A gdzieś na kuli ziemskiej ludzie się rżną, prowincjonalnie pod pierzyną. Z Literatury na świecie
Nie jestem po bourbonach. Grzęda Sokalska,
zamojska linia samogonników.
Może i ze mnie pomiot deliryczny. Lepiej
bez orzekania o winie i szczepach suchego pyska.
Jeszcze jest podchodząca pod rękę kobieta i metafora.
Jesień odcedza przez ostatnie olśnienia babiego lata.
Już lepiej widać ludzi, z mojego drzewa opadły liście.
Z kartki mogę odcinać swoje słowa, prowadzić myśli.
I na wyrzeczenie liryczne jeszcze mnie stać
nie muszę wyskakiwać jak Filip z Konopielki
na wasze zmechacone światło dzienne.
Nie jestem po bourbonach. Grzęda Sokalska,
zamojska linia samogonników.
Może i ze mnie pomiot deliryczny. Lepiej
bez orzekania o winie i szczepach suchego pyska.
Jeszcze jest podchodząca pod rękę kobieta i metafora.
Jesień odcedza przez ostatnie olśnienia babiego lata.
Już lepiej widać ludzi, z mojego drzewa opadły liście.
Z kartki mogę odcinać swoje słowa, prowadzić myśli.
I na wyrzeczenie liryczne jeszcze mnie stać
nie muszę wyskakiwać jak Filip z Konopielki
na wasze zmechacone światło dzienne.