Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Milosc od pierwszego wejrzenia.
#1
Stąpając samotnie po mokrym piasku, który zapadał się pod jej stopami z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej, Cathy zastanawiała się, dlaczego postanowiła przyjechać na plażę tak wcześnie. Wpatrując się w lazurową taflę wody rozmyślała o tym, że mogłaby przecież najpierw porządnie się wyspać, a nie zrywać się o czwartej rano i zjeść prawdziwe śniadanie, a nie w pośpiechu wypić kilka łyków kawy. Tak naprawdę wcale nie musiała wyjeżdżać przed wschodem słońca, a wymówka, że musi wyjechać z samego rana, by uniknąć korków na drogach, teraz wydawała jej się niemalże śmieszna. Ale co innego miała powiedzieć szefowej prosząc o dzień wolnego?
Poprawiając duży, słomiany kapelusz, którego rondo kołysało się poruszane przez chłodne podmuchy morskiej bryzy, Cathy uśmiechała się na samą myśl o powodzie, dla którego przyjechała na plażę. Dziś mijała pierwsze rocznica jej ślubu z Tomem i razem z przyjaciółmi postanowili uczcić ją właśnie w tym miejscu, w którym Catchy i Tom wzięli ślub oraz poznali się pewnego wietrznego poranka. Dlaczego jednak Catchy postanowiła przyjechać tu tak wcześnie, skoro przyjęcie miało odbyć się dopiero późnym popołudniem? Czy było to następne zrządzenie losu, przypadek? A może powodem było to, że Catchy zakochana była w widoku wyłaniającego się zza tafli wody wschodzącego słońca i pisku pierwszych mew, pojawiających się na plaży z samego rana? Cóż, może po części i to było prawdą. Cathy od zawsze zafascynowana była nadmorskim życiem, jednak dziś postanowiła zerwać się rano z zupełnie innego powodu. Pragnęła usiąść samotnie na wilgotnym piasku, utkwić spojrzenie w rozbijających się o brzeg morskich falach i spokojnie odtworzyć w pamięci moment, w którym, według niej, po raz pierwszy jej drogi życia przecieły się z drogami Toma…
* * *
Był wietrzny poranek, a ona, ubrana w krótkie spodenki i bluzkę na krótki rękaw, wykonując kolejną tego ranka serię skłonów, ogarniała spojrzeniem świat wokół siebie i wsłuchiwała się w pisk mew oraz łagodne chlupotanie fal toczących się po piasku. Pomimo tego, że pierwszy raz od dawien dawna była na wakacjach, Catchy postanowiła wstać o świcie, by móc pobiegać po plaży unikając niemalże parzących skórę promieni popołudniowego słońca. Na plaży zawsze było tłoczno i ludzie wcale nie przeszkadzali jej podczas samotnych przebieżek, jednak większość turystów zdecydowanie wolała pospać dłużej i teraz plaża wydawała jej się niemalże opuszczona. Catchy rozglądając się dookoła odniosła wrażenie, że w tej chwili jest jedynym człowiekiem w zasięgu swojego wzroku.
Po wykonaniu krótkiej serii skłonów tulowia do prawej i lewej nogi, postanowiła pobiec dalej, czerpiąc przyjemność z biegania po wilgotnym, gładkim piasku, zmoczonym dosłownie przed kilkoma minutami przez uciekające do morza fale. W przeciwieństwie do ścieżek, po których biegała w rodzinnym miasteczku, podłoże uginało się pod jej stopami na tyle, ile trzeba, dlatego Catchy wiedziała, że póżniej nie będą bolały jej kolana, jak to zwykle bywało po bieganiu wybetonowanymi dróżkami.
Była wdzięczna swojej przyjaciółce, Erin, która namówiła ją na ten krótki wyjazd. Musiała przyznać, że domek, w którym się zatrzymała był naprawdę sympatyczny. Stał on na brzegu urwistego klifu wychodzącego na zatokę. Pamiętała, że gdy do niego dojeżdżała zwolniła do minimalnej prędkości i niemalże jak urzeczona wpatrywała się w rozciągający się przed nią widok.
W przeciwieństwie do wielu biegaczy, nabierających tempa biegu pod koniec trasy, Catchy wolała nie spieszyć się za bardzo i uspokoić szybkie bicie serca. Tyle razy bywała na tej plaży, że znała trasę biegu na pamięć i wiedziała, że powrót do domku z miejsca, w którym aktualnie się znajdowała, wcale nie zajmie jej dużo czasu, dlatego zdecydowała się na moment wejść do wody. Powoli ruszyła ku morzu, które wydawało jej się zapraszać ją do zanurzenia stóp w wodzie. Zatrzymując się kilka kroków przed taflą wody spojrzała przed siebie. Niedaleko od miejsca, w którym się znajdowała, kołysała się samotna łódka, przywiązana linką do drewnianego słupka na brzegu. Catchy znała ją doskonale. Zwykle, gdy biegała tędy, natrafiała na młodego rybaka, który cumował łódź na brzegu. Widok mężczyzny zawsze budził w niej różne emocje i skłaniał ku refleksjom. Kilka dni temu, gdy biegła tędy po raz pierwszy, postanowiła przyjrzeć się jego pracy i z rozczarowaniem stwierdziła, że mężczyzna wcale nie łowi ryb, lecz siedzi w łódce i wpatruje się w dal przed sobą, która wydawała się nie mieć końca.
Catchy pochyliła się i zdjęła buty, po czym weszła do wody. Chłodne fale od razu opłukały jej stopy, a po kilku minutach, gdy woda przestała wydawać jej się zimna, Catchy weszła do wody nieco głębiej i zamknęła oczy poddając podmuchom przyjemnie orzeźwiającego wiatru spocone ciało. Najpierw myślała o pracy, o tym, że nie ma pomysłu na następny reportaz, który powinna skończyć jeszcze w tym miesiącu. Później jej myśli powędrowały do czasów dzieciństwa, a gdy dotarły do brzegów teraźniejszości, Catchy postanowiła otworzyć oczy. Nie lubiła rozmyślać o swojej samotności. Pomimo tego, że naprawdę lubiła swoje obecne życie, w głębi jej serca tliła się nadzieja na prawdziwą miłość. Taką, która jak w tych wszystkich komediach romantycznych, których była fanką, skończy się happy endem.
Po kilkunastu minutach stania w wodzie, Catchy uzmysłowiła sobie, jak bardzo zmarzły je stopy i postanowiła wyjść z wody. Nie miała przy sobie ręcznika i dlatego przez chwilę wahała się, czy zalożyć skarpetki i buty na mokre stopy. Doszła jednak do wniosku, że nie musi tego robić. Była przecież na wakacjach.
Kiedy podeszła bliżej, by sięgnąć po buty, dostrzegła w piasku coś dziwnego, przypominające kształtem jakby duży kamień. Gdy pochyliła się w jego stronę zdała sobie sprawę, że ze względu na kształt i kolor, przedmiot nie może być kamieniem, a gdy odgarnęła dłonią zebrany na nim piasek zauważyła, że jest to nie kamień, lecz butelka, z pewnością pozostawiona tutaj przez rybaka, do którego należała zacumowana niedaleko łódka. Catchy pomyślała, że to zwykły śmieć pozostawiony na brzegu i z obawy, że jakiś przechodzień uszkodzi sobie przez nią stopę, postanowiła zabrać butelkę ze sobą. Klękając na mokrym piasku postanowiła odkopać przedmiot i wyrzucić go po powrocie do domku. Kiedy odkopała butelkę, zauważyła jednak, że nie jest ona zwykłym śmieciem, gdyż jest zakorkowana, a w środku znajduje się zwinięta ciasno kartka. Trzymając przedmiot w dłoni obejrzała się wokół siebie, z nadzieją, że znajdzie właściciela, lecz w zasięgu jej wzroku nie zauważyła żadnej żywej postaci. Zaintrygowana, sięgnęła więc dłonią po korek i odkorkowała butelkę, po czym przechyliła ją do góry nogami tak, by kartka mogła swobodnie wypaść. Zwinięty w rulonik papier wypadł z butelki zaskakująco szybko i Catchy pochyliła się, by podnieść go z piasku. Ostrożnie odwinęła wstążeczkę, którą był przewiązany i rozwinęła kartkę, po czym zaczęła czytać:

Najdroższa Emily,
Dziś, ukochana, tęsknię za Tobą wyjątkowo mocno. Kolejny raz budzę się samotny w naszym wspólnym łóżku i ze łzami w oczach stwierdzam, że Ciebie w nim nie ma, a nawet więcej… Ciebie nigdy więcej już w nim nie będzie…
Tak, Najukochańsza, dziś, pomimo tego, że nie ma Cię już od tak dawna, Twoja nieobecność wydaje mi się niemalże fizycznie bolesna. Serce rozrywa mi wspomnienie Twoich smutnych oczu, gdy trzymałem Cię za rękę, a Ty leżałaś w białej, szpitalnej pościeli i prosiłaś mnie, bym postarał się pozbierać i odnaleźć w świecie, gdy Ty już odejdziesz. Wtedy odsuwałem od siebie te myśli, tą swiadomość Twojej straty, a teraz zostałem sam. Sam spędzam poranki, popołudnia i wieczory. Sam godzinami przesiaduję w naszej wspólnej łódce i wypływam w morze dokładnie z tego samego miejsca, z którego niegdyś wypływaliśmy razem by oglądać zachody słońca. Zostałem sam! Ale nie potrafię pogodzić się z tą myśla. Swiadomość tego, że już nigdy nie wtulę twarzy w Twoje włosy niemalże mnie zabija… Dlatego piszę te listy, Najukochańsza. Wiem, że nigdy ich nie przeczytasz, mam świadomość, że prawdopodobnie nikt inny ich nie przeczyta, ale łudzę się tym, że szum morza opowie Ci o tym, jak bardzo boli mnie Twoja nieobecność…
Twój Tom

Gdy Catchy skończyła czytać poczuła, jak po policzku spływają jej łzy. List wywarł na niej ogromne wrażenie, a przed oczyma stanęła jej postać siedzącego na łódce rybaka, na którego zwykle nie zwracała uwagi. Nie miała teraz wątpliwości co do tego, że to on jest autorem listu, a z tego, co przeczytała wynikało, że listów było więcej.
Zagubiona w myślach Catchy nie bardzo wiedziała, co powinna z listem zrobić. Przez głowę przemknęła jej myśl, że mogłaby odłożyć list do jego łódki, która nadal zacumowana była samotnie na brzegu plaży. Zrobiła nawet klika kroków w jej stronę, lecz pomyślała, że może to zrządzenie losu, że to właśnie ona znalazła list. W jej głowie pojawiła się myśl, że powinna odnaleźć nadawcę, poznać go… Musiał on być wyjątkowym człowiekiem, skoro potrafił w tak piękny sposób mówić o swoich uczuciach i emocjach. Musiał prawdziwie kochać, a ona od zawsze pragnęła porozmawiać z kimś, kto wzbudziłby w niej na nowo nadzieję, na prawdziwą miłość…
* * *
Zapatrzona we wschodzące słońce, oparta o zacumowaną na brzegu łódkę, Catchy myślała o zdarzeniach, które wtedy wydały jej się po prostu przypadkowymi. Wspominała widok zmierzającego ku niej Toma, gdy czekała na niego przy łódce z listem w dłoni i to, w jaki sposób patrzył na nią gdy opowiadała mu o tym, jak znalazła list. Myślała o ich pierwszej rozmowie, o późniejszej pierwszej randce, a wreszcie o ich ślubie, który miał miejsce dokładnie rok temu. Myślała o swoich obawach, że nigdy nie będzie dla Toma tak ważna, jak była Emily, bała się wziąć ślub w miejscu, z którego to z Emily wypływał w morze by oglądać zachody słońca, ktore teraz wydawaly jej sie tak bardzo naiwne. Jednak, jak później sama się przekonała, obawy, które żywiła na początku ich znajomości z biegiem czasu odeszły jak poranny odpływ i teraz Catchy była przekonana, że Tom darzy ją prawdziwą miłością, a jego miłość jest wyjątkowa, o czym przekonała się już wtedy, gdy pierwszy raz przeczytała znaleziony na plaży list.
Catchy zastanawiała się tylko, dlaczego pomimo tego, że bywała na plaży tak często i tak często przebiegała mijając obojętnie samotnego rybaka, nigdy nie zwróciła na niego uwagi. Czy przypadkiem było znalezienie przez niej jego listu, czy było to coś nieuniknionego, coś, co po prostu musi się wydarzyć. Zastanawiała się też, dlaczego przez tyle czasu jej osobą i osobą Toma bawił się przypadek, który odsuwał i zbliżał ich do siebie. Dlaczego ich serca spotkały się właśnie w tamtym momencie, a nie wtedy, gdy pierwszy raz dostrzegła zacumowaną przy brzegu łódkę?
Na te pytania Catchy nie była w stanie odpowiedzieć, tak samo, jak nie był w stanie odpowiedzieć na nie ktokolwiek inny. To prawda, ich życiami przez dłuższy czas rządził po prostu przypadek, lecz połączył ich w najbardziej odpowiednim czasie. Oboje musieli dojrzec do swojej milosci, przezyc tyle chwil osobno, ile bylo im pisanych.
Oboje przekonani byli, że początkiem ich znajomości było znalezienie przez Catchy listu, lecz „ Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie.”



Odpowiedz
#2
Pierwszy raz sięgam po coś w tej kategorii literatury. Szukałam czegoś... Spokojnego. O ludziach. I właśnie znalazłam. Co prawda zjadłaś kilka przecinków, ale to to tam małe piwo Wink dziękuję Ci za poprawę nastroju Smile Z błędów zauważyłam jeszcze tylko początkową literówkę w imieniu głównej bohaterki, raz Cathy napisałaś przez "h" a potem przez "ch".
Pozdrawiam
Lexis
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#3
moja interpunkcja lezy, tez sie z tym zgadzam Wink
i dziekuje za mile slowa. Moje opowiadanie, a poprawia nastroj? To fajne Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości