojowych i degeneracji układów w organizmie _0046 wydał mu się niepokojący. Sam nie odczuwał żadnego z wymienionych objawów, co sprawiało, że coraz bardziej zależało mu na uzasadnieniu różnic między nim, a dziewczyną. Miał świadomość, że proces jego adaptacji wyglądał inaczej. I że rozpoczął się tuż po narodzinach. Nigdy nie zastanawiał się nad osobą swojej matki, przyjmując wyjaśnienie, że rozstała się z ojcem zaraz po urodzeniu syna. Krótki research wystarczył, aby nabrać pewności, że dane kobiety były w stu procentach wirtualne. Osoba pani Schindler w rzeczywistości nie istniała. To pozwoliło im przypuszczać, że Klemens korzystał z usług pracownic rozpłodowych, albo dysponował sztucznym układem rozrodczym. W każdej z opcji pozostawało nadrzędne pytanie: w której komórce Xernagenu mieściły się laboratoria poświęcone projektowi. Troian nie wiedział, jak nazywało się całe przedsięwzięcie. Zrobił wycieczkę po całym przedsiębiorstwie, ale nigdzie nie znalazł śladów zatajonej działalności. Musiało być coś jeszcze. Coś, o czym nie wiedzieli.
Roxana weszła do gabinetu, niosąc w dłoni walizkę. Wspólnie ustalili, że na jakiś czas zrobi przerwę od przyjmowania trucizn. Ostatnia sytuacja była wystarczająco wyraźną manifestacją podupadającego organizmu.
- Jesteś gotowy? – zapytała, podchodząc do jednego z blatów. Otworzyła wieczko i wyjęła zawartość na podświetlony pulpit. Nie miała na sobie fartucha. Zeszli na dół tylko po to, żeby podać mężczyźnie środki zdejmujące kolejną z blokad pamięciowych. Dzisiejsza próba była wyposażona w substancję spowalniającą jej działanie; musieli odsunąć w czasie nieprzyjemne efekty uboczne. Najdalej za dwie godziny mieli być na towarzyskim spotkaniu z Dyrektorem Rządowego Sektora Farmakologicznego. Troian szukał niszy, dzięki której mógłby poprawić sytuację finansową firmy. Wydawało mu się, że znalazł jedną z nich. I nie chodziło o nadchodzące spotkanie. Odłożył raporty, podszedł do kobiety i objął ramionami wąską talię.
- Prawie. Chcę z tobą o czymś porozmawiać – zaczął. Odwróciła się twarzą do niego, zadając pytanie oczyma. – Jest obszar, w którym twoja pomoc może okazać się nieoceniona. – Zastanawiał się, jak ubrać w słowa propozycję. Zdecydował się na wzmocnienie przekazu, odwołując się do niedawnych nieprzyjemności, jakie spotkały kobietę. – Po ostatnim skandalu z Mirandą, nie byłoby niczym dziwnym, gdybyś wprowadziła klauzulę o nie wnoszeniu narkotyków na teren przedsiębiorstwa. – Zanim dokończył zdanie, kobieta pokręciła głową.
- Troian, mówiłam ci jak to wygląda. Stracę trzy czwarte klientów po wprowadzeniu tego typu regulacji. – Zamilkła, kiedy położył palec na jej wargach.
- Jeszcze nie skończyłem – stwierdził i opuścił dłoń. – Rozumiem znaczenie dostępności tego typu środków w twojej firmie. Regulacja nie dotyczyłaby twardego zakazu. Klienci mogliby kupić dobrej jakości narkotyki na miejscu. Takie, które nie doprowadzą do sytuacji, która miała miejsce ostatnio. Masz flagowy argument, żeby wprowadzić taką zmianę. Nie chcesz więcej martwych pracownic. Wszyscy to zrozumieją. A media poprą – stwierdził. Uniosła głowę i zmrużyła oczy, próbując dojść do sedna tej propozycji.
- Xernagen będzie dostarczał te środki – stwierdziła. Skinął głową, zadowolony z jej bystrości.
- Będzie ich jedynym dostawcą. Oczywiście zapewnię ci pełen wgląd w skład i stężenie substancji aktywnych. Kwestie finansowe pozostaną do ustalenia. – Czekał. Roxana spuściła wzrok, przez moment szacując w głowie potencjalny przychód. Dla siebie i dla niego.
- Cena musi być konkurencyjna. Skoro klienci mają płacić w firmie za coś więcej niż za dziewczęta, niech im się to opłaca. Dodatkowo, ten środek musi wywoływać lepsze doznania, niż jakikolwiek inny. Chcę dostać pełną dokumentację laboratoryjną. – Spojrzała na niego. Skinął głową, zgadzając się na te warunki.
- Najdalej za dwa dni przedstawię ci konkretny skład i proponowane ustalenia finansowe. Będziemy mogli negocjować – dodał, nie chcąc, żeby w tym zakresie występowały jakieś niejasności. Zgodziła się skinieniem głowy i wysunęła z jego ramion.
- Dopiero mając konkrety będę mogła udzielić ostatecznej odpowiedzi – zastrzegła i podeszła do biurka, żeby schować raporty. Podążył za nią. Przestała pakować dokumenty do teczki, kiedy wsunął dłoń w białe włosy i pocałował miejsce tuż pod uchem. Przymknęła oczy, niekontrolowanie unosząc kąciki ust. – Mamy próbę do zrealizowania, panie Schindler – przypomniała.
- Próbę, po której będę wyłączony z aktywności na najbliższy tydzień – zauważył. Argument był na tyle logiczny, że więcej nie protestowała.
 
*~*~*
Odpowiedz
(25-08-2019, 20:57)Eiszeit napisał(a):
Boisz się (kropka?)
Po prostu tego nie chcę.
Jesteś podległy(kropka lub przecinek?) Ograniczony składowymi
(...)
Bezwartościowa rzecz[i](kropka?)[/i]
(...)
Zakrztusił się, słysząc pytanie blondyna, zadane tak jak zawsze. Bez rozgrzewki.

- Czy to boli, kiedy kogoś zabijasz?
Big Grin

(25-08-2019, 20:57)Eiszeit napisał(a):  Kiedyś powiedziała mu, że są dwie rzeczy, których nie potrafi udawać (nadliczbowa spacja) - orgazm i zakochanie. 
(...)
- Facet, masz na to mnóstwo czasu. 
Nieprawda (kropka?)

(25-08-2019, 20:57)Eiszeit napisał(a): Wspólnie ustalili, że na jakiś czas zrobi przerwę od przyjmowania trucizn. 
No wreszcie Smile


Rozmowy z cybernetycznym mózgiem nieco przerażające. Wiedzieć, że w czaszce ma się wirusa. Choć lepsze to niż szaleństwo Wink
Zastanawiam się teraz, jak pozbędą się tego wirusa, bo podejrzewam, że to konieczne, by Clayton wrócił do pełni człowieczeństwa. Może go wypuszczą do sieci Xeragenu i on zniszczy wszystko? To byłoby coś Wink

Roxana i Troian uzgadniający narkotykowy interes - po prostu urocze Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości