Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Numer [+18] (CAŁOŚĆ)
(23-07-2019, 19:23)Gunnar napisał(a): Tutaj musiałem się mocno zastanowić o czym rozmawiali i jaka mogła być odpowiedź Roxany i dlaczego zaskoczyła Troiana. Opis jest bardzo ogólny a to co nie zostało powiedziane wprost, nie takie oczywiste.
W ich relacji takie wstawki narracyjne czasami będą się pojawiać. Nie są to istotne kwestie, bardziej zabieg stylistyczny, który wyszedł mi w zasadzie przypadkiem Wink

Tak, Troian dopiero zaczyna widzieć rzeczywistość, której nie kolorował ojciec. Jeszcze trochę przed nim.

Dziękuję za wizytę i pozdrawiam Smile
Odpowiedz
_013

Siedziała naprzeciwko niego. Przy stole, na którym nie stały żadne dania. Lawendowe świece pachniały, ale się nie paliły. Rozdzielały ich przestrzeń jak boje bezpieczeństwa na otwartej wodzie. Mężczyzna nic nie mówił, chcąc, by zaczęła pierwsza. Zauważył, że się przebrała, co odrobinę go zdezorientowało. Wydawała się przygotowana do tej rozmowy. Obracała w palcach widelec, ale nie odrywała wzroku od Troiana. Oszczędnym ruchem podciągnęła materiał czarnej sukienki, opiętej na piersiach. Miała rozpuszczone włosy i najprawdopodobniej najlepsze buty, jakie u niej do tej pory widział. To wszystko nie miało żadnego znaczenia.
- Powiesz mi, co to znaczy? – Nie wytrzymał. Podniósł na nią wzrok, opierając brodę na splecionych dłoniach. W mieszkaniu było ciemno. Czuł się jak w trakcie negocjacji z Rządem, a może nawet gorzej. Nie potrafił przewidzieć ani jednego ruchu. Nie wiedział, w co z nim grała. Odwrócił wzrok, kiedy uśmiechnęła się lekko, smutno.
- Skończyłam swoją pracę, to wszystko – odpowiedziała i przesunęła dłoń po blacie, ale mężczyzna się wycofał. Splotła palce na udach i cicho odetchnęła. – Troian, ale tak całkiem szczerze. Dlaczego Klemens przydzielił mnie bezpośrednio do ciebie? Jednoosobową komórkę, która miała postawić na nogi jego firmę – zapytała, próbując brzmieć jak najbardziej neutralnie. Odpowiedź przyszła tak, jak kobieta się spodziewała – szybko i z klarownością, która charakteryzowała ludzi przekonanych o swojej racji.
- Powierzył mi nadzór nad tą sprawą, ponieważ miała duże znaczenie dla obrotów firmy. Chciał mieć pewność, że wszystkie procesy będą przebiegały we właściwy sposób – wyjaśnił i przez chwilę szukał wzrokiem czegokolwiek, co mógłby chwycić w palce. Widelec nie wydawał mu się odpowiedni, więc zajął się guzikiem przy mankiecie koszuli.
- Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał… – zaczęła i na moment urwała, widząc jego spojrzenie. Wiedziała, że nie przepadał za krytyką. – Skarbie, jesteś wspaniałym dyrektorem finansowym. Świetnym ekonomistą, może nawet wybitnym. Ale nie masz pojęcia o chemii i immunologii – zauważyła, zgodnie z prawdą. Mężczyzna zmarszczył brwi i chciał coś powiedzieć, ale widział, że jeszcze nie skończyła. – Szczegółowo analizowałeś moje raporty, w oparciu o inne materiały, dokumenty i publikacje naukowe. Potrafiłeś omówić ze mną dyskusyjne kwestie. Ale to niczego nie zmienia. Klemens Schindler nie postawił między nami nikogo, kto byłby bardziej obeznany w charakterze przedsięwzięcia. Ma świetnych dyrektorów chemii stosowanej, substancji osłonowych. Wallace, Eva Greenwood, dlaczego nie oni? – Odrobinę spuściła głowę, nadal go obserwując. Troian znał powód. Ale w jaki sposób miał jej o tym powiedzieć? Milczał na tyle długo, że musiała podjąć temat. – Skończyłam badania. Znalazłam to, czego szukał Klemens. Wiem jak zrealizować zamówienie na produkt, który go interesował. – Zauważyła, że mężczyzna odrobinę wyprostował się na krześle, a jego oczy nabrały zainteresowania. – Ale nie zrealizuję do końca tego projektu – dokończyła, a Troian poczuł nagły przypływ irytacji.
- Posłuchaj, zaczyna mnie to męczyć. Mogłabyś skończyć to, co zaczęłaś, zdać raport i dać mi w końcu odrobinę spokoju? – zapytał i zamilkł. Oczy Roxany na moment pociemniały, a potem znikły pod powiekami, kiedy spojrzała w dół. Skinęła głową, odsunęła krzesło z cichym szuraniem i wyszła z pomieszczenia. Mężczyzna przez chwilę masował skronie, zastanawiając się, dlaczego jego reakcje wyglądają w ten sposób. Czuł, że ma w głowie sieczkę, a jego dłonie drżą. Mocno zacisnął palce i wpatrywał się w nie, dopóki nie znieruchomiały. Tak samo jego ojciec robił we własnym gabinecie, milion lat temu. Kobieta wróciła z czarną teczką, położyła ją bezpośrednio przed nim i usiadła na krześle. Wyjęła dokumenty, rozkładając je w wachlarz. Ani razu na niego nie spojrzała.
- Nadrzędnym celem komórki immunologicznej było stworzenie środka osłonowego, który niwelowałby działanie leków o wysokim stężeniu substancji toksycznej. To są wytyczne, które otrzymałam od Klemensa. – Wskazała palcem pierwszą z tabel, a potem po kolei objaśniła mu parametry. – Tak silna toksyczność charakteryzuje leki stosowane w chemioterapii czterdzieści lat temu. Albo słabe trucizny. Twój ojciec po pierwszym miesiącu mojej pracy jeszcze bardziej obniżył ten parametr. Tutaj, nie, w tym miejscu. – Wskazała palcem i podniosła na niego wzrok. Mężczyzna po chwili również na nią spojrzał. – Nie istnieją ludzie z taką tolerancją na toksynę. Ewolucyjnie i cybernetycznie, nie ma układów zdolnych wytrzymać takie stężenie. Pytanie brzmi, dla kogo produkowane były środki? – zapytała. Zanim zdążył odpowiedzieć, pokazała mu następną kartkę. Były to dokumenty, których nie zdążyła przedstawić Frederice. Ich spotkanie potoczyło się w całkiem inną stronę, a teraz kontakt zdawał się niemożliwy. Dziewczyna zniknęła, a Roxana nie dążyła do nadrabiania zaległości. – To są parametry potencjalnego odbiorcy, które udało mi się ustalić na podstawie testowych prób. Taki…egzemplarz, przeżyłby działanie środka osłonowego, neutralizującego toksynę. A to są badania tolerancji, wykonane na podstawie twojej krwi, Troian. – Podała mu osobną kartkę. Mężczyzna przysunął je bliżej i przez chwilę w milczeniu analizował to, co starała mu się wytłumaczyć. Właściwości były bardzo zbliżone do tych, które prezentował biorca wzorcowy, a w najgorszym wypadku mieściły się w dolnej granicy normy. W rzeczywistości profil nie był jego, było zbyt wcześnie na takie zestawienie. Nie musiał wiedzieć, że jego narzeczona zdążyła przebadać inny Obiekt, a teraz pokazywała mu dokumentację jego siostry. Powoli podniósł wzrok. – Cokolwiek miał osiągnąć projekt, którego jesteś efektem, na pewno jeszcze się nie skończył. To jest zlecenie na środki dla Obiektów. Klemens nie zakończył działalności na tobie – powiedziała i odsunęła się od niego, zostawiając go sam na sam z dokumentami. Nie słyszał, jak przestawiała szklanki, ani jak nalewała wody. Nie docierały do niego żadne dźwięki. Wróciła, ale jeszcze przez kwadrans nie mówił ani słowa. Potem powoli podniósł na nią wzrok.
- Nadzorowałem twoją pracę, bo chciał poznać metodę pozyskania próbek. Mówił, że to będzie coś przełomowego. Miałem cię kontrolować i obserwować, jak realizujesz projekt, też poza pracą – wyznał jej prawdę. Skinęła głową i chyba lekko się uśmiechnęła, obracając w palcach wysoką szklankę.
- Ślepa ulica, Troian. Zrealizowałam te badania u siebie. Twój ojciec naprawdę mnie nie docenił. Ty z resztą też, biorąc pod uwagę miejsce, w którym teraz jesteśmy. Ale przyznam, że ta gra była interesująca. Masz w sobie duży…talent. – Lekko wydęła wargi. Długo milczeli, więc odezwała się znowu. – Wiesz, dlaczego Klemens interesuje się moimi badaniami? – zapytała. Mężczyzna nie odpowiedział. Nigdy o tym nie rozmawiali. Skinęła lekko głową, jakby się tego spodziewała. – Kiedy zgłosiłam projekt do Rządu, Xernagen był jedną z firm, która mogła zatwierdzić, lub odrzucić moje badania. W spisie przedstawiłam model sztucznego układu immunologicznego, który byłby zdolny zmetabolizować każdą toksynę. To pozwoliłoby produkować mocniejsze leki z jednoczesnym zmniejszeniem toksyczności, szansa dla osób bez dostępu do zaawansowanych środków. Wiesz ile potrafi kosztować zestaw naprawczy dedykowany próbom wątrobowym, prawda? Na pewno wiesz. Xernagen odrzucił mój wniosek, a Rząd nie wydał zgody na badania. Po co zawracać sobie głowę długoterminową stratą finansową i skutecznie leczyć mieszkańców, skoro można wymyślić nowe schorzenie, albo kolejny lek z dwudziestoprocentową skutecznością? Ale Klemens już wiedział, że byłabym w stanie stworzyć sztuczny system. Widocznie zauważył w tym szansę dla projektu, o którym, jak się okazało, nie miałeś pojęcia. – Odstawiła szklankę na blat. – W zasadzie, ostatecznie… udało ci się spełnić jego prośbę. Masz raport, masz wyniki. Od ciebie zależy, co z tym zrobisz. I czy znajdziesz kogoś, poza mną, kto jest w stanie stworzyć substancję chociaż w dziesięciu procentach tak skuteczną jak to, czego chciał Klemens. – Wstała. Troian wpatrywał się w teczkę, czując, że za sekundę straci coś bardzo ważnego. Zbyt wiele informacji na raz. Zbyt wiele niewiadomych i znaków zapytania. Ja miałem być jedyny. Podniósł się i złapał ją za rękę, kiedy zaczęła wycofywać się z salonu.
- Roxana, poczekaj.
- Zaraportowałam. Daję ci przestrzeń. – Wysunęła dłoń z jego dłoni i skierowała się w stronę korytarza. Widział jak docisnęła panel ścienny, który wysunął się razem z elektryczną szyną na okrycia wierzchnie. Zdjęła swój płaszcz, podszedł do niej, kiedy ściskała pasek. Chciał dotknąć jej ramienia, ale tym razem się szarpnęła, a on z zaskoczeniem wycofał o pół kroku.
- Na razie mnie nie dotykaj – poprosiła. Nie odezwał się, kiedy wyszła z mieszkania.
Przez chwilę stał w korytarzu, a potem bezwiednie poszedł do kuchni. Z kubkiem kawy oparł się o tarasowe okna, analizując genezę tego, w jaki sposób rozpierzchło się wszystko, czego był pewien. Zza szyby patrzyły na niego ich twarze, poruszające się na jednym z bilbordów. Zastanawiał się, czy do niej nie zadzwonić, ale uznał, że ma zbyt wiele rzeczy do przemyślenia. Poszedł do gabinetu i spisał wszystkie rewelacje na kartkę, próbując poukładać je w chociażby zbliżonej hierarchii ważności. Przestał w połowie i odetchnął, stukając piórem w biurko. Sięgnął po telefon i wybrał numer Roxany. Odebrała po czwartym sygnale, w jakimś nienaturalnie głośnym miejscu. Zapytał, czy ma zamiar wrócić. Powiedziała, że tak. I że nie jest pewna, jakie miał plany, ale zamierza zjeść jeszcze dziś kolację.
Zanim wróciła z termicznymi pudełkami jedzenia na wynos, zdążył zapalić świece i przygotować wino. Niewiele rozmawiali, ale wydawało się, że słowa wyjątkowo nie były im potrzebne.
 
*~*~*
Odpowiedz
(25-07-2019, 08:46)Eiszeit napisał(a):
Oszczędnym ruchem podciągnęła materiał czarnej sukienki, opiętej na piersiach. 
Spodobało mi się to wyrażenie. Zapisuję do wykorzystania. 

(25-07-2019, 08:46)Eiszeit napisał(a):
Po co zawracać sobie głowę długoterminową stratą finansową i skutecznie leczyć mieszkańców, skoro można wymyślić nowe schorzenie, albo kolejny lek z dwudziestoprocentową skutecznością? 
Widzę, że koncerny farmaceutyczne przez 300 lat nic się nie zmieniły Big Grin

(25-07-2019, 08:46)Eiszeit napisał(a):
 W zasadzie, ostatecznie…(brakująca spacja)udało ci się spełnić jego prośbę.


Wyjaśniła się geneza związków naukowych Xeragenu i Roxany. Troian zdał sobie sprawę, że ojciec miał przed nim tajemnice. 
Czekam na więcej Smile
Odpowiedz
(27-07-2019, 13:42)Gunnar napisał(a): Widzę, że koncerny farmaceutyczne przez 300 lat nic się nie zmieniły Big Grin

Wyjaśniła się geneza związków naukowych Xeragenu i Roxany. Troian zdał sobie sprawę, że ojciec miał przed nim tajemnice. 
Czekam na więcej Smile
Nie Big Grin Myślę, że w tym temacie będzie coraz gorzej.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia, którą odkryłeś już znacznie wcześniej - powstają kolejne Obiekty Smile Projekt trwa nadal, ale jak, gdzie i w jaki sposób...nie wiadomo.

Dzięki za wizytę i pozdrawiam Smile
Odpowiedz
Dziewczyna ugryzła jabłko, bez przekonania przeżuła pierwszy kęs i odłożyła owoc na blat stołu. Siedziała obok mężczyzny, podciągając kolana pod brodę i obejmując łydki ramionami. Wspólnie zorganizowali nowe centrum dowodzenia, odwzorowując układ, do którego przyzwyczaił się w bunkrze. Brakowało jeszcze kilku dysków i serwerów, ale powoli uzupełniali braki. Udało im się wypracować system, dzięki któremu blondyn rzadziej wykazywał przypadki patologicznej rotacji osobowości. Frederica podejrzewała, że swój udział w tym osiągnięciu miał archaiczny budzik na baterie, kupiony i postawiony w drugim kącie pokoju przez Olka. Kiedy zaczynał wyć, rozstrojony M-0 musiał przerwać pracę, nie mając możliwości wyłączenia sprzętu na odległość. Zwykle rozpraszał się do tego stopnia, że znacznie łatwiej było przejąć nad nim kontrolę i przywrócić Clytonowi stabilność. Inną sprawą była ciągła obecność w mieszkaniu któregoś z nich. Ludzka część blondyna, stymulowana relacjami i koniecznością reagowania na komunikaty z zewnątrz, umacniała swoją pozycję. Rudzielec cały czas deklarował, że mieszka z nimi chwilowo, ale poszukiwania pracy póki co nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. W przeciwieństwie do niego, Frederica spędzała w domu całe dnie. Znów spali w jednym łóżku, ale tym razem nie było to dla niej tak neutralne, jak na początku.
Obserwowała jego działania, próbując skupić wzrok na kilku monitorach jednocześnie. Udawało jej się zrozumieć, co przedstawiają zmienne parametry na dwóch ekranach. M-0 bez wysiłku sczytywał dane z pięciu. Czuła się dziwnie, wiedząc, że po drugiej stronie Troian Schindler udzielał hakerowi informacji na temat numeru sieci i specyfikacji sprzętowej komputera Klemensa. Zastanawiała się, jak wielka desperacja kazała mu podjąć takie kroki. Czasami wracała do niej myśl, że mężczyzna faktycznie mógł znać tylko część prawdy. Zwykle chwilę potem czuła pustkę i żal, myśląc w jaki sposób zakończyła się jej relacja z albinoską. Za moment te uczucia zastępował gniew i zdecydowanie, wybrzmiewające z coraz większą siłą. Chcę wiedzieć, co mi zrobiono.
Krótki komunikat sprowokował ją do wyprostowania się w fotelu. M-0 dostał się do komputera Klemensa, na ekranie przeskakiwały nazwy z folderami. Troian jeszcze nie widział, że mężczyzna zdołał wejść do środka. Informacja miała dotrzeć do niego z opóźnieniem, wystarczająco długim, żeby udało im się skopiować dane i na tyle krótkim, żeby nie zorientował się, że coś jest nie tak. Frederica spojrzała w nieobecne oczy i przeniosła wzrok na monitor. Przez chwilę na wszystkich pięciu ekranach rzędy danych przelewały się w przyspieszonym tempie, składając się w numeryczny chaos. Po chwili dłoń M-0 drgnęła, w odpowiednim momencie zatrzymał kod i zresetował komendę. Miał skopiować zawartość komputera do płatów ciemieniowego i potylicznego, w obawie, że skroniowe nie będą miały wystarczającej ilości miejsca. Frederica zdawała sobie sprawę, że to najtrudniejszy etap ich pracy.
Drgnął, przez chwilę jego oczy wściekle zamigotały i na ułamek sekundy zniknęła z nich sztuczna mgła. Dziewczyna nie zdążyła zobaczyć, jaki miały kolor, prawie natychmiast zacisnął powieki i odrzucił głowę do tyłu. Ciszę rozdał wrzask. Poczuła, że coś kurczy się w środku niej, ale siedziała w miejscu, obserwując jego drżące, zaciśnięte pięści. Olek wypadł ze swojego pokoju w samą porę, żeby załapać się na drugi krzyk. Ten wybrzmiewał na końcu, przechodząc w wysokie, rozedrgane zawodzenie. Jakby ktoś zerwał strunę skrzypiec. Skończył się równie gwałtownie jak zaczął, a głowa blondyna wróciła na swoje miejsce. M-0 wykonał nią dziwny, robotyczny ruch, jakby chciał się upewnić, że jest na miejscu. Oczy wróciły do swojego naturalnego stanu, nie poświęcając uwagi przerażonej dwójce towarzyszy, jakby wcale nie było ich w pokoju. Olek chciał dotknąć jego ramienia, ale Frederica go powstrzymała. Już nie siedziała na krześle, stała za blondynem, w napięciu obserwując coraz wolniej poruszające się fragmenty kodu.
- Słabe, bezużyteczne ścierwo. – Oboje drgnęli, po raz pierwszy słysząc głos tego drugiego. Olek uznał, że nie lubi faceta jeszcze bardziej. Chwilę potem rzucił się do przyklęku, łapiąc ciało lecące z krzesła. Przyzwyczaili się, że po wymianach stan fizyczny Clytona ulegał chwilowemu bezwładowi. Tym razem mężczyzna nie stracił przytomności. Zamrugał, uniósł głowę i odnalazł rozmytym wzrokiem Fredericę.
- To na nic – powiedział, a ona poczuła, że coś bardzo ciężkiego przygniata ją do ziemi. – W jego komputerze są tylko podsumowania. Jest połączony z siedmioma innymi, kodowanymi w odmienny sposób – wycharczał i odwrócił twarz w stronę monitora. Troian Schindler nie był dostępny. Dostał co chciał, ale Clyton przewidywał, że srodze się rozczaruje. Gdyby głębiej się nad tym zastanowić, taktyka Klemensa była bardzo logiczna i klarowna. Trzymanie wszystkiego w jednym miejscu byłoby samobójstwem. Rozdzielenie kluczowych informacji pomiędzy siedem osób i brak miejsca, w którym istniałyby ogólne zestawienia wydawało się genialne.
Clyton mocniej złapał Olka za ramię i z jego pomocą usiadł prosto na krześle. Dziewczyna usiadła obok niego, Rudzielec nadal stał przy nich, w napięciu obserwując, czy mężczyzna znowu nie straci władzy w ciele. Blondyn wyciągnął rękę i próbował złapać Fredericę za dłoń. Ułatwiła mu zadanie, zaciskając palce na chudych knykciach. Widząc to, ktoś mógłby pomyśleć, że chwytał się jej, jakby była jedyną pewną rzeczą w jego życiu. Jeden z monitorów zamrugał, wyświetlił komunikat o połączeniu z serwerami M-0 i pożądaną treść. Na liście widniało siedem nazwisk – Konrad Wallace, Peter Dougherty, Eva Greenwood, Artur Voil, Lukas Waschenko, Sandra Reiss, Mattchew Klemmer.
- To osoby, które mają raporty z określonych etapów projektu. Podejrzewam, że każda z nich jest odpowiedzialna za inny obszar i gromadzi informacje tylko na jego temat. Póki co wiem, że nigdy nie doszło do spotkania całej siódemki. Nie kontaktują się ze sobą, raportując bezpośrednio do Klemensa Schindlera. Usuwał ich raporty po przeczytaniu. Sądzę, że nie prowadził żadnego archiwum – wyjaśnił i przez chwilę milczał, czekając na reakcję Fredericy. Nie odezwała się, więc kontynuował. – Mogę rozkodować ich komputery, ale to potrwa…
- Nie. – Dziewczyna pokręciła głową, wpatrzona w listę nazwisk. W nazwy własne osób, które zaprojektowały ją od momentu narodzin w sposób, który wydawał im się właściwy. Osób, które się pomyliły. Poczuła, że jej włosy znów odrobinę się unoszą, więc spuściła wzrok.
- Dość raportów. W chcę w końcu posłuchać żywych ludzi – powiedziała, a potem wyszła z pokoju.
Zamknęła się w łazience, usiadła na brzegu wanny i ukryła twarz w dłoniach. Potrzebowała dwudziestu minut, żeby stoczyć walkę z własnymi wątpliwościami i ze strachem. W końcu zdecydowała. Była przerażona tym, co zamierza zrobić.


*~*~*
Odpowiedz
(28-07-2019, 14:05)Eiszeit napisał(a):  Frederica podejrzewała, że swój udział w tym osiągnięciu miał archaiczny budzik na baterie, kupiony i postawiony w drugim kącie pokoju przez Olka. Kiedy zaczynał wyć, rozstrojony M-0 musiał przerwać pracę, nie mając możliwości wyłączenia sprzętu na odległość. 
Mocne. Błyskotliwy pomysł Smile

(28-07-2019, 14:05)Eiszeit napisał(a): Drgnął, przez chwilę jego oczy wściekle zamigotały i na ułamek sekundy zniknęła z nich sztuczna mgła. Dziewczyna nie zdążyła zobaczyć, jaki miały kolor, prawie natychmiast zacisnął powieki i odrzucił głowę do tyłu. Ciszę rozdał wrzask. Poczuła, że coś kurczy się w środku niej, ale siedziała w miejscu, obserwując jego drżące, zaciśnięte pięści. Olek wypadł ze swojego pokoju w samą porę, żeby załapać się na drugi krzyk. Ten wybrzmiewał na końcu, przechodząc w wysokie, rozedrgane zawodzenie. Jakby ktoś zerwał strunę skrzypiec. Skończył się równie gwałtownie jak zaczął, a głowa blondyna wróciła na swoje miejsce. M-0 wykonał nią dziwny, robotyczny ruch, jakby chciał się upewnić, że jest na miejscu. Oczy wróciły do swojego naturalnego stanu, nie poświęcając uwagi przerażonej dwójce towarzyszy, jakby wcale nie było ich w pokoju.
Super opis, i dźwięków i zachowań.

(28-07-2019, 14:05)Eiszeit napisał(a): - To osoby, które mają raporty z określonych etapów projektu. Podejrzewam, że każda z nich jest odpowiedzialna za inny obszar i gromadzi informacje tylko na jego temat. Póki co wiem, że nigdy nie doszło do spotkania całej siódemki. Nie kontaktują się ze sobą, raportując bezpośrednio do Klemensa Schindlera. Usuwał ich raporty po przeczytaniu,(kropka?) sądzę, że nie prowadził żadnego archiwum – wyjaśnił i przez chwilę milczał, czekając na reakcję Fredericy. Nie odezwała się, więc kontynuował. 
- Mogę rozkodować ich komputery, ale to potrwa… (można połączyć z poprzednią linijką, bo wypowiada się dalej ten sam bohater)
- Nie. – Dziewczyna pokręciła głową, wpatrzona w listę nazwisk. W nazwy własne osób, które zaprojektowały ją od momentu narodzin w sposób, który wydawał im się właściwy. Osób, które się pomyliły. Poczuła, że jej włosy znów odrobinę się unoszą, więc spuściła wzrok. 
- Dość raportów. W chcę w końcu posłuchać żywych ludzi – powiedziała, a potem wyszła z pokoju.
Zamknęła się w łazience, usiadła na brzegu wanny i ukryła twarz w dłoniach. Potrzebowała dwudziestu minut, żeby stoczyć walkę z własnymi wątpliwościami i ze strachem. W końcu zdecydowała. Była przerażona tym, co zamierza zrobić. 

No to Troian rzeczywiście musiał być zdesperowany, że zgodził się na pomoc hakera, który sam nie wiedzieć skąd się do niego zgłosił.

Końcówka porusza. Od razu skojarzyło mi się z filmem "V jak Vendetta" gdzie bohater w podobnej sytuacji jak Federica kolejno likwidował naukowców robiących na nim badania. Czyżby zanosiło się na coś podobnego? Wink
Odpowiedz
(29-07-2019, 11:24)Gunnar napisał(a): Mocne. Błyskotliwy pomysł Smile
Dzięki Wink Zawsze wydawało mi się przewrotne, że to właśnie Olek, pozornie najmniej rozgarnięty z całej gromadki, wpada na najlepsze (bo najprostsze) pomysły.

(29-07-2019, 11:24)Gunnar napisał(a): No to Troian rzeczywiście musiał być zdesperowany, że zgodził się na pomoc hakera, który sam nie wiedzieć skąd się do niego zgłosił.
Z jednej strony na pewno, z drugiej ciężko precyzyjnie określić, jak wiele młody Schindler się domyśla i umie wywnioskować.

(29-07-2019, 11:24)Gunnar napisał(a): Końcówka porusza. Od razu skojarzyło mi się z filmem "V jak Vendetta" gdzie bohater w podobnej sytuacji jak Federica kolejno likwidował naukowców robiących na nim badania. Czyżby zanosiło się na coś podobnego? [Obrazek: wink.gif]
Bardzo dobry trop Wink Zdradzę tylko, że nie będzie w tym sama...

Dzięki za wizytę, skorzystałam ze wszystkich sugestii.

Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(29-07-2019, 17:58)Eiszeit napisał(a):
(29-07-2019, 11:24)Gunnar napisał(a): Końcówka porusza. Od razu skojarzyło mi się z filmem "V jak Vendetta" gdzie bohater w podobnej sytuacji jak Federica kolejno likwidował naukowców robiących na nim badania. Czyżby zanosiło się na coś podobnego? [Obrazek: wink.gif]
Bardzo dobry trop Wink Zdradzę tylko, że nie będzie w tym sama...
No to już nie mogę się doczekać, by się przekonać, kto jej będzie pomagał (choć pewne typy już mam) Smile
Odpowiedz
(29-07-2019, 20:57)Gunnar napisał(a): No to już nie mogę się doczekać, by się przekonać, kto jej będzie pomagał (choć pewne typy już mam) Smile
Zainteresowała mnie ta liczba mnoga Big Grin


 
Roxana siedziała wyprostowana, zakładając nogę na nogę i obejmując kolano dłońmi w aksamitnych rękawiczkach. Obok niej, na szafce z kółkami, stała niewielka, czarna torebka z zapięciem typu klik. Kobieta miała na sobie ekskluzywny, kremowy kostium, z przesadnie rozbudowaną górą marynarki i pasem uciskowym w talii, dzięki czemu jej sylwetka przybrała formę przerysowanej klepsydry. Jasne pończochy przyciągały wzrok refleksami wbudowanych w splot, platynowych nici. Siedziała pod kwadratowymi lampami prosektorium, emitującymi ciepłe, pomarańczowe światło. Na stalowym stole przed nią leżała martwa pracownica.
Ciało przykryto kaszmirową poszewką, którą zdjęto z łóżka razem z trupem. Przyczyna śmierci miała być ustalona w przeciągu godziny. Roxana czekała na wewnętrznego lekarza przedsiębiorstwa, który wykonywał badania okresowe dziewcząt i dobierał odpowiednie środki w sytuacjach, które Maud określała jako marginalne. Chwilę wcześniej do kobiety dotarła wiadomość, że poza doktorem przy oględzinach będzie uczestniczył kryminolog rządowy, z departamentu działań prewencyjnych przeciwko nadużyciom. Ta informacja rozzłościła ją w większym stopniu, niż zmartwiła. Jeżeli istniała jakakolwiek szansa, żeby ją rozszarpać, czepiali się najmniejszego kawałka odsłoniętej skóry.
Wyprostowała się i nachyliła nad dziewczyną. Pracownica miała dwadzieścia trzy lata, a przyczyna jej śmierci była dla Roxany oczywista. Miranda Weisch była jej pierwszym materiałem testowym dla początkowej fazy badań. Rozpoczęły proces adaptacji toksyn cztery miesiące wcześniej. Początkowo kobiecie wydawało się, że dziewczyna jest wyjątkowo silna. Po czasie, objawy z kilku układów ustroju uderzyły jednocześnie. Były subtelne, początkowo wzięła je za niuanse, patrząc na pogarszające się wyniki badań. Kilka dni wcześniej siadł układ rozrodczy, zaraz po nim zaczął szwankować słuch. Wczoraj, kiedy zaczęły się problemy w układzie oddechowym, Miranda wzięła wolne. Dzisiejszego wieczoru, przed godziną, martwą dziewczynę zabrano z jej pokoju.
- Miałaś duże predyspozycje. – Roxana mówiła prawie szeptem, wodząc wzrokiem po nieruchomej twarzy. Złoty pyłek na powiekach denatki sprószył się na rzęsy, nadając jej wygląd syreny, albo driady. Miranda nigdy nie malowała ust, ale sposób, w jaki podkreślała oczy był niemalże sceniczny. Roxana dotknęła palcami jej policzka i mocniej nachyliła się w stronę ucha przykrytego kosmykami ciemnych włosów. – Żałuję, że nam się nie udało – wyznała i podniosła się z miejsca. Sięgnęła po torebkę, okrążyła stół i podeszła do ściany z rzędem blatów. W każdy z nich był wpuszczony zlew w innym rozmiarze. Mniej więcej na środku wyłożonej płytkami ściany umieszczono niewielkie, prostokątne lustro interaktywne. Kobieta zdjęła rękawiczki i metodycznie podwinęła prawy rękaw marynarki. Sięgnęła do torebki po mały przedmiot, wyglądający jak okrągła puderniczka. Wyjęła ze środka wacik nasączony płynem micelarnym i ostrożnie starła pomadkę z ust, starając się nie rozetrzeć jej na krawędziach. Zatrzasnęła wieczko i sięgnęła do mniejszej przegródki, szukając kosmetycznych nożyczek. Obcięła cztery paznokcie prawej dłoni, omijając kciuk. Odpady, razem ze zużytym wacikiem schowała do kieszeni marynarki. Wróciła do centralnej części pomieszczenia. Refleksy pomarańczowego światła zatańczyły na ciasno związanym koku białych włosów. Nie usiadła, ale pochyliła się nad dziewczyną, wsuwając lewą dłoń pod sztywną potylicę. Czuła, że robi jej się cieplej, a serce trzepocze w klatce jak przerażony gołąb. Dotknęła ustami jej czoła. Nasady nosa. Miejsca nad górną wargą. Ust. Początkowo co chwilę przerywała, zerkając na Mirandę z irracjonalną obawą, tak jakby spodziewała się protestu. Przez moment głaskała dłonią zimy policzek.
- Przepraszam skarbie. Nie wiem, co mogą w tobie znaleźć – wyszeptała, zacisnęła mocno umalowane oczy i rozchyliła martwe usta swoimi ustami. Badała nieprzystępne wnętrze warg, bezwładny język i chłodne dziąsła, chcąc dotrzeć jak najgłębiej i najdokładniej. Czuła, że ich policzki stają się wilgotne, a sztywne wargi rozmiękają pod wpływem jej własnego ciepła. Przerwała, wsunęła do ust cztery palce, głęboko, prawie do odruchu wymiotnego. Jej ślina była rzadsza i bielsza od śliny zwykłego człowieka. Odchyliła kaszmirową poszewkę i wpiła się w usta dziewczyny jeszcze raz, wsuwając dwa palce w zimne łono. Pozostałymi dwoma penetrowała odbyt. Robiła to tak delikatnie, jakby dziewczyna mogła jeszcze cokolwiek poczuć. Kiedy skończyła, wyprostowała się bardzo powoli. Jej oddech był płytki, ale spokojny,  sztywnym gestem przykryła nagie ciało. Odwróciła wzrok od lśniących policzków i znowu okrążyła stół. Podeszła do jednego ze zlewów i starannie umyła ręce. Potem powtórzyła tę czynność jeszcze raz. I jeszcze. Obejrzała odbicie swojej twarzy i sięgnęła do dozownika po papierowy ręcznik. Zmoczyła go wodą i starła ślinę z brody i okolicy ust. Potem przybliżyła obraz wyświetlony na interaktywnym lustrze, aż zobaczyła swoje wargi w odpowiednim powiększeniu. Umalowała je z precyzyjną dbałością o szczegóły. Na koniec wsunęła rękawice, ukrywając przed światem cztery obcięte paznokcie. Najprawdopodobniej chciała je ukryć też przed sobą. Poświęciła jeszcze chwilę na otarcie wodą twarzy Mirandy, bojąc się sięgać po jeden ze swoich wacików. Nie chciała, żeby znaleźli na ciele cokolwiek, co mogłoby stanowić furtkę do długiego i męczącego procesu o zaniedbanie.
Wyszła z prosektorium, przysięgając sobie, że zlikwiduje je najszybciej, jak to będzie możliwe. Nie wyburzyła go po pierwszym etapie swoich badań, podczas którego analiza zwłok lub izolowanie tkanek stanowiło konieczność. Rozkodowała wejście do sektora C i stanęła przed drzwiami do niewielkiego pomieszczenia, w którym trzymała własne próbki. Cierpliwie zaczekała na analizę siatkówki oka, a potem mogła wejść do środka. W pierwszej kolejności wysunęła szufladę z ostatnio pozyskanymi substancjami. Wzięła w dłoń jedną pękatą buteleczkę i ważyła ją w palcach, z wahaniem przywołując w pamięci ostatnie wyniki swoich badań. Nie była pewna, czy nie próbuje przeskoczyć kilku kroków naprzód. Spojrzała na nazwę substancji, na inne, które czekały w kolejce do przyjęcia, kiedy jej ustrój będzie odpowiednio zaadoptowany. Nie miała wystarczająco dużo czasu, żeby rozkładać progres na pomniejsze etapy. Zabrała ampułkę, wsunęła szufladę i sięgnęła po przedmiot przypominający niewielką, białą walizkę. Położyła ją na biurku i otworzyła zatrzaski, kładąc na nich dwa palce, środkowy, i serdeczny. Uprzednio zdjęła rękawiczki. Wbudowany w zamki odczyt linii papilarnych odblokował walizkę, wieczko odskoczyło. W środku było wszystko, czego potrzebowała do wykonania kolejnej próby, w razie gdyby nie mogła odbyć jej w laboratorium. Biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie jej życia, taki scenariusz był więcej niż prawdopodobny.
Umieściła ampułkę w odpowiednim miejscu, upewniła się, że ma wystarczającą ilość zlewek, strzykawek i rękawic, po czym zatrzasnęła zamki. Mniej więcej w tym momencie zaczęły do niej docierać komunikaty od Maud, dobijającej się do sektora laboratoryjnego. Zignorowała je, siadając przy biurku i otworzyła laptop. Metodycznie, z twarzą bez wyrazu, zalogowała się do systemu kadrowego. Po pozytywnej weryfikacji wizerunku otrzymała dostęp do tabeli zwolnień i urlopów. Przez krótką chwilę zastygła z palcem nad komendą „usuń”, a później wykasowała ostatnie L4 Mirandy. Poprawiła je na zapis „pracująca”, wybrała ilość klientów i oszacowała dzienny utarg, zbliżony do standardowych zarobków dziewczyny. Wylogowała się z systemu, atakowana coraz bardziej natarczywymi wiadomościami głosowymi. Wyświetliła obraz z kamery przed sektorem laboratoryjnym, podglądając sfrustrowaną kobietę, wydzierającą się do łącznika komunikacyjnego. Zamknęła program i miała wstać od komputera, ale została w miejscu. Na górze, w prawym rogu pulpitu zobaczyła ikonę wiadomości. Ktoś podpisał ją jako Klemens Schindler. Znała osoby dysponujące tego typu możliwościami i nieoczekiwanie poczuła gniew. Poznała próbkę umiejętności zarówno Fredericy, jak i M-0, a teraz stała po gorszej stronie barykady. Zaczynało do niej docierać, jak wielkim zagrożeniem mogli się okazać. Z tętnem łomoczącym w skroni otworzyła dokument. Na wstępie przeczytała krótką notatkę od dziewczyny.
Mam nadzieję, że przyda ci się bardziej niż nam.
Niżej był plik, który powinna pobrać. Zawahała się, nie mając pewności, czy nie bierze udziału w prowokacji. Ciekawość kazała jej natychmiast otworzyć prezent, ale strach skutecznie spychał ją na bok. Nie pomagały natarczywe ostrzeżenia o interesancie stojącym pod drzwiami, płoszące każdą racjonalną myśl. Ostatecznie zamknęła komputer i zapakowała go do torby. Uznała, że zastanowi się nad tą sprawą w innym otoczeniu i okolicznościach.
Zanim wyszła z laboratorium, rozpięła dwa zatrzaski marynarki. Wsunęła dłoń pod materiał i dalej, pod cienką podkoszulkę. Mocno uszczypnęła sutek paznokciami, sycząc i zaciskając wargi. Zamrugała, czując pod powiekami łzy, doprowadziła ubranie do porządku i założyła rękawiczki. Wyszła, spodziewając się gwałtownego spotkania z Maud. Nie zawiodła się.
Kobieta w pierwszej chwili natarła na nią z jazgotem i tyradą o stracie poczucia czasu. Potem przerwała, a na jej krągłe wargi wpełzł drwiący uśmiech. Kpiła z załzawionych oczu Roxany.
- Weźże się w garść, dziewczyno. Musisz być profesjonalna, za dwadzieścia minut będzie tu lekarz z kryminologiem. – Jak zwykle przybrała mentorski ton i uniosła władczo brodę ku górze, a Roxana jak zwykle pokiwała głową, ukradkiem ocierając kącik lewego oka. Wypuściła mokry, drżący oddech.
- Zaczekam na nich na zewnątrz i wprowadzę do środka.
- Zwariowałaś. Wiesz, co tam się dzieje? – Maud wskazała żylastą dłonią okna, za którymi szalało gradobicie fleszy. Roxana skinęła głową.
- Wiem. Ale lepiej, żebym skomentowała sprawę jak najszybciej – ucięła i poszła w stronę windy. Wjeżdżając na górę przygładziła nienaganne włosy i znieruchomiała, widząc w lustrze podciągnięty rękaw marynarki. Nerwowo obsunęła go na nadgarstek i policzyła do dziecięciu.
Wyszła od frontu, pewnym krokiem, unosząc twarz w stronę tłumu rozświetlonego blaskiem obiektywów.
 
*~*~*
 
Frederica przecisnęła się obok pijanego mężczyzny śpiącego na schodach. Długim krokiem pokonała rozległą plamę moczu, nadwyrężając mięsień dwugłowy uda. Uczepiła się poręczy palcami i przyspieszyła, chcąc jak najszybciej przebrnąć przez kolejne piętra. Winda w budynku nie działała, ale to nie miało znaczenia. Od czasu wizyty na kondygnacji zero, dziewczyna nimi nie jeździła.
Wsunęła się w niszę zawaloną zdezolowanymi sprzętami. Na parapecie pod zakurzonym oknem stało kilka żółtych, wysuszonych roślin. Ziemia w donicach była jasna i grudowata. Wspięła się wyżej, przystając na półpiętrze, żeby przeczekać głośną wymianę zdań na następnym poziomie mieszkalnym. Rąbnęły drzwi, ktoś upadł, ktoś zaskowyczał. Dziewczyna poszła dalej. W oczy rzuciło jej się koło od roweru, ze szprychami wykręconymi każda w inną stronę. Im wyżej była, tym mniej uwagi poświęcała otoczeniu. Kiedy stanęła w miejscu, nie potrafiła skupić się na niczym innym, niż swój puls. Przymknęła oczy, próbując wymodelować rytm serca. Czuła, że nogi drętwieją i stają się oporne, jakby odmówiły posłuszeństwa po zaniesieniu jej na górę. Odetchnęła. Poruszyła palcami. Zaczęła szukać drzwi z numerem trzy. 
Odpowiedz
(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a):
(29-07-2019, 20:57)Gunnar napisał(a): No to już nie mogę się doczekać, by się przekonać, kto jej będzie pomagał (choć pewne typy już mam) Smile
Zainteresowała mnie ta liczba mnoga Big Grin
Łowca jest bezwzględny, ale chce dorwać Klemensa, jego kierownicy mu nie zawinili.
M-0 jest przyjacielem Federicy i być może miałby na pieńku z korporacją.
Roxanie kradli badania, ale nie jest typem, który by się mścił w taki sposób.
Więc widzę jak na razie dwie możliwe ewentualności Wink


(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a): Kobieta miała na sobie ekskluzywny, kremowy kostium, z przesadnie rozbudowaną górą marynarki i pasem uciskowym w talii, dzięki czemu jej sylwetka przybrała formę przerysowanej klepsydry. Jasne pończochy przyciągały wzrok refleksami wbudowanych w splot, platynowych nici.
To ten opis wyglądu postaci muszę docenić, bardzo zgrabny Smile
(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a): Pracownica miała dwadzieścia trzy lata, a przyczyna jej śmierci była dla Roxany oczywista. Miranda Weisch była jej pierwszym materiałem testowym dla początkowej fazy badań. Rozpoczęły proces adaptacji toksyn cztery miesiące wcześniej. Początkowo kobiecie wydawało się, że dziewczyna jest wyjątkowo silna.
No to ładnie, wykończyła dziewczynę.

(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a):  Wróciła do centralnej części pomieszczenia, (kropka?) refleksy pomarańczowego światła zatańczyły na ciasno związanym koku białych włosów. Nie usiadła, ale pochyliła się nad dziewczyną, wsuwając lewą dłoń pod sztywną potylicę. Czuła, że robi jej się cieplej, a serce trzepocze w klatce jak przerażony gołąb. Dotknęła ustami jej czoła. Nasady nosa. Miejsca nad górną wargą. Ust. Początkowo co chwilę przerywała, zerkając na Mirandę z irracjonalną obawą, tak jakby spodziewała się protestu. Przez moment głaskała dłonią zimy policzek. 
Oj, zostawia mnóstwo śladów dla kryminalnych Wink

(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a):  Nie chciała, żeby znaleźli na ciele cokolwiek, co mogłoby stanowić furtkę do długiego i męczącego procesu o zaniedbanie. 
CSI by odkryło, że ktoś manipulował przy zwłokach Wink

(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a):  Rozkodowała wejście do sektora C i stanęła przed wejściem do niewielkiego pomieszczenia, w którym trzymała własne próbki. Cierpliwie zaczekała na analizę siatkówki oka, a potem mogła wejść do środka.
Bliskie powtórzenie.


(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a):  W środku było wszystko, czego potrzebowała do wykonania kolejnej próby, w razie gdyby nie mogła odbyć jej w laboratorium. Biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie jej życia, taki scenariusz był więcej niż prawdopodobny. 
Pracoholizm jak się patrzy Big Grin

(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a): Umieściła ampułkę w odpowiednim miejscu, upewniła się, że ma wystarczającą ilość zlewek, strzykawek i rękawic, po czym zatrzasnęła zamki. Mniej więcej w tym momencie zaczęły do niej docierać komunikaty od Maud, dobijającej się do sektora laboratoryjnego.
Zabrakło literki.

(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a): Zignorowała je, siadając przy biurku i otworzyła laptop. Metodycznie, z twarzą bez wyrazu(przecinek) zalogowała się do systemu kadrowego. Po pozytywnej weryfikacji wizerunku otrzymała dostęp do tabeli zwolnień i urlopów. Przez krótką chwilę zastygła z palcem nad komendą „usuń”, a później wykasowała ostatnie L4 Mirandy. Poprawiła je na zapis „pracująca”, wybrała ilość klientów i oszacowała dzienny utarg, zbliżony do standardowych zarobków dziewczyny.
Uśmiechnąłem się przy L-4; w końcu to chyba polskie i współczesne określenie zwolnienia lekarskiego Wink
Nie wiem czy pomysł kasowania był dobry. Jeśli pracowała, to kryminalni pewnie chcieliby przepytać jej klientów; kto ją widział ostatni. Szukając klientów, mogą odkryć, ze wpis w dokumentacji jest fałszywy, a to rzuci podejrzenie na Roxanę.

(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a):  Wylogowała się z systemu, atakowana coraz bardziej natarczywymi wiadomościami głosowymi. Wyświetliła obraz z kamery przed sektorem laboratoryjnym, podglądając na sfrustrowaną kobietę, wydzierającą się do łącznika komunikacyjnego. 

(...)
Zanim wyszła z laboratorium(przecinek) rozpięła dwa zatrzaski marynarki. 
Umie się Roxana ustawić. Sztucznie wywołane łzy, niezły motyw. No i zdaje sobie sprawę, że jest w innym obozie niż dość potężne postacie.

(01-08-2019, 09:58)Eiszeit napisał(a): Wsunęła się w niszę zawaloną zdezelowanymi sprzętami. (...)Zaczęła szukać drzwi z numerem trzy. 
A więc mój typ no. 1 Big Grin

Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy Smile
Odpowiedz
(02-08-2019, 12:57)Gunnar napisał(a): Oj, zostawia mnóstwo śladów dla kryminalnych Wink

CSI by odkryło, że ktoś manipulował przy zwłokach Wink

Nie wiem czy pomysł kasowania był dobry. Jeśli pracowała, to kryminalni pewnie chcieliby przepytać jej klientów; kto ją widział ostatni. Szukając klientów, mogą odkryć, ze wpis w dokumentacji jest fałszywy, a to rzuci podejrzenie na Roxanę.
To jest jedna z tych sytuacji, w której kolejny fragment wyjaśnia znacznie więcej Wink Już niedługo go opublikuję i jestem bardzo ciekawa Twojej opinii - czy wyszło logicznie, czy też nie. Jestem otwarta na pracę z tym motywem Smile

(02-08-2019, 12:57)Gunnar napisał(a): A więc mój typ no. 1 [Obrazek: biggrin.gif]
Oj tak Big Grin Będzie się działo.

Dziękuję za wizytę, naniosłam wszystkie poprawki.
Pozdrawiam Smile
Odpowiedz
_014

Mężczyzna wezwał gestem kelnera, żeby zamówić inny utwór. Akustyczny zespół, złożony z trzech mężczyzn i jednej kobiety, prezentował szeroką gamę umiejętności, ale Troian uznał, że flecistka ma zbyt słyszalny problem z wysokimi dźwiękami. Pracownik skłonił się nisko i oddalił, żeby przekazać dyspozycję. Schindler doceniał, że muzyka była prawdziwa i dopuszczał drobne potknięcia wynikające z tego faktu. Jednocześnie wychodził z założenia, że nie płaci siedmiuset Vernów za kolację, żeby słuchać stylizowanych hologramów i chciał dostać jakość, za którą uiszczał gigantyczny rachunek. Swoją drogą, siedemset Vernów nieoczekiwanie zaczęło być kwotą mającą jakieś znaczenie.
Restauracja do której zaprosił Roxanę, wisiała pomiędzy trzema wieżowcami jednego z prywatnych przedsiębiorstw gastronomicznych. Była zbudowana na planie elipsy i składała się z platform wznoszonych piętrami na rotundzie. Każda z nich była wyposażona w podwójną, szklaną podłogę, pod którą przepływała woda. Sztucznie wprawiana w ruch docierała do półkolistych krawędzi platformy i spadała, tworząc lśniący wodospad. Poziomy restauracji nie zachodziły na siebie, ale stanowiły przemyślaną całość, z daleka przypominając obserwatorom roziskrzone kaskady. Troian wybrał miejsce na samej górze, w środku, żeby mogli podziwiać widok rozpięty wokół nich. Na każdej platformie znajdował się tylko jeden stolik, przypisany do niego kelner i zespół, w formie dodatkowo płatnej usługi. Refleksy wody przepływającej pod szklaną podłogą rzucały rozedrgane cienie na twarze jego i Roxany.
Spojrzał na swoją narzeczoną, która w zamyśleniu przesuwała widelec pomiędzy krewetkami, oszczędnie ułożonymi na mięsistej podszewce z zieleniny. Pozwijane i lśniące od oliwy wyglądały jak drobne pączki róży. Czuł, że kobieta nie była w najlepszym nastroju, dlatego postanowił dać jej przestrzeń. Zamówił białe wino, zapytał ją o deser, ale poprosiła, żeby sam coś wybrał. Przez chwilę obserwował ją w milczeniu, skupiając uwagę na kreacji. Liliowe koronki opinały białe ciało, zasłaniając tylko najbardziej strategiczne miejsca. Troian uznał, że to przewrotne, jak wiele, z reguły, jego narzeczona pokazywała światu na ich wspólnych kolacjach, a jak niewiele jemu, kiedy byli sami. Zwrócił uwagę na jej paznokcie, różowe i znacznie krótsze niż zazwyczaj. Powiedziała, że jeden z nich się złamał, więc manikiurzystka musiała wyrównać pozostałe. Uniosła głowę, kiedy zmieniła się muzyka.
- To bardzo ładny utwór. Masz go na półce – zauważyła, a on skinął głową.
- Zdążyłaś zapoznać się z kolekcją płyt – skomentował i sięgnął po butelkę, żeby dolać jej wina. Chciał w jakiś sposób podtrzymać rozmowę, ale go uprzedziła. Wydawało mu się, że to zdanie narastało w niej przez cały wieczór.
- Nie będą kontynuowali sprawy – powiedziała i spojrzała na mężczyznę, skinieniem głowy dziękując za trunek. Skomentował, że to bardzo dobra wiadomość. Przytaknęła, ale pozostawała zamyślona.
- Co stało się z tą dziewczyną? – zapytał. Roxana roztarła na talerzu miniaturową kropkę sosu z kantalupy.
Z Mirandą, tak miała na imię. Po badaniach krwi i oględzinach ciała lekarz zakładowy stwierdził przedawkowanie środków psychoaktywnych. Tego dnia pracowała, miała sześciu klientów. Oceniono, że przed śmiercią odbyła stosunek seksualny. To nic niecodziennego, biorąc pod uwagę charakter jej zatrudnienia. Zażywała pochodną amfetaminy. Laborant ocenił, że to nowy produkt, trzykrotnie przekraczający intensywnością działanie metadonu. Silnie toksyczny, w formie proszku – wyjaśniła i zamilkła, żeby w końcu spróbować dania, które dla niej zamówił. Nie napomknęła, że wystawiona przez laboranta ocena toksykologiczna, kosztowała ją sto pięćdziesiąt tysięcy Vernów. Potrzebowała kolejnych trzystu, żeby kryminolog zrezygnował z przekazania próbek do wewnętrznych laboratoriów Rządu. Po pierwszym kęsie uśmiechnęła się do mężczyzny z aprobatą, ale to wciąż był blady uśmiech. Troian czekał na ciąg dalszy, zajmując się białą truflą otoczoną zwitkami makaronu. – Początkowo lekarz zakładowy podejrzewał, że zażyła narkotyk przed pójściem do klientki. Ocenił, że wcierała go w policzki i dziąsła. Dalsze oględziny wykazały, że musiały zażywać tę substancję razem.
- Musiały?
- Spotkała się z kobietą. Tak jak mówiłam, na jej ciele były ślady penetracji, ale to nie była penetracja charakterystyczna dla zwyczajnego stosunku. Część narkotyku została wtarta w błonę śluzową pochwy i odbytu. – Roxana urwała i sięgnęła po wino. Troian zatrzymał widelec w połowie drogi do ust.
- To interesujące – stwierdził. – Chodzi o siłę i szybkość przyswajania, prawda?
- Tak. Podanie narkotyku doodbytniczo ominęło krążenie wątrobowe. To był najprawdopodobniej moment przedawkowania. Miranda zmarła niedługo po tym, kiedy klientka wyszła. A raczej kiedy ją zabrano, kobieta nie trzymała się na nogach, co zdarza się dość często – wyjaśniła, mężczyzna uniósł brew.
- Nie podejrzewałbym tak ekskluzywnego miejsca o narkotykowe ekscesy – przyznał. Roxana lekko się uśmiechnęła.
- Skarbie, mamy wolny rynek narkotykowy. Dopóki Rząd będzie zarabiał na nim tyle, ile zarabia teraz, nikt nie wprowadzi regulacji. Naszych dziewcząt nie można zmusić do czegokolwiek, ale wiele z nich zgadza się na przyjęcie substancji psychoaktywnych. Wtedy klienci tracą poczucie czasu, a one mogą zarobić większą kwotę – wyjaśniła i sięgnęła po kolejną krewetkę.
- Nie chcieli przesłuchać tej klientki? – zapytał, jak zwykle trzeźwo oceniając sytuację. Uniósł brew, kiedy kobieta się zaśmiała.
- Nie mają prawa. Nie bylibyśmy najbardziej pożądanym domem rozkoszy w Enklawie, gdybyśmy nie dbali o prywatność naszych klientów. Pan Gosslin zajął się tym kilkanaście lat temu. Dopóki nie wystosują pozwu, nie mamy obowiązku udzielić im personaliów osoby, z którą była dziewczyna, mam na to odpowiednie regulacje i oni o tym wiedzą. Zgodziłam się na pokazanie systemu kadrowego, ale to wydawało się bez znaczenia. – Po zobaczeniu statusu Mirandy kryminolog nie widział dalszego sensu w drążeniu sytuacji. Zapytał Roxanę, czy takie rzeczy się zdarzają. Powiedziała, że starają się minimalizować ryzyko, a ostatni tego typu przypadek miał miejsce dziewięć lat temu. Potem odprowadziła go do drzwi, obdarzając uśmiechem, któremu w końcu uległ i przestał być długoterminowym problemem.
- W porządku, co w sytuacji, kiedy jednak ktoś wystosuje pozew? – Schindler po pierwsze był zaciekawiony tematem, a po drugie zadowolony z faktu, że kobieta wreszcie coś mówi. Pokręciła głową.
-Troian, kto? To była prostytutka. Ani finanse, ani znajomości, nie stało za nią nic, co mogłoby sprowokować poruszenie. Zatrudniłam ją cztery lata temu, można powiedzieć, że zabrałam z ulicy. To była piękna dziewczyna, robiła cuda w łóżku, ale to wszystko. – Jej głos brzmiał chłodno i profesjonalnie. Teraz, kiedy widmo skandalu przestało nad nią wisieć, żal związany ze stratą pracownicy musiał zejść na bok, robiąc miejsce bardziej palącym potrzebom. Czym innym był żal za człowiekiem, umierającym z powodu jej niedopatrzenia. Zamrugała, słysząc następne pytanie mężczyzny.
- Kobiety pociągają cię seksualnie, pani Gosslin?
- Ty mnie pociągasz seksualnie, panie Schindler – odpowiedziała, uznając ten absurd za wyzwanie. Poczuł, że dotknęła obcasem jego piszczela i nie odwrócił wzroku.
- To dlatego przez następne trzy dni nie będziesz spała ze mną w łóżku? – zapytał, po raz kolejny wypominając jej terminarz. Uznała, że nie ma na to siły i sięgnęła po wino. Ostatnio zdążyła poznać uczucie jego dłoni na swoim ciele i za nimi zatęsknić. Z kolei jemu podobały się twarde, blade sutki i sposób w jaki rozchylała wargi, kiedy całował biały brzuch. Upojny moment przerwał im telefon ze szpitala, mężczyzna usłyszał, że u jego ojca wykryto nowotwór wielkości piłki golfowej i przez resztę nocy milczał, siedząc samotnie w gabinecie. Roxana milczała razem z nim, sama w łóżku, do którego nie wrócił.
- Jak stoją sprawy finansowe? Udało ci się coś znaleźć? – zmieniła temat, widząc, że przez moment był myślami gdzie indziej. Przy okazji informowania jej o wyprzedaniu komórki, w której do niedawna pracowała, powiedział o odkrytych przez siebie kłopotach finansowych. Zgodnie stwierdzili, że potencjalny zwrot kosztów wyposażenia laboratorium odrobinę poprawi sytuację. Później dyskutowali nad możliwymi przyczynami takiego stanu rzeczy, ale oboje mieli wrażenie, że kręcą się w kółko.
Troian odetchnął i odsunął od siebie pusty talerz. Milczał, dopóki kelner nie zabrał naczyń i nie wymienił ich na deser. Drobna zwitka kruchego ciasta była udekorowana prasowanym kwadratem dereniowego sorbetu i stylizowanym pyłkiem jadalnego złota. Uznał, że to przerost formy nad treścią i wrócił wzrokiem do kobiety.
- Uzyskałem dostęp do komputera ojca wyznał. Roxana zachowała spokój, odrobinę unosząc brwi, chociaż jedyną myślą, nad którą mogła się skupić było - ja też. Zdawała sobie sprawę, że otrzymała tylko folder z listą nazwisk, a danych na pewno było więcej, jednak po jego minie mogła sądzić, że nie znalazł tam przełomowych informacji. – Starałem się znaleźć w nim przyczyny tej finansowej kraksy, ale jestem pewien, że jakaś transakcja została zatajona. Będę musiał skupić się na inwentaryzacji, zawężeniu wymagań sprzętowych, najprawdopodobniej czeka mnie rezygnacja z kilku sektorów i redukcja etatów.  
- Nie jest na to za wcześnie? – Roxana przekrzywiła głowę. – Gdybyś…miał jakiś patent, dzięki któremu wyciągniesz firmę z kryzysu, niektóre obszary działalności mogą okazać się niezbędne – zauważyła.
- Nie dysponuję takim patentem. Muszę zareagować na bieżące potrzeby, a w następnej kolejności skupić się na próbie odbudowania kapitału. – Potarł skroń, a potem zaczął przesuwać w palcach łyżeczkę do deseru. Widząc ten gest, Roxana wzięła go za dłoń. Zauważył, że w kąciku jej ust sprószył się złoty pyłek, oparł palce na białym policzku i otarł kciukiem pełną, dolną wargę. Przez moment nie spuszczali z siebie wzroku, pozwalając wzrastać napięciu, które ostatnio zadomowiło się między nimi na dobre.
- Może mógłbyś sprawdzić w archiwum – zasugerowała. Powiedział, że już sprawdzał. Zapytała, jak dawne materiały i uniosła brwi, słysząc, ze piętnaście lat wstecz.
- A jeżeli były inne projekty? – zapytała, odrobinę zniżając głos. – Niektóre są starsze, niż mogłoby się wydawać – powiedziała, patrząc na niego w sposób, który nie wymagał mówienia niczego więcej. Rozważył jej słowa w milczeniu, początkowo nie reagując. Potem odrobinę mocniej ścisnął jej dłoń.  
- Będę musiał zlecić przywrócenie starszych materiałów. Nie przechowują wszystkiego w głównym archiwum Xernagenu – powiedział, decydując się na realizację jej pomysłu.
Sugestia kobiety okazała się przełomowa. Ale nie dla sprawy, którą wyjaśniał.   
 
*~*~*
Odpowiedz
(04-08-2019, 06:46)Eiszeit napisał(a):
 Sztucznie wprawiana w ruch docierała do półkolistych krawędzi platformy i spadała ku dołowi, tworząc lśniący wodospad.
(...)
Refleksy wody przepływającej pod szklaną podłogą rzucały rozedrgane cienie na(ich?) twarze jego i Roxany.  (wariant)
(...)
Troian słuchał z uwagą, zajmując się białą truflą otoczoną zwitkami makaronu. (nadliczbowa spacja) – Początkowo kryminolog podejrzewał, że zażyła narkotyk przed pójściem do klientki. 


(04-08-2019, 06:46)Eiszeit napisał(a): – Początkowo kryminolog podejrzewał, że zażyła narkotyk przed pójściem do klientki. Ocenił, że wcierała go w policzki i dziąsła. Dalsze oględziny wykazały, że musiały zażywać tę substancję razem. 
- Musiały? 
- Spotkała się z kobietą. Tak jak mówiłam, na jej ciele były ślady penetracji, ale to nie była penetracja charakterystyczna dla zwyczajnego stosunku. Część narkotyku została wtarta w błonę śluzową pochwy i odbytu. – Roxana urwała i sięgnęła po wino. Troian zatrzymał widelec w połowie drogi do ust. 
- To interesujące – stwierdził. – Chodzi o siłę i szybkość przyswajania, prawda? 
- Tak. Podanie narkotyku doodbytniczo ominęło krążenie wątrobowe. To był najprawdopodobniej moment przedawkowania. Miranda zmarła niedługo po tym, kiedy klientka wyszła. A raczej kiedy ją zabrano, kobieta nie trzymała się na nogach, co zdarza się dość często – wyjaśniła, mężczyzna uniósł brew. 
Ok, tylko z badania krwi by wyszło, że nie miała substancji w organizmie (po śmierci z tego co wiem, to już nic się nie wchłania) a wymazy pokazywałyby narkotyk na skórze i błonach śluzowych. Chyba, że substancja, którą przyjmowała w ramach eksperymentów Roxany to było własnie to, a Roxana tylko upozorowała sposób dostania się jej do organizmu. 

(04-08-2019, 06:46)Eiszeit napisał(a): - Nie podejrzewałbym tak ekskluzywnego miejsca o narkotykowe ekscesy – przyznał. Roxana lekko się uśmiechnęła. 
- Skarbie, mamy wolny rynek narkotykowy. Dopóki Rząd będzie zarabiał na nim tyle, ile zarabia teraz, nikt nie wprowadzi regulacji. Naszych dziewcząt nie można zmusić do czegokolwiek, ale wiele z nich zgadza się na przyjęcie substancji psychoaktywnych. Wtedy klienci tracą poczucie czasu, a one mogą zarobić większą kwotę – wyjaśniła i sięgnęła po kolejną krewetkę. 
- Nie chcieli przesłuchać tej klientki? – zapytał, jak zwykle trzeźwo oceniając sytuację. Uniósł brew, kiedy kobieta się zaśmiała. 
- Nie mają prawa. Nie bylibyśmy najbardziej pożądanym domem rozkoszy w Enklawie, gdybyśmy nie dbali o prywatność naszych klientów. Pan Gosslin zajął się tym kilkanaście lat temu. Dopóki nie wystosują pozwu, nie mamy obowiązku udzielić im personaliów osoby, z którą była dziewczyna, mam na to odpowiednie regulacje i oni o tym wiedzą. Zgodziłam się na pokazanie systemu kadrowego, ale to wydawało się bez znaczenia. – Po zobaczeniu statusu Mirandy kryminolog nie widział dalszego sensu w drążeniu sytuacji. Zapytał Roxanę, czy takie rzeczy się zdarzają. Powiedziała, że starają się minimalizować ryzyko, a ostatni tego typu przypadek miał miejsce dziewięć lat temu. Potem odprowadziła go do drzwi, obdarzając uśmiechem, któremu w końcu uległ i przestał być długoterminowym problemem. 
- W porządku, co w sytuacji, kiedy jednak ktoś wystosuje pozew? – Schindler po pierwsze był zaciekawiony tematem, a po drugie zadowolony z faktu, że kobieta wreszcie coś mówi. Pokręciła głową. 
-Troian, kto? To była prostytutka. Ani finanse, ani znajomości, nie stało za nią nic, co mogłoby sprowokować poruszenie. Zatrudniłam ją cztery lata temu, można powiedzieć, że zabrałam z ulicy. To była piękna dziewczyna, robiła cuda w łóżku, ale to wszystko.
Tak, to ma sens. Ustawione korpo, zabezpieczone w porządku prawnym obowiązującym w enklawie i nikogo, kto przejąłby się bardziej losem prostytutki. Sensowne i logiczne wyjaśnienie. 


(04-08-2019, 06:46)Eiszeit napisał(a): - Uzyskałem dostęp do komputera ojca (nadliczbowa spacja) - wyznał. 

Zacny opis lokalizacji (restauracja) i dań jedzonych przez bohaterów. Czuć luksus Smile
Sprawy niespiesznie, ale w logicznym porządku posuwają się naprzód.

Czytało się płynnie i miło. Relacja kochanków cały czas trzyma poziom.

Dziękuję za ten fragment i pozdrawiam Smile
Odpowiedz
(04-08-2019, 18:38)Gunnar napisał(a): Ok, tylko z badania krwi by wyszło, że nie miała substancji w organizmie (po śmierci z tego co wiem, to już nic się nie wchłania) a wymazy pokazywałyby narkotyk na skórze i błonach śluzowych. Chyba, że substancja, którą przyjmowała w ramach eksperymentów Roxany to było własnie to, a Roxana tylko upozorowała sposób dostania się jej do organizmu. 
Dziękuję, że zwróciłeś na to uwagę - to był istotny błąd logiczny. Widziałam to w ten sposób: w swojej ślinie Roxana podaje Mirandzie silny narkotyk (który sama metabolizuje bez szkody dla organizmu), wybiera drogę pocałunku i penetracji, żeby upozorować stosunek, który dziewczyna odbyła chwilę wcześniej.
W takim scenariuszu powinnam zrezygnować z badań krwi, już je usunęłam. Nie mam jedynie pewności, czy same oględziny ciała, wywiady z Roxaną, z Maud i przejrzenie systemu kadrowego będą wystarczające i nienaiwne. Jak myślisz?

(04-08-2019, 18:38)Gunnar napisał(a): Zacny opis lokalizacji (restauracja) i dań jedzonych przez bohaterów. Czuć luksus [Obrazek: smile.gif]
Sprawy niespiesznie, ale w logicznym porządku posuwają się naprzód.

Czytało się płynnie i miło. Relacja kochanków cały czas trzyma poziom.
Dziękuję za te słowa, bo czasem odnoszę wrażenie, że ich relacja niemiłosiernie się rozciąga Big Grin Ale, nie są to łatwe charaktery.

Skorzystałam z poprawek, w jednym miejscu zostawiłam, jak było, ale jeszcze to rozważam.
Odpowiedz
(05-08-2019, 10:22)Eiszeit napisał(a):
(04-08-2019, 18:38)Gunnar napisał(a): Ok, tylko z badania krwi by wyszło, że nie miała substancji w organizmie (po śmierci z tego co wiem, to już nic się nie wchłania) a wymazy pokazywałyby narkotyk na skórze i błonach śluzowych. Chyba, że substancja, którą przyjmowała w ramach eksperymentów Roxany to było własnie to, a Roxana tylko upozorowała sposób dostania się jej do organizmu. 
Dziękuję, że zwróciłeś na to uwagę - to był istotny błąd logiczny. Widziałam to w ten sposób: w swojej ślinie Roxana podaje Mirandzie silny narkotyk (który sama metabolizuje bez szkody dla organizmu), wybiera drogę pocałunku i penetracji, żeby upozorować stosunek, który dziewczyna odbyła chwilę wcześniej.
W takim scenariuszu powinnam zrezygnować z badań krwi, już je usunęłam. Nie mam jedynie pewności, czy same oględziny ciała, wywiady z Roxaną, z Maud i przejrzenie systemu kadrowego będą wystarczające i nienaiwne. Jak myślisz? 
Badanie krwi to podstawa (w tym toksykologia), więc ciężko byłoby tego uniknąć, chyba że...
Zawsze można dodać bardzo realistyczny motyw korupcji; czyli co prawda prostytutka (więc nikomu na niej nie zależy) ale urzędnik z ramienia rządu oddelegowany do tej sprawy może dostać od Roxany "kopertę" by nie wnikał głębiej w tą sprawę (wiadomo ochrona wizerunku korpo). A jak tylko "podbije pieczątkę" ciało szybko skremować i po sprawie. Lub kopert dostaje za zaakceptowanie badań zrobionych przez zakładowego medyka (w tym wypadku Roxana ma największe możliwości manipulacji wynikami) + przekonuje go, że sprawa nie jest warta zachodu ani jego cennego czasu (odwodzi go od powtórzenia badań w państwowym laboratorium).
Inny motyw podmienienie próbek krwi, lub sfałszowanie wyników samego badania (kopertę dostaje laborant za zaniechanie badania i podanie wyników dostarczonych przez Roxanę).
Jest sporo różnych wariantów Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości